środa, 24 lipca 2013

Rozdział 82


"Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie."


Przygląda mi się. Rozchyla usta by coś powiedzieć,ale zamyka je. Bierze głęboki wdech i mówi.

  -Moje rodzice mieli wypadek.
  -Co?-pytam z niedowierzaniem. -Ale jak?
  -Na skrzyżowaniu jakiś pijany kierowca nie zatrzymał się jak miał czerwone,a w tym momencie moi rodzice mieli zielone....no i wjechał w nich. Zrobiła się wilka stłuczka, bo nie wszystkie auta zdążyły wyhamować...Najgorsze,że to moi rodzice byli w centrum wszystkiego.

No i znów wystąpił u niego niepohamowany wybuch płaczu. Odruchowo wzięłam i przytuliłam go.

  -Żyją prawda?-starałam się by w moim pytaniu nie dało się wyczuć żadnego strachu i wątpliwości.
  -Tak....ale...-mówił szlochając-..ale oboje są w śpiączce. Z tego co wiem najgorzej jest z moim tatą. ...ale boję się...boję się,że nie zdążę ich zobaczyć-mówi,a ja odsuwam go od siebie by mógł spojrzeć na mnie.
  -Nie możesz tak myśleć! Przyjedziesz, zobaczysz ich, a oni przeżyją jeszcze sporo lat.....zobaczą dzieci twoje i Asi. Będą szczęśliwi...zobaczysz. Wybudzą się i będą żyć!
  -A co jeśli umrą?-pyta wycierając nosa.
  -Nie umrą! Rozumiesz?! Nie umrą!

Chłopak kładzie się, a ja tak patrząc na niego chcę mu pomóc, ale nie wiem jak. Wyrzucam z głowy myśl, że tak bardzo go nienawidzę. Chcę by wrócił ten szczęśliwy,a jednocześnie wkurzający Bartman. Kładę się obok twarzą w jego stronę. Dłoń układam na jego policzku gładząc go i coraz to ocierając spływające łzy.

  -Nie płacz już....zastanawia mnie tylko czemu nie chciałeś powiedzieć nic chłopakom.  W takich chwilach jak ta, przyjaciele są potrzebni.
  -Nie chciałem ich martwić. Zaraz mecz,a gdyby wiedzieli kto by zagrał na 100%?...wstawi Jarskiego ewentualnie Konarskiego i po sprawie....ale jeśli wszyscy by wiedzieli to trudno byłoby wymienić zespół.
  -Wiem,ale Igła naprawdę był zmartwiony i chwytał się najbardziej beznadziejnych rozwiązań przysyłając właśnie mnie tu....ale to dobrze. Przynajmniej może ja będę w stanie ci pomóc-odpowiadam i minimalnie unoszę kącik ust do góry.
  -Dzięki.
  -Nie ma za co...zobaczysz,że wszystko dobrze się skończy.-mówiąc to przejeżdżam dłonią po jego policzku. Chłopak swą ręką przyciska ją jeszcze mocniej do policzka i patrzy w oczy.
  -Mógłbym coś zrobić?-pyta
  -Ale co?
  -Pocałować cię.- mówi
  -Nie! Masz dziewczynę.
  -Proszę....mały pocałunek i koniec.
  -Nie!-kręcąc głową. 

Zibi jednak nie ustępuje i po chwili czuję jak dotyka swoimi ustami moich. Nie napiera lecz delikatnie muska, by zaraz odsunąć się.

  -Dziękuję-mówi.

Nie mam ochoty teraz naskakiwać na niego i walić po mordzie jak bym to zrobiła. Zdejmuje jego dłoń z policzka i wstaje kierując się do wyjścia. Przed otwarciem drzwi spoglądam ostatni raz na siatkarza. Cały czas leżał w tej samej pozie. Nawet nie odwrócił się kiedy wstałam. Nacisnęłam klamkę,pociągnęłam za nią i znalazłam się na korytarzu. Przeraziłam się.... Naprawdę byłam przerażona tym wszystkim. Usiadłam na podłodze opierając się plecami o ścianę, a twarz schowałam w dłoniach. -Co ja powiem Igle? Czy przekazać mu wszystko co się dowiedziałam, czy nie...Zbyszek ma trochę racji. Jak w takim wypadku oni zagrają? Przetarłam dłońmi twarz i ruszyłam na stołówkę. Chłopaków odnalazłam od razu i zajęłam miejsce obok Bartka.

  -I jak?- zapytał mnie na ucho Igła.
  -Nic. Nie chciał ze mną rozmawiać więc wyszłam. 

Cały wieczór siedziałam nad grą przeciwnika myśląc jednak o sytuacji Bartmana. Myślę, że na każdego innego siatkarza również bym tak zareagowała. Każdy z nich jest dla mnie ważny i każdemu chciałabym pomóc.

Rano po śniadaniu mieliśmy analizę gry którą tym razem ja przeprowadziłam. Po tym Andrea dał nam wolne. Mnie jednak wciąż nie dawała spokoju ta sprawa ze Zbyszkiem. Ruszyłam do pokoju atakującego chcąc zobaczyć jak się czuje. Zastanawiałam się czy powinnam pukać czy też nie? Postanowiłam jednak po cichu wejść. Drzwi były otwarte, a w środku nikogo nie zastałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale żadnego żywego ducha. Odwracając się zauważyłam, że w łazience paliło się światło, a drzwi były uchylone. Zajrzałam i przestraszyłam się. Zbyszek stał przed lusterkiem i w dłoni trzymał maszynkę.

  -Zbyszek nie rób tego-powiedziałam wchodząc ostrożnie do pomieszczenia-to naprawdę nie jest dobry pomysł-cały czas mówię posuwając się w stronę chłopaka. Widziałam jak po szyi spływała mu stróżka krwi. Dobra może i nie mamy dobrych stosunków, ale nie mogę pozwolić mu aby coś sobie zrobił.

  -Marta o co ci chodzi?-pyta beznamiętnym głosem.
  -Zobaczysz będzie dobrze.....daj mi tą maszynkę-mówię wyciągając dłoń w jego kierunku. 
  -Coś z tobą jest nie tak?
  -Zibi daj mi to.-staram się mówić bardzo spokojnie nie podnosząc głosu. 

Spojrzał na przyrząd, na mnie, a potem w lusterko.

  -Aaaaaa!!! O to ci chodzi-i wyciera krew na swoim ciele.-spokojnie. Nie próbuję się zabić. Po prostu zaciąłem się przy goleniu. Ręka mi się trzęsie i nie dam rady.

Wtedy ja odetchnęłam z ulgą. Podeszłam do niego i przytuliłam. Objął mnie równie mocno, a ja próbowałam uspokoić szybko bijące serce.

  -Bałaś się o mnie?-zadaje mi pytanie wprost do ucha.
  -Oczywiście, że tak. Ja o każdego z was się boję. Nie pozwoliłabym ci na taki krok.
  -Ale miałabyś mnie z głowy i nie musiała męczyć w Rzeszowie.
  -Ale nie takim kosztem. 

Odsunął się odkładając maszynkę na zlew.

  -Jak ja teraz wyglądam? Połowa ogolona, połowa nie.
  -Może pomogę co?-pytam, a on patrzy na mnie.
  -Jak możesz to jasne.

Opiera się o umywalkę, a ja nakładam mu piankę do golenia na twarz. Potem chwytam za rzecz i delikatnie przejeżdżam po jego policzku.

  -Mocniej-odpowiada przyciskając moją dłoń.
  -Sorki. To mój pierwszy raz.
  -Nigdy się nie goliłaś?-pyta.
  -Golić się goliłam, ale nie goliłam drugiej osoby.
  -No to dzisiaj masz okazję.

Uśmiechnęłam się i dalej próbowałam. Oczywiście nie obyło się bez kilku zacięć. Mimo to chłopak pochwalił mnie, że jak na pierwszy raz bardzo dobrze mi poszło i podziękował.

  -Nie ma za co..... Jakby co to wiesz gdzie mnie szukać.
  -Dziękuję.

I wychodzę do siebie, aby odpocząć i przygotować się na spotkanie. Pierwszy mecz z Finlandią o 20:30. W pierwszym składzie wystawiony Bartman. Nie szło mu za dobrze. Siedziałam obok Andrei i obserwowałam szczególnie atakującego. Kiedy schodzili na przerwy podawałam im ręczniki. 

  -W porządku?-zapytałam Zbyszka, a on spojrzał na mnie tylko.

Kiedy czas skończył się wrócili na boisko. 

  -Trenerze może potrzeba zmiany.....Zbyszkowi nie idzie. Na 10 ataków nie skończył żadnego, zagrywki w siatkę...wkraczamy już w decydującą fazę seta.

Andrea jednak przytrzymał chłopaka na jeszcze jedną akcję. Potem widziałam jak przywołuje Jarosza i robi zmianę. Zibi spokojnie schodzi i idzie do kwadratu. Ignaczak patrzy na mnie, a ja wzruszam tylko ramionami. Na szczęście Kuba dobrze pociągnął grę zespołu i zakończyło się to wszystko wynikiem 3:0 dla naszej drużyny. Po powrocie do hotelu wraz z Ignaczakiem i Kubiakiem wybraliśmy się na kawę. Szliśmy tam chyba z pół godziny. Krzysiu mówił, że tam napój jest najlepszy. No i właściwie miał rację. Dodatkowo wzięliśmy jeszcze po kawałku ciasta i wróciliśmy do pokoi. Bartek przyszedł do mnie i siedział jakiś czas. Ciągle całował mnie i tulił do siebie jakbym miała zaraz gdzieś sobie iść. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu, że jestem dla kogoś ważna. Potem z niechęcią wygoniłam siatkarza, bo musiałam dokończyć analizę Kanadyjczyków. Usnęłam późno, ale obudziłam się wcześnie. Zegarek wskazywał 5:00, a mimo to na dworze było już widno. Próbowałam usnąć, ale nic z tego. Podeszłam więc do okna i wyjrzałam przez nie. Przyglądałam się budynkom znajdującym się w oddali. Odruchowo spojrzałam w dół i spostrzegłam, że na ławeczce siedziała jakaś osoba. Dopiero po chwili przypatrywania się rozpoznałam w niej dobrze znaną mi postać. Ubrałam się więc szybko biorąc w dłonie jego bluzę którą zawsze zapominałam mu oddać. Wyszłam wpierw na miasto kupić coś ciepłego do picia. Specjalnie poszłam po kawę do ulubionego miejsca libero. Już przy wejściu do kawiarni dało się wyczuć zapach świeżo parzonego napoju. Podeszłam do kasy zamawiając dwie duże na wynos. Ekspedientka nalewała ciecz do dużych kartonowych kubków zmykając wieczka i pakując do papierowej torebki. Zapłaciłam za zakup i od razu wróciłam pod hotel. Z dala widziałam jak siatkarz wciąż siedział w tym samym miejscu. Podeszłam od tyłu i narzuciłam mu na ramiona bluzę. Szybko odwrócił się przestraszony.

  -Nie powinieneś siedzieć tak bez niczego. Chłodno jest trochę. 
  -Dzięki-odpowiada. 

Siadam obok niego wyciągając z papierowej torebki  kawę podając ją chłopakowi. Unosi kącik ust biorąc ją ode mnie.

  -I co z nimi?-pytam.
  -Nie wiem. Boję się zadzwonić...co jeśli nadeszło najgorsze?
  -Nie nadeszło na pewno! Nie możesz poza tym tak myśleć! Oni z tego wyjdą! 
  -Marta....
  -Kurde Zbyszek! Nie marudź tylko pij tą kawę, bo nie potem leciałam przez połowę miasta, żebyś teraz pił zimną.-i widziałam jak się uśmiechnął.

Gdy po chwili milczenia odezwał się znów lamentując powiedziałam:

  -To zadzwoń do kogoś kto teraz jest przy twoich rodzicach.
  -Ale boję się.
  -To kurczę daj ja to zrobię!
  -Naprawdę?
  -No tak....tylko powiedz z kim będę rozmawiać.
  -Z moją siostrą.

I wykręcił numer, a potem podał mi telefon. Zaczęłam od przedstawienia się, powiedzenia czemu dzwonię od Zbyszka. Wypytywałam ją o wszystko co się dało. Dziewczyna spokojnie odpowiadała na moje pytania. Odetchnęłam z ulgą kiedy okazało się, że jest już lepiej. Podziękowałam jej i rozłączyłam sie szybko. Oddałam aparat chłopakowi nadal jednak milcząc. Gdyby to nie była taka poważna sprawa to kto wie czy nie zaczęłabym nabijać się nieco z niego. Ale tym razem nie zrobię tego.

  -No i co?
  -Powiedziała, że twoja mama obudziła się już i ciągle mówi, że wszystko ją boli. Twój tato jeszcze nie zrobił tego, ale lekarze powiedzieli, że wszystko jest w najlepszym porządku i on też niedługo powinien otworzyć oczy....uważają, że ma silny organizm więc długo to nie potrwa.-powiedziałam, a on mocno mnie przytulił.
  -Dziękuję ci.
  -Proszę......odwdzięczam się po prostu za to, że ty kiedyś pomagałeś mi.

Naprawdę byłam szczęśliwa, że wszystko potoczyło się dobrze.

  -A wróci w końcu mój wkurzający i bezczelny Bartman?-zapytałam go, a on odsunął mnie i popatrzył mi w oczy robiąc ten swój charakterystyczny uśmieszek.
  -Wiesz co.....jeśli kiedyś goniłyby nas zombie to, podłożyłbym ci nogę-mówi, a ja walę go dłonią w ramię.
  -Mam czasami wrażenie, że niektórym głowa służy tylko jako element dekoracyjny.-odpowiadam mu.
  -Ha ha ha....powinnaś poświęcić więcej czasu na docenienie małych rzeczy.-powiedział, a ja zlustrowałam go wzrokiem.
  -Fajny penis-rzuciłam i zaczęłam uciekać. 

Słyszałam jak od razu ruszył za mną. Gonił mnie po schodach na 5 piętro. Uratował mnie na szczęście Bartek na którego wpadłam. Tym właśnie sposobem uwolniłam się od atakującego. Przyjmujący zdziwił się na to co się działo, ale machnęłam dłonią pokazując, że to nic takiego i pocałowałam czule na przywitanie. 

Mecz z Kanadą poszedł nam jak poprzedni czyli wygrana 3:0.  Jeszcze jutro tylko Brazylia i powrót do Polski, a potem do Bułgarii na finały. Z Brazylią kolejnego dnia szło nam trochę gorzej. Prowadziliśmy już 2:0  i w trzecim secie również. Niestety przegraliśmy go. I tak zrobiło się już tylko 2:1.

  -Marta ręcznik mi daj!-mówi Zbyszek na przerwie technicznej w czwartym secie.
  -Kurwa,a co ja służąca?-pytam
  -Szybko daj mi też plaster, bo ten się odkleił z palca....no dziewczyno szybciej, bo czasu koniec!-dodaje kiedy już dostał ten ręcznik.

Miałam ochotę rzucić w niego butelką czy czymś innym. Może i lepiej było gdyby nie wrócił ten wkurzający Bartman, bo normalnie teraz jest nie do zniesienia. Na każdej przerwie wykorzystuje mnie specjalnie. Aż mam ochotę załatwić mu bilet w kosmos, ale w jedną stronę. Wynik korzystny dla nas, bo pokonujemy Brazylię 3:1. 

Rano wracamy do Polski. Cztery dni wolnego i do Spały. Ja oczywiście jak zwykle do Kędzierzyna na próby. Ten czas na tańcach mijał mi bardzo szybko i nim się obejrzałam trzeba było wracać.
Po przyjeździe do ośrodka jeszcze więcej ćwiczyłam. Wieczorami chodziłam na salę i tańczyłam. Wpadłam też na pomysł zemsty na Aśce. Z Kubiakiem i Bartkiem zebrałam dżdżownice i inne karaluchy do słoika. Potem włamaliśmy się do jej pokoju i wrzuciliśmy wszystko do jej szamponu. Schowaliśmy się na korytarzu wiedząc, że za 15 minut kończy ona trening i przyjdzie się umyć. Z dala widzieliśmy już dziewczynę kierującą się do pokoju. Czekaliśmy tylko na jej krzyk. Nie myliliśmy się i po 5 minutach wybiegła z wielkim wrzaskiem z pokoju w samym ręczniku. Widziałam jak w jej jasnych włosach wciąż były jakieś robaczki. Chłopaki którzy wybiegli z pokoi obok śmiali się wybierając jej te stworzonka. Przybiłam z chłopakami piątkę. To był wspaniały widok kiedy skakała i gdyby mogła to puściłaby ten ręcznik. Zadowoleni wróciliśmy na swoje piętro. Udałam się po pokoju przyjmującego i wraz z innymi chłopakami oglądaliśmy jakąś komedię. Jednak ktoś przerywa nam to wbiegając bez pytania do pomieszczenia i  wrzeszcząc. Wszystkie oczy kierują się na tą blond tyczkę.

  -Nie daruje ci tego dziwko! Zobaczysz pożałujesz tego co zrobiłaś!-i wybiega mocno trzaskając drzwi.
  -O co jej chodziło? -pyta Igła.
  -O robaki w szamponie-odpowiadam, a wszyscy patrzą na mnie. Opowiadam im o mojej zemście, a oni żałują, że sami nie mogli tego zobaczyć. 

Kolejnego dnia nic się nie dzieje. Gdy biorę prysznic sprawdzam wcześniej czy aby nie wywinęła mi tego samego. Wieczorem jak zwykle idę na salę i zaczynam ćwiczyć. Powtarzałam ten układ już po raz kolejny. Nie mogę przestać chociaż powoli odczuwam już ból w kolanie. Niedługo jest występ, a ja muszę być na niego gotowa, a siedzenie nic mi nie da. Zrobiłam krok i upadłam łapiąc się za nogę. Ból był  okropny. Kręciłam się na boki myśląc, że w ten sposób załagodzę go. Wtedy poczułam jak ktoś odrywa moje ręce i prostuje nogę. Spoglądam i widzę Zbyszka.

  -Co ty tutaj robisz?!
  -Nie ważne.
  -Zostaw mnie!-krzyknęłam
  -Pozwól sobie pomóc.

Nie miałam siły kłócić się z nim. Pozwoliłam mu robić to co chciał.

  -Możesz ściągnąć nogawkę....ewentualnie ją podwinąć?-zapytał
  -No chyba żartuje sobie teraz. Mam na sobie leginsy i mam je podwinąć? Niby jak?! A o zdjęciu mowy nie ma.
  -Proszę....chcę ci tylko naprawdę pomóc, a przez ubranie ciężko. 
  -Zboczeniec!-odpowiedziałam
  -Przestań!

Fuknęłam tylko i ściągnęłam nogawkę. Ułożyłam ją tak, by zasłoniła część majtek które było widać. Bartman powoli masował jednocześnie naciskając kolano. Spojrzałam w lusterko.
Po jakimś czasie było już lepiej. Nie sądziłam, że zna on takie sztuczki.

  -Jak to zrobiłeś?-zapytałam
  -Sam miałem lekkie problemy z kolanem.....masażysta pokazał mi co robić gdy boli.....

Zamilkł, by po chwili zmienić temat.

  -Nie powinnaś poza tym tyle tańczyć. Twoje kolano po ostatnim jeszcze do końca się nie wyleczyło. Pogorszysz swój stan gdy będziesz je tak obciążała.
  -Spokojnie nic nie będzie.
  -Mam nadzieję.....Spróbuj wstać.

Zrobiłam to. Postawiłam jeden krok i ugięłam się o mało nie przewracając. Zbyszek jednak w porę mnie złapał. Uśmiechnął się tylko i wziął na ręce. Musieliśmy przejść podwórek by znaleźć się w budynku w którym spaliśmy. 

  -Dzięki Zibi-powiedziałam
  -Nie ma za co....Jak zajdziemy już do ciebie, to przyniosę ci lód....
  -Jak ty tam w ogóle się znalazłeś?-zapytałam patrząc na niego.
  -Długa historia.-odpowiedział
  -Mam czas.
  -...bo....od jakiegoś czasu.....przychodzimy z chłopakami patrzeć jak tańczysz...
  -Co?!-krzyknęłam 
  -No tak.....

Nie skończył, bo weszliśmy do środka jednocześnie spotykając Asię. No to będzie jadka. Na złość jej objęłam jeszcze mocniej Zbyszka. Dziewczyna przeczesała mnie wzrokiem.... To pewnie dziwny widok był gdy jej chłopak niesie mnie do połowy nagą.

  -Asia to nie tak!-próbuje tłumaczyć się atakujący.
  -A niby jak?!-spytała z wyrzutem dziewczyna.
  -Po prostu kolano znów prawie skręciła....-próbował wyjaśnić jej wszystko Bartman.
  -Może lepiej będzie jak mnie puścisz-powiedziałam cicho.

Skierował swój wzrok na mnie.

  -Nie mam mowy! Nie dasz rady dojść do pokoju.
  -Dam, doskoczę jakoś.
  -Nie!-powiedział stanowczo.

Popatrzyłam na niego. Mówił to z taką powagą i stanowczością.

  -Asia pogadamy...ja tylko odniosę Martę.
  -Nie Zbyszek!....albo ja albo ona!-postawiła mu warunek

Wtedy też nadeszło zbawienie. 

  -Bartek chodź tutaj!-krzyknął Zibi.

Widziałam na jego twarzy uśmieszek. Gdy znalazł się już obok Bartman powiedział do niego:

  -Zanieś ją do pokoju i przynieś lodu by mogła przyłożyć do nogi.
  -Dobra-odpowiedział Kurek, a potem zostałam mu podana. Śmiesznie to wyglądało, a  jednocześnie czułam się jak królowa. Szybko oddaliliśmy się od nich. 

  -Dlaczego jesteś na wpół naga?-zapytał Bartosz gdy staliśmy w windzie. 
  -Ktoś tu jest zazdrosny-powiedziałam całując go w usta.
  -Nie jestem!
  -Właśnie, że tak.....spokojnie nic nie było. Upadłam jak tańczyłam....Bartman  podglądał mnie jak tańczyłam i kazał mi ściągnąć nogawkę by zrobić masaż. 
  -Na pewno?-dopytuje.
  -Tak zazdrośniku.

Zaniósł mnie wprost do łóżka.

  -Zaraz wracam-powiedział i już go nie było.

Czekałam parę minut gdy pojawił się z powrotem. Pod kolano podłożył poduszkę, a na nie lód. Usiadł obok mnie mocno do siebie przytulając. Nie musiałam nawet go prosić, aby został na noc, bo sam tego chciał. 

Kilka dni i kolano znów było sprawne. Lekarz jednak kazał mi na razie nie trenować. Właśnie zbierałam się na trening gdy usłyszałam na korytarzu jakieś głosy i to dosłownie pod moimi drzwiami.

  -No to zapytaj ją! Co ci szkodzi?!
  -Na pewno nie!

No to zaczęło być ciekawie. 

                                                    _____________________________

Dziewczyny dziękuję za wasze komentarze :*
Wyjaśniona sprawa z Bartmanem. Nie chodziło jednak o Kubiego, ani też o Martę. Parę z was typowało, że chodzi o rodzinę i tak też było.Strasznie podobało mi się czytać wasze pomysły. Nie spodziewałam się niektórych z nich :) Najlepsze chyba to śmierć Bobka. :)
Troszkę zamieszania z Aśką znów i teraz kolejna zagadka kto stoi pod drzwiami i o co może chodzić? Zapewne jedną z tych osób zgadniecie od razu. 
No to pozdrawiam i do jutra :)

8 komentarzy:

  1. Stawiam na Bartmana i Igłę:D
    Zemsta na Aśce genialna:D Więcej takich akcji poproszę:D
    Buź;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że wczoraj znowu mnie nie było! ;/
    Głupio mi, ale chyba musisz się do tego przyzwyczaić... Od jakiegoś czasu nie mam na nic czasu i latam jak poparzona. Przepraszam!

    Marta z Bartkiem? Nie do końca trzeźwo myśląc dała mu szanse, ale chyba nie ma póki co powodów do złości czy przykrości. Bartek jest ideałem chłopaka ;) A Zbyszek i Asia? Hmmm... Podejrzewam, że to właśnie oni kłócą się pod drzwiami Marty. Może trafnie strzelę? :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zibi i Aśka/ Zibi i Igła/ Zibi i Dzik.
    Moje opcje :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zibi i nwm kto... ale Zibi chce powiedzieć Marcie, że ją kocha :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, ze z rodzicami Zbyszka jest juz lepiej. Fajnie, ze Marta mimo wszystko, porozmawiala ze Zbyszkiem, a on wyznal jej wszystko. Miejmy nadzieje, ze kolano da jej wiecej spokoju.
    Moze to Aska ze Zbyszem rozmawiali? Moze Igla ze Zbyszkiem? A sama nie wiem ;)
    Pozdrawiam! :D:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo przyjemy oprócz tej kontuzji Marty, która i tak już została zaleczona, ale dziewczyna nie może zbytnio się przemęczać.
    Co do tego, kto stoi pod drzwiami o obstawiam Zbyszka i Asię, ponieważ Zbyszek i Igła mi nie pasuje, bo Krzysiek by o wszystko zapytał się Marty.
    Całuje :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku myślałam, że może Zbyszek jest zazdrosny o Martę albo coś, ale nie domyśliłabym się, że chodzi o jego rodziców. Szkoda mi go, bo obawa przed stratą rodziców jest straszna, wiem coś o tym. Mam nadzieję, że jego rodzicie wyjdą z tego cało.
    Pod drzwiami myślę, że to będzie Igła i Zbychu, ale na 100% nie jestem pewna. :)
    Buziaki! :*
    Patricia

    OdpowiedzUsuń
  8. za ile kolejny?^^

    OdpowiedzUsuń