wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 107


„Są ludzie, którzy wolą raczej nic nie ukrywać niż musieć kłamać; ludzie którzy wolą raczej kłamać, niż nie mieć nic do ukrycia. I ludzie, którzy lubią i kłamstwo i tajemnice.”



Przestraszona, że stało się coś jej , bądź Miśkowi, a co gorsza Zbyszkowi było nie do zniesienia. Podniosłam się gwałtownie i wbiegłam do łazienki. Nie zwracałam uwagi na to która w tej chwili jest godzina. Wybrałam jej numer i czekałam aż odbierze. Kiedy usłyszałam, charakterystyczny dźwięk odbierania zaczęłam mówić.

  -Monia co jest?! Coś stało się Miśkowi, albo Tobie?!....a może o Zbyszka chodzi?! Proszę cię powiedz coś.
  -Hej spokojnie.-odpowiada.-Gdzie ty teraz jesteś?
  -W łazience.
  -Nie pytam się w jakim pomieszczeniu tylko gdzie?
  -We Wrocławiu.
  -Dzisiaj wracasz?
  -Tak. Monika co jest?
  -Możesz wpaść do nas po drodze?-zadaje mi pytania, ale nie chce powiedzieć o co chodzi.
  -Jasne, ale co się stało?!
  -To nie jest rozmowa na telefon. Przyjedź i ci powiem.
  -Dobra. W takim razie kończę i będę się zbierać.
  -Leć. Pa.
  -Pa.

Szybko ogarnęłam się budząc przy okazji dziewczyny. Kazałam im się zbierać, bo nieco mi się spieszy z powrotem. O 14:00 wyjechałyśmy z miasta. W Kędzierzynie byłyśmy o 16:30. Znalazłam pierwszy pociąg do Jastrzębia i wsiadałam do niego. Jak tylko znalazłam się na miejscu biegiem poleciałam do mieszkania państwa Kubiaków. Zziajana zapukałam do ich drzwi. Gdy Monika otworzyła mi wpadłam do środka. 

  -Mów!-od razu zaczęłam.
  -Wejdź. Usiądź. Złap oddech.
  -Monia weź mnie nie denerwuj i mów o co chodzi! Wiesz jaka byłam przestraszona po twoim telefonie?! Sylwester, fajerwerki i przecież tyle wypadków przy tym. Któryś z nich coś sobie zrobił?!
  -Nie! Usiądź! Zrobię ci kawę i powiem o co chodzi.

Spojrzałam na nią i zrezygnowana zdjęłam kurtkę i buty, wchodząc do salonu i siadając na kanapie. Po chwili dziewczyna wchodzi do pomieszczenia i stawia przede mną kubek. Upijam łyczka ciepłej cieczy i spoglądam na nią. 

  -Monika błagam cię! Ja dłużej nie mogę.
  -Spokojnie. Powiem ci wszystko od początku....na ostatnim meczu co tu byliście Kubi rozmawiał ze Zbyszkiem...wiesz wtedy na parkiecie. Opowiadał mu o tym, że Aśka się wprowadziła do niego, że są razem. To wiesz prawda?
  -Tak wiem.
  -Po powrocie do domu nieco zastanawialiśmy się dlaczego ta dziewczyna tak naciskała na to wszystko. Mieliśmy nawet podejrzenia, że nie jest w ciąży i tylko udaje. Postanowiliśmy to sprawdzić. Wybraliśmy się więc w małe odwiedziny do chłopaka zaraz po świętach. No niestety musieliśmy przeboleć to, że była tam też ona. Starała się jednak być miła. Obserwowałam ją wciąż. 
  -I co? Nie jest w ciąży?
  -Poczekaj. Widziała, że to robię, więc pod pretekstem, że dziecko kopie wzięła dłoń Zbyszka i położyła na swoim brzuchu....no i wtedy upewniliśmy się, że jednak te dziecko jest.
  -Dzięki....bardziej dobić mnie nie możesz?!-pytam.
  -Słuchaj dalej. Michał zaprosił go na Sylwestra do nas. Zgodzili się chociaż dziewczyna nie była wcale z tego zadowolona. Wieczorem zajechaliśmy do Ignaczaków i tam zostaliśmy na noc. Michał rano wyjechał na trening, a ja zostałam u nich, bo za kilka dni i tak przyjadą do Jastrzębia na imprezę. Jednak wiesz Krzysiek na treningu, Iwona w pracy, więc poszłam na zakupy chcąc coś sobie znaleźć. Przechodziłam akurat koło Reserved i mignęła mi jakaś blond czupryna. Nie wiem co mnie podkusiło, ale cofnęłam się nieco i poznałam Aśkę.
  -Opowiadasz mi to, bo?
  -Poczekaj.-i wyciąga z kieszeni telefon pokazując mi parę zdjęć.
  -No to ona i co z tego?
  -To....że z tego co mi wiadomo powinien zaraz dochodzić siódmy miesiąc tak?
  -Monia proszę cię nie baw się ze mną!
  -Nie rozumiesz?! Chcę ci powiedzieć, że widziałam ją. CAŁĄ! I wyglądała jakby nie była nawet w pierwszym miesiącu.
  -Co?!-krzyknęłam.
  -Wiem mi też ciężko w to uwierzyć, ale Marta ona nie jest w ciąży. Wiem, że nie mam dowodów, aby móc pokazać to Zbyszkowi. Jedynie jej zdjęcie z jakąś znajomą, ale przysięgam ci, że ona brzuch miała płaściutki, a wiem, bo przymierzała koszulkę i wcale nie ciążową. Nie zdążyłam pstryknąć fotki, bo tak byłam zszokowana, że zanim się opamiętałam ona się przebrała. Miała na sobie luźny sweter więc nic nie byłoby widać.

Kiedy to usłyszałam ręce mi po prostu opadły. Nie wierzę. Nie wierzę, że ta zdzira jest zdolna do takiego czegoś.

  -Jesteś pewna?-dopytuje.
  -Marta przysięgam ci. Ona nie jest w żadnej ciąży.
  -W takim razie....skoro udawała to czemu położyła dłoń Zbyszka na swoim brzuchu....jak on nie wyczuł, że to nie prawdziwy?-zadaje jej pytania, a ona wstaje i sięga po laptopa stojącego na szafce. Stawia go przed nami i włącza jakieś strony.

  -W internecie można zamówić sztuczny brzuch. W dotyku jest prawie taki jak prawdziwy. Kolor, twardość, można nawet wybrać taki na odpowiedni miesiąc. W tych czasach wszystko jest możliwe.
  -Zabiję ją!-i wstaję.-Trzeba powiedzieć Zbyszkowi o wszystkim!- a ona w tym samym czasie ciągnie mnie z powrotem na kanapę.
  -Marta poczekaj. Trzeba wpierw zebrać dowody, bo co? Pójdziesz powiesz mu to i co? Myślisz, że komu uwierzy? Jej czy tobie? Wiem, że cię kocha, ale wciąż ma w pamięci to, że go zdradziłaś. Najlepiej byłoby przyjść z czymś i zdemaskować ją przed nim z niezbitymi dowodami które mieć będziemy.
  -Misiek wie?-zapytałam.
  -Nie, i nie wiem czy powinnam mu mówić. Boję się, żeby nie poleciał z tym do niego. Poza tym kiedy Zbyszek dowiedziałby się, że jego przyjaciel wiedział o tym i nic mu nie powiedział znów mogliby się pokłócić.
  -Ale jeśli się dowie, że ty wiedziałaś może na ciebie się obrazić.
  -Spokojnie nic mi nie będzie. Jak zdobędziemy dowody powiemy wpierw Michałowi i zatrudnimy go by pomógł nam przygotować na to Zibiego. 
  -Monia?..... Jak można być tak okropnym? Rozumiem, że chciała rozwalić nasz związek. Udało się z mojej winy, bo zdradziłam Bartmana przez kawałek sztucznego brzucha. Nie rozumiem jednak czemu tak krzywdzi siatkarza. Czy to jest normalne?
  -Nie Marta. To nie jest normalne. TO jest chore. Musimy coś z tym zrobić. Wiesz co mnie zastanawia jednak?
  -Nom?-dopytuje pijąc już zimną kawę.
  -Tego jak ona zamierza to rozwiązać, kto jej pomaga, przecież te zdjęcie.....to na pewno nie jest wydruk z neta....może płaci jakiejś dziewczynie która urodzi jej dziecko, albo jeszcze inny plan ma.
  -Monia mnie nie obchodzi to. Ja chcę tylko uratować Zbyszka, a reszta mi wisi. 
  -Masz rację. Owinęła go sobie wokół palca, a on biedny tkwi w tej sieci.
  -I musimy zacząć działać.

Rozmawiałyśmy o tym od czego by zacząć to wszystko. Planowanie przerwało nam jednak pojawienie się Kubiaka w mieszkaniu.

  -Hej Marta.-mówi, podchodząc do mnie i całując w policzek. 
  -Siemka Misiek. Jak tam po imprezie?-pytam.
  -Jakoś się trzymam....nieźle poszło ci wczoraj.
  -Widzieliście?-zapytałam patrząc na tą dwójkę.
  -Oczywiście, że tak. Nie mogliśmy przecież przegapić twojego debiutu w telewizji.-odpowiada i kieruje się do kuchni.-Coś do jedzenia chcesz?-pyta.
  -Nie. Ja się już będę zbierać. Wpadałam tak po drodze. Jutro mamy trening i muszę na nim być.-mówię wstając z kanapy.
  -No spoko. Wpadnij jeszcze kiedyś.-krzyczy.
  -Jasne.-i wychodzę na przedpokój, aby się ubrać. 
  -To obdzwonisz wszystko?-pyta ściszonym głosem Monika.
  -Tak. A ty spróbuj czegoś się o niej dowiedzieć, gdzie mieszkają jej rodzice czy ma rodzeństwo itp. Jak się nie uda z lekarzami to wtedy zaczniemy z rodziną.
  -Pewnie. Jak tylko czegoś się dowiesz to dzwoń.
  -Na pewno tak zrobię i ty też.
  -Tak.-odpowiada przytulając mnie.

Pożegnałam się i ruszyłam na ostatni pociąg który miałam do Rzeszowa. Siedząc w jadącym pojeździe po raz pierwszy pojawiła się nadzieja, taki punkt zaczepienia dzięki któremu będę mogła go odzyskać. Na miejscu byłam dosyć późno. Skierowałam się wprost do mieszkania i pierwsze co to walnęłam się na łóżku od razu odpływając. 
Obudziłam się bardzo późno przez co spóźniłam się na trening. Bez śniadania i kawy usiadłam obok Mieszka. Nabijał się ze mnie i z tego jak wyglądam. Nie moja wina przecież, że nie usłyszałam budzika jak dzwonił. Kiedy statystyk im pomagał, ja w internecie przeszukiwałam wszystkie możliwe gabinety publiczne i niepubliczne, przychodnie i szpitale. Cokolwiek gdzie mogłaby chodzić ta zdzira. 

  -Jak chcesz to mogę poprosić Iwonę żeby dała ci namiary na dobrego ginekologa.-odezwał się Ignaczak nad moim ramieniem.
  -Igła! Czy to tak ładnie podglądać kto co robi?!
  -Z tego co mi wiadomo powinnaś zajmować się statystykami.-odpowiada uśmiechając się. 
  -Dobra cicho siedź!
  -To jak? Poprosić ją czy nie?
  -Nie trzeba. Mam już tutaj jednego.
  -W takim razie po co patrzysz innych?-dopytuje.
  -Nie twoja sprawa.
  -Powiedz mi nooooo.-jęczy mi nad uchem.
  -W swoim czasie na pewno się dowiesz.-mówię zamykając laptopa i wstając by pomóc w podawaniu piłek, albo wystawie. 

Kiedy tylko zajęcia się skończyły pędem udałam się do domu i wydrukowałam listę ginekologów w mieście. Trochę niestety tego było. Im szybciej tym lepiej. Wybierałam po kolei numery zawsze powtarzając gadkę, że chcę wyciągnąć kartę siostry. Kiedy te sprawdzały i nie było takiej osoby o tym nazwisku przepraszałam mówiąc, że widocznie zły numer mi podała. Niestety nawet nie obdzwoniłam połowy, gdyż trzeba było iść na kolejne zajęcia z siatkarzami. 

W trakcie nich moje myśli wciąż krążyły wokół tego co teraz się dzieje. Spoglądałam na Zbyszka który o niczym jeszcze nie wiedział i zastanawiałam się czy uwierzyłby mi, jakbym powiedziała mu o tym co wiem. Pewnie nie. W końcu jak można ufać komuś kto cię zdradził. Ocknęłam się kiedy dostałam piłką w ramię. Starałam się potem skupić na tym żeby wykonać te cholerne statystyki. Niestety było już za późno na jakiekolwiek dzwonienie. Zostało mi więc czekanie do jutra. 

I tak też było codziennie. Obdzwaniałam wszystkie możliwe miejsca i chodziłam na treningi. To wszystko trzymało mnie przy życiu. Nie nudziłam się, nie miałam żadnych głupich myśli, które zakrapiałam alkoholem tylko po prostu musiałam pracować. Nawet nie chciałam żadnej chwili wytchnienia. 4 stycznia graliśmy na Podpromiu mecz z Delectą. Poszło bardzo szybko. Dwa pierwsze sety wygrane do 23, trzeci do 19. Po spotkaniu dostaliśmy 2 dni wolnego, gdyż kolejny mecz dopiero 12. Niestety każdy mój telefon okazał się niepowodzeniem, bo wyszło że żadna Joanna Michalska nie ma karty u rzeszowskiego ginekologa. Z jednej strony to dobrze, bo wiadomo, że tutaj się nie bada co jest dowodem tego iż nie jest w ciąży, bo chyba normalna kobieta powinna badać się tutaj na miejscu skoro jest w takim stanie. Pamiętam przecież jak Zbyszek woził ją na badania. Ciekawe gdzie wtedy wysiadała? Usiadłam na kanapie z kieliszkiem wina w dłoni i wybrałam numer Moniki.

  -No i jak tam?-od razu zapytała.
  -Sama nie wiem. Dziewczyna nie ma karty tutaj w Rzeszowie. Z drugiej strony stoimy w miejscu. A u ciebie coś nowego?
  -Nic, a nic. Z tego co wiem jej rodzinne miasto to Bydgoszcz, więc to tam będzie trzeba szukać tego wszystkiego.
  -A dziewczyna ze zdjęcia?
  -Nie wiem.....Marta...
  -Tak?
  -Powiedziałam Miśkowi. On może nam pomóc wyciągając od Zbyszka informację bez żadnych podejrzeń.
  -I co on na to?-zapytałam.
  -Na początku obraził się nieco na mnie, że dopiero teraz mu powiedziałam. Jednak przeszło mu i pytał czy powiedziałyśmy Zbyszkowi.
  -Tylko żeby on tego nie zrobił!
  -Spokojnie. Wtajemniczyłam go w nasz plan i chce nam pomóc, chociaż wolałby aby Bartman dowiedział się od razu. Może jakby Misiek mu powiedział to uwierzyłby?
  -A co jeśli przez to pokłócą się? Wtedy nic od niego nie wyciągniemy.
  -Wiem to. Kazałam by tego nie mówił.....jutro przyjedzie do niego w odwiedziny i może coś wyciągnie.
  -Spoko.

Pogadałam z nią chwilkę i rozłączyłam się. Zastanawiałam się co teraz. Muszę coś wymyślić, bo zwariuje tak siedząc i nic nie robiąc. I w tym samym czasie rozlega się dźwięk mojego telefonu. Odbieram go.

  -No hej Grzesiek.
  -Zbieraj się!-powiedział szybko.
  -Gdzie?-pytam.
  -Idziemy z chłopakami do klubu i zabieramy cię ze sobą.
  -Z chłopakami?
  -No nie o to mi chodziło....będą też dziewczyny. Idzie Olka i parę innych. 
  -O której będziesz?-zapytałam wstając z kanapy.
  -Za godzinkę.
  -Przecież nie zdążę!-krzyknęłam, ale ten rozłączył się.-Idiota!-syknęłam i rzuciłam telefon biegnąc szybko pod prysznic. Umyłam włosy i suszyłam je, jednocześnie próbując się malować. Niech on tylko spóźni się to go normalnie zabije, za to co muszę robić.-w myślach dodaję i idę do sypialni, aby wybrać coś sobie do ubrania. Decyduje się na spódniczkę, do tego gorset i skórzaną kurtkę. Kiedy nanoszę ostatnie poprawki rozlega się pukanie do drzwi, a potem słyszę jak się otwierają. W pokoju po chwili pojawia się Grzesiek.

  -Fiu, fiu! Nie będzie ci zimno?
  -Nie. Ciesz się, że się nie spóźniłeś, bo bym cię zabiła za to. Pierwszy raz malowałam się i suszyłam włosy jednocześnie.
  -W końcu dojdziesz do wprawy kochana.
  -Jak jeszcze raz zadzwonisz do mnie w ostatnim momencie to nic z tego.
  -Jasne.-odpowiedział wywracając oczami.-Chodź, bo reszta czeka już pewnie.
  -Dobra.

Założyłam szpilki i pomknęłam za Grześkiem do jego auta. Po 10 minutach znaleźliśmy się pod klubem. Weszliśmy i odnaleźliśmy siatkarzy z dziewczynami. Przysiadałam się i wszystko było pięknie i fajnie dopóki do stolika nie przyszedł Zibi z Aśką.

  -Chyba w ciąży nie powinno się przybywać w takich głośnych miejscach.-powiedziałam.
  -Nie zaszkodzi to małej na pewno. Moja lekarka pozwoliła.-odpowiedziała i usiadła naprzeciwko. Tylko chyba nie ta z Rzeszowa do której chodzisz chciałam dodać, ale nie mogłam wydać, że wiem coś o jej „ciąży”. Sam jej widok doprowadzał mnie do tego, że chciałam zerwać z niej bluzkę i pokazać wszystkim jej brzuch. To na pewno byłoby ciekawe. Kiedy trochę już alkoholu w siebie wlałam wyciągnęłam Grześka na parkiet. Na początku nie bardzo chciał robić to co ja, ale w końcu uległ i dopasował się do moich ruchów. Trzymał swoje dłonie na moich biodrach, a ja kręciłam nimi ocierając pośladkami o ciało Kosoka. Czułam jego ciepły oddech na moim ramieniu, a potem nagłe obrócenie i przyciągniecie do siebie na dość niebezpieczną odległość. Spojrzałam na jego usta, a on na moje. Jednak zachowałam nieco trzeźwego umysłu i pokręciłam głową. Po trzech tańcach zmęczona wróciłam z parkietu łapiąc za swojego drinka. Przez ten czas obserwowałam Zbyszka kiedy trzymał tą lafiryndę w ramionach.

  -On też tak patrzył gdy tańczyłaś z Grześkiem.-szepnął mi siatkarz na ucho, a ja odwróciłam głowę patrząc na libero.
  -Co?
  -Dobrze wiesz co.-mówi i porywa mnie do tańca. Trafiliśmy akurat na kawałek wolnego, ale po minucie poleciało w głośnikach coś szybkiego. Wymęczyłam go, a potem Jochena. Jednak mi wciąż  było mało. Zostałam więc na środku tańcząc wraz z tłumem. Mało tutaj było chłopaków którzy ze mną zatańczą? Nie myliłam się. Co chwila ktoś porywał mnie w obroty. Niektórzy byli naprawdę bezpośredni i mówili, że chcieliby mnie przelecieć. Spławiałam jednak takich. Wtedy też poczułam duże dłonie na mojej talii mocno przyciągające mnie do siebie. Kiedy byłam na tyle blisko tego osobnika chciałam się odwrócić i upewnić czy to na pewno ten o którym teraz myślę. Nie pozwolił mi jednak tego zrobić. 

  -Brazylia.-szepnął mi do ucha, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi dopóki z głośników nie poleciała dobrze znana mi piosenka. I całe wspomnienie tamtego tańca wróciło do mnie. Poruszałam tak jak wtedy. Znów mogłam poczuć bliskość jego ciała, jego dotyk, spojrzenie. Oddałabym wszystko by skończyło się to, tak jak wtedy. Zdawałam sobie sprawę, że byliśmy w centrum zainteresowania i wszyscy na nas patrzyli. Kiedy piosenka się skończyła odeszłam od niego i usiadłam przy stoliku. Nie mogę jednak zrozumieć jego zachowania. Dlaczego on to robi? Czyżby chciał mi wybaczyć?

  -To z zazdrości. On nadal cię kocha.-szepnął mi do ucha Piotrek.

Jak atakujący wrócił do nas, Aśka od razu wyciągnęła go z klubu mówiąc, że dziecko daje jej znać. Pomógł jej włożyć kurtkę i wyszli. Byłam tak wściekła, że najchętniej to zdemaskowałabym ją.

  -Wszystko w porządku?-dopytuje Piotrek, ale ja odpycham go.
  -Nic nie jest!

I odchodzę od stolika. Podeszłam do baru pytając czy mają w sprzedaży papierosy. 

  -Niestety nie, ale mogę cię jednym poczęstować.-powiedział, a ja kiwnęłam głową. Wzięłam jednego i dziękując mu wyszłam na dwór. Tam można było spotkać masę osób które paliły więc z ogniem nie było żadnego problemu. Zaciągnęłam się i od razu zakrztusiłam. To jest tak jak się nie pali. 

   -Wyrzuć to!-powiedział za mną męski głos. 


                                             ___________________________________

No i wiecie już co takiego miała do przekazania Marcie Monika. Dobrze kombinowałyście, że chodziło o Aśkę. Tylko czy przyszło wam do głowy, że mogłaby wywinąć takie świństwo?
Malina rozbroiłaś mnie swoim poprzednim komentarzem. :D Nie urodziła i niestety nie będzie to czarne dziecko :D Kochana uwielbiam te twoje dum, dum, dum. Zawsze w głowie słyszę tą charakterystyczną melodię. ;)Całuski. :*

Odnośnie komentarza tego, by napisać rozdział z perspektywy Zbyszka. Zawsze jest taka możliwość, bo piszę na bieżąco i można gdzieś to wtrącić. Tylko nie wiem czy to miałby być odnośnie tego jak to przeżył, aż do teraz czy może dalej i o której on nic nie wie. Jednak w tej sytuacji ciężko by trochę było z powodu akcji detektywistycznej która się teraz rozgrywa.Możecie się wypowiedzieć i osoba która napisała ten komentarz niech mi powie jak to chciała, aby wyglądało. :)
Komentujcie i do jutra :)

11 komentarzy:

  1. Asia nieźle to sobie wymyśliła. Sprytna z niej kobietka. Zapomniała jednak o tym, że prawda zawsze wychodzi na jaw ;)
    Całuje :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A To szuja !! Przepraszam przepraszam przepraszam ! :* Miałam problemy z netem ;3 Ja jestem ciekawa jak ona by się potem wytłumaczyła ... Zbysiu to nie tak ja po prostu ...Tak Cie kocham że nie mogłam znieść widoku ciebie z inną .. Albo ups .... Umarło :'( O ja Marheri Ty to masz pomysły ... Zbysiarta znowu razem ! Albo jak kto woli Marek Marszek .... Znaczy wybiegam w przyszłość ale tak będzie mówię Wam !! :3


    Buziaki i jeszcze raz przepraszam ;3 ;*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma dziecka...nie ma czarnego dziecka! Ale pod którymś tam wcześniejszym rozdziałem jasnowidzka malina mówiła, że Aśka pewnie tylko udaje! Oł je! Moja mądrość nie zna granic! Aśka ten paszczur...ugh, ciarki mnie przechodzą na samą myśl o niej. Ale to w sumie dobrze, że Aśka nie jest w ciąży, chociaż, czekaj..nie to źle, bo nie urodzi czarnego dziecka! Malina jest smutna! A teraz po raz kolejny zaprezentuję swoją nieograniczoną mądrość-ostatnie zdanie wypowiedział któryś z siatkarzy! O mój bosz, jaka ja jestem mądra! A teraz uwaga! Dum, dum, dum, dum...specjalnie dla Marheri!
    Buziaki, malina :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Już straciłam wiarę, że się dzisiaj pojawisz! :(
    Ale nie zawiodłaś nas :*
    Blisko byłam, że chodzi o Aśkę :D Tylko ja wymyśliłam bajkę z poronieniem, ale takie świństwa to nigdy bym chyba nie wymyśliła! Powiedz mi co Ty bierzesz, że masz takie pomysły i od razu podziel się tym :D na pewno się przyda :P
    Błagam niech się Zbyszek jak najszybciej dowie! Mmm taniec <3 myślałam już, że dojdzie do czegoś więcej, a tu taki zawód. A było tak blisko!
    Rozdział z perspektywy Zbyszka mógłby być ciekawy ;)
    czekam na jutro ;*
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakby wyszło, ze ona naprawde nie jest w ciaży to by było zarazem i coś fajnego i strasznego. No kurde zniszczyła taki piękny związek. Ja nie moge jak oni tak na siebie patrzą i są zazdrośni o siebie... to przykre.
    Chce już nowy rozdział i to strasznie długi ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak są o siebie zazdrosni to jest bardzo fajne. Pokazują tym, że dalej im na sobie zalezy.

      Usuń
  6. TAK!Długie rozidzały sa zajebiste:D
    I ten taniec mmm:*
    Wydaje mi sie ,że Zbyszek do niej krzyknął pod klubem,ale pewnie nie trafie:D
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze takiego obrotu akcji to się nie spodziewałam, niezła jazda
    a co do rozdziału z perspektywy Zbyszka to chodziło mi właśnie o to jak on to przeżywa
    Pozdrawiam i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś czułam, że Asia nie jest w ciąży:) Teraz tylko czekam na dalszy rozwój sytuacji:D Pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział trochę szokujący. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. :) Ja będę inna i nie przeczuwałam, że Aśka udaje. Na początku czytałam zawzięcie, bo byłam aż tak ciekawa o co chodziło Monice. Teraz już wiemy...
    Pozdrawiam i czekam na następny! :*
    Patricia

    OdpowiedzUsuń