sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 61



"Podobno szczęście nigdy nie trwa długo, za to pech…"


  -Tylko, że to nie jest mój podpis.-odpowiadam i normalnie czuję jakbym miała zemdleć zaraz.
  -Ja za chwilę sprawdzę co jest.-zaczęła chyba też się niepokoić.

Podnosi słuchawkę i dzwoni gdzieś. Nie mam pojęcia o czym z kimś rozmawia, bo zastanawiam się gdzie w tej chwili jest moja sukienka. Czyżby któryś z chłopaków podpisał i wziął? Bartman mówił , że pożałuję tego, ale że byłby w stanie to zrobić? 

  -Pani Marto, pani Marto-słyszę nagle i spoglądam na kobietę.
  -Tak?
  -Paczkę odebrała podobno pani 2 dni temu i nawet zapłaciła-mówi zakrywając słuchawkę od telefonu.
  -Przepraszam czy gdybym rzeczywiście ją odebrała to przychodziłabym tutaj?!-złoszczę się i nie mogę uwierzyć, że takie cyrki się tu dzieją.-Jak wyglądała osoba która odebrała paczkę?-pytam, a ona przykłada słuchawkę i znów pyta. Czekam aż w końcu usłyszę odpowiedź.
  -Dobrze...dobrze-mówi i odkłada słuchawkę.
  -Więc jak?
  -Wysoka blondynka z długimi włosami.

Odwracam się by chwilę pomyśleć. Wysoka blondynka.....skoro odebrała paczkę to zapewne chciała mnie wkurzyć, musi przebywać tu w ośrodku. Zacisnęłam dłonie, bo od razu doszło do mnie kto to.

  -Aśka!-krzyknęłam, a po chwili zaczęłam walić pięścią w blat.-Zabiję szmatę!-wyciągam telefon i wybieram ostatni numer. Jestem ostro wkurzona. Niech ja ją tylko spotkam! Weszłam szybko do pokoju i zaczęłam przebierać swoje ciuchy.

  -Co tam Martuś? Gdzie jesteś?
  -Hej Malwina. W Spale. Mam problem i to duży!-mówię i siadam na łóżku.
  -Nie masz transportu?
  -Malwa gorzej! Ta szmata ukradła moja sukienkę i nie mam w czym iść!-mówię zrezygnowana.
  -Jak to?! Że Aśka?!
  -A znasz inną szmatę?! Odebrała przesyłkę i najprawdopodobniej założy ją na ślub!...To była moja sukienka. Specjalnie z Berlina sprowadzona!-krzyczę i tupię nogami niczym dziecko.-Nigdzie nie jadę!
  -Dziewczyno! Bierz się w garść i przyjeżdżaj! Na miejscu dam ci sukienkę!
  -Co?!-pytam
  -Normalnie. Zaraz pójdę do sklepu i coś ci wybiorę.
  -Ale ja nie mogę, a nie wiesz nawet czy dobrze będzie leżeć....no i w ogóle.
  -Nie wierzysz we mnie?! Znam twoje wymiary. Wiem w czym dobrze wyglądasz. Wiesz dobrze, że w byle czym nie pójdziesz.
  -No tak, ale koszty?
  -Oddasz mi pieniądze za sukienkę jak tylko przyjedziesz. Lepiej tak?-pyta.
  -Nie! Zaraz ci je prześle! Powiedz tylko ile może kosztować?
  -Przyślij 500. Najwyżej oddam jak zostanie, albo dołożę jak zbraknie.
  -Dziękuję Malwina. Co ja bym bez ciebie zrobiła.-dodaję i ciężar spada mi z serca.
  -Zobaczysz, że będziesz lepiej wyglądać niż w tej co kupiłaś.
  -Wiem to. W takim razie do zobaczenia.-dodaję i chcę się rozłączyć, ale powstrzymuje mnie.
  -Weź swoje srebrne szpilki te z cekinami i srebrną biżuterię.
  -Okej. A powiesz mi chociaż w jakim kolorze będzie sukienka?-pytam
  -W idealnym dla ciebie. Wyjeżdżaj już, a ja lecę do sklepu.
  -Dzięki pa.

Rozłączam się i pakuje wszystko do torby. Kamil czekać będzie na mnie na miejscu. Założyłam sukienkę, by potem szybciej się przebrać. Zamawiam taksówkę i czekam, aż przyjedzie. Gdy dociera zawozi mnie wprost na pociąg do Piotrkowa. Ledwo wyrabiam się. Wskakuje do przedziału i po chwili odjeżdżamy. Nie mogę wciąż uwierzyć, że tak się porobiło. Mam tylko nadzieję, że kopara jej opadnie gdy zobaczy, że jednak przyjadę. Podróż trwa 4 godziny. Nerwowo patrzę co chwila na zegarek.

  -Za 40 minut ślub-szepczę gdy wysiadam na peronie. Rozglądam się szukając Malwiny. Denerwuję się, ale po chwili widzę ją jak biegnie w moją stronę.
  -Dawaj szybko do samochodu!-krzyczy i ruszamy do jej auta. Wsiadłam do tyłu gdzie czekała na mnie rzecz.
  -Mogę?- pytam
  -Głupio pytasz! Przecież to dla ciebie.

Zdejmuję nakrycie z pudełka i rozkładam papier którym przykryta jest sukienka. Delikatnie wyjmuję ją. Ma ona piękny łososiowy kolor. Falbanki. No cudo po prostu.

  -Jest piękna.
  -A ty się martwiłaś o to. Przecież wiesz dobrze, że mamy rożne gusta, ale wiem co lubisz. A ty lubisz wyglądać ładnie i się wyróżniać.-i patrzy w lusterko puszczając mi oczko.
  -Kocham cię Malwina....Uratowałaś mi życie.
  -Nie pierwszy już raz-dodaje.- Poza tym nie rozumiem nadal jak mogło dojść do czegoś takiego?! Dlaczego ukradła twoją sukienkę.
  -Jakąś nową zatrudnili i wydała Aśce.-mówię ściągając odzież.

Nagle stajemy.

  -Co jest Malwina?-pytam
  -Ja czy akurat dziś?!-krzyczy trąbiąc.
  -Z samochodem coś?
 -Nie. Korek....Teraz to na bank się spóźnimy!-krzyczy i wali dłońmi w kierownice.

Zakładam buty i biżuterię. Udaje mi się nawet poprawić makijaż. Po jakichś 30 minutach ruszamy. Do kościoła jedziemy kolejne 15 minut. Super. Ceremonia się już zaczęła. Pędem wysiadamy z auta. Dziewczyna spogląda na mnie i uśmiecha się.

***

Ceremonia się już zaczęła, a ich nadal nie ma. Nachylam się do Kamila i pytam szeptem:

  -Gdzie one są? Może coś się stało? Powinny już tu być.
  -No właśnie wiem Wiśnia....Może zadzwonię do nich co?
  -Myślę, że to dobry pomysł. Będziemy spokojniejsi o to.

Widzę jak wyciąga komórkę. Szuka czegoś i już ma zamiar dzwonić, gdy drzwi kościelne otwierają się. Wszyscy szybko odwracają się. No i proszę. Pojawiły się nasze spóźnialskie.

***

Dziwnie strasznie się czuję, gdy wszyscy na nas patrzą. Jak zwykle robię wielkie wejścia.
Zamykam drzwi i po cichu staramy się dojść do ławki gdzie siedzą nasz pary. Witam się z Kamilem.

  -Już myśleliśmy z Łukaszem, że coś się wam stało.-szepcze.
  -I tak nie zrozumiesz. Miałam mały problem z sukienką-odpowiadam i wzrokiem szybko odnajduję Aśkę. Siedzi w rzeczy którą ja powinnam mieć teraz na sobie.
  -No tak wy zawsze z tym problem macie.
  -Myślisz sobie, że to drobnostka?!-podnoszę głos, a osoby przede mną odwracają się.Podsuwam się do niego i pytam-Co byś zrobił, gdy dowiadujesz się, że garnitur który sprowadziłeś z Berlina nie dochodzi na czas, a potem wychodzi na jaw, że właściwie już dawno go odebrałeś?
  -Co?
  -No normalnie. Dziewczyna odebrała moja paczkę i siedzi teraz w mojej sukience, a Malwina musiała mi nową załatwić i przebierałam się w samochodzie.....do tego jeszcze korek był-odpowiadam.
  -To nieźle cię załatwiła. Ja bym nieźle się wkurzył.
  -A myślisz, że ja nie?! Jak tylko stanę z nią twarzą w twarz to przywalę jej.

Zachichotał, ale po chwili opanował się po tym jak szturchnęłam go w bok.

  -Przepraszam, ale wiedz, że może to i lepiej że zabrała. W tej wyglądasz olśniewająco.

Uśmiecham się tylko i patrzę w stronę ołtarza. Kuba jest taki szczęśliwy gdy wypowiada słowa przysięgi  Agnieszka to samo. Zapewne będą szczęśliwym małżeństwem. Po jakimś czasie nadchodzi koniec i para młoda wychodzi z Kościoła. Obsypujemy ich groszami i składamy życzenia. Gdy podchodzę mówię:

  -Przepraszam za te wejście. Wpierw miałam problem z ubraniem, potem korek i tak wyszło. Jeszcze raz przepraszam szczerze.
  -Przestań. Każdemu może się zdarzyć-dodaje dziewczyna-Cieszę się, że udało ci się dotrzeć.
  -Ja również.

Złożyliśmy z Kamilem życzenia i czekaliśmy na resztę. Wszystko sprawnie i szybko przebiegło. Teraz mogliśmy udać się na wesele które odbywało się w jakiejś restauracji. Zabraliśmy się z Wiśnią i Możdżonkiem jego autem.  Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Oczywiście nowożeńców powitano chlebem i solą. Potem ulubiona część czyli rzucanie kieliszków za siebie. Jarosz bierze swoją żonę na ręce i wnosi ją do środka, a za nimi reszta gości. Naprawdę duża sala. Ładnie urządzona. Na pewno dobrze będzie tu zatańczyć. Czekam teraz tylko jeszcze na przyjazd paru osób. Przy stoliku siedziałam z Wiśnią, Możdżonem, Kosokiem, Kurkiem i Ignaczakiem. Wiedziałam, że będziemy się świetnie bawić. Nastąpił wtedy też taniec pary młodej. Agnieszka miała śliczną sukienkę. Aż miło się na nich patrzyło. Po tym podano posiłki i zaczęła się zabawa. Po kilku piosenkach wstałam i podeszłam do stolika gdzie siedziało paru siatkarzy jeszcze,a  wśród nich Bartman.

  -Masz ze sobą?-zapytałam ozięble nie zwracając uwagi na Aśkę z triumfalnym uśmiechem.
  -Jasne, że mam. Ale to już teraz?-pyta
  -Jeszcze nie. Nie przyjechały jeszcze dziewczyny i reszta więc możesz jeszcze coś wypić na odwagę.
  -Dzięki.

Wtedy też nie mogłam się powstrzymać i zwróciłam się do Aśki

  -Pasuje chociaż?-i odwróciłam się wracając do swojej grupki.
  -Pomóc Ci Marta się ubrać?-pyta Malwina.
  -Mogłabyś...Idziemy już Kamil?-pytam
  -Jasne.

Trójką wstajemy od stołu, a zanim to podchodzę do Kuby.

  -Już będę zaczynać. Druga część później, bo jeszcze reszty nie ma.
  -Spoko. Dzięki Marta za to.
  -Cała przyjemność po mojej stronie.

Odchodzę i wychodzimy do łazienki. Malwina pomaga mi założyć kostium. Upina mi też włosy. Specjalnie nie robiłam jakieś mega wielkiej fryzury, bo wiedziałam, że będę tańczyć. Poprawiłam jeszcze kołnierzyk Kamilowi.

  -Gotowa?-pyta
  -Oczywiście.-wyciągam z plecaka płytkę i daje dziewczynie.-Przekaż zespołowi. Niech nas zapowie wpierw, a dopiero potem włącza muzykę dobra?
  -Spoko.

Wychodzi, a my zaraz za nią. Po chwili muzyka cichnie i słyszymy męski głos wymawiający nasze imiona. Uśmiechamy się i wchodzimy. Czuję lekki stres, że nie wyjdzie. Jak muzyka zaczyna grać skupiam się na niej i na tym by dobrze zatańczyć. Sądzę, że samba to był dobry wybór.  Jak muzyka się kończy stajemy i kłaniamy się. Dostajemy wielka brawa, a Kuba pokazuje mi kciuk do góry.

  -To dla was-krzyczę na odchodne.

Zakładam swoją rzeczy.

  -O której przyjadą?-pytam Kamila który zapina mi sukienkę.
  -Za godzinę będą. Nie dali rady być wcześniej, ale spokojnie poradzimy sobie-odpowiada i całuje mnie w szyję.
  -Wiem to- i odwracam się. Zabieramy rzeczy i odnosimy do szatni, a sami udajemy się na salę. Wszyscy patrzą na nas i posyłają uśmiechy. Siadamy do stolika. Od razu łapię za szklankę gdyż jestem spragniona. Chciałam coś zjeść, ale nagle obok mnie wyrosła ręka. Odwróciłam się i zobaczyłam Kubę.

  -Zatańczysz z panem młodym?-pyta
  -No raczej nie mogę odmówić-odpowiadam i kładę mu dłoń na ręce. Wstaję i udaję się z nim na parkiet.
  -Dziękuję Marta-mówi gdy tylko obraca mnie, a ja znajduję się blisko.
  -Mówiłam, że nie ma za co. Dobrze też wiesz, że to jeszcze nie koniec tych występów.
  -To super, że jednak udało się. Jednak wolę podziękować wcześniej, bo nie wiem czy potem będę miał okazję.-dodaje.
  -Będziesz.

Gdy mój taniec z Kubą zmierza już ku końcowi, po tym jak muzyka cichnie, zostaje porwana do kolejnego przez Bartka. Przy okazji nie mogłam też odmówić Kosokowi i Wiśni. Trochę zmęczona usiadłam do stołu i zjadłam coś. Wtedy też Kamil przysuwa się i szepcze na ucho.

  -Grupa już przyjechała.
  -To dobrze. Ściemniło się już więc lepszy efekt będzie.-dodaję.
  -Tylko wiesz, że trzeba coś ustawić no nie?
  -Idź pokaż gdzie mają się przebrać, a ja coś załatwię.

Wstaje, a ja od razu mówię do Malwiny.

  -Już nadszedł czas.

Podekscytowana wstaje i ja również. Podchodzę do kelnerów i tłumaczę o co mi chodzi. Wnoszą na salę podesty. Goście wciąż przyglądają się temu. Rozmawiam z osobą która zajmuje się muzyką, a potem z oświetleniowcem całej sali. Wszystko dogaduję i wybiegam również się przebrać. Dziewczyny już stoją gotowe  Gdy wpadam szybko pomagają mi się przebrać. Stajemy już przed salą i daje znak kelnerowi by zgasił światło. W zupełnej ciemności wchodzimy na salę. Jakoś udaje nam się bezpiecznie dojść do wyznaczonych nam miejsc. Ludzie lekko panikują. Gdy muzyka się włącza, na pary padają snopy światła. Poszło nam jak tego chcieliśmy. Sama Agnieszka z mężem podeszli do nas podziękować za to co zrobiliśmy. I tak największa niespodzianka dopiero przed nimi. Państwo młodzi poprosili o dodatkowe nakrycia dla 3 osób, bo jedna z par musiała wracać do domu. Byłam im wdzięczna za to, że zgodzili się. Koło 21:00 oznajmiłam siatkarzom  by brali rzeczy i szli za mną. Wraz z Malwiną zapinałyśmy rzepy przy ich spodniach i koszulach. Boże żeby tylko im się udało.

  -Możecie wybrać sobie kolor krawata który przyczepimy. Jest żółty, zielony i różowy.
  -Żółty!-krzyknął Bartek. Szkoda, że nie powiedział różowy, bo to będzie mój kolor.
  -Zielony!-od razu wyrwał się Łomacz.
  -Eeee! Ja nie chcę różowego mieć!-powiedział Bartman. -Zamieni się któryś ze mną.
  -Nie!-odpowiedzieli pozostali.
  -Ale!!!

Skończyłyśmy z dziewczyną z chłopakami i same poszłyśmy się przebrać.

  -Czemu nie powiedziałaś jaki ty masz kwiatek. Myślę, że Bartek chętnie z Zibim by się zamienił-powiedziała Malwa zapinając buty.
  -A po co mam im mówić. Poza tym nie będę z żadnym tańczyła. Jedynie co to muszę to przed nim stanąć i tyle.
  -Mi za to przypadł Kurek.
  -I fajnie.
  -Dziewczyny gotowe już?-zapytała Andżelika.
  -Tak.

Wyszliśmy przed salę. Podeszłam do Bartmana i szepnęłam do ucha.

  -Należysz do mnie-a potem wskazałam na swój kwiatek we włosach. Uśmiechnął się, a ja wyminęłam go i weszłam na halę. Podeszłam do wodzireja przejmując od niego mikrofon.

  -Mogłabym prosić wszystkich o chwilę uwagi?-zapytałam i nastała cisza.-Dziękuję.....Więc przede wszystkim chciałam życzyć naszym świeżo upieczonym małżonkom dużo szczęścia, gromadki dzieci  mało kłótni, bo bez nich raczej nigdy się nie obejdzie, ale niech to będę tylko takie o to kto gotuje obiad. Żadne poważniejsze. Agnieszko jestem pewna, że Kuba będzie cię rozpieszczał...widzisz nawet teraz spełnił twoje marzenie i poprosił aby zatańczyła tutaj. Robię to z wielką przyjemnością. Niestety, a może i stety...może macie już dość patrzenia jak tańczę, więc to będzie już ostatni występ....Wiem, że lubisz taniec i program Taniec z Gwiazdami ....informacja od dobrego informatora-i posłałam oczko Kubie.- Więc będzie to pokaz wyjęty nie z polskiej a amerykańskiej wersji tego programu, ale myślę, że spodoba ci się tak samo jak i Kubie. Zastrzegam, że show może wywołać atak śmiechu.  Ale koniec już tego. Zapraszam teraz wszystkich na zobaczenie tego...przepraszam, ale musimy zgasić światło by niespodzianka się udała.

Oddałam mikrofon i wtedy też światła zgasły. Zaprosiłam szybko wszystkich, a siatkarzy odstawiłam na bar.

  -Dacie radę?-zapytałam.
  -Tak.-odpowiedział Bartman.

Uciekłam od nich wracając do swoich. Ukucnęliśmy i było słychać tylko moje „już”. Światło zapaliło się prosto na nas. Muzyka zaczęła grać, a my zaczęliśmy tańczyć. [WŁĄCZ I OBEJRZYJ DO KOŃCA] Pierwsza byłam ja. Pozostałe pary zniknęły w ciemnościach i pozwalały mi i Kamilowi tańczyć. Po chwili przejął mnie Damian, a Kamil Andżelikę. Zostawiliśmy ich, a sami schowaliśmy się. Obserwowałam Agnieszkę która nie mogła się nacieszyć tym co widzi. Ostatnią parą była Malwina z Tomkiem. My już ustawiliśmy się, bo znów miała nastąpić grupowy taniec. Kamil szepnął.

  -Myślisz, że siatkarze dadzą radę?
  -Mam nadzieję.

I teraz na parkiecie znów wirowały trzy pary. Chłopaki złapali w pasie i przy obrocie odpięli nam spódniczki i uciekli z nimi. I teraz nastawała część z siatkarzami.Jeszcze chwilę wykonywałyśmy kroki które były charakterystyczne dla piosenki Beyonce. Szykowałyśmy się i w końcu okazałyśmy na chłopaków w ciemności palcem. Światło się zapaliło, a oni ściągnęli jednym ruchem te rzeczy. Dobra jest pierwsze dobrze. My ruch i oni taki sam. My kolejny i oni znów powtórzyli ten sam. Podbiegłyśmy do nich opierając się o bar i nastąpił koniec. Ludzie goście wszyscy wstali i zaczęli bić brawa. Ignaczak biegał z kamerą nagrywając Bartmana, Kurka i Łomacza w rajtuzach. Podałam dłoń Bartmanowi który zszedł.

  -Teraz chodź się ukłonić.-powiedziałam i stanęliśmy przed parą młodą wszyscy kłaniając się. Agnieszka wybiegła stamtąd przytulając mnie mocno i dziękując za to co zrobiłam. Kuba także to zrobił jednocześnie śmiejąc się nieco z siatkarzy, ale bardzo był im wdzięczny. Wyszliśmy z sali przebierając się już w normalne rzeczy.

  -Chłopaki byliście super!-powiedziałam.
  -No wiesz....kiedy my nie jesteśmy super?-odezwał się Bartman. Zaśmiałam się tylko. Cała trójka która tu przyjechała mimo iż chciała zostać, ale nie mogła z powodu, że jutro jakiś występ kolejny mają.

 -Dzięki, że się zgodziliście. Załatwię wam, za to koszulki od chłopaków z autografami może być?-zapytałam wiedząc, że jak sami nie będą chcieli to ja Kubę do tego namówię.
  -Marta jesteś wielka-objęła mnie dziewczyna i szepnęła do ucha- Ja chcę Kubiaka.
  -Nie ma sprawy.

Pożegnaliśmy i wraz z Malwina i Kamilem usiedliśmy do swojego stolika. Ignaczak nie mógł nachwalić się tego pomysłu i to, że chłopakom udało się to zachować w tajemnicy. Widzę cały czas Aśkę i ten jej triumfalny uśmieszek. Nienawidzę jej tak, że mam ochotę podbiec i wyrwać jej te blond kudły, a oczy wydłubać widelcem. Wyciągnęłam Kurka na parkiet i zaczęliśmy szaleć z innymi parami.

(...)

Nadszedł czas oczepin. Szczęśliwa podeszłam na środek. Agnieszka już czekała na to aby rzucić welon. Powoli chodziłyśmy raz w jedną raz w drugą stronę. To była chwila gdy welon wpadł w moje ręce. Wszyscy bili brawo, a panna młoda założyła mi go. Usiadłam czekając teraz na pana. Obserwowałam Bartka i Kamila. Miałam nadzieję, że krawat wpadnie w ręce z jednego z nich. Odwróciłam się by przegryźć coś. Sięgnęłam po koreczek. Usłyszałam głośne oklaski. Szybko spojrzałam który szczęśliwiec będzie miał okazję ze mną zatańczyć. Niestety nie widziałam, bo chłopak siedział na krześle, a pan młody zakładał mu rzecz.

  -Zapraszamy nową panią młodą na środek. Czas zatańczyć mówi wodzirej, a ja wstaje. Chłopaki rozstępują się, a ja widzę osobę której widzieć nie chciałam. Uśmiech od razu schodzi z mojej twarzy. Nie mam pojęcia co zrobić. Nie chcę z nim tańczyć. Przenoszę wzrok na Kubę. Widzę jak błaga mnie bym zrobiła to. Zamykam oczy i zaciskam mocno pięści. Otwieram oczy i podchodzę do nowego pana młodego. Goście schodzą z parkietu, a Zbyszek wyciąga w moim kierunku dłoń. Kładę na niej swoją i podchodzę bliżej  Bartman obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie. Patrzymy sobie w oczy i zaczynamy tańczyć.

  -Przestań się tak na mnie gapić!-syczę przez zaciśnięte zęby.
  -Dlaczego? -pyta jeszcze intensywniej wpatrując się we mnie.
  -Bo nie życzę sobie tego! Nie mam ochoty z tobą tańczyć!
  -Trudno, ale nie uciekniesz-odpowiada, a spoglądam na niego -Nie zrobisz tego Kubie no nie?
  -Nie-prycham
  -Dobrze. W takim razie powiedz mi co to miało znaczyć do Aśki?-zapytał
  -To nie pochwaliła się?-pytam zdumiona lekko
 -No nie.
 -Ładnie wygląda?
 -Ale kto?
 -No ona.
 -Bardzo ładnie.-odpowiada i uśmiecha się spoglądając w stronę swojej dziewczyny.
  -Wiem, w końcu nawet gdyby założyły worek, a należałby do mnie to tak by wyglądała.-odpowiadam.
  -O co ci chodzi?!-z wyrzutem pyta-Nawet dzisiaj nie możesz odpuścić?!
  -Nie! Twoja dziewczyna ukradła moją sukienkę!
  -Przestań pleść bzdury!!
  -Ja plotę?! To zapytaj się jej. Myślisz, że dlaczego tak późno wyjechałam ze Spały, czemu spóźniłam się na ślub?-pytam, a on patrzy na mnie.
  -Nie wierzę-i kręci głową.
  -Po co miałabym  kłamać? Specjalnie sprowadziłam ją z Berlina. Czekałam aż przyjdzie. Zamawiałam ją wraz z Malwiną. Przyszła ona wcześniej, a przyjaciółka wysłała ją dwa dni przed. Powinna tego samego dnia jeszcze dojść. Ale jej nie było. Okej rozumiem poczta i ten ruchy. Postanowiłam poczekać. W dniu ślubu gdy się okazało, że kurier nie przywiózł paczki okazało się, że została ona już odebrana. Recepcjonistka sprawdziła wszystko i rzeczywiście tak było. Jakaś nowa przekazała przesyłkę, bo ta szmata podała się za mnie.
  -Kłamiesz!
  -Nie dzisiaj! Myślisz, że czemu spóźniłam się do Kościoła?! Musiałam się przebrać w samochodzie. Malwina dzisiaj, kilka godzin przed ślubem kupowała mi sukienkę. Jeszcze nigdy w życiu tak szybko nie miałam takiej rzeczy na tak ważną uroczystość.....Co dalej nie wierzysz? Mam pokazać ci zamówienie?
  -Nie...nie trzeba.

Piosenka skończyła się, a ja wróciłam do stolika. Posiedziałam chwilę z przyjaciółmi.

  -Idę się przewietrzyć. Zaraz wrócę-mówię i odsuwam krzesło.
  -Pójść z tobą?-pyta Kamil.
  -Poradzę sobie. Dwie minuty i jestem z powrotem-uśmiecham się i klepie go w ramię.

Wstaję i wychodzę na podwórek. Przyglądam się okolicy. Państwo młodzi wybrali piękne miejsce. Wciągam świeże powietrze  a po chwili odwracam się w celu powrotu do budynku. Jednak na mojej drodze pojawia się przeszkoda. Widzę w moją stronę kierującą się Aśkę. Wywracam tylko oczami i czekam, aż podejdzie. Popycha mnie, a ja nie reaguję.

  -I co?! Poskarżyłaś się już Zbyszkowi?!
  -Nie musiałam się skarżyć. Po prostu zapytałam czy ładnie wyglądasz w mojej kreacji.-odpowiadam o dziwo bardzo spokojnie.
  -Oczywiście, że ładnie....ładniej niż ty myślę nawet.
  -Chciałabyś!! Poza tym czemu ukradłaś tą sukienkę?! Co chciałaś tym pokazać?! -nie wytrzymuje i zaczynam złościć się i krzyczeć. Ona zaczyna śmiać mi się prosto w twarz.
  -A jak myślisz?! Miałam zrobić ci na złość, a że była wspaniała okazja.....troszkę kosztowna, ale dzięki temu sama nie musiałam szlajać się po sklepach...a ciebie zostawiłam bez ubioru...no i prawie mi się to udało. Żałuję, że nie widziałam twojej miny  gdy dowiedziałaś się, że odebrałaś już przesyłkę-i zaczyna się śmiać. Już podchodziłam do niej gdy między nas ktoś wkroczył i uniemożliwił mi to.  Złapał mocno za ramiona i odsunął.

  -Nie daruje ci tego! Rozumiesz?! Pożałujesz tego co zrobiłaś!-krzyczę próbując wyrwać się chłopakowi i podejść do dziewczyny.
 -Bardzo się boję-odpowiada śmiejąc się.
  -Aśka proszę cię wracaj do środka.- wypowiada Zibi i odwraca do niej. Patrzy na niego, a po chwili znika.
  -Marta przepraszam za nią. Nie rozumiem jej. Mogę ci jakoś to wynagrodzić?-pyta
  -Najlepiej gdybyście oboje zniknęli z mojego życia-odpowiadam
  -A coś bardziej realnego?-i uśmiecha się unosząc brwi. -Mam ci zapłacić jakieś odszkodowanie?
  -To i tak nic nie da....To ja miałam być w tej sukience!-krzyczę i walę go w ramię. Nie ucieka, a zaciska dłonie i napina wszystkie mięśni. No proszę jaki świetny worek treningowy.
  -Wiesz....a ja tam się cieszę, że nie założyłaś tamtej. -szepcze, a ja przestaję go bić i spoglądam w oczy.
  -Co?!
  -No tak....w tej wyglądasz pięknie. Sądzę, że nawet lepiej ci w niej niż by było w tamtej.....Ta idealnie pasuje do ciebie....masz ładne nogi w niej....  Wiesz, że nie jedna pewnie zazdrości ci twoich nóg?-pyta, a ja otwieram jeszcze szerzej oczy. Sama nie mogę uwierzyć w to co mówi.
  -Tani bajer. To i tak niczego nie zmieni. -odpowiadam mu.
  -Może, ale naprawdę wyglądasz w niej zjawiskowo....tak inaczej. Nie obcisła, a krótka. Wiesz, że lubię cię w krótkim no nie?...w długim też-uśmiecha się, a ja po raz pierwszy też to robię. Nawet jeśli uznałam to za słaby chwyt to na same takie słowa robi się miło. -do tej pory pamiętam cię w tej zielonej sukni...tą kolację.
  -Przestań Zbyszek. - speszyłam się lekko i spuściłam głowę. Podsunął się jeszcze bliżej i uniósł mój podbródek. Patrzyliśmy sobie w oczy.
  -Wyglądałaś i wyglądasz pięknie. Nie ważne czy założyłabyś tą czy tamtą. I tak każdy chłopak obejrzałby się za tobą.
  -Jesteś pijany-mówię i strzepuję jego dłoń.
  -Może i tak, może i nie, ale mówię prawdę. Żałuję, że tylko dany był mi jeden taniec z tobą.
  -Wracajmy już może co?-pytam i chwytam go za dłoń. Nie opiera się. Przed wejściem na salę zatrzymuje mnie jednak.
  -Mogę cię o coś prosić dzisiaj?-pyta
  -Zależy co.
  -Nie możesz zrobić wyjątku i zapomnieć o tym, że mnie nienawidzisz?
  -Nie Zbyszek. To nie jest takie proste jak ci się wydaje. Wiesz co zrobiłeś.
  -Tak wiem...ale tylko na jedną noc?....zróbmy to dla Jarskiego. Zapewne również żaden z nich nie chce nas dzisiaj pilnować.
  -Żaden z nich?
  -No siatkarze.....Widziałaś jak obserwowali nas byśmy czasem nie pozabijali się?
  -Naprawdę? Nie zwróciłam na to uwagi-odpowiadam zaskoczona tym co usłyszałam.
  -Aż tak zapatrzona byłaś w moje oczy?-i zaczyna mrugać.
  -Nie baranie!-zaczynam się śmiać, szturcham go, a potem udaję się na salę.

Jakoś po tym humor mi się polepszył. Na sali właśnie trwa konkurs tańca z balonikiem. Jak na razie młodym idzie bardzo dobrze  Mały problem mają Możdżonek z Hanką, ale dają radę. Było później parę ciekawych konkurencji. Udało mi się wyciągnąć Kamila który nie bardzo był przekonany. Gdy wodzirej skończył znów zaczęły się tańce. Przy naszym stoliku towarzystwo już nieźle się rozkręciło, chodziliśmy po stolikach z wódką i piliśmy to z państwem młodym, to zresztą siatkarzy, to ze znajomymi Kuby. Po prostu gdzie się dało. Przechyliłam kieliszek i wstałam. Podeszłam do stolika dalej i wyciągnęłam dłoń do chłopaka i zadałam mu pytanie „Zatańczysz?” Sama nie sądziłam, że będę w stanie to zrobić. Zibi lekko podcięty pochwycił mnie i po minucie wirowaliśmy na parkiecie. Dobrze, że w tym czasie leciały szybkie piosenki. Przyznaję, że jest zajebistym tancerzem.

  -A jednak tańczysz ze mną-szepcze
  -Zamknij się, bo zaraz się rozmyślę-posyłam mu wrogie spojrzenie i znów oddajemy się muzyce.

Noc mija nam na tańcach. Do pokoi znajdujących się w tym samym budynku rozchodzimy się dopiero po 5.00. Padam od razu do łóżka. Obok zaraz pojawia się Kamil. Przytulam się do niego i idziemy spać.



                                                   ______________________________

Dużo tańca, rozdział późno i w sobotę, a nie w piątek. Miałyście rację, że sukienkę weźmie Aśka. No cóż jak to Marta nigdy nie odpuści. No i znów miły Zbyszek. Od razu mówię, że to że raz był miły nie zrobi czegoś w kolejnym rozdziale...żeby np. znów upokorzyć dziewczynę ;p

Dziś odebrałam wyniki maturalne :) Jest dobrze :) A u was jak testy gimnazjalne i świadectwa? Bądź tak jak ja pisałyście maturkę?

WYGRALIŚMY! No po prostu piękne zakończenie dnia. :) Kuraś szacuneczek za to co wyprawiałeś na zagrywce. To ty wraz z Jarskim(który zrobił świetną zmianę za Zbycha) pociągnęliście grę. Było dobrze. Oby w niedziele było jeszcze lepiej :)

Pozdrawiam :)

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 60


"Zmienność ludzkich zachowań jest adekwatna do towarzystwa w jakim się znajdujemy"



Obudziłam się o 8:40. Szybki prysznic i na śniadanie. Wychodząc z pokoju dojrzałam Zbyszka.

  -Zbyszek poczekaj!-krzyknęłam, a on odwrócił się. Spojrzał niepewnie na mnie.
  -Co ty ode mnie chcesz?

Siatkarze wciąż kroczyli na stołówkę. Gdy przeszli gadałam z nim o pomyśle.

  -Mam nadzieję, że się zgodzisz. Jemu naprawdę zależy by Aga była szczęśliwa.
  -Mam ci pomóc?
  -Dziwne, że to mówię i robię, ale tak. Proszę cię byśmy mi pomógł z tym. -patrzyłam na niego i jego uśmieszek.
  -Okej może być bardzo fajnie.
  -Ja też mam taką nadzieję.

I oboje powędrowaliśmy na stołówkę. Dziwnie spojrzeli na nas wszyscy gdy razem weszli do pomieszczenia. Zaśmiałam się tylko i wzięłam na śniadanie jajecznicę i kanapki z dżemem, a do tego mleko. Z tym ekwipunkiem ruszyłam na swoje stałe miejsce. Żartowaliśmy gdy nagle przede mną stanęła Aśka.

  -Boże kurczę czego ty ode mnie chcesz? Mało ostatnio kudłów ci wyrwałam?
  -Odpieprz się od Zbyszka!.-popatrzyłam na nią i wybuchłam śmiechem.
  -Coś ty sobie ubzdurała dziewczynko. Za mocno tyczką się w głowę stuknęłaś?

Spojrzała na mnie chwyciła za jajecznicę na talerzu Krzyśka i rzuciła nią we mnie. Wstałam z miejsca wyjmując z dekoltu kawałki kiełbasy i jajka. Spojrzałam na tą szmatę i złapałam za szklankę z mlekiem lejąc jej prosto w twarz. Otworzyła szeroko oczy ścierając mleko z twarzy. Na stołówce zapanowała cisza. Nikt nie ośmielił się odezwać a tym bardziej nam przerwać. Złapała szybko za tost z dżemem i chciała rzucić we mnie, ale uchyliłam się. Odwróciłam się patrząc kto oberwał kanapką. Zjeżdżała ona właśnie po włosach Piotrka zostawiając na nich wiśniowy dżem. Gdy tylko pieczywo opadło na ziemie środkowy wstał i popatrzył na nas.

  -Która to?-zapytał poważnie
  -Myślisz, że rzuciłabym w ciebie czymś?-zapytałam
  -Nie Martusiu.

Widziałam jak złapał kawałek naleśnika i rzucił nim w stronę dziewczyny, ale ona również się uchyliła i tym razem w czoło dostał Rucek. Spadło mu to na talerz, a on podniósł wzrok na naszą trójką.

  -Wojna!-krzyknął Ignaczak i każdy chwytał za co popadnie rzucając jedzeniem. Zaczęło się robić dość ciekawie. Poczułam jak na mojej głowie ląduje jakieś ciasto.

  -Bartek ty durniu musiałeś?!
  -Musiałem.

Bitą śmietaną ubrudził moje usta następnie pocałował mnie tak przy wszystkich. Odepchnęłam go jednak i rzuciłam w niego sałatką warzywną. Fajnie było dopóki na stołówkę nie wparował Andrea. Wrzasnął i wszyscy zamilkli.

  -Co tutaj się dzieje?! Czy wy mądrzy jesteście?! Kto to zaczął?!
  -Ona!-wskazałam na Aśkę. -Rzuciła we mnie jajecznicą.-dziewczyna nawet zbytnio nie próbowała się bronić.
  -Wszyscy brali w tym udział i także wszyscy otrzymają karę. Macie posprzątać tutaj na stołówce to wszystko, a potem 10 kółek na stadionie. Za 20 minut spotykamy się tam.
  -Trenerze-podniosłam rękę.
  -Ty Marta też biegniesz!

Zostały wręczone nam mopy i ściereczki. Przy sprzątaniu również świetnie się bawiliśmy. Gdy skończyliśmy na stołówkę wpadł Andrea każąc nam wyjść na podwórek.

  -Ale nie możemy się przebrać i umyć?-zapytałam.
  -Nie.
  -Mam nieodpowiednie buty. Nie dam rady biec w balerinkach. Niech trener pozwoli mi chociaż skoczyć po adidasy i założyć spodenki, bo spódnica....
  -Dobra, ale idziesz ze mną i to już.

Poszliśmy, a on pilnował bym nie zdążyła się umyć, ani nic. Odwrócił się gdy zakładałam spodenki. Wciągnęłam adidasy i ruszyliśmy do reszty grupy.

  -Poczekaj Igła masz resztki sałaty we włosach-powiedziałam wybierając je mu z jego fryzury.
  -Daj ja ci tą bitą śmietanę zdejmę z włosów-zaoferował Kurek ściągając z siebie podkoszulek i wycierając mi głowę. I takim oto sposobem nieco zmyliśmy z siebie te jedzenie. Andrea dokładnie liczył nam te okrążenia. Biegłam wolnym truchcikiem. Byłam zmęczona już po 6 okrążeniu.

  -Kubiak ja już nie dam rady.-mówię mu biegnąc obok.
  -Dasz, dasz. Jeszcze tylko 4 i koniec.
  -Ja zabiję tą Aśkę! Niech ja ją spotkam gdzieś gdzie nikt nie będzie nas widział!-syczę dysząc.

Okazało się, że jako pierwsza skończyłam cały dystans. Siatkarze gdzieś w oddali włóczyli nogami i sapali. Ja w tym czasie odpoczywałam. Do tego jeszcze słońce mocno przypiekało. Po tym mogliśmy pójść wziąć prysznic. Nareszcie, bo po pierwsze byłam cała w resztkach jedzenia, a po drugie śmierdziałam. Szybko się ubrałam i poszłam na halę. Tam już byli trenerzy i sztab. Czekaliśmy tylko na chłopaków. Jak pojawili się zaczęliśmy trening. Przypadło mi tym razem podawanie piłek. Po 3 godzinach mogliśmy nareszcie się rozejść. Dzisiaj trener dał im wycisk. To chyba za ten wybryk na stołówce, bo co złego to zawsze zamieszani są w to siatkarze. Wieczorem gadałam z Kamilem. Wszystko szło idealnie. Miałam pojechać niedługo by z nimi przećwiczyć wszystko. Malwina już trenowała. Zostało mi tylko nauczenie chłopaków paru kroków. Po kolacji zebrałam Kurka, Bartmana i Łomacza prowadząc ich na siłownię.

  -No to dobrze wiecie po co tu jesteśmy....wiem, że dziś mieliście niezły wycisk, ale ślub zbliża się nieubłagane i czas by was nauczyć paru kroków. -powiedziałam patrząc na całą trójkę. -Dobra to usiądźmy ja wam teraz pokażę na filmiku jak to ma wyglądać.

Zasiedliśmy, a ja odtworzyłam nagranie na moim laptopie. Po skończeniu pojawiły się pytania.

  -Czy my mamy nauczyć się tego całego?-zapytał Bartman z przerażeniem.
  -No co ty?! Oszalałeś?!....wszystko tańczą tancerze którzy szykują się już do tego przedstawienia.
  -A ty?-spytał Kurek.
  -Co ja?
  -Nie będziesz tańczyć?
  -Będę, ale na razie muszę się zająć tutaj wami....poza tym o mnie się nie martwcie. Wy jesteście na końcu. Chłopaki ściągają nam spódniczki. Na stoliku już będziecie stać wy i wykonacie dosłownie trzy kroki. Ściągacie stroje, jeden krok, drugi krok i koniec. Zdaje się, że to tylko kilka kroczków, ale myślę, że dla was to będzie ciężkie.
  -Myślisz, że nie damy rady?!-zapytał Bartman-To na co czekasz? Zaczynajmy.

Zdziwiła mnie jego postawa, ale okej. Ustawiłam ich obok siebie przed lusterkiem. Sama stanęłam przed nimi pokazując dwa kroki. Załapać i może je załapali, ale nie wiem jak to będzie z muzyką.

  -Marta, a my też będziemy mieć takie białe rajtuzy?-przerwał nasze próby Grzesiu.
  -Tak-opowiedziałam.
  -Czad!...zawsze chciałem takie coś na siebie włożyć, jeszcze ten strój.

Popatrzyliśmy na niego zdziwieni, a potem zaśmialiśmy się. Próbowałam z nimi, ale z muzyką nie szło im kompletnie. Za wolno wszystko robili, gubili się.

  -Dobra chłopaki koniec, bo jesteście już zmęczeni. Możecie już iść, poćwiczymy jak wrócę z Kędzierzyna dobra?
  -Jasne-dodał Kurek i cała trójka wyszła. Ja zostałam jeszcze ćwiczyłam sambę którą mamy za prezentować na weselu. Trochę niewygodnie jest gdy tańczysz sama, ale musiałam powtórzyć sekwencję. Zrzuciłam z siebie koszulkę i dalej ćwiczyłam. Wtedy też robiąc obrót zauważyłam chłopaka stojącego przy drzwiach. Podeszłam do odtwarzacza i zatrzymałam muzykę.

  -Czego ty tutaj?-zapytałam biorąc koszulkę i wycierając nią twarz.
  -Bo mam mały problem z tymi krokami.-opowiedział siatkarz.
  -I?
  -No i skoro ci tak na tym zależy....to nie chciałbym tego zawalić....i oczywiście się skompromitować.
  -No tak pan wielki Bartman nie może tego doświadczyć.
  -Ha ha ha....to jak pomożesz?-zapytał. Popatrzyłam na niego i przywołałam go dłonią. Szybko znalazł się obok.
  -W czym ci nie idzie?
  -Nie wiem w jakim tempie tą nogę trzeba zmieniać i jeszcze ręce dochodzą.

Uśmiechnęłam się i powoli zaczęłam mu tłumaczyć jednocześnie pokazując krok po kroku.

  -Dobrze, dobrze....-i zaśmiałam się patrząc na to co wyprawiał-ale musisz z wyczuciem to robić. Muzyka przyspiesza i ty też. Rozumiesz? Patrz

Podeszłam do niego i stanęłam za nim łapiąc za nadgarstki.

  -Wyciągnij teraz ręce do przodu jakbyś miał tańczyć......okej...i teraz za każdym moim uderzeniem w kolano masz do przodu wystawić nogę jasne? I rąk nie blokuj. Będę nim poruszać.

I tak też rozbiliśmy. Był wyższy ode mnie co nieco przysporzyło mi problemu, ale jakoś poradziliśmy sobie. Przyznaję, że dobrze się bawiłam. Byłam dla niego miła i spokojna. Zadziwiłam tym sama siebie, ale tu chodziło o kogoś innego. Bartman już szalał przy lusterku, a ja siedziałam na podłodze i obserwowałam go. Już nie mogę doczekać się tego by zobaczyć całe show na żywo. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam nawet kiedy obok mnie wylądował chłopak.

  -Dobra już nie dam rady dłużej-powiedział, a ja spojrzałam na niego.
  -Wystarczy ci na dzisiaj....i dziękuję.
  -Za co?-zapytał podpierając się na łokciu i patrząc mi w oczy.
  -Za to, że przyszedłeś tutaj i chciałeś abym ci pomogła....że bierzesz sobie to na serio, że mi naprawdę zależy by wyszło to dobrze.
  -Ja też nie chciałbym by to była klapa.....poza tym widzę jak ci zależy. Może i się nie lubimy, ale to jest wyższy cel.
  -Tak....a teraz chodźmy, bo musisz odpocząć.
  -A ty nie?
  -Ja też poza tym jutro jadę do Kędzierzyna i znów taniec noc i dzień.-wstałam wciągając na siebie koszulkę. Chłopak ubiegł mnie i wziął do ręki wszystkie rzeczy. Uśmiechnęłam się i wyszliśmy z budynku podążając chodnikiem do centrali głównej.

  -A ty nie powinnaś odpoczywać? Raczej nie wskazany jest dla ciebie znów taki ciężki wysiłek. Kolano jeszcze na pewno nie jest w 100%  sprawne jak wcześniej...i to, że nie boli to nie ma nic do rzeczy.
  -Wiem, ale takie moje życie.
  -Wiesz co.....to żebyś mogła wystąpić i by kontuzja ci się nie odnowiła to weź idź do doktora i niech oni ci kinetejpem zaklei te kolano. Na próbach nic nie będzie przeszkadzać, a na występ wyjdziesz bez. Nikt nie chce ryzykować, że coś by się nie udało.

Zatrzymałam się i patrzyłam na niego. Odwrócił się stając.

  -Coś się stało?-zapytał
  -Nie poznaję cię. Nie pomyślałabym, że doradziłbyś mi co mam zrobić.
  -No wiesz.....nie chcę, żeby te męczące zajęcia z tobą poszły na marne. -zaśmiał się i ja również. Pokręciłam tylko głową i ruszyliśmy dalej. Pod pokojem oddał mi moje rzeczy i ruszył do siebie. Wzięłam szybki prysznic i od razu wskoczyłam do łóżka.

Nie dane mi było samej się obudzić gdyż do pokoju wpadł Ignaczak. Krzyczał coś, ale położyłam sobie poduszkę na głowę.

  -Kurde Marta mówię coś do ciebie!-krzyczy wyrywając mi poduszkę.-Trener wcześniej ogłosił trening. Za 20 minut mamy być na siłowni.
  -Co?!-krzyknęłam podrywając się z łóżka.-I dopiero teraz mnie budzicie?! Wy to pewnie już po śniadanku no nie?
  -Ja jeszcze nie. Właśnie idę. Sam dopiero wstałem.
  -Czekaj tu na mnie. Przebiorę się tylko.

Zabrałam ze sobą ubranie i wbiegłam do łazienki. Szybko nałożyłam na siebie spodenki i koszulkę. Włosy związałam w koka i przemyłam twarz wodą. Wyleciałam z pomieszczenia.

  -Ty....szybka jesteś!
  -Dzięki. Ale chodźmy jak chcemy coś zjeść.

Zeszliśmy na stołówkę z której większość siatkarzy już wychodziła. Przy stoliku siedzieliśmy sami już.

  -Krzysiu a skąd wiesz, że mamy być wcześniej?
  -Ziomek powiedział mi jak wrócił ze śniadania. Podobno dalej poszedłem spać.
  -A kto to w ogóle rozpowiedział?-zapytałam popijając kanapkę.
  -Z tego wiadomo to Bartman miał nas obudzić. No i budził.
  -A to kutas!-powiedziałam głośno-A mnie to już nie raczył obudzić!
  -Tak potem zastanawiałem się czy ty wiesz czy nie.
  -W takim razie dzięki.


Dokończyliśmy i wróciliśmy do pokoju. Założyłam na siebie spodenki i stanik sportowy, a do tego adidasy. Włosy mocniej upięłam i wyszłam do doktora. Poprosiłam go czy mógłby okleić mi kolano. Nie było z tym żadnego problemu. Po skończeniu podziękowałam i ruszyłam na siłownię. Na szczęście nie byłam ostatnia.

  -O proszę to i koleżanka będzie z nami dziś ćwiczyć?-zapytał Bartman śmiejąc się.
  -Weź się wal!-opowiedziałam odwracając się od niego.
  -Nie ładnie zdradzać naszego sponsora. Góra adidas, buty adidas, a spodenki co? Nike'a...tak być nie może.

 
  -Nie mam ochoty z tobą gadać. Zajmij się ćwiczeniami.
  -Jakbyś nie zauważyła czekamy na resztę zespołu.

Odeszłam od niego, bo miałam go dość. Jak pojawili się wszyscy każdy przystąpił do wykonywania swoich ćwiczeń. Mnie od razu porwał Miale i przedstawił mi jeszcze raz mój program. Powoli miałam zacząć z ćwiczeniami. Na początku bieżnia. Dziennie 4 kilometry. Oczywiście mogę w razie czego robić przerwy. Weszłam na bieżnie, a on ustawił najpierw licznik, a potem pokazał mi jaki przycisk do czego służy. Na razie biegłam na najwolniejszym.

  -No to ruszaj!-powiedział i odszedł.

Przycisnęłam start i mogłam zacząć swój trening. Szło nawet dobrze. Po 2 kilometrach postanowiłam zrobić sobie przerwę. W lusterku dostrzegłam Bartmana wraz z Kosokiem najprawdopodobniej obgadujących mnie. Zerkali co rusz na mój tyłek. Zeskoczyłam z taśmy i spojrzałam na niego.

  -Zająłbyś się lepiej tyłkiem swojej dziewczyny a nie moim.-mówię chwytając za butelkę wody.
  -A co nie możemy cię obgadywać?! Jesteś tutaj z nami w tym stroju więc jak będziemy chcieli to będziemy mówić.

Wzięłam dużego łyka podeszłam do niego i plunęłam mu tą wodą prosto w twarz.

  -Teraz już patrzeć nie będziesz.

Odwróciłam się i ruszałam znów na bieżnię. W lusterku patrzyłam na wkurzonego Bartmana.

  -Pożałujesz jeszcze tego!-krzyknął.

Prychnęłam tylko i pobiegłam kolejne 2 kilometry. Po przebiegnięciu dystansu udałam się do siebie do pokoju. Przebrałam, wzięłam prysznic i spakowana ruszyłam na przystanek autobusowy. W Kędzierzynie byłam po 16:00. Od razu udałam się na salę. Zauważyłam Malwinę i Kamila. Wszyscy odpoczywali w tej chwili. Podeszłam witając się z nimi. Po chwili rozmowy wróciliśmy do układu. Oni ćwiczyli, a mi Kamil pokazywał kroki. Tak już byłam wdrążona w taniec, że nie miałam problemu z zapamiętaniem kroków. Ćwiczyliśmy do 22:00. Zostałam sama z Kamilem.

  -I jak tam idą przygotowania z chłopakami?-zapytał.
  -Idą, ale jak wyjdzie to nie mam pojęcia. My poradzimy sobie. Mam nadzieję, że oni przez te kilka dni nie zapomną tego co im pokazałam.
  -Przestań na pewno nie.

Podszedł do mnie obejmując w talii i przyciągając do siebie. Namiętnie pocałował,  a ja takim samym pocałunkiem opowiedziałam.

  -Masz dzisiaj ochotę?-zapytał patrząc na mnie.
  -Bardzo, ale nie tutaj. Pójdźmy do ciebie lepiej.
  -Nie ma sprawy.

Przebraliśmy się i udaliśmy się do jego mieszkania. Pierwszy raz właściwie byłam u niego. Zabrał mi torbę odrzucając ją na bok. Zaprowadził mnie wprost do swojej sypialni. Wzajemnie zrzucaliśmy siebie ubrania obdarzając przy tym pocałunkami. Od razu przeszliśmy do sedna. Pod długich i wyczerpujących igraszkach padliśmy oboje. Obudziłam się patrząc na śpiącego obok Kamila. Ubrałam się i poszłam zrobić nam śniadanie. Dziwnie się czułam. Nie kochałam go, a tu proszę rano śniadanko, kawa po upojnej nocy. Gdy wstał zachowywaliśmy się tak jak zawsze. Cieszę się, że ten układ nie wpłynął na nas w niekorzystny sposób i nadal w swoim towarzystwie czujemy się dobrze. Po zjedzeniu posiłki ruszyliśmy znów na salę. Gdy stałam obserwując osoby zastanawiałam się jak to będzie gdy stąd wyjadę. Jak będzie wyglądał mój dzień? Całymi dniami przebywałam na zajęciach, a jak pojadę tam to wszystko zniknie....A co jeśli podjęłam złą decyzję? Może powinnam zostać i walczyć o Patryka?-zadawałam sobie milion pytań. Czas też byłoby w końcu po informować wszystkich, że niedługo wyjeżdżam i nie będę już tańczyć. Nie będzie wyjazdów na konkursy z Kamilem, nie będzie występów z dziewczynami w klubie....nie będzie nic. O mały włos i rozpłakałabym się, ale chłopak zawołał mnie. Dopracowywaliśmy pierwszy układ i ćwiczyliśmy drugi. Cały dzień znów spędziłam na sali. Wieczorem do Kamila i taki sam bieg zdarzeń jak poprzedniej nocy. Jutro już ostatni dzień tutaj i z powrotem do Spały. Przydałoby się też ściągnąć tancerzy by móc przećwiczyć układ. Odprowadzając mnie na przystanek Malwina wręczyła mi stroje naszych siatkarzy. Już nie mogłam się doczekać aby im to przekazać. Cała drogę przespałam.


(..)

Wszystko układało się idealnie. Siatkarze opanowali kroki, ćwiczyli w strojach. Była nawet próba z tancerzami którzy specjalnie przyjechali do ośrodka. Naprawdę było fajnie. Myślę, że państwu młodemu bardzo się spodoba. Mój i Kamila występ dopracowany, drugi taniec grupowy też. Stroje gotowe. Wszystko weźmie ze sobą Malwina. Teraz tylko czekać na moją sukienkę. Przyjaciółka powiedziała, że wysłała ją już i muszę tylko czekać, aż przyjdzie. Codziennie dowiadywałam się czy przyszła, ale ciągle jej nie było. Jednak nie przejmowałam się tym. Nadszedł w końcu dzień ślubu. Ci którzy nie byli zaproszeni już poprzedniego dnia wyjechali do domów, a reszta wciąż tkwiła w ośrodku. Ja przygotowania zaczęłam już o 6:00. Czesałam się i malowałam gdy nagle do pokoju ktoś wpadł.

  -Marta gdzie ty jesteś?!-krzyczał chłopaka. Poznałam Grzesia. W samym ręczniku wyszłam do niego.
  -Co jest?-zapytałam zamykając drzwi od łazienki.
  -Który?-spytał pokazując mi dwa krawaty. Przyznaję, że nie mam pojęcia kto wybierał mu je.
  -Powiedz mi lepiej jaki kolor sukienki będzie miała twoja partnerka.
  -Zielony.
  -Zielony?! I ty chcesz założyć pomarańczowy bądź czerwony krawat?! Człowieku...to nawet nie trzeba być specjalistą żeby wiedzieć, że takie kolory nie pasują.
  -Ale ja nie mam zielonego!
  -Czarny, brązowy.....jakikolwiek byle ciemny?-spytałam
  -Nie.
  -Grzesiek...nie osłabiaj mnie.

Ciężko westchnęłam i wyszłam na korytarz patrząc na biegających w tą i z powrotem siatkarzy. To szukali spinek, to wymieniali się krawatami, to poprawiali fryzury.

  -Eeeee Ignaczak gdzie są moje ciemne skarpetki?! Wieszałem je ostatnio u was na balkonie!-krzyczał Bartek wychodząc na bosaka i z rozpiętą koszulką z pokoju.
  -O hej Marta. A tyt jeszcze nie gotowa?-zapytał
  -Dojadę później.

Nie miałam pojęcia jak zwrócić na chwilę ich uwagę.

  -Chłopaki!-krzyknęłam, ale żaden nie zareagował.-Chłopaki!!-i znów nic.-Chłopaki moja noga!! Auuuu!!

 Żałuję, że sami nie widzieli siebie. Krzysiu ze spodniami po kolana o mało nie przewrócił się wybiegając z pokoju. Łomacz w samym krawacie.

  -Marta nie strasz nas!-powiedział libero.
  -Ale nie słuchaliście mnie. Mam zapytanie czy nikt nie ma pożyczyć drugiego krawata...ale ciemnego dla Kosy?
  -Ja mam dwa - odezwał się Zbyszek.
  -A wybrałeś już który zakładasz?
  -No tak. Drugi jest taki ciemno szary z jakimiś paseczkami.
  -A z jakimi?-zapytałam
  -Takimi sraczkowatymi.
  -Widzisz Grzesiu coś dla ciebie!-odezwałam się patrząc na środkowego.

Atakujący zniknął i po chwili wyniósł mi ową rzecz.

  -Dzięki-powiedziałam i przekazałam Kosokowi krawat.
  -Dziękuję bardzo Marta.
  -Proszę.
  -A mogłabyś?-zapytał podając mi go.
  -Nie umiesz?
  -Niestety nie.
  -Co ja się z wami mam....ale musisz się nieco schylić, bo aż tak wielka nie jestem. -zrobił to, a ja zawiązałam mu krawat i poprawiając kołnierzyk-no i gotowe-powiedziałam.
  -Dzięki.
  -Słyszałem, że ktoś tu umie wiązać krawaty?-doszło mnie pytanie osoby która znajdowała się z tyłu. Odwróciłam się patrząc na Bartka.
  -No umie, umie.-uśmiechnęłam się.
  -A mi pomoże?-zapytał ukazując swoje zęby.
  -Pomoże-opowiedziałam biorąc od niego krawat.

Przyglądał mi się bardzo intensywnie jak wykonywałam tą czynność. Położył swoje dłonie na moich lędźwiach.

  -Bartek przestań-szepnęłam robiąc ostatnie przełożenie.
  -Dlaczego?
  -Nie tutaj.
  -To idziemy do ciebie?-zapytał
  -Przestań.

Odsunęłam się wygładzając mu garnitur.

  -Przystojny jesteś w tym garniturze.
  -A bez?-spytał poruszając brwiami.
  -Powinieneś wiedzieć.-puściłam oczko i miałam już zamiar wrócić do pokoju.

  -Marta, Marta skoro im już zawiązałaś to mi także możesz?-zapytał Piotrek.

Gdy skończyłam krzyknęłam.

  -Czy komuś jeszcze trzeba pomóc zawiązać krawat?

Wtedy też zauważyłam siatkarzy którzy wyszli z tą rzeczą z pokoju podchodząc do mnie.

  -A ty co Bartman nie mogłeś do Asi pójść?
  -Nie ma jej tu. Zaraz spotkamy się, bo była u fryzjera i jadę po nią.
  -Aha.-mocno wzięłam i zacisnęłam mu ten krawat chcąc go udusić.
  -Chcesz mnie udusić?-zapytał
  -Tak.
  -Wtedy kto zatańczy zamiast mnie?-i na jego ustach pojawił się ten cwaniacki uśmieszek.
  -Spadaj!-i gdy skończyłam odeszłam od niego.

Chłopaki przychodzili do mnie pytając się czy może być. Nie sądziłam, że będę ich stylistą, bo tak się czułam. Poprawiałam im włosy i spinki. Gdy byli gotowi rozjechali się. Skończyłam malować już paznokcie gdy usłyszałam podjeżdżające auto pod ośrodek. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam samochód z przesyłkami. Założyłam szybko bluzę i dresy. Jak tylko zauważyłam, że auto odjechało zbiegam do recepcji.

  -Czy jest może paczka do Marty Wasilewskiej?-pytam, a dziewczyna przegląda listę.
  -Niestety nie ma.-odpowiada.
  -Jak to nie ma?!-krzyczę wkurzona.
  -No po prostu nie ma.
  -Czekam na bardzo ważną przesyłkę!
  -Wie pani co...-i schyla się po kartkę. Wzrokiem wodzi z góry na dół. -Paczka przyszła 2 dni temu-odpowiada.
  -Ale to nie możliwe-odpowiadam zdezorientowana. -Ja nic nie odbierałam.
  -Ja mam pani podpis....o tutaj-i podsuwa mi kartkę pod nos. Wskazując na rubrykę w której widniał podpis...brzydki podpis, a na dodatek nie mój.

                                     ____________________________

No to proszę. Trochę się tu dzieje :) Co sądzicie o tej akcji? Kto odebrał sukienkę?

Dzisiaj dowiedziałam się, że Giovanni Miale odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne siatkarzy naszej reprezentacji od nowego sezonu będzie pracował w Jastrzębskim Węglu. Nie bardzo wiem czy się cieszyć czy nie. Dużo jest zarzutów w stosunku do jego osoby. Jeśli rzeczywiście się to wszystko potwierdzi, bo boję się o siatkarzy z klubu.

Jestem też zaniepokojona, że tyle niedobrego dzieje się w reprezntacji. :<


Całuję :* I mam niezbyt fajną wiadomość, ale kolejny rozdział dopiero w piątek. Jadę na urodziny do koleżanki. W czwartek dopiero wrócę pewnie. Więc do piątku :)