środa, 28 listopada 2012

Rozdział 30



"Gdyby w kobiecie nie panował anioł razem z diabłem, nie byłaby interesująca"


   -Po to. - i dał mi jakąś kopertę.

Szybko otworzyłam ją. Wyciągnęłam z niej zaproszenie. Przeczytałam i podniosłam na niego wzrok.

   -Co to ma być?-zapytałam machając kartką
   -Daj-i wyrwał mi ją z ręki.....-Mamy zaszczyt zaprosić bla bla bla...na 77. Plebiscyt na 10 Najlepszych Sportowców Polski 2011 roku zorganizowany przez Przegląd Sportowy i Telewizję Polską.

Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.

   -Idziesz na plebiscyt?-spytałam z lekką drwiną w głosie, gdyż nadal nie mogłam wyobrazić go sobie w garniturze.
   -Nie!....my idziemy...Będziesz moją osobą towarzyszącą.
   -Nie ma mowy!...To nie dla mnie.
   -Dla mnie też nie, a jednak muszę iść...Poza tym nie chcesz chyba bym zabrał na to jakąś ładną długonogą blondynką?-powiedział chcąc mnie podpuścić.

Zrobiłam obrażoną minę i skrzyżowałam ręce na piersi. Podszedł blisko i położył dłonie na moich biodrach.

   -To sobie idź z tą długonogą blondynką!
   -Wiesz przecież,że wolałbym nie iść w ogóle niż miałbym zabrać kogokolwiek...albo ty albo nikt

Zbliżył się jeszcze bardziej by móc mnie pocałować,ale ja odwróciłam głowę.

   -Niech twoja blondyna ci da!-odpowiedziałam wkurzona.
   -A po co?....ja mam swoją brunetkę- powiedział uśmiechając się cwaniacko.....-więc jak moja ładna,długonoga brunetko pójdziesz ze mną?

Spojrzałam na niego ponownie. Opuściłam ręce i zrezygnowana powiedziałam.

   -Na czym ma polegać ten cały plebiscyt?
   -Widzowie głosowali na sportowców od listopada...Więc zostaną ogłoszone wyniki,oraz przyznane statuetki osobom które uzyskały najwięcej głosów
   -A ty w jakieś jesteś?
   -Ja osobiście w żadnej, jadę jako reprezentant do kategorii "Drużyna roku"
   -Tylko ty?
   -No co ty....Możdżon jedzie od nas jeszcze,a na miejscu z tego co wiem to będzie Kubiak, Bartman, Zatorski i Winiarski...No i Kurek ma nominacje do sportowca roku.
   -Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś?..Zagłosowałabym na niego.
   -Spokojnie zrobiłem to już za nas....
   -To świetnie....A kiedy jest gala?
   -...Jutro-odpowiedział niepewnie
   -Żartujesz no nie?!-zapytałam
   -Nie.... Spójrz na zaproszenie.

Podniosłam je. Nie trzeba było długo szukać. Liczba ta od razu rzuciła mi się w oczy 07.02 w Warszawie.

   -Wiesz... dzięki,że nie powiedziałeś mi w dzień wyjazdu!-odpowiedziałam podnosząc głos.
   -Przepraszam sam dopiero dziś się dowiedziałem jak odebrałem pocztę.
   -....o której wyjeżdżamy jutro?-spytałam
   -O 14 by zdążyć tam na 20.00.
   -A po tej gali ma coś być?
   -Nie wiem. Pisze poczęstunek w tym hotelu...Słońce ja dokładnie sam nie wiem.
   -A wiśnia jedzie?-zapytałam.
   -Nie może.
   -Szkoda...W takim razie ja się zmywam,bo muszę do jakiegoś sklepu jechać....A właściwie jak ja mam być ubrana?
   -Skoro my musimy mieć garnitury, to raczej elegancko.
   -Dobra idę.

Szybko narzuciłam na siebie kurtkę i buty.

   -A nie pożegnasz się ze mną nawet?-zapytał Patryk
   -Nie zasłużyłeś na buziaka.

Wzięłam kluczę i wyszłam z mieszkania. No to mnie wkopał. Nie wiedziałam co mam zrobić. Pierwsza myśl jak przyszła mi do głowy to Malwina. Wyciągnęłam komórkę i wybrałam do niej numer. Po pierwszym sygnale usłyszałam jej głos

   -Hej...Co tam?
   -Hejka Malwa.....Mam do ciebie sprawę taką małą sprawę...
   -Jaką?-spytała
   -Znasz jakiś dobry sklep z sukniami wieczorowymi?
   -....no u nas w mieście są,...ale niewielki jest wybór.
   -A gdzie znajdę jakiś lepszy z większym asortymentem??
   -W Katowicach...a na co ci?
   -Patryk zabiera mnie na jakąś galę i muszę coś kupić.
   -Aaa no tak.... Szkoda,że wiśnia nie idzie,bo z chęcią bym sama poszła.
   -Ja też żałuję,że was nie będzie....Wiesz może o której jest pociąg?
   -Nie,..ale z chęcią podjadę po ciebie zaraz i pomogę ci coś wybrać....no chyba,że nie chcesz.
   -Pewnie,że chcę,ale trochę głupio mi było pytać czy pojechałybyśmy twoim autem...muszę w końcu zapisać się na prawko, bo bez niego to lipa jest.
   -Oj weź przestań!...Gdzie jesteś?-spytała.
   -Właśnie wyszłam od Patryka
   -To ja jadę do ciebie.
   -Okej...Jeszcze raz wielkie dzięki.
   -Przyjemność po mojej stronie.

Rozłączyłam się i pod blokiem czekała na przyjaciółkę. Za 10 minut zauważyłam jej auto już z daleka. Podjechała,wsiadłam i ruszyłyśmy do Katowic. Droga do miasta zajęła nam niecałą godzinę. Zajechałyśmy w końcu pod wielką galerię.

   -Gotowa na zakupy?-zapytała mnie Malwina.
   -Pewnie.

I ruszyłyśmy na podbój sklepów. Oczywiście nie możliwe było by zmarnować tak świetną okazję i nie kupić czegoś więcej. Stałam już w przebieralni, a Malwina donosiła mi sukienki. Wszystkie były długie. Wyszłam do niej pokazując się w rzeczy którą nałożyłam. Skrzywiła się na widok tej sukienki.

   -Nie pasuje do ciebie-skomentowała szybko.
   -Nie mogę założyć czegoś krótkiego?-zapytałam mając nadzieję,że odpowie mi twierdząco.
   -Marta...tam nikt raczej nie założy mini sukienki ledwo zakrywającej tyłek..
   -Ja bym założyła-podnosząc rękę powiedziałam.

Obie zaśmiałyśmy się. Wtedy też zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz z lekkim zdziwieniem.

   -Muszę odebrać-powiedziała i wyszła.

Zaczęłam rozglądać się za inną rzeczą. Usłyszałam za sobą nagle kobiecy głos:

   -Ta sukienka do pani nie pasuje.

Odwróciłam się patrząc na ekspedientkę.

   -Wiem. Koleżanka już mi to powiedziała....szukam czegoś innego.
   -To może pomogę?-zapytała.
   -Dobrze.
   -A co to za okazja ma być?
   -...Chłopak zabiera mnie na jakąś wielką uroczystość w Warszawie...Szukam czegoś w stylu wieczorowym....Sądząc po tym, że on naszykował już garnitur, a to u niego jest rzadkość to będzie to elegancka i oficjalna impreza..
   -To normalne u faceta, że nienawidzą zakładać garniturów, a o smokingach to już nie wspomnę-odpowiedziała uśmiechając się.
   -Tak..jakby mógł to cały czas nosił by dres.
   -Mój chłopak ma to samo...ale teraz zajmijmy się szukaniem czegoś odpowiedniego.

Zaczęła przeglądać sukienki co jakiś czas spoglądając na mnie

   -Dobrze....więc skoro to takie ważne wydarzenie to... proponowałabym tą może.- powiedziała podając mi kieckę.

Wróciłam i założyłam ją. Przyznam nie byłam nią zbytnio zachwycona...Jak dla mnie była taka trochę za prosta.

   -I jak?-spytała
   -Nie.....Ma pani może jakąś inną?
   -Zaraz przyniosę jeszcze jedną....Ma pani jakieś konkretne wymagania?
   -Nie wiem szczerze....Chciałbym coś...co będzie mnie wyróżniać spośród innych kobiet.
   -Dobrze. Zobaczę co da się zrobić.

Rozpięłam ją i odłożyłam na krzesło.... Po chwili zobaczyłam jak w przebieralni pojawia się kolejna rzecz do przymierzenia

   -Proszę przymierzyć tą-powiedziała.

Na sam widok koloru pojawił mi się na twarzy uśmiech. Czerwony!....Szybko wciągnęłam ją. Była taka piękna. Wyszłam i pokazałam się

   -Powinna pani tą wziąć.-odpowiedziała od razu.
   -Nie wiem....czy ten kolor i fason nie jest za bardzo krzykliwy.
   -Jest w sam raz....Poza tym pasuje bardzo do pani...Jeszcze żadna z naszych klientek nie wyglądała w niej tak świetnie....I chłopak będzie zachwycony.
   -Dziękuję.

Jeszcze raz spojrzałam na siebie w tym stroju.W pewnym momencie,zauważyłam w lusterku odbicie Malwy. Szybko odwróciłam się.

   -I co myślisz o tej?-zapytałam.

Stała i patrzyła na mnie.

   -Wow...Patryk chyba oszaleje jak tylko cię w niej zobaczy.....wyglądasz tak pięknie.-odpowiedziała nadal oszołomiona
   -Dzięki....A nie sądzisz,że może powinnam coś bardziej skromnego założyć?
   -Absolutnie nie!..Ta sukienka pasuje na ciebie idealnie..
   -Zgadzam się z pani koleżanką-wtrąciła ekspedientka.
   -A dasz radę w tym iść?-spytała Malwa.

Podeszłam kawałek do niej.

   -Mam małe ograniczenia,ale przecież to gala,a potem jakiś poczęstunek więc nic mi nie będzie.
   -W porządku...Więc bierz tą....A ja muszę zadzwonić na chwilę do ...Izki.
   -Dobra.

Zdjęłam sukienkę i nałożyłam swoje ubrania. Pani pomogła mi sprzątnąć sukienki. Byłam zadowolona z kupna.

***

Wybrałam ostatni numer jaki do mnie dzwonił. Nie czekałam długo. Usłyszałam w słuchawce hałas. Odebrał.

   -Patryk to ja Malwa.-powiedziałam szybko
   -No hej...
   -..ty ja nie mogę powiedzieć jej,że powinna kupić jakąś luźną sukienkę,bo po tym jest jeszcze bal-wypaliłam prosto z mostu.
   -Dlaczego nie możesz?-zapytał
   -Człowieku!... ona taką sukienkę wybrała,... i gdy się uczesze jeszcze i umaluje, to będzie taką niezłą sztukę,że ja cię kręcę....opadnie ci kopara z wrażenia gdy ją zobaczysz..Założę się,że będzie tam najpiękniejszą dziewczyną ....co tam,na świecie...inne przy niej będą mogły się schować.....Wygląda jak bogini...mówię ci chłopie
   -Kurczę chciałbym ją zobaczyć.
   -Nie będziesz żałował...Każdy tam będzie ci zazdrościł takiej dziewczyny u boku.
   -Wiem.
   -To co ja mam zrobić?...z tego co widzę to ona płaci już za nią.
   -Nie wiem Malwa...wymyśl coś.
   -Ale co?...Głupio mi teraz powiedzieć,że powinna ją odłożyć,bo ciężko będzie jej w niej tańczyć...Tak strasznie jest zachwycona tą sukienką.
   -Proszę zrób coś.....nie chcę by rezygnowała z czegoś co jej się podoba.
   -Ale jeśli ona się dowie,że tańce będą,a sama nie będzie mogła tańczyć, to zabije i ciebie i mnie.
   -Wiem...przepraszam ale muszę wracać na trening. Pa

I rozłączył się. Świetnie.Najlepiej to zrzucić wymyślenie czegoś na mnie. Zrezygnowana schowałam telefon do torebki i wróciłam do Marty.

***

   -Coś się stało,że masz taką minę?-spytałam Malwę po tym jak weszła do sklepu.
   -Nie no co ty.

Wzięłam zakupy i wyszłyśmy. Obeszłyśmy kilka sklepów,przymierzając różne rzeczy. Wpadła mi w oko taka jedna świetna sukienka. Nawet przymierzyłam ją. Chciałam kupić,ale postanowiłam,że i tak za dużo pieniędzy dziś już wydałam. Ze smutkiem trochę odwieszałam ją....Wyszłyśmy i skierowałyśmy się w celu zjedzenia czegoś. Zaszłyśmy do kawiarni.

   -Wiesz Marta muszę skoczyć do łazienki...Poczekasz tutaj?-spytała gdy czekałyśmy na nasze zamówienie
   -Pewnie.

Poszła. Ja nadal nie mogłam nacieszyć się zakupem tej sukni. Moją obawą było to,że reszta kobiet będzie miała jakieś skromne stylowe ,proste, nie koniecznie długie sukienki, a ja tu wejdę w takiej czerwieni...Po chwili zobaczyłam zmachaną Malwinę siadającą na krzesło.

   -A ci co?-spytałam
   -Szukałam toalety...jakiś pacan źle mi wskazał kierunek i biegałam prawie po całym centrum.
   -Biedna.

Zjadłyśmy, chwilę posiedziałyśmy i postanowiłyśmy się już zbierać. Z tymi wszystkimi torbami poszłyśmy do samochodu. W Kędzierzynie byłyśmy o 20:00. Odwiozła mnie pod sam blok. Wzięłam swoje torby,pożegnałam się z nią i poszłam na górę. Ciekawe czy będę musiała się przebrać tutaj, czy tam gdzieś się zatrzymamy. W mieszkaniu nikogo nie było. Pewnie Patryk na treningu jeszcze jest. To nic. Schowałam całe swoje zakupy do szafy i poszłam wziąć kąpiel.Po wyjściu przygotowałam kolację. Usiadłam przy stole czekając na mój skarb. Jakaś telepatia po prostu nas chyba łączy... Myślałam sobie kiedy w końcu wróci,a tu słyszę jak wchodzi do mieszkania. Od razu usiadł do stołu. Przy kolacji wypytałam o wszystkie szczegóły jutrzejszego dnia. Ustalone jest,że wyjedziemy o 14:00 by zajechać tam na czas...Mieliśmy mieć dodatkowych pasażerów w postaci Możdżonka i jego dziewczyny Hanki...Patryk świetnie wszystko zorganizował,rezerwując już nam pokój w hotelu..To dobrze,bo przynajmniej będę mogła się tam przebrać. Tylko teraz co z fryzurą? Zaczęłam trochę panikować. Gdyby tylko Malwina tam była...Przecież nie pójdę przed wyjazdem do fryzjera, ponieważ włosy nie wytrzymałyby tak długiej podróży i wszystko szlak by trafił..Po kolacji Patryk skoczył się wykąpać, a ja spakowałam rzeczy które biorę jutro ze sobą. Gdy wrócił z łazienki położyliśmy się spać.Rano zadzwonił budzik. Ani mi ani Patrykowi nie chciało się wstawać. Jako,że już schowałam swoje rzeczy mogłam poleżeć sobie dłużej. Nawet nie wiem kiedy przysnęłam. Obudziło mnie wołanie chłopaka:

   -Gdzie jest pasta do butów?!

Nakryłam się tylko kołdrą, by móc jeszcze chwilkę pospać. Patryk jednak był taki nie dobry i zabrał mi ją

   -Wstawaj śpiochu,bo spóźnimy się.
   -A która jest godzina?-zapytałam.
   -12.20
   -Co?!-i wstałam z łóżka jak oparzona od razu kierując się do szafy w celu wybrania stroju który włożę teraz.

Zauważyłam,że Patryk zrobił nam śniadanie. Usiedliśmy i zjedliśmy, a potem pobiegłam się ubrać...Nawet nie wiem ile czasu zajęło mi to wszystko. Usłyszałam po chwili pukanie do drzwi:

   -Kochanie pośpiesz się,bo się spóźnimy....Parka czeka już na dole.

Szybko wybiegłam o mało nie uderzając drzwiami Patryka. Wzięłam torebkę pakując jeszcze takie najprzydatniejsze rzeczy.

-Gotowa?-zapytał
-Tak.-odpowiedziałam,zamknęliśmy mieszkanie i zeszliśmy na dół.

Z dala widziałam już Marcina. Jego po prostu nie dało się nie zauważyć. Gdy zbliżyliśmy się do nich możdżi od razu wyciągnął rękę z zamiarem przybicia mi żółwika.

   -Wiesz, że żółwiki są już nie modne?-spytałam
   -Nie...Więc pani mądralińska co jest?
   -Lama.

I pokazałam mu najnowszy sposób witania się.Zaśmiał się i powiedział:

   -Będę o tym pamiętać.

Ah ten Marcin, jak dziecko tylko, że bardzo i to bardzo wyrośnięte. Wyciągnęłam rękę do dziewczyny w celu przedstawienia się

   -Marta.
   -Hania-chwytając moją rękę.
   -Cieszę się,że mogłam w końcu cię poznać.
   -Ja również-odpowiedziała uśmiechając się i puściła moją dłoń.

Wsiedliśmy wszyscy do auta Patryka i pojechaliśmy. Hania zaczęła mnie pytać o różne rzeczy. W końcu udało mi się z nią znaleźć wspólny temat. Siedząc z przodu odwróciłam się do niej by lepiej nam się gadało.....Nagle Patryk zjechał na pobocze i zatrzymał się.

   -Dojechaliśmy już?-spytałam,a dopiero potem zaczęłam się rozglądać. Staliśmy na jakimś poboczu.
   -Jeszcze nie.
   -Coś się stało?-zapytałam
   -Tak robimy przesiadkę.
   -Jaką?
   -Normalną...przesiadasz się do tyłu, a do przodu zapraszam pana, panie Marcinie-i popatrzył na niego.

Widziałam uśmiech Możdżona,który ukazywał wybawienie. Zrozumiałam o co im chodzi.Dla mnie to nawet lepiej. Wysiadłam i usiadłam na tylne siedzenie obok dziewczyny. Gdy zamknęliśmy drzwi Patryk ruszył. Teraz także u nich usłyszałam jakąś rozmowę...Nim się obejrzałam byliśmy już w Warszawie...Od razu pojechaliśmy do hotelu w którym jak się okazało ma również pokój para która z nami przyjechała. Po odebraniu kluczy z recepcji udaliśmy się w kierunku pokoju. Patryk zostawił walizki na samym środku pomieszczenia i skoczył na duże podwójne łoże.

   -Chodź do mnie!-i wskazał ręką miejsce obok.
   -Nie mogę. Już 18.00 a ja jeszcze nie gotowa.
   -Zdążysz.-powiedział.
   -Wierz mi,że nie..-i wyjęłam z walizki potrzebne mi rzeczy.

Skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Patryk nadal leżał na łóżku.

   -Może zacząłbyś się szykować-powiedziałam wyciągając z torby lokówkę
   -Nie potrzebuje tyle czasu co ty.
   -Jak sobie chcesz-wzruszyłam ramionami i ruszyłam w kierunku łazienki. Lecz nie zdążyłam dojść, bo do drzwi rozległo się pukanie. Podeszłam i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam stojącą w samym szlafroku Hanię.

   -Mogę?-spytała.
   -Wchodź.

Weszła do środka.

   -Marta ratuj!-powiedziała składając ręce jak do modlitwy
   -Co się stało?-spytałam szybko.
   -...Zapomniałam suszarki, a muszę wysuszyć włosy....Proszę powiedz,że masz.-powiedziała niemal błagalnym tonem
   -Pewnie,że mam.

Usłyszałam chichot Patryka.

   -Czego się cieszysz?!-zapytałam.
   -Kobiety...-i wstał by wziąć pilota i włączyć telewizor.
   -Chodź pomogę ci.

I obie weszłyśmy do łazienki. Usiadła na toalecie, a ja zaczęłam suszyć jej włosy.

   -Przepraszam...sama nie wiem jak mogłam zapomnieć. Zdawało mi się, że dziś rano wrzucałam ją do torby.
   -Przestań...każdemu może się zdarzyć.
   -A może ty chciałaś wysuszyć?...jak tak to ja poczekam.
   -Poradzę sobie....wiesz już jak się uczeszesz?
   -Wyprostuję je i tyle...a ty?
   -Nie wiem jeszcze.

Gdy skończyłam przejęła ode mnie suszarkę.

   -Dobra teraz ty siadaj.
   -Hania...
   -Nie Hania tylko siadaj!-rozkazała

Posłusznie usiadłam. Jak już skończyła powiedziała:

   -A może mogłabym przenieść się do ciebie z tym całym malowaniem?...We dwie zawsze raźniej i zawsze doradzić coś można.
   -Pewnie...Świetny pomysł.
   -To ja zaraz wracam.

I wybiegła. Nie minęła chwila,a pojawiła się z powrotem. Rozłożyła swoje kosmetyki i zaczęłyśmy wykonywać makijaż. Było naprawdę bardzo miło... Często myślałam, że dziewczyny siatkarzy są trochę takie nadęte i ważne, bo mają takich chłopaków....Lecz tak myślałam kiedyś...może temu, że zawsze sama marzyłam by mieć takiego siatkarza przy swoim boku..Hania jest naprawdę zabawną i miłą dziewczyną..Za jakiś czas do drzwi łazienki ktoś zapukał i usłyszałam pytanie:

   -Długo jeszcze?-zapytał Patryk.

Uchyliłam drzwi wyglądając tylko głową.

   -Mówiłam,żebyś szedł się szykować...ale ty wolałeś oglądać telewizję.....za szybko nie wyjdziemy,więc najlepszym rozwiązaniem będzie jak pójdziesz do Możdżona, bo tutaj to nie ma szans byś wszedł w ciągu najbliższych 45 minut,a nawet i dłużej.-powiedziałam od razu. Ma za swoje.
   -Kochanie.....oj proszę.
   -Nie ma mowy.

Wyszłam z łazienki,dałam mu jego wszystkie rzeczy i wypchnęłam za drzwi,zamykając je na klucz.

***

Stałem z całym tym tobołkiem,przed drzwiami. Czy właśnie moja dziewczyna wyrzuciła mnie za drzwi?! Chwilę zajęło mi otrząśnięcie się z tego wydarzenia. Ta sytuacja śmieszyła mnie.Wiedziałem,że nic nie wskóram. Dobrze,że przynajmniej dała mi wszystko. Odwróciłem się i poszedłem do Możdżonka. Zapukałem. Nie czekałem długo by mi otworzył. Popatrzył na mnie i zaśmiał się:

   -Wywaliły cię.-powiedział.
   -No.... Mogę?
   -Pewnie,że tak.

Wszedłem do środka.

   -Wiesz Patryk może to i lepiej....tak siedzą przynajmniej w jednej łazience, a my tu sobie spokojnie możemy się wyszykować.
   -No z jednej strony to dobrze.
   -To leć do łazienki.

 Wziąłem rzeczy i wszedłem do niej.

***

Głupio mi,że tak potraktowałam Patryka. Wróciłam z powrotem do Hanki. Pozostało nam jeszcze zrobienie fryzur.... Postanowiłam w końcu tylko lekko podkręcić włosy. Gdyby była tu Malwa zaraz by wyczarowała mi jakiś makijaż i fryzurę. Tak muszę sobie radzić sama.  Hania wyszła po sukienkę. Nałożyła ją w pokoju i wróciła do mnie.

   -Wow...wyglądasz świetnie.
   -Dziękuję-odpowiedziała przeglądając się w lustrze.

Ja również udałam się po moją. Spojrzałam na nią i zastanawiałam się czy trochę nie przesadziłam patrząc na prostą sukienkę Hani...Lecz niestety nic nie mogłam już zrobić....Weszłam do łazienki z przewieszoną suknią na ręku. Zrzuciłam szlafrok i zaczęłam poprawiać pończochy. Patrzyłam na sukienkę i zastanawiałam się jak będzie lepiej mi ją założyć. Postanowiłam wciągnąć ją od dołu by nie popsuć fryzury. Podciągnęłam ją i próbowałam zapiąć.

   -Może pomogę?-zaoferowała się Hania.
   -Dzięki.

I odwróciłam się do niej. Zasunęła mi suwak,a ja z powrotem spojrzałam na nią.

   -Kurczę dziewczyno,skąd ty wytrzasnęłaś taką piękną sukienkę?-spytała.
   -W Katowicach kupiłam....ale coś mi się zdaje,że nie pasuje na tą galę....Powinnam kupić coś skromniejszego.
   -Przestań gadać głupoty...Wyglądasz fantastycznie!..
   -Dzięki.

I uśmiechnęłam się. Poprawiłam jeszcze włosy, a usta maznęłam delikatną szminką. No to będzie sprzątania, ale tym zajmiemy gdy już wrócimy. Wygrzebałam buty i założyłam je. Dobrze,że nie ma śniegu...No właściwie to nie dobrze, bo ta chlapa to jakaś masakra jest. Założyłam więc czerwone szpilki. Na koniec jeszcze zmieniłam biżuterię i popryskałam się perfumami. Hania też wyszła już z łazienki.

   -Która godzina?-spytała

Zerknęłam na zegarek który wskazywał 19.30.

   -Chłopaki nas zabiją!-powiedziałam.
   -Która już?-ponowiła pytanie.
   -19.30.
   -Mamy przechlapane!

Zaczęłyśmy szybko zakładać swoje płaszcze. Wzięłam kopertówkę i wyszłyśmy. Zeszłyśmy na dół. Z daleka widzieliśmy już chłopaków.

   -Patrz idą nasze spóźnialskie!-krzyknął Patryk.

Możdżon zaśmiał się i ruszyli w kierunku samochodu. Wraz z Hanią usiadłyśmy z tyłu. Na szczęście do hotelu Hilton mieliśmy 10 minut drogi. Dość długo szukaliśmy miejsca na samochód. W końcu udało nam się jedno zlokalizować. Wysiedliśmy i ruszyliśmy do środka. Po drodze mijaliśmy ludzi. Weszliśmy do budynku, w którym aż roiło się od sławnych sportowców. Podeszliśmy do miejsca oznaczonego jako szatnia. Zdjęłam płaszcz i dałam go Patrykowi. Odwrócił się i wtedy dopiero na mnie spojrzał. Widziałam jak podtrzymał się lady. Uśmiechnął się do mnie. Zrobiłam krok w jego kierunku.

   -I co sądzisz o moim stroju?-zapytałam poprawiając mu krawat.
   -Nie wiem co powiedzieć....
   -Czyli brzydko?-zapytałam.
   -Ciężko znaleźć mi słowa którymi mógłbym opisać to jak cudownie wyglądasz.

Podszedł do mnie i objął w talii.

   -Powiem ci jedno,że powinnaś zadzwonić pod 997 albo pod 112.
   -Czemu?-spytałam
   -Bo nie legalnie jest tak pięknie wyglądać.

No to se wymyślił...Przytulił mnie mocno i szepnął na ucho:

   -Dziś wszyscy będą mi zazdrościć takiej piękności u mego boku...Normalnie lepsza niż niejedna modelka.
   -Przestań!-powiedziałam chichocząc.
   -Czemu?...Czemu mam przestać prawić komplementy mojej boskiej dziewczynie...Dzisiaj inne to mogą jedynie buty ci czyścić....Żadna z nich nie dorasta ci do pięt kochana.
-Dziękuję mój przystojniaczku.

I cmoknęłam go w usta. Dołączyli do nas po chwili Hania z chłopakiem i od razu udaliśmy się na wielką salę. Ludzie zajmowali już miejsca.Rozglądałam się w celu zlokalizowania reszty drużyny, lecz nic z tego. Usiedliśmy więc i czekaliśmy na rozpoczęcie. Równo o 20.00 zaczęto. Na scenę weszło dwóch prowadzących. Najpierw wygłosili mowę wstępną,a potem przeszli do nominacji. Zaczęli od miejsca 10. Powoli dochodzili do pierwszej trójki. W między czasie wszystko chociaż trochę było urozmaicone występami zespołów muzycznych....Trzecie miejsce zajął Adam Małysz. Niestety nie mógł stawić się osobiście. Szkoda, bo zawsze chciałam zobaczyć go na żywo. Czekałam w końcu na ogłoszenie reszty. Długo trzymali wszystkich w tym kto uplasował się na drugim miejscu. Po chwili moich uszu dobiegło dobrze znane mi nazwisko ...."Kurek". Widziałam Bartka zmierzającego w stronę sceny po odbiór statuetki, którą wręczał mu sam Jerzy Dudek. Jak to Kurek nie odbyło się oczywiście bez jego przemowy którą przeplatał zabawnymi komentarzami. Gdy dziękował rozeszły się wielkie i głośne brawa. Pierwsze miejsce na sportowca roku zajęła Justyna Kowalczyk.. Niestety nie było jej i statuetkę odebrali jej rodzice.....Odbyły się również inne nominacje np na trenera roku,albo nadzieję olimpijską. Przyznam,że trochę mnie już to nudziło. Czekałam aż ogłoszą kategorię drużyna roku. I wtedy jakby moja modlitwa została wysłuchana. Oczywiście nie mógł wygrać nikt inny jak nasi siatkarze. Poproszone ich o odebranie nagrody. Wszyscy zaczęli wstawać z miejsc i kierować się w tamtym kierunku. Teraz widziałam jak strasznie jesteśmy porozrzucani po tej wielkiej sali. Wszyscy stanęli tam obok siebie. Uświadomiłam sobie,że jeszcze nigdy nie widziałam ich wszystkich tak elegancko ubranych. Możdżonek wygłosił przemowę, a potem chłopki wrócili na swoje miejsca. Po półtorej godzinie wszystko się skończyło. Mogliśmy nareszcie wyjść.Lecz co się okazało musimy spędzić tu jeszcze 30 minut,udzielając wywiadów i pozując do zdjęć.Na korytarzu roiło się od dziennikarzy i fotografów....Zauważyć też można było kelnerów noszących różne potrawy do sali na końcu korytarza...To pewnie tam się później udamy.

   -No to teraz się zacznie-powiedział nagle do mnie Patryk
   -Co?-pytając
   -Zdjęcia,wywiady i inne..

Widziałam już sportowców udzielających wywiadów.Patryk ciągał mnie tak, aby nie trafić na żadnego z nich. Stanęliśmy  przy stole z przekąskami.

   -Ubrudziłeś się kochanie-i wytarłam kącik ust.
   -A dasz mi buziak?-zapytał robiąc z ust dzióbek

Wywróciłam oczami i cmoknęłam go. Uśmiechnął się. Nasz spokój nie trwał jednak długo. Przed nami pojawili się dziennikarz oraz ludzie z aparatami. Przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Patryk przyciągnął mnie do siebie pozując do zdjęcia. Po całej tej sesji w której nasza rola polegała na obracaniu głowy w coraz to inną stronę..Miałam już trochę dość tego. Mój chłopak chyba też. Puścił mnie, a wtedy dopadli nas dziennikarze 

   -Nareszcie udało nam się pana złapać.-powiedział dość młody mężczyzna.
   -Oczywiście nie mógłbym wyjść bez żadnego słowa-odpowiedział uśmiechając się.

Ale z niego kłamca. Wpierw zadawali mu pytania dotyczące gry, by po chwili zejść na temat prywatny.

   -Czyż dobrze widzimy,że kolejny z siatkarzy został już zajęty?-i spojrzał na mnie mężczyzna
   -Mimo iż nie lubię mówić o sprawach prywatnych na publicznym forum, to nie zaprzeczę...
   -Przyszedł pan z dziewczyną czy może z narzeczoną?-poleciało pytanie z tyłu
   -Na razie dziewczyna,ale kto wie co będzie kiedyś-i spojrzał na mnie Patryk uśmiechając się.

 Odwzajemniłam to. Wtedy też zadano mi pytanie.

   -Czy zdaje sobie pani sprawę,że usidliła pani jednego z przystojniejszych siatkarzy reprezentacji?-zapytał. Trochę byłam zdziwiona tym pytaniem
   -..zdaję sobie sprawę.-odpowiedziałam po chwili zastanowienia
   -Nie obawia się pani fanek?
   -Myślę,że z czasem zrozumieją wybór Patryka i zaakceptują  go.
   -W jakich okolicznościach się poznaliście?-zapytała pewna kobieta podtykając mi niemal pod samą twarz dyktafon.
   -.....poznaliśmy się na treningu Patryka....zaczynałam wtedy tam pracę..
   -Jako kto?-zapytał mnie mężczyzna
   -Zajmuję się robieniem statystyk w zespole ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
   -Jest pani tam jedyną kobietą?
   -Tak,ale..

Wtedy wtrącił się Patryk.

   -Myślę,że wystarczy już tych pytań..Dziękujemy.

Złapał mnie za rękę i poszliśmy.

   -Trochę za dużo gadałam no nie?-zapytałam
   -Poradziłaś sobie świetnie jak na pierwszy raz...tylko jak byś nie powiedziała dość, to w końcu zeszliby na niewygodne tematy. Wierz mi wiem o tym trochę.
   -Wiem skarbie-powiedziałam.

Zatrzymaliśmy się na chwilę,bo zagadał do nas Anastasii. Poplotkowaliśmy z nim przez moment. Gdy odszedł spojrzałam na Patryka.

   -Długo tu jeszcze będziemy?
   -Nie....zaraz powinno się skończyć...A co źle ci?
   -Nie, ale dość mam już tych wszystkich paparazzi.
   -Wiem skarbie....Poczekasz chwilę skoczę tylko przywitam się z prezesem.
   -Pewnie.



Zostałam sama. Jednak nie na długo. Podeszła do mnie grupka osób, prosząc o ustawienie się do zdjęcia. Uśmiechnęłam się i stanęłam....Na szczęście nie trwało to długo, bo wrócił Patryk zabierając mnie stamtąd. Po chwili podeszli do nas Kubiak ze swoją dziewczyn. Uścisnęłam go na powitanie.

   -Marta chcę ci przedstawić moją dziewczynę Monikę...Monia to jest Marta.

Podałyśmy sobie ręce.

   -Ta Marta z reprezentacji?- spytała mnie.
   -...tak-odpowiedziałam jej uśmiechając się. Ciekawe co dziku mówił jej o mnie.
   -Witam więc kolejną dziewczynę siatkarza...Nasz krąg z każdą chwilą się powiększa.-zaśmiała się wypowiadając ostatnie zdanie
   -To już nawet własny "krąg" utworzyłyście?
   -Tak. W końcu nasi chłopcy dużo czasu spędzają razem jak nie w reprezentacji to w klubach....temu znamy się wszystkie.
   -To fajnie......ładna sukienka-powiedziałam
   -Weź przestań..Zwykła taka.... Ty tu robisz furorę swoją. Widziałam tam jedną dziewczynę z zazdrością patrzącą na ciebie.
   -Dziękuję.

Pogadaliśmy tak we czwórkę, aż po chwili dołączyli do nas Możdżon z Hanią.Nie trzeba było długo czekać byśmy znalazły wspólny temat do rozmowy...Wtedy moim oczom rzuciła się pewna rzecz. Patrzyłam na to....Po chwili z niedowierzania kręciłam głową i głośno wypowiedziałam:

   -To jest kurwa jakiś żart!


                                __________________________________________

I jak się podoba?....Większość z was obstawiała wesele, a tu jednak nie....Wiem, że zdjęcie nie wyszło, ale mam nadzieję, że dzięki temu jakoś lepiej będzie wam to wyobrazić sobie.
Dziękuje wam, za to że czytacie i komentujecie..:)

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 29


 "Naj­ważniej­sze jest, by gdzieś is­tniało to, czym się żyło: i zwycza­je, i święta rodzin­ne. I dom pełen wspom­nień. Naj­ważniej­sze jest, by żyć dla powrotu"


Rano jednak nie dane mi było długo pospać. Piękną pobudkę zgotował mi Patryk uderzając mnie z łokcia w bok.

   -Auuu!-krzyknęłam odwracając się
   -Przepraszam.-powiedział
   -Co ty kombinujesz na tym łóżku?!
   -Przekręcałem się tylko.
   -Widać, że za małe jest dla nas te łóżko....-szybko dodałam
   -Nie narzekaj. Przynajmniej mogę być blisko ciebie- objął mnie ręką w pasie i pocałował.

W całym domu rozchodził się już zapach świątecznych wypieków. Uwielbiam święta.

   -Ciekawe co twoja mama robi, że tak ładnie pachnie.
   -Nie wiem.

Ogarnęliśmy się trochę i zeszliśmy na dół trzymając się za ręce. Weszliśmy do kuchni. Przy kuchence stała jego mama. Podszedł i pocałował ją w policzek. Odwróciła się szybko.

   -Dzień dobry kochani....Jak tam noc minęła?-spytała.
   -Dobrze, poza tym, że chyba muszę pomyśleć nad kupnem nowego łóżka, bo te jest już trochę za krótkie i ciasne.- spojrzał na mnie uśmiechając się.
   -Gdybym wiedziała, że przyjedziesz z dziewczyną, to wstawiłabym łóżko te podwójne które stoi w garażu.-powiedziała.
   -Mamo, przestań, wyspaliśmy się.... i bardzo się cieszę, że nie wstawiłaś tamtego.
   -Siadajcie, zaraz podam wam śniadanie.-oznajmiła 

Usiedliśmy do stołu.

   -Mogłeś darować sobie już ten komentarz z łóżkiem.-powiedziałam mu na ucho.
   -Oj dobra.....To był taki żart.
   -Twoja mama potraktowała go jednak bardzo serio.
   -Słońce ty moje.

I cmoknął mnie w usta. Po chwili przed sobą zobaczyliśmy naleśniki z serem i herbatę. Zaczęliśmy jeść. Dawno nie jadłam takich dobrych naleśników.

   -O której przyjeżdża Darek?-spytał Patryk mamę.
   -Koło 18:00
   -Aha.

Po chwili do kuchni wszedł pan Tomasz.

   -Synu ubieraj się.
   -Po co?
   -Jedziemy po choinkę.
   -Dobra.

Wstał,pocałował mnie w policzek i wziął naleśnika do ręki.Ja na spokojnie dokończyłam i po chwili usłyszałam krótkie cześć wypowiedziane jednocześnie przez dwóch mężczyzn. Zostałam w domu z panią Alicją. Gdy skończyłam chciałam zmyć talerze, ale ona powiedziała:

   -Zostaw to, ja później zmyje.
   -Ale ja naprawdę mogę to zrobić.
   -Przestań jesteś moim gościem.-mówiła nie chcąc ustąpić
   -Nie potrafię tak siedzieć bezczynnie.

Uśmiechnęła się i pozwoliła mi to zrobić.Zmyłam naczynia, a potem pomagałam jej przy pieczeniu ciast. Opowiadała mi o Patryku, o jego bracie. Ja także opowiedziałam jej trochę o sobie, o mojej rodzinie, o tym jak się poznaliśmy z Patrykiem. Naprawdę polubiłam jego mamę. Koło 15:00 do domu wrócili Patryk ze swoim tatą. Wnieśli do salonu dużą choinkę. Ubieranie jej przypadło mi i Patrykowi.Trochę zeszło nam się z tym.

   -Mamo tato chodźcie tutaj!-krzyknął Patryk.

Przybiegli szybko.

   -Co się stało?!-spytała troszkę zaniepokojona pani Alicja.
  -Nic....chcieliśmy oficjalnie zaprezentować wam nasze dzieło

Wszyscy zaśmialiśmy się.

   -Więc czyń honory tato-powiedział Patryk i przekazał wtyczkę od lampek.

Pan Tomasz bardzo szybko wetknął ją do kontaktu. Choinka wtedy zaświeciła się. Przyznam,że spisaliśmy się na medal.

   -I jak?-zapytał
   -Pięknie,ale....-i zamilkł nie kończąc swej wypowiedzi tato Patryka
   -Co ale tato?!

I wskazał na czubek choinki. Nasze oczy zwróciły się w tamtą stronę.

   -Brakuje czegoś-dokończył Tomasz uśmiechając się.
   -Zapomniałem.-i klepnął się w czoło czarny

Podniósł z podłogi czubek i dał mi go.

   -Nakładaj-nakazał Patryk.
   -Śmieszny jesteś...ja ledwo dostaję do górnych warstw choinki.

Lecz nim się obejrzałam,Patryk podszedł do mnie od tyłu i wziął na barana.

   -Nie...Patryk proszę postaw mnie...-wypowiedziałam błagalnym tonem gdy on poprawiał mnie mocno chwytając za nogi.
   -No skarbie nie wygłupiaj się już i zakładaj szybko...bo lekka to ty nie jesteś.

Wzięłam i machnęłam stopą,że uderzyła go w klatkę.

   -Auu!....za co?!
   -Za to,że powiedziałeś,że jestem gruba.
   -Nie powiedziałem tego-i zachichotał
   -Może i nie dosłownie,ale wiem co miałeś na myśli.
   -Przestań...na treningach podnoszę więcej.
   -To jesteś super,skoro wyciskasz więcej niż 500 kg-i teraz ja się zaśmiałam.
   -A jak!-odpowiedział dumnie.

Włożyłam ten czubek i Patryk odstawił mnie na dolną półkę.

   -Bardzo boli?-spytałam dotykając miejsca w które go kopnęłam.
   -Bardzo...-i złapał się za to miejsce nieźle symulując.
   -Biedaczek

Podsunęłam się do niego bliżej i po cichu szepnęłam:

   -Może uda mi się wieczorem coś na to zaradzić-powiedziałam zalotnie.

Uśmiechnął się tylko, wiedząc zapewne co to może oznaczać. Dopiero w tej chwili zorientowaliśmy się,że jego rodzice już się ulotnili. Zabraliśmy się więc teraz za układanie prezentów. Udało mi się niezauważalnie przemycić prezent dla Patryka...Mówił mi,że najlepszym prezentem dla niego zawsze jestem ja,ale nie mogłam powstrzymać się by nie kupić mu tego zegarka. Poza tym oznajmiłam mu skoro on nic nie chce to ja też. Wiem jednak,że nie dotrzyma obietnicy. Przed 18:00 przyjechał brat Patryka z rodziną. Do domu wpadł chłopiec około 6 lat. Od razu wpadł w ramiona Patryka.

   -Hej młody....Jak tam?
   -Dobrze wujek...Kiedy zagramy w piłkę?
   -Jutro?
   -Dobra.....Z tatą grałem i on mnie trochę nauczył.
   -To dobrze.

I odstawił go na ziemię.

   -Krystian to jest moja dziewczyna Marta...Marta to jest mój bratanek Krystian.
   -Miło mi- i ukucnęłam przed małym, wyciągając do niego dłoń.

Od wziął i przybił mi piątkę.

   -Ładna jesteś-powiedział Krystian.
   -Dziękuję.-miło było usłyszeć taki komplement od takiego słodziaka
   -Młody!!.. nie podrywaj mojej dziewczyny.-rozkazał mu mój chłopak
   -Wiem, że jestem młody, ale za to ładniejszy i słodki, a tata mówi, że dziewczyny lubią takich, bo z nami jest mało problemów-odpowiedział prawie poważnie chłopak.

Zaśmialiśmy się razem z Patrykiem.

   -To prawda-odpowiedziałam Krystiankowi.
   -A gdzie tata?-spytał Patryk.

Wtedy w drzwiach pojawił się mężczyzna i jakaś kobieta z dzieckiem na ręku. Bracia gdy zobaczyli się wpadli sobie w ramiona.

   -Ależ dawno cię nie widziałem-powiedział Patryk.
   -Ja za to widuję cię często ...w telewizji.-dodał jego brat.
   -No wiesz...

Oderwali się od siebie i Patryk podszedł do dziewczyny.

   -Hej Emila.
   -Hej Patryk.

I pocałował ją w policzek. Potem nachylił się do dziecka które kobieta trzymała w ręku.

   -Witaj maluszku.-powiedział Patryk
   -Madzia-poprawił go brat.
   -Witaj Madziu.

Ja stałam i przyglądałam się wszystkiemu. Nagle podszedł do mnie brat Patryka.

   -Darek jestem.
   -Marta....dziewczyna Patryka.-dodałam gdy spojrzał na mnie
   -Miło mi.
   -Mnie także.

Jego brat od razu odwrócił się i powiedział:

   -Ty dupku...najpierw może byś przedstawił nam swoją dziewczynę, a nie ty zajmujesz się naszym dzieckiem.

Patryk dopiero teraz jakby przypomniał sobie, że ja cały czas tam stoję.

   -Darek to jest......-lecz nie skończył bo Darek mu przerwał.
   -Poznaliśmy się przed chwilą.
   -Więc Emila, to jest moja dziewczyna Marta, a Marta to jest Emila moja bratowa, a to mała Madzia.

Podeszłam do niej i przywitałam się. Gdy wszyscy tam się witali ja zniknęłam na górę. Głupio trochę się czułam wśród nich. Usiadłam na podłodze i tak po prostu siedziałam. Nagle do pokoju ktoś wszedł. Zobaczyłam Patryka. Zamknął drzwi i usiadł przede mną.

   -Zła jesteś na mnie za to, że nie przedstawiłem cię?-spytał
   -Nie.
   -Na pewno?
   -Tak.
   -Więc co jest słońce?....Czemu uciekłaś?
   -Nie uciekłam......Po prostu.....przyszłam się przebrać, bo niedługo będziemy siadać do stołu, a przecież nie zostanę w dżinsach.
   -Dla mnie i w dżinsach możesz być.
   -Przestań.-powiedziałam.
   -Nie, bo cię kocham i nie przestanę.
   -Ja ciebie też-i pocałowałam go.

Przyglądałam się mu.

   -...Do twarzy ci z dzieckiem.....Myślę, że byłbyś wspaniałym ojcem.-powiedziałam szczerze.
   -Dziękuję....Mam nadzieję, że przekonamy się kiedyś o tym razem.
   -Ja też.

I wtedy mocno mnie uścisnął.

   -Dobra, a teraz idź, bo muszę się przebrać-wypowiedziałam odpychając go
   -Ja też muszę, ale myślę, że przyda ci się mała pomoc.-i spojrzał na mnie. Już dobrze wiedziałam co chodzi mu po głowie.
   -Nie!... Na pewno nie.- powiedziałam kręcąc głową.
   -Proszę.....Poza tym nadal boli mnie-i wskazał na swoją klatę.
   -Dobra,dobra.
   -Nie żartuje-odpowiedział
   -Wyjdź.
   -Dobrze, jak sobie chcesz, ale pożałujesz tego kiedyś.
   -Trudno.

Wstał i wyszedł. Ja zaczęłam przeglądać stroje które miałam w swojej walizce. Zdecydowałam się w końcu na białą sukienkę i do tego miętową marynarkę. Stałam i malowałam się gdy do pokoju nagle ktoś wszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam Patryka.

   -Może być?-spytałam.

Skrzywił się jakby mu się nie podobało. Wiedziałam , że to był zły wybór. Nagle on uśmiechnął się.

   -Jest idealnie.
   -Ty idioto!...Myślałam, że już będę musiała się przebierać.

Złapał mnie za ramiona, mocno do siebie przyciągnął i namiętnie pocałował. Moja złość ustała i odwzajemniłam pocałunek.

   -Boże ty chyba powinnaś zostać jakąś modelką.-wypalił
   -Przestań!-poczułam. że chyba czerwienię się. Gdzie mi do tych światowych klasy modelek.
   -Mówię poważnie. Jesteś tak piękna.... Ale wiesz dobrze, że nie wybrałaś tego zawodu.
   -Czemu?-spytałam bo zagubiłam się trochę w tym jego toku myślenia
   -Bo wtedy prawdopodobnie nie poznałbym ciebie.
   -A ja ciebie.

I mocno przytuliłam go. Przebrał się i oboje zeszliśmy na dół. Pomagałam mamie Patryka i Emilii przygotować stół. Faceci siedzieli w salonie. Gdy skończyłyśmy poszłyśmy do salonu. Wpierw nastąpiło dzielenie opłatkiem a potem zasiedliśmy do stołu i rozpoczęliśmy konsumpcję potraw. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Darek biegał przez chwilę z aparatem robiąc nam zdjęcia.Obok mnie siedział Krystian, a miejsce dalej zajmowała jego mama.

   -Mamo, ale ja chcę, żeby Marta mi nałożyła tą sałatkę!-powiedział jej chłopiec stanowczo.

Zaśmiałyśmy się obie.

   -Marta sama je.-odpowiedziała jego mama.
   -Ale ja chcę!
   -Krystian uspokój się!-krzyknęła Emila.
   -Dobrze nałożę ci, ale bądź grzeczny-wtrąciłam
   -Dobra.-i uśmiechnął się do mnie

Nałożyłam ją, a on szybko zjadł i pobiegł gdzieś.

   -Przepraszam cię za niego.-powiedziała Emila.
   -Przestań nie ma za co....To przecież tylko dziecko.
   -Więc...jesteś dziewczyną Patryka.-powiedziała starając się jakoś zacząć
   -Jak widać tak.
   -No to niedługo zostaniemy rodziną?-zapytała
   -Nie wiem....Na razie z Patykiem nie wybiegamy tak bardzo w przyszłość....Poza tym jest dobrze tak jak jest.
   -Aha. Okej.

Nagle Darek złapał Patryka za szyję i udawał, że go dusi. Ten próbował się mu wyrwać. Patrzyłyśmy na nich razem z Emilią.

   -Oni tak zawsze?-spytałam śmiejąc się
   -Tak-odpowiedziała mi.
   -Aha.
   -Jak wejdziesz do rodziny, to zobaczysz jak to jest być Czarnowską.
   -Zobaczymy.

Kolacja minęła w dobrej atmosferze. Nadszedł czas na rozpakowanie prezentów. Wszystkim zajął się Patryk z Krystianem. Po chwili mały położył mi na kolanach duże pudełko. Od kogo to jest? Do ucha usłyszałam jak ktoś mi powiedział:

   -Mam nadzieję, że spodoba ci się.-poznałam głos Emilii.

Otworzyłam pudełko i zobaczyłam  materiał. Wyciągnęłam z niego  piękną sukienkę.

  -I jak podoba się?-spytała.
  -Jest wspaniała. Dzięki- i uściskałam ją.
  -Proszę.

Zobaczymy czy spodoba się jej którą razem wybrałam dla niej z Patrykiem. Ale ta strasznie mi się podobała. Założę się, że Patryk maczał w tym palce, ale teraz nie chcę dochodzić czy tak czy nie.
Krystian dalej roznosił prezenty. Dostałam jeszcze jeden. Dużo mniejszy niż poprzedni. Otworzyłam go i moim oczom ukazał się piękny wisiorek z motywem siatkarskim. No tak...w końcu moje życie to siatkówka..no i oczywiście siatkarz.Nie ciężko się domyślić od kogo to było

   -Dziękuję kochanie-wypowiedziałam poruszając tylko ustami.Najważniejsze,że on to zrozumiał.
 Uśmiechnął się. Potem otworzył swój prezent. Zobaczył zegarek i strasznie się ucieszył. Podszedł na czworaka do mnie i pocałował.

   -Dziękuję.
   -Proszę-powiedziałam.

Wieczór minął bardzo szybko. Potem udaliśmy się jeszcze na pasterkę do Kościoła. Zmarznięci po dłuższym czasie wróciliśmy do domu.Od razu padliśmy.Obudziło nas głośne otworzenie drzwi do pokoju, a potem usłyszeliśmy dziecięcy głosik krzyczący:

   -Wstawać śpiochy!

I poczuliśmy jak mały wskakuje na nasze łóżko. Mnie jednak dopisało szczęście i to mój chłopak odebrał ten wielki skok,spadając jednocześnie na podłogę. Oboje śmialiśmy się z Patryka. Wstał i podszedł do małego:

   -Młody....

I zaczął go łaskotać. Ten strasznie się kręcił i krzyczał. Do pokoju po chwili przybiegła Emila.

   -Co tu się dzieje?

Zobaczyła i już nie musiała nic mówić. Uśmiechnęła się tylko do mnie. Ja wstałam i poszłam do niej. Patrzyłam jak przewija Madzię.

   -Ale ona słodka jest.
   -Wiem.....Chcesz ją potrzymać?-spytała.
   -Pewnie..... Patryk nie mówił wcześniej o tym szkrabie.-dodałam gdy wzięłam już ją.
   -Sam nie wiedział....chcieliśmy zrobić mu mała niespodziankę.

Trzymałam ją.. Była taka leciutka i malutka.

   -Do twarzy ci z dzieckiem......Myślę, że powinniście pomyśleć o tym z Patrykiem.-powiedziała.
   -...za wcześnie jeszcze...
   -No co ty.....Jesteście w idealnym wieku by zostać rodzicami.
   -To nie jest na razie odpowiedni moment. Oboje pracujemy i często wyjeżdżamy.
   -Jak chcecie.
   -Podoba się sukienka?-spytałam bo zauważyłam, że ma ją na sobie i jednocześnie chciałam zakończyć temat o dziecku
   -Jest idealna....Mam nadzieję, że założysz tą co dostałaś i pokażesz się nam.
   -Jak tak bardzo chcesz....
   -Pewnie, że tak.

Do pokoju wpadł Krystian, a za nim Patryk.

   -Złapię cię smyku!-krzyczał Patryk.
   -Nie!-i schował się Krystian za mamą.

Patryk wziął i stanął koło mnie. Oboje patrzyliśmy na Madzię.

   -Jaka piękna będzie z was rodzina.....Mogę wam pstryknąć fotkę?-zapytała Emilka
   -Nie...Ja nie ubrana ani nie umalowana-odpowiedziałam.
   -Oj weźcie.

Wzięła aparat i zrobiła nam zdjęcie. Oddałam jej dziecko i poszłam się ubrać. Okej skoro chce mnie zobaczyć w sukience to nie ma sprawy. Umyłam włosy i wyprostowałam je. Założyłam sukienkę i umalowałam się lekko. Mam nadzieję, że rodzice Patryka nie będą patrzeć na mnie z niechęcią za to jaką krótką mam sukienkę. Takie sukienki najczęściej nosiłam w Japonii gdy byłam z reprezentacją. Ta pewnie też by im się spodobała. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z łazienki. Spakowałam wszystko, bo po śniadaniu od razu mamy wyjeżdżać. Zajęłam się również rzeczami Patryka, bo on sam nigdy by chyba tego nie zrobił. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Patryk siedział na kanapie i grał z małym na PS3.

   -Patryk-powiedziałam.
   -Hmm?-spytał cały czas grając.
   -Patryk-powtórzyłam.
   -Tak słońce?
   -Odwrócisz się czy nie?
   -Kochanie ja mam bardzo ważny mecz, i nie mogę przegrać.
   -Proszę....Myślę, że nie pożałujesz.

Po chwili Patryk odwrócił się. Zrobił wielkie oczy. Patrzył przez chwilę i wstał.

   -Wujek gdzie idziesz?-spytał Krystian.

Lecz on nic mu nie odpowiedział. Ja stałam i uśmiechałam się tylko.

   -I jak?.....Warto było spojrzeć?-zapytałam
   -Tak.

I zaczęliśmy się całować.

   -Fuuu!-skomentował wszystko Krystian.
   -Oj młody przypomnę ci gdy sam będziesz się już całować.
   -Nigdy nie będę!

Zaśmialiśmy się.

   -Dobra leć, skończyć tą partię.

Odwróciłam się, a on klepnął mnie w pupę. Rzuciłam mu spojrzenie i zaśmiałam się.

   -Wiesz pewnie co bym teraz zrobił?-dopytywał Patryk
   -Nie mam pojęcia-powiedziałam, drażniąc się trochę z nim..

Pokręcił tylko głową i wrócił do gry. Ja pomogłam jego mamie przygotować śniadanie. Zjedliśmy chwilę pogadaliśmy i zaczęliśmy zbierać  się do wyjazdu. Pani Alicja zapakowała nam coś na drogę. Oczywiście zażądała by Patryk przyjechał do nich ze mną. Pożegnaliśmy i pojechaliśmy.Podróż minęła nam bardzo szybko. O 17:00 zajechaliśmy pod mój dom. Spojrzałam przez szybę na niego. Zauważyłam,że dużo jednak zmieniło się od mojej ostatniej wizyty. Wzrok swój skierowałam na okno gdzie kiedyś mieścił się mój pokój. Na szybie nadal widniała nalepka piłki siatkowej. Na samo wspomnienie dzieciństwa uśmiechnęłam się. Wysiedliśmy z auta. Zdawało mi się jakbym wyjechała stąd wczoraj. Nadal stał tu domek piętrowy, z niedużym podwórkiem i auto taty. Sporo już minęło czasu kiedy tu mieszkałam. Uprzedziłam rodziców wcześniej, że przyjadę do nich na święta. Właściwie ostatni raz widziałam się z nimi 3 lata temu. Dzwoniłam, ale nigdy nie miałam kiedy przyjechać. Wpadałam w wir pracy i tak wyszło. Zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili firanka w oknie w kuchni poruszyła się. Nie minęła nawet minuta, a z drzwi wypadła moja mama. Otworzyła nam furtkę i od razu przytuliła mnie.

   -Boże, dziecko jak ja się za tobą stęskniłam-powiedziała do mnie mama.
   -Ja za tobą też mamo.

Gdy już ją puściłam powiedziałam:

   -Mamo to jest mój chłopak Patryk....Patryk to jest moja mama Ewa.

Przywitał się z nią i weszliśmy do domu. W środku przy stole zobaczyłam tatę, siostrę z mężem i dzieckiem i brata z dziewczyną, albo nawet i z narzeczoną. Od razu zaczęłam się z nimi witać i oczywiście przedstawić im Patryka. Poznałam dziewczynę mojego brata która nazywała się Ewelina. Gdy witała się z Patrykiem powiedziała:

   -Ja cię skądś kojarzę.
   -Tak Patryk jest siatkarzem.-wtrąciłam
   -Wiedziałam-odpowiedziała o mało mnie padając z wrażenia.

Oznajmiłam wszystkim, żeby nie było żadnych głupich pytań ani innych niejasności, że Patryk jest siatkarzem, w ZAKSA Kędzierzyn Koźle, a ja tam statystykiem. Rodzina moja wiedziała, że kocham siatkówkę i mówiłam zawsze, że zwiążę z nią swoją przyszłość. Oni sprowadzali mnie zazwyczaj na ziemię mówiąc, by grać w wysokich klubach trzeba ćwiczyć od małego.Mama po jakimś czasie zostawiła ten temat myśląc, że z wiekiem kiedyś mi przejdzie. Lecz ta faza nigdy mi nie minęła.... uświadomiłam im, że nigdy nie mówiłam, że będę grać..będę robić co innego,ale w tym sporcie. I może dzięki nim jestem tam gdzie jestem. Chciałam im pokazać, że się mylili, więc miałam jeszcze większą motywację do spełnienia swoich marzeń.

   -Naprawdę znasz wszystkich siatkarzy?-spytała mnie Ewelina.
   -Tak...I to dosłownie mówiąc wszystkich.
   -Łał...Ależ ci zazdroszczę.....A mogę prosić cię później o autograf?-spytała Patryka.
   -Pewnie-odpowiedział trochę zmieszany.

Było mi tak głupio. Zasiedliśmy do stołu by zjeść obiad. Okazało się, że Patryk szybko z moim tatą złapał kontakt. Rozmawiali o samochodach. Mój tato z zawodu był mechanikiem samochodowym, więc mieli o czym rozmawiać. Potem wszyscy mężczyźni wyszli oglądać samochód Patryka. Ja zostałam z dziewczynami. Moja siostra miała już dziecko w wieku 3 lat. Przykro mi się zrobiło z tego powodu, że nawet nie poprosiła mnie na chrzestną. Wiem, że zazwyczaj bierze się kogoś z rodziny, a ona tylko wysłała mi zaproszenie, na uroczystość i to wszystko. Okazało się potem, że chrzestną małej jest jej jakaś koleżanka stąd. Skoro nie chciała to nie. Na ślub też dostałam zaproszenie, ale nie mogłam wtedy przyjechać, bo miałam bardzo ważny mecz (to było jeszcze w czasie pracy z dziewczynami). Czułam jednak w jakimś stopniu, że coraz mniej zaczyna mnie już z nią łączyć. Tak jak kiedyś mogłyśmy nocami gadać o wszystkim tak teraz ani słowem się nie odzywamy, bo nie mamy o czym.

   -Marta, ty znasz Zbigniewa Bartmana?-spytała Ewelina przerywając mój wewnętrzny monolog.
   -Niestety tak-odpowiedziałam chłodno, gdyż na sam wydźwięk jego imienia robiło mi się niedobrze.
   -O ja cię!......A załatwiłabyś mi autograf jego?
   -Wiesz Ewela nie mam z nim dobrego kontaktu, poza tym nie widuję się z nim.
   -Ale jak go spotkasz?
   -Zobaczę.

Wkurzała mnie strasznie. Co mój brat w niej widzi. Teraz wiem, że za żadne skarby nie będzie mógł się od niej uwolnić, gdy wie, że jego siostra pracuje w tej branży. Nagle mama wyrwała mnie z zamyślenia.

   -Długo znacie się z Patrykiem?-spytała.

Cieszę się, że moi rodzice nie znają się na siatkówce, ani rodzeństwo gdyż i oni zachowywaliby się tak w stosunku do Patryka jak teraz Ewelina, a tak traktują go jak mojego chłopaka. Ale to dobrze. Gadałam z nią i opowiadałam wszystko. Jak  byłam w Japonii, o pracy w reprezentacji i klubie. Ona jak również Ewela i siostra słuchały tego wszystkiego. Skończyłam gdy do salonu weszli chłopaki. Przynieśli prezenty i bagaże z naszego samochodu. Kupiliśmy im małe drobiazgi, ale to zawsze coś. Mała Ada strasznie cieszyła się z nowej lalki. Dosyć długo siedzieliśmy. Koło 24:00 wraz z Patrykiem udaliśmy się na górę, do mojego dawnego pokoju. Stał już naszykowany na nasz przyjazd. Gdy Patryk zamknął drzwi podszedł do mnie i mocno przytulił. On jak nigdy umiał poznać kiedy potrzeba mi jego uścisku. Mocno objęłam go.

   -Tak mi wstyd Patryk....Przepraszam za moją rodzinę.
   -Nie wiem czemu przepraszasz, a właściwie za kogo?
   -Za Ewelinę.
   -Z tego co wiem, ona na razie nie należy jeszcze do twojej rodziny.
   -No nie, ale...

Nie dokończyłam, bo zamknął mi usta pocałunkiem. Przez cały dzień tak bardzo mi tego brakowało.

   -Twoja rodzina jest w porządku.-odpowiedział.
   -Mam nadzieję, że mój tato cię nie zamęczył-powiedziałam.
   -No co ty?!..Było świetnie. Z twoim tatą lepiej mi się rozmawia o samochodach niż z moim własnym.
   -To dobrze czy źle?-spytałam.
   -Bardzo dobrze słońce.....Masz wspaniałą rodzinę.
   -Ty też.

Jeszcze raz mocno mnie uściskał i podszedł do walizki. Zaprowadziłam go do łazienki i wróciłam do pokoju. Patrzyłam co w nim zostało, gdy tu jeszcze mieszkałam. Fajnie jest tak powspominać. Za chwilę pojawił się Patryk i do łazienki skoczyłam ja. Nie guzdrałam się tylko szybko wzięłam prysznic i wróciłam do niego. Stał przy szafce i oglądał moje zdjęcia.

   -Ale byłaś słodka.-i zaśmiał się.
   -Weź to lepiej odłóż....Wyglądałam kiedyś strasznie.
   -Byłaś cudowna.
   -Weź przestań, tylko chodź tu do mnie-powiedziałam podnosząc koc i wskazałam miejsce koło siebie. Szybko zrobił to co mu powiedziałam i przytuliłam się do niego.
   -Wiesz kto zaszczycił mnie swoją obecnością, gdy ty byłaś w łazience?-zapytał.
   -Niech zgadnę.....Ewelina?
   -Tak.
   -Czego chciała?-spytałam
   -Mój autograf.
   -Boże, ale ona jest głupia.
   -Przestań. Przecież nie codziennie można zobaczyć sławnego siatkarza w domu rodziców swojego chłopaka.

Zaśmialiśmy się, a on pocałował mnie w głowę.

   -No tak, masz rację.-odpowiedziałam

Chwilę poleżeliśmy, a potem nawet nie wiem kiedy usnęłam. Rano obudziłam się wcześniej niż on. Zeszłam z łóżka i wciągnęłam na siebie szlafrok. Po cichu wyszłam z pokoju kierując się na dół. Przy stole siedziała moja mama z siostrą.

   -Hej wam-powiedziałam, i podeszłam do nich.
   -Kawy?-spytała mama
   -Poproszę.

Usiadłam na przeciwko siostry. Po chwili przede mną pojawił się kubek z gorącym płynem.

   -No to nieźle się urządziłaś.-powiedziała mi siostra.
   -O co ci chodzi?-zapytałam
   -No co..siatkarz..
   -A co zazdrosna jesteś?!- i popatrzyłam na nią. 
   -Tak....jestem zła na siebie, że mi nie udało się spełnić moich marzeń...i tak bardzo ci zazdroszczę, że mimo tych wszystkich przeciwności losu zrobiłaś to co chciałaś.
   -...za to ty masz rodzinę...męża, dziecko...
  -Wiem, ale mogłam trochę z tym poczekać. Niestety pech chciał, że za szybko zaszłam w ciążę, głupia wtedy byłam.

Wzięłam łyk kawy.

   -Tak widocznie miało być-odpowiedziałam jej.
   -Widocznie tak.
   -Kiedy wyjeżdżacie?-spytała nagle mama.
   -A co już nas wyganiasz?-i popatrzyłam na nią uśmiechając się.
   -Absolutnie nie!...Może zostać jak długo chcecie-próbowała się tłumaczyć.
   -Żartuję mamo....jutro, koło południa.
   -Co tak krótko?
   -30 gramy mecz...a muszę jeszcze zrobić statystyki.
   -Aha.

Wtedy też do kuchni wszedł Patryk. Na sam jego widok kąciki moich ust unosiły się ku górze.

   -Dzień dobry...-powiedział.
   -Dzień dobry-odpowiedziały dziewczyny

Podszedł do mnie i pocałował w policzek.

   -Kawy?-spytałam
   -Z chęcią-i usiadł obok.

Sięgnęłam po kubek i nalałam mu.

   -To ja zacznę szykować śniadanie,bo pewnie niedługo reszta wstanie-szybko wypowiedziała mama i odeszła od stołu.
   -To ja ci pomogę-dodała moja siostra i również wstała.

Patryk przybliżył się do mnie i zapytał szeptem:

   -Czy to moja wina,że tak szybko uciekły?
   -Absolutnie nie.-odpowiedziałam i ujęłam jego twarz w dłonie delikatnie całując w usta. Patrzyliśmy sobie w oczy stykając się czołami.

   -Czemu tak szybko mi uciekłaś?-spytał
   -To trzeba wcześniej wstawać to wtedy nie uciekłabym.
   -Haha.

Siedzielibyśmy nadal tak gdyby do kuchni nie wpadła Ewelina. Gdy tylko ją zobaczyłam oderwałam się od niego i wróciłam do kończenia kawy. Rzuciła krótkie cześć i podeszła do nas całując Patryka w policzek. We mnie aż się gotowało.

   -Hej Patryk-powiedziała.

Z wielką niechęcią odpowiedział jej. Mama z siostrą chichotały z całej tej sytuacji. Mi naprawdę wtedy jakoś nie było do śmiechu.Wstałam odstawiając kubek do zlewu i od razu skierowałam się w stronę wyjścia by ta dziewczyna zniknęła mi z oczu. Coś mnie podkusiło i spojrzałam na nich. Już siedziała obok niego i robiła maślane oczy.Szybko udałam się na górę. Gdy weszłam do pokoju miałam ochotę wyżyć się na czymś. Nie miałam zamiaru hałasować zbytnio,więc wypadło na poduszkę. Waliłam nią o ścianę. Do pokoju wtedy ktoś wszedł. Nie obchodziło mnie w tej chwili kto to był. Poczułam mocny uścisk. A po chwili szept do ucha:

   -Spokojnie moja zazdrośnico...-ten głos działał na mnie uspokajająco.

Gdy odetchnęłam odwrócił mnie w swoją stronę i patrzył:

   -Bawi cię to?!-spytałam czując jak cała ta zła energia do mnie wraca.
   -To zależy.....podoba mi się jak jesteś o mnie zazdrosna.Czuję się dzięki temu taki ważny dla kogoś....Ale z drugiej nie lubię jak jesteś zła.
   -Ja nie jestem zła!...ja jestem wściekła!...Jak widzę jak ta pindrzy się do ciebie to aż mnie krew zalewa!

Uśmiechnął się i mocno przytulił.

   -Wiesz przecież,że inne dla mnie nie istnieją...ty jesteś moją gwiazdą i tak zostanie...Kocham cię rozumiesz?-spytał unosząc mój podbródek.
   -Tak.

I pocałował mnie.

   -A teraz zbieraj się,bo śniadanie gotowe, a potem spacer.
   -Jak romantycznie-odpowiedziałam już spokojnym głosem
   -No wiem czy spacer rodzinny może być romantyczny-wypowiedział śmiejąc się.

Ja także zrobiłam to samo. Szybko założyłam dżinsy i bluzkę i zeszliśmy na dół.Przy śniadaniu, Patryk starał się ignorować wszystkie zachowania Eweliny. Gdy skończyliśmy pomału szykowaliśmy się do wyjścia. Stałam już gotowa czekając na resztę.

   -A gdzie mój pysiaczek ma szalik?-zapytał czarny podchodząc do mnie.
   -Nie mam.
   -No jak to tak?-udając zdziwionego spytał

Szybko ściągnął swój i założył mi go. Widziałam,że Ewela wszystkiemu się przygląda. Czyżby on robił to specjalnie? W takim razie ja też mogę ją podenerwować. Zaplotłam mu ręce wokół szyi.

   -Co ja bym bez ciebie zrobiła kochanie?-powiedziałam, a on złapał mnie mocno przyciągając i całując.

Poczułam nagle jak ktoś mnie lekko popchnął do przodu. Nie musiałam wcale spoglądać na tą osobę. I wyszliśmy. Po parku spacerowało bardzo mało osób. Niespodziewanie zarobiłam śnieżką w plecy. Odwróciłam się i zobaczyłam Patryka mierzącego we mnie już kolejną.

   -O nie!-krzyknęłam i schyliłam się po trochę śniegu formując kulę.

Lecz podnosząc się dopadł mnie kolejny pocisk.. Zaczęłam gonić Patryka. Udało mi się wcelować w niego. No i zaczęła się wojna na śnieżki. Moi rodzice z małą Adą usiedli na ławeczce przyglądając się jak banda wyrośniętych dzieci rzuca się śniegiem. Ewelina starała się zwrócić na siebie uwagę mojego chłopaka,niestety on nie był chętny. Po chwili złapał mnie i oboje wylądowaliśmy na tym białym puchu.

   -Aaa!!..złaź ze mnie!...śnieg wpadł mi za bluzkę!...Patryk ty mój bałwanie złaź!
   -Bałwanie?!...Bałwanie?!-wtedy wziął podniósł mnie,zarzucił sobie na ramię i zaniósł w mega wielką górę śniegu.
   -Ani mi się waż to zrobić!-krzyknęłam
   -To patrz.

I wrzucił mnie w nią. Aż mnie zasypało gdy tam wleciałam. Patryk szybko zaczął mnie stamtąd wyciągać.

   -Przepraszam...przepraszam słońce-mówił,pomagając mi się otrzepać.

Odepchnęłam go jednak i sama to skończyłam, by po chwili rzucić się na niego. Pocałował mnie. Wtedy też dobiegł nas głos mojej mamy,że zbierają się już,bo Ada jest głodna. Niechętnie wstaliśmy i wróciliśmy do domu.Od razu zdjęłam te mokre ubranie zarzucając na siebie dres. Na dole czekała już na mnie gorąca czekolada i sernik. Wszyscy siedzieliśmy przy stole. Nawet Patryk trochę się rozkręcił. Gdy zrobiło się późno rozeszliśmy się do pokoi. Jak miło było znaleźć się w łóżko pod kołderką. Mój skarb równie szybko do mnie dołączył i poszliśmy spać. W nocy obudziłam się gdyż jakoś dziwnie było mi zimno. Mimo, że przykryta była kołdrą i kocem nadal trzęsłam się jak galareta. Delikatnie poruszyłam Patryk. Szybko otworzył oczy spoglądając na mnie.

   -Co się dzieje słońce?-zapytał na wpół przytomny.
   -Przytul mnie,bo jest mi zimno.

Bardzo mocno mnie objął. Za jakiś czas znów odpłynęłam. Rano przeszedł mnie dreszcz,więc otworzyłam oczy myśląc, że mój kochany zabrał mi kołdrę.Jednak pomyliłam się widząc, że Patryk oparty na łokciu przygląda się mi.

   -Dawno wstałeś?-spytałam.
   -Dość dawno, by przynieść ci to.

I sięgnął po coś. W ręku trzymał szklankę z wodą i jakieś opakowanie.

   -Co to?-zapytałam.
   -Nie udawaj. Widzę przecież,że jesteś chora...Poza tym jesteś cała rozpalona..
   -Patryk...
   -Przepraszam... to pewnie moja wina. Gdybym cię puścił i nie wrzucał w tamtą zaspę byłoby w porządku.-spuścił trochę wzrok. Chciała go pocałować, ale bałam się, że mogłabym go zarazić.
   -Przestać głupoty gadać!
   -Więc teraz muszę się tobą zająć.

Uśmiechnęłam się biorąc od niego tabletkę. Popiłam wodą i oddałam mu szklankę. Z powrotem położyłam się,a on nakrył mnie kołdrą. Patrzył na mnie i jeździł palcem policzku.

   -Może powinnaś zostać...nie chcę byś jeszcze bardziej się rozchorował..Podróż w tym stanie nie jest najlepszym rozwiązaniem.
   -Żartujesz sobie?! Ja za trzy dni mam mecz.
   -Taa...chyba przed telewizorem.
   -Nie ma mowy!...wracam z tobą teraz i nie odpuszczę. Rób co chcesz!....Jeszcze jest kilka dni bym wyzdrowiała.

Nie odpowiedział nic. Dobrze wiedział,że ze mną nie ma co się sprzeczać,gdyż ja zawsze stawiam na swoim.Gdy poczułam,że gorączka już trochę spadła wstałam.

   -A ty gdzie?-zapytał
   -Muszę nas jeszcze spakować.
   -Ja już to zrobiłem.

Zrobiłam wielkie oczy. No to mnie zaskoczył.

   -Ty nas spakowałeś?-spytałam
   -Tak, a co?....Myślałaś,że nie dam rady.
   -Tego nie powiedziałam.

Podeszłam do walizki i  wyciągnęłam jakieś ubranie. Umalowałam się.

   -Wyglądam na chorą?-zapytałam, nie chcąc by mama widziała,że coś jest nie tak,bo by mnie nie chciała wypuścić.
   -Jest dobrze.

Zeszliśmy na dół,zjedliśmy śniadanie i szykowaliśmy się do wyjazdu. Koło 13.00 wyjechaliśmy. Patryk rozłożył mi siedzenie i przykrył kocem gdy tylko znaleźliśmy się za miastem.

   -Dziękuję-powiedziałam.
   -Nie ma za co.

Leżałam i patrzyłam na jego twarz w pełni skupioną. Po dłuższej chwili odpłynęłam. Obudziłam się gdyż poczułam,że samochód stoi. Zauważyłam,że Patryka nie ma w samochodzie. Podniosłam się i wyjrzałam przez okno. Stał oparty o maskę auta trzymając coś w ręku. Miałam chęć wyjść,ale zaraz by na mnie naskoczył. Zapukałam więc w szybę. Szybko odwrócił się reagując na mój znak. Dopił do końca i  z powrotem wrócił do samochodu.

   -I jak się czujesz?-zapytał
   -Dobrze-odpowiedziałam w czasie gdy poczułam jego dłoń lądującą na moim czole.
   -No nie powiedziałbym,że dobrze...chyba znów gorączka nachodzi.
   -Za ile będziemy w domu?-spytałam szybko wymigując się od odpowiedzi.
   -Za jakieś 3 godziny.

I ruszyliśmy. Tym razem nie robiliśmy postoju. W Kędzierzynie byliśmy o 23. Patryk od razu skierował samochód pod swój blok.

   -Zawieziesz mnie do mieszkania,czy mam iść?
   -Nie zawiozę cię i nigdzie nie idziesz. Jesteś chora,a ja się tobą zajmę.
   -Patryk ale...
   -Nie ma żadnego ale! Zostajesz u mnie koniec kropka.

Zaparkował, wziął bagaże i udaliśmy się do jego mieszkania. Wcześniej nie byłam u niego jeszcze. Zazwyczaj spotykaliśmy się u mnie...Teraz mam okazję. Weszłam i zobaczyłam dość sporej wielkości mieszkanie. Miał tutaj bardzo ładnie. Pomógł mi się rozebrać. Przez czas kiedy się rozglądałam on robił herbatę. Wypiliśmy ją. Byłam zmęczona jak i on. Wstałam i chciałam iść wziąć jakąś piżamę,ale Patryk powstrzymał mnie. Sięgnął po coś i rzucił w moją stronę.

   -Załóż to,bo piżamy i tak nie znajdziesz w tej walizce.
   -Dzięki-spojrzałam na koszulkę którą właśnie trzymałam w ręku.....-Zapomniałeś ją spakować?!-dopiero po chwili to do mnie dotarło.
   -Spakowałem, ale nie mam pojęcia czy znajduję się w mojej czy w twojej walizce.
   -Dzięki.

W łazience założyłam jego koszulkę, zostawiając jednocześnie w niej resztę ubrań. Zanim wyszłam jednak rozeznałam się we wszystkich zapachach perfum jakie się tam znajdowały. Kocham męskie zapachy. Jak skończyłam ruszyłam w poszukiwaniu sypialni. Zobaczyłam wtedy Patryka leżącego już w łóżku.Było one dosyć spore.

   -Masz gdzieś jakąś poduszkę i koc?-spytałam
   -A po ci?
   -Przecież nie będę spać z tobą,bo jeszcze ty się rozchorujesz.
   -Głupku w tej chwili rozkazuję ci abyś tu przyszła!-powiedział wskazując palcem miejsce obok.
   -Kochanie...
   -Albo sama przyjdziesz,albo ja ruszę się po ciebie!-patrząc na mnie wypowiedział to dość stanowczo.

Wiedziałam,że nie żartuje. Powoli podeszłam w jego stronę. Nie mając wyboru położyłam się obok. Opatulił mnie kołdrą i mocno do siebie przyciągnął. Szybko usnęłam w jego ramionach....Aż do meczu nie chodziłam na treningi. Wszystko wysyłałam trenerowi. I on i Patryk zabronili mi pojawiać się na sali. Wiedziałam,że muszę jechać więc powinnam wyzdrowieć.. Rano 30.12 nafaszerowałam się różnymi tabletkami by dać radę jakoś normalnie tam funkcjonować.Mój chłopak nie chciał tego,ale nie dałam się przekonać by zostać. Siedziałam w autokarze daleko od wszystkich by nie zarazić ich moim katarem i kaszlem. Mecz poszedł dosyć łatwo,chociaż przeciwnicy bardzo starali się by urwać ZAKSIE chociaż jednego seta, ale to było na nic, wygrywając w ten sposób 3:0. I wróciliśmy do naszego miasta. Sylwestra spędziliśmy u Malwy i Wiśni,bo robili małą domówkę. Czułam się już lepiej. Tak dobrze było mi u Patryka. Z imprezy wróciliśmy nad ranem. Padnięci spaliśmy aż do 15:00. Gdy obudziła się, wzięłam szybki prysznic i przygotowałam nam coś do jedzenia. Patryk z wielkim kacem wszedł do kuchni i wypił pół butelki wody.

   -Boli główka?-spytałam
   -Weź nic nie mów.

Podszedł i pocałował mnie.

   -Idź wziąć prysznic, tylko szybko,bo śniadanie czeka.

Uśmiechnął się i poszedł. Gdy wrócił zasiedliśmy do stołu.

   -Mam prośbę....Czy mógłbyś rano podrzucić mi moje rzeczy?
   -A gdzie ty będziesz?.... i jakie rzeczy?-zapytał
   -Wyzdrowiałam już i nie musisz się mną zajmować..więc wracam do siebie.

Spojrzał na mnie i przysunął się.

   -Kochanie chciałem zrobić to już dużo wcześniej....
   -Ale co?-spytałam
   -Zamieszkaj ze mną-wypowiedział to bez żadnego zastanowienia.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

   -Tyle już jesteśmy razem, kochamy się...W ciągu tygodnia nie widujemy się często,a ja tęsknię za tobą...Chcę cię mieć blisko-oznajmił
   -Myślisz,że to dobry pomysł?
   -Najlepszy na jaki mogłem wpaść-odpowiedział.

Nie wiedziałam co powiedzieć.

   -Kochanie....jak ty ze mną wytrzymasz?-spytałam ujmując jego twarz w dłonie.
   -Nie wytrzymam bez ciebie-i pocałował mnie.

Wizja wspólnego mieszania wprawiała moje serce w ogromną radość. W końcu mogłabym widzieć go codziennie poza treningami.

   -Co ty na to?-zapytał
   -...z wielką chęcią zamieszkam z tobą.

Tak strasznie się cieszył,że nasze wspólne mieszkanie zostało od razu przypieczętowane wyczerpującą wizytą w łóżku.

   -Jutro zajmiemy się przewiezieniem twoich rzeczy tutaj.
   -Nie ma ich za wiele....Cały czas żyje na walizkach więc dużo rzeczy w mieszkaniu nie mam.
   -To dobrze.-odpowiedział z ulgą.

Zrozumiałam o co mu chodzi.

   -Kochanie źle mnie zrozumiałeś.....mało rzeczy mam przydatnych do codziennego użytku...nie miałam na myśli ubrań.-i zaśmiałam się.
   -Mogłem się tego domyślić.

Dni mijały bardzo spokojnie. Jednym kursem zabraliśmy z mojego mieszkania rzeczy. Powoli układałam wszystko. Rano wychodziłam na zajęcia zazwyczaj zostawiając Patrykowi kartkę. Gdy wracałam jakoś nigdy nie pytał się gdzie chodzę. Wiedział,że często spotykam się z Malwą,bo pewnie wiśnia mu wypaplał. Naszą umową było to,że gdy rano wychodzimy to zostawiamy kartkę na stole w kuchni. Nadszedł 6 styczeń. Po wyczerpującej nocy obudziłam się i spostrzegłam,że Patryka nie ma w łóżku. Owinęłam się kołdrą w celu wstania i zlokalizowania go. Rozglądałam się po wszystkich pomieszczeniach jednak nigdzie go nie zastałam. Na stole również nie było kartki. Zastanawiałam się gdzie on mógł wybyć tak rano. Nie przypominam sobie by wspominał coś wczoraj.. Bez żadnego pośpiechu ubrałam się i zjadłam śniadanie...Dochodziła już godzina 12.00 a jego jak nie było tak nie ma. Sięgnęłam po telefon i wybrałam jego numer...Po chwili włączyła się poczta. Rozłączyłam się i odłożyłam go . Gdzie on się podziewa?..Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Szybko poderwałam się z kanapy i poszłam w tamtą stronę. Do mieszkania wszedł Patryk z wielką torbą przewieszoną przez rękę.

   -Gdzie byłeś?-spytałam
   -Hej kochanie.
   -Czemu nie odbierałeś telefonu?!
   -Martwiłaś się o mnie?-spytał z nutką ironii w głosie.
   -A jak myślisz baranie?

Uśmiechnął się i zdjął kurtkę.

   -Powiesz mi czy nie?
   -Oczywiście,że tak. Wejdźmy do środka.

I podążyłam za nim w kierunku salonu. Rzecz z ręki położył ostrożnie na kanapie.

   -Co to jest?-spytałam wskazując na to.
   -Sama zobacz.

Podeszłam i rozpięłam suwak. W środku zobaczyłam garnitur. Spojrzałam na niego.

   -Po ci to?-zapytałam nic już nie rozumiejąc.
   -Po to. - i dał mi jakąś kopertę.

Szybko otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej....

                                       ______________________________________

No i wróciłam. Już po próbnych więc postaram się nadrobić trochę rozdziałów....Ten jakiś taki strasznie długi ale chciałam ten okres świąteczny zawrzeć już w jednym rozdziale.....Trzeba wprowadzić jakieś akcje, bo za słodko się robi. Dziękuję, że tacy cierpliwi jesteście.:)

wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 28


"Sen poz­wa­la zwyk­le na wiele rzeczy nieskromnych."  


Dni mijały i mijały. Nadeszła dosyć sroga zima. Kolejny mecz 18.12.2011 z Indykpol AZS Olsztyn. Moje całe dnie wyglądały prawie identycznie. Rano wstawałam, śniadanie, do pracy, potem chwila wolnego i dalej praca. W międzyczasie oczywiście uczęszczałam z Malwiną na zajęcia. Było naprawdę super. W miarę regularnie starłam się chodzić na nie. Jednak w razie czego zawsze mogłam liczyć na koleżankę, a nie raz nawet na samego trenera. Raz po zajęciach Kamil poprosił mnie abym została na chwilkę. Podeszłam więc do niego.

   -Czy coś się stało?-zapytałam.
   -Nie,... po prostu chciałem zapytać czy zastanawiałaś się już w którym kierunku pójdziesz.
   -Gdzie?-przyznam, że nie bardzo na początku zrozumiałam o co mu chodzi.
   -No, latyno czy grupa.
   -Aaa...-dopiero teraz zatrybiłam......-no zastanawiałam się...i myślę, że raczej grupowe.
   -Jesteś tego pewna?-spytał i popatrzył na mnie.
   -Nie w 100%, ale tak na 80...
   -Zdaje mi się, że popełnisz błąd..masz naprawdę ogromny talent. Świetnie się poruszasz... Nie żebym cię zniechęcał...bo wiesz wiem, że sobie i tam też poradzisz, ale nie chcę cię stracić.

"Nie chcę cię stracić"?!..Co on sobie myśli! I spojrzałam na niego podejrzanie, jednocześnie odsuwając się.

   -Przepraszam, to nie tak miało zabrzmieć..Nie chcę stracić tak wspaniałej osoby mającej ogromny potencjał i szanse na zajście wysoko..i ja chcę ci pomóc, a nie będę w stanie gdy będziesz gdzie indziej.
   -Jest tyle osób tańczących lepiej niż ja. 
   -Może i technicznie tak, ale... podczas każdego tańca, któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność kontroli, a ciałem zaczyna kierować serce... i właśnie u ciebie idealnie sprawdza się ta sentencja.
   -Kamil.....

To trwało sekundę, gdy wziął obrócił mnie i przyciągnął do siebie. Jakby automatycznie wiedziałam co muszę zrobić.

   -Widzisz, nadajesz się do tego.

Stałam tak blisko niego. Serce w tej chwili zaczęło mocniej walić. Sądziłam, że zaraz normalnie wyskoczy mi z klatki. Patrzyłam mu w oczy, a on przez chwilę również to zrobił, by po chwili spojrzeć na moje usta. Wiedziałam dobrze, co to oznaczało. Jednak nie wiem czemu nie potrafiłam uciec, uwolnić  się od niego. Objął mnie w pasie i jeszcze mocniej do siebie przyciągnął.

   -Naprawdę wolę byś tu została, nie mów, że nie chcesz tego....
   -Mam jeszcze czas do zastanowienia....Nie mówię, że nie zmienię decyzji....skoro tak bardzo ci zależy...-nie mam pojęcia dlaczego sama go kokietowałam, jednak cieszę się, że ktoś docenia mnie i zachęca bym dalej kontynuowała to co zaczęłam. Z Patrykiem nigdy nie rozmawiałam na ten temat. Nawet nie wiedział, że tańczę....Zawsze naszym głównym tematem była siatka....I teraz pojawia się on...On który wierzy we mnie..i to mi daje jakąś motywację. Marzyłam by kiedyś tańczyć w tych pięknych strojach, by każdy na mnie patrzył...A teraz właśnie on daje mi tą szansę. Wpatrzeni w siebie tak staliśmy. Wtedy drzwi do sali otworzyły się. Jak oparzeni odskoczyliśmy od siebie i spojrzeliśmy na tą osobę. W drzwiach stała Malwina.

   -Przepraszam-wydukała
   -Nie...ja już idę-powiedziałam.

Zanim skierowałam się do drzwi spojrzałam jeszcze raz na Kamila.
  
   -Zastanów się.-powiedział tylko tyle i zaczął zbierać swoje rzeczy.

Kiwnęłam głową i udałam się w stronę wyjścia. Z Malwą poszłyśmy do szatni. Spokojnie przebrałam się. Dziwiła mnie ta cisza....Czemu ona jeszcze o nic nie pyta? Spakowałam strój do torby i wyszłyśmy. Idąc chodnikiem powiedziałam:

   -No dobra pytaj, bo wiem, że już nie możesz.

Widziałam jej uśmieszek, gdy pozwoliłam jej na zadanie mi trochę niewygodnych pytań.

   -Jedno tylko....Co to miało być?
   -Nie wiem.
   -Jak nie wiesz?!...Staliście twarzą w twarz, i gdybym nie weszła.....nie chcę myśleć co by tam się wydarzyło.
   -Nic.
   -Nie wierzę w to!-wykrzyczała
   -To uwierz.-odpowiedziałam najspokojniej jak umiałam.
   -Marta...przecież dobrze wiem, że nie miałaś najmniejszej ochoty, by wyrwać się z jego objęć. 
   -Przestań tak mówić.Okej?
   -Co prawda boli?....Co chciał?
   -Pytał się tylko i wyłącznie o to jaki rodzaj zajęć mam zamiar wybrać.
   -Przecież to oczywiste, że latynoamerykańskie!
   -Czemu wszyscy tego chcecie!-wkurzyłam się i ruszyłam szybciej. Malwina podbiegła do mnie.
   -Czemu wszyscy?!
   -Ty, Kamil.....A może ja tego nie chcę!-zatrzymałam i popatrzyłam na nią.
   -Nie wierzę, że nie chcesz. Przecież widzę, jak świetnie ci idzie w tych stylach.
   -No i co?!
   -To to pewnie, że chcesz, żeby sam Kamil cię błagał byś została....widziałam jak patrzy na ciebie gdy tańczysz...gdy poruszasz biodrami...dziewczyno gdyby mógł rzuciłby się na ciebie
   -Przestań!-powiedziałam jej
   -Proszę zastanów się nad tym. Wiem, że mamy jeszcze czas, ale już nie długo....Ja wybrałam już.
   -Co?-zapytałam
   -Latynoamerykańskie-odpowiedziała pewnie.
   -Dla tańca tam zostajesz...czy może dla Kamila?!-spytałam z drwiną w głosie.
   -Dla Kamila?!...śmieszna jesteś!..Dobrze widać, że on jednak i tak woli ciebie.
   -Kurde zejdź ze mnie!......Właśnie dlatego nie chcę tam iść!-wykrzyczałam.

Spojrzała na mnie tym razem już bez żadnego śmiechu,drwiny, ani innych tego typu emocji. Spoważniała.

   -Boisz się Kamila?

Lecz ja nie odpowiedziałam tylko ruszyłam. Wtedy złapała mnie za nadgarstek i zatrzymała.

   -Powiedz mi czego się boisz?

Spojrzałam wtedy na nią...Musiałam jej odpowiedzieć. Wiem, że nie da za wygraną dopóki się nie dowie.

   -Nie chcę, by coś zaszło...Nie zniosłabym tego, że mogłabym zranić Patryka.-powiedziałam łamiącym się głosem.

Ona już nie odpowiedziała nic tylko przytuliła mnie. Nie wytrzymałam i rozkleiłam się.

   -Rozumiem....ale powiedz mi czy naprawdę chcesz zrezygnować z tych zajęć z powodu jednego chłopaka?
   -Nie, ale nie mam innego wyboru.
   -Masz!...Wybierasz te zajęcia i koniec kropka, a ja będę pilnować i ciebie i jego.
   -Ale dobrze wiesz, że nie uchronisz nas przed sobą....Jest instruktorem a ja uczestniczką.
   -Wiem, ale postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy...... poza tym powinnaś sobie z nim wszystko wyjaśnić.
   -Wiem.
   -Więc wybierasz te zajęcia?-spytała odsuwając mnie od siebie i wycierając mokry policzek. 
Zaśmiałyśmy się obie.
   -Tak-odpowiedziałam, a ona znów mnie mocno uścisnęła.

No to wyjaśniłyśmy sobie wszystko. Odprowadziła mnie pod blok i poszła. Ja wskoczyłam pod prysznic i biegiem na salę. Chłopaki zaczęli już trening. Ja jak zwykle siedziałam obok trenerów i pomagałam im. Nim się obejrzałam wszystko się skończyło. Zmęczona już trochę wróciłam do domu i od razu poszłam spać....Jednak ten piękny stan nie trwał długo. Obudziłam się wystraszona i spocona. Nie mogłam uwierzyć w to co mi się śniło...Miałam sen erotyczny z moim instruktorem tańca. Wstałam i poszłam do kuchni napić się czegoś. Szczerze to nie wiedziałam co myśleć...z jednej strony to było straszne, ale z drugiej...podniecające. Przez chwilę rozmarzyłam się starając przypomnieć sobie wszystkie szczegóły tego snu....Na mojej twarzy zawitał zalotny uśmiech. Automatycznie przygryzłam wargę wyobrażając sobie te sceny. Po chwili jednak ocknęłam się.

   -Boże co ja wyprawiam!-powiedziałam głośno sama do siebie.

Nie mogłam uwierzyć, że przez chwilę mogłam pomyśleć, że ja...on....że ja i on. Mam po prostu nieczyste myśli.I to jeszcze on w nich występuje. Muszę sobie z nim to wyjaśnić, bo inaczej będzie coraz gorzej. Pojutrze z nim pogadam o tym. Ale teraz muszę zająć się czymś. Wzięłam laptopa do łóżka i zaczęłam pracę. Nawet nie wiem, kiedy znów usnęłam. Na szczęście rano obudziłam się już normalnie. Nie miałam dalej żadnych kontynuacji mojego poprzedniego snu. Ogarnęłam się i ruszyłam na halę. Dzień minął bardzo szybko. Nim się obejrzałam nadszedł kolejny dzień. Już rano układałam sobie w głowie co mogę mu powiedzieć. Z niecierpliwością czekałam na przyjście Malwy. Gdy ktoś zadzwonił dzwonkiem krzyknęłam tylko wejść i skoczyłam po torbę.Gotowe poszłyśmy na salę. Po drodze powiedziałam

   -Malwa mogę ci coś zdradzić?-zapytałam niepewnie.
   -Pewnie.
   -Ale obiecujesz, że zachowasz to wyłącznie dla siebie?-
   -Słowo harcerza-powiedziała unosząc charakterystycznie dwa palce do góry......-mimo iż harcerzem nie byłam.
   -Bo tej nocy miałam.....
   -Miałaś?-spytała gdy nie dokończyłam swej wypowiedzi. Musiałam się zastanowić jak to powiedzieć.
    -No miałam sen....erotyczny sen.

Popatrzyła na mnie.

   -Może lepiej nie mów. Nie chcę wiedzieć jakie tam masz sny.
   -Oj myślę, że chcesz.
   -To mów-powiedziała.
   -Więc jak już wspomniałam miałam erotyczny sen z...

Nie dokończyłam, bo zobaczyłyśmy wchodzącego do budynku Kamila. Zniknął za drzwiami.

   -No z kim?!-zapytała głośno, niemal krzycząc.

Ja tylko machnęłam głową w stronę drzwi, gdyż te imię nie chciało mi jakoś przejść przez gardło. Malwa zrobiła wielkie oczy.

   -Z nim?!

Gdy kiwnęłam głową, zakryła dłonią usta.

   -Boże Marta!-i wtedy z niedowierzaniem pokręciła głową.
   -Ja też nie jestem z tego zbytnio zadowolona. 
   -Ale ostro chyba było co nie?-ściszyła głos poruszając w charakterystyczny sposób brwiami.
   -Weź mnie nie dobijaj...I tak mi źle z tym.

Zaśmiała się i wzięła mnie pod rękę ciągnąc w stronę budynku. Przebrałyśmy się szybko i wkroczyłyśmy na salę. Dziś ćwiczyliśmy sambę...Uwielbiam ten taniec....Zdaje mi się, że Kamil miał rację co do tego, że poświęcam całe serce do tych stylów....I wiem, że chcę to dalej kontynuować. Po zajęciach podeszłam do Kamila.

   -Możemy chwilę pogadać?-spytałam go.
   -Jasne.
   -Chcę powiedzieć, że miałeś rację.
   -W czym?-zapytał.
   -W tym, że powinnam tańczyć ten styl....Czuję się w nich naprawdę dobrze....ale z drugiej strony nie zawsze chcę pilnować się techniki, tego by coś wyszło poprawnie. W grupowej choreografii mogę operować ciałem jak chcę...i temu właśnie kręci mnie też to drugie.
   -Wiem...właśnie tym minusem są tańce latynoamerykańskie, że masz ustalone kroki...ale potem już gdy wykonujesz je automatycznie i wirujesz w tańcu....to jest coś niesamowitego.
   -Rozumiem....jednak chcę dalej ćwiczyć to co zaczęłam tutaj...z tobą...
   -Czyli?-spytał podsuwając się bliżej.

Lecz wyciągnęłam rękę w celu powstrzymania go przed bliższym podejściem do mnie.

   -Lecz mam pewną prośbę...
   -Jaką?-spytał
   -Ja mam chłopaka...naprawdę go kocham...i to co teraz robisz...

Spojrzał na mnie tymi swoimi zielnymi oczami....Jeszcze nigdy nie widziałam tak głębokiej zieleni jaką posiadał on...Dorównywały mu jedynie niebieskie oczy winiara. 

   -Rozumiem.....ja nie chcę niczego psuć między wami....chcę aby między nami było w porządku....W końcu będziemy mieć niedługo zajęcia dużo częściej.
   -Przepraszam.
   -Przestań nie masz za co.-odpowiedział.

Podał mi rękę.

   -Więc wszytko wyjaśnione no nie?-spytał..
   -Tak-i uścisnęłam mu dłoń, a potem wyszłam.

 W końcu miałam już to za sobą i nie spodziewałam się, że tak gładko mi pójdzie. Wróciłam znów do pustego mieszkania. Patryk teraz był bardzo zapracowany. Brakowało mi go strasznie. Spotykaliśmy się jedynie na treningach i to wszystko. Zjadłam kolację i poszłam spać. Nadszedł 18.12.2011 czyli dzień meczu. Pojechaliśmy do Olsztyna gdyż to oni byli gospodarzami. O 16:00 rozpoczął się mecz. Pierwszego seta nasi wygrali do 18. Po nim chłopaków chyba opuściła pewność i uznali, że bez problemu uda im się pokonać ten zespół. No i stało się najgorsze, bo przegraliśmy. 3:1 (18:25,25:21,25:23,32:30). Za późno ocknęli się, że nie można lekceważyć przeciwnika, nawet tego najsłabszego. Trochę zawiedzeni wróciliśmy do Kędzierzyna. Teraz czeka nas długa przerwa. Na parkiet wrócimy dopiero po świętach czyli 30.12.2011, gdzie na swojej sali zagramy z Fart Kielce. W końcu czeka nas zasłużony odpoczynek. Z Patrykiem ustaliliśmy, że wigilię spędzimy u jego rodziców, a drugi dzień świąt u moich. Mieszkałam w małej miejscowości w województwie podlaskim. I wyszło, że właściwie nie mieliśmy do siebie tak daleko. Czyli zapewne pierwszego dnia świąt po południu wyruszymy do moich ....Postanowiliśmy zrobić zakupy świąteczne. Kupiliśmy prezenty, a w domu zaczęliśmy je pakować. 
 
    -Będziemy wyjeżdżać w nocy?-spytałam Patryka.
    -Myślę, że rano o 10:00 wyjedziemy. Zejdzie nam się góra 8 godzin do Ostródy, a nawet gdyby dłużej to koło 20:00 byśmy byli na miejscu.
    -Okej.
    -A co?-spytał.
    -Nic takiego.
    -Boisz się?-wypalił nagle
    -Ja?-zapytałam zdziwiona
    -Tak.
    -Niby czego mam się bać?
    -No właśnie nie wiem.
    -....Jedziemy w końcu do twoich rodziców.....Denerwuję się, że mnie nie polubią.

Zaśmiał się i przytulił mnie.
 
    -Nie martw się tym. Na pewno im się spodobasz...

Złapał mój podbródek i uniósł go tak, że patrzyliśmy na siebie.
 
   -Kocham cię rozumiesz......I nawet gdyby cię nie polubili to ja i tak cię będę kochać...Ale jestem pewny, że tak nie będzie........Ciebie po prostu nie da się nie lubić.

Uśmiechnęłam się, a on cmoknął mnie w usta. I do końca spakowaliśmy prezenty. Od razu znieśliśmy je do samochodu Patryka. Pożegnałam się z nim. On odjechała, a ja wróciłam na górę.Wzięłam się za pakowanie ubrań. Nie zajęło mi to dużo czasu. Przebrałam się i poszłam spać.Wstałam o 8:00 i zaczęłam szykować się do wyjazdu. Jutro już wigilia. Nie mogę uwierzyć, że tak szybko ten czas zleciał. O 10:00 pod mój blok zajechał Patryk. Zniosłam moje rzeczy na dół i pojechaliśmy. Droga była okropna. Korki były ogromne. Uwielbiałam jednak jazdę z Patrykiem, a tym bardziej jego świetnym autem. Było one wyposażone we wszystkie bajery jakie może posiadać samochód. Myślę, że mimo to z jaką prędkością nieraz jechał to i tak zajedziemy na miejsce gdzieś na 22, a nawet później. No i pod dom Patryka zajechaliśmy o 23:37. Światła w oknach się paliły. Mój chłopak poinformował rodziców, że przyjedzie dziś. Wjechaliśmy na podjazd znajdujący się przed ładnym dwupiętrowym domem. Zgasił silnik.

    -W porządku?-zapytał patrząc na mnie
    -Nie.-odpowiedziałam czując ścisk w żołądku.
    -Marta, słońce mówię ci będzie w dobrze.

Pokiwałam tylko głową. Wysiedliśmy z samochodu. Drzwi frontowe nagle się otworzyły i wybiegło z nich dwoje ludzi. Kobieta i mężczyzna. Można było się domyśleć, że to jego rodzice. Patryk strasznie był podobny do ojca. 
 
    -Patryś!-krzyknęła kobieta i przytuliła go.
    -Hej mamo.

Stałam i patrzyłam na tą scenę. Potem jeszcze przywitał się z ojcem. 
 
    -Mamo, tato to jest moja dziewczyna Marta.-przedstawił mnie Patryk.
    -Dobry wieczór, miło mi państwa poznać.
    -Nam również.- i jego mama przytuliła mnie.
    -No w końcu Patryk przywiózł swoją dziewczynę do nas......Tyle już o tobie słyszeliśmy.... Cieszymy się, że w końcu cię poznaliśmy.-powiedział jego tata.

Uśmiechnęłam się tylko i popatrzyłam na Patryka.

    -Chodźmy, a faceci zajmą się bagażami.-powiedziała jego mama

I Patryk wraz z ojcem poszli wypakować walizki, a ja z jego mamą weszłyśmy do domu. Był on bardzo przytulny i ładny. Ściągnęłam buty i kurtkę wieszając ją na wieszaku w przedpokoju. Podążyłam za panią Czarnowską do kuchni.

    -Napijesz się czegoś?-spytała.
    -Herbatę poproszę.
    -Dobrze....Pewnie zmarzliście.
    -W samochodzie nie było tak zimno, ..Patryk poza tym zadbał bym nie zmarzła.....Te jego samochody...- i obie zaśmiałyśmy się.
    -Wiem coś o tym. Ma bzika na tym punkcie.
    -Tak.

Patryk ze swoim tatą wnosili rzeczy, a ja w kuchni siedziałam i rozmawiałam z jego mamą. Jednak moje obawy były niepotrzebne gdyż naprawdę była miła. Żartowałyśmy sobie pijąc herbatę. Potem do kuchni wpadli chłopaki. Patryk stanął za mną i objął mnie w pasie nachylając się i całując w policzek. Za chwilę poczułam jego zimne ręce pod bluzką.

    -Patryk!....zabieraj te zimne ręce!
    -Oj ugrzej mi je.-prosił ładnie
    -Nie ma mowy!

Wyciągnął je i pocałował mnie znów.
 
   -A co wy tutaj tak się śmiejecie?-spytał po chwili biorąc łyk mojej herbaty.
    -Twoja mama opowiada mi o tobie jak byłeś mały.
    -Mamo!-i popatrzył na nią.
    -Co?
    -Chcesz mi dziewczynę odstraszyć?-zapytał
    -Nie udało się jej.....Ale powiem ci, że ta sytuacja w domu gdy zostałeś sam z bratem była naprawdę komiczna.
    -Mamo, kompromitujesz mnie.-powiedział patrząc na swoją mamę.
    -Oj Patryś.....-odpowiedziała mu.
    -Ale uważam, że słodki strasznie byłeś-uśmiechałam się.
    -Dobra, dobra, zobaczymy jaka ty byłaś.
    -Ej ty, ty!- i pogroziłam mu palcem

Jego mama chciała coś dalej mówić i pytać, ale ojciec przerwał jej.

    -Alicja daj im odpocząć, bo pewnie są zmęczeni po podróży. Jutro sobie pogadacie z Martą.-powiedział Tomasz ojciec Patryka.
    -Dobrze, dobrze.....Mam wam jakoś pościelić?-spytała
    -Nie mamo, poradzimy sobie. Będziemy spać w moim pokoju, tylko przynieś może jakiś dodatkowy koc i poduszkę.
    -Dobrze-i pobiegła czegoś szukać.
    -Chodź- powiedział Patryk biorąc mnie za rękę.

Weszliśmy po schodach na górę.
 
   -Tu jest łazienka, a tam pokój mojego brata, a tam mój.-pokazywał po kolei

Skierowaliśmy się do jego pokoju. Weszliśmy do środka. Był nawet spory. Na ścianie przy której stało łóżko, znajdowała się wielka fototapeta samochodu terenowego. Reszta ścian miała lekki odcień granatu. Na regale stało pełno modeli samochodów, pucharów i zdjęcie małego Patryczka.

    -Ale ty byłeś słodki-powiedziałam pieszczotliwie i pokazałam mu to zdjęcie.

Podszedł do mnie, zabrał je, odstawił na miejsce i przywarł swoimi ustami do moich. Ręce jego znajdowały się pod moją koszulką.
 
    -Nie tutaj Patryk.
    -Dlaczego?-spytał
    -Jesteśmy u twoich rodziców.
    -No to co?...Nie lubisz nutki niebezpieczeństwa, tego, że ktoś zaraz wejdzie.
    -Fajne byłoby to gdyby nie byli to twoi rodzice.

I odepchnęłam go tak, że wylądował na łóżku.
 
   -Pożałujesz tego zobaczysz.-powiedział.
   -Nie boję się ciebie.
   -Jesteś tego pewna?-spytał i popatrzył na mnie.
   -....Tak-odpowiedziałam niepewnie.

Wtem on wstał z łóżka, wziął położył mnie na nie i zaczął łaskotać. A że mam straszne łaskotki to wierciłam się i wyrywałam.
 
    -Nadal tego taka pewna?
    -Nie.....nie....proszę przestań- mówiłam to próbując nabrać powietrza.

Po chwili ktoś zapukał i wszedł do pokoju. To była jego mama. Patryk przestał mnie łaskotać, a ja poderwałam się szybko i wzięłam od niej te rzeczy. Popatrzyła na nas zaśmiała się i powiedziała:
 
   -Ah te dzieci-i wyszła.

Trzymałam w ręku poduszkę i koc. Teraz miałam jakąś broń.
 
    -Zostaw mnie już- powiedziałam mu.
    -A co jak nie?
    -To wtedy pójdę spać gdzie indziej.

Podszedł do mnie.
 
   -Ani mi się waż!-i wyrwał mi z ręki moją jedyną broń.

Przybliżył się do mnie, a ja cofałam się do tyłu gdy nagle natrafiłam na ścianę. Nie miałam dokąd uciec. Mogłam też uchylić się i wybiec za drzwi które znajdowały się po mojej prawej stronie, ale zrezygnowałam gdy poczułam usta Patryka na moich. Zaczęliśmy się całować. Pocałunek był dziki i namiętny. Trwało by to jeszcze długo gdyby nie to, że niespodziewanie ktoś otworzył drzwi. Automatycznie spojrzeliśmy oboje w tamtym kierunku.
 
    -Upss....Przepraszam. Chciałam tylko zapytać czy nie jesteście głodni?
    -Nie dziękujemy mamo.-odpowiedział grzecznie Patryk
    -A skąd ty wiesz, że Marta nie jest głodna.?-i spojrzała na mnie
    -Nie, naprawdę dziękuję.-powiedziałam.
    -Dobrze, ale tak na wszelki wypadek przyniosłam wam pierniczki które dziś upiekłam.

Patryk wziął od niej talerzyk i podziękował. Ona zamknęła za sobą drzwi. Popatrzyliśmy się na siebie z Patrykiem i wybuchnęliśmy śmiechem. Objął mnie ramieniem, przyciągnął do siebie i pocałował w czoło.
 
    -Ale wtopa-powiedziałam.
    -Przestań.....Zobaczysz zaraz jeszcze nam coś przyniesie.
    -Przestań...Ona po prostu cieszy się, że cię widzi.
    -Wiem.
    -Dobra, to ja lecę pod prysznic i zaraz wracam.
    -Mogę się dołączyć?-spytał.
    -Nie tym razem skarbie-powiedziałam.

Z walizki wyciągnęłam piżamę oraz kosmetyczkę i poszłam się umyć. Szybko wróciłam do pokoju. Patryk pościelił już nam łóżko.
 
    -Możesz iść.-oznajmiłam mu
    -A poczekasz na mnie?
    -Jak nie zasnę.
    -Będę szybko.
    -Zobaczymy.-i wzruszyłam ramionami

I pobiegł, a ja dalej rozglądałam się po jego pokoju. Gdy skończyłam wskoczyłam do łóżka. Było bardzo wygodne. Po chwili w środku zjawił się Patryk.
 
   -Szybki jesteś.
   -Mówiłem.

Zgasił światło i wskoczył do łóżka. Przytuliłam się do niego, a on mocno mnie objął.
 
    -A twój brat będzie?
    -Jutro przyjedzie z żoną i dzieckiem.
    -Aha.
    -I co, aż tak strasznie było?-zapytał po chwili
    -Nie,... nie wiem dlaczego aż tak się bałam.
    -Ja też nie wiem.

Pocałował mnie i poszliśmy spać.

                                            ______________________________________

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale czekają mnie teraz matury próbne....Czy ktoś was również pisze teraz, czy to dopiero przed wami?