poniedziałek, 30 września 2013

Wyjaśnienie

Ostatnio nie dodawałam rozdziałów i przepraszam was za to. Spowodowane to było wyjazdem na studia. Nie miałam po prostu kiedy nic napisać i to dlatego. Postaram się coś wyskrobać dopóki jeszcze mam wolne. Mam nadzieję, że taka dłuższa przerwa nie wpłynie na to, że nie będziecie już czytać opowiadania. Do zobaczenia i wchodźcie sprawdzajcie kiedy rozdział, bo nie jestem w stanie podać dokładnej daty.
Całuję :*

czwartek, 26 września 2013

Rozdział 130


""Jeśli szczęście się do nas uśmiecha, to trzeba z tego korzystać i starać się mu dopomóc, tak jak ono pomaga nam."


I nareszcie mogłam spokojnie spędzać dnie w mieszkaniu wraz ze Zbyszkiem i planowaniu naszego ślubu. W Lidze Mistrzów zajęliśmy drugie miejsce co było dla nas naprawdę świetnym wynikiem. Z czasem miałam coraz więcej statystyk do robienia, bo zbliżały się półfinały Mistrzostw Polski. Tym razem mierzyliśmy się z ZAKSĄ. Mam nadzieję, że szybko ich pokonamy i na finał będziemy czekać na kogoś z pary Skra-Jastrzębski. Zibi oglądał jak idzie jego przyjacielowi, a ja zazwyczaj siedziałam i robiłam analizę. 


(…)

Nastał w końcu ten dzień, czyli ostatni mecz który zadecyduje czy obronimy złoto wywalczone w poprzednim sezonie, czy też zdobędą je chłopaki z Jastrzębia. W czasie rozciągania podeszłam do Miska.

  -Widzisz wykrakałeś wszystko idioto.-mówię kucając przed nim.
  -Co wykrakałem?
  -No jak to co? Kiedyś powiedziałeś, że chcesz grać przeciwko Zbyszkowi, że w poprzednim sezonie gdyby nie ZAKSA gralibyście z Resovią w finale. Widzisz? Najpierw puchar, a teraz Mistrzostwo Polski.
  -Oj Martuś.....dobrze wiesz, że wygramy.
  -Nie byłabym tego taka pewna...
  -No jak to nie? Gdybyśmy nie byli dobrzy na piąty mecz do Rzeszowa byśmy nie przyjechali.
  -Misiek, Misiek.-mówię klepiąc go po ramieniu. 
  -Marto moja kochana nic nie zaradzisz.-i uśmiechnął się.
  -Życzę Ci abyś zagrał świetnie, ale to my wygramy.-powiedziałam i wstałam. Na odchodne puściłam mu oczko i ruszyłam do Zbyszka. Pogadałam chwilę z nim oraz z Igłą i wróciłam na swoje miejsce, gdyż zaczynał się mecz.


To było naprawdę bardzo emocjonujące spotkanie. Walka punkt za punkt. W tym dniu jednak Resovia okazała się zdecydowanie lepsza i wygrała mecz 3:1. Wszelkim radościom w hali nie było końca. My z Mieszkiem również dołączyliśmy do całego zespołu i razem cieszyliśmy się już trzecim złotym medalem pod rząd. Szkoda mi jednak było tej smutnej miny Kubiaka. W czasie gratulowania sobie Zibi z Miśkiem wymienili się koszulkami. No takt. To są wariaty. Wszyscy zawodnicy zeszli do szatni by się przebrać i po chwili wyszliśmy na dekorację. Gdy odebraliśmy medale i puchar w ruch poszły szampany, a z góry posypało się konfetti. Kibice postarali się o dobrą oprawę meczu i chwała im za to. Ta noc była dla nas bardzo długa, bo wszyscy razem świętowaliśmy. Rano oboje ze Zbyszkiem obudziliśmy się z wielkim bólem głowy.

  -Martuś dzisiaj nigdzie się nie ruszamy dobrze?-pyta szeptem mocno mnie do siebie przyciągając.
  -Dobra.....ale nie możemy kochanie.-po chwili zrezygnowana mówię.
  -Czemu?
  -Jak to czemu? Na rynek dzisiaj jedziemy.
  -Kurczę zapomniałem. No nic....w takim razie musimy ustalić gdzie lecimy na ten tydzień. Musimy gdzieś wypocząć zanim stawimy się w Spale na zgrupowaniu prawda?
  -Nom.....ja proponuję.....może Teneryfa?-pytam unosząc się i spoglądając na niego.
  -Może być skarbie. Dzisiaj rezerwujemy i lecimy.
  -Tak.

Z wielką niechęcią wstaliśmy z łózek i zaczęliśmy się ubierać. Po zjedzeniu śniadania poszliśmy spacerkiem na Podpromie,a stamtąd na rynek. Siatkarze wraz z kibicami śpiewali różne przyśpiewki, a potem nastąpił czas na rozdawanie autografów i zdjęcia. Ja w tym czasie kiedy oni to robili gadałam z Olą i Karolą przy okazji pilnując małego Ignaczaka, by nie zgubił się gdzieś w tym tłumie. Gdy po blisko 2 godzinach siatkarze skończyli wsiedliśmy z powrotem do autokaru i pod halę, a potem do domu. Od razu jak przyszliśmy Zibi poszukiwał jakichś możliwe dobrych ofert. Kiedy znalazł zarezerwował miejsca od razu i już jutro o 7:00 mieliśmy samolot. 
Oczywiście jak zwykle pakowaniem musiałam zająć się ja. Dość wcześnie położyliśmy się spać, abyś nie zaspali. Obudziliśmy się dużo wcześniej i od razu ogarnęliśmy się i gdy zjedliśmy coś, znieśliśmy nasze bagaże do taksówki i pojechaliśmy na lotnisko. 


(…)

Wakacje na Teneryfie były cudowne. Codzienne leżenie na plaży, wieczorne spacery i wychodzenie czasem na dyskoteki. Jak nie ja, to on upamiętniał nasze chwile fotografując. Normalnie jeszcze fotografem mi zostanie. Po przylocie udaliśmy się do Rzeszowa. W Spale mieliśmy stawić się jutro.

  -Zbyszek musimy wysłać w końcu te zaproszenia.-mówię siadając na kanapie.
  -Zaraz skoczę i je wyślę. Spokojnie wszystko będzie dobrze.-odpowiada szybko znajdując się obok mnie. 

Chwytam za notesik i sprawdzam co pozostało nam to zrobienia. 

  -Dzwoniłeś już do orkiestry?-pytam.
  -Tak.-powiedział i wyrwał mi notesik rzucając się na mnie i całując.
  -Zbyszek....proszę. Przecież wiesz, że musimy to wszystko załatwić. Kiedy potem to zrobimy co? Po Lidze Światowej my bierzemy ślub.-spoglądam na niego, a on wstaje i oddaje mi to co zabrał. Chwyta za wszystkie zaproszenia i wychodzi. Czyżby się obraził? Tylko ja właściwie nie wiem za co. Gdy wrócił uśmiechnięty usiadł i zaczął oglądać telewizję. Ja w tym czasie wstawiłam pranie i zapakowałam inne rzeczy do Spały. 



Rano wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do ośrodka. Na miejscu byliśmy jednymi z pierwszych. 

  -To co Zibi? Szykuj się już na wieczór kawalerski, bo taki ci zgotujemy, że nigdy w życiu go nie zapomnisz.-mówi mu Igła nie zwracając uwagi, że ja jestem obok.
  -Igła!-krzyknęłam.-Kawalerski.....kawalerski robicie tydzień przed ślubem, a nie dzień, bo boję się, że Zbyszek nie będzie w stanie trzymać się na nogach przez was.
  -Oj kochana....-zaczyna libero zarzucając swoją wielką łapę na moje ramię.-Nie będzie aż tak źle. Ale masz rację. Pochlejemy dłużej.-mówi szybko i ucieka odwracając się i uśmiechając szeroko.
  -Wypchaj się idioto!-krzyknęłam i weszłam do swojego pokoju. No i na nowo zaczną się noce statystki, pomaganie chłopakom i kłótnie z nimi. Wieczorem zeszliśmy na kolację na której trener przedstawił wszystkim grafik. Ja oczywiście też muszę być obecna na nich, by pomagać podawać piłki, albo jeszcze inne rzeczy. Dość późno chłopaki zwerbowali mnie do pokoju Kurka i Pita na małe przywitanko. Spod łóżek wyciągnęli alkohol i rozlali go do plastikowych kubeczków.

  -To wpierw toast wznosimy za naszą Miss.-zaczyna Bartek, a ja posyłam mu uśmiech.-no szkoda, że nie chciałaś zatrzymać tego tytułu, ale ta przemowa potem wszystko nam wynagrodziła i cieszymy się, że jesteś tutaj z nami, a nie gdzieś na Saharze czy innej pustyni.
  -Bardzo śmieszne wiesz.-mówię.
  -Oj kochana.....drugi to za wszystkich tutaj zgromadzonych. Znów w prawie niezmienionym składzie spotykamy się w Spale i będziemy walczyć wpierw w Lidze Światowej, ale nie ona jest teraz ważna. Teraz najważniejsze są Mistrzostwa Świata które będą u nas we wrześniu!-krzyknął Kuraś, a wszyscy mu zawtórowali.- I trzecia jakże ważna sprawa to oczywiście ślub naszych gołąbeczków.-i siatkarze spojrzeli na mnie i Bartmana.-Wierzę, że na weselu będzie, będzie zabawa...
  -Będzie się działo.-dodaje Pit.
  -I znowu nocy będzie mało!-krzyczy Igła.
  -Będzie głośno, będzie radośnie-śpiewa Winiarski.
  -I znów przetańczymy razem całą noc!-dokańcza znów libero. No śpiewaki z nich niesamowite. Może nie trzeba było zatrudniać żadnego zespołu, a tym facetom wręczyć mikrofon....Nie! Jeszcze gości by wystraszyli. 

Tak siedząc i rozmawiając wypiliśmy cały alkohol i rozeszliśmy się do pokoi. Gdy leżałam sama w łóżku myślałam o tym, co by było gdybym wtedy nie oddała tego tytułu? Gdzie bym teraz było? Ile by mnie ominęło? Nie wyobrażam sobie, że nie przyjechałabym w te lasy. Szczęśliwa zasnęłam dość szybko. 


  -Koleżanko wstawaj!-rozległ się w moim pokoju krzyk. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam Jarosza stojącego, a po chwili odsłaniającego zasłonki.-Śniadanie zaraz, a potem trening. Nie chcesz się chyba spóźnić prawda?
  -Spadaj!-odpowiadam i naciągam koc na głowę. Po chwili jednak ściąga mi go.-Kurwa Jarosz!-krzyczę, a do pokoju wpadają chłopaki.-Oddawaj mi ten koc! Ja nigdzie nie będę szła. 
  -Kochanie!-słyszę głos Bartmana. 
  -Bartman! I ty przeciwko mnie?-zapytałam wstając z łóżka. Każdy z siatkarzy popatrzył na mnie, kiedy stałam w samych figach i bluzce n a ramiączkach. 
  -Wypad stąd wszyscy!-krzyknął mój narzeczony.
  -Proszę cię Zibi serio?-pyta Kurek.-Nie raz widzieliśmy ją w bardziej skąpych strojach. 
  -To nic. Już.-i zaczął ich wypychać z pokoju. Zaśmiałam się kiedy to robił. Potem zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie.
  -Zbyszku...-wymówiłam jego imię bardzo zmysłowo, przygryzając wargę i poprawiając jego koszulkę. Uśmiechnął się i od razu popchnął mnie na łóżko. Sam szybko znalazł się nade mną i zaczął całować, błądząc dłońmi po moich udach.-Przestań....dobrze wiesz, że nie możemy na zgrupowaniu.
  -A kto nam zabroni?-zapytał między pocałunkami i wtedy rozlega się pukanie drzwi.
  -Ten ktoś.-i odepchnęłam go, wciągając na siebie spodenki i szybko otworzyłam drzwi. Tam od razu widzę uśmiechniętego Oskara. 
  -Sorki, ale trener mnie przysłał. Wiesz tylko waszej dwójki nie ma........a tak przed treningiem.....no po prostu lepiej dla chłopaka, by odpoczywał niż żeby się męczył. 
  -No bardzo śmieszne.-odpowiadam.
  -Dostałem taki rozkaz z góry i muszę przyprowadzić waszą dwójkę. 
  -Spoko. Możesz wejść do pokoju. Ubiorę się tylko i możemy iść okej?-zapytałam.
  -Dobra.

Statystyk wszedł do środka i usiadł na kanapie, a ja w tym czasie ubrałam się w łazience. Po tym całą trójką weszliśmy na stołówkę. 

  -Oskar?! Co tak długo?!-pyta Igła, a ja popukałam palcem w głowę.
  -Naprawdę nie lepiej było wziąć sobie któregoś z nas... tylko takiego Kaczmarczyka?-zadaje pytanie Bartek, a my nie wytrzymujemy i zaczynamy się wszyscy śmiać. 
  -Weźcie sami sobie jakiś trójkącik urządzajcie co?-mówię kiedy siadamy przy ich stoliku. 
  -Aj przestań!-machnął dłonią Nowakowski.-Ja tam wole już czworokąty czy inne figury ważne by miały parzystą liczbę boków. -i po jego wypowiedzi każdy spojrzał na środkowego.
  -Czy mogę przenieść się do kogoś z was?-zapytał Kurek z nadzieją, że ktoś się zgodzi, ale nic z tego.

Po śniadaniu mieliśmy chwilę odpoczynku i ruszyliśmy na siłownię. Ja też nieco sobie na bieżni pobiegałam. Kiedy nastał wieczór udałam się do pokoju Oskara i tam razem robiliśmy analizy naszych zawodników.


(…)

I tak minął miesiąc. Nasza gra w Lidze Światowej nie wyglądała na pewno tak jak byśmy chcieli. W połowie lipca polecieliśmy do Włoch gdzie odbywał się turniej finałowy. Końcowa klasyfikacja zespołów nie była taka zła. Udało nam się wywalczyć srebro, mimo iż do złota zabrakło nam minimum. No cóż...szykujmy się lepiej na nasze Mistrzostwa. Po powrocie do kraju dostaliśmy wolne, aż do 4 sierpnia. Dobrze, akurat będziemy już po ślubie. Gdy tylko znalazłam się w Rzeszowie zebrałam wszystkie dziewczyny czyli Malwinę, Monikę, Olę i Iwonę i zabrałyśmy się do Warszawy. Musiały mi pomóc w końcu wybrać jakąś suknię ślubną. Wzięłam od Zbyszka kluczyki od auta i jego mieszkania, bo nie wiemy czy zdążymy obejść wszystkie salony sukien ślubnych w jeden dzień. I tak wyruszyłyśmy w naszą podróż. Już dużo wcześniej znalazłam adresy, by wiedzieć które z tych miejsc chcę zobaczyć. Jak dobrze, że Bartman miał w aucie nawigację, bo bez niej zgubiłybyśmy się. Zaparkowałyśmy i ruszyłyśmy do pierwszego ze sklepów. Wszystkie pomagały mi coś dobrać razem z ekspedientką. Z pomocą Malwiny zakładałam na siebie każdą z tych rzeczy.

  -Nie Marta.-mówi Iwona kiedy wychodzę w pierwszej z nich.
  -Zgadzam się. Takie szerokie ramiona masz w niej strasznie.-dodaje Monia, a ja spoglądam w lustro. 
  -Rzeczywiście.-i znów wchodzę do przebieralni , by przymierzyć kolejną z sukien. W tym sklepie jednak żadna nie przypadła mi do gustu. Przez cały dzień chodziłyśmy, obeszłyśmy chyba z 10, ale ja nic nie wybrałam. W zamian zaprosiłam je na pizzę, bo pewnie umierają z głodu tak jak i ja. Kiedy już się ściemniało ruszyłyśmy do auta kiedy na drodze napotkałyśmy jeszcze jeden salon. 

  -Zajdźmy jeszcze tutaj. Ostatni na dzisiaj.-mówię, a one przytakują. Proszę o pomoc młodą dziewczynę, a ta wybiera coś dla mnie. Gdy i tu nic nie ma zatrzymuje mnie.
  -Wie pani co....może ja przyniosę jeszcze jedną do przymiarki co? Może ta trafi w pani gust. Jest naprawdę śliczna.
  -Dobrze.-odpowiadam i czekam aż to zrobi. 

  -No to będziesz księżniczką.-słyszę krzyczącą do mnie Monię.
  -Ta jasne.-odpowiadam i kiedy do przebieralni wchodzi kobieta rozumiem czemu tak mówiły. Biorę od niej suknię i zakładam. Spojrzałam na siebie w lustrze i mimo że nie interesowały mnie tego typu suknie, ta od razu przypadła mi do gustu. Była idealna. Odsłoniłam zasłonę i wyszłam przed dziewczyny.
  -Wow!-powiedziała Ola.-To jest chyba ta prawda?
  -No chyba.-odpowiadam oglądając się w lustrze.
  -Wyglądasz w niej cudownie....i nie mówimy tylko tego dlatego, że jesteśmy już zmęczone, tylko, że tak naprawdę jest. Jakby dla ciebie szyta.-mówi Malwina.
  -W takim razie biorę tą.-mówię.-Ma może pani do tego jakieś buty? Najlepiej obcasy i to wysokie.
  -Znajdą się na pewno jakieś.-i znika, a do mnie podchodzą dziewczyny.
  -Zbyszek jak cię zobaczy to chyba padnie z wrażenia.-mówi Iwona.
  -W takim razie wezwiemy wcześniej pogotowie jak coś.-dodaje Monia i wszystkie śmiejemy się. 

Kobieta przynosi buty i kilka par welonów. 

  -Myślę, że ten krótki jest najlepszy.-powiedziała Malwina, a wszystkie jej przytaknęły.
  -Macie rację. W takim razie biorę suknię, buty i ten welon.-oznajmiam i znikam by się przebrać w swoje rzeczy. Iwona zabiera sukienkę i zanosi ją by zapakowali, a ja zakładam swoje ubranie. Kiedy wychodzę dziewczyny trzymają już rzeczy, a ja podaję kobiecie kartę by zapłacić za swój zakup. Po tym udałyśmy się do mieszkania Zbyszka, a tam otworzyłyśmy butelkę wina i pijąc je rozmawiałyśmy sobie. 

  -Ciekawe kiedy Zbyszek coś sobie kupi.-mówię głośno.
  -Toż dzisiaj z Miśkiem i Ignaczakiem pojechał do Katowic po to.-oznajmia Iwona.
  -Serio? A to palant! Nic mi nie powiedział.
  -Widocznie pewnie spontanicznie to wyszło.-dodaje Malwina. 
  -Marta tydzień przed ślubem porywamy cię.-zaczyna Monika.
  -Gdzie?
  -No jak to gdzie? Ostatni twój dzień kiedy będziesz wolna. Zabawimy się na całego.-mówi mi Iwona, a ja uśmiecham się.
  -A czemu akurat tydzień?-dopytuję.
  -Sama powiedziałaś chłopakom, że Zibiemu mają zrobić wieczór kawalerski tydzień przed żeby zdążył wytrzeźwieć przed ślubem. Dlaczego w takim razie my mamy sobie żałować co?-zadaje mi pytanie Malwina, a ja przytakuję.
  -Gorzej jak panna młoda tak przez tydzień będzie się bawić, że na ślub nie zdąży.-odpowiadam, a wszystkie śmieją się.
  -Nie będzie tak źle. Odstawimy cię na pewno.

Po wypiciu alkoholu i zjedzeniu pączków ułożyłyśmy się jakoś by przespać tą noc. Ja wraz z Malwiną i Moniką zajęłyśmy łóżko, a Iwona i Ola kanapy. Szczęśliwa z takiego zakupu nie mogłam doczekać się, by założyć to wszystko z dodatkami, umalowana i uczesana. To chyba będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ale zanim to trzeba załatwić jeszcze parę spraw, a najważniejsze co to obrączki kupić. Jednak to już po powrocie do Rzeszowa. 

                                         _________________________________

Przepraszam, że wczoraj nic nie dodałam, ale po tej porażce naszych nie miałam weny by coś pisać. :( Zostawiam was z tym rozdziałkiem. 
Całuję :*

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 129


"Przy­jaźń jest naj­piękniej­szym ze wszys­tkich pre­zentów, ja­kimi możemy zos­tać ob­da­rowa­ni aby szczęśli­wie uk­ształto­wać swo­je życie."



  -Chcesz wiedzieć? To chodź!-powiedziała i ruszyła do stolika na którym stał jej laptop. Otwiera go i włącza jakieś video. 
  -Więc i dzisiaj kolejny dzień z życia siatkarza.-zaczyna Krzysiek mając skierowaną  kamerę na siebie.-Dzisiaj pokażę wam co takiego robią siatkarze na treningu.-i kieruje sprzęt na chłopaków którzy w rządku siedzą na krzesłach i trzymają telefony. -Ej chłopaki co wy robicie?! Już do pracy!-krzyczy.
  -Krzysiu nie teraz. Przeszkadzasz nam.-odpowiada mu Piter.
  -Ja niby w czym?
  -W ważnej bardzo misji.-mówi kolejny środkowy.
  -Ciekawe jakiej! Nie mam zamiaru siedzieć kiedy wy się obijacie. Co z was za siatkarze! Trenerze!-krzyknął i najechał na Andrzeja siedzącego również z komórką.
  -Słucham cię Krzysztofie.
  -Ja nie wierzę, że i trener bierze w tym udział. Jakiś strajk? Dostaliście nowe modele telefonów? Darmowe SMSy? Kolejna wersja simsów na komórkę jest? -pyta, ale nikt mu nie odpowiada.-Nie chcecie to nie mówcie!-obrażony mówi i wychodzi z sali. Wtedy obraz robi się czarny, ale tylko na moment.-Okej ludziska.-zaczyna Krzysztof. -Znajdujemy się teraz przed meczem z Jastrzębskim Węglem. Misiek pewnie ćwiczy mocne zagrywki, bym potem ja musiał to przyjmować... ale  niech wie, że ja się nie dam. Idę podejrzeć ich zagrania.-i otwiera drzwi patrząc na siatkarzy siedzących na podłodze i trzymających w dłoniach telefony komórkowe. -I wy?! I wy też?! Dlaczego?! To już i w czasie rozciągania nie możecie żyć bez telefonu?!-zadaje pytania Krzysiek.
  -Krzysiu...teraz kurwa się z kamerą nie chodzi! Weźcie mu tę kamerę do kibla wrzućcie.-krzyczy dziku.
  -Nie! Nie!-i znika z sali. Następna scena to ujęcie jego mieszkania i przybliżenie na laptopa.
  -No co tam Krzysiu?-pyta Winiar. -Stęskniłeś się za mną?
  -Jasne. Chłopaki cały czas piszą SMSy i nie wiem dlaczego.-i wtedy zbliżenie na Winiara który robi dokładnie to samo. -Proszę nie mów, że i ty?-błagalnie mówi Igła.
  -Ja też.-uśmiecha się.
  -Dziwny jest ten świat!-mówi libero, a Winiar podchwytuje i śpiewa kawałek piosenki Czesława Niemena. -Dobra Winiar nie rycz tak, bo widzów mi wystraszysz
  -Spokojnie.....nie jest tak źle na pewno. Każdy lubi moje śpiewy.
  -Taaaaa...

I ostatnia scena nagle wskakuje. Na Podpromiu na krzesełkach siedzą siatkarze z różnych klubów. Jest Misiek, Guma, Ruciak, Zatorski, Wrona, Czarnowski, Łomacz, Bartman, Achrem, Lotman, Nowakowski, Kosok i każdy ubrany w swój strój meczowy. Aż normalnie uśmiechałam się na ten widok. 

  -Dobra chłopaki poddaję się.-mówi Krzysiek.-Powie mi ktoryś o co chodzi?
  -To ty nie wiesz?-zadaje mu pytanie Guma.
  -Nie.
  -Przecież Marta startuje w wyborach Miss Polonia.-oznajmia Piter.-Nie możemy pozwolić jej przegrać i temu wysyłamy jak najwięcej SMSów.
  -Ahaaaaaa. Ja także muszę to zrobić. -mówi. I nagrywa to jak wyciąga z kieszeni telefon i włącza wysyłanie SMSa. -Podajcie mi numer. Przecież ta jedna wiadomość może naprawdę dużo zmienić i oczywiście przybliża naszą kochaną panią Martę do wygranej....wiec podajcie numer.
  -SMS o treści 8 na numer 79781.-dyktuje mu Kubiak. 
  -Siedem dziewięć siedem osiem jeden, wyślij. I poszłoo....-mówi Igła.- I zagadka została rozwiązana czemu każdy tak siedział w komórką w dłoni. Pomagamy jej wygrać. Jeśli wy również chcecie przyczynić się do uśmiechu na jej twarzy wysyłajcie SMS o treści który wam podałem.

I wtedy pojawia się Bartek.

  -Hej ludzie. Jako, że jestem teraz we Włoszech i nie mogę osobiście być w Polsce i wspierać Martę pozostają mi jedynie SMSy i głosowanie internetowe. No cóż. Czego się nie robi dla przyjaciół prawda? W takim razie pomóżcie nam i wy. Taka Miss to skarb.-mówi pokazując moje zdjęcie które wysłałam Zbyszkowi. Dorobiony był do niego tylko numer i treść wiadomości.-Głosujcie.

Nastąpił znów powrót do chłopaków na sali gdzie wszyscy stali na boisko i każdy trzymał w dłoni moje zdjęcie.

  -Głosujcie!-krzyknęli i Igła najechał kamerą na siebie.
  -Właśnie głosujcie.

I materiał się zakończył. Z jednej strony ta inicjatywa była naprawdę fantastyczna. Nie wierzę, że zrobili to dla mnie. Jednak ja przecież nie chcę tego wygrać. 

  -I?-pytam.
  -Jak to? Oni przecież cię promują!-wścieka się.
  -Z tego co mi wiadomo nie ma żadnych przeciwwskazań by tak robić?-wtrąca się Dorota. Ta spojrzała na nią wzrokiem pełnym pogardy.
  -Milcz.
  -Jak ty chcesz to możesz i bilbordy wynająć, by na ciebie głosowali co nie?-wciąż drąży temat moja współlokatorka.-Czekaj, czekaj...czy to nie ciebie widziałam na tym wielkim koło przystanku autobusowego? Przecież dobrze wiesz, że wszystkie chwyty dozwolone.

Tamta fuknęła i odeszła od nas jak i reszta.

  -Dzięki Dorota.-mówię.
  -Nie ma za co. Widzę, że chłopaki postarali się. 
  -Tylko najgorsze w tym jest, że ja wcale nie chcę wygrać. Jak dla mnie niepotrzebnie to robili. Ja chciałam przejść niezauważona, a tak widzisz co będzie. Skoro siatkarze głosują to kibice też to zrobią. 
  -Spokojnie będzie dobrze.- pociesza mnie.-Ważne żebyś utarła nosa tej Wiolce. Nie znoszę jej.
  -Utrzeć jej nosa z chęcią. Wygrać już nie bardzo.
  -Oj Marta nie mów tak. Zobaczysz jakoś się ułoży wszystko.
  -Mam nadzieję.-odpowiadam i wracamy do przymiarek odzieży. 



W końcu nadszedł dzień wyborów. Już rano pojechałyśmy w miejsce gdzie to wszystko się odbędzie. Miałyśmy próby generalne w strojach, z muzyką i tym wszystkim. Godzinę przed rozpoczęciem przybyły fryzjerki i makijażystki który zajęły się nami. Kiedy ja byłam już gotowa nieco denerwowałam się, bo co jak to ja się przewrócę? To ja zawalę wszystko? Wychyliłam się zza kulis by zobaczyć jak sala się zapełnia. W oddali zobaczyłam Zbyszka który rozmawiał w tej chwili z Igłą, Kubiakiem, Monią i Iwoną. Nie sądziłam, że będą tu wszyscy. Schowałam się i wróciłam do dziewczyn, aby przebrać się w sukienki, które dostałyśmy od sponsorów. Połowa z nas miała je w kolorze białym, druga w różowym. Mi przypadł akurat ten pierwszy kolor. Kiedy usłyszałyśmy już oficjalne rozpoczęcie wyborów czekałyśmy tylko na zapowiedź. Gdy dziewczyny zaczęły wchodzić, wzięłam głęboki wdech i ruszyłam za nimi. Byłam naprawdę mega zdenerwowana. Widziałam uśmiech Zbyszka jak i innych siatkarzy. Wykonałyśmy nasze przejście. Kiedy wchodziłam kilka z nich stało już przebranych w stroje kąpielowe. Również szybko to zrobiłam. Mimo to nieco w locie zapinałam górę. To naprawdę było hardkorowe tempo. Jedna z nas jednak potknęła się. Na szczęście nie byłam to ja. Założyłyśmy na siebie sukienki i znów wyszłyśmy zaprezentować się publiczności. Prowadzący podziękował nam i poprosił jury o skomentowanie tego jak prezentowały się kandydatki. Nastąpiła chwila przerwy dla nas, bo występował jakiś zespół, a my mogłyśmy przygotować się do ostatniego przejścia w sukniach wieczorowych. Ta kreacja, którą miałam na sobie była wręcz prześliczna. Uradowana w stroju którym jestem, zadowolona i pewna siebie wyszłam na scenę. Po przejściu zostałyśmy na niej. Teraz miało się odbyć najważniejsze, czyli ogłoszenie piątki która wchodzi do finału. Wyczytywali  je bardzo powoli trzymając w napięciu. Przede mną stała już czwórka, a w niej Wiolka i Dorota. Dziwne, ale chciałam znaleźć się w tej piątce. I wtedy jak na zawołanie prowadzący wyczytał moje nazwisko. Uradowana wysunęłam się do przodu i stanęłam obok reszty dziewczyn.  Pozostałe z nich zeszły, a nas teraz czekały odpowiedzi na pytania. Każda z nas losowała jurora który zadawał jej pytanie. Niestety Zibi nie brał już w tej części udziału tylko przyglądał się temu. Kiedy nadeszła moja kolej wyciągnęła pytanie do jakiejś kobiety. Kiedy zadała mi je, powiedziałam tego czego nauczyłam się na zajęciach, w jaki sposób mam mówić i jak wywrzeć pozytywne wrażenie. Oczywiście z mojej strony to były raczej kłamstwa, chociaż jakiś kawałek prawdy pewnie powiedziałam. Z tego co Dorota mi powiedziała to każda z nich kłamie. W końcu czego się nie robi by zostać Miss. Kiedy wszystkie z nas zostały przesłuchane zostałyśmy odesłane za kulisy, aby podliczyć wszystkie głosy. 

  -Ale ty się denerwujesz.-mówi Dorota przytulając mnie.
  -Boję się, że wygram to.
  -Marta to świetnie będzie.
  -Nie dla mnie. Wtedy będę miała pełno obowiązków jako Miss, wyjazdy, pokazywanie się, ciągle w podróży.-odpowiadam.
  -Przyzwyczaisz się....-zaczęła, ale nie skończyła, bo zostałyśmy poproszone na scenę. 

Stałyśmy i przewodniczący jury podziękował za wszystko i wszystkim, a szczególnie nam. Przedłużał to jak mógł. Główni prowadzący przejęli jednak wszystko w swoje ręce.

  -Więc pragnę ogłosić, że drugą Vice Miss zostaje......kandydatka z numerem 2! Wioletta Kros.
Brawa!-mówi, a dziewczynie zakładają szarfę, mały diadem i dostaje bukiet kwiatów. Fajnie, że ta zarozumiała baba nie zostanie Miss Polonia. -Drugie miejsce, czyli pierwszą Vice Miss zostaje kandydatka z numerem........12. Dorota Kruk. Brawo dla niej.-widziałam jak koleżanka była ucieszona z tego. Uścisnęła mnie mocno i stanęłam obok Wiolki by odebrać wszystkie drobiazgi.-I teraz czas na naszą Miss. Różnica między głosami na Miss, a Vice Miss była minimalna. Pragnę wszem i wobec ogłosić, że Miss Polonia 2014 zostaje kandydatka z numerem.........8!-krzyknął, a ja zorientowałam się, że o to mnie chodzi.-Marta Wasilewska zostaje Miss. Brawa dla niej!-mówi, a ja jestem w takim szoku, że dziewczyny popychają mnie do przodu, abym podeszła i odebrała koronę. Widziałam dumnego Zbyszka i zaraz kilka rzędów za nim siatkarzy. Uśmiechnęłam się i ze wszystkim podeszłam po prowadzącego odbierając od niego mikrofon.

  -Przepraszam państwa. Mogę prosić o jeszcze chwilkę?-pytam i nastaje cisza.-Naprawdę dziękuję wszystkim, którzy na mnie głosowali. Gdyby nie wy nie byłoby mnie teraz tutaj gdzie jestem. To wyłącznie wasza zasługa. Jednak sądzę, że nie jestem odpowiednią kandydatką na to. Myślę, że całkowicie inna osoba zasługuje na to....Ja.....ja po prostu chyba nie nadawałabym się na Miss. Wiem, że pewnie to jest pierwszy raz kiedy takie coś się zdarza, ale dopiero w trakcie tego konkursu zdałam sobie sprawę co jest dla mnie najważniejsze.....I to wcale nie są wybory, nie jest tytuł Miss, żadna wygrana, bo los dał mi coś o wiele lepszego.-i ocieram łzy z policzka.-Wspaniałych przyjaciół....moich siatkarzy, bez których nie wyobrażam sobie dnia. Może i czasem narzekam na nich, ale każdego z nich bardzo kocham. Jako Miss obowiązywałyby mnie ciągłe wyjazdy, reprezentowanie kraju. I chcę tych wyjazdów i reprezentowania kraju... ale tylko z siatkarzami. Oni są najważniejsi dla mnie. Z tego miejsca chcę podziękować im, za tą wspaniałą akcję. Wiem, że bardzo się staraliście, ale ja wybieram was, a nie ten tytuł. -mówię. Podchodzę wtedy do Doroty i uśmiecham się. -Ty bardziej na niego zasługujesz.-powiedziałam i zdejmuję koronę i szarfę zakładając obie te rzeczy jej. Uśmiecham się i chcę odejść, ale łapie mnie.

  -Poczekaj. Myślisz, że zostawię cię z niczym? Ty zasługujesz na to, bo tylko dziewczyna o takim charakterze....która jest w stanie z tego zrezygnować, dla czegoś ważniejszego powinna zostać Miss. Chciałabym powiedzieć, że nie mogę tego przyjąć, bo przyznaję źle się z tym czuję, ale skoro już to ja...-mówi i ściąga z siebie diadem i szarfę.-Ty przejmiesz mój tytuł. Chłopcy chcieli byś wygrała i tak jest. Nie zawiodłaś ich, bo wracasz z czymś.-powiedziała, a ja przytulam się do niej płacząc.

Ogarnęłam się nieco i odebrałam nagrodę w wysokości 25 000 złotych. Uśmiechnięta z czekiem zeszłam na dół by przywitać się z przyjaciółmi. Kiedy znalazłam się przy Zbyszku wpadłam mu od razu w ramiona i zaczęłam szlochać.

  -Byłaś niesamowita wiesz? Zrezygnować z tytułu dla takich głupków jak my to naprawdę wielka rzecz. Nie masz pojęcia jak się cieszę, że zostaniesz z nami.
  -Ja też. To klub, reprezentacja i siatkarze są czymś czego pragnę....chcę z wami przebywać ciągle, bo tylko dzięki temu wiem, że żyję. 
  -Kocham cię.-mówi unosząc mój podbródek i całując w usta.
  -Ja ciebie też.-i odpowiadam na pocałunek.

Nagle też obok nas pojawia się reszta chłopaków i dziewczyny.

  -Sorki, że was pomysł nie do końca wyszedł. Chcieliście bym wygrała, a tu nici.-zaczynam.
  -Nie wiedzieliśmy chyba, że to będzie wiązało się z twoimi wyjazdami, że będziesz musiała zrezygnować ze statystyk. Myśleliśmy prędzej, że to będzie, że tylko masz tytuł, pojedziesz raz na jakiś czas na wybory i tyle. Dowiedzieliśmy się, że to nie tak by wyglądało.-mówi Igła.
  -Cieszymy się, że jednak będziesz dalej z nami.-powiedział Misiek, a ja obydwu ich przytuliłam.
  -Bez was to nie byłoby już to samo. 

Kiedy z dala zauważyłam Dorotę poszłam po nią i przyciągnęłam do nich.

  -Chłopaki i dziewczyny to jest Dorota.-przedstawiam ją.
  -My chyba nie musimy się przedstawiać prawda?-pyta ja Zbyszek.
  -Nie koniecznie. Znam was.
  -Zibi! Wiesz, że należy się przedstawić prawda?- i spoglądam na niego. -Nie wypada tak.
  -Dobra, dobra.-mówi i podaje dłoń dziewczynie przedstawiając się jej. Reszta osób robi to samo. Po tej całej gali poszliśmy do jakiejś restauracji uczcić to. Zabraliśmy ze sobą dziewczynę. Mimo iż nie bardzo chciała to na argumenty Krzyśka Ignaczaka nic nie zrobisz.


Przenocowaliśmy w hotelu i następnego dnia wraz z Ignaczakami ruszyliśmy do Rzeszowa. Będę naprawdę miło wspominać tą imprezę. I wiem, że gdybym miała cofnąć czas to zrobiłabym dokładnie to samo. Bo tytuł Miss nie liczy się dla mnie tak jak przyjaciele. Mam nadzieję, że każdy oglądał to i usłyszał moje podziękowanie, bo się postarali w tym nagraniu. Zawsze z miłą chęcią będę oglądała to. 

                                          _____________________________________

A jednak to nie filmik zaręczynowy, ani żadne zdjęcia :) Nieźle chłopaki to wykombinowali co nie? ;) No i wygrała :)
Dzisiaj mecz o być, albo nie być! W górę serca, bo Polska wygra mecz!! 
Całuję :*

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 128


"Są chwi­le, gdy chciałoby się po­wiesić cały rodzaj ludzki i skończyć tę farsę."


  -Marta co jest?-spytałem lekko wystraszony.
  -Zbyszek ja.....
  -Kurczę Marta no powiedz coś.-zdenerwowany mówię. 
  -Ja po prostu was zabiję!-wkurzona krzyknęła. 
  -Nas? Kogo? Za co? I dlaczego?-zadałem jej pytania.
  -Nie wiecie?! To kurwa przez was wszystko!
  -No ale co?!
  -Po prostu mnie aż nosi żeby wam coś zrobić! To wasza wina!
  -Kurcze Marta czy powiesz mi co się dzieje?
  -Co się dzieje?! Ja ci powiem co się dzieje! Wy dupki wysyłacie mnie na jakiś pieprzony obóz.
  -Marta!-krzyknąłem, bo nieco wkurzała mnie tym, że nie mówiła wprost o co jej chodzi.
  -No co?! To przecież nie ja wpadłam na pomysł by wysłać mnie na ten konkurs Miss. 
  -A co to ma do rzeczy?
  -To, że teraz dzwonili do mnie i za trzy dni mam stawić się w Warszawie na zgrupowaniu.
  -Jakim zgrupowaniu?
  -Jakieś przygotowania, nagrania, ćwiczenie tych całych wyjść. Gdyby nie wy to nie musiałabym się w to bawić.
  -Oj słońce...-zaczynam i obejmuję ją w tali przyciągając do siebie.-Przestań przecież to nie będzie trwało długo.
  -Taaaa wcale. Tylko miesiąc.
  -Co?-i wytrzeszczyłem na nią oczy.
  -No co? Na miesiąc muszę wziąć wolne i jechać, bo mieliście jakiś chory zakład i wysyłacie mnie tam.
  -Ale....ale my naprawdę nie wiedzieliśmy, że to tak się potoczy.-mówię jej.
  -No pewnie. Ja także. Gdyby nie zachciało wam się na mnie głosować to te wybory byłby dla mnie zwykłą zabawą.-odpowiada i odpycha mnie znikając za drzwiami sypialni.

***  

Po prostu byłam mega wkurzona, kiedy zadzwonili do mnie z tym, że mam stawić się w stolicy. Ja nie prosiłam o to...ba mi nawet nie zależało, żeby wygrać te wybory. Nie mam pojęcia co mam robić? Pojechać tam, czy zrezygnować z tego? Jednak jako Miss Podkarpacia mam jakiś pieprzony obowiązek pojawienia się. Ciekawe co na to Kowal powie jak się dowie. Leżałam na łóżku i rozmyślałam kiedy do pomieszczenia zawitał mój narzeczony.

  -Kochanie....wytrzymamy jakoś.
  -Ty nie rozumiesz?!-krzyknęłam, odwracając się w jego stronę.-Ja mam tutaj pracę, zbliża się nasz ślub, a ja po wybiegu mam biegać!  Proszę cię myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty?!-zapytałam.
  -Wiem, że masz, ale nie bez znaczenia wygrałaś teraz. Byłaś najpiękniejsza i zawsze będziesz. 
  -Przestań okej?-i z powrotem położyłam się na miejsce. Jednak on nie odszedł, a położył się za mną obejmując ręką w talii i przyciągając do siebie. Milczeliśmy, a ja po dłuższej chwili zasnęłam. Rano obudził mnie Zibi mówiąc, że czas szykować się na trening. Wzięłam szybki prysznic, potem śniadanie i odjazd na halę. Po siłowni poprosiłam Andrzeja o rozmowę tłumacząc mu wszystko.

  -Oni są jacyś nienormalni.-powiedział śmiejąc się. 
  -Wiem to. Jeśli trener się nie zgodzi to ja oczywiście nigdzie nie pojadę......właściwie to nieco mam nadziei, że właśnie to trener powie.
  -Co?
  -Że nie zgadza się, że muszę tu zostać, bo zaraz play-offy się zaczynają.-mówię patrząc na niego.
  -Rozumiem....jednak jak masz reprezentować nasze województwo to jedź. Masz moje pozwolenie i zwolnienie na miesiąc. 
  -Dzięki.-odpowiedziałam, a on odprowadził mnie aż pod wejście na Podpromie.
  -Życzę powodzenia.-mówi i odwraca się idąc w przeciwnym kierunku niż ja. 

Zła wsiadam do auta Bartmana i jedziemy do domu. Jeszcze przez ten czas to mi został staram się zrobić jak najwięcej z analizy, by odciążyć nieco Mieszka. 



W końcu nastaje dzień wyjazdu. Dość długo żegnam się z Bartmanem na dworcu. Naprawdę nie chcę wyjeżdżać teraz. On widać też tego nie chce.

  -Będę tęsknić bardzo.-mówi całując mnie.
  -Ja za tobą też skarbie.-odpowiadam. 

Kiedy nadjeżdża pociąg wsiadam do niego i macham siatkarzowi do tej pory dopóki nie odjeżdżam. Szybko znajduję swoje miejsce i siadam na nie.
W Warszawie jestem o godzinie16:00. Biorę taksówkę podając adres pod który ma mnie zawieźć. Gdy podjeżdżamy pod dużą rezydencję, płacę facetowi i wysiadam z auta z walizką. Podchodzę do furtki i dzwonie dzwonkiem. Po chwili odbiera kobieta. Przedstawiam się i mówię po co tu przyjechałam. Gdy usłyszała wszystko otworzyła mi bramkę i mogłam wejść. Otworzyłam wielkie drzwi budynku i od razu znalazłam się w środku. Pomieszczenie było naprawdę wielkie i pięknie urządzone. Podeszłam więc do recepcji i miła kobieta przywitała mnie. Podała mi kluczyk od pokoju i wskazała gdzie się znajduje. Podziękowałam jej i ruszyłam w odpowiednim kierunku. Włożyłam klucz do drzwi i przekręciłam, ale te były już otwarte. Sprawdziłam, czy aby dobrze trafiłam, ale numer na drzwiach zgadzał się z tym blankiecikiem przy kluczu. Niepewnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W tym samym momencie w pomieszczeniu z łazienki wyszła dziewczyna w ręczniku. Spojrzałam na nią nieco zdziwiona.

  -Hej.-powiedziała  wyciągając do mnie dłoń.-Jestem Dorota.-mówi.
  -Marta.-odpowiadam i uścisnęłam jej rękę.
  -Będziemy razem w pokoju. Fajnie, że już przyjechałaś.-i wchodzi do sypialni. Ruszam za nią rozglądając się po pokoju.-Moje jest te od ściany.-oznajmia, a ja zajmuję drugie z łózek.-Skąd jesteś?-pyta.
  -Z Rzeszowa.
  -Czyli Miss Podkarpacia tak?
  -Tak, a ty?-dopytuję.
  -Miss Śląska.
  -To niedaleko. Mam przyjaciół którzy tam mieszkają i grają.-rzucam.
  -W co grają?
  -W siatkówkę.
  -Aha.-odpowiada uśmiechając się.

Pogadałyśmy jeszcze chwilę, a ona opowiedział mi nieco o tym jak to wygląda. Jutro rano mamy stawić się na jakieś zajęcia. Najważniejsze, że dzisiaj dzień mamy wolny. Wieczorem zadzwoniłam do Zbyszka by dowiedzieć się jak sobie radzi.

  -A bardzo dobrze. Właśnie z Igłą i Lotmanem szykujemy imprezkę, bo mam wolną chatę, potem zapewne na panienki jakieś skoczymy.
  -Ej!-powiedziałam.
  -No jasne kochanie, że żartuję. Tęsknię bardzo za tobą, mieszkanie bez twojej złości i miłości jest takie puste. Nikt na mnie nie krzyczy, nie uśmiecha się, nie całuję.....kocham cię bardzo.
  -Ja ciebie też. Będę kończyć, bo rano muszę wstać.-mówię.
  -Ja też. Do zobaczenia.
  -Do zobaczenia.

Rozłączyłam się i udałam się pod prysznic od razu. Miałam problem z zaśnięciem, bo moje godziny chodzenie spać zazwyczaj były bardzo późne. Pobudka o godzinie 6:00. Dla mnie to była istna męczarnia. Zeszłam wraz z Dorotą na śniadanie, a potem przebrane w stroje sportowe poszłyśmy na siłownie. Tam zostało nam wszystko przedstawione. Jeszcze ćwiczyć musimy, by dobrze wyglądać na wyborach. No normalnie świetnie. 


Każdy dzień był inny. Jednego dnia siłownia, biegi, basen, masaże dla rozluźnienia, ewentualnie jakieś małe SPA. Jeden z dni został poświęcony na pozowanie do zdjęć oraz pomoc przy odpowiadaniu na pytania. Codziennie wieczorami były próby na prowizorycznej scenie. Uczyłyśmy się chodzić i wiedzieć kiedy co która robi. Mało tego było, ale jak jedna się pomyliła to wszystko szło od początku i naprawdę było to męczące. Dobrze, że koniec był już coraz bliżej. Jeszcze zostało nam tylko 10 dni. Przez ten cały miesiąc bardzo polubiłam moją współlokatorkę. Nie była taka zarozumiała jak reszta kandydatek. 
Gdy wieczorem zeszłyśmy na kolację wokół jednego ze stołów zebrało się zbiorowisko. Zainteresowane z Dorotą co się dzieje podeszłyśmy do nich.

  -Co się dzieje?-zapytałam, a dziewczyny spojrzały na nas.
  -Jak to.....to wy nic nie wiecie?-zapytała/
  -Co?-dopytuje Dorota.
  -Weszłyśmy na stronę konkursu na którym znalazłyśmy informację o składzie jury.
  -I?-pytam.
  -Nie zgadniecie kto będzie tam siedział.
  -To powiedzcie.-mówi Dorota, a ta z wielkim bananem na twarzy mówi:
  -Jeden z najprzystojniejszych siatkarzy naszej reprezentacji.
  -Jaki?-wydusiłam z siebie ledwo.
  -No jak to jaki? Zbyszek Bartman. Już nie mogę doczekać się by go poznać.-oznajmia i włącza stronkę która ukazuje jego zdjęcie. Myślałam, że tam zaraz zemdleję. 
  -Czy taki skład ustala się w ostatniej chwili?-pytam.
  -No co ty?! Zapewne już od miesiąca to wszystko wie.
  -Ja go zabiję!-wysyczałam pod nosem i przepchnęłam się przez dziewczyny ruszając do pokoju. Od razu chwyciłam za telefon i wybrałam numer Zibiego.

  -No hej skarbie.-usłyszałam po drugiej stronie jego zadowolony głos.
  -Skarbie?! Ja ci dam skarbie ty palancie!
  -Co tym razem się stało, że mnie wyzywasz?-pyta spokojnie.
  -Dlaczego mi debilu nie powiedziałeś, że będziesz w składzie jury?! Hmmmm?
  -Niedawno pojawiła się ta propozycja, a wiedząc, że ty tam będziesz nie mogłem się nie zgodzić.
  -To nie fair! 
  -Kochanie......postaram się być obiektywny, ale będzie trudno...poza tym wiem, że wygrasz to. 
  -Ale ja wcale nie chcę tego! To był zakład i nie tak miało być!
  -No cóż......przepraszam kochanie, ale kończę, bo z Igłą podchodzimy do kasy właśnie.
  -Wal się Zibi dobra?
  -Ja też cię kocham słońce.-śmieje się mówiąc to. Na mojej twarzy również pojawia się uśmiech. 
  -Pa.
  -Pa.-i rozłącza się. Kiedy odkładam telefon widzę stojącą za mną Dorotę. Stoi nieco zmieszana nie wiedząc chyba co powiedzieć. 

  -Dużo słyszałaś?-odezwałam się pierwsza.
  -No właściwie od początku. Przybiegłam od razu by dowiedzieć się czemu taka zdenerwowana wybiegłaś.
  -Skoro słyszałaś to chyba nie muszę tłumaczyć.
  -Mam rozumieć, że znasz Bartmana co nie?
  -No....nieco więcej niż znam.-mówię, a ona spogląda na mnie. Podnoszę wtedy dłoń do góry, aby pokazać jej pierścionek.
  -To jest twój......-zaczyna nie mogąc w to uwierzyć.
  -Tak. To jest mój narzeczony.-odpowiadam.
  -Dlaczego nic nie powiedziałaś?-podekscytowana pyta.
  -Nie było czym się chwalić. 
  -Kocham siatkówkę....sama nieco gram oraz jeżdżę na mecze reprezentacji i klubu.
  -A który klub?-zapytałam.
  -Jastrzębskie Węgiel oczywiście....czyli mówiąc, że masz przyjaciół na śląsku miałaś ich na myśli?
  -Tak. Michał Kubiak, Patryk Czarnowski....właściwie w każdym klubie mam znajomych.
  -Dziewczyno jak ty to zrobiłaś?-pyta siadając na łózko.
  -Jestem statystykiem reprezentacji i w tej chwili Asseco Resovii. Wcześniej pracowałam jeszcze w ZAKSIE.
  -Ale ci zazdroszczę.....w takim razie mam pytanie co ty tutaj robisz?
  -Sama chciałabym wiedzieć.-odpowiadam i streszczam jej trochę sytuację przez którą się tutaj znalazłam. 
  -Ignaczak to wiem, że żartowniś, ale Pit i Kosok? Przecież to tacy spokojnie chłopcy.
  -Chciałabyś. To co dzieje się w klubie....a jeszcze bardziej w reprezentacji to jest dopiero coś. 
  -Ojej.
  -Dorota mam do ciebie prośbę.
  -Jaką?
  -Nie mów reszcie kim jestem, kogo znam, dlaczego.....nie chcę by o tym wiedziały. Później wyjdzie, że to ukartowane było...wiesz mój siatkarz w jury. Gdybym jeszcze wygrała to byłoby to podejrzane trochę....ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie i kto inny wygra.
  -Jasne, ale naprawdę nie chcesz wygrać?
  -Nie. Dla mnie to byłoby za duże obciążenie. Zdecydowanie wolę pracować z siatkarzami niż jeździć po świecie i robić to co niby mówiłyśmy. JA się zdecydowanie do tego nie nadaję. Moje miejsce jest tutaj wśród chłopaków.
  -Rozumiem. 

Uśmiechnięte zeszłyśmy dokończyć naszą kolację. Następnego dnia odbyły się przymiarki strojów. Wszystkie z dziewczyn jakoś dziwnie na mnie patrzyły i szeptały co chwila coś między sobą.

  -Powie mi któraś o co chodzi, a nie obgadujecie mnie za plecami?!-powiedziałam głośno. Wszystkie popatrzyły na siebie, a jedna z nich podeszła do mnie.
  -I ty niby nie wiesz?!
  -No właśnie nie.
  -O swoich kontaktach nam nie powiesz?
  -Jakich kontaktach?
  -Z Bartmanem i resztą siatkarzy.-oznajmia mi, a ja spoglądam na Dorotę. 
  -Ja nic nie powiedziałam.-tłumaczy się od razu.
  -No jasne, że ona nam nie powiedziała. Sami się domyśliliśmy kiedy znalazłyśmy coś. 
  -Co?-pytam.
  -Nie udawaj, że nie wiesz.
  -Nie kurwa! Nie mam pojęcia o czym wy w ogóle mówicie.

                                                 ___________________________________

No i rozwiązanie zagadki co się stało. ;) Zdziwione? Dzięki dziewczyny za komentarze. Jakieś pomysły co teraz mogło się wydarzyć?
Całuję :*

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 127


"Nig­dzie nie ku­pisz szczęścia, miłość da­je je gratis."


Powroty do domu były dla nas kompletną zagadką. Ja obudziłam się z ogromnym bólem głowy zastanawiając jak ja trafiłam do łóżka. Obok mnie leżał Zibi wciąż w stroju supermana. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że to był chyba najlepszy sylwester mimo iż dużo z niego nie pamiętam. Z ledwością podniosłam się i wyszłam z sypialni. W salonie leżały dziewczyny, a na podłodze Kubi z Monią. 

  -Nie ma co.-szepnęłam i przeszłam do kuchni biorąc butelkę wody. Po chwili dołączył do mnie Kubiak który jako pierwszy obudził się z tego całego towarzystwa. -Pamiętasz jak dotarliśmy tutaj?-zapytałam.
  -Nie mam zielonego pojęcia.- odpowiada i uśmiechamy się.

Kiedy i reszta wstaje ogarniamy się jakoś i zjadamy śniadanie. Naprawdę mieliśmy niezły ubaw próbując sobie wszystko przypomnieć. Po południu dziewczyny i Kubiakowie zebrali się i ruszyli w drogę powrotną. Ja z Zibim zostaliśmy sami. Usiadłam na kanapie obok i przytuliłam się do niego. Dobrze, że na trening mamy stawić się dopiero jutro, bo nie wyobrażam sobie siatkarzy ćwiczących dzisiaj. 

  -Zbyszek wiesz, że musimy pójść w końcu do tego Kościoła i salę weselną zamówić.-mówię.
  -Tak wiem, wiem.
  -I naszych rodziców trzeba byłoby spiknąć. Przecież nie mogą poznać się na weselu....no mogą, ale wolałabym, by wcześniej to zrobili.
  -Jasne słońce.-mówi.
  -Zibi no weź się zainteresuj trochę tym, a nie przełączasz te kanały jak głupek!-rzuciłam i wstałam z kanapy kierując się wprost do kuchni. Byłam troszkę zła, że tylko mi na tym zależy. 
  -Ej słońce.-słyszę za sobą. 
  -Idź!
  -Kochanie przecież interesuje się tym. 
  -Nie!
  -Tak! Już załatwiłem i zaprosiłem twoich rodziców na przyszły mecz. Moi także przyjadą, a potem obie rodzinki wpadną do nas i tyle.-powiedział, a ja spojrzałam na niego nieco zdziwiona. Lekkiego szoku doznałam kiedy mi to oznajmił. Nie sądziłam, że sam wpadnie na takie coś. 
  -Naprawdę to zrobiłeś?-pytam.
  -No pewnie, że tak. Mi też naprawdę zależy na tym ślubie...by wszystko wyszło idealnie i nie robione na ostatnią chwilę. Poza tym salę możemy pójść obejrzeć w poniedziałek, bo dzwoniłem do właściciela.-mówi, a ja przytulam się do niego.
  -Przepraszam kochanie, ale nieco denerwuje się, że nie zdążymy z wszystkim mimo iż sporo czasu zostało jeszcze.
  -Damy radę. Zobaczysz.
  -Z takim chłopakiem jak ty na pewno. 

Wieczorem poszliśmy na mały spacer i przy okazji zaszliśmy do sklepu zrobić zakupy. Dzisiaj to Bartman przygotowywał jedzenie, więc mogłam sobie odpocząć i popatrzeć jak kręci się przy kuchence. Po bardzo pysznej kolacji, wzięliśmy razem długą i gorącą kąpiel która skończyła się całą zalaną łazienką przez nasze igraszki. Wymęczeni i szczęśliwi padliśmy do łóżka od razu zasypiając.


Chłopaki przez kilkanaście dni ciężko trenowali przed meczem z ZAKSĄ. Każdy z nich marzył, by zrewanżować się za poprzednią przegraną. W końcu nadeszła sobota. Resoviacy rano przeszli jeszcze raz przejrzeli analizę i powtórzył Andrzej im taktykę jakiej mają się trzymać. Przebrani wybiegli na salę, aby się rozgrzać. Hala dość szybko zapełniała się. Wraz z Mieszkiem rozstawiliśmy sprzęt i w tym samym momencie zauważyłam moich rodziców. Przeprosiłam na chwilę kolegę i podeszłam do nich, aby się przywitać.

  -Jeszcze raz dziękujemy Zbyszkowi bardzo za te bilety na mecz.-zaczął mój tato.
  -Nie ma za co. Powiedział wam czemu was zaprosił?-zapytałam, a oboje pokręcili głowami.
  -Chcieliśmy, abyście poznali jego rodziców.....ale powiem wam, że ja o tym nic nie wiedziałam. Zbyszek sam to wymyślił. Dowiedziałam się kilka dni temu o tym, że macie przyjechać.
  -Bardzo miło z jego strony.-mówi moja mama. 

W tej samej chwili podbiega do nas Zbyszek witając się z moimi rodzicami.

  -Zapewne Marta już zdradziła nasz plan prawda?-zapytał, a oni przytaknęli.-W takim razie zapraszam. Przedstawię moich rodziców.-mówi.

Wraz z mamą i tatą idziemy w miejsce gdzie siedzą już państwo Bartman. Chociaż jak się okazuje oni też mają tam miejsca.

  -Mamo, tato to są rodzicie Marty.-zaczął Zbyszek, a dorośli już tam podali sobie dłonie i przedstawili się sobie. Tylko chwilę z nimi postaliśmy, bo Zibi musiał wracać do rozgrzewki, a ja przygotować wszystko przed rozpoczęciem meczu. Równo o 18:00 zaczął się pojedynek. Niestety Resovia przegrała seta do 18. W każdej jednak odsłonie szło coraz lepiej i kolejne trzy wygrali do 22 każdą. Statuetkę MVP otrzymał dzisiaj Krzysio, bo to co on wyczyniał w obronie....no po prostu należała mu się ona. Po spotkaniu wraz z naszymi rodzicami udaliśmy się się do mieszkania. Kiedy oni siedzieli w salonie i rozmawiali ja ze Zbyszkiem odgrzewaliśmy przyrządzone dzisiaj rano danie. 

  -Widać, że  dogadują się.-szepcze mój narzeczony, a ja uśmiecham się.
  -To bardzo dobrze.

Po 20 minutach zaprosiliśmy ich do stołu i wspólnie zjedliśmy kolację. Było naprawdę miło. Kiedy oboje z naszych rodziców chcieli się zbierać mówiłam, że przenocujemy ich, bo nie chcemy by jechali po ciemku. Jednak ani jedni, ani drudzy nie zgodzili się na to i odjechali spod naszego bloku.

  -Czyli kolacja zapoznawcza udana.-mówi Zibi siadając na kanapie.
  -Jak widać udana. -odpowiadam wynosząc brudne naczynia do kuchni.

Po tym dniu pełnym emocji szybko usnęliśmy. W poniedziałek siatkarz urwał się wcześniej z treningu i pojechaliśmy zobaczyć tą salę. Była naprawdę ładna i wiedzieliśmy, że to tutaj się odbędzie. Z dala od centrum miasta, duży plac latem z zieloną trawką. Możliwość wynajęcia pokoi, aby goście nie tłukli się po hotelach, a zostali na miejscu. No cóż chcieć więcej. Poza tym powiedziano nam, że gdybyśmy chcieli to jest możliwość zrobienia przyjęcia nawet na świeżym powietrzu tylko dużo wcześniej musimy o tym powiedzieć. Odpowiedzieliśmy, że zastanowimy się jeszcze i odpowiemy dokładnie na kiedy chcemy tą salę. Po drodze zajechaliśmy do księdza od razu zapytać się o wolny termin. W tym czasie co my chcieliśmy to jedyny to 2 sierpień. Dla nas jak najbardziej to odpowiadało i zarezerwowaliśmy go od razu płacąc. 

  -To już najważniejsze mamy za sobą.-mówi Zibi kiedy jedziemy wprost pod nasze mieszkanie.
  -Tak. Teraz pozostało nam milion innych rzeczy do załatwienia.
  -Spokojnie mamy jeszcze czas. Dopiero styczeń mamy skarbie. 
  -Masz pojęcie jak to szybko nam zleci? Obejrzymy się i zaraz kwiecień będzie, zacznie się reprezentacja, która minie jeszcze szybciej i ślub.
  -Poradzimy sobie. Salę i księdza mamy. Resztę możemy spokojnie sobie planować.-spokojnie mówi, a ja już nic nie mówię. Dopiero będzie jak wszystko będziemy robić na ostatnią chwilę. 

Czas leciał naprawdę szybko. Pod koniec stycznia jak zwykle odbył się Puchar Polski. Organizator poprosił nasz zespół by znów tańczył pomiędzy meczami, bo w poprzednim roku wyszło nam to świetnie. Oczywiście zdecydowałyśmy się na wszystko i znów nastały dla mnie bardzo intensywne treningi. Zbyszek nie miał nic do gadania, bo wiedział, że i tak wystąpię. Kowal również się zgodził na rozwiązanie takie jak w poprzednim roku. Co się dziwić? Dałyśmy świetne pokazy. 

Pierwszego dnia mieliśmy starcie z  ZAKSĄ. W tamtym roku spotkaliśmy się z nimi w walce o Puchar, a teraz dużo wcześniej. Tak jak wtedy po 2 secie wybiegłyśmy z dziewczynami i zatańczyłyśmy. Nie powiem, że nawet i siatkarze spoglądali w naszą stronę przez co nie słuchali tego co trenerzy mieli im do powiedzenia. To był naprawdę bardzo ciężki mecz. Rozstrzygnąć miał spotkanie dopiero tie-break. Nasi walczyli, walczyli i wywalczyli te zwycięstwo. Byłam naprawdę szczęśliwa z takiego obrotu spraw. Jakąś godzinkę po nas swój pojedynek rozpoczynał Jastrzębski ze Skrą. Moje serce w tym pojedynku oczywiście należało do panów w pomarańczowych strojach. Tak jak i w pierwszym meczu podczas przerw między setami dawałyśmy pokazy. Te stracie skończyło się zupełnie szybciej niż nasze, bo drużyna Kubiaka pokonała skrzaty 3:1. Czyli widać zapowiada nam się pojedynek kumpli. Michał kiedyś chciał zagrać przeciw Zbyszkowi więc niech ma. 

  -Gratuluję.-mówię, podchodząc do Miśka. 
  -No dziękuję. To co jutro też się widzimy co nie?
  -Tak, jednak wiesz....moje serce należy do Resovii.-odpowiadam.
  -Wiem kochana. 
  -Więc jutro niech wygra lepszy.
  -Tak.... czyli my.-zaśmiał się przyjmujący, a ja postukałam się palcem w czoło by pokazać jego głupotę.

Pożegnałam się z nim i wróciłam do hotelu, aby wziąć się za analizę. Zastanawiam się tylko jak kibice tych zespołów będą się zachowywać, bo kiedy z przeciwnym klubem się nie lubisz to nie ma żadnego problemu w kibicowaniu, a te gdy są ze sobą tak zaprzyjaźnione?....no zobaczymy jutro starcie moich dwóch ekip. Wszystko skończyłam z Mieszkiem dość późno i od razu położyliśmy się spać, aby rano wstać. 

Naprawdę ciężko jest zmusić się do wstania kiedy twoje ciało odmawia tego, bo chce jeszcze spać. 5 godzin snu to jak dla mnie jest za mało. Jednak zimny prysznic zrobił swoje i wraz z drugim statystykiem zeszliśmy na śniadanie, a potem na odprawę. Pojedynek zaczynał się o godzinie 18:00. Po przedstawieniu zespołów i podaniu sobie przez chłopaków dłoni pod siatką zaczął się pojedynek.  Była to walka punkt za punkt, a pierwszy set skończył się wynikiem 33:31 dla nas. Wymęczeni siedli na ławce, a my z dziewczynami zabawiałyśmy przez chwilę publiczność. Mecz ten trwał i nie było widać końca. Jednak to rzeszowscy zawodnicy uzyskali większą przewagę i wygrali cały mecz 3:2. Strasznie się cieszyłam z tego powodu, że udało im się zrobić to co nie udało w poprzednim roku. Dzisiaj my stawaliśmy na podium. Jedyne co mi było szkoda to zawodników Jastrzębskiego. Gdyby przegrał to inny zespół nie było mi tak przykro....ale oni.....ten zespół był dla mnie wyjątkowo bliski. Ze względu pewnie na Kubiaka który tam grał oraz Patryka. Poza tym to Zibi grał w tym klubie razem  z Miśkiem i może temu. Już widziałam jak mój narzeczony tulił tam Kubiaka starając się go pocieszyć. Podeszłam więc do tej trójki i również pogratulowałam jednemu i drugiemu świetnej gry.

  -Czyli to nie my byliśmy lepsi.-powiedział smutny Misiek.
  -Oj przestań!-i klepnęłam go w ramie.-Pomyśl o tym, że pokonaliście Skrę i weszliście do finału. Kiedyś mówiłeś, że sam chciałeś zagrać przeciw Zbyszkowi.-oznajmiam.
  -Wiem.....więc już nie chcę, chociaż bardzo cieszę się z sukcesu przyjaciela.-mówi unosząc lekko kąciki ust do góry.
  -Misiek ja też się cieszę, bo grałeś świetnie, a twoje ataki były naprawdę mocne i skuteczne. Poza tym zdobyłeś prawie największą ilość punktów w meczu więc.....
  -No fakt. 
  -Więc więcej nie mów, że chcesz się spotkać z Zibim, bo wtedy widzisz co się dzieje.
  -No okej.-odpowiada, a ja przytulam ich obu.

Nastąpiło wręczenie nagród indywidualnych. I Bartman i Kubiak stanęli tam wraz z Krzyśkiem i Nowakowskim. Moich kochani siatkarze. Po pamiątkowym zdjęciu, rozdaniu małych pucharów nadszedł czas na świętowanie. W hotelu urządziliśmy małą imprezkę, a dnia następnego od razu udaliśmy się do Rzeszowa. Wszyscy z nas byli bardzo zadowoleni i szczęśliwi. Dostaliśmy trzy dni wolnego i potem wracamy na treningi.


***  

Uwielbiam spędzać dni z moją kochaną. Zazwyczaj wtedy siedzieliśmy na kanapie, oglądaliśmy jakiś film jedząc popcorn, a wieczorem lądowaliśmy w łóżku. Nie wyobrażam sobie, że mogłem ją stracić. Jak wtedy wyglądałoby moje życie bez niej? Zapewne byłoby puste, szare i do dupy. Rano często przygotowywała mi śniadania...no chyba, że ja pierwszy wstawałem to było wtedy na odwrót. Czasem się sprzeczaliśmy, ale zawsze i tak godziliśmy się szybko. Szczerze to już nie mogę się doczekać by zobaczyć ją w białej sukni, przed ołtarzem wypowiadającą słowa przysięgi. 
-Pani Bartman.-szepnąłem pod nosem patrząc na nią kiedy znika w kuchni, aby odebrać telefon. Spoglądam w ekran telewizora czekając, aż moja piękna skończy i dołączy do mnie. Po jakichś 10 minutach pojawia się trzymając w dłoni telefon. Spoglądam na jej twarz. Nie uśmiecha się, a wręcz przeciwnie jest jakby wystraszona, przerażona, zła....właściwie ciężko mi powiedzieć co teraz wyrażała ta mina. Wstałem szybko i podszedłem do niej spoglądając w jej oczy.

  -Marta co jest?-spytałem lekko wystraszony.
  -Zbyszek ja..........


                                   ___________________________________________

Dziewczyny dziękuję naprawdę za te komentarze. Mam nadzieję, że żadna z was nie odebrała tego jak jakiegoś szantażu typu "jak nie będziecie komentować to kończę pisać". Zapewniam was, że nie! Napisałam to, bo wena zniknęła i nie czułam już tego opowiadania. Wasze komentarze nieco mnie podbudowały i na razie napisałam dwa rozdziały, więc jest dobrze. Jeszcze raz dzięki. :)
Trochę dramatyczna końcówka tak jak i na moim drugim blogu...no właściwie tam to jest wstrząsająca. Jak ktoś czyta to zapraszam was tam na następny rozdział.

No cóż przegraliśmy z Francją :( Świat się nie zawalił, dziś jest mecz i gramy w barażach więc nic nie jest jeszcze skończone. 
Pozdrawiam :*

sobota, 21 września 2013

Rozdział 126


"Gdy jesteś zły, licz do czterech, gdy jesteś bardzo zły,klnij."



  -My.....my po prostu zgłosiliśmy Cię do konkursu na Miss Podkarpacia.-szybko mówi Ignaczak.
  -Że co zrobiliście?!-krzyknęłam, bo nie wierzyłam że to co mówią to jest prawda.
  -Bo Martusiu nasza...-zaczyna Piter.-Jesteś piękna, mądra, zgrabna..-wymienia, ale przestaje kiedy usłyszał chrząknięcie Zbyszka.
  -No po prostu uważaliśmy, że świetnie nadawałabyś się do tego konkursu.-dokańcza mój narzeczony.
  -Was całkowicie porąbało?! Wy chyba sobie ze mnie jaja robicie! Ja w niczym nie biorę udziału!-krzyczę.
  -No, ale skarbie....
  -Nie skarbuj mi tutaj! Wy jesteście nienormalni! Nie pójdę tam i tyle!
  -Ale czemu?-dopytuje Igła.
  -Bo po pierwsze to nie moja działka. Nigdy nie interesowały mnie takie wybory i tytuł miss, po drugie zrobiliście to bez mojej zgody! A po trzecie....no po trzecie nie wezmę w tym udziału.
  -Ale możesz nieźle zarobić za wygranie.-mówi Kosa.
  -Nie! Nie! I jeszcze raz nie! Sami sobie wystartujcie jak tacy mądrzy jesteście! Ja nie bawię się w to!-powiedziałam i weszłam do pokoju zakładając na siebie dżinsy i sweter. Do torebki zgarniam wszystkie potrzebne mi rzeczy i kieruję się do wyjścia.
  -Gdzie idziesz?-pyta Pit.
  -Nie wasz zasrany interes!-wkurzona mówię i znikam za drzwiami.

Od raz kieruję się na dworzec PKP i kupuje bilet do Jastrzębia. Gdy nadjeżdża mój pociąg wsiadam do niego i ruszam w drogę.


*** 

  -Czemu nie lecisz za nią?!-wydziera się Ignaczak.
  -A po co? Pojechała do Moniki, albo Iwony, lub do Malwiny. Wierz mi ona teraz nie ma ochoty nikogo z nas widzieć. Wykluczam w takim razie to, że udała się do twojej żony. 
  -I tak pozwoliłeś jej pojechać?-pyta Kosok.
  -A co mogę zrobić? Na dworcu zrobi mi awanturę, a tak może przemyśli wszystko na spokojnie i zgodzi się na to.-odpowiadam chłopakom.
  -Może nie trzeba było robić tego za jej plecami.-mówi Piter i wszyscy siadamy na kanapie, a ja z lodówki przynoszę po piwie.
  -Panowie...zobaczycie jeszcze wróci i się zgodzi. Założyliśmy się przecież z Mieszkiem i Paulem, że uda nam się ją namówić na to i wystartuje w tym, a dodatkowo wygra.-odpowiadam. 
  -No tak, ale jeśli się nie zgodzi?
  -Znam ją dobrze i skoro rzuciliśmy jej wyzwanie to ona je podejmie.-i pociągam za łyk piwa. Mam tylko nadzieję, że nie mylę się co do mojej narzeczonej.

Pisze SMSa do Miśka, że jak Marta do nich przyjedzie to ma dać mi znać. Po 3 godzinach odpisał, że właśnie się zjawiła.

*** 

Siedziałam w mieszkaniu Kubiaków i opowiadałam im co ci idioci wymyślili.

  -Oj Martuś.....-mówi Michał.-Przecież co ci szkodzi wystartować w tym? Pobawisz się, pochodzisz po wybiegu w super strojach, a dodatkowo możesz coś jeszcze wygrać.
  -Ale ja tego nie chcę rozumiesz?!-wściekam się, że mnie nie rozumie, a popiera tych idiotów.
  -Marta, ale popatrz z tego innej strony. Możesz podenerwować Zbyszka pokazując się w samej bieliźnie. Poza tym w tym co powiedział Michał jest trochę racji. Nic nie robisz i możesz wygrać dużo.

No ja nie mogę. Nawet i ona przeciwko mnie jest. Pożegnałam się z nimi dość wcześnie i odwiedziłam jeszcze jedną przyjaciółkę żaląc się jej. 

  -Marta, ale bardzo dobrze się składa.-zaczyna Malwina.
  -I ty przeciwko mnie?!-pytam pijąc gorącą herbatę.
  -Nie. Ja zawsze jestem z tobą. Im zależy byś  w tym uczestniczyła i wygrała tak?-dopytuje.
  -No tak. Chcą mnie tam wysłać i mówią jakie to może być fajne.
  -Bo może kiedy zrobisz wszystko by przegrać.-i uśmiecha się od razu.
  -Mów dalej.-zachęcam ją, by wyjawiła mi swój szatański plan.
  -Idź tam i zrób wszystko by przegrać. Niech zobaczą, że nie nadajesz się do tego. Wtedy na pewno ci odpuszczą. 
  -Malwina jesteś genialna.-powiedziałam i uściskałam przyjaciółkę.
  -Wiem.

Zostałam u niej na noc i pierwszym pociągiem rano wróciłam do Rzeszowa. Kiedy wchodzę do mieszkania widzę atakującego przygotowującego śniadanie.

  -Cieszę się, że już jesteś. Zjesz coś?-pyta.
  -Tak.-odpowiadam i odwieszam kurtkę. Kieruję się wprost do stołu i siadam na krześle. Po chwili przede mną pojawia się jajecznica. Kiedy skończyłam jeść powiedziałam:

  -Dobra. Zgadzam się na to.
  -Naprawdę?-zapytał z radością siatkarz.
  -Tak. Powiedzcie mi tylko kiedy i gdzie.-zrezygnowana mówię, a on całuje mnie.

Po wyszykowaniu się ruszyliśmy na Podpromie. Zibi już pochwalił się chłopakom, że na wszystko się zgadzam, a oni ucieszeni ćwiczyli jeszcze intensywniej. Jak tylko trening się skończył podszedł do mnie Mieszko i powiedział, że nie muszę tego robić. Dziwiłam się skąd on to wie, a wtedy wyjaśnił mi o co tak naprawdę chodzi.

  -A to świnie! Jak zawsze zakładają się o mnie. Powiedz mi jak to miało wyglądać.-dopytuję.
  -Miałaś wystąpić i wygrać.
  -A co jak wystąpię, a nie wygram?
  -Wtedy ja wraz z Paulem zgarniamy pulę.-odpowiada, a ja z niedowierzaniem kręcę głową.
  -To nie martw się. Zrobię wszystko by ta kaska została w twojej kieszenie.
  -Co?-pyta.
  -No co? Wcale nie chcę tam iść, a mój plan jest taki aby specjalnie przegrać.
  -Oj nie wiem czy chłopaki na to się zgodzą.
  -Przecież nie muszę wiedzieć, że wcale się nie staram prawda?-uśmiecham się.
  -Możemy wraz z Paulem odpalić ci trochę z wygranej.
  -Potem się dogadamy dobra?
  -Jasne.-odpowiada, a ja odchodzę i idę do chłopaków. Czekam na Zibiego i od razu udajemy się do mieszkania. Jak się dowiedziałam to jutro mam mieć jakiś casting czy Bóg wie co.


No i nastał kolejny dzień. Po treningu siatkarze zaprowadzili mnie w odpowiednie miejsce i czekali. Gdy wieczorem ogłoszono wyniki okazało się że weszłam do głównej 20. Zajebiście! Tego chciałam uniknąć. Chłopaki bardzo się cieszyli, że tak dobrze mi idzie. Na początku grudnia odbyła się gala w której miała zostać wybrana Miss Podkarpacia. Widziałam jak dziewczyny się starały, aby zdobyć poparcia rodziny, na fb, twitterze, a nawet i słupach rozwieszały swoje podobizny, aby na nie głosować. Szczerze? Mi to wisiało i nie miałam zamiaru nic przygotowywać. Na te wybory zaprosiłam oczywiście chłopaków....no właściwie to sami nieco się wprosili, ale co zrobić? Wcześniej na tą okazję musiałam kupić sobie jakąś elegancką sukienkę. Mimo iż nie chciałam tego wygrać, to nie umiałam pokazać się w czymś brzydkim. Zdecydowałam się na krótką ze złotymi akcentami. Gdy wyszłam na scenę i przeszłam kawałek to poczułam się jakoś dziwnie. Przyznaję, że spodobało mi się te przejście. Te uczucie trwało tylko chwilę, kiedy za kulisami dziewczyny mówiły że to ona, a inna powinna wygrać. Szczerze to wynik mnie nie interesował. Gdy każda z nas już się przedstawiła i powiedziała parę słów o sobie nastąpiło przejście w stroju kąpielowym. Oj widziałam minę Zbyszka i tę jego zazdrość. Sam tego chciał więc teraz niech ma. Ubrałyśmy się z powrotem w sukienki  i stanęłyśmy na scenie, aby poczekać na werdykt. Nie mogło odbyć się to bez przemówienia i podziękowania. Członek komisji zaczął wyczytywać wyniki. Kiedy ogłosił dziewczynę która zajmuje trzecie miejsce byłam zadowolona, że to nie ja. Drugie też nie ja. Czyli mogłam już być spokojna o to wszystko. I chłopaki przegrali zakład.

  -Najwięcej głosów SMS, oraz na stronie internetowej.....i właściwie my również się zgadzamy z tą opinią. Ta dziewczyna naprawdę myślę, że jest główną faworytką do Miss Polonia. Proszę państwa pierwsze miejsce zajmuje pani z numerem 9......pani Marta Wasilewska.-wyczytał moje dane i po prostu jakbym mogła to zleciałabym stamtąd. Siatkarze bili głośno brawa i nie mogli się nacieszyć moją wygraną. Nieco zszokowana podeszłam do faceta, a ten pogratulował mi. Podeszły do mnie dziewczyny i założyły szarfę, a na głowę diadem. Jakiś chłopczyk wręczył mi kwiaty, a ja wciąż nie wiedziałam co mam zrobić. Przecież ja nie chciałam tego! Miałam przegrać. Poza tym nie rozumiem, że ja nie miałam tej całej kampanii, a wygrałam to. To chyba musiała być jakaś pomyłka. Wszyscy zaczęli mi gratulować, ale kiedy podeszli siatkarze zaczęłam się na nich wyżywać.

  -Zadowoleni z siebie jesteście?!-krzyczę ciskając w nimi kwiatami.-To ile zarobiliście na tym zakładzie co?-pytam.
  -Jakim?-pyta Nowakowski.
  -Przestańcie! Dobrze wiem, że mieliście mnie nakłonić do wystąpienia, a potem jeszcze do wygrania. 
  -Właściwie to prawie nic.-odpowiada Igła.-Ale ty masz piękną koronę.-mówi.
  -Wypchaj się!-syczę i ruszam do szatni, aby przebrać się w moje normalne ciuchy. 

Po powrocie do domu wciąż chodziłam zła. Ja przecież wcale nie chciałam tego wygrywać!

  -Ej słońce!-łapie mnie Zbyszek i przyciąga do siebie.
  -Puszczaj mnie!-syczę i próbuję się wyrwać, ale on nie daje za wygraną.
  -Sprawiedliwie wygrałaś. Byłaś najładniejsza z tych wszystkich dziewczyn.
  -Ale ja nie chciałam. Miałam przegrać to! 
  -Nie było takiej mowy nawet. Tyle co z chłopakami wysłaliśmy SMSów to żadna pewnie nie miała.-oznajmia mi, a ja odpycham go od siebie.
  -Aha! Czyli to wasza sprawka! No właściwie czego ja się spodziewałam! Jasne musieliście wygrać zakład więc robiliście wszystko co w waszej mocy! Wy naprawdę nie rozumiecie, że to jest nie dla mnie i ja nie chcę brać w tym udziału?!-mówię i zaczynam go walić.
  -Oj już nie denerwuj się. Teraz będziesz reprezentować nasze województwo w wyborach i my postaramy się, abyś wypadła jak najlepiej.
  -A tylko mi się ważcie coś robić, to wtedy popamiętacie mnie!-mówię i kieruję się do łazienki, puszczając wodę do wanny. Rozbieram się i wskakuję do gorącej wody. Do mnie samej nie dociera to co się teraz dzieje. Przecież ja muszę być skupiona na siatce, a nie na jakich gównianych wyborach.


(...)
Po kilku dniach nieco mi przeszło. Może dlatego, że zbliżały się święta i nadszedł czas zakupów co ja bardzo lubiłam. Zabrałam ze sobą na to Zbyszka specjalnie przedłużając każdy mój zakup, aby wynudził się na śmierć. Ustaliliśmy, że na Wigilię pojedziemy do moich rodziców, a na pierwszy do jego. W drugim dniu będzie wracać, bo kolejnego mamy już trening. Nawet odpoczynku po świętach nie ma. W czasie jazdy ustaliliśmy i doszliśmy do wniosku, że ślub odbędzie się w Rzeszowie. 

Święta w moim domu, jak i jego minęły nam bardzo szybko. Przy stole zazwyczaj głównym tematem był nasz ślub i wesele. Ze Zbyszkiem w drodze powrotnej doszliśmy do wniosku, że trzeba zorganizować spotkanie naszych rodziców by w końcu się poznali. Przytaknął i powiedział, że kiedyś to nastąpi. 


Sylwestra organizowaliśmy w jakimś klubie. Ściągnęliśmy wszystkich naszych znajomych siatkarzy z Plusligii. Warunek był jednak jeden, który wymyślił Ignaczak- mieliśmy mieć przebrania. Ten jak coś wymyśli to po prostu masakra. Zaprosiłam na to również moje tancerki. W końcu one też należą do naszej rodziny siatkarskiej. Chłopaki znają je i przecież nieraz tańczyłyśmy dla nich. Wraz z Moniką, Iwoną i Karoliną przechadzałyśmy się po centrum w poszukiwaniu jakiegoś przebrania. Ja zdecydowałam się na strój kobiety kota. Czarny, obcisły, lateksowy strój, uszy kota był strzałem w dziesiątkę. Dziewczyny jak najbardziej zgadzały się, że mi to pasuje. Iwona przebrała się za Wonder Women, Ola wybrała strój Xeny, a Karola Pocahontas. Zadowolone z zakupów zaszłyśmy jeszcze na kawę, a potem udałyśmy się do swoich domów. Szczerze to już nie mogłam doczekać się by to w końcu założyć. Moje dziewczyny przyjechały dzień przed imprezą. Oczywiście nie mogłoby być inaczej byśmy nie pokazały sobie strojów. Widzę, że zapowiada się dość ciekawa impreza. 


Następnego dnia od rana wpadały dziewczyny i urządziłyśmy w mieszkaniu moim i Zbyszka salon kosmetyczny. Biedy siatkarz powiedział, że nie wytrzyma i całość zabrał mówiąc, że spotkamy się na miejscu. Mi to tam właściwie nie przeszkadzało. Po południu dojechały Monika, Iwona, Ola i Karolina. Dobrze jednak, że atakujący zniknął, bo nie wytrzymałby z taką ilością bab w jednym mieszkaniu. 

Koło 20:00 byłyśmy już gotowe wszystkie. Cała impreza zaczynała się o 20:30. Zapakowałyśmy się w dwa auta i ruszyłyśmy na miejsce. Zaparkowałyśmy pojazdy i weszłyśmy do klubu w którym byli już siatkarze. Oj ciężko było znaleźć swoją połówkę z tego względu, że niektórzy byli nieźle przebrani i mieli maski na sobie. W tym samym momencie ktoś objął mnie od tyłu i pocałował w policzek. Od razu poznałam Zbyszka. Odwrócił mnie i zlustrował od stóp do głów. 

  -Mój kocie.-szepnął i zamruczał mi do ucha. Można zdziwić się, ale nie miał na sobie stroju Batmana, a Supermena.
  -To nie wybrałeś Batmana?-zapytałam.
  -Nie......tak seksowniej wyglądam w tych gatkach.-i spojrzałam na nie uśmiechając się.
  -Nooo....co do tego masz 100% rację. -odpowiadam i muskam jego wargi. 

Chwytam go za rękę i idę przywitać się zresztą. Jak się okazało z Włoch przyleciał Bartek wraz ze swoją nową dziewczyną Sabiną, którą poznał w Polsce, a ta wyjechała z nim do innego państwa. Widziałam, że był szczęśliwy z tego powodu. Każdy z siatkarzy z którym kiedyś byłam znalazł sobie kogoś. Tylko o jednym nic nie wiedziałam....o Patryku. Bałam się zapytać o to Miśka bądź Wiśnię.  Postanowiłam jednak nie zadręczać się tym i dzisiaj bawić do upadłego, bo to ostatni dzień starego roku. Alkohol tutaj lał się litrami. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, wygłupialiśmy i zakładaliśmy. Czasem to były naprawdę dziwne zakłady. Wraz z Adą postanowiłyśmy dać mały pokaz tańca. Omówiłyśmy wszystko i po chwili wszystko było gotowe. Podeszłam do didżeja prosząc o konkretną piosenkę i wróciłam do Ady. Śpiewałyśmy i jednocześnie tańczyłyśmy. Wyszło nam to świetnie. Po skończeniu podchodzi do mnie Zbyszek i namiętnie całuje w usta.

  -Ja będę twoim bohaterem.-oznajmia, a ja wyciągam go na parkiet. 

O 24:00 wychodzimy przed lokal z szampanami i kiedy w górę wystrzelają fajerwerki otwieramy alkohol i rozlewamy do kieliszków. Zderzamy się nimi i życzymy sobie szczęśliwego nowego roku. To były takie ogólne, ale kiedy tylko wypiłam podeszłam do Zibiego i zaczęłam składać mu bardziej szczegółowe życzenia. Namiętnie pocałowaliśmy się i ruszyłam do reszty towarzystwa. Po skończeniu pokazu weszliśmy z powrotem do lokalu i tam dalej bawiliśmy się do białego rana.


                             ____________________________________________

Ten rozdział nie wyszedł mi kompletnie. Przepraszam was za niego, ale coś czuję, że moja wena na to opowiadanie się wyczerpuje i chyba będę je kończyć. Pewnie będziecie zadowolone, bo nie będziecie musiały czytać już moich wypocin.;) Żałuję, że tak mało z was komentuję, a tym co to robią bardzo dziękuję. To na razie nie jest jeszcze pożegnanie. Może wy dodacie mi jakichś chęci. Chciałabym, aby każdy kto czyta te opowiadanie, rozdział, dopiero zaczął czy coś, niech skomentuje ten rozdział, albo wstawi buźkę, napisz że czyta, czy coś innego. Chcę zobaczyć ile was jest którzy czytają, a nie komentują. :)
Całuję :*

Dziś starcie z Francją. Oby to był rewanż za przegrane z nimi mecze w LŚ. ;) Trzymamy dzisiaj mocno kciuki.