sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 111



"Prawda jak oliwa – zawsze na wierzch wypływa."



  -Marta?-pyta.
  -Jak widać.
  -Co ty tutaj robisz?-dopytuje.
  -Ja już dłużej nie mogę tak siedzieć. Dzisiaj ktoś dowie się o tym co wiem.-odpowiadam mu.
  -Marta nie mów, że chcesz mu powiedzieć o tym wszystkim?-z przerażeniem pyta.-Mieliśmy poczekać, aż będą niezbite dowody.
  -Nie mówię o nim. Na razie jeszcze niech nie wie. Wpierw zagram na innej osobie.-odpowiadam.
  -O kim ty mówisz?
  -O Aśce. Pójdę dzisiaj do niej i zobaczę z jakim to brzuchem wychodzi na imprezę.
  -Jaką imprezę?-pyta libero.
  -W mieście. Nie wierzę, że przepuści to zwłaszcza, że nikt nie zobaczy jej bez brzucha. Wyjdzie jak nic.
  -Kiedy ty chcesz to zrobić?
  -Dzisiaj.
  -Przecież....-i spogląda na swój zegarek widniejący na nadgarstku.-za godzinę jedziemy.
  -I właśnie w tym mam do ciebie prośbę.
  -Jaką?
  -Możesz zabrać moje rzeczy i powiedzieć, że dojadę jutro, bo....nie wiem, że no jestem u lekarza, mama zachorowała, ząb mnie boli, oddaję nerkę czy coś w tym stylu?  Proszę.-błagam go.
  -Wiesz, że zrobię to, ale nie wiem czy Kowal będzie zadowolony.
  -Dojadę jutro. Obiecuję. Poza tym mało mnie obchodzi teraz plus liga. On liczy się bardziej niż te całe rozgrywki.
  -Rozumiem. Postaram się coś wskórać.-odpowiada, a ja podaję mu swoje rzeczy.
  -Kocham cię Igła.
  -No ja ciebie też. Tylko mam nadzieję, że masz rację.
  -Jeśli się nie uda to po powrocie pojadę do tej ginekolog i zacznę ją szantażować.
  -Żeby tylko z tego wszystkiego nie wyszło coś jeszcze gorszego.
  -Gorzej już być nie może Igła.-mówię i żegnam się z nim.

Udaję się wprost do mieszkania i czekam, aż libero da mi znać jak już wyjadą. Kiedy tylko pisze, że są już w drodze zakładam kurtkę i buty kierując się pod dobrze znane mi mieszkanie. Te w którym razem mieliśmy mieszkać na zawsze. Z dala widzę świecące się w oknach światła. Czyli panna Aśka jest nadal w domu. Drzwi otworzył mi pan Janek który doskonale mnie pamiętał. Po ciemku weszłam po schodach. Usiadłam na parapecie tak, że będę widziała wychodzącą z mieszkania dziewczynę. Nie obejdzie się bez tego żeby i ona mnie nie zauważyła. Siedziałam tam bardzo długo. Już nawet miałam zamiar się zbierać, ale w tym samym momencie jak na zawołanie drzwi od tego mieszkania otworzyły się. Na klatce zrobiło się jasno od światła które rzucała lampka z mieszkania. Kiedy dziewczyna zgasiła ją, zapaliła światło na  piętrze. Zamknęłam na klucz drzwi i już odwróciła się by zejść. Widziałam jej zdziwienie na twarzy kiedy patrzyła na mnie. Ja za to próbowałam ukryć ogromną złość i wściekłość która w tej chwili była we mnie.

  -Proszę, proszę.-zaczynam.-Nie mówiłaś, że już urodziłaś. Z tego co wiem powinny zostać ci jeszcze 2 miesiące...a ty już?-pytam kpiąco, a ona powoli schodzi w moim kierunku.
  -Co ty tutaj robisz zdziro co?-zapytała.
  -Przepraszam, ale nikt mi tego nie zabroni. Poza tym....chyba bardziej powinnaś uważać kiedy zdejmujesz ten brzuszek.-odpowiadam jej.
  -Powinnaś być w drodze do Warszawy!
  -A co? Zdziwiło cię, że pojawiam się tutaj? Tak myślałam, że dzisiaj będziesz chciała wyjść na imprezę w klubie. Tylko nie pomyślałaś chyba, że ktoś może cię zobaczyć. Dziś bez brzucha, a jutro już z.-odpowiadam, a dziewczyna popchnęła mnie na ścianę. Uśmiecham się patrząc na nią czym wkurzam ją strasznie.
  -Dobrze wiem, że już to dawno wiesz. Baśka mi powiedziała, że byłaś u niej.
  -Aaaa........to ta twoja przyjaciółka zaangażowana w tą „niby” ciążę?-dopytuje.
  -Odczep się od niej, bo pożałujesz!
  -Chyba podrabianie papierów i innych rzeczy jest karalne i grozi zakazem wykonywania zawodu czyż nie?
  -A tylko waż mi się ją ruszyć! Nie zadzieraj ze mną, bo jeśli to zrobisz to zapewniam cię, że pożałujesz tego jak żadnej innej rzeczy.
  -Nie boję się ciebie! Straciłam już dawno to co dawało mi chęć do życia. Nie obchodzi mnie wcale to co zrobisz!
  -To możemy się przekonać, kiedy zacznę od twoich siatkarzy! Którego najpierw wziąć na cel? Piotrka, Kosoka, Ignaczaka.....a może zaboli cię bardziej jak coś Kubiakowi bądź Wiśni się przytrafi...Wiem! Zaboli cię na pewno kiedy będzie coś Patrykowi prawda?-i zaśmiała się. Nie wytrzymałam i uderzyłam ją.
  -A tylko spróbuj ich skrzywdzić to zobaczysz co ja potrafię zrobić!
  -Nic! Zostałaś sama, bo ukochany wolał dziecko niż ciebie.
  -Tego którego nie ma!
  -Może jest, a może i go nie ma.
  -Ciekawe co powie Zbyszek kiedy dowiedziałby się, że udajesz.
  -Nikt nic nie powie. I jeśli jeszcze raz!-syknęła łapiąc moją twarz i ściskając palcami szczękę.-Jeśli zaczniesz za głośno szczekać to zobaczysz, jak ja potrafię gryźć.
  -Powiem mu jak tylko znajdę się w Warszawie!
  -Nie! Nie powiesz! I zanim to...Odczep się od mojego brata!-krzyczy i po chwili zaczyna mnie ciągnąć za włosy i bić po twarzy. Na oślep celuje również w jej ciało przez co słyszę jak syczy.-Nie zdążysz już mu powiedzieć.- mówi popychając mnie na podłogę. Wylądowałam przodem do niej. Widziałam jak zbliżała się do mnie. Otarłam z ust krew i chciałam wstać, ale przytwierdziła mnie do podłogi, a potem zepchnęła ze schodów. Poobijałam się strasznie, plecy, brzuch...po prostu wszystko mnie bolało, po tym małym toczeniu się ze schodów.

  -Przez ciebie muszę iść się przebrać i umyć szmato!-odpowiada stojąc nade mną, a ja patrzę na nią..-Rozwaliłaś mi wargę i przez ciebie mam guza. Idź w cholerę! Zobaczysz jeszcze się spotkamy! -i widzę jak wchodzi na górę.

Z mojego oka poleciały łzy. Z ledwością wstałam z podłogi i zjeżdżając windą dotarłam na dół. Jedynym plusem było to, iż na dworze było już ciemno. Nikt nie widział tego jak wyglądam. Trzymałam się za brzuch powoli idąc do swojego mieszkania. Rozdzwonił się wtedy mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Był to Ignaczaka. Odrzuciłam połączenie i schowałam urządzenie do kieszeni. Kiedy zaszłam do siebie kroki swe skierowałam wprost do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Cała warga rozwalona, z łuku brwiowego po twarzy spływała krew. Na dłoni zostawiła mi odbicie swoich paznokci. Rozebrałam się powoli odrzucając na bok ubrania. Wyglądałam jak po jakimś wypadku. Z szafki obok lusterka wyciągnęłam apteczkę i zaczęłam przemywać rany. Kiedy doprowadziłam się w miarę do porządku zaklejając ranę na twarzy plastrem ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Nikt nie powinien mnie teraz widzieć. Usłyszałam wtedy jak otworzyły się. To jest tak jak zapomnisz zamknąć drzwi.

  -Marta!-usłyszałam głos kobiety. Rozglądała się pomieszkaniu. W końcu wyszłam z łazienki zakładając na siebie bluzę. Odwróciła się i spojrzała na mnie.-Boże Marta co ci?!-pyta Iwona podchodząc do mnie i patrząc na moją twarz.
  -Nic mi nie jest. Wszystko w porządku.
  -Masz poobijaną twarz i mówisz, że jest w porządku?!
  -Tak.
  -Nie! Igła powiedział mi gdzie dzisiaj poszłaś. Nie odbierałaś więc kazał mi przyjść.
  -Nie trzeba było.-obojętnym tonem odpowiadam i wymijam ją idąc do kuchni i wstawiając wodę na herbatę.
  -To ona ci to zrobiła?-dopytuje siadając przy stole.
  -A czy to ważne?
  -I to bardzo! Powiedz czy to ona tak cię urządziła?!-ostro pyta, a ja nie odpowiadam nic tylko ocieram łzę z policzka. Zalewam wodą dwie herbaty i stawiam jedną przed kobietą.-Marta....daj sobie pomóc.
  -Trzeba nie było mi was w to wciągać.-szepczę mieszając herbatę.
  -I bardzo dobrze, że to zrobiłaś! Przynajmniej możemy ci pomóc i nie jesteś z tym sama.
  -Ale przez to może to wszystko odbić się na was....na moich przyjaciołach.
  -Ta szmata nic nam nie zrobi! Nie damy się. I nie możesz się przejmować tym, że cię zastrasza.
  -A co jak skrzywdzi któregoś z chłopaków?
  -Nie martw się o nich. Damy sobie radę, ale musimy walczyć dalej. Chyba nie masz zamiaru się poddać no nie?...bo jeśli naprawdę kogoś kochasz to walczysz o niego! Bezwarunkowo! O niego, o jego szczęście, o to żeby był szczęśliwy, żeby cieszył się każdą chwilą, każdą minutą życia. I nigdy się nie poddajesz- wiesz, że nie możesz się poddać, bo Ta osoba jest całym Twoim życie. Zbyszek jest całym twoim życie....i wiesz co? Gdy upadasz wstajesz tylko i wyłącznie dla niego. To jest miłość i w tobie to widzę. Nie możesz już nie walczyć.
  -Ale ja nie chcę już nie walczyć! Dokładnie to co powiedziałaś. Chcę by był szczęśliwy....chcę aby nie musiał już na siłę opiekować się kimś. Chcę by był wolny i szczęśliwy nawet jeśli nie ze mną.
  -On z nikim nie będzie szczęśliwy i wszyscy to dobrze wiemy. Pasujecie do siebie Marta.
  -Widziałam.....widziałam ją dzisiaj bez tego brzucha. Ona dobrze wie, że ja już wiem o tym dużo wcześniej. Jej przyjaciółka.....ten ginekolog powiedziała jej, że tam byłam. Jej brat też.Chciałam powiedzieć o wszystkim Zbyszkowi, ale pobiła mnie i powiedziała, że nie zdążę, a potem....- i zamilkłam.
  -Co potem Marta?-pyta Iwona.
  -Popchnęła mnie na podłogę, a potem ze schodów.
  -Co?!-krzyknęła i wstała podchodząc do mnie. Delikatnie podniosła mi bluzę do góry spoglądając na moje plecy.
  -Dziewczyno ubieraj się!-mówi.
  -Iwona...
  -Powinnyśmy to zgłosić na policję i pojechać na badanie jakieś.
  -Przestań. Nic mi nie jest. Stoczyłam się tylko ze schodów.....i nie mam zamiaru jechać na żadną policję! Co powiem, że pobiła mnie dziewczyna? Proszę cię! Poradzę sobie z tym!
  -Ty jesteś szalona!
  -Tak i przez to co zrobiła wcale nie mam zamiaru zaprzestać wszystkiego! Powiem Zibiemu jak wrócimy z Warszawy. Zadzwonię po Monię i Miśka, będziecie ty i Igła....musicie mi pomóc go przekonać.
  -Na pewno to zrobimy kochana.-mówi przytulając mnie.

Została u mnie na noc. Rano pomogła mi zamalować ten siniak na twarzy.

  -Jest dobrze?-pytam.
  -No na pewno lepiej, niż bez.
  -Tak też myślałam.
  -W takim razie chodź odprowadzę cię na pociąg.
  -Dzięki Iwona.
  -Nie ma za co.-mówi.


Czekała na to, aż nie odjadę z peronu. Kiedy pociąg ruszył ona też zniknęła. Usiadłam w pustym przedziale i wybrałam numer Moni.

  -Marta co jest?-od razu pyta.
  -Spotkałam się z nią i powiedziałam, że wiem wszystko.
  -Co?!
  -Tak. Widziałam ją bez brzucha. Ona dobrze wie, że ja już od jakiegoś czasu o tym wiem, a przynajmniej się domyślałam. Wie o mojej wizycie u tej Baśki, u jej brata. Wszystko.
  -O żesz kurwa.
  -Myślę, że czas zebrać wszystkie dowody te nagrania i po prostu pokazać wszystko Bartmanowi. Poza tym chciałabym abyście wy też przyjechali. Mi może nie uwierzyć, ale wam na pewno tak.
  -Powiedz tylko kiedy. Na pewno zrobimy z Miśkiem co tylko będziesz chciała.
  -Dzięki.-mówię żegnając się z nią.

Po południu zajeżdżam do Warszawy. Tam wsiadam do taksówki która wiezie mnie do hotelu w którym zatrzymała się Resovia. Okazuje się, że chłopaki są na sali. Wychodzę więc na zewnątrz i spacerkiem udaje się wprost na halę w której trenują. Kiedy wchodzę podbiega do mnie Ignaczak mocno przytulając.

  -Igła.-syknęłam z bólu. Byłam świadom tego, że Iwona mu o wszystkim powiedziała, więc nie ukrywałam tego, że bolało jak mnie przytulał.
  -Przepraszam zapomniałem.-odezwał. Odgarnął moje włosy patrząc na plaster który znajdował się na skroni.-nie wytrzymam i ją zabiję jak spotkam.-mówi znów mnie do siebie przyciągając. Był dla mnie jak taki starszy brat. Objął mnie ramieniem, a ja starłam szybko łzę z policzka. Usiadłam obok Mieszka i bawiłam się z taktyką na inżynierów. Po powrocie do hotelu położyłam się na łóżku. Kiedy wszyscy zeszli na kolację, ja weszłam do łazienki. Podciągnęłam go góry bluzkę i spojrzałam na swoje plecy i brzuch. Wciąż niektóre miejsca były mocno zaczerwienione i poobijane.

  -Jej nie można tak tego darować po prostu.-usłyszałam za sobą i odwróciłam się. Oparty o framugę stał libero.
  -I nie daruję.-odpowiadam próbując z powrotem naciągnąć koszulkę w dół.
  -Daj pomogę ci.-mówi podchodząc i opuszczając odzież.-To okropnie wygląda.
  -Dobrze, że nie widziałeś mojej twarzy bez makijażu.
  -Co?!-krzyknął.
  -To co słyszałeś.....poza tym mój siniak na nodze jest taki wielki, że chyba nadam mu jakieś imię.
  -Marta! To nie są żarty. Trzeba powiedzieć o wszystkim Zbyszkowi!
  -I co? Wyśmieje mnie mówiąc, że dałam pobić się ciężarnej?!
  -Przecież ona nie jest w ciąży!
  -Ale my tylko to wiemy!
  -Jak to nie jest?-usłyszeliśmy za sobą i odwróciliśmy się. No jeszcze brakowało kolejnego. Widzimy w pokoju stojącego Grześka.
  -Zajebiście!-krzyczę.
  -Nic Grzesiek! Idź stąd! Nic nie słyszałeś! Im mniej wiesz tym lepiej!
  -Nie wyjdę stąd dopóki nie powiecie mi o co chodzi!....z tego co mogę wywnioskować mówicie chyba o Aśce no nie?
  -Ile słyszałeś?-pytam siadając na desce klozetowej.
  -Tylko to, jak Igła krzyczał, że ona nie jest w ciąży.
  -Czyli to najważniejsze.-dodaje Krzysiek.
  -Powiedzcie mi o co chodzi?-dopytuje.
  -Grzesiek......dla twojego dobra lepiej będzie jak się nie dowiesz. I tak za dużo ludu już jest w to zamieszane.
  -Nie Marta! Powiedz!

Patrzę na Ignaczaka który zamyka drzwi od łazienki. We trójkę znajdujemy się w niej. Opowiedziałam w telegraficznym skrócie to o czym wiemy.

  -Czyli nie przywidziało mi się widząc ją wieczorem wsiadającą bez brzucha do samochodu.-mówi, a my spoglądamy z libero na niego.
  -Co? Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
  -Bo to było jakoś po sylwestrze. Przechodziłem koło bloku Zbycha i widziałem jak wsiadała z koleżanką do jakiegoś auta. Na początku myślałem, że przewidziało mi się, bo przecież ona jest w ciąży. Po prostu było ciemno i pomyliłem ją z kimś.....teraz widzę, że jednak tak nie było i to mogła być ona.
  -Tak.-odpowiadam. Zauważam, że przestała uważać na to czy ktoś ją zobaczy bez brzucha czy też nie. Oparłam się czołem o zimną ścianę która koiła mój ból głowy.

  -Marta co jest?-dopytuje Grzesiek i po chwili czuję dłoń na swoim ramieniu.
  -Nic mi nie jest. Głowa mnie boli.
  -Myślę, że trzeba pojechać do szpitala.-dodaje Ignaczak.
  -Do szpitala?! Z bólem głowy?!-mówi głośno Kosa.
  -Chciałbym tylko pojechać z bóle głowy. To nie tylko to.-i po chwili czuję jak moja koszulka podciągnięta zostaje do góry.
  -Ej!-syknęłam.
  -Ja pierdolę!-usłyszałam przekleństwo z ust środkowego, a potem szum lejącej się wody.-Krzysiek co jej jest?
  -Została zepchnięta ze schodów.
  -Sturlałam się jasne?-poprawiam go.
  -Ale to nie zmienia różnicy. Powinnaś pójść do szpitala.
  -Nic mi nie jest! Nie uderzyłam się w głowę. Po prostu od tego wszystkiego....myślenia, kombinowania już nie daję rady. Jestem zmęczona.
  -Chodź się położysz.-dodaje Krzysiek.
  -Nie mogę normalnie. Śpię tutaj z Mieszkiem, a nie chcę się z tego wszystkiego tłumaczyć. Pewnie w makijażu spać będę.
  -Prześpisz się u nas!-stanowczo mówi Ignaczak.-Zostaniesz z Grześkiem w pokoju, a ja przyjdę na twoje miejsce. Wyśpisz się i nie będziesz musiała się kryć.
  -Nie. Wszyscy będą pytać.
  -Co nas obchodzi kto będzie pytać! Damy sobie radę jasne?-pyta, a ja przytakuję.

Wychodzę wraz z nimi do ich pokoju. Swoją torbę kładę koło łóżka i idę do łazienki. Biorę długi prysznic. Kiedy naga staję prze lusterkiem spoglądam na swoje ciało i nie wierzę sama, że dałam sobie coś takiego zrobić. Obiecuję, że jak się wszystko wyda to pobiję się z nią najzwyczajniej w świecie i tyle. Założyłam swój za duży podkoszulek i do tego spodenki. Z mokrymi włosami wyszłam do pokoju. W środku był sam Grzesiek.

  -A gdzie Igła?-pytam.
  -Zaraz wróci. Poszedł po kolację dla ciebie.

Uśmiechnęłam się i po chwili w pokoju zjawił się libero z kanapkami i herbatą.

  -Dziękuję wam chłopaki. Obiecuję, że jak to wszystko się skończy to dam wam spokój.
  -Ej! Nie mów tak.-dodaje Krzyś.-Kim my będziemy się opiekować i pomagać rozwiązywać problemy?-pyta mnie.
  -Nie będziecie już musieli wtedy.
  -Ale dzięki tobie coś się dzieje.-dodaje Grzesiek.
  -Kosa, ale obiecasz, że nikomu nie powiesz o tym co wiesz dobra?
  -Jasne kochana. Będę milczał jak grób.

Posiedzieliśmy we trójkę gadając o jakichś nowych filmach w kinie. Zmęczona już położyłam się.

  -Dobranoc Marta.-mówi Krzysiek i wychodzi z pokoju. Leżę czekając aż na łóżku obok pojawi się drugi z siatkarzy. Kiedy gasi światło w łazience i staje przy łóżku chwytając kołdrę, aby położyć się na materac, łapię go za dłoń.

  -Położyłbyś się obok mnie? Chciałbym, aby ktoś mnie przytulił.-mówię szeptem. Odkłada rzecz którą trzymał i podnosi moją kołdrę wsuwając się pod nią i obejmując mnie. -Dzięki Grzesiek.-mówię wtulając się w jego tors.
  -Nie ma za co Martuś.-odpowiada całując mnie w głowę, a potem usypiam.


O 20:00 czeka nas mecz z Politechniką. Walczyli i to bardzo. Na szczęście chłopaki jak najszybciej chcieli doprowadzić do końca i aby nie stracić żadnego punktu. Tym sposobem do naszego konta zostały dopisane 3 pkt. Wygrana 3:1 bardzo nas ucieszyła i rano z dobrymi humorami wróciliśmy do Rzeszowa. Kowal dał nam trzy dni wolnego. Powoli dochodziłam już do siebie. Odpoczywałam dużo, a codziennie odwiedzali mnie Kosa i Igła. Byłam szczęśliwa, że mam takich przyjaciół. Nastąpił w końcu powrót do treningów. Pierwsze go dnia po wolnym jak zawsze wszyscy się lenili i nikomu nie chciało się ćwiczyć. Tak było na pierwszym. Popołudniowy to już całkowicie inna bajka. Nieco wymęczona wróciłam do domu. Zrobiłam sobie kolację i oglądając jakiś film zjadłam ją. Potem wzięłam gorącą kąpiel i poszłam do łóżka się położyć.
Kolejny dzień znów to samo. Rano ćwiczenia na siłowni. Pod blok odwiózł mnie Piter który musiał przejechać potem jakieś 100 metrów, aby zaparkować swoje auto. Machałam mu kiedy wysiadał z pojazdu, a potem weszłam do mieszkania. Odwiesiłam kurtkę i poszłam do sypialni, aby założyć dresy. Wtedy nagle ktoś zadzwonił do moich drzwi. Kurczę znów któryś z nich przyszedł mnie skontrolować. Obstawiam Grześka, bo Igła gdy przychodzi to puka i wchodzi.


                                       ____________________________________

Dobrze typowałyście, że będzie to albo Zbyszek, albo Aśka. Wypadło na dziewczynę. Niezła afera się zrobiła, ale wyszło, że panna A wiedziała już o wszystkim wcześniej. Mamy teraz kolejną osobę która zostało zamieszana w to wszystko. Ale kto by się spodziewał, że Kosa już miał jakieś podejrzenia?
Trochę brutalny ten rozdział, ale gdyby nie to byłoby nudno ;)
Pozdrawiam i zachęcam wszystkich do komentowania. One naprawdę dają niezłą motywację. :)
No i co Ever? Zaskoczenie czy nie? Sama powiedz czy miłe?

Całuję :*

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 110



„Z czasem wszystkie tajemnice wychodzą na 
jaw”


Tajemnicę można zachować jedynie wtedy, gdy jest się samemu i powierza ją szeptem pustej studni w samo południe.

Rozłączam się i chcę wybrać numer Marty kiedy przede mną pojawia się moja żona.

  -Iwona to nie tak.-mówię i wstaję biegnąc za nią. Trzaska drzwiami zamykając je na klucz. Walę w nie, ale nie chce mi otworzyć.-Iwona no!-krzyczę.

Schodzę więc na dół, aby wybrać numer do Marty.

  -I udało się?-pyta od razu.
  -Tak. Za trzy dni.....tylko jest jeden problem.
  -Jaki?
  -Iwona słyszała i widziała to co robiłem.
  -Ja pierdolę!-powiedziała.
  -Zamknęła się w pokoju i nie chce mnie wysłuchać. Co mam zrobić? Nie chcę by pomyślała, że ją zdradzam, bo zamówiłem ci wizytę mówiąc, że jesteś moją żoną.-odpowiadam i słyszę jak wzdycha.
  -Dobrze wiesz, że nie chcę wciągać w to więcej osób, ale jak tak się stało to powiedz jej. Nie mam zamiaru być sprawcą kłótni w waszym małżeństwie.
  -Dzięki Marta.
  -Nie ma za co. Idź szybko i wytłumacz jej wszystko, a potem zadzwonię do ciebie na Skype'a bo wracam do hotelu z Moniką teraz.
  -Dobra. Do zobaczenia.
  -No pa.-i rozłączam się.

Wchodzę na górę i próbuję otworzyć drzwi od sypialni.

  -Iwona proszę daj mi wszystko wytłumaczyć!-krzyczę tak, aż Sebastian wybiega z pokoju.
  -Tato co się stało?
  -Nic synuś. Wracaj do łóżka.
  -Czemu krzyczysz i walisz w drzwi?-pyta.
  -Po prostu mama z tatą  mają inne zdania na jeden temat i muszą porozmawiać.-mówię mu, a wtedy z pokoju wychodzi Iwona prowadząc syna do jego łóżka. Czekam na nią. Jak wychodzi staje przede mną.

  -Więc to z nią mnie zdradzasz? Dziwnie zachowywałeś się od kilku dni więc teraz wiem czemu. Zaszła w ciążę tak?!-krzyczy i chce znów się zamknąć, ale nie pozwalam jej na to.
  -Nie Iwona! Chodź ci wszystko powiem, ale musisz obiecać, że to zostanie tylko między nami.
  -Jak?! Jak dzieciaki będą miały rodzeństwo?!
  -Nie będą miały! Zejdźmy na dół. Wszystkiego tam się dowiesz.

Ciągnę ją na dół i siadamy na kanapę, a ja włączam laptopa patrząc kiedy Marta się odezwie.

  -To czego się dowiesz.....nie możesz nikomu tego powiedzieć. Obiecaj mi to proszę.
  -Nie mogę Krzysiek, bo nie wiem o co chodzi.
  -Iwonka...-i łapię ją za dłoń, ale ona wyrywa ją.
  -Mów!

I po kolei opowiadam jej to co sam wiem i w czym teraz uczestniczę.

  -Żartujesz prawda?!-krzyczy.
  -Myślisz, że chciałbym? To nie jest żaden wymysł. Marta zadzwoni i dowiesz się od niej wszystkiego.

I w tym samym momencie zadzwoniła, a ja odebrałem.

  -No nareszcie.-mówię.

*** 

  -No nareszcie.-mówi i w kamerce widzę jego jak i Iwonę.-Za trzy dni masz wizytę u niej. Podać ci adres gabinetu?-pyta mnie.
  -Nie trzeba. Zdążę jeszcze.-zamilkłam i zwracam się teraz do Iwony.-Przepraszam za wszystko Iwona. Nie chciałam waszej kłótni, ale im mniej osób wiedziało tym pewniej, że to dłużej będzie w tajemnicy.
  -Nie kłamiesz?-pyta.
  -Jasne, że nie. Teraz właśnie wraz z Moniką siedzę w Bydgoskim hotelu i jesteśmy po długich poszukiwaniach brata  Aśki.
  -Cześć Iwona.-wtrąca Monia pokazując się jej.-Oni mówią prawdę. Nie musisz się martwić. Krzysiek cię nie zdradza. Pomaga nam tylko.
  -Przepraszam Marta za to, że tak pomyślałam, ale kiedy widzisz ginekologa i słyszysz jak własny mąż umawia na wizytę twoją przyjaciółkę przedstawiając jako żonę to możesz różne rzeczy pomyśleć.
  -Rozumiem. Teraz tyle się dzieje, że ciężko nadążyć. Mnie jednak już nic chyba nie będzie w stanie zaskoczyć.
  -Przepraszam jeszcze raz.-mówi-Ale powiedzcie czy to prawda, że nie jest w ciąży, bo nie chce mi się wierzyć Krzyśkowi.
  -Prawda.-mówi Monia.-Widziałam ją bez brzucha zaraz po świętach.
  -Przecież na sylwestrze miała.-zszokowana mówi Iwona.
  -No właśnie. Teraz staramy się dojść co planuje i zburzyć jej to wszystko, a przede wszystkim mieć dowody dla Zbyszka.-odpowiada jej Monika.
  -A on tak się nią zajmuje....szmata normalnie. Powiedzcie mi jak mogę wam pomóc?-dopytuje kobieta.
  -Po pierwsze milczeć i nikomu się nie wygadać, a po drugie ktoś będzie mi potrzebny aby pojechać do tych Katowic.
  -W takim razie jedziemy.-odpowiada mi Iwona.
  -Dzięki.
  -A kiedy wracasz?-pyta Krzysiek.
  -Rano wyjeżdżamy.
  -Wpadnij potem do nas dobra? ...Na obiad.-dodaje żona libero.
  -Jasne dzięki wam.....my będziemy już kończyć, bo sporo obeszłyśmy dzisiaj i padamy z Monią.
  -Oczywiście. Śpijcie dobrze.-mówi Krzysiek. Żegnamy się z nimi i idziemy spać.


*** 

  -Teraz wierzysz mi, że naprawdę nie miałem nic wspólnego z żadną ciążą, ani że nie zdradzam cię z Martą?-pytam swoją żonę.
  -Przepraszam Krzysiek, że tak pomyślałam....że ty byś mógł i że ona by mogła. Nie wiem co mi do głowy strzeliło.
  -Spokojnie.Najważniejsze, że wszystko się wyjaśniło.
  -W życiu nie spodziewałam się, że tutaj takie konspiracje są i że taka akcja się toczy. Jak można tak udawać? Przecież tą Aśkę to do jakiegoś psychiatryka trzeba.....a wcześniej wydawała się taka miła.-mówi i przytula się do mnie. Obejmuje ją mocno ramieniem.
  -Prawda?
  -Nie rozumiem tylko czy Zbyszek tego nie widzi? Że ona coś nie tego jest?
  -Może i widzi, ale po co ma o tym myśleć? Zapełnia sobie głowę tym dzieckiem nie zwracając uwagi na wszystko wokół. Robi to po to, aby nie myśleć o Marcie.
  -Przecież cały czas ją kocha.
  -Ale nie umie pogodzić się z jej zdradą.
  -Jaką zdradą?-dopytuje moja małżonka. No żesz kurwa! Ja zawsze mam za długi język.
  -Nie mów tylko Zibiemu że wiesz. Marta po prostu nie wytrzymała i zdradzała go z Jochenem.
  -Co?! Przecież on ma dziewczynę!
  -Wiem, ale oboje byli wtedy w związku. Zibi, Marta i Jochen milczą, bo nie chcą aby przynajmniej jeden z tych związków się rozpadł.
  -Boże co tutaj się dzieje teraz!
  -Zdaję sobie sprawę, że Marta źle zrobiła, ale stało się i trudno.
  -To co teraz będzie?-pyta mnie.
  -Nie wiem. Marta chce go odzyskać przez pokazanie tego co robi Aśka. Może wtedy da jej szansę, bo wiem, że ta dwójka bez siebie żyć nie umie.
  -Nie tylko ty to wiesz. Ja też to widzę. Myślałam zawsze, że przez Aśkę się rozstali.
  -Ona była początkiem tego wszystkiego. To jej wina jest, ale jednak każde ponosi jakąś cząstkę odpowiedzialności za to. Zibi za to, że zaczął więcej czasu poświęcać Asi, zaniedbując Martę, ona źle się czuła i zdradziła go. On się dowiedział i tak się potoczyło.
  -Skąd ty to wszystko wiesz?-pyta.
  -Pamiętasz te dni kiedy nie było mnie w domu, a potem wróciłem i wyczułaś alkohol?.....byłem u Zbyszka i dotrzymywałem mu towarzystwa. Opowiedział mi wszystko.
  -Kurczę dlaczego ta para ma takiego pecha?
  -Nie mam pojęcia. Ale obiecaj mi, że nie powiesz nic Zbyszkowi o tej ciąży. Tu Marta decyduje co i jak. My pomożemy jej w razie kiedy będzie trzeba.
  -Oczywiście, że tak....wiesz... Dzięki temu zrozumiałam jak ważny dla mnie jesteś.
  -Ty dla mnie też kochanie.-mówię żonie i całuję ją w usta.-Kocham cię.
  -Ja ciebie też.

I po krótkich czułościach idziemy się położyć spać.


*** 

Rano wstajemy i od razu pakujemy się płacąc za pobyt i wyjeżdżamy z Bydgoszczy.

  -I co dalej Marta?-pyta Monika.
  -Nie mam pojęcia.-odpowiadam patrząc na pola za oknem które bardzo szybko migały mi przed oczami.
  -Pójdziesz do tej ginekolog i powiesz wiem kim jesteś i co zrobiłaś?
  -Nie chyba.....a myślisz, że powinnam?-pytam spoglądając na nią.
  -Nie na razie. Moim zdaniem wpierw pójdź normalnie. Nie możesz przecież wygadać się jej o tym, że wiesz, bo zaraz zadzwoni do Aśki.
  -Masz rację. Trzeba inaczej to rozegrać.

Dziewczyna odstawiła mnie w Częstochowie na dworzec i pojechała do Jastrzębia, a ja pociągiem do Rzeszowa. Byłam zmęczona całą tą sytuacją. Wtedy rozlega się dzwonek mojego telefonu.

  -Cześć Justyna.-mówię odbierając.
  -No cześć. Będziesz jutro u nas?-pyta, a mi dopiero przypomina się, że mamy próbę.
  -Tak....będę.-odpowiadam.
  -Spoko. W takim razie do zobaczenia.

W moim życiu już jest taki chaos, że nie wiem co się dzieje. Po przyjeździe do Rzeszowa idę odstawić rzeczy do siebie, a potem udaję się do Ignaczaków. Stoję przed drzwiami i pukam. Otwiera mi Iwona.

  -Boże jak ty wyglądasz.-mówi wciągając mnie do środka.
  -Aż tak źle?
  -No może troszkę. Rozbieraj się i idź do jadalni! Czekamy tylko na ciebie.-mówi.

Wieszam kurtkę i podążam do pomieszczenia. Witam się z dzieciakami i Igłą. W końcu Iwona przynosi jedzenie i zaczynamy jeść. Jak dzieciaki tylko znikają zaczynam rozmowę.

  -Iwona nie musisz ze mną jechać do tego ginekologa.
  -Dla mnie nie ma problemu żadnego.-odpowiada.
  -Nie o to chodzi. Po prostu niedługo jadę do Kędzierzyna do dziewczyn na próby. Mamy występy kolejne. Zostanę tam przez parę dni.
  -A treningi z nami?-pyta Igła.
  -Kowal wie i pozwolił mi nie być na nich.
  -Aha. No spoko. Masz zamiar powiedzieć jej, że wiesz kim jest i co robi?-zapytał libero.
  -Nie. Jeszcze nie. Na razie uważamy z Monią, że mogłaby wypaplać Aśce.
  -No fakt. Mogła by ją powiadomić o wszystkim, że ktoś węszy.
  -A tego nie chcemy przecież prawda?-a oni kiwają głowami.

Pogadałam z nimi chwilę i wróciłam znów do domu. Tam przepakowałam się i ruszyłam na pociąg do Kędzierzyna. Byłam naprawdę zmęczona tym ciągłym przemieszczaniem się z jednego miejsca do drugiego. W Kędzierzynie byłam wieczorem. Z dworca udałam się wprost do Justyny.

(...)

Nadszedł w końcu dzień wizyty. Urwałam się trochę wcześniej i pojechałam do Katowic. Odnalazłam ten gabinet i weszłam do środka. Przedstawiłam się mówią, że mój mąż umawiał mnie na wizytę. Nastąpiło teraz długie wypełnianie formalności i mogłam w końcu wejść do gabinetu. Zobaczyłam brunetkę siedzącą przy biurku. To była dokładnie ta sama osoba co na zdjęciu.

  -Proszę niech pani usiądzie.-powiedziała. Spojrzała na moje dane, a potem na mnie. Czyżby wiedziała kim jestem? -Zapraszam za parawan. Proszę się rozebrać od pasa w dół i zapraszam na fotel.

Zrobiłam to co mi kazała. Wykonała badanie i po chwili pozwoliła mi się ubrać.

  -Wszystko jest w porządku.
  -To dobrze. Mój poprzedni lekarz powiedział, że te tabletki które biorę mogą mi zaszkodzić i nie będę mogła mieć dzieci.-odpowiadam wymyślając jakąś bajeczkę.
  -Może być pani spokojna. Nie ma żadnych problemów. Spokojnie może pani zajść w ciążę.
  -To dobrze. -odpowiadam i żegnam się z nią.

Po wizycie od razu dzwonie do Moniki.

  -Już po?-pyta.
  -Tak. To jest ona. Na razie nic nie wspominałam, ale miałam ochotę wszystko jej wygarnąć.
  -Spokojnie nadejdzie na to czas. Teraz skup się na występach i na meczach. Spotkamy się w Częstochowie.
  -Mam nadzieję. W takim razie do zobaczenia.
  -Pa pa.

Wróciłam autobusem do Kędzierzyna. Przez kilka kolejnych dni ćwiczyłam wszystkie układy z dziewczynami. Było trochę tego. 21 stycznia wróciłam do Rzeszowa. Starałam się odpocząć trochę i oderwać od tego, ale nic z tego. Treningi mieliśmy aż do 23 stycznia. Następnego dnia udaliśmy się już do Częstochowy. Teraz na tamtejszej hali trenowali. Dzień przed rozpoczęciem pojedynku organizator pozwolił nam na próbę generalną. Ćwiczyłyśmy wszystkie układy. Chłopaki nawet nie wiedzieli, że będę tańczyła pomiędzy setami. Pod wieczór w hotelu zjawiła się Malwina z kilkoma torbami. Pomogłyśmy wnieść to do pokoju i przeglądałyśmy wszystkie stroje.

  -Jesteś genialna Malwa.-mówię ściskając mocno.
  -Wiem, wiem. Macie tylko nie dać ciała w tym.
  -Czy my kiedyś dałyśmy?-pytam.
  -Nie kochana.-odpowiada.



I nastąpił pierwszy mecz. O godzinie 15:00 swój bój rozpoczął Jastrzębski wraz z ZAKSĄ. Miałam okazję znów zobaczyć Patryka jak gra. Przyznam, że do twarzy mu w pomarańczowo-czarnych barwach. Z dziewczynami wbiegłyśmy na parkiet po drugim secie gdzie nastąpiła dłuższa przerwa. Zatańczyłyśmy co miałyśmy i zbiegłyśmy się przebrać. Później był występ po trzecim secie. Niestety mecz zakończył się przegraną pomarańczowych. Walczyli dzielnie urywając przeciwnikom jednego seta. Szkoda, że to nie z nimi zagramy w finale, bo wiadomo Resovia musi dzisiaj wygrać. Po meczu podeszłam gratulując Wiśni i pogadałam z nim chwilę. Podeszłam potem do Miśka który akurat siedział i rozciągał się wraz z Patrykiem.

  -Hej.-powiedziałam, a oni spojrzeli na mnie.
  -Hej.-równocześnie odpowiedzieli.
  -Dobry mecz zagraliście.-mówię.
  -Dzięki. Szkoda, że przegraliśmy......czemu nie powiedziałaś, że tu będziesz tańczyć?-pyta Kubi.
  -Niespodziankaaa!-krzyknęłam rozkładając ręce.
  -No.-odpowiada.
  -Naprawdę świetnie wyszło.-odzywa się w końcu Patryka.
  -Dziękuję.-mówię uśmiechając się do niego.
  -Poza tym.....fajna sukienka...taka różowa...z piórkami.I wiesz co? Mimo, że ni znam się dobrze na dobieraniu kolorów, to powiem ci, że te buty to do niczego ci nie pasują. Jak niebieskie buty do różowej sukienki?-dodaje środkowy i obaj zaczynają się śmiać.
  -Nie śmiejcie się. Mi tam bardzo się podoba te zestawienie.-odpowiadam.
  -No przecież nic nie mówimy.

Pierwszy raz od jakiegoś czasu normalnie z nim rozmawiałam... żartowałam. Znów mogłam zobaczyć jego uśmiech na twarzy. Naprawdę żałowałam, że tak go skrzywdziłam. Mogłam być z nim szczęśliwa i nie bawić się w detektywa. Trzeba było mi walczyć tak jak teraz to robię.

  -W takim razie do zobaczenia chłopaki.-mówię.
  -Będziesz jeszcze tańczyć?-zapytał Czarnowski.
  -I dzisiaj i jutro.-odpowiadam odchodząc i kierując się do wyjścia. Wchodzę do szatni w której przebierają się już moje chłopaki. Gdy mnie zobaczyli od razu wpadli w głośny śmiech.

  -No bardzo śmieszne! naprawdę!-mówię pokazując im język i wychodząc, aby się przebrać w kolejny strój. Tym razem mam na sobie strój w stylu Bollywood. Zobaczymy jak wyjdzie nam ten występ. Ogólnie to bardzo lubiłam tańczyć do piosenek Shakiry.

Kiedy zespół Delecty i Resovii był już po rozgrzewce nastąpiło rozpoczęcie spotkania. W stroju tanecznym siedziałam obok Mieszka robiąc statystyki.

  -Śmiesznie wyglądasz siedząc tutaj tak.
  -Nic nie poradzę, że zaraz będę tańczyć.
  -Chcę zobaczyć czy było warto nie widzieć cię na treningach.
  -Na pewno.-odpowiadam i wstaję biegnąc do dziewczyn. W czasie przerwy między setami zabawiamy publiczność naszym tańcem. Uśmiecham się cały czas i spoglądam na Zbyszka który nie słucha co mówi Kowal, a patrzy na mnie. No pewnie potem mi się dostanie, ale wiem, że nie tylko atakujący patrzył. Przeciwnicy również zerkali. Czyli dekoncentruje oba zespoły. Nastąpiło rozpoczęcie kolejnego seta. Był to ciężki bój, bo raz wygrywali oni, a raz my. Przed tie-breakiem weszłyśmy tańcząc ostatnią dziś choreografię. W tym stroju wróciłam do Mieszka i dokończyłam z nim pracować. Widziałam, że oba zespoły są już naprawdę zmęczone. Na szczęście udało nam się to wygrać. Cieszyłam się i to bardzo. Pogratulowałam chłopaków i ruszyłam z dziewczynami, aby się już przebrać. Nagle zatrzymali nas jacyś chłopacy prosząc o zdjęcie z nami. Zdziwiłyśmy się nieco, ale ustawiłyśmy się, a oni objęli nas. Pierwszy raz ktoś poprosił nas do zdjęcia.

  -Będziecie też jutro tańczyć?-pyta jeden z nich.
  -Tak.-odpowiadam.
  -To super! Chłopaki jutro też przychodzimy.-krzyczy do pozostałych.-Dziewczyny przychodzą tu dla siatkarzy, a my dla pięknych tancerek.-mówi uśmiechając się do mnie.
  -A ja sądziłam, że dla siatkówki.-odpowiadam.
  -To też, ale miło popatrzeć jest na piękne dziewczyny.

Uśmiechnęłam się i udałyśmy się do szatni.

  -Jesteśmy sławne.-mówi Justa kiedy wchodzimy do szatni.
  -Jak widać tak.-dodaje Sarka.

Przebieramy się w nasze ciuchy. Dziewczyny znikają do hotelu, a ja udaję się do siatkarzy. Wychodzą z szatni wprost do autokaru.

  -Świetne występy.-mówi Kowal.
  -Dziękuję, za to że trener zgodził się na to wszystko.
  -Nie ma sprawy.

Wróciliśmy do hotelu i tam chłopaki cieszyli się z wygranej, a ja z Mieszkiem rozpracowywałam dzisiejszy mecz ZAKSY. Cała nocka zarwana, a rano odprawa przed spotkaniem. Ja jak zwykle poleciałam potem do dziewczyn, aby zrobić próbę.

(...)

Na halę kibice zaczęli się schodzić o 17:00. Widziałam grupę kibiców z Rzeszowa. To było fantastyczne patrzeć jak dopingują swoją drużynę. Przebrana już w pierwszy strój do występu siedziałam obok Mieszka i ustawiałam cały sprzęt. O godzinie 18:30 rozpoczął się bój o Puchar Polski. Resoviacy pięknie wygrali pierwszego seta do 19. Wybiegłam wraz z dziewczynami, aby przez 3 minut zająć czymś publiczność. Po zrobieniu swojego pobiegłam jak zwykle się przebrać. Kiedy wróciłam na salę było już 6:10 dla przeciwników.

  -Co tak słabo im idzie?-zapytałam wklepując kolejny kod do programu.
  -Przecież na takim wysokim procencie jak w pierwszym secie nie są w stanie grać cały czas.-odpowiedział.

Przegraliśmy drugiego seta do 18. Trzeci set był bardzo waleczny, bo raz jedni, raz drudzy wychodzili na prowadzenie. I tą partię też przegraliśmy. Wybiegłam wraz z dziewczynami, aby pokazać już ostatnią choreografię dzisiaj. Po tym rozpoczął się set o być, albo nie Resovii. Na początku prowadziliśmy 10:7. Jednak później ZAKSA nas dogoniła i walczyliśmy punkt za punkt. I niestety na nic się to zdało. Przegraliśmy seta 23:25 i cały mecz 1:3. Tym sposobem zajęliśmy drugie miejsce, a ZAKSA cieszyła się ze zdobycia pucharu. Widziałam zawiedzione miny chłopaków. Byliśmy tak blisko, a jednak nie udało się. Krzysiu odebrał nagrodę najlepiej broniącego. Szybko zeszliśmy do szatni i staraliśmy się przełknął tą gorycz porażki.

  -Chłopaki!-odezwałam się.-Spokojnie. Ja mam przeczucie, że spotkacie się z nimi w finale i tam pokażecie jak gra Resovia, kiedy zdobędzie drugie z rzędu Mistrzostwo Polski.
  -Marta.....-szepnął Igła.
  -No co?! To już się poddajecie i myślicie, że nie dacie rady?-pytam ich.
  -Za wcześnie na to jeszcze. Na razie musimy dojść do końca fazy zasadniczej. A potem najprawdopodobniej w ćwierćfinale trafimy na Skrę.-odzywa się Piter.
  -No i? Wy nie dacie rady? Słynna Resovia? Proszę was nie żartujcie sobie ze mnie.-odpowiadam i idę do autokaru który wiezie nas do hotelu. Tam zbieramy swoje rzeczy. Ja żegnam się z dziewczynami i udajemy się w podróż powrotną do Rzeszowa. Przez te dwa dni byłam zajęta tylko tańcem i statystykami. Teraz na nowo wracam do tej całej sprawy.

Cały dniami leżałam na kanapie i myślałam o tym,że znów stanęłam w miejscu.Nie mam pojęcia co mam dalej robić. Mam wielką ochotę powiedzieć o wszystkim Zbyszkowi, ale nie wiem jak. Od tego całkowitego zwariowania uratowało mnie powrót do treningów. Może i dobrze, a może i źle, bo nie mogę znieść tego widoku kiedy Aśka przychodzi po Bartmana pod halę i trzymając się za ręce odchodzą. Patrzę na nich,a z moich oczu płyną łzy. A co jeśli mimo tego nie uda mi się go odzyskać? Co jak nie damy rady? Co jak nasz cały plan nie wypali? Zadaje sobie pytania w drodze do domu. Jak dochodzę na miejsce odrzucam wszystkie rzeczy na bok i podchodzę do szafki w której trzymam wino. Wyciągam korek i biorę łyka prosto z gwinta. Mam straszny mętlik i nie mam z kim o tym pogadać. Tego samego dnia Iwona wyciągnęła mnie na jakieś zajęcia na które uczęszcza. Poszłam z nią, bo powiedziała jak tego nie zrobię to wyciągnie mnie siłą.
Każdy z siatkarzy próbował się mną zająć. Ci co nie wiedzieli o co chodzi myśleli, że to przez zerwanie, a ci co wiedzieli dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że to już nawet nie chodzi o same zerwanie, a za tym wszystkim kryje się coś więcej.

Kolejny mecz zaplanowany był na 1 lutego. Do Warszawy mieliśmy jechać 30 stycznia. Poderwałam się biegnąc do Ignaczaka. Akurat wtedy wychodził z domu z torbą.

  -Marta?-pyta.
  -Jak widać.
  -Co ty tutaj robisz?-dopytuje.
  -Ja już dłużej nie mogę tak siedzieć. Dzisiaj ktoś dowie się o tym co wiem.-odpowiadam mu.


                                                  ____________________________

I teraz takie dum, dum, dum, dum :)  Malina to wszystko twoja wina. ;)
Dziewczyna dziękuję wam za te komentarze, a szczególnie Ever która to wymyśliła. :) Dziękuję kochana :* Dobrze wiedzieć, że nie zanudzam was i dalej chcecie abym pisała tą opowieść :)
Dzisiaj jest i Patryś i akcja która ciąg dalszy będzie miała w kolejnym rozdziale :) Co, gdzie, jak i kto zobaczycie jutro :] Możecie jak zawsze zgadywać co się wydarzy :)
Całuję :*

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 109



"Sam fakt, że zaczy­namy szu­kać oz­nacza, że coś już odkryliśmy."



Zaciągnęłam się i od razu zakrztusiłam. To jest tak jak się nie pali. 

  -Wyrzuć to!-powiedział za mną męski głos. 
  -Nie!
  -Marta kurde! Co się z tobą dzieje?!
  -Kurde Krzysiek nic.
  -Jak to nic jak widzę.-Odwróciłam się i zaciągnęłam jeszcze raz, wypuszczając dym. 
  -Jesteś chora?-dopytuje libero.
  -Co?!-i odwracam się w jego stronę.
  -Zachowujesz się dziwnie, jeszcze sprawdzałaś ginekologów.....a może ty w ciąży jesteś?-pyta, a ja rzucam w niego tego papierosa krzycząc.
  -Nie jestem kurwa w żadnej ciąży i ona też nie jest!

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie to co przed chwilą zrobiłam. Zakryłam dłonią usta, aby nic więcej nie powiedzieć.

  -Marta....-podszedł do mnie i odsłonił moją buzię.-Kim jest ona?
  -Nie ważne.
  -Ważne i to bardzo. Powiedz mi to wszystko. -spokojnie mówi patrząc w oczy. Wiem, że teraz już nie da mi spokoju dopóki nie powiem czegoś. -Marta....-nalega coraz bardziej.
  -Aśka......ona nie jest w żadnej ciąży.-szepczę.
  -Co ty gadasz?! Jesteś pijana.
  -Jestem świadoma tego co mówię.
  -Masz na to jakiś dowód?-pyta.
  -Ustny od innej osoby ci wystarczy?
  -Innej?
  -Tak.....dowodu na piśmie na razie szukam.
  -Wiesz co.....ja nic z tego nie rozumiem.-odpowiada, a ja rozejrzałam się wokół i dostrzegłam niewielki murek. Pociągnęłam go w jego stronę i obje usiedliśmy na nim. Opowiedziałam mu w skrócie co się dzieje.

  -Więc to po to były ci te gabinety.-oznajmił teraz wszystko rozumiejąc.
  -Tak. Właśnie po to.
  -Udało ci się coś znaleźć?
  -To, że żaden ginekolog tutaj się nią nie zajmuje.
  -Teraz rozumiem czemu Zbyszek dziwił się jak nie mógł iść z nią na badanie. Zawsze zbywała go mówiąc, że powinien być na treningu, a poza tym będzie dziwnie się czuła myśląc, że jest obok jej chłopak, a bada ją facet.
  -Facet?-dopytuje.
  -No tak Zibi powiedział mi.
  -To dziwne, bo dzisiaj przy stoliku wspomniała o lekarce.

I oboje patrzyliśmy na siebie.

  -Zibi jest taki głuchy i nie potrafi skojarzyć faktów?-pytam libero.
  -A myślisz, że go coś to obchodzi? Ani trochę. Robi to tylko dlatego, że nie chce aby coś złego stało się dziecku. Aśka go nie interesuje.
  -To dziwnie  to okazuje wracając do niej.-odpowiadam.-A ty?
  -Co ja?
  -Wierzysz, że ona naprawdę może nie być w ciąży?-pytam chcąc dowiedzieć się czy mi uwierzył.
  -Sądzę, że tak. Monia na pewno nie kłamałaby w tej sprawie.
  -Krzysiek proszę cię byś tylko nikomu nic nie powiedział. Nawet i swojej żonie. Im mniej osób wie tym lepiej dla nas. Na razie nie chcę wciągać w to większej ilości. 
  -Jasne rozumiem. W razie czego możesz na mnie liczyć. Pomogę zniszczyć ten jej plan. 
  -Najpierw musimy dojść jak ona zamierza to wszystko rozwiązać, bo każde z nas myśli o innym końcu.
  -Sądzisz, że ma kogoś kto te dziecko jej urodzi?
  -.....chyba tak. I wtedy to nie będzie ani jej, ani jego.
  -Kurczę to jest nie normalne. Wiedziałem, że ta ciąża jest jakaś dziwna. 
  -Chodź! Powinniśmy wracać do środka, bo zaraz zaczną nas szukać. 
  -No.

Jak weszliśmy przyłożyłam palec do ust by był cicho, a on kiwnął głową. Kolejnego dnia poinformowałam Monikę o tym, że Igła wie. 

  -Spoko zrobisz jak uważasz.-mówi.
  -To było przez przypadek. Nie chciałam się wygadać.
  -Ale wiesz może to i lepiej. Przynajmniej będziesz miała kogoś na miejscu kto wie o wszystkim.-odpowiada Monia, a ja chwytam za filiżankę kawy i siadam na kanapie biorąc laptopa na kolana.
  -A u was jak? Dowiedzieliście się czegoś?
  -Misiek z ledwością wyciągnął to wszystko ze Zbycha. Atakujący ciągle zadawał pytania dlaczego Kubi tak wypytuje o te informacje. Biedak musiał kłamać mu, że chce poznać ją bliżej. Jak mi opowiadał przez telefon jak się z tym fatalnie czuje to żałowałam, że go w to wciągnęłam. 
  -Więc co dalej?
  -Dowiedzieliśmy się, że ma brata który pracuje w Bydgoszczy 
  -Ale powiedział gdzie?
  -W McDonaldzie.-odpowiada.
  -Monia powiedz mi, że jest tylko jeden McDonald w tym mieście.-błagalnie mówię.
  -Chciałabym. 
  -Ja pierdolę. To dopiero jazda.-odpowiadam włączając neta i sprawdzając wszystkie adresy. Drugie co robię to otwieram terminarz plus ligowy, aby sprawdzić kiedy kolejne mecze. -To co? Masz ochotę ze mną jechać?-pytam.
  -Kiedy?
  -Po 19 stycznia?
  -Okej. Wezmę w pracy wolne na dwa dni.
  -Ale jak nie chcesz to nie musisz. Sama najwyżej pojadę. Nie chcę, abyś później miała jakieś problemy.
  -Spokojnie poradzimy sobie. Więc jak się zgadamy?
  -Ja 19 będę w Kielcach, bo gramy mecz. Możemy w Częstochowie się spotkać. Kupię bilet na pociąg i poczekasz na mnie na dworcu.
  -No okej.
  -W takim razie do usłyszenia.
  -No pa.

I rozłączam się. Siedziałam i zastanawiałam się co wymyślić, aby zagadać jej brata. Z myślami daleko stąd ubrałam się i ruszyłam na trening. Tam jednak także byłam nieobecna.

  -Marta!-krzyknął ktoś, a ja ocknęłam się.-Chodź! Będziesz piłki podawać.
  -Jasne.-odpowiedziałam i odstawiłam laptopa robiąc to o co poprosił mnie trener. Kiedy nastąpiła chwila przerwy od tłumu odciągnął mnie libero. 

  -No i jak tam ta sprawa?-dopytuje.
  -Z lekarzem nici więc za rodzinkę się wzięliśmy. Dowiedzieliśmy się, że ma brata który pracuje w McDonaldzie.
  -Gdzie?
  -W Bydgoszczy. 
  -Masz zamiar tam jechać?-pyta siadając, a ja obok.
  -Pewnie, że tak. Może uda mi się dowiedzieć kim jest dziewczyna ze zdjęcia obok Aśki, albo przynajmniej coś o niej. 
  -A nie lepiej spytać o to Zbyszka?
  -Wiesz, że nie mogę. 
  -To daj mi zdjęcie ja to zrobię. Może dowiem się czegoś.
  -Ale Igła proszę.....uważaj na wszystko dobra?
  -Pewnie. Ja coś wymyślę. Jestem w tym dobry prawda?
  -Oczywiście mistrzu.-odpowiadam i oboje wstajemy, aby dokończyć ten trening. Po nim przekazuje mu wydruk zdjęcia, które zrobiła Monika.

  -Uważaj.-powiedziałam.
  -Jasne. Gdy będę coś wiedział dam znać.

I znika mi z pola widzenia. Kiedy spacerkiem wracam do domu w mojej głowie rodzić się plan na rozegranie tego. W domu przygotowuje sobie coś do jedzenia. Nawet z tego wszystkiego zapominałam, aby jakoś się odżywiać. Spożywanie posiłku przerwał mi dzwoniący telefon.

  -Halo?-odebrałam przełykając kawałek kotleta.
  -No hej Martuś.-mówi Sarka.
  -Co tam się stało, że dzwonisz?
  -Jest kolejna robota dla nas.-uradowana odpowiada.
  -Jaka robota.
  -Coś w twoim stylu.
  -Moim?-dopytuje i aż wstaje z miejsca.
  -No tak. Siatkówka. 
  -Sarka co ty chcesz mi powiedzieć?
  -Mamy propozycję występu niedługo na jakichś siatkarskich rozgrywkach.-i zamurowało aż mnie.
  -Jakich?-pytam, bo jest ich pełno po te wszystkie Ligii, Puchary i inne.
  -Na. Pucharze Polski w Częstochowie. Będziesz tam z drużyną no nie?
  -Tak będziemy.....kurczę Sarka.-mówię.-Nie mam pojęcia czy Kowal mi pozwoli, bo to pewnie będzie między setami co nie?
  -Nie tylko wtedy. Mamy wystąpić na wszystkich meczach.
  -Że jak?!-krzyknęłam siadając z powrotem.
  -Normalnie. Zgadzasz się w takim razie?
  -Wiesz, że ja z chęcią, ale muszę z Andrzejem o tym pogadać. Nie sądzę, aby był tym zachwycony. 
  -To pogadaj i oddzwoń.
  -Spoko. W takim razie do usłyszenia.
  -No pa.

I rozłączam się. Jeszcze takiego zamieszania w moim życiu nie było. Musiałam się czymś zająć, aby nie zwariować do kolejnego treningu. Zaczęłam robić analizę gry naszego kolejnego przeciwnika. Gdy nadeszła 16:00 przebrałam się i wyruszyłam na Podpromie. Tam jeszcze przed siłownią udało mi się złapać Kowala i pogadać z nim na temat występów na pucharze. Przyznaję, że nie był zbytnio zadowolony. Wytłumaczyłam jednak, że to tylko między kilkoma setami i tyle. Cały czas będę siedziałabym na swoim miejscu w trakcie meczu. Po dłuższej rozmowie zgodził się. SMSem od razu powiadomiłam dziewczyny.


Dni mijały bardzo szybko. Miałam głowę zawaloną jak nigdy. Nauka z dziewczynami, treningi, mecze, sprawa z Aśką. Nie miałam czasu po prostu na nic. 12 stycznia odbył się mecz z Wkręt-met AZS Częstochową który wygraliśmy u nich 3:0, a potem 19 niespodziewana klęska z Effectorem Kielce 2:3. Chłopaki po prostu sami chyba nie wierzyli w to, że przegrali. Po meczu pożegnałam się ze sztabem i poleciałam na pociąg który miałam o 20:00. Wpadłam do niego w ostatniej chwili. Po odjeździe napisałam do Moni, że właśnie wyjechałam i za półtorej godziny jestem na miejscu. Podróż minęła dość szybko, a na stacji czekała na mnie przyjaciółka.

  -Hej.-mówię.
  -No hej. Chodź jedziemy, bo długa droga przed nami.-powiedziała i obie skierowałyśmy się do auta. 
  -Wydrukowałam adresy wszystkich McDonaldów w mieście.
  -Spoko. Dojedziemy i rano zaczniemy poszukiwania.-odpowiedziała dziewczyna i w tym samym momencie mój telefon zadzwonił. Odebrałam szybko, bo dzwonił Krzysiek.

  -No co tam?-zapytałam.
  -On nie mam pojęcia kim jest ta brunetka ze zdjęcia.
  -Powiedz mi tylko, że nie wygadałeś się skąd to jest.
  -Kochana przestań! Przecież powiedziałem, że  nie zrobię tego. Wymyśliłem, że znalazłem zdjęcie na jakimś portalu plotkarskim.-mówił szeptem.
  -Okej. No nic. W takim razie wielkie dzięki.-odpowiadam.
  -Nie ma sprawy. Jak mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić to mów.
  -Zgłoszę się jak coś znajdę.
  -Jasne. Trzymaj się.
  -Ty też. Pa.- i rozłączam się wrzucając telefon do torby.-Zibi nie wie co to za brunetka. Więc znów jesteśmy w punkcie wyjścia.
  -Spokojnie jutro na pewno do czegoś dojdziemy.
  -Mam też taką nadzieję. 

W połowie drogi zmieniłam dziewczynę i ja prowadziłam. Dosyć późno zajechaliśmy do Bydgoszczy. Chwilę zajęło nam aby znaleźć jakiś hotel. Wynajęłyśmy jeden pokój i od razu usnęłyśmy. Jak obudziłam się Monika jeszcze spała. Chwyciłam za telefon patrząc która jest godzina.

  -8:16.-szepnęłam i odłożyłam urządzenie, a po chwili wstałam. Zmieniłam ubranie i wyszłam z pomieszczenia. W recepcji zapytałam się gdzie mogę kupić szczegółowy plan miasta. Chłopak wskazał mi kilka takich sklepów. Ruszyłam więc w ich kierunku po drodze kupując nam coś do jedzenia i oczywiście kawę. Po powrocie dziewczyna jeszcze spała, więc nie chcąc jej budzić usiadałam cicho przy stole i rozkładając mapy zaznaczałam dane miejsca które będzie trzeba dziś odwiedzić. Przegryzałam pączka którego popijam kawą, gdy nagle poczułam dłoń na ramieniu. Odwróciłam głowę patrząc na dziewczynę. 

  -Hej.-mówię.
  -Hej. Widzę, że od rana już pracujesz.
  -Nie chcę marnować na nic czasu. Wiem, że to może głupie, że tak się angażuję, ale ja naprawdę chcę by jak najszybciej to wszystko się skończyło. Pragnę móc znów wrócić do Zbyszka chociaż nie wiem czy on będzie tego chciał. Ale po tej akcji wiem, że będę mieć zawsze większe szanse.
  -To wcale nie jest głupie. Też bym robiła wszystko, aby uwolnić od tego Michała jakby takie coś mu się przytrafiło.
  -Dziękuję, że tu ze mną przyjechałaś.
  -Nie ma za co. Przyjaciele sobie pomagają. Poza tym gdyby nie ja, to założę się że Michał by tu przyjechał by ci pomóc. Zbyszek jest dla niego bardzo ważny.
  -Wiem to.
  -Właściwie to chciał jechać z nami, ale zabroniłam mu, bo ma treningi.
  -I bardzo dobrze zrobiłaś.
  -Dobra już starczy tych pogaduszek.-oznajmia i siada obok chwytając za pączka.- To jak robimy?-pyta spoglądając na kółka na mapie.
  -Te zaznaczone zielonym to moje, te czerwone twoje. Sądzę, że chyba będzie lepiej się rozdzielić. Szybciej obskoczymy Bydgoszcz.
  -No. Tak zrobimy.
  -To masz zjedz i wypij kawę, a potem lecimy.

Po jakiejś godzinie ruszyłyśmy na miasto. Miałyśmy ustaloną wersję to jak mamy to rozegrać. Wchodzę do któregoś z kolei McDonalda. Już po prostu miałam dość. Za każdym razem pytałam czy pracuje tu Adam Michalski, ale wciąż padała ta sama odpowiedź „Nie”.Monika też się nie odzywała więc znaczy, że też nic nie znalazła. Mam tylko nadzieję, że Zbyszek gdy podawał to wszystko dla Michała to miał aktualne dane, bo wyjdzie to, że szukamy jego na marne. Przysiadłam na jednej z ławeczek przed galerią i zakreślałam miejsca w których byłam. Zostały mi jeszcze cztery. Wstałam więc i weszłam do środka. Przedtem jednak wybrałam numer do Moni chcąc dowiedzieć się jak jej idzie.

  -No co Marta? Nici. W żadnej z nich nie pracuje taka osoba. A u ciebie?
  -To samo. Myślisz, że to są aktualne informacje, że pracuje tutaj?-zapytałam.
  -Michał powiedział, że na 90% tak, ale wiadomo jak to jest w tych czasach. Dziś praca jest, jutro już jej nie ma.
  -No fakt. Jak nie znajdziemy go to będzie trzeba znaleźć inny sposób.
  -Spokojnie znajdzie się. Przecież jeszcze nie wszystko obeszłyśmy.
  -Tak. W takim razie kończę, bo jestem na miejscu.-mówię i rozłączam się. 

Podchodzę jak zwykle do jednego z pracowników i pytam o daną mi osobę. Odpowiada mi, że nie ma tutaj nikogo. Zrezygnowana odwracam się i chcę wyjść kiedy nagle ktoś zatrzymuje mnie. Odwracam się patrząc na dziewczynę.

  -Szukasz Adama?-pyta.
  -Tak. Znasz go?
  -Pewnie. 
  -Pracuje tutaj?
  -Już nie. 
  -A wiesz gdzie mogłabym go znaleźć?-zapytałam, a ona odchodzi. Stałam patrząc jak znika, a po chwili pojawia się znów podając mi kartkę.
  -To adres. To pizzeria na drugim końcu miasta. Z tego co wiem dziś ma popołudniową zmianę, więc spotkasz go tam dopiero koło 15:00. 
  -Wielkie dzięki. Naprawdę mi pomogłaś.
  -Proszę.-odpowiada i wraca do pracy. Po wyjściu na zewnątrz od razu dzwonię do Malwiny mówiąc czego się dowiedziałam. Podeszłam do niej i udałyśmy się na kawę, aby się rozgrzać.

  -Więc pracuje w pizzerii?-pyta dziewczyna pijąc gorącą kawę.
  -Tak. Mam nadzieję, że to będzie on. 
  -Będzie Marta zobaczysz.-odpowiada. 
Kiedy nadchodzi ta godzina wsiadamy do jej auta i jedziemy pod wskazany adres. Trochę zajęło to nam, ale to nie ważne.

  -Idziesz czy poczekasz?-pytam dziewczynę.
  -Idź. Przy dwóch może czuć się jak na przesłuchaniu. Poczekam w aucie na ciebie dobra?
  -Jasne.-i wysiadłam. Przed wejściem wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do środka. Był spory ruch więc wątpię aby udało mi się teraz go wyciągnąć. Zamówiłam więc pizzę na wynos i wróciłam z nią do auta.

  -Już?-pyta.
  -Nie. Za duży ruch. Nie ma jak porozmawiać jeśli to on stoi przy kasie.
  -Spoko.
  -Za to mam coś dla nas.-mówię otwierając pudełko.

Zjadłyśmy całą pizzę i czekałyśmy, aż lokal opustoszeje. Gdy spojrzałam na zegarek wskazywał on już 19:30. 

  -Chyba już mogę no nie?-pytam.
  -Idź zobacz.

Wysiadłam znów z auta i weszłam do pizzerii. Przy stoliku siedziała tylko jakaś para. Podeszłam więc do kasy. 

  -W czym mogę pomóc?-zapytał chłopak.
  -Adam Michalski?-pytam, a on niepewnie spogląda na mnie.
  -A o co chodzi?
  -Czyli dobrze trafiłam tak?
  -Tak. Ale kim jesteś?
  -Nareszcie.-westchnęłam teatralnie.-Jestem Karina przyjaciółka twojej siostry.-odpowiadam podając mu dłoń.
  -Cześć- mówi.
  -Mam do ciebie pewną małą sprawkę.-oznajmiam mu.
  -Jaką?-dopytuje. 
  -Widziałeś się może ostatnio z Aśką?
  -No tak. Jakieś trzy tygodnie temu chyba.-okej, czyli widzę, że dłuższa rozmowa się szykuje.
  -Moglibyśmy usiąść?-zapytałam. Rozejrzał się po lokalu i kiwnął głową. Usiedliśmy do stolika, a ja zdjęłam kurtkę kładąc ją obok. 
  -A coś jej się stało?-dopytuje.
  -Nie. Po prostu wraz z jej chłopakiem...
  -No właśnie! Co tam u Zbyszka? Dawno go nie widziałem.
  -A ma się dobrze.....chcemy wraz z nim urządzić jej przyjęcie niespodziankę na urodziny i chciałam sprowadzić parę jej przyjaciółek. Problem jest w tym, że nie znam wszystkich. Zaprzyjaźniłam się z Asią w Rzeszowie, więc nie miałam okazji poznać reszty jej przyjaciółek. 
  -Spoko. Tylko ja nie znam wszystkich.
  -Wiesz.... chodzi mi właściwie o jedną.-mówię i z torebki wyciągam zdjęcie. Podaje je chłopakowi, a on przygląda się mu.-Właśnie o nią mi chodzi. Wiesz która to?
  -No pewnie. Znają się z Aśką od dzieciństwa.
  -Serio?-pytam.
  -Tak. To Baśka. 
  -A nie wiem....masz może jakieś namiary na nią? Mieszka tu w Bydgoszczy?
  -Nie. W Katowicach. Ukończyła studia lekarskie i teraz z tego co Aśka mi mówiła jest ginekologiem.

Aaaa to szmata! Teraz już wiadomo skąd wzięła te zdjęcie. Załatwiła jej to przyjaciółka. 

  -Aha. Jakiś numer telefonu do niej masz?
  -Nie. Mogę Aśkę poprosić jak chcesz.
  -Nie! Nie trzeba naprawdę!-krzyknęłam.
  -Coś się stało?-dopytuje.
  -Nie. Po prostu nie chcę by się o tym dowiedziała. Sama jakoś to załatwię. Czyli ma gabinet w Katowicach?-zmieniam temat dopytując o wciąż ważne dla mnie informacje.
  -Nie wiem czy ma, czy może w szpitalu pracuje. 
  -A jak na nazwisko ma? Pojadę tam i osobiście jej powiem o pomyśle. 
  -Sumera. Barbara Sumera.-odpowiada.
  -Dzięki. Naprawdę mi pomogłeś. Asia pewnie będzie zachwycona gdy uda sprowadzić mi się jej wszystkie przyjaciółki.
  -Na pewno.
  -Dzięki.-mówię wstając i zakładając kurtkę.-W takim razie może do zobaczenia kiedyś.
  -Pa......wiesz....może dałabyś mi swój numer co?-pyta.
  -Adam.......jesteś naprawdę fajny, ale moje serce jest już zajęte przez kogoś innego.-odpowiadam zakładając czapkę.
  -Spoko. Szkoda.
  -Pa.-mówię i wychodzę.

Szybko wsiadam do auta i pierwsze co to wyłączam dyktafon w telefonie. 

  -I jak poszło?-pyta Monika.
  -Super. Nie uwierzysz kim jest ta dziewczyna ze zdjęcia....a raczej czym się zajmuje.-mówię patrząc na nią.
  -Niech zgadnę. Jest ginekologiem?
  -Trafiłaś. Znają się z nią od dziecka. Więc wiadomo, że również jest w to zamieszana. 
  -Jest tutaj?-dopytuje.
  -Niestety nie. Pracuje bliżej nas.
  -Czyli gdzie?
  -Katowice.-odpowiadam i obie uśmiechamy się. Monika rusza, a ja wybieram numer libero dzwoniąc do niego.

  -I co Marta?-pyta od razu kiedy odebrał.
  -Masz przy sobie kompa?
  -Tak.
  -Weź znajdź mi w Katowicach gabinet ginekologiczny. 
  -Daj mi chwilę.-odpowiada.



*** 

Zadzwoniła do mnie Marta prosząc o podanie adresu gabinetu. Otwieram laptopa i włączam wyszukiwarkę.

  -Dużo jest strasznie tego.
  -Wpisz Barbara Sumera. -mówi, a ja dopisuje te imię i nazwisko. -Jest. To gabinet prywatny. 
  -Tak myślałam.-odpowiada.
  -Marta czego się dowiedziałaś?-dopytuje.
  -Tego, że ta osoba pomaga Aśce. To ta brunetka ze zdjęcia.
  -A to suka!-powiedziałem opierając się o kanapę.-Mam tam zadzwonić?
  -A do której pracuje?
  -Do 21:00.
  -Tak. Umów mnie na wizytę do niej i to jak najszybciej.
  -Już się robi. Zadzwonię zaraz i powiem co i jak.
  -Czekam.-i rozłączam się. Wybieram szybko numer tego gabinetu. Po dwóch sygnałach ktoś odbiera. 
  -Gabinet ginekologiczny Vitos.W czym mogę pomóc.
  -Dobry wieczór. Chciałem się zapytać o najbliższy wolny termin dla mojej żony.
  -Czy ma u nas kartę?
  -Niestety nie. 
  -Dobrze........najbliższy termin za trzy dni. Może być?
  -Tak oczywiście.
  -Imię i nazwisko żony.-pyta kobieta.
  -Marta Wasilewska. 
  -...dobrze. Wizytę ma na godzinę 16:00, ale niech pojawi się wcześniej, aby założyć kartę.
  -W porządku. W takim razie dziękuję i dobranoc.
  -Dobranoc.-odpowiada kobieta. 

Rozłączam się i chcę wybrać numer Marty kiedy przede mną pojawia się moja żona. 


                             _________________________________

Jednak to Krzysiu pojawił się za Martą. Tak Ever Ksysio jest wszędzie i jest kolejnym zamieszanym w to wszystko :) Dołączył do teamu M&M. ;D Teraz pytanie co zrobi? Powie żonie czy nie powie. W końcu obiecał Marcie. Co pomyślała Iwona widząc i słysząc to wszystko? :)

No Bajeczko nie był to jednak Patryk, ale powiem ci, że pojawi się już niedługo.
Kolejna zagadka rozwiązana kim jest brunetka ze zdjęcia. :)

A i mała prośba.  Najlepsza spamerka Ever bardzo chciałaby, aby każda z osób przeczytała jej komentarz pod tym rozdziałem. Nie mam pojęcia co planuje, ale sama jestem ciekawa. :) Więc zachęcam.
Całuję i do jutra :*

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 108


"Nie ma maski, która by mogła długo ukryć miłość tam, gdzie ona jest, ani udawać ją tam, gdzie jej nie ma."



Kiedy obudziłem się następnego dnia głowa mi pękała. Rozejrzałem się po pokoju w którym było pełno pustych butelek i puszek. Ukryłem twarz w dłoniach starając się przypomnieć sobie te ostatnie kilka dni. Obrazy migały mi tak szybko, że uważałem to za sen. Marta w samej koszulce, Niemiec, wypadek, pocałunek, picie z Kubiakiem, powrót tutaj i alkohol....dużo alkoholu. Wstałem z kanapy idąc do kuchni po butelkę z wodą. Patrzyłem na ten cały bałagan i uświadamiałem sobie, że tak naprawdę to nie jest sen,a pieprzona rzeczywistość. Chciałem wypić coś jeszcze, ale niestety wszędzie panowały już pustki. Wyciągnąłem z szuflady worek i pozbierałam wszystko, a potem walnąłem się na kanapę. Spojrzałem na kalendarz i uświadomiłem sobie, że za godzinę mam trening. Szybko poderwałem się z kanapy wbiegając pod prysznic. Nawet nie pamiętam kiedy zleciało mi tych parę dni wolnego. Jeszcze z mokrymi włosami zbiegłem na dół, wrzucając na tylne siedzenie swoją torbę i z piskiem opon wyjeżdżając z parkingu. Jak na złość wszystkie światła które miałem na swojej drodze robiły mi na złość. 

  -Przez tą pieprzona sygnalizację na pewno się spóźnię!-syknąłem i kiedy włączyło się zielone wcisnąłem gaz do dechy. 

Niestety tak też się stało. Wpadłem do szatni nie zastając już w niej nikogo. Zrzuciłem z siebie ubranie przebierając się w strój treningowy. Zrobiłem wielkie wejście na salę. Wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Moje spojrzenie powędrowało jednak na nią. Siedziała na ławce z usztywnioną jeszcze ręką. Mały plaster na czole. Miałem taką ochotę podejść i ją przytulić, powiedzieć że tak potwornie się o nią martwię, ale tego nie zrobię....nie przez to co mi zrobiła. Odwróciłem wzrok i usiadłem z dala od chłopaków rozgrzewając się. Z żadnym z nich nie miałem ochoty rozmawiać. Najgorsza pora nadeszła kiedy Kowal mówił o taktyce. Nie mogłem się na tym w ogóle skupić. Głowa bolała, a na dodatek tyle spraw kłębiło mi się w myślach. Kiedy trening nareszcie dobiegł końca udaliśmy się do szatni. Słyszałem rozmowę Ignaczaka z Pitem jak rozmawiali o Marcie. Dowiedziałem się, że mieszka teraz u libero i że czuje się dużo lepiej. Przynajmniej to było dobrze. 

Po powrocie do mieszkania ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłem je niechętnie i wpuściłem blondynkę do środka.

  -Przyniosłam ci coś do jedzenia.-mówi stawiając w kuchni pudełeczka z jedzeniem.
  -Dzięki, ale nie było trzeba.-odpowiadam biorąc od niej kurtkę i odwieszając ja. 
  -Przestań. Pomagasz mi to i ja też to zrobię.
  -Jak tam dziecko?-zapytałem i spojrzałem na jej brzuch.
  -Ma się dobrze. Czasem czuję jak się rusza kiedy jestem z tobą. Poznaje twój głos.
  -To fajnie.-odpowiadam i siadam naprzeciwko niej otwierając opakowanie. Przegryzałem akurat kęs kiedy Asia złożyła mi pewną propozycję przez co prawie zakrztusiłem się.
  -Może mogłabym się do ciebie wprowadzić?-a ja zacząłem kaszleć. Ona chyba zwariowała.-Zbyszek przecież to byłby dobry pomysł. Nie musiałbyś tak do mnie co chwila przyjeżdżać, bo byłabym pod ręką. Byśmy przy okazji mogli więcej czasu spędzić razem. I niunia by się cieszyła słysząc cię.-odpowiada gładząc swój brzuch. Patrzyłem na nią i nie wiedziałem co zrobić. Jak ona niby to sobie wyobraża? Że ja wrócę do niej? O nie! Nie ma mowy co do tego. Nie będą z nią nigdy. Jedyne co będzie nas łączyć to będzie dziecko.

  -Nie Asia. To nie jest dobry pomysł.
  -Najlepszy z możliwych.

Zapieram się jednak wciąż, że nie. Po wyjściu ode mnie od razu wezwała mnie do siebie prosząc żebym przywiózł jej coś na ból, bo tak nogi ją bolą, ze nie wytrzyma. Z wielką niechęcią chwyciłem kluczyki i wsiadłem do auta jadąc do apteki kupując jej to o co mnie poprosiła. Z każdym dniem wzywała mnie częściej. Kiedy nadszedł dzień wyjazdu do Bełchatowa cieszyłem, że w końcu odpocznę od niej. To co działo się teraz w moim życiu sprawiło chyba, że przegraliśmy 0:3. Czułem się winny za ten wynik. Ten dupek Niemiec miał kontuzję i nie dał rady zagrać. Miałem pociągnąć zespół i spieprzyłem sprawę. W tym czasie Kowal powiadomił nas o organizowanej Wigilii. Dla mnie to był strasznie głupi pomysł, ale kiedy trener stanął przede mną z woreczkiem i kazał wyciągać za późno było na wycofanie się z tego. Włożyłem dłoń do środka i wziąłem pierwszą z brzegu karteczkę. Jak odszedł rozwinąłem ją i przeczytałem. Grzesiek Kosok- te imię i nazwisko widniało na papierze. Nie wiem czy się cieszyć czy nie. W głębi duszy miałem nadzieję, że wylosuje ją. Chciałbym jej coś kupić. Sam czasem dziwie się sobie, że pomimo tego co mi zrobiła ja nie potrafię o niej zapomnieć. Nie umiem przestać jej kochać. W drodze dostałem pełno SMSów od Aśki. Ta dziewczyna działa mi na nerwy. 

Kiedy wchodziłem już do bloku usłyszałem za sobą damski głos wołający mnie. Odwróciłem się i zobaczyłem Aśkę idącą do mnie. 

  -Hej.-mówi całując mnie w policzek.
  -Hej.
  -Przykro mi, że przegraliście.
  -Taaaa....mi też jest strasznie przykro.-odpowiadam i kieruję się na swoje piętro. Dziewczyna sama wbija się do mojego mieszkania i zaczyna przygotowywać coś do jedzenia. Kiedy zaprasza mnie do stołu znów porusza temat wspólnego mieszkania. Boże czy ty nigdy nie odpuścisz?!-wkurzam się.
  -Dobra! Możesz tutaj się wprowadzić. Masz rację. Będzie nam obojgu łatwiej.-odpowiadam i wychodzę z kuchni. Wpadam do łazienki i nie mogę zrozumieć tego co przed chwilą zrobiłem. To jest najgorsze co mogłem zrobić. Ukucnąłem, opierając się plecami o ścianę i czułam się nijak. Taki pusty, nie mający już po co żyć. Na dodatek ta dziewczyna wprowadza się do mnie, niedługo zostanę ojcem. Nigdy nie spodziewałem się, że tak potoczą się moje losy. Może to jest kara za to jak żyłem? Mój wewnętrzny monolog przerywa pukanie do drzwi.

  -Zbyszek mógłbyś mi pomóc z przeprowadzką?-pyta, a ja wstaję i wychodzę obierając się. Nie mówię nic. 


Po godzinie zwieźliśmy najpotrzebniejsze rzeczy dziewczyny. 

  -W szafie masz wolne trzy półki. Zaraz przyniosę ci pościel na zmianę.-mówię i chcę wyjść, ale ona łapie mnie za nadgarstek.
  -Zbyszek nie musisz. Mogę spać w tej.
  -Przyniosę.-odpowiadam i znikam w przedpokoju. Z komody wyciągam poszewki i z powrotem niosę je jej. Zabieram przy okazji poduszkę i swój koc kierując się do wyjścia.

  -A ty gdzie?-zapytała, a ja odwróciłem się do niej.
  -Zrozum. Pozwoliłem ci się tutaj wprowadzić tylko po to żebym nie musiał więcej czasu spędzać w rozjazdach między moim, a twoim domem. Jednak Aśka ja nie wrócę do ciebie. Nie kocham cię i nie chcę dzielić z tobą łóżka.-odpowiadam i wychodzę. 

Wszystko rzucam na kanapę i siadam na nią patrząc na zdjęcie moje i Marty stojące obok telewizora. Podszedłem i chwyciłem je podnosząc. Byliśmy tacy szczęśliwi na Krecie. Kochałem to jak się uśmiechała i denerwowała na mnie. To jak uprawialiśmy seks na plaży było czymś wspaniałym. Doskonale pamiętam każdą chwilę spędzona z nią. Z głośników telewizora leci dobrze znana mi piosenka. Tekst dodatkowo sprawia, że nie mogę znieść już tego wszystkiego. Usiadłem z powrotem na sofie patrząc na nas i widząc skapujące łzy na zdjęcie.-Czy było jej ze mną źle? Dlaczego mnie zdradziła przecież kochaliśmy się..-powiedziałem w myślach, a potem rzuciłem ramkę ze zdjęciem tak mocno, że ta pobiła się. Wstałem i chwytając w locie  kurtkę wybiegłem z mieszkania. Na głowę narzuciłem kaptur i krążąc po rzeszowskich uliczkach płakałem. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że Zbigniew Bartman będzie tak kochać, a potem płakać nie uwierzyłbym mu. Ja nigdy nie zakochiwałem się tak mocno jak teraz. Nie ma żadnej która zastąpi mi ją. Jej oczy....uśmiech.-i wtedy znów wybuchnąłem płaczem siadając na ławce w parku. Co jakiś czas przechodziły tędy pary, albo przebiegały zwykłe osoby. Ten cholerny ból był nie do wytrzymania. Płakałem przez nią, a chciałem by to ona właśnie mnie przytuliła. 

  -Jesteś skończonym idiotą Bartman.-powiedziałem sam do siebie i wstałem kierując się do mieszkania. Kiedy wszedłem do niego panowała w nim ciemność i cisza. Zdjąłem kurtkę i usiadłem na kanapie. Patrzyłem na posprzątane rzeczy które zostawiłem. Chwyciłem koc i przykrywając się usnąłem.


Teraz dostaliśmy kilka dni wolnego. Właściwie to żałowałem, bo wolałbym spędzać ten czas na sali niż z nią w mieszkaniu. Co chwila zaczyna temat dziecka. 

  -To jak ją nazwiemy co?-pyta kiedy grałem akurat na PSP.
  -Nie wiem.-odpowiadam wpatrując się wciąż w ekran.
  -Może Anna...albo wiem! Zawsze chciałam by nazywała się Emilka.
  -Spoko pasuje mi.-mówię.
  -Ty w ogóle się tym nie interesujesz!-krzyknęła i odeszła. Wywróciłem oczami i zatrzymałem grę. Udałem się do kuchni opierając się o ścianę.

  -Interesuje się tylko dla mnie może to troszkę za wcześnie na imię. Mamy na to jeszcze czas.
  -Zanim się obejrzysz będę rodzić już.-odpowiada.
  -........może wybrałabyś się ze mną za kilka dni do galerii co?-zapytałem chcąc ją zająć czymś innym.
  -Po co?-dopytuje.
  -Pomożesz mi wybrać coś dla Grześka na prezent....poza tym zawsze możemy coś kupić dla małej.
  -Z chęcią.-mówi, a ja odwracam się i wracam na swoje miejsce. 

Po kilku dniach nadeszły treningi. Umówiliśmy się tego dnia, że zaraz po nim udam się do galerii gdzie ma na mnie czekać. Bardzo szybko zebrałem się po siłowni i znalazłem ją trzymającą już w dłoniach kilka torebek.

  -Przepraszam, ale nie mogłam się opanować by tego nie kupić. 
  -Spoko.-mówię i przechwytuję od niej te rzeczy. Spacerowaliśmy szukając czegoś co mógłbym kupić dla środkowego. Asia wyciąga z torby ubranko i pokazuje mi je.

  -Będzie córeczką tatusia od małego.-powiedziała, a na bodach widniał właśnie taki sam napis „córeczka tatusia”. Wtedy też zauważyłam naprzeciwko nas idących trzech wielkoludów i ją. Poznałem dziewczyna z daleka. Uśmiechała się do Grześka i żartowała z Krzyśkiem dopóki nie dostrzegła nas. Od razu z jej twarzy zniknął uśmiech. Wiedziałem, że nie mogę teraz się wycofać, bo już zauważyli nas. Podeszliśmy więc do nich i podałem chłopakom rękę witając się.

  -Siema.-mówię
  -No siemaneczko Zibi.-odpowiada Igła.-Co wy tutaj robicie?-zapytał.
  -Małe zakupy dla naszego dziecka.-wtrąciła Aśka niemal wieszając się na moim ramieniu. Wiedziałem, że robiła to specjalnie. Marta nie spuszczała ze mnie wzroku. Nie chciałem jej okazywać żądnych uczuć więc z z taką obojętnością spojrzałem na nią. Widziałem jak jej oczy zaszkliły się. 
  -Dobra idziemy dalej!-powiedział Igła widząc i czując tą niezręczną atmosferę. Dzięki ci chłopie.-w myślach dodałem.
 -Do zobaczenia.-mówię i wymijają nas. 

Miałem chęć się odwrócić, ale kroczyłem szybko tak aby znaleźć ten cholerny prezent i wrócić do mieszkania. Po powrocie pomogłem dziewczynie rozpakować wszystko i sam udałem się na drugi trening. Minął jak nigdy bardzo szybko. Cieszyłem się z tego bardzo. 

Wieczorem Asia wyciągnęła mnie do sklepu mówiąc, że ma teraz na coś ochotę. Ubraliśmy się więc i samochodem pojechaliśmy do sklepu. Prowadziłem wózek, a ona co chwila coś do niego wrzucała. Kiedy stanęliśmy już w kolejce Asia rzuciła.

  -Weź mi jeszcze te cukierki dobra?-pyta.
  -Jasne.-odpowiadam i patrzę kiedy kobieta przede mną włoży wszystko do reklamówek. Nagle dostrzegam, że to nie jakaś kobieta, a Marta. Mimo wszystko cieszę się, że ją zobaczyłem. Gdy miała już płacić spogląda w swój portfel i zaczyna w nim czegoś szukać. Wścieka się, ale nie mam pojęcia z jakiego powodu. Z reklamówek wyjmuje wino i czipsy mówiąc do kasjerki:

  -Mogłaby pani to odliczyć? Nie wzięłam ze sobą tyle i zbraknie mi.
  -Oczywiście.-odpowiada i chwyta za przedmioty, aby cofnąć je na paragonie. Coś wtedy mi powiedziało, że muszę to zrobić.
  -Niech pani poczeka.-odezwałem się patrząc na sprzedawczynię.- Ile brakuje?-zapytałem i wyciągnąłem portfel. Przecież nie zostawię jej w potrzebie.
  -Nie trzeba.-mówi mi i spogląda za mnie. Pewnie Aśka stroi już jakieś miny, ale nic mnie to nie obchodzi.
  -Ile?-zapytałem kasjerki.
  -16.50.-odpowiada, a ja kładę jej równą kwotę. Spogląda to na mnie, to na Martę.-Więc co mam zrobić?-pyta dziewczynę.
  -Niech pani odda tej pani tą butelkę i chrupki.-mówię. Kobieta oddaje jej rzeczy i podaje paragon. Zrezygnowała z kłótni ze mną. Gdyby była wściekła bardzo to zrobiłaby scenę w sklepie, a tak odpuściła. Z reklamówkami odchodzi, ale zanim to odwraca się do mnie:

  -Dziękuję.-mówi.
  -Nie ma za co.-odpowiadam i patrzę jak znika za drzwiami sklepu. Zaczynam pakować rzeczy do reklamówek i po zapłaceniu wsiadamy do auta.

  -Musiałeś?!- z wielkim wyrzutem pyta Aśka.
  -O co ci chodzi?
  -O to, że dałeś jej pieniądze.
  -Niech nie obchodzi cię to. To są moje pieniądze i moja sprawa komu je daje!-odpowiadam podnosząc głos. Zamilkła i w takiej spiętej atmosferze spędziliśmy resztę wieczoru. 

Ranny trening był dla mnie zbawieniem. Jutro mecz z ZAKSĄ. Musimy dać z siebie wszystko i wygrać to. Kiedy przebrany wychodziłem już z szatni złapał mnie Grzesiek.

  -Naprawdę masz zamiar z nią przyjść?
  -A czemu niby mi nie wolno?!-z wyrzutem pytam. 
  -Bartman kurwa przecież dobrze wiesz jaka jest sytuacja i nie sądzę, że to najlepszy pomysł.
  -Nie zostawię jej samej w domu.
  -To wy razem już mieszkacie?! Kurwa jeszcze powiedz mi, że wróciliście do siebie!-krzyczał środkowy.
  -Jeszcze nie wróciliśmy. I tak. Mieszka ze mną. Dzięki temu nie muszę latać, bo jest cały czas pod ręką.-nie wiem dlaczego mu powiedziałem, że jeszcze nie wróciliśmy. Przecież wcale nie chcę tego.
  -Jeszcze?! Gdzie ty masz mózg chłopie?! Przecież...
  -Nie obchodzi mnie. Przyjdę na Wigilię z Asią.-odpowiadam i odchodzę. Kiedy na hali zaczyna się trening jej jeszcze nie ma. Nie mam pojęcia czemu rozglądałem się za nią. Jak przyszła od razu usiadła i patrzyła cały czas w monitor. Było wszystko w porządku dopóki nie usiadł obok niej Jochen i nie zaczęli rozmawiać. Byłem wściekły patrząc na nas. Znów umawiali się na schadzki. Złość była tak ogromna, że przekonali się o tym wszyscy przyjmujący odbierając moje zagrywki i ataki.

  -Chcesz nas zabić Bartman?-krzyczał Ignaczak po kolejnym odbiorze.
  -Zamknij się i odbieraj!-odpowiedziałem.

Jako ostatni wyszedłem z sali. W szatni z przebraniem też mi się nie spieszyło. Miałem zamiar już wyjść kiedy usłyszałem jej głos. Rozmawiała z kimś chyba przez telefon. Stałem i podsłuchiwałem o tym o czym  rozmawiała. 

…..
  -Naprawdę.....wiesz on ma zamiar przyjść z nią na Wigilię klubową. Ja tego nie zniosę! Nie zostanę w Resovii na kolejny sezon jeśli zaproponowaliby mi to.-odpowiada. Ciekawe który jej to powiedział?słucham dalej i dochodzi do mnie kolejna informacja.
…...
  -Nie wiem. Włochy, Rosja, Turcja....gdziekolwiek. Rezygnuje z Plusligii i reprezentacji. Nie będę już współpracować z chłopakami. Przeniosę się może do Orlen Ligii, albo całkowicie odpuszczę już to.-co?! Przecież nie może przestać robić czegoś co kocha....nie zniósłbym tego, że mógłbym nie widzieć jej już nigdy. Co ja plotę?! Przecież ona niedawno umawiała się na coś z Jochenem. Widziałem ten jej uśmiech. Wyszedłem kiedy skończyła rozmowę.

  -Zbyszek!-zawołała, a ja odwróciłem się i stanąłem czekając na nią. Podeszła do mnie biorąc moją dłoń i wciskając w nią pieniądze.
  -Dziękuję za wczoraj.-mówi i odchodzi.

Ja także udaję się prosto do domu. W nim czeka już na mnie Aśka z obiadem. Siadam by go zjeść. 

  -Chcesz znów być moją dziewczyną?-zapytałem między jedna łyżką zupy, a drugą.
  -No pewnie, że tak.-uradowana wstała i przytuliła się do mnie. Chciała pocałować mnie w usta, ale odwróciłem się mówiąc, że usta przyjdą z czasem. Kiedy poszedłem się wykąpać sam nie wierzyłem, że to zrobiłem. 

Kolejnego dnia mecz z ZAKSĄ wygrany 3:2 i wolne. Kolejne spotkanie dopiero po Wigilii. Z czasem i przyszedł ten dzień. Nie bardzo chciałem tam iść, ale nie miałem wyjścia. Ubrany w garnitur czekałem już na Aśkę. Kiedy ładnie ubrana pojawiła się zeszliśmy do auta i pojechaliśmy. Przez całą drogę zastanawiałem się jak będzie wyglądać Marta.....pewnie jak zawsze idealnie. Kiedy byliśmy na miejscu nie dostrzegłem jej. Położyłem prezent pod choinkę. Gadałem z Buszkiem kiedy nagle weszła wraz z Grześkiem. Miała na sobie krótką czarną sukienkę. Wyglądała cudownie. Odłożyła paczkę i poszła do Iwony. Kiedy nastąpiło rozpoczęcie usiadła obok Grześka. Zrozumiałem tym, że wraz z nim przyszła tutaj. Nadeszło dzielenie się opłatkiem. Gdy złożyłem życzenia każdemu...no prawie. Tylko ona mi jeszcze zostało. Nagle wpadłem na kogoś. Spojrzałem lekko w dół i napotkałem jej piękne brązowe tęczówki. Widziałem jak miała chęć rozpłakać się. By tego nie zrobić wyciągnęła w moim kierunku opłatek. Ułamałem kawałek wyciągając w jej kierunku również swój. 

  -Udanych świąt.-szepnęła cicho.
  -Udanych.-odpowiedziałem i odszedł, aby samemu się nie rozpłakać. Po tym zasiedliśmy do stołu. Siedziałem parę miejsc dalej od niej więc mogłem ją obserwować. To ja zamiast Grześka powinienem tam być. To ja powinienem ją rozśmieszać i siedzie w tamtym towarzystwie. Nie ma jednak szans, bo żaden z nich nie lubi Aśki. Widziałem, że kiedy otwierała prezent śmiała się. Igła dodał coś i wtedy i reszta wybuchnęła śmiechem. Nagle Asia złapała mnie za dłoń. Rozmawiała z żoną Paula i pocałowała mnie niespodziewanie w policzek, a potem kciukiem starała szminkę którą na nim zostawiła. Spojrzałem na Martę która wstała z miejsca. Zbytnio nie musieli chyba pytać o co chodzi, bo spojrzeli na mnie i wiedziałem sam o co chodziło i czemu dziewczyna idzie. Miałem ochotę wstać i powstrzymać ją przed tym, ale było za późno. Wraz z Grześkiem wyszli. Byłem wściekły na dziewczynę za to. Po powrocie do domu zapytałem czemu to zrobiła? Zaczęła się tłumaczyć, że w końcu jest moją dziewczyną i może. Nie odpowiedziałem nic tylko wkurzony położyłem się na kanapie. Święta były coraz bliżej. Przed nimi jeszcze mecz w Jastrzębiu. Przegraliśmy 0:3. Wcześniej miałem zamiar jechać z Martą do moich rodziców, bo bardzo chcieli ją znów zobaczyć, ale nie wyszło. Na razie nie powiedziałem im jeszcze o tym, że będą dziadkami i zostanie tak do czasu, aż się nie urodzi. Postanowiliśmy zostać w mieszkaniu i spędzić te trzy dni razem. To były najgorsze święta w moim życiu. Cały ten czas przesiedziałem z nią na kanapie jedząc i oglądając po raz setny Kevina. Chyba pierwszy raz marzyłem, aby zaczął się trening. Kiedy to nastąpiło byłam zadowolony. Jak wróciłem do domu zastałem pod mieszkaniem samochód przyjaciela. Wbiegłem ile sił w nogach do mieszkania. Jak zobaczyłem jego i Monikę od razu przytuliłem. Asia zaparzyła im herbaty i siedzieli czekając na mnie. 

  -Ale fajnie, że przyjechaliście.-mówię.
  -Zapraszamy......was na imprezę sylwestrową u nas.-powiedział Kubiak. 
  -Pewnie, że wpadniemy. Mam zabrać to co zawsze?-zapytałem.
  -Przecież twoją specjalnością wraz z Ignaczakiem jest wybór alkoholu.
  -Spoko. Masz to jak w banku. 

Gadaliśmy, ale mimo to atmosfera nie była za dobra. Wszyscy się starali, ale wciąż nie mogli zaakceptować tego, że wróciłem do Aśki. 

  -Zbyszek kopnęła!-powiedziała moja dziewczyna i chwytając moja dłoń położyła na swoim brzuchu.
  -Nic nie czuję.-odpowiadam.
  -O teraz znów to zrobiła.-dodaje. Nic nie poczułem znów, więc zabrałem dłoń. Wieczorem ta dwójka zebrała się. Prosiłem żeby zostali, ale oni powiedzieli, że muszą wpaść jeszcze do Igiełek. Kiedy tylko wyszli z mieszkania wróciłem do Aśki.

  -Nie mam ochoty tam jechać.-mówi.
  -A ja tak. Możesz zostać jak chcesz. Tam będą moi przyjaciele i pojadę czy ci się to podoba czy nie.



Przed samym wyjazdem zrobiłem zapas i wyjechałem wcześniej, aby pomóc Miśkowi przygotować to wszystko. Z czasem zjeżdżali się inni siatkarze. Ja wciąż jednak miałem nadzieję na to, że i ona się pojawi tutaj. Lecz jak się w trakcie imprezy dowiedziałem, że nie przyjedzie nieco smutno mi się zrobiło do czasu, aż Kubiak nie włączył telewizji i nie trafił na jej występ. Wyglądała cudownie na scenie tańcząc. Widziałem jak bardzo to kocha robić. Byłem tak cholernie dumny, że mam okazję z nią pracować, że kiedyś nawet całowałem i przytulałem ją. Kiedyś było tak. Teraz jedynie została tęsknota, żal, smutek, ból i ta miłość do niej. Kiedy otwieraliśmy szampana o 24:00 patrzyłem na fajerwerki które odpalali chłopaki i myślałem o niej. Życzyłem jej Szczęśliwego Nowego Roku. Może i dla mnie on będzie....chociaż bez niej to nie będzie to samo. 

  -Powinieneś spróbować jej wybaczyć, bo wiem że wciąż ją kochasz, a nie Aśkę.-składa mi takie życzenia Kubiak. Nie odpowiadam mu jednak nic. Chciałbym to zrobić, ale boję się, że znów mnie zrani, że ja jej nigdy nie zaufam. 

Impreza mija nam naprawdę we wspaniałej atmosferze. Po krótkiej drzemce udajemy się po 12:00 do Rzeszowa. I znów zaczynam żyć z dnia na dzień.



Po jakimś czasie chłopaki wyciągają mnie do klubu. Aśka poszła ze mną chociaż wolałem, aby została. Nie wiem czy powinna iść w takie głośne miejsce....czy to nie zaszkodzi dziecku? Nie dała za wygrana i poszła ze mną. Po wejściu do klubu szukałem wzrokiem chłopaków. Dostrzegłem ich, a w wśród siatkarzy i ich dziewczyn również i ją. Wyglądała cholernie seksownie, że miałem najzwyczajniej w świecie ochotę ją pocałować i przelecieć. 

  -Chyba w ciąży nie powinno się przybywać w takich głośnych miejscach.-powiedziała Marta kiedy podeszliśmy do stolika.
  -Nie zaszkodzi to małej na pewno. Moja lekarka pozwoliła.-odpowiedziała jej Asia i usiedliśmy  naprzeciwko.

Po kilku kolejkach Marta wyciągnęła Grześka na parkiet. Obserwowałem to jak tańczy z nim. Gotowało się we mnie kiedy widziałem jak swoimi pośladkami ociera się o ciało środkowego....a on?! Trzymał dłonie na jej biodrach i zsuwał je coraz to na uda. Gdybym mógł to podszedłbym teraz tam i obił mu mordę, za to, że ją tak dotyka. To i tak było nic dopóki nie obrócił jej i przyciągnął do siebie. -No zaraz nie wytrzymam! Niech tylko ją pocałuje to pożałuje tego. Na szczęście zrezygnowali z tego i dokończyli taniec normalnie. Po jakimś czasie Marta wróciła do stolika, a ja zabrałem na parkiet Aśkę. Akurat wtedy poleciała wolna więc objąłem ją i kiwaliśmy się w takt muzyki. Po chwili widzę jak na parkiet wchodzi Ignaczak z Martą. Wolny w tym momencie się kończy, a oni tańczą. Moja dziewczyna ciągnie mnie do stolika więc idę z nią. Spoglądam na parkiet kiedy widzę jak Marta tańczy z Jochenem, a potem w końcu zostaje sama. Żaden z facetów jej się nie opiera. Bo jak oprzeć się takiej dziewczynie? Jest najpiękniejsza w całym klubie. 

  -Zbyszek ja zaraz wracam.-mówi Aśka i znika. Wtedy w mojej głowie zrodził się pomysł. Odszedłem szybko od stolika i pognałem do didżeja. Poprosiłem o jedną piosenkę gdy ta obecna się skończy. Wmieszałem się w tłum podchodząc do Marty. Położyłem dłonie na jej talii i przyciągnąłem do siebie. Przez chwilę się nie ruszała, ale kiedy chciała się obrócić zabroniłem jej mocniej trzymając ją.

  -Brazylia.-szepnąłem jej na ucho. Nie rozumiała o co chodzi, ale kiedy z głośników poleciała dobrze znana nam piosenka, zaczęłam się poruszać. Było prawie tak jak wtedy. Znów ocieraliśmy się swoimi ciałami o siebie. Pragnąłem więcej i więcej. Objęłam moja szyję i przyciągnęła głowę bliżej siebie. Patrzyliśmy na swoje usta, ale żadne z nas nie wykonało ruchu pierwsze. Znów miałem możliwość błądzić dłońmi po jej ciele. Jedyne czego żałowałem to tego, że nie skończy się to tak jak tam, czyli ostrym seksem w ubikacji. Zapewne wszyscy patrzyli na nas. Nie obchodziło mnie to jednak. Chciałem tylko jej. Jak piosenka się skończyła dziewczyna poprawiła spódnicę i odeszła bez słowa do stolika. Poszedłem za nią, a wtedy też Aśka powiedziała, że dziecko daje znać i chce wracać. Nie mogłem nic zrobić więc wziąłem nasze kurtki i wyszliśmy. W aucie zaczęła na mnie krzyczeć, że co ja sobie wyobrażam. Przecież to ona jest moją dziewczyną, a Marta byłą. Co na to mogę poradzić, że wciąż jest w moim sercu? A to co dzisiaj było...nie żałuję tego ani trochę. Ne obchodzi mnie nawet krzycząca na mnie w tej chwili Aśka.

  -Nie denerwuj się tak, bo dziecku zaszkodzisz.-powiedziałem i zamilkła.

                                       __________________________________

No to jest iperspektywa Zbyszka. Mam nadzieję, że podoba wam się. :) Ten rozdział z dedykacją dla tej dziewczyny która chciała perspektywę Bartmana:) Może być? 
Jak widać kto pojawił się za Martą dowiecie się jutro. Na pewno można wywnioskować, że nie był to Zbyszek.
Widać, że on cały czas ją kocha i myśli o niej. Co będzie dalej zobaczycie.
Bajeczka ostatnio pytałaś się mnie co biorę, że mam takie pomysły. No w tym problem, że nic :) Przez przyjaciółki mam zrytą psychę i z tego biorą się te szalone pomysły :D
Pozdrawiam i do jutra. :)