"Najbardziej boli to, gdy najważniejsza dla Ciebie osoba oskarża Cię o to, czego nie zrobiłeś."
Odwiesiłam kurtkę i poszłam do sypialni, aby założyć dresy. Wtedy nagle ktoś zadzwonił do moich drzwi. Kurczę znów któryś z nich przyszedł mnie skontrolować. Obstawiam Grześka, bo Igła gdy przychodzi to puka i wchodzi. Zarzucając na siebie bluzę ruszyłam do drzwi.Nogą odsuwam buty stojące obok i otwieram je. Stanęłam zszokowana kiedy przede mną stał Zbyszek. Byłam bardzo zdziwiona tym co on tu robi. Wszedł do mieszkania popychając mnie na ścianę. Dłonią trzymał moje ramię przy ścianie.
-Auuuu!! Zbyszek puść, bo to boli.
-Jak mogłaś?! Jak mogłaś to zrobić?!
-Ale co?!-krzyczę patrząc na niego i dostrzegam w jego oczach łzy.
-Co one ci zrobiło, że je zabiłaś?! Co?! No kurwa powiedz mi co?!-stałam nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
-Ale ja przecież nikogo nie zabiłam.
-Jak nie?-i odrzuca na bok moje włosy które zasłaniały plaster.-A to co?! Sama się pobiłaś?! Dobrze wiem co zrobiłaś! Zabiłaś moje dziecko!! Pobiłaś Aśkę i zepchnęłaś ją ze schodów! Zabiłaś moje dziecko!-krzyczy waląc pięścią w ścianę obok mojej głowy, a po jego policzkach spływają łzy.
-Zbyszek...-spokojnie mówię, a on odsuwa się.
-Nie sądziłem, że mogłabyś być zdolna do czegoś takiego!-krzyknął i znów przyparł mnie do ściany znajdując się blisko mnie.-Nigdy ci tego nie wybaczę! Przez to, że zostawiłaś ją leżącą nie udało się uratować tego dziecka! Pomoc wezwano za późno! Rozumiesz ono nie żyje, a to wszystko to twoja wina! Twoja! Nie chcę nigdy więcej mieć z tobą czegoś wspólnego! Nigdy! Nie chcę cię znać! Zniknij mi z oczu raz na zawsze!-krzyczał, a ja płakałam.
-Ale Zbyszek...
-Nic mnie nie obchodzi to co chcesz powiedzieć! Dla mnie....dla mnie już nie istniejesz!-mówi wychodząc z mieszkania i głośno trzaskając drzwiami. Osunęłam się po podłodze wybuchając płaczem.
-Ale Zbyszek ona nie jest w żadnej ciąży i nigdy nie była.-dokończyłam to co chciałam mu powiedzieć. Teraz to naprawdę nic z tego. Już teraz wiem jak chciała to rozegrać. Powiedziała mu, że to moja wina, że straciła dziecko....teraz przez to on mnie nienawidzi. Podnoszę się szybko z miejsca i biegnę do pokoju po telefon i klucze. Wciągam na siebie buty, zakładam kurtkę i wybiegam z mieszkania. Biegnę ile sił w nogach wybierając numer libero.
-Tak?-odzywa się.
-Igła bierz samochód i jedziemy!-płaczę mówiąc to.
-Marta co jest?
-Już wiem jak to chciała rozegrać!
-Gdzie ty jesteś?!
-Biegnę do ciebie!
-Już jadę! Czekaj koło Lidla dobra?
-Tak.-odpowiadam i rozłączam się.
Kiedy dobiegam na miejsce zatrzymuję się i opieram dłonie na udach próbując złapać oddech. Nagle z piskiem opon ktoś obok mnie hamuje i szybko wybiega. Unoszę się i widzę Ignaczaka który od razu przytula mnie.
-Marta jak to już wiesz?-pyta.
-Jedziemy!-odpowiada odpychając go i wsiadając do auta. Zjawia się na miejscu kierowcy i patrzy na mnie.-Szpitale!.-i ruszamy.
-Powiesz mi po co tam jedziemy?-dopytuje.
-Musi się dowiedzieć w którym szpitalu leżała Aśka, a wiem, że zwykłej osobie tego nie powiedzą. Jesteś moja jedyną nadzieją Krzysiek.
-Jak to w szpitalu?
-Nie mogła ryzykować, że powiem wszystko Zbyszkowi więc sama to rozwiązała! Rozumiesz?! Powiedziała mu, że pobiłam ją, zepchnęłam ze schodów i uciekłam nie wzywając pomocy....że zabiłam te dziecko! I on w to uwierzył!
-Nie wierzę, że to zrobiła! Naprawdę nie wierzę!
-No to widzisz do czego ona jest zdolna. Dzięki temu nie musi udawać, że jest w ciąży, a my nie możemy udowodnić, że to był sztuczny brzuch bo już go nie nosi!-i chowam twarz w dłoniach.-Powiedział mi, że nie chce mnie znać i widzieć.
-Ej spokojnie. Wymyślimy i znajdziemy ten szpital w którym niby się znalazła. Przecież musiało to być tu, bo do Katowic do tego gabinetu na pewno nie jechała.
-Na pewno. Zbyszek powiedział, że pomoc wezwana została za późno.
-Musimy się upewnić, że nie była w żadnym z tych szpitali.
-Wiem Igła.
I pojechaliśmy do szpitala. Tylko dzięki temu, że był ze mną libero który podsunął kobiecie swój autograf udało nam się dowiedzieć, że w tym szpitalu nie było od tygodnia kobiety o tym nazwisku. Krzysiek objeździł wszystkie szpitale i wyszło to co w pierwszym. W jednym z nich musieliśmy męczyć się dłużej, bo kobieta za nic nie chciała nam nic powiedzieć. Wyciągnęłam więc pieniądze i dyskretnie przesunęłam w jej kierunku. Rozejrzała się czy nikt tego nie widzi i wzięła je. Przejrzała jakiś zeszyt, a potem spojrzała w komputer.
-Ta pacjentka nie ma u nas karty nawet, więc nie było jej tutaj na pewno.-odpowiada, a my dziękujemy jej za to i wsiadamy znów do auta.
-Nagrałaś wszystko?-pyta.
-Tak mam. Ale to i tak za mało.
-Ale jest to, że nie znalazła się w żadnym z tych szpitali.
-Igła mam pomysł jeden!-powiedziałam i kazałam mu się skierować pod mieszkanie Zbyszka.
(...)
-Co ty robisz?-pyta kiedy wychodzę z auta. Po chwili dołącza jednak do mnie. Staję pod budką pana Janka i stukam w okienko.
-O pani Marta. Dzień dobry. Coś się stało? Chce pani wejść?-pyta.
-Nie. Mam do pana małe pytanko.... Czy po tym jak ostatnio tu byłam czyli kilkanaście dni temu...czy przyjechała tu karetka?-pytam, a on milczy przez chwilę.
-Tak była.-odpowiada.
-Kłamie pan. Dlaczego?-zapytałam.-Wiem, że nie było tutaj żadnej karetki.
-Była. Zabierali panią Joannę, bo coś z dzieckiem.
-Nie mogli tego zrobić, bo ta pani nie była w ciąży.-mówię mu, a on spuszcza wzrok.-Kazała panu tak mówić tak?-pytam go, a on przytakuje.-Zapłaciła panu, by w razie czego pan to powiedział?-dopytuje, a on znów kiwa głową.
-A to szmata!-odezwał się Igła.-czyli nie było tutaj żadnej karetki prawda?
-Nie było proszę pana....Proszę nie mówić, że powiedziałem wam o tym. Dobrze mi zapłaciła, a mój syn potrzebował pieniędzy aby móc dalej studiować.
-Jasne.-odpowiadam i dziękując mu kieruję się do samochodu.
-Marta mamy już sporo dowodów na to wszystko. Myślę, że może trzeba mu już to pokazać.
-Nie jeszcze. Najpierw muszę w razie czego znaleźć dowody i to na papierze.
-Co ty jeszcze chcesz zrobić?-pyta.
-Myślisz, że są teraz w mieszkaniu?
-Na pewno. Co ty chcesz zrobić?
-Muszę tam się włamać i coś znaleźć i ty mi w tym pomożesz.
-Ale jak?
-Zaprosicie Zbyszka i Aśkę do siebie na obiad, kolację, podwieczorek cokolwiek. Musicie ich wyciągnąć, abym mogła przeszukać wszystko.
-Zwariowałaś?!-podnosi głos.
-Już dawno przez to wszystko. Doprowadzę to do końca tak by zniszczyć ją doszczętnie. Nie zostawię na niej suchej nitki!-syczę mocno zaciskając pięści. Myślisz, że to koniec? Może i wygrałaś tą bitwę, ale ja zakończę i wygram całą wojnę.
-Marta powinniśmy jechać już na trening.-oznajmia mi libero.
-Zawieź mnie do domu. Nie mam ochoty iść tam. Wymyślisz coś by mnie usprawiedliwić no nie?
-Wiesz, że tak.-odpowiada.
Odwozi mnie wprost pod blok. Żegnam się z nim i wchodzę na górę. Kiedy ściągam kurtkę i buty siadam w kuchni i czekam aż woda się zagotuje. Wybieram numer Moniki.
-Hej Monika.
-No cześć kochana. Co tam?-pyta.
-Jest gorzej niż źle.-mówię.
-Dlaczego?!
-Aśka to rozwiązała i już nie jest w ciąży.
-Co zrobiła?!-zapytała dziewczyna, a ja opowiedziałam jej o wszystkim, łącznie z tym że sprawdziłam już z Krzyśkiem szpitale i w żadnym jej nie było, a do tego to, że przekupiła dozorcę by kłamał o tym, że była przyjechała po nią karetka.
-Ona jest chora psychicznie!
-Wiem to. Jednak najgorsze, że Zibi wierzy jej, że to przeze mnie stracili dziecko, że to ja je zabiłam.
-No po prostu mam ochotę tam przyjechać i nagadać jej, łącznie wyrywając wszystkie włosy i zrobić tak, aby naprawdę nie mogła mieć dzieci, bo jeśli zostanie matką to szkoda mi będzie tego dziecka.
-To fakt. Na razie muszę dostać się do ich mieszkania, aby znaleźć te jebane USG.
-Po co ci?
-Czas chyba znów odwiedzić panią Basię w Katowicach.-oznajmiam jej.
-Mam przyjechać?
-Możesz. Spotkajmy się tam 11, bo wtedy mam wolne. Akurat będziemy po meczu z Lotosem.
-Nie ma problemu. O której?
-Zobaczę jak mam pociąg i oddzwonię.
-Nie ma sprawy. Trzymaj się Marta, bo jesteś silna jak żadna.
-Ty też się trzymaj. Do zobaczenia.
-No pa.
Rozłączyłam się i zrobiłam sobie kawę. Siedziałam na kanapie przeglądając jakieś artykuły i porady prawne w sprawie ukradzionych zdjęć USG i fałszywych badań. No sporo mogłam się tego naczytać....tego jak inni ginekolodzy proponowali za niezłe sumki sfałszowane wyniki badań.... w których przede wszystkim chodziło o dzieci. Teraz musiałam tylko czekać, aż Igła coś wykombinuje. Wieczorem wraz z Iwoną wpadli do mnie. Ona też mi powiedziała, że oszalałam.
-Nie pomożecie mi? Proszę was o pomoc, a teraz nie chcecie?-pytam.
-Nie o to chodzi. Jasne, że zaprosimy ich na tą kolację, ale po prostu ten pomysł jest szalony.
-Iwona nie mam innego pomysłu. Tak przynajmniej będę mogła wejść tam i znaleźć coś.
-Jasne spokojnie.
Posiedzieli do późna i pojechali. Minęło parę dni zanim udało namówić im się Zbyszka i Aśkę na kolację. Podobno atakujący mówił, że dziewczyna nie jest w najlepszym stanie, ale zgodziła się po jakimś czasie.
-Ignaczak jesteś wielki jak ci się to udało!-mówię obejmując go za szyję.
-Powiedziałem, że powinni choć na chwilę oderwać się od tego i przyjść do nas na kolację.
-Dziękuję. Powiedz mi tylko o której.
-O 19:00 będą.
-Spoko.
Wróciłam do swojego mieszkania i z niecierpliwością oczekiwałam godziny 18:00. Jak na złość wszystko dłużyło się strasznie. Gdy tylko nastała ta godzina, przebrałam się i spacerkiem ruszyłam pod mieszkanie atakującego. Schowana stałam i patrzyłam jak para opuści budynek. Po dłuższym momencie światła w mieszkaniu zgasły i obserwowałam drzwi wyjściowe.
-Nareszcie.-szepnęłam kiedy wsiedli do auta. Nawet jak już odjechali nie wchodziłam dopóki Igła nie da mi znać, że u nich są. Spoglądałam na telefon czekając na znak. Po 20 minutach napisał mi SMSa. Schowałam urządzenie do kieszenie i przeszłam przez ulicę.
-Dobry wieczór panie Janku.-mówię.
-Oooo. Dobry wieczór.
-Mam do pana wielką prośbę.-szepczę.
-Tak?
-Mógłby pan mnie wpuścić do mieszkania Zbyszka, tak by on potem się o tym nie dowiedział.
-Pani Marto ja tak nie mogę, bo jeśli coś zginie to pójdzie na mnie.
-Obiecuję, że nic nie zginie.-mówię.-To jest naprawdę dla mnie bardzo ważne. Błagam.
I patrzyłam na niego.
-Dobrze.-odpowiada po chwili i schyla się po pęk kluczy.-Proszę tylko mi go zaraz odnieść.
-Oczywiście....będzie to taka nasza mała tajemnica.
-Mam nadzieję, że nie wylecę stąd.
-Bez obaw.-mówię i idę do budynku.
Otwieram drzwi wejściowe, a potem pędem wbiegam na górę. Odkluczam drzwi i szybko wchodzę do środka. Zamykam je od wewnątrz i kluczyk trzymam w dłoni. Nie zapalam światła tylko od razu udaję się do sypialni. Zapalam lampkę przy łóżku i zastanawiam się od czego zacząć. Wzrok swój kieruję na szafkę nocną. Odnajduję tą należącą do niej. Otworzyłam ją i przeglądam stertę gazet, jakieś talony, kupony i krzyżówki. Zaglądam pod łóżko, przeszukuję również mebel po stronie Bartmana.
-Szlag! Pomyśl gdzie byś schowała coś podobnego?-pytam rozglądając się po sypialni.- Szafka, nie...łóżko też nie, walizka w szafie?-pytam i zaglądam tam. Jednak okazało się, że to też jest puste.-No kurwa gdzie?
Usiadałam na łóżko i ukryłam twarz w dłoniach. Westchnęłam głęboko i spojrzałam na gazety leżące pod szafeczką. Coś mnie tknęło, aby je wziąć. Przeglądałam je kiedy, nagle natknęłam się na bardzo ciekawą receptę.
-No proszę, proszę.-i spojrzałam na podpis widząc kto to wystawiał. Jednak znajdowało się tam jeszcze coś ciekawszego. Uśmiechnęłam wiedząc, że niezbity dowód trzymam w ręku. Zgięłam obie kartki i schowałam do kieszeni kurtki. Wstałam i wyszłam z pokoju. Na kanapie dostrzegłam leżący koc. Podeszłam w tamtą stronę i zauważyłam na nim spoczywające USG dziecka. Chwyciłam je do ręki i odwróciłam na drugą stronę. To było te same co podarowała nam Aśka. -Już niedługo uwolnię cię od tego Zbyszek. Obiecuję ci to.-szepczę i zabieram to.
Będzie musiał nieco tego poszukać, ale teraz to jest potrzebne jak nigdy. Oglądam się ostatni raz na mieszkanie i kieruję się do wyjścia. Nagle też słyszę wkładany klucz do drzwi. Serce wali jak oszalałe, a nogi odmawiają posłuszeństwa. Nie mam pojęcia co mam teraz zrobić. Jedno przekręcenie, i pot na moich dłoniach. Rozglądam się i wpadam na pomysł wskoczenia do szafy. Zamykam za sobą drzwiczki wpakowując się jak najgłębiej. Słyszę głosy osób wchodzących do mieszkania.
-Dziękuję, że zgodziłaś się pójść.-mówi mężczyzna.
-Robię to tylko dla ciebie Zbyszek....wiem jak musisz się czuć kiedy ciągle zajmujesz się mną.
-Spokojnie daję radę.-odpowiada i drzwi szafy otwierają się. Zamykam oczy, bo tak się boję, że nie chcę widzieć tego jak mnie złapią.
-Daj odwieszę twój płaszcz, a ty idź weź kąpiel.-powiedział i widzę jak wyciąga w moim kierunku rękę. Chwyta za wieszak i wyciąga go, a po chwili wiesza go wraz z odzieżą. Jak tylko drzwi szafy się zamykają oddycham z ulgą. Teraz tylko zastanawiam się jak wyjść stąd. Po dłuższym czasie siedzenia wewnątrz mebla usłyszałam głośne wołanie.
-Zbyszku przynieś mi krem z mojej szuflady.
To właśnie wtedy nadeszła moja szansa. Uchyliłam drzwiczki, aby widzieć kiedy Zibi będzie szedł do sypialni. Kiedy tylko to zobaczyłam szybko i po cichu wyszłam otwierając drzwi wejściowe, których na szczęście nie zdążyli jeszcze zamknąć. Kiedy stałam już poza mieszkaniem głośno odetchnęłam i szybko zeszłam na dół. Oddałam klucz panu Jankowi i jak najszybciej oddaliłam się od tego miejsca.
-Dlaczego Igła nie powiedział, że tak szybko wrócą.-wyciągnęłam telefon z kieszeni i dopiero teraz zauważyłam wyłączone urządzenie.-Świetnie. Bateria siada jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie.
Wkurzona szłam w kierunku domu czując satysfakcję z tego co znalazłam. Teraz na pewno będzie musiał mi uwierzyć. Kiedy tylko znalazłam się w mieszkaniu podłączyłam komórkę i włączyłam ją. Przyszło pełno powiadomień, że ktoś próbował się ze mną skontaktować. Wybieram od razu numer Ignaczaka i siadam na kanapie.
-No nareszcie! Dlaczego nie odbierałaś?! Powidz tylko, że zdążyłaś wyjść?!-wydziera się do telefonu.
-Spokojnie. Komórka mi padła, a odpowiedź na twoje drugie pytanie to nie zdążyłam.
-Co?!
-Zdążyli przyjść i nawet wejść do mieszkania.
-Marta!!
-Schowałam się w szafie i czekałam na odpowiedni moment do wyjścia. Nie widzieli mnie i słyszeć też na pewno nie.
-Ufff!! Niech ja cię spotkam to chyba zabiję.
-Proszę cię. I ty chcesz zostać posądzony o zabójstwo?-pytam.
-Nie. Powiedz lepiej czy znalazłaś to co chciałaś?
-Tak. Zdjęcie mam, a dodatkowo znalazłam coś bardzo ciekawego. Nawet nie spodziewałam się czegoś takiego. Dokładnie wszystko zaplanowało.
-Mów co masz.
-Recepta na tabletki antykoncepcyjne.
-I?
-I to, że zostało to wystawione dość nie dawno temu. Kobieta w ciąży nie może ich przyjmować.
-Ty dziewczyno to masz łeb.
-Jednak dołączoną do niego kartkę to przeszła samą siebie.
-Co takiego tam było?
-No po prostu usiądź, bo jeśli stoisz to padniesz.
-Chwila.....dobra już siedzę.
-Uwaga, uwaga. Znalazłam wypis ze szpitala.
-Ze szpitala?
-Nom, ale nie uwierzysz z jakiego.-mówię.
-Mogę zgadywać?-pyta.
-Proszę cię bardzo Krzysiu.
-Czyżby z Rzeszowskiego?
-Bingo. To są jakieś czary. Mieć wypis ze szpitala w którym nigdy cię nie było.
-A może to fałszywy szpital co?
-Na pewno, bo znajduje się na nim podpis tej lekarki.
-Czyli po co jej to było?-dopytuje.
-No jak to po co? Tylko i wyłącznie dla Zbyszka. Proszę cię czy ty byś jechał do tego szpitala tylko po to czy sprawdzić czy to jest autentyczne?
-Nie. Właściwie to nawet nie przeglądałabym tego. Iwona wiedziałaby co to za papierek, ja że to wypis, ale nie brałbym i nie sprawdzał czy to autentyczny czy też nie.
-No widzisz. Zbyszek też o tym nie myślał. Założę się, że nawet nie odebrał jej z tego szpitala, a dowiedział się już po fakcie.
-Dokładnie pewnie tak było.
-Nie znoszę jej po prostu. Muszę to zakończyć w końcu! Nikt nie będzie niszczył mi życia.....ale i nie tylko mi.-dodaję.
-Zobaczysz jeszcze nam się uda.
-Mam taką nadzieję Krzysiu. Dobra kładę się spać, bo rano trening.
-Spoczko. Dobranoc.
-Dobranoc.
Po rozłączeniu się wskoczyłam do wanny na długą i relaksującą kąpiel. Układałam sobie te wszystkie informacje w głowie. Pełno się już tego nazbierało. Nie mogę doczekać się już w końcu tego gdy to wszystko się skończy. Po kąpieli szybko do łóżka i spać.
(…)
Dzień meczu z Lotosem nadszedł bardzo szybko. Tym razem nie było z nami Zbyszka. W ogóle od czasu poronienia cały czas siedział z Aśką w domu. Kowal zrozumiał jego sytuację i postanowił dać mu wolne. Z tą drużyną nie powinno być ciężko i nawet z jednym atakującym powinni sobie poradzić.
***
Siedziałem na podłodze oparty o kanapę i czekając na rozpoczęcie meczu. Wiem, że powinienem tam być, ale nie daję rady z tym wszystkim. Mimo, iż nie chciałem tego dziecka zdążyłem się przyzwyczaić do tego, że będę miał córkę i nawet się cieszyłem. Już planowałem jej nawet zakup takiej małej koszuleczki z nazwiskiem Bartman. Miała być moim oczkiem, moją księżniczką, a pozostało po niej tylko te cholerne zdjęcie które gdzieś mi się zawieruszyło, te małe ubranka. To nie tak miało być i zaczynam łkać. Wciąż nie dociera do mnie to co zrobiła Marta. Jak ona mogła?! Rozumiem, że chciała mnie odzyskać....i właściwie ja też chciałem by wróciła, ale po tym co zrobiła nie widzę już dla nas żadnych szans. Nie potrafię na nią spojrzeć, bo od razu przed oczami mam obraz tego co zrobiła. Przestaję o tym myśleć kiedy słyszę głos Swędrowskiego i Drzyzgi w telewizji zapowiadającego kolejne starcie Resovii. Powinienem tam być, ale nie dam rady. Nie umiałbym się skupić na niczym.....a po drugie ona by tam była. Nie chcę jej widzieć.
Siedzę i oglądam spotkanie. Nie trwa one długo. Chłopaki rozprawili się z Lotosem w czterech setach. Chwila dekoncentracji w trzecim sprawiła, że przegrali go, ale czwartego nie oddali. Wyłączam telewizję i kładę się na kanapie przykrywając kocem. Wpatruje się tępo w sufit i płaczę. Kiedy jestem z Asią staram się tego nie robić. Wystarczy to, że ona płacze.
-Zbyszek.-słyszę.
-Tak.-ocieram oczy i podnoszę się.
-Położyłbyś się ze mną ten jeden raz. Nie chcę spać sama. Proszę.-mówi płacząc.
-Dobrze.-odpowiadam i idę za nią do sypialni.
Kładzie się, a ja obok niej. Kiedy przytula się do mnie nie jestem w stanie odtrącić jej płaczącej.
-Przepraszam Asia. To moja wina.-szepczę.
-Nie. To nie twoja, a jej.
-Ale gdybym cię nie zostawił.
-Przestań! Kto pomyślał, że ona mogłaby przyjść.-odpowiada i całuje mnie w usta. Na swoich wargach czuję jej słone łzy.-Musimy sobie jakoś poradzić.
-Nie daruję jej tego....nie tego co nam zrobiła.-mówię i mocno ją przyciskam do siebie.
***
Po meczu w szatni zjedliśmy tort naszego MVP i rozeszliśmy się do siebie. Pierwsze co, to sprawdziłam o której mam najwcześniejszy pociąg do Katowic. Gdy to zrobiłam zadzwoniłam do Moniki.
-No i jak tam?-pyta.
-O 10:30 będę na miejscu.
-W porządku. To też tak będę. Przyjadę po ciebie na stacje.
-Dzięki i do zobaczenia.
-Pa.-odpowiada i rozłączam się.
Już nie mogłam się doczekać kiedy w końcu pojadę tam i zobaczę co ta lekareczka ma do powiedzenia. Całą noc nie mogłam zasnąć. Rano wypiłam kawę i szybko poszłam na pociąg.
Na miejscu byłam z małym opóźnieniem, bo w drodze jakieś roboty były i dopiero w Katowicach znalazłam się o 11:00. Przywitałam się z Moniką i ruszyłyśmy do jej auta. Gdy przebiłyśmy się przez miasto i zaparkowałyśmy w końcu pod gabinetem westchnęłam głośno.
-Coś się stało?-zapytała.
-Nie. Po prostu marzę, aby to wszystko się już skończyło.-odpowiadam jej.
-Ja też. Szkoda mi ciebie, a szczególnie Bartmana.
-Biedaczyna nie wie, że bez powodu przejmuje się tym wszystkim, a to nie ja, a ona zepchnęła mnie ze schodów.-mówię patrząc na budynek.
-Że co zrobiła?!-patrzy na mnie z przerażeniem.
-To co słyszałaś. Zepchnęła mnie ze schodów. Do tej pory mam sinika na nodze. Przez to jak się poobijałam musiałam zrezygnować z tańca na chwilę, bo jak bym wyglądała w krótkim stroju z siniakami?-dopytuję.
-Chodźmy!-mówi i wychodzimy z auta.-Gotowa?-pyta kiedy stoimy przed furtką.
-Tak.-odpowiadam i ruszamy do środka.
___________________________________
I to jednak był Zbyszek. No może nie do końca się tak poskarżyła dla Zbyszka. Udaje biedną i poszkodowaną. Sądziłyście, że tak to może się potoczyć? Że tak Aśka nagada Zibiemu, że tak to wszystko wymyśli? No i czy pani lekarka powie coś czy nie. Tego dowiecie się jutro.
Przepraszam, że nie komentuję waszych blogów. Dzisiaj nadrobię każde opowiadanie które czytam i skomentuję. Miałam małe zamieszanie w domu, problemy z telefonem.
Tak dla urozmaicenia proszę, aby każda osoba która czyta to opowiadanie skomentowała ten rozdział. Chcę zobaczyć ile jest osób które nadal męczą się z tą historią :)
Całuję :*
Ej no ! Ja chcem żeby już Marta się ujawniła no ; c
OdpowiedzUsuńCzekam na jutrzejszy rozdział ;)
Idę się szykować na jutro ;)
Buziaki ;*
Jej .. kiedy ona w końcu powie to Zibiemu ? ;]
OdpowiedzUsuńA Aśki nawet nie będę komentowała bo szkoda moich nerwów ;3
Ta Aśka to jakaś psychiczna jest. No jak można być taką oszustką i manipulantką;< Jak czytałam ten rozdział to złość we mnie narastała, ale jakoś przetrwałam;) Czekam do jutra;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;>
Coś czułam, że to się tak skończy:\ Mam nadzieję, że Marta w końcu powie Zbyszkowi
OdpowiedzUsuńprawdę. Ja czytam i wcale nie jest męcząca historia:)
Pozdrawiam Kinia
ja :D uwielbiam mój ulubiony blog <3
OdpowiedzUsuńChciałabym aby Zbyszek już dowiedział się prawdy. Nie musi jeszcze wybaczyć Marcie zdrady, ale nie mogę znieść tego że Aśce wszystko wychodzi tak jak zaplanowała a czasami lepiej. Proszę nie pozwól Zbychowi zbyt cierpieć.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) Uwielbiam czytać twoje opowiadanie :D Co to za szuja,menda (i jeszcze gorsze ale takich nie chce pisać) z tej Aśki. Jak ona mogła tak okłamać Zbyszka. Mam nadzieję, że Marta jak najszybciej wyjawi prawdę Bartmanowi i ten jej uwierzy :)
OdpowiedzUsuńSzmata z tej Aśki i tyle! Ciekawe co robi, że wymusza łzy? Bo przecież jej wcale nie jest przykro z powodu straty dziecka, bo żadnego dziecka nigdy nie było! Biedna Marta, tak się zadręcza tym wszystkim, ale niedługo to się skończy, bo ma już dowody. Ciekawe co teraz powie ta Baśka...
OdpowiedzUsuńBuziaki, malina :*
Wącha cebule :) bądż się nią naciera :3
UsuńHahahahahahahahaha, dobra teoria xD
Usuń:D
UsuńA jak inaczej ? :D
UsuńJa czytam twn blog i też sie nazywam Marta xD Twój drugi też czytam :) Kiedy tam rozdział bd?
OdpowiedzUsuńMałpa,Małpa,Małpa!
OdpowiedzUsuńJak ona mogła?!
Marta doprowadzi ta sprawe do konca i jeszcze Aska tego pozaluje!
Ps:Pamietam jeszcze jak ta tapeta z tylu byla w pilki do siatki i piasek:D
Buziaki:*
Od razu męczą i męczą... Kobieto, to przyjemność to czytać!
OdpowiedzUsuńW życiu bym nie wpadła na to, że ta tępa dzida wpadnie na taki iście szatański plan. Nie dziwię się, że Zbyszek znienawidził Martę. Ciekawe, jak ona chce go zmusić do wysłuchania prawdy.
Gdy wszystko się wyda Aśka będzie wściekła, ale i skończona. Chociaż i tak może próbować się mścić na Marcie.
Myślałam, że zawału dostaną, gdy Zbyszek z Aśką wrócili do domu, a Marta cały czas tam była. Mam nadzieję, że powoli wszystko zacznie się układać.
Pozdrawiam serdecznie ;) i zapraszam na nowy: http://siatkowka-w-moim-zyciu.blogspot.com/
Jakbym dorwala tą Aske to by ja wlasna matka nie poznała . :D rozdział świetny i czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńMęczą?! Człowieku! Ja się męcze gdy rozdziału nie wstawiasz bo od razu najczarniejsze scenariusze typu: może zawiesiła, zakończyła lub zapomniała hasła. No ale powracając do opowiadania. Boże! Jak ja nienawidzę tej Aski, kurde normalnie wytargałabym ją za te kudły, pobiła, zepchnęła ze schodow i pod pociąg pchnęła grr... żelowana blondyna -.-
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, że mnie niema, bo jestem :D Po prostu warsztaty muzyczne miałam :P
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego zacząć! A tak: PRZEPRASZAM ZA SŁOWNICTWO...
Aśka to suka, kurwa i szmata jakich mało! Tępa jest i tyle! To wszystko wyjdzie na jaw! I wtedy Zibi otworzy otworzy oczy! AGRHH!! Jak mnie nerwica teraz bierze, to ja nie mam pytań.
A Zbyszek jak osioł wierzy jej, że ona jest dobra i kochana, a Mata to ta zła. No nie, nie wytrzymam! Błagam weź zrób tak, żeby Zbyszek już się dowiedział, bo nerwica mnie bierze!
Dobrze, że Marta ma takich przyjaciół ;) Patryk był, ale krótko, za krótko :D
na love-and-hope-are-neverending-story.blog.pl już epilog :)
a na love-isnt-enough.blog.pl nowy rozdział :D
zapraszam :*
czekam na jutro, proszę osłodź mi rozpoczęcie roku :D
ehh maturalna klasa .. matura, test zawodowy czy coś tam :D
Buziaki :*
Jaka jędza ... Ciekawe co robi że placze choć jej nie żal..
OdpowiedzUsuńNie moge sie już doczekać następnego rozdziału ;)
O matko, i niestety stało się to co podejrzewałam, że się może stać po przeczytaniu poprzedniego rozdziału, aż brak słów z jednej strony na perfidię Aśki a z drugiej na głupotę Zbyszka, no ale cóż to tylko facet ;), mam prośbę, zacznij to już powoli wyprostowywać bo niby fajnie się czyta, kombinuje co dalej będzie ale z drugiej strony aż żal Marty i Zbyszka
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest świetne:) pisz dalej i więcej:) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział mnie zaskakujesz. Opowiadanie fantastyczne :). Myślę, że Marta i Zbyszek wrócą do siebie, a ta suka Aśka dostanie za swoje. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrowienia ze Szczecina. Dooma :).
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoją książke w księgarni,ale jej nie ma! :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ,że narazie jej nie ma bo czekasz na 572638832 rozdział ale sie pojawi :3
Nie kończ,pisz dalej,ten blog jest zajeeeeeebisty <3
:*
ROzdział z perspektywy Zbyszka był jak najbardziej trafiony,bo dowiadujemy sie ze z niechecia wraca do aski,sam w to nie wierzy ze to powiedzial,cos nim szargamod srodka.WIem,to powrót uczucia do MArty,bo ja nadal kocha! wiec mam nadzieje ,ze teraz Marta postara sie go odzyskac i bedzie jak dawniej,a Zbyszek zapomni o zdradzie ( a sam co nawiwijał z tym zakładem?!) MArta wybaczyła wiec on tez powinien skoro ja kocha <3
Ale bedzie jazda jak sie spotka z Baśką,kolejną kretynką :D
Buziaki:*
ajaj, szkoda, że w takim momencie skończyłas. Jakim trzeba być okrutnym, żeby zrobić coś takiego...przeciez prawda i tak wyjdzie na jaw. Mam nadzieję, że Marta wytrzyma jeszcze trochę i w końcu wyjaśni wszystko Zbyszkowi, a ten uwierzy jej.
UsuńPS: Wydaje mi sie, że NIKT nie meczy sie z Twoim opowiadaniem, sądząc np po komenatrzach, których przebywa :) Pisz dalej, bo wychodzi Ci to swietnie!
Pozdrawiam :*
ja jestem i jak zwykle czekam z niecierpliwością na następny ;( błagam, wrzuć już ;(
OdpowiedzUsuńInka
Ale ta Aśka wredna ...
OdpowiedzUsuńPrzez to opowiadanie nie mogę spać bo zastanawiam się co będzie dalej :)
Niech jak najszybciej Marta to rozwiąże. Czekam na konfrontację z lekarką:)
OdpowiedzUsuń