poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 113



"[...] za prawdą kryła się inna prawda."



  -Chodźmy!-mówi i wychodzimy z auta.-Gotowa?-pyta kiedy stoimy przed furtką.

  -Tak.-odpowiadam i ruszamy do środka.

Po wejściu wita nas recepcjonistka.

  -Panie umówione?-pyta.
  -Nie. Chcemy zająć chwilę pani doktor.-mówię.
  -Za 10 minut ma kolejnego pacjenta.-odpowiada.
  -Ale my zajmiemy 5, a nawet krócej.-dodaje Monika, a kobieta patrzy na nas.
  -To coś ważnego?-zapytała wstając z miejsca.
  -Bardzo.-dodaję.
  -To ja powiadomię ją.-i wychodzi zza biurka.
  -Nie! My same do niej pójdziemy dobrze?-pytam.

Nie wie co odpowiedzieć, ale w końcu kiwa głową i siada na swoje miejsce. Podchodzimy do drzwi gabinetu, pukamy i po usłyszeniu „proszę” wchodzimy do środka. Siedziała nad papierami i kiedy tylko Monika zatrzasnęła drzwi lekarka podniosła głowę i w tej chwili gwałtownie wstała.

  -Spokojnie.-mówię.
  -Czego tutaj chcecie?!-krzyczy i spogląda na telefon. Łapie go, ale ubiegam ją.
  -Nie tak szybko! Chcemy tylko porozmawiać i nic więcej.-spokojnie odpowiadam.
  -O czym?!
  -Dobrze wiesz o czym.-wtrąca przyjaciółka.
  -Nic wam nie powiem!
  -Powiesz!-odpowiadam i wskazuję głową, aby usiadła przy biurku. Spogląda na nas dwie i siada. Robię to samo. Monika stoi obok w razie gdyby chciała uciec.

  -Dobrze wiesz chyba kim jestem więc nie muszę ci tłumaczyć. Prawda?-pytam.
  -Tak. Tą suką która odbiła jej Bartmana!-odpowiada agresywnie. Zaśmiałam się nie zwracając uwagi na te słowa.
  -Powiedz dlaczego to robisz? Dlaczego fałszuje wyniki badań i wypisy?
  -Nic takiego nie robię!
  -Mam ci pokazać wszystko?-pytam i z torby wyciągam zdjęcie USG. -Czyje to jest dziecko? Jednego z twoich pacjentów?
  -Nic nie powiem.
  -My mamy zacząć?-zapytałam wyciągając wypis.-Czy wiedzą, że kradniesz zdjęcia ich dzieci i oszukujesz?-dopytuję. -Co by się stało jakby wszyscy się dowiedzieli co w tym gabinecie się wyprawia.
  -Nie macie dowodów!-krzyczy.
  -Właśnie, że mamy. -i podaje jej kopie wypisu.-Od kiedy w Rzeszowie na oddziale ginekologicznym pracujesz co? Wystawiasz lewe zaświadczenia. Wiem, że to grozi więzieniem, oraz zakazem wykonywania zawodu. Nie chciałabyś tego prawda?-pytam spoglądając na nią.
  -Skąd to masz?!
  -Nie ważne skąd. Ważne to co nam powiesz teraz!-patrzy na ten wypis i po chwili spogląda na nas pytając:

  -Co chcecie wiedzieć?
  -Czy Aśka naprawdę kiedykolwiek była w ciąży i dlaczego to robiłaś?
  -Nie była. Pomagałam jej, bo to moja przyjaciółka.
  -I nie bałaś się zaryzykować, że możesz utracić pracę?-dopytuję.
  -Nie. Ona kiedyś zrobiła dla mnie coś....też zaryzykowała. Dla niej weszłabym w ogień.
  -Jak miałyście zamiar to rozegrać?
  -Tak jak teraz.
  -Od początku to planowałyście?-dopytuje, bo sama nie mogę uwierzyć w to, że tak miało się zakończyć.
  -Oczywiście. Miałyśmy zamiar pokazać którejś z was Asię bez brzucha. Miałyście zacząć węszyć. Co myślicie, że jej brat nic nie wiedział? Przecież miał was skierować wprost do mnie. Nie sądziłam jednak, że będziesz taka mądra i poprosisz jakiegoś chłopaka aby cię zarejestrował. Byłam zdziwiona straszni kiedy pojawiłaś się w moich drzwiach. Nie pomyślałam, że zapiszesz się na wizytę. Sądziłam, że przyjdziesz tylko pogadać.
  -No widzisz.-odpowiadam.-Mów dalej.
  -Asia przecież nie mogła naprawdę urodzić, bo prędzej czy później on by do ciebie wrócił. Musiał cię znienawidzić! Musiał się tobą brzydzić! Miał wierzyć, że zabiłaś to dziecko!-mówi, a ja mam ochotę wstać i ją uderzyć.-Asia wiedziała, że kiedyś przyjdziesz do niej mówiąc, że wiesz. Tak naprawdę nie chciała cię bić, ale to było konieczne.
  -Nie wierzę, że nie chciała.
  -No właściwie to z chęcią się zgodziła.
  -Jak wiedziała, że my wiemy?-wtrąca pytanie Monika.
  -Przez ciebie.-odzywa się spoglądając na nią.
  -Przeze mnie?
  -Tak. Ta wasza niezapowiedziana wizyta....opowiadała jak przyglądałaś się jej brzuchowi. Domyślała się, że wiesz.
  -Więc czemu położyła jego rękę...
  -Właśnie po to. Abyście zaczęły szukać. Byś ty chciała rozwiać wątpliwości. Wszystko poszło idealnie. Miało być pięknie gdyby nie to.-i macha świstkiem.-Jak to zdobyłyście?
  -Niech cię to nie interesuje.
  -Interesuje mnie jednak to czemu nadal tu jesteście?-pyta.-Nawet gdy to znalazłaś nie powinnaś dalej tego ciągnąć.
  -To chyba przyjaciółka nie powiedziała ci jednego.-dodaję.-Tego, że ja zawsze wygrywam i wszystko doprowadzam do końca.-mówię.
  -Tylko, że zdradziłaś go wpierw, a potem zabiłaś jego dziecko.-powiedziała.
  -To nic. Jak będzie trzeba to powiesz mu wszystko osobiście.
  -Nie ma mowy!
  -No chyba, że mam to zgłosić na policję. Podać w gazecie co tu robiłaś. Zniszczę cię jak będę mogła.
  -Ona powiedziała, że zajmie się twoimi przyjaciółmi jak nie zostawisz ich w spokoju!
  -A oni kazali mi dalej walczyć! Nie boję się jej! Straciłam już dużo i niczego się nie boję! Jestem gotowa stanąć z nią do walki za moich przyjaciół. Nie  zrani ich i ja o to zadbam!-mówię wstając.
  -Co zamierzasz zrobić z tym wypisem?-pyta, a po jej pytaniu słyszę, że się boi.
  -Na razie nic. Dopóki nie popsujesz nam planu to nic. Jak tylko zadzwonisz do Aśki i powiesz, że tu byłyśmy, że ja dalej szukam to wtedy zobaczysz sama co będzie dalej i sądzę, że to nie będzie miłe.
  -Jaką mam pewność, że nie wydasz mnie?-dopytuje.
  -Obiecuję, że jak doprowadzę sprawę do końca oddam ci ten wypis.
  -Nie wierzę ci!
  -Przysięgam na to jak bardzo kocham tego siatkarza i jak o niego walczę. Możesz być pewna, że oddam to.

Spogląda na nas tylko i nie wie co zrobić.

  -Nie! Nie zdradzę swojej przyjaciółki!-dodaje.
  -W takim razie uprzedź ją! Powiedz wszystko! Ale wtedy większość czasu spędzisz w więzieniu za fałszerstwo, możliwe że razem z nią jeśli Zbyszek zeznałby, że wrabiała go, a ja będę miała dowody, że również w tym uczestniczyła. Więc chroń was obie, albo wystaw. Wybór należy do ciebie.-i spogląda na mnie.
  -Masz mi przynieść potem ten wypis.-odpowiada ze złością w oczach.
  -Nie ma sprawy. A teraz dziękujemy, bo podobno zaraz masz pacjenta.-mówię i wraz z Moniką wychodzimy.

Jak znajdujemy się w samochodzie opieram głowę o zagłówek i zamykam oczy, głośno wciągając powietrze.

  -Marta źle się czujesz?-pyta.
  -Nie wiem jak się czuje. Po prostu widzę, że nie doceniałam jej. Przechytrzyła nas nieźle.....wszystko od początku planowała. Miała rację tego, że mogłabym odbić Zbyszka. Kiedy on myśli, że zrobiłam takie coś......nienawidzi mnie więc Aśka ma go tylko dla siebie.
  -Przyznam szczerze, że naprawdę dobry miała plan. Nie wierzę, że dałam się w to tak łatwo wciągnąć. Gdyby nie ja.......nie mogłaby nic zrobić i wtedy jak by to pociągnęła?
  -To nie jest twoja wina Monika. Gdyby nie ty to kogo innego by wzięła na celownik. Wcale tego nie żałuję. Im wcześniej zaczęłyśmy tym lepiej. Teraz wiemy, że oni nami kierowali. Jednak zaskoczeniem dla nich był ten wypis. Tego się nie spodziewali, że będziemy go miały. Bez niego nie miałybyśmy żadnych dowodów.
  -Teraz mamy tego o wiele więcej i w końcu możemy przejść do ostatniego punktu.
  -Tego najgorszego.
  -Marta tyle przeszłyśmy to i teraz damy radę.
  -Monika ja już nie wiem co mam myśleć robić i w ogóle. A co jeśli mimo tego nie wybaczy mi zdrady?
  -Nie możemy tym teraz się przejmować. Mamy coś innego do zrobienia.
  -Wiem to.-odpowiadam i dziewczyna odpala auto.

Zawiozła mnie wprost na dworzec. Kupiłam bilet na pociąg i czekałam aż nadjedzie.

  -Martuś musisz powiedzieć mu to natychmiast.
  -Nie mogę.
  -Możesz!
  -A co jeśli mi nie uwierzy?-pytam i patrzę na nią.
  -Mamy tyle dowodów, że nie ma możliwości, aby było inaczej.
  -Tylko, że niedługo Play offy. Co jeśli drużyna straci go? On jest nam potrzebny i to bardzo.
  -Moim zdaniem powinnaś to mu już powiedzieć, ale zrobisz jak będziesz chciała.
  -Powiadomię cię co i jak.-odpowiadam i wsiadam do pociągu który właśnie przyjechał.

Siadam w pustym przedziale i przyznaję, że najchętniej nie wracałabym tam. Będę musiała wszystko powiedzieć Krzyśkowi wpierw, a on truć mi będzie, że i atakującemu mam powiedzieć. Po przyjeździe odwiedziłam sklep i z zakupami weszłam do domu. Po jakichś 20 minut rozległo się pukanie do drzwi i usłyszałam jak się zamykają. W kuchni po chwili widzę Ignaczaka.

  -Miałaś zadzwonić jak przyjedziesz!
  -Przepraszam. Dopiero wróciłam.- mówię pijąc herbatę.
  -Czego się dowiedziałaś?-pyta zdejmując kurtkę i wyciągając kubek i herbatę, a potem zalewając to wodą. Siada naprzeciwko mnie i spogląda na mnie.- Więc?
  -Wszystkiego.
  -Marta! Proszę sprecyzuj trochę! Denerwuję się od kiedy pojechałaś.
  -No co mam ci powiedzieć? Że knuły to razem i od początku miało być to poronienie.
  -Że co?!

I spokojnie opowiedziałam mu wszystko. Sam po prostu nie wierzył w to co słyszał.

  -Gdyby nie ten wypis to właściwie stanęlibyśmy z niczym. Moglibyśmy wtedy liczyć tylko na Zbyszka. Jeśli zacząłby szukać i dopytywać odkryłby, ale jeśli nie uwierzyłby to nic z tego by nie wyszło.
  -On mądry to i by zaczął szukać.
  -Też tak myślę.-mówię.-Ale najważniejsze, że mamy dowody i będziemy mogli to skończyć.
  -To idź do niego!-rozentuzjazmowany mówi.
  -Nie...jeszcze nie teraz.
  -Dlaczego?
  -Zaraz gracie ze Skrą. Nie może wam wypaść jedno z ważniejszych ogniw. Mogłoby być jeszcze gorzej niż jest teraz.
  -Marta.....a jak mamy teraz niego pożytek?
 -Większy niż potem.
  -Nie podoba mi się to, ale rób jak chcesz. Jak będzie trzeba to pomogę.
  -Pewnie.-mówię upijając herbatę.
  -Wyślesz mi te wszystkie nagrania co masz?
  -Później dobra.
  -Spoko.


Posiedział u mnie chwilę i ruszył do domu wcześniej przyrządzając mi jajecznicę. Był taki kochany. Kiedy nastały treningi musiałam się skupić na analizie. Teraz są dla nas najważniejsze mecze i musimy to wygrać. Patrzyłam na Zbyszka który starał się na bok odłożyć to co teraz działo się w jego życiu i grać. Nie było źle, ale nie można nazwać też tego świetną grą. Jako ostatnia wychodziłam z hali. Zauważyłam nagle Zbyszka który sprzątał piłki. Może to był znak, że muszę z nim pogadać. Wzięłam swojego laptopa i podeszłam do niego.

  -Zbyszek.-powiedziałam, a on raptownie odwrócił się do mnie. Popatrzył i chciał odejść.-Proszę daj mi chwilę.
  -Nie! Powiedziałem coś!
  -Zibi!

Lecz odwrócił się i wyszedł.

  -Kochanie.-dodałam po cichu i po moim policzku spłynęły łzy. Otarłam je i jak najszybciej udałam się do wyjścia. Zabrałam z szatni kurtkę i pędem ruszyłam do domu. Kiedy znalazłam się w nim położyłam się na łóżko i płakałam. Jak usłyszałam pukanie do drzwi nie podniosłam się. Chciałam by ta osoba sobie poszła. Lecz nie dawała za wygraną. Gdy przestała i myślałam, że już sobie poszła opartego o framugę zobaczyłam Grześka. Popatrzył na mnie i podszedł siadając obok i mocno mnie przytulając. Teraz płakałam wprost w jego ramię.

  -Ciii.-mówił głaszcząc mnie po włosach.-Marta spokojnie.
  -Nie......nie mogę....nie dam rady mu powiedzieć, bo on nie chce słuchać.
  -Dasz. Spokojnie jeszcze damy wam okazję. Jak będzie trzeba to zamkniemy was w szatni i Igła mi w tym pomoże.-odpowiada, a ja uśmiecham się.
  -Dzięki.
  -Nie ma za co.-mówi i wyciąga z plecaka butelkę wina. -Myślę, że może się przydać co nie?
  -Pewnie.-odpowiadam i wstaję aby wyciągnąć kieliszki.

Siadamy w salonie i pijemy.

  -Grzesiek wiesz?-pytam.
  -Co wiem?
  -Igła ci powiedział o mojej wizycie w Katowicach?
  -Ja go zapytałem, a on mi powiedział. Nie chciałem zawracać ci głowy. Powiedział mi wszystko. Po prostu dla mnie to jakiś szok, że tak można to zaplanować.
  -No nie? Sama jestem zdziwiona jak zaplanowała każdy szczegół.
  -Ale tego, że ty będziesz dalej walczyć to chyba nie.
-No nie. Nie poddam się dopóki istnieje cień nadziei, że mogłabym znów z nim być to będę walczyć. Jak zgaśnie nawet ten cień to dopiero będę mogła złożyć broń i powiedzieć, że to koniec, a tak......tak walczę dalej.
-Ona wygrała bitwę, a ty wojnę.
-Żeby tylko tak było.
-Będzie zobaczysz.

Po dłuższym czasie oboje wychodzimy na popołudniowy trening. Mam nadzieję, że Andrzej nie wyczuje od nas alkoholu.


(…)

No i tak mijały dni. Przyznaję, że każdego dnia przed albo po treningu próbowałam złapać Zbyszka i mu powiedzieć, ale nic z tego. Przyjmowałam do wiadomości, że on chyba nigdy nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Jedynym wyjściem będzie zamknięcie nas jak to Grzesiek wspominał.

W końcu nadszedł ważny dla nas mecz. Starcie gigantów. Walka o wejście do półfinału. Bardzo skoncentrowana podeszłam do tego. Niestety Skra się rozszalała i pokonała nas w pierwszym secie do 18. Wiedziała jednak, że chłopaki nie złożą tak szybko broni. Drugie seta rozpoczęli bardzo dobrze. Nie dali Skrze zbliżyć się do siebie na więcej niż 2 punkty. Tym sposobem wygrali seta do 20. I wtedy jakby coś w nich wstąpiło. W kolejnych setach grali jak natchnieni, a bełchatowianie po prostu nie dawali im rady co spowodowało, że rzeszowianie trzeciego seta wygrali do 14, a czwartego do 18. Cieszyliśmy się bardzo. Statuetkę odebrał nasz niemiecki atakujący. Grał przez cały mecz na równym poziomie. Do tego dołożył pełno punktowych zagrywek. W szatni cieszyli się bardzo, ale zdawali sobie sprawę, że jutro jest nowy mecz i Skry nie pokonają znów tak łatwo.
Następnego dnia rano był krótki trening. O 16:00 mieliśmy się już wszyscy stawić w sali. Kowal przedstawił im taktykę na dzisiejszy mecz. Po godzinie chłopaki zaczęli przebrani wychodzić z szatni. Czekałam, bo musiałam złapać Zbyszka. Kiedy wychodził stanęłam mu na drodze.

  -Zejdź!
  -Proszę tylko chwila.
  -Nie!
  -Zbyszek! Proszę cię tylko o jedną rzecz...... Nie przekładaj spraw prywatnych na boisko, bo dzisiaj będziesz nam potrzebny jak nikt inny. Oni dzisiaj zagrają zupełnie inaczej. Proszę cię, by pomimo tego dał z siebie wszystko. W zamian ja mogę ci obiecać, że niedługo zniknę stąd. Wyjadę i nie zobaczysz mnie już w Plus lidze, ani w reprezentacji, ale przed tym muszę ci coś powiedzieć....chodzi mi o Aśkę.-zaczęłam.
  -Nie chcę tego słuchać!-odpycha mnie i rusza na salę. Jestem bliska płaczu, ale powstrzymuje się i idę na salę. Na boisku już rozgrzewają się siatkarze. Siadam obok Mieszka i włączam programy.

I w końcu zaczynamy mecz. Pierwszy set na przewagi wygrywa Skra. Kolejne dwa wygrywają rzeszowianie. I tu chyba za bardzo zaczęli się cieszyć, że mogą mecz zakończyć tak jak poprzedni. Przez tą dekoncentrację tracą seta przegrywając go do 17. I doszliśmy do tie-breaka. Przez cały mecz grał Jochen. Gdy jednak po raz kolejny został zablokowany przez Mariusza, Andrzej postanowił zastosować zmianę. Nie może czekać długo, bo to tie-break, a przegrywamy już 2:5.  Na boisku pojawia się Zibi. Poklepuje każdego i krzyczy coś do Ignaczaka. Jego zachowanie było takie jak zawsze. Porywczy i dynamiczny. Nikt nie powiedziałby, że takie rzeczy teraz dzieją się w jego życiu. Widziałam jak po jego pierwszym wyłapanym ataku, i przegranej akcji był wściekły.

  -No Zbyszek. Pokaż na co cię stać.-szepczę patrząc w monitor.

Wynik był już dla nas bardzo niekorzystny, bo już 6:2. To było fatalne. Kolejna akcja i piłka do Bartmana. Mocno tak jak być powinno. Tego nie da się wybronić. Zebrał chłopaków na środku i mocno nimi wstrząsnął. Nadeszła właśnie jego kolej zagrywki. Czekał na podanie piłki patrząc na mnie. Chciałam uśmiechnąć się i pokazać, że da radę, ale nie zrobiłam tego. Stanął i po gwizdku wyrzucił piłkę i niestety, ale wpadła ona w siatkę. Chciał zagrać skrót, ale nie wszyło mu to. Wynik wyglądał bardzo źle. 7:3 dla skrzatów. No przecież muszą. Może jeszcze im się udać. Jednak po chwili goście zaczęli popełniać proste błędy. Wpierw Wlazły w siatkę, potem piłka Bąkiewicza idzie na aut, przyjęcie Kłosa któremu piłka przeleciała po rękach. Z wielkiej przewagi zrobił się tylko 1 punkt. Po ataku Bartmana doprowadzili rzeszowian do remisu. To były takie emocje które powodowały, że wszystkie myśli były nie ważne. Liczyła się wygrana. Potem niestety asa Atanasijevica i bełchatowianie wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Wynik ten szybko jednak się nie utrzymał, bo zapunktował nasz atakujący i zrobiło się 9:10. Potem piłka nie szła do nikogo innego tylko do Bartmana. A on każdą z nich kończył bez problemu. To było jak wejście smoka. Piękne ataki doprowadzają w końcu do stanu 15:14 dla rzeszowian. Mamy piłkę setową. Wszyscy na sali już stoją i głośno krzyczą „Resovia” . Na zagrywkę wchodzi Alek. Bardzo mocna zagrywka i piłka wraca na naszą stronę. Igła, Tichacek i wystawa do Bartmana i jest. Trafia w boisko. Wszyscy skaczą cieszą się, na hali panuje taka atmosfera jakby to był mecz o Mistrzostwo Polski, a to dopiero ćwierćfinał. Statuetkę MVP odebrał Zbyszek. Bez dwóch zdań należała mu się ona. Zagrał na 100, a nawet 120%. Cieszę się, że dał im wiarę i sam potrafił skupić się na meczu.

Po wyjściu z hali próbowałam złapać Zbyszka, ale odepchnął mnie mówiąc:

  -Daj mi w końcu święty spokój! Powiedziałem, że nie będę z tobą rozmawiać.-powiedział i poszedł do szatni, a ja osunęłam się po ścianie chowając twarz w dłoniach. Nie chciałam płakać tutaj, więc szybko się podniosłam i w biegu zakładając na siebie kurtkę pobiegłam do domu.


*** 

No po prostu już nie mogę tak patrzeć. Oboje się tak kochają, a nie mogą dojść do jakiegoś porozumienia. Trzeba coś zdziałać, bo to niedorzeczne, że Aśka wciąż nim manipuluje. To się musi skończyć!


                                          ____________________________________

Ojej dziewczyny jesteście kochane. Dziękuję za wszystkie wasze komentarze. :* Jak nigdy teraz chcecie by byli razem, a kiedyś pamiętam jak się kłócili to nie wszystkie z was miały takie zdanie ;D 
Ever pamiętasz jak pisałyśmy, że ten brat ją poznał już wiesz czemu. Sam był w to zamieszany.;)
Jak myślicie kto wypowiada się na końcu rozdziału.
Aaaa i jak wam minęło rozpoczęcie roku szkolnego? Ja szczerze to nie wyobrażam sobie teraz bym mogła wstawać znów o 7 lub wcześniej.
Całuję :*

13 komentarzy:

  1. No niech ona mu już wszystko powie bo ja tego psychicznie nie wytrzymam. A Zibi jaki uparty, nawet jej dokończyć nie dał...ugrh
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, na początku byłam mega przeciw, no ale tak pięknie to napisałaś, że nawet nie dało się wyczuć, że tak bardzo się kochają! :P
    Grzesiek albo Igła się wypowiadają. Nie mogę patrzeć na to, jak Zibi ignoruje Martę, a wręcz odtrąca ją.
    Nic mi nie mów, że początek roku! Matura, test zawodowy czy coś tam. Wstawanie codziennie o 7. Wakacje były za krótkie! :(
    No a właśnie, skoro szkoła, to nie wiem jak będzie z czytaniem na bieżąco, ale pamiętaj, że mimo, że nie będę komentować czy dawać o sobie znać, to pamiętaj że jestem :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ujj.. No to teraz bedzie ciężko....
    A Zibi strasznie uparty jest , powinni Igła i Kosa ją i Zbyszka w szatni zamknąć

    Na końcu się chyba Igła wypowiada

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale zdziry! Nieźle to wszystko uknuły! No, ale trzeba im przyznać, sprytne to one są. A teraz kiedy ja tu niecierpliwie czekam cały rozdział na konfrontacje z Bartmanem to ten nie chce z nią rozmawiać! Ale porozmawia, czy z własnej woli czy nie. Czekam równie niecierpliwie, aż ich Grzesiek z Igłą zamnknom w tej szatni ^^
    Buziaki, malina :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbym była przed Ever ;) ?! Ahh, cóż za zaszczyt ^^

      Usuń
    2. Byłaś przed Ever zupełnie przez przypadek malinko ;* Ever się źle czuła i strasznie szybko zasnęła ;) Ale ciesz się bo Ci się udało ;*

      Buziaki ;*

      Usuń
  5. Tak jak myślałam, Zbyszek nie chce słuchać Marty :( Mam nadzieję, że na prawdę ich zamkną, bo do Zibiego ciężko będzie dotrzeć...
    Aśka i Baśka to podstępne suki... Od początku wszystko było ukartowane. A ja myślałam, że to poronienie to Aśki przebłysk inteligencji, że postanowiła wykorzystać sytuację... A tu okazuje się, że to było "w scenariuszu". Marta nawet nie wiedziała, że Aśka nią manipulowała...
    Wydaje mi się, że ostatnia wypowiedź jest z perspektywy Krzysia, albo Kosoka.
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta lekarka jest okrutna... zreszta o Asce już nawet nie wspomnę. Niech Marta w końcu pogadać z Bartmanem i wyjsni mu wszystko! Musi dać radę. Kto inny jak nie ona..
    Czekam z niecierpliwością na następny! Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie będę nic pisać na temat Aśki bo szkoda słów na takie osoby:\ Mam tylko nadzieję, że ta podstępna małpa nie wykorzysta sytuacji i nie zaciągnie Zibiego do łóżka. Tak sobie myślę, że było to z perspektywy Piotrka, choć pewnie się mylę. Z niecierpliwością czekam na kolejny;) Pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  8. Mysle ze z perspektywy Moniki :D
    nie mam slow co do zachowania Aski i tepej Baski.
    Mam nadzieje ,że wszystko sie wyjasni :)
    Ps Kiedy nastepny?
    :)
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Łeeeeee a ja od razu mówiłam żeby byli razem i co ?? Nikt mnie nie słuchał a teraz narzekacie ;C Pewnie to Ksysiu powiedział ... Pamiętam pamiętam xD

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie lubilam piosenki Impossible ale gdy wtrąciłas ja tutaj do bloga,od razu ja polubilam bo wiaze z nia fajne wspomnienia : )
    Moja wyobraznia dziala :D
    Czuje sie jakby sie to mnie przydarzyło <3

    OdpowiedzUsuń