sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 29


 "Naj­ważniej­sze jest, by gdzieś is­tniało to, czym się żyło: i zwycza­je, i święta rodzin­ne. I dom pełen wspom­nień. Naj­ważniej­sze jest, by żyć dla powrotu"


Rano jednak nie dane mi było długo pospać. Piękną pobudkę zgotował mi Patryk uderzając mnie z łokcia w bok.

   -Auuu!-krzyknęłam odwracając się
   -Przepraszam.-powiedział
   -Co ty kombinujesz na tym łóżku?!
   -Przekręcałem się tylko.
   -Widać, że za małe jest dla nas te łóżko....-szybko dodałam
   -Nie narzekaj. Przynajmniej mogę być blisko ciebie- objął mnie ręką w pasie i pocałował.

W całym domu rozchodził się już zapach świątecznych wypieków. Uwielbiam święta.

   -Ciekawe co twoja mama robi, że tak ładnie pachnie.
   -Nie wiem.

Ogarnęliśmy się trochę i zeszliśmy na dół trzymając się za ręce. Weszliśmy do kuchni. Przy kuchence stała jego mama. Podszedł i pocałował ją w policzek. Odwróciła się szybko.

   -Dzień dobry kochani....Jak tam noc minęła?-spytała.
   -Dobrze, poza tym, że chyba muszę pomyśleć nad kupnem nowego łóżka, bo te jest już trochę za krótkie i ciasne.- spojrzał na mnie uśmiechając się.
   -Gdybym wiedziała, że przyjedziesz z dziewczyną, to wstawiłabym łóżko te podwójne które stoi w garażu.-powiedziała.
   -Mamo, przestań, wyspaliśmy się.... i bardzo się cieszę, że nie wstawiłaś tamtego.
   -Siadajcie, zaraz podam wam śniadanie.-oznajmiła 

Usiedliśmy do stołu.

   -Mogłeś darować sobie już ten komentarz z łóżkiem.-powiedziałam mu na ucho.
   -Oj dobra.....To był taki żart.
   -Twoja mama potraktowała go jednak bardzo serio.
   -Słońce ty moje.

I cmoknął mnie w usta. Po chwili przed sobą zobaczyliśmy naleśniki z serem i herbatę. Zaczęliśmy jeść. Dawno nie jadłam takich dobrych naleśników.

   -O której przyjeżdża Darek?-spytał Patryk mamę.
   -Koło 18:00
   -Aha.

Po chwili do kuchni wszedł pan Tomasz.

   -Synu ubieraj się.
   -Po co?
   -Jedziemy po choinkę.
   -Dobra.

Wstał,pocałował mnie w policzek i wziął naleśnika do ręki.Ja na spokojnie dokończyłam i po chwili usłyszałam krótkie cześć wypowiedziane jednocześnie przez dwóch mężczyzn. Zostałam w domu z panią Alicją. Gdy skończyłam chciałam zmyć talerze, ale ona powiedziała:

   -Zostaw to, ja później zmyje.
   -Ale ja naprawdę mogę to zrobić.
   -Przestań jesteś moim gościem.-mówiła nie chcąc ustąpić
   -Nie potrafię tak siedzieć bezczynnie.

Uśmiechnęła się i pozwoliła mi to zrobić.Zmyłam naczynia, a potem pomagałam jej przy pieczeniu ciast. Opowiadała mi o Patryku, o jego bracie. Ja także opowiedziałam jej trochę o sobie, o mojej rodzinie, o tym jak się poznaliśmy z Patrykiem. Naprawdę polubiłam jego mamę. Koło 15:00 do domu wrócili Patryk ze swoim tatą. Wnieśli do salonu dużą choinkę. Ubieranie jej przypadło mi i Patrykowi.Trochę zeszło nam się z tym.

   -Mamo tato chodźcie tutaj!-krzyknął Patryk.

Przybiegli szybko.

   -Co się stało?!-spytała troszkę zaniepokojona pani Alicja.
  -Nic....chcieliśmy oficjalnie zaprezentować wam nasze dzieło

Wszyscy zaśmialiśmy się.

   -Więc czyń honory tato-powiedział Patryk i przekazał wtyczkę od lampek.

Pan Tomasz bardzo szybko wetknął ją do kontaktu. Choinka wtedy zaświeciła się. Przyznam,że spisaliśmy się na medal.

   -I jak?-zapytał
   -Pięknie,ale....-i zamilkł nie kończąc swej wypowiedzi tato Patryka
   -Co ale tato?!

I wskazał na czubek choinki. Nasze oczy zwróciły się w tamtą stronę.

   -Brakuje czegoś-dokończył Tomasz uśmiechając się.
   -Zapomniałem.-i klepnął się w czoło czarny

Podniósł z podłogi czubek i dał mi go.

   -Nakładaj-nakazał Patryk.
   -Śmieszny jesteś...ja ledwo dostaję do górnych warstw choinki.

Lecz nim się obejrzałam,Patryk podszedł do mnie od tyłu i wziął na barana.

   -Nie...Patryk proszę postaw mnie...-wypowiedziałam błagalnym tonem gdy on poprawiał mnie mocno chwytając za nogi.
   -No skarbie nie wygłupiaj się już i zakładaj szybko...bo lekka to ty nie jesteś.

Wzięłam i machnęłam stopą,że uderzyła go w klatkę.

   -Auu!....za co?!
   -Za to,że powiedziałeś,że jestem gruba.
   -Nie powiedziałem tego-i zachichotał
   -Może i nie dosłownie,ale wiem co miałeś na myśli.
   -Przestań...na treningach podnoszę więcej.
   -To jesteś super,skoro wyciskasz więcej niż 500 kg-i teraz ja się zaśmiałam.
   -A jak!-odpowiedział dumnie.

Włożyłam ten czubek i Patryk odstawił mnie na dolną półkę.

   -Bardzo boli?-spytałam dotykając miejsca w które go kopnęłam.
   -Bardzo...-i złapał się za to miejsce nieźle symulując.
   -Biedaczek

Podsunęłam się do niego bliżej i po cichu szepnęłam:

   -Może uda mi się wieczorem coś na to zaradzić-powiedziałam zalotnie.

Uśmiechnął się tylko, wiedząc zapewne co to może oznaczać. Dopiero w tej chwili zorientowaliśmy się,że jego rodzice już się ulotnili. Zabraliśmy się więc teraz za układanie prezentów. Udało mi się niezauważalnie przemycić prezent dla Patryka...Mówił mi,że najlepszym prezentem dla niego zawsze jestem ja,ale nie mogłam powstrzymać się by nie kupić mu tego zegarka. Poza tym oznajmiłam mu skoro on nic nie chce to ja też. Wiem jednak,że nie dotrzyma obietnicy. Przed 18:00 przyjechał brat Patryka z rodziną. Do domu wpadł chłopiec około 6 lat. Od razu wpadł w ramiona Patryka.

   -Hej młody....Jak tam?
   -Dobrze wujek...Kiedy zagramy w piłkę?
   -Jutro?
   -Dobra.....Z tatą grałem i on mnie trochę nauczył.
   -To dobrze.

I odstawił go na ziemię.

   -Krystian to jest moja dziewczyna Marta...Marta to jest mój bratanek Krystian.
   -Miło mi- i ukucnęłam przed małym, wyciągając do niego dłoń.

Od wziął i przybił mi piątkę.

   -Ładna jesteś-powiedział Krystian.
   -Dziękuję.-miło było usłyszeć taki komplement od takiego słodziaka
   -Młody!!.. nie podrywaj mojej dziewczyny.-rozkazał mu mój chłopak
   -Wiem, że jestem młody, ale za to ładniejszy i słodki, a tata mówi, że dziewczyny lubią takich, bo z nami jest mało problemów-odpowiedział prawie poważnie chłopak.

Zaśmialiśmy się razem z Patrykiem.

   -To prawda-odpowiedziałam Krystiankowi.
   -A gdzie tata?-spytał Patryk.

Wtedy w drzwiach pojawił się mężczyzna i jakaś kobieta z dzieckiem na ręku. Bracia gdy zobaczyli się wpadli sobie w ramiona.

   -Ależ dawno cię nie widziałem-powiedział Patryk.
   -Ja za to widuję cię często ...w telewizji.-dodał jego brat.
   -No wiesz...

Oderwali się od siebie i Patryk podszedł do dziewczyny.

   -Hej Emila.
   -Hej Patryk.

I pocałował ją w policzek. Potem nachylił się do dziecka które kobieta trzymała w ręku.

   -Witaj maluszku.-powiedział Patryk
   -Madzia-poprawił go brat.
   -Witaj Madziu.

Ja stałam i przyglądałam się wszystkiemu. Nagle podszedł do mnie brat Patryka.

   -Darek jestem.
   -Marta....dziewczyna Patryka.-dodałam gdy spojrzał na mnie
   -Miło mi.
   -Mnie także.

Jego brat od razu odwrócił się i powiedział:

   -Ty dupku...najpierw może byś przedstawił nam swoją dziewczynę, a nie ty zajmujesz się naszym dzieckiem.

Patryk dopiero teraz jakby przypomniał sobie, że ja cały czas tam stoję.

   -Darek to jest......-lecz nie skończył bo Darek mu przerwał.
   -Poznaliśmy się przed chwilą.
   -Więc Emila, to jest moja dziewczyna Marta, a Marta to jest Emila moja bratowa, a to mała Madzia.

Podeszłam do niej i przywitałam się. Gdy wszyscy tam się witali ja zniknęłam na górę. Głupio trochę się czułam wśród nich. Usiadłam na podłodze i tak po prostu siedziałam. Nagle do pokoju ktoś wszedł. Zobaczyłam Patryka. Zamknął drzwi i usiadł przede mną.

   -Zła jesteś na mnie za to, że nie przedstawiłem cię?-spytał
   -Nie.
   -Na pewno?
   -Tak.
   -Więc co jest słońce?....Czemu uciekłaś?
   -Nie uciekłam......Po prostu.....przyszłam się przebrać, bo niedługo będziemy siadać do stołu, a przecież nie zostanę w dżinsach.
   -Dla mnie i w dżinsach możesz być.
   -Przestań.-powiedziałam.
   -Nie, bo cię kocham i nie przestanę.
   -Ja ciebie też-i pocałowałam go.

Przyglądałam się mu.

   -...Do twarzy ci z dzieckiem.....Myślę, że byłbyś wspaniałym ojcem.-powiedziałam szczerze.
   -Dziękuję....Mam nadzieję, że przekonamy się kiedyś o tym razem.
   -Ja też.

I wtedy mocno mnie uścisnął.

   -Dobra, a teraz idź, bo muszę się przebrać-wypowiedziałam odpychając go
   -Ja też muszę, ale myślę, że przyda ci się mała pomoc.-i spojrzał na mnie. Już dobrze wiedziałam co chodzi mu po głowie.
   -Nie!... Na pewno nie.- powiedziałam kręcąc głową.
   -Proszę.....Poza tym nadal boli mnie-i wskazał na swoją klatę.
   -Dobra,dobra.
   -Nie żartuje-odpowiedział
   -Wyjdź.
   -Dobrze, jak sobie chcesz, ale pożałujesz tego kiedyś.
   -Trudno.

Wstał i wyszedł. Ja zaczęłam przeglądać stroje które miałam w swojej walizce. Zdecydowałam się w końcu na białą sukienkę i do tego miętową marynarkę. Stałam i malowałam się gdy do pokoju nagle ktoś wszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam Patryka.

   -Może być?-spytałam.

Skrzywił się jakby mu się nie podobało. Wiedziałam , że to był zły wybór. Nagle on uśmiechnął się.

   -Jest idealnie.
   -Ty idioto!...Myślałam, że już będę musiała się przebierać.

Złapał mnie za ramiona, mocno do siebie przyciągnął i namiętnie pocałował. Moja złość ustała i odwzajemniłam pocałunek.

   -Boże ty chyba powinnaś zostać jakąś modelką.-wypalił
   -Przestań!-poczułam. że chyba czerwienię się. Gdzie mi do tych światowych klasy modelek.
   -Mówię poważnie. Jesteś tak piękna.... Ale wiesz dobrze, że nie wybrałaś tego zawodu.
   -Czemu?-spytałam bo zagubiłam się trochę w tym jego toku myślenia
   -Bo wtedy prawdopodobnie nie poznałbym ciebie.
   -A ja ciebie.

I mocno przytuliłam go. Przebrał się i oboje zeszliśmy na dół. Pomagałam mamie Patryka i Emilii przygotować stół. Faceci siedzieli w salonie. Gdy skończyłyśmy poszłyśmy do salonu. Wpierw nastąpiło dzielenie opłatkiem a potem zasiedliśmy do stołu i rozpoczęliśmy konsumpcję potraw. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Darek biegał przez chwilę z aparatem robiąc nam zdjęcia.Obok mnie siedział Krystian, a miejsce dalej zajmowała jego mama.

   -Mamo, ale ja chcę, żeby Marta mi nałożyła tą sałatkę!-powiedział jej chłopiec stanowczo.

Zaśmiałyśmy się obie.

   -Marta sama je.-odpowiedziała jego mama.
   -Ale ja chcę!
   -Krystian uspokój się!-krzyknęła Emila.
   -Dobrze nałożę ci, ale bądź grzeczny-wtrąciłam
   -Dobra.-i uśmiechnął się do mnie

Nałożyłam ją, a on szybko zjadł i pobiegł gdzieś.

   -Przepraszam cię za niego.-powiedziała Emila.
   -Przestań nie ma za co....To przecież tylko dziecko.
   -Więc...jesteś dziewczyną Patryka.-powiedziała starając się jakoś zacząć
   -Jak widać tak.
   -No to niedługo zostaniemy rodziną?-zapytała
   -Nie wiem....Na razie z Patykiem nie wybiegamy tak bardzo w przyszłość....Poza tym jest dobrze tak jak jest.
   -Aha. Okej.

Nagle Darek złapał Patryka za szyję i udawał, że go dusi. Ten próbował się mu wyrwać. Patrzyłyśmy na nich razem z Emilią.

   -Oni tak zawsze?-spytałam śmiejąc się
   -Tak-odpowiedziała mi.
   -Aha.
   -Jak wejdziesz do rodziny, to zobaczysz jak to jest być Czarnowską.
   -Zobaczymy.

Kolacja minęła w dobrej atmosferze. Nadszedł czas na rozpakowanie prezentów. Wszystkim zajął się Patryk z Krystianem. Po chwili mały położył mi na kolanach duże pudełko. Od kogo to jest? Do ucha usłyszałam jak ktoś mi powiedział:

   -Mam nadzieję, że spodoba ci się.-poznałam głos Emilii.

Otworzyłam pudełko i zobaczyłam  materiał. Wyciągnęłam z niego  piękną sukienkę.

  -I jak podoba się?-spytała.
  -Jest wspaniała. Dzięki- i uściskałam ją.
  -Proszę.

Zobaczymy czy spodoba się jej którą razem wybrałam dla niej z Patrykiem. Ale ta strasznie mi się podobała. Założę się, że Patryk maczał w tym palce, ale teraz nie chcę dochodzić czy tak czy nie.
Krystian dalej roznosił prezenty. Dostałam jeszcze jeden. Dużo mniejszy niż poprzedni. Otworzyłam go i moim oczom ukazał się piękny wisiorek z motywem siatkarskim. No tak...w końcu moje życie to siatkówka..no i oczywiście siatkarz.Nie ciężko się domyślić od kogo to było

   -Dziękuję kochanie-wypowiedziałam poruszając tylko ustami.Najważniejsze,że on to zrozumiał.
 Uśmiechnął się. Potem otworzył swój prezent. Zobaczył zegarek i strasznie się ucieszył. Podszedł na czworaka do mnie i pocałował.

   -Dziękuję.
   -Proszę-powiedziałam.

Wieczór minął bardzo szybko. Potem udaliśmy się jeszcze na pasterkę do Kościoła. Zmarznięci po dłuższym czasie wróciliśmy do domu.Od razu padliśmy.Obudziło nas głośne otworzenie drzwi do pokoju, a potem usłyszeliśmy dziecięcy głosik krzyczący:

   -Wstawać śpiochy!

I poczuliśmy jak mały wskakuje na nasze łóżko. Mnie jednak dopisało szczęście i to mój chłopak odebrał ten wielki skok,spadając jednocześnie na podłogę. Oboje śmialiśmy się z Patryka. Wstał i podszedł do małego:

   -Młody....

I zaczął go łaskotać. Ten strasznie się kręcił i krzyczał. Do pokoju po chwili przybiegła Emila.

   -Co tu się dzieje?

Zobaczyła i już nie musiała nic mówić. Uśmiechnęła się tylko do mnie. Ja wstałam i poszłam do niej. Patrzyłam jak przewija Madzię.

   -Ale ona słodka jest.
   -Wiem.....Chcesz ją potrzymać?-spytała.
   -Pewnie..... Patryk nie mówił wcześniej o tym szkrabie.-dodałam gdy wzięłam już ją.
   -Sam nie wiedział....chcieliśmy zrobić mu mała niespodziankę.

Trzymałam ją.. Była taka leciutka i malutka.

   -Do twarzy ci z dzieckiem......Myślę, że powinniście pomyśleć o tym z Patrykiem.-powiedziała.
   -...za wcześnie jeszcze...
   -No co ty.....Jesteście w idealnym wieku by zostać rodzicami.
   -To nie jest na razie odpowiedni moment. Oboje pracujemy i często wyjeżdżamy.
   -Jak chcecie.
   -Podoba się sukienka?-spytałam bo zauważyłam, że ma ją na sobie i jednocześnie chciałam zakończyć temat o dziecku
   -Jest idealna....Mam nadzieję, że założysz tą co dostałaś i pokażesz się nam.
   -Jak tak bardzo chcesz....
   -Pewnie, że tak.

Do pokoju wpadł Krystian, a za nim Patryk.

   -Złapię cię smyku!-krzyczał Patryk.
   -Nie!-i schował się Krystian za mamą.

Patryk wziął i stanął koło mnie. Oboje patrzyliśmy na Madzię.

   -Jaka piękna będzie z was rodzina.....Mogę wam pstryknąć fotkę?-zapytała Emilka
   -Nie...Ja nie ubrana ani nie umalowana-odpowiedziałam.
   -Oj weźcie.

Wzięła aparat i zrobiła nam zdjęcie. Oddałam jej dziecko i poszłam się ubrać. Okej skoro chce mnie zobaczyć w sukience to nie ma sprawy. Umyłam włosy i wyprostowałam je. Założyłam sukienkę i umalowałam się lekko. Mam nadzieję, że rodzice Patryka nie będą patrzeć na mnie z niechęcią za to jaką krótką mam sukienkę. Takie sukienki najczęściej nosiłam w Japonii gdy byłam z reprezentacją. Ta pewnie też by im się spodobała. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z łazienki. Spakowałam wszystko, bo po śniadaniu od razu mamy wyjeżdżać. Zajęłam się również rzeczami Patryka, bo on sam nigdy by chyba tego nie zrobił. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Patryk siedział na kanapie i grał z małym na PS3.

   -Patryk-powiedziałam.
   -Hmm?-spytał cały czas grając.
   -Patryk-powtórzyłam.
   -Tak słońce?
   -Odwrócisz się czy nie?
   -Kochanie ja mam bardzo ważny mecz, i nie mogę przegrać.
   -Proszę....Myślę, że nie pożałujesz.

Po chwili Patryk odwrócił się. Zrobił wielkie oczy. Patrzył przez chwilę i wstał.

   -Wujek gdzie idziesz?-spytał Krystian.

Lecz on nic mu nie odpowiedział. Ja stałam i uśmiechałam się tylko.

   -I jak?.....Warto było spojrzeć?-zapytałam
   -Tak.

I zaczęliśmy się całować.

   -Fuuu!-skomentował wszystko Krystian.
   -Oj młody przypomnę ci gdy sam będziesz się już całować.
   -Nigdy nie będę!

Zaśmialiśmy się.

   -Dobra leć, skończyć tą partię.

Odwróciłam się, a on klepnął mnie w pupę. Rzuciłam mu spojrzenie i zaśmiałam się.

   -Wiesz pewnie co bym teraz zrobił?-dopytywał Patryk
   -Nie mam pojęcia-powiedziałam, drażniąc się trochę z nim..

Pokręcił tylko głową i wrócił do gry. Ja pomogłam jego mamie przygotować śniadanie. Zjedliśmy chwilę pogadaliśmy i zaczęliśmy zbierać  się do wyjazdu. Pani Alicja zapakowała nam coś na drogę. Oczywiście zażądała by Patryk przyjechał do nich ze mną. Pożegnaliśmy i pojechaliśmy.Podróż minęła nam bardzo szybko. O 17:00 zajechaliśmy pod mój dom. Spojrzałam przez szybę na niego. Zauważyłam,że dużo jednak zmieniło się od mojej ostatniej wizyty. Wzrok swój skierowałam na okno gdzie kiedyś mieścił się mój pokój. Na szybie nadal widniała nalepka piłki siatkowej. Na samo wspomnienie dzieciństwa uśmiechnęłam się. Wysiedliśmy z auta. Zdawało mi się jakbym wyjechała stąd wczoraj. Nadal stał tu domek piętrowy, z niedużym podwórkiem i auto taty. Sporo już minęło czasu kiedy tu mieszkałam. Uprzedziłam rodziców wcześniej, że przyjadę do nich na święta. Właściwie ostatni raz widziałam się z nimi 3 lata temu. Dzwoniłam, ale nigdy nie miałam kiedy przyjechać. Wpadałam w wir pracy i tak wyszło. Zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili firanka w oknie w kuchni poruszyła się. Nie minęła nawet minuta, a z drzwi wypadła moja mama. Otworzyła nam furtkę i od razu przytuliła mnie.

   -Boże, dziecko jak ja się za tobą stęskniłam-powiedziała do mnie mama.
   -Ja za tobą też mamo.

Gdy już ją puściłam powiedziałam:

   -Mamo to jest mój chłopak Patryk....Patryk to jest moja mama Ewa.

Przywitał się z nią i weszliśmy do domu. W środku przy stole zobaczyłam tatę, siostrę z mężem i dzieckiem i brata z dziewczyną, albo nawet i z narzeczoną. Od razu zaczęłam się z nimi witać i oczywiście przedstawić im Patryka. Poznałam dziewczynę mojego brata która nazywała się Ewelina. Gdy witała się z Patrykiem powiedziała:

   -Ja cię skądś kojarzę.
   -Tak Patryk jest siatkarzem.-wtrąciłam
   -Wiedziałam-odpowiedziała o mało mnie padając z wrażenia.

Oznajmiłam wszystkim, żeby nie było żadnych głupich pytań ani innych niejasności, że Patryk jest siatkarzem, w ZAKSA Kędzierzyn Koźle, a ja tam statystykiem. Rodzina moja wiedziała, że kocham siatkówkę i mówiłam zawsze, że zwiążę z nią swoją przyszłość. Oni sprowadzali mnie zazwyczaj na ziemię mówiąc, by grać w wysokich klubach trzeba ćwiczyć od małego.Mama po jakimś czasie zostawiła ten temat myśląc, że z wiekiem kiedyś mi przejdzie. Lecz ta faza nigdy mi nie minęła.... uświadomiłam im, że nigdy nie mówiłam, że będę grać..będę robić co innego,ale w tym sporcie. I może dzięki nim jestem tam gdzie jestem. Chciałam im pokazać, że się mylili, więc miałam jeszcze większą motywację do spełnienia swoich marzeń.

   -Naprawdę znasz wszystkich siatkarzy?-spytała mnie Ewelina.
   -Tak...I to dosłownie mówiąc wszystkich.
   -Łał...Ależ ci zazdroszczę.....A mogę prosić cię później o autograf?-spytała Patryka.
   -Pewnie-odpowiedział trochę zmieszany.

Było mi tak głupio. Zasiedliśmy do stołu by zjeść obiad. Okazało się, że Patryk szybko z moim tatą złapał kontakt. Rozmawiali o samochodach. Mój tato z zawodu był mechanikiem samochodowym, więc mieli o czym rozmawiać. Potem wszyscy mężczyźni wyszli oglądać samochód Patryka. Ja zostałam z dziewczynami. Moja siostra miała już dziecko w wieku 3 lat. Przykro mi się zrobiło z tego powodu, że nawet nie poprosiła mnie na chrzestną. Wiem, że zazwyczaj bierze się kogoś z rodziny, a ona tylko wysłała mi zaproszenie, na uroczystość i to wszystko. Okazało się potem, że chrzestną małej jest jej jakaś koleżanka stąd. Skoro nie chciała to nie. Na ślub też dostałam zaproszenie, ale nie mogłam wtedy przyjechać, bo miałam bardzo ważny mecz (to było jeszcze w czasie pracy z dziewczynami). Czułam jednak w jakimś stopniu, że coraz mniej zaczyna mnie już z nią łączyć. Tak jak kiedyś mogłyśmy nocami gadać o wszystkim tak teraz ani słowem się nie odzywamy, bo nie mamy o czym.

   -Marta, ty znasz Zbigniewa Bartmana?-spytała Ewelina przerywając mój wewnętrzny monolog.
   -Niestety tak-odpowiedziałam chłodno, gdyż na sam wydźwięk jego imienia robiło mi się niedobrze.
   -O ja cię!......A załatwiłabyś mi autograf jego?
   -Wiesz Ewela nie mam z nim dobrego kontaktu, poza tym nie widuję się z nim.
   -Ale jak go spotkasz?
   -Zobaczę.

Wkurzała mnie strasznie. Co mój brat w niej widzi. Teraz wiem, że za żadne skarby nie będzie mógł się od niej uwolnić, gdy wie, że jego siostra pracuje w tej branży. Nagle mama wyrwała mnie z zamyślenia.

   -Długo znacie się z Patrykiem?-spytała.

Cieszę się, że moi rodzice nie znają się na siatkówce, ani rodzeństwo gdyż i oni zachowywaliby się tak w stosunku do Patryka jak teraz Ewelina, a tak traktują go jak mojego chłopaka. Ale to dobrze. Gadałam z nią i opowiadałam wszystko. Jak  byłam w Japonii, o pracy w reprezentacji i klubie. Ona jak również Ewela i siostra słuchały tego wszystkiego. Skończyłam gdy do salonu weszli chłopaki. Przynieśli prezenty i bagaże z naszego samochodu. Kupiliśmy im małe drobiazgi, ale to zawsze coś. Mała Ada strasznie cieszyła się z nowej lalki. Dosyć długo siedzieliśmy. Koło 24:00 wraz z Patrykiem udaliśmy się na górę, do mojego dawnego pokoju. Stał już naszykowany na nasz przyjazd. Gdy Patryk zamknął drzwi podszedł do mnie i mocno przytulił. On jak nigdy umiał poznać kiedy potrzeba mi jego uścisku. Mocno objęłam go.

   -Tak mi wstyd Patryk....Przepraszam za moją rodzinę.
   -Nie wiem czemu przepraszasz, a właściwie za kogo?
   -Za Ewelinę.
   -Z tego co wiem, ona na razie nie należy jeszcze do twojej rodziny.
   -No nie, ale...

Nie dokończyłam, bo zamknął mi usta pocałunkiem. Przez cały dzień tak bardzo mi tego brakowało.

   -Twoja rodzina jest w porządku.-odpowiedział.
   -Mam nadzieję, że mój tato cię nie zamęczył-powiedziałam.
   -No co ty?!..Było świetnie. Z twoim tatą lepiej mi się rozmawia o samochodach niż z moim własnym.
   -To dobrze czy źle?-spytałam.
   -Bardzo dobrze słońce.....Masz wspaniałą rodzinę.
   -Ty też.

Jeszcze raz mocno mnie uściskał i podszedł do walizki. Zaprowadziłam go do łazienki i wróciłam do pokoju. Patrzyłam co w nim zostało, gdy tu jeszcze mieszkałam. Fajnie jest tak powspominać. Za chwilę pojawił się Patryk i do łazienki skoczyłam ja. Nie guzdrałam się tylko szybko wzięłam prysznic i wróciłam do niego. Stał przy szafce i oglądał moje zdjęcia.

   -Ale byłaś słodka.-i zaśmiał się.
   -Weź to lepiej odłóż....Wyglądałam kiedyś strasznie.
   -Byłaś cudowna.
   -Weź przestań, tylko chodź tu do mnie-powiedziałam podnosząc koc i wskazałam miejsce koło siebie. Szybko zrobił to co mu powiedziałam i przytuliłam się do niego.
   -Wiesz kto zaszczycił mnie swoją obecnością, gdy ty byłaś w łazience?-zapytał.
   -Niech zgadnę.....Ewelina?
   -Tak.
   -Czego chciała?-spytałam
   -Mój autograf.
   -Boże, ale ona jest głupia.
   -Przestań. Przecież nie codziennie można zobaczyć sławnego siatkarza w domu rodziców swojego chłopaka.

Zaśmialiśmy się, a on pocałował mnie w głowę.

   -No tak, masz rację.-odpowiedziałam

Chwilę poleżeliśmy, a potem nawet nie wiem kiedy usnęłam. Rano obudziłam się wcześniej niż on. Zeszłam z łóżka i wciągnęłam na siebie szlafrok. Po cichu wyszłam z pokoju kierując się na dół. Przy stole siedziała moja mama z siostrą.

   -Hej wam-powiedziałam, i podeszłam do nich.
   -Kawy?-spytała mama
   -Poproszę.

Usiadłam na przeciwko siostry. Po chwili przede mną pojawił się kubek z gorącym płynem.

   -No to nieźle się urządziłaś.-powiedziała mi siostra.
   -O co ci chodzi?-zapytałam
   -No co..siatkarz..
   -A co zazdrosna jesteś?!- i popatrzyłam na nią. 
   -Tak....jestem zła na siebie, że mi nie udało się spełnić moich marzeń...i tak bardzo ci zazdroszczę, że mimo tych wszystkich przeciwności losu zrobiłaś to co chciałaś.
   -...za to ty masz rodzinę...męża, dziecko...
  -Wiem, ale mogłam trochę z tym poczekać. Niestety pech chciał, że za szybko zaszłam w ciążę, głupia wtedy byłam.

Wzięłam łyk kawy.

   -Tak widocznie miało być-odpowiedziałam jej.
   -Widocznie tak.
   -Kiedy wyjeżdżacie?-spytała nagle mama.
   -A co już nas wyganiasz?-i popatrzyłam na nią uśmiechając się.
   -Absolutnie nie!...Może zostać jak długo chcecie-próbowała się tłumaczyć.
   -Żartuję mamo....jutro, koło południa.
   -Co tak krótko?
   -30 gramy mecz...a muszę jeszcze zrobić statystyki.
   -Aha.

Wtedy też do kuchni wszedł Patryk. Na sam jego widok kąciki moich ust unosiły się ku górze.

   -Dzień dobry...-powiedział.
   -Dzień dobry-odpowiedziały dziewczyny

Podszedł do mnie i pocałował w policzek.

   -Kawy?-spytałam
   -Z chęcią-i usiadł obok.

Sięgnęłam po kubek i nalałam mu.

   -To ja zacznę szykować śniadanie,bo pewnie niedługo reszta wstanie-szybko wypowiedziała mama i odeszła od stołu.
   -To ja ci pomogę-dodała moja siostra i również wstała.

Patryk przybliżył się do mnie i zapytał szeptem:

   -Czy to moja wina,że tak szybko uciekły?
   -Absolutnie nie.-odpowiedziałam i ujęłam jego twarz w dłonie delikatnie całując w usta. Patrzyliśmy sobie w oczy stykając się czołami.

   -Czemu tak szybko mi uciekłaś?-spytał
   -To trzeba wcześniej wstawać to wtedy nie uciekłabym.
   -Haha.

Siedzielibyśmy nadal tak gdyby do kuchni nie wpadła Ewelina. Gdy tylko ją zobaczyłam oderwałam się od niego i wróciłam do kończenia kawy. Rzuciła krótkie cześć i podeszła do nas całując Patryka w policzek. We mnie aż się gotowało.

   -Hej Patryk-powiedziała.

Z wielką niechęcią odpowiedział jej. Mama z siostrą chichotały z całej tej sytuacji. Mi naprawdę wtedy jakoś nie było do śmiechu.Wstałam odstawiając kubek do zlewu i od razu skierowałam się w stronę wyjścia by ta dziewczyna zniknęła mi z oczu. Coś mnie podkusiło i spojrzałam na nich. Już siedziała obok niego i robiła maślane oczy.Szybko udałam się na górę. Gdy weszłam do pokoju miałam ochotę wyżyć się na czymś. Nie miałam zamiaru hałasować zbytnio,więc wypadło na poduszkę. Waliłam nią o ścianę. Do pokoju wtedy ktoś wszedł. Nie obchodziło mnie w tej chwili kto to był. Poczułam mocny uścisk. A po chwili szept do ucha:

   -Spokojnie moja zazdrośnico...-ten głos działał na mnie uspokajająco.

Gdy odetchnęłam odwrócił mnie w swoją stronę i patrzył:

   -Bawi cię to?!-spytałam czując jak cała ta zła energia do mnie wraca.
   -To zależy.....podoba mi się jak jesteś o mnie zazdrosna.Czuję się dzięki temu taki ważny dla kogoś....Ale z drugiej nie lubię jak jesteś zła.
   -Ja nie jestem zła!...ja jestem wściekła!...Jak widzę jak ta pindrzy się do ciebie to aż mnie krew zalewa!

Uśmiechnął się i mocno przytulił.

   -Wiesz przecież,że inne dla mnie nie istnieją...ty jesteś moją gwiazdą i tak zostanie...Kocham cię rozumiesz?-spytał unosząc mój podbródek.
   -Tak.

I pocałował mnie.

   -A teraz zbieraj się,bo śniadanie gotowe, a potem spacer.
   -Jak romantycznie-odpowiedziałam już spokojnym głosem
   -No wiem czy spacer rodzinny może być romantyczny-wypowiedział śmiejąc się.

Ja także zrobiłam to samo. Szybko założyłam dżinsy i bluzkę i zeszliśmy na dół.Przy śniadaniu, Patryk starał się ignorować wszystkie zachowania Eweliny. Gdy skończyliśmy pomału szykowaliśmy się do wyjścia. Stałam już gotowa czekając na resztę.

   -A gdzie mój pysiaczek ma szalik?-zapytał czarny podchodząc do mnie.
   -Nie mam.
   -No jak to tak?-udając zdziwionego spytał

Szybko ściągnął swój i założył mi go. Widziałam,że Ewela wszystkiemu się przygląda. Czyżby on robił to specjalnie? W takim razie ja też mogę ją podenerwować. Zaplotłam mu ręce wokół szyi.

   -Co ja bym bez ciebie zrobiła kochanie?-powiedziałam, a on złapał mnie mocno przyciągając i całując.

Poczułam nagle jak ktoś mnie lekko popchnął do przodu. Nie musiałam wcale spoglądać na tą osobę. I wyszliśmy. Po parku spacerowało bardzo mało osób. Niespodziewanie zarobiłam śnieżką w plecy. Odwróciłam się i zobaczyłam Patryka mierzącego we mnie już kolejną.

   -O nie!-krzyknęłam i schyliłam się po trochę śniegu formując kulę.

Lecz podnosząc się dopadł mnie kolejny pocisk.. Zaczęłam gonić Patryka. Udało mi się wcelować w niego. No i zaczęła się wojna na śnieżki. Moi rodzice z małą Adą usiedli na ławeczce przyglądając się jak banda wyrośniętych dzieci rzuca się śniegiem. Ewelina starała się zwrócić na siebie uwagę mojego chłopaka,niestety on nie był chętny. Po chwili złapał mnie i oboje wylądowaliśmy na tym białym puchu.

   -Aaa!!..złaź ze mnie!...śnieg wpadł mi za bluzkę!...Patryk ty mój bałwanie złaź!
   -Bałwanie?!...Bałwanie?!-wtedy wziął podniósł mnie,zarzucił sobie na ramię i zaniósł w mega wielką górę śniegu.
   -Ani mi się waż to zrobić!-krzyknęłam
   -To patrz.

I wrzucił mnie w nią. Aż mnie zasypało gdy tam wleciałam. Patryk szybko zaczął mnie stamtąd wyciągać.

   -Przepraszam...przepraszam słońce-mówił,pomagając mi się otrzepać.

Odepchnęłam go jednak i sama to skończyłam, by po chwili rzucić się na niego. Pocałował mnie. Wtedy też dobiegł nas głos mojej mamy,że zbierają się już,bo Ada jest głodna. Niechętnie wstaliśmy i wróciliśmy do domu.Od razu zdjęłam te mokre ubranie zarzucając na siebie dres. Na dole czekała już na mnie gorąca czekolada i sernik. Wszyscy siedzieliśmy przy stole. Nawet Patryk trochę się rozkręcił. Gdy zrobiło się późno rozeszliśmy się do pokoi. Jak miło było znaleźć się w łóżko pod kołderką. Mój skarb równie szybko do mnie dołączył i poszliśmy spać. W nocy obudziłam się gdyż jakoś dziwnie było mi zimno. Mimo, że przykryta była kołdrą i kocem nadal trzęsłam się jak galareta. Delikatnie poruszyłam Patryk. Szybko otworzył oczy spoglądając na mnie.

   -Co się dzieje słońce?-zapytał na wpół przytomny.
   -Przytul mnie,bo jest mi zimno.

Bardzo mocno mnie objął. Za jakiś czas znów odpłynęłam. Rano przeszedł mnie dreszcz,więc otworzyłam oczy myśląc, że mój kochany zabrał mi kołdrę.Jednak pomyliłam się widząc, że Patryk oparty na łokciu przygląda się mi.

   -Dawno wstałeś?-spytałam.
   -Dość dawno, by przynieść ci to.

I sięgnął po coś. W ręku trzymał szklankę z wodą i jakieś opakowanie.

   -Co to?-zapytałam.
   -Nie udawaj. Widzę przecież,że jesteś chora...Poza tym jesteś cała rozpalona..
   -Patryk...
   -Przepraszam... to pewnie moja wina. Gdybym cię puścił i nie wrzucał w tamtą zaspę byłoby w porządku.-spuścił trochę wzrok. Chciała go pocałować, ale bałam się, że mogłabym go zarazić.
   -Przestać głupoty gadać!
   -Więc teraz muszę się tobą zająć.

Uśmiechnęłam się biorąc od niego tabletkę. Popiłam wodą i oddałam mu szklankę. Z powrotem położyłam się,a on nakrył mnie kołdrą. Patrzył na mnie i jeździł palcem policzku.

   -Może powinnaś zostać...nie chcę byś jeszcze bardziej się rozchorował..Podróż w tym stanie nie jest najlepszym rozwiązaniem.
   -Żartujesz sobie?! Ja za trzy dni mam mecz.
   -Taa...chyba przed telewizorem.
   -Nie ma mowy!...wracam z tobą teraz i nie odpuszczę. Rób co chcesz!....Jeszcze jest kilka dni bym wyzdrowiała.

Nie odpowiedział nic. Dobrze wiedział,że ze mną nie ma co się sprzeczać,gdyż ja zawsze stawiam na swoim.Gdy poczułam,że gorączka już trochę spadła wstałam.

   -A ty gdzie?-zapytał
   -Muszę nas jeszcze spakować.
   -Ja już to zrobiłem.

Zrobiłam wielkie oczy. No to mnie zaskoczył.

   -Ty nas spakowałeś?-spytałam
   -Tak, a co?....Myślałaś,że nie dam rady.
   -Tego nie powiedziałam.

Podeszłam do walizki i  wyciągnęłam jakieś ubranie. Umalowałam się.

   -Wyglądam na chorą?-zapytałam, nie chcąc by mama widziała,że coś jest nie tak,bo by mnie nie chciała wypuścić.
   -Jest dobrze.

Zeszliśmy na dół,zjedliśmy śniadanie i szykowaliśmy się do wyjazdu. Koło 13.00 wyjechaliśmy. Patryk rozłożył mi siedzenie i przykrył kocem gdy tylko znaleźliśmy się za miastem.

   -Dziękuję-powiedziałam.
   -Nie ma za co.

Leżałam i patrzyłam na jego twarz w pełni skupioną. Po dłuższej chwili odpłynęłam. Obudziłam się gdyż poczułam,że samochód stoi. Zauważyłam,że Patryka nie ma w samochodzie. Podniosłam się i wyjrzałam przez okno. Stał oparty o maskę auta trzymając coś w ręku. Miałam chęć wyjść,ale zaraz by na mnie naskoczył. Zapukałam więc w szybę. Szybko odwrócił się reagując na mój znak. Dopił do końca i  z powrotem wrócił do samochodu.

   -I jak się czujesz?-zapytał
   -Dobrze-odpowiedziałam w czasie gdy poczułam jego dłoń lądującą na moim czole.
   -No nie powiedziałbym,że dobrze...chyba znów gorączka nachodzi.
   -Za ile będziemy w domu?-spytałam szybko wymigując się od odpowiedzi.
   -Za jakieś 3 godziny.

I ruszyliśmy. Tym razem nie robiliśmy postoju. W Kędzierzynie byliśmy o 23. Patryk od razu skierował samochód pod swój blok.

   -Zawieziesz mnie do mieszkania,czy mam iść?
   -Nie zawiozę cię i nigdzie nie idziesz. Jesteś chora,a ja się tobą zajmę.
   -Patryk ale...
   -Nie ma żadnego ale! Zostajesz u mnie koniec kropka.

Zaparkował, wziął bagaże i udaliśmy się do jego mieszkania. Wcześniej nie byłam u niego jeszcze. Zazwyczaj spotykaliśmy się u mnie...Teraz mam okazję. Weszłam i zobaczyłam dość sporej wielkości mieszkanie. Miał tutaj bardzo ładnie. Pomógł mi się rozebrać. Przez czas kiedy się rozglądałam on robił herbatę. Wypiliśmy ją. Byłam zmęczona jak i on. Wstałam i chciałam iść wziąć jakąś piżamę,ale Patryk powstrzymał mnie. Sięgnął po coś i rzucił w moją stronę.

   -Załóż to,bo piżamy i tak nie znajdziesz w tej walizce.
   -Dzięki-spojrzałam na koszulkę którą właśnie trzymałam w ręku.....-Zapomniałeś ją spakować?!-dopiero po chwili to do mnie dotarło.
   -Spakowałem, ale nie mam pojęcia czy znajduję się w mojej czy w twojej walizce.
   -Dzięki.

W łazience założyłam jego koszulkę, zostawiając jednocześnie w niej resztę ubrań. Zanim wyszłam jednak rozeznałam się we wszystkich zapachach perfum jakie się tam znajdowały. Kocham męskie zapachy. Jak skończyłam ruszyłam w poszukiwaniu sypialni. Zobaczyłam wtedy Patryka leżącego już w łóżku.Było one dosyć spore.

   -Masz gdzieś jakąś poduszkę i koc?-spytałam
   -A po ci?
   -Przecież nie będę spać z tobą,bo jeszcze ty się rozchorujesz.
   -Głupku w tej chwili rozkazuję ci abyś tu przyszła!-powiedział wskazując palcem miejsce obok.
   -Kochanie...
   -Albo sama przyjdziesz,albo ja ruszę się po ciebie!-patrząc na mnie wypowiedział to dość stanowczo.

Wiedziałam,że nie żartuje. Powoli podeszłam w jego stronę. Nie mając wyboru położyłam się obok. Opatulił mnie kołdrą i mocno do siebie przyciągnął. Szybko usnęłam w jego ramionach....Aż do meczu nie chodziłam na treningi. Wszystko wysyłałam trenerowi. I on i Patryk zabronili mi pojawiać się na sali. Wiedziałam,że muszę jechać więc powinnam wyzdrowieć.. Rano 30.12 nafaszerowałam się różnymi tabletkami by dać radę jakoś normalnie tam funkcjonować.Mój chłopak nie chciał tego,ale nie dałam się przekonać by zostać. Siedziałam w autokarze daleko od wszystkich by nie zarazić ich moim katarem i kaszlem. Mecz poszedł dosyć łatwo,chociaż przeciwnicy bardzo starali się by urwać ZAKSIE chociaż jednego seta, ale to było na nic, wygrywając w ten sposób 3:0. I wróciliśmy do naszego miasta. Sylwestra spędziliśmy u Malwy i Wiśni,bo robili małą domówkę. Czułam się już lepiej. Tak dobrze było mi u Patryka. Z imprezy wróciliśmy nad ranem. Padnięci spaliśmy aż do 15:00. Gdy obudziła się, wzięłam szybki prysznic i przygotowałam nam coś do jedzenia. Patryk z wielkim kacem wszedł do kuchni i wypił pół butelki wody.

   -Boli główka?-spytałam
   -Weź nic nie mów.

Podszedł i pocałował mnie.

   -Idź wziąć prysznic, tylko szybko,bo śniadanie czeka.

Uśmiechnął się i poszedł. Gdy wrócił zasiedliśmy do stołu.

   -Mam prośbę....Czy mógłbyś rano podrzucić mi moje rzeczy?
   -A gdzie ty będziesz?.... i jakie rzeczy?-zapytał
   -Wyzdrowiałam już i nie musisz się mną zajmować..więc wracam do siebie.

Spojrzał na mnie i przysunął się.

   -Kochanie chciałem zrobić to już dużo wcześniej....
   -Ale co?-spytałam
   -Zamieszkaj ze mną-wypowiedział to bez żadnego zastanowienia.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

   -Tyle już jesteśmy razem, kochamy się...W ciągu tygodnia nie widujemy się często,a ja tęsknię za tobą...Chcę cię mieć blisko-oznajmił
   -Myślisz,że to dobry pomysł?
   -Najlepszy na jaki mogłem wpaść-odpowiedział.

Nie wiedziałam co powiedzieć.

   -Kochanie....jak ty ze mną wytrzymasz?-spytałam ujmując jego twarz w dłonie.
   -Nie wytrzymam bez ciebie-i pocałował mnie.

Wizja wspólnego mieszania wprawiała moje serce w ogromną radość. W końcu mogłabym widzieć go codziennie poza treningami.

   -Co ty na to?-zapytał
   -...z wielką chęcią zamieszkam z tobą.

Tak strasznie się cieszył,że nasze wspólne mieszkanie zostało od razu przypieczętowane wyczerpującą wizytą w łóżku.

   -Jutro zajmiemy się przewiezieniem twoich rzeczy tutaj.
   -Nie ma ich za wiele....Cały czas żyje na walizkach więc dużo rzeczy w mieszkaniu nie mam.
   -To dobrze.-odpowiedział z ulgą.

Zrozumiałam o co mu chodzi.

   -Kochanie źle mnie zrozumiałeś.....mało rzeczy mam przydatnych do codziennego użytku...nie miałam na myśli ubrań.-i zaśmiałam się.
   -Mogłem się tego domyślić.

Dni mijały bardzo spokojnie. Jednym kursem zabraliśmy z mojego mieszkania rzeczy. Powoli układałam wszystko. Rano wychodziłam na zajęcia zazwyczaj zostawiając Patrykowi kartkę. Gdy wracałam jakoś nigdy nie pytał się gdzie chodzę. Wiedział,że często spotykam się z Malwą,bo pewnie wiśnia mu wypaplał. Naszą umową było to,że gdy rano wychodzimy to zostawiamy kartkę na stole w kuchni. Nadszedł 6 styczeń. Po wyczerpującej nocy obudziłam się i spostrzegłam,że Patryka nie ma w łóżku. Owinęłam się kołdrą w celu wstania i zlokalizowania go. Rozglądałam się po wszystkich pomieszczeniach jednak nigdzie go nie zastałam. Na stole również nie było kartki. Zastanawiałam się gdzie on mógł wybyć tak rano. Nie przypominam sobie by wspominał coś wczoraj.. Bez żadnego pośpiechu ubrałam się i zjadłam śniadanie...Dochodziła już godzina 12.00 a jego jak nie było tak nie ma. Sięgnęłam po telefon i wybrałam jego numer...Po chwili włączyła się poczta. Rozłączyłam się i odłożyłam go . Gdzie on się podziewa?..Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Szybko poderwałam się z kanapy i poszłam w tamtą stronę. Do mieszkania wszedł Patryk z wielką torbą przewieszoną przez rękę.

   -Gdzie byłeś?-spytałam
   -Hej kochanie.
   -Czemu nie odbierałeś telefonu?!
   -Martwiłaś się o mnie?-spytał z nutką ironii w głosie.
   -A jak myślisz baranie?

Uśmiechnął się i zdjął kurtkę.

   -Powiesz mi czy nie?
   -Oczywiście,że tak. Wejdźmy do środka.

I podążyłam za nim w kierunku salonu. Rzecz z ręki położył ostrożnie na kanapie.

   -Co to jest?-spytałam wskazując na to.
   -Sama zobacz.

Podeszłam i rozpięłam suwak. W środku zobaczyłam garnitur. Spojrzałam na niego.

   -Po ci to?-zapytałam nic już nie rozumiejąc.
   -Po to. - i dał mi jakąś kopertę.

Szybko otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej....

                                       ______________________________________

No i wróciłam. Już po próbnych więc postaram się nadrobić trochę rozdziałów....Ten jakiś taki strasznie długi ale chciałam ten okres świąteczny zawrzeć już w jednym rozdziale.....Trzeba wprowadzić jakieś akcje, bo za słodko się robi. Dziękuję, że tacy cierpliwi jesteście.:)

13 komentarzy:

  1. Dziewczyno....rozmażyłam się o takich świetach...
    Te wszystkie sytuacjie...Dziwie się Marcie, że ostrzej nie potraktowała Ewleine...
    Czekam na następny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu dużo pisać rozdział świetny. Czekam z niecierpliwością na następny, gdyż jestem ciekawa o co chodzi z tym garniturem. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super no ciekawe co to za koperta ;D
    Czekam na następny rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Święta bardzo mi się podobały i przyjemnie się o nich czytało :). No, i w końcu ze sobą zamieszkali :). Czekam na następne :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. święta wyszły super :) no i nareszcie zamieszkali ze sobą ;) hm..myślę,że to było zaproszenie na ślub, tylko ciekawe na czyj... :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojeeej nie kończ w takim momencie, ciekawe co będzie w kopercie.... A święta idealnie opisalas :d zolto-czarni.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojeeej nie kończ w takim momencie, ciekawe co będzie w kopercie.... A święta idealnie opisalas :d zolto-czarni.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy rozdział! Spodobał mi się.;) Garnitur od razu skojarzył, nie wiem dlaczego, ze ślubem, ale to chyba za szybko.. :P
    No to zostaje czekać nam na kolejny i wszystkiego się dowiemy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Magda (zolto-czarni.blog.pl)25 listopada 2012 16:47

    Zapraszam na nowy rozdział u siebie :) zolto-czarni.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. teraz cały czas będę myślała co było w tej kopercie. Zaproszenie na wesele jakieś czy coś? :D

    OdpowiedzUsuń
  11. SUPPPER :***
    TYLKO ANI MI SIĘ WAŻ ABY MARTA COŚ Z KAMILEM, BO BĘDZIE JAK TELENOWELA -,-

    OdpowiedzUsuń
  12. nie rozdzielaj ich (marty i patrykA) BO PRZESTANĘ CZYTAĆ!

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajny ! Ciekawa historia dotycząca Mart i Patryka . Już nie mogę się doczekać następnego ;D A tym czasem zapraszam do mnie -----> http://truskawa-pisze.blogspot.com/ . Dopiero co zaczęłam . Mam nadzieje że się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń