sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 90


"Szczęściem jednego człowieka jest drugi człowiek."


Obudziły mnie promienie słoneczne które świeciły mi prosto w twarz. Nie miałam ochoty otwierać jeszcze oczu tylko przytulić do faceta z którym spędziłam noc. Przesunęłam ręką obok siebie, ale miejsce było puste. Zerwałam się szybko rozglądając po pokoju. Spostrzegłam Zbyszka siedzącego na fotelu.

  -Co tak się zerwałaś?-zapytał.
  -Myślałam, że to wszystko co zdarzyło się...no że my....że to był sen-odpowiedziałam przecierając dłonią twarz.- A ty dlaczego nie śpisz?-pytam.
  -Z tego samego powodu co ty.....bałem się, że to też jest sen, więc siedziałem by nigdy się nie obudzić i aby ten stan trwał wiecznie. 
  -I tak obserwowałeś mnie?
-Tak. Wyglądasz tak pięknie....i wciąż ciężko mi uwierzyć, że jesteś tutaj ze mną...że jesteś naprawdę moja. 
  -Jestem....ale wiesz.... Zdecydowanie wolałabym gdybyś był przy mnie, a nie na drugim końcu pokoju.
  -Tak powiadasz?
  -Tak.....jest mi trochę zimno-odpowiadam. Na twarz Bartmana wkrada się ten mój ulubiony uśmiech. Wstaje i podchodzi do łóżka kładąc się obok. Obejmuje mnie, a ja całuję go na dzień dobry.

  -Wiesz, że jesteś moim marzeniem?...marzeniem które spełniło się nareszcie. 
  -No popatrz! Moje też się spełniło.

Kładę mu dłoń na policzku wpatrując się w jego oczy. Wyglądał jakby nie spał długo. 

  -Kocham cię-szepczę całując go w kącik ust.
  -Ja ciebie też skarbie.
  -Długo spałeś?-pytam
  -Dlaczego pytasz?
  -No odpowiedz mi.
  -Nie.....cieszyłem się twoim widokiem. 
  -To może nacieszymy się znów, ale tym razem w dwie strony co?-zapytałam zarzucając nogę na jego biodro i przesuwając się na niego. Całym swoim ciałem leżałam na jego. Moje nagie piersi dotykały jego klaty. Popatrzył na mnie, a po chwili zsunął swoje dłonie na moje pośladki. Schyliłam się całując jego szyję.

  -Kochanie...wiesz bardzo chciałbym, ale patrzeć jak zaraz te mamuty wparują do pokoju.
  -Nie....wiedzą, że chcemy się sobą nacieszyć.-odpowiadam nie przerywając pieszczot.
  -To chyba nie znasz ich. 
  -Zbyszek....-mówię zamykając mu usta pocałunkiem. Dosłownie dwie minuty potem do pokoju wpadają chłopaki. Oboje zaczynamy się śmiać.

  -Przepraszamy...przepraszamy naprawdę, ale myśleliśmy, że będziecie mieć dosyć po całej nocy-odzywa się Igła.
  -A nie mówiłem-odzywa się Zibi, a ja wtulam się w niego śmiejąc się.
  -Wiecie zaraz śniadanie -oznajmia nam Ruciak.-Szybkie pakowanie i o 11 mamy samolot do Polski, potem 2 godzinny lot, przywitanie na lotnisku i obiadek u prezydenta. 
  -A nie można z tego ostatniego jakoś się wyłamać?-pytam odwracając w stronę chłopaków.
  -Nie ma takiej opcji-dodaje Kubiak.
  -Odezwał się ten co nie musi tam być-mówi Kurek.
  -Eee!-krzyczę i spadam ze Zbyszka okrywając się kołdrą.-Dlaczego nie będzie cię tam?
  -Ma się chody.-odpowiadam wystawiając język w moim kierunku, a ja robię dokładnie to samo.

Patrzę wtedy jak Zbyszek wstaje podając mi swoją koszulkę. 

  -Dobra Rucy, ale daj nam się chociaż ubrać okej?-pyta mój chłopka. Mój chłopak? Jak to pięknie brzmi. 
  -Jasne! Panowie w tył zwrot!-krzyczy, a wszyscy posłusznie wycofują się.
  -Kubiak możesz na chwilę zostać?-pyta Zibi, a on przytakuje. Kiedy drzwi się zamykają atakujący podchodzi do niego. Obserwowałam wciąż tę dwójkę i zastanawiałam co chce zrobić Zibi.

  -Przepraszam Michał....przepraszam cię szczerze za to co wtedy zrobiłem. Mówiliśmy sobie, że dziewczyna nigdy nas nie poróżni.....złamałem tą obietnicę i czuję się z tym potwornie. Nie wiem jak mogłem pozwolić Aśce aby obrażała, albo ciebie albo też Monikę. Zawsze będziecie dla mnie najważniejsi....przepraszam, ale wtedy bałem się, że stracę blondynkę i przez to nie zyskam jej-mówi wskazując na mnie-Naprawdę zależało mi na tym....ale wiem, że nie powinienem. Wybacz mi. 

Stoją patrząc na siebie, a za chwilę Michał ściska Zibiego. 

  -Wiesz, że zawsze byłeś moim przyjacielem i tak też zostanie. Każde przyjaźnie przechodzą kryzysy.-odpowiada Kubiak. 
  -Nie masz pojęcia jak mi ciebie brakowało-mówi atakujący-tęskniłem za tobą.
  -Ja za tobą też-odpowiada mu. 
  -A ja za takimi obrazkami-odzywam się, a oni odrywają się od siebie i patrzą na mnie. Wciągam szybko na siebie koszulkę i zeskakuje z łóżka podbiegając do nich i od razu  obejmuje.

  -Grupowy uścisk!-krzyczy Misiek.
  -Coś co lubię!-odzywa się Zbyszek. 
  -Moje dwa kochane wielkoludy. 
  -Misiek!! Zabieraj tą rękę!-mówi atakujący.
  -A gdzie ją mam trzymać?
  -No na pewno nie na tyłku mojej dziewczyny!
  -Przecież nie trzymam jej na pośladku! 
  -Jak nie jak tak!
  -To nie moja wina, że mam takie długie ręce, a ona jest wysoka.-dorzuca Kubi, a Bartman odrywa mnie od niego i sam przytula się do mnie od tyłu szczelnie obejmując ramionami. -Ładna z was para.
  -Dzięki Michał-mówię.
  -Za co?
  -Za to, że mi pomogłeś, za to że przemówiłeś mi, bo gdyby nie ty nie mam pojęcia jakby się to skończyło.
  -Nie musisz mi dziękować. Wszyscy dobrze widzieliśmy, że jesteście dla siebie stworzeni...ja tylko nieznacznie pomogłem wam. 
  -Nieznacznie?! Ty chyba stuknięty jesteś! Dzięki tobie jest tak jak jest.
  -Oj dobra.....-odzywa się nieco onieśmielony.
  -Ja też jeszcze raz ci dziękuję Kubi-dodaje Bartam i całuje mnie w policzek.
  -Dobra.....teraz będzie nareszcie jak być powinno. Idealnie do siebie pasowaliście i mam nadzieję, że to będzie trwało wiecznie.
  -Ja też.-odzywa się Zibi.-mam tylko nadzieję, że Monia mi wybaczy....po przyjeździe spotkamy się może, bo osobiście chciałbym ją przeprosić, a jak nie będzie chciała to padnę na kolana i będę błagał o wybaczenie.
  -Ty! Bo jeszcze zrobią ci zdjęcie i będzie, że oświadczasz się dziewczynie kumpla.
  -Nie....mam swoją.
  -I się ciesz......zdzwonimy się jakoś po powrocie do Polski dobra?
  -Jasne.
  -A teraz zostawiam was gołąbeczki i idę się pakować. -mówi ściskając nas mocno, a po chwili znika. Do środka też wchodzi Rucek.

  -Sorki, ale dłużej nie będę czekał.-mówi.
  -Spoko-mówię zarzucając dłonie na szyję Zbyszka i całuję go. Dłonie przesuwa na moje pośladki.
  -Nie założyłaś nic pod spód?-pyta odrywając się od moich ust.
  -Nie.-kręcę głową i przygryzam wargę.
  -Opuść skarbie te rączki, bo Rucek ujrzy coś co nie powinien.-i spogląda na przyjmującego który od razu odwraca się tyłem.
  -Mój zazdrośniku-szepczę i schylam się po swoje ubrania. -pozwolisz, że zostanę w twojej koszulce co?
  -Jasne......a teraz leć i pakuj się. Spotkamy się na śniadaniu.
  -Dobrze-całuję go na pożegnanie.

Z pokoju wychodzę z wielkim uśmiechem. Po drodze mijam siatkarzy którzy spoglądają tylko na koszulkę którą mam na sobie.

  -Pani Bartman!-słyszę za sobą i od razu odwracam się.
  -Tak panie Ignaczak?
  -Nic. Tylko fajnie, że tak się ułożyło.
  -Ja też się cieszę.

Nagle z pokoju wyszedł Bartek i na jego ustach również pojawił się uśmiech. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.

  -Dziękuję.
  -Za co?-pyta
  -Ty dobrze wiesz za co.

I ruszam do swojego pokoju. W środku widzę Oskara który też już się pakuje. Spogląda to na mnie, to na koszulkę.

  -Marta nie mów, że uwiodłaś kolejnego.
  -Czemu uwiodłam?
  -Przecież wiem, że byłaś z Mattem...poza tym Zibi ma dziewczynę.
  -No ma!-odpowiadam rzucając ubrania na łóżko.
  -Zostaw go. Wiem, że zniszczył ci życie...
  -A teraz je naprawił.....otóż ma dziewczynę....która stoi przed tobą.
  -Co?
  -No normalnie....jestem ze Zbyszkiem.
  -No co ty? Poważnie?
  -Tak...jak najbardziej tak.
  -Ojej no to gratuluję. W końcu coś konkretnego.
  -Dlaczego?
  -Bo najpierw coś z Kurkiem, potem Matt....nie nadążałem za tobą już.
  -To teraz już masz pełny obraz. Jestem z Bartmanem.
  -Nie chcę wnikać dlaczego, jak, po co? Życzę wam po prostu szczęścia.
  -Dzięki Oskar.

I wzięłam coś do ubrania. Szybki prysznic i od razu lepiej. Patrzyłam na siebie w lustrze i sama próbowałam przekonać siebie, że to dzieje się naprawdę. Ja i Zbyszek? Gdyby ktoś mi kiedyś to powiedział to wyśmiałabym tą osobę....a teraz? Teraz jesteśmy razem. Nareszcie czuję taką ulgę...taką lekkość. Widzę, że nie potrzebnie broniłam się przed tym tak długo. Zrobiłam delikatny makijaż i wysuszyłam włosy. Czuję się jak nastolatka normalnie. Chce mi się skakać ze szczęścia i miłości.
Wrzuciłam wszystkie ciuchy do walizki i męczyłam się aby zapiąć ją. 

  -Daj pomogę ci!-odzywa się głos za mną, a po chwili podchodzi do mnie Kurek.
  -Dzięki.
  -To teraz usiądź na walizkę i zapniemy ją.....jakoś-odzywa się, a ja walę go pięścią w ramię.-No co?
  -Nic nic-odpowiadam, a on śmieje się.

Siadam więc na nią, a Kuraś próbuje ją zapiąć.

  -Wiesz co?...może to ty lepiej usiądź, a ja ją zapnę.-odpowiadam i wstaję. Chłopak sadza swoje cztery litery na rzeczy, a ja mocuje się z suwakiem. 
  -I jak?-pyta.
  -No kurwa ni jak!-odpowiadam i wychodzę na korytarz.-Piter chodź na chwilę!-mówię przywołując go, a on podąża za mną od razu. Kiedy widzi Kurasia siedzącego na walizce zaczynam się śmiać. 
  -Ja nie wiem co cię śmieszy tak!-mówi środkowy
  -To, że nie możesz zapiąć walizki. Po co brać tyle rzeczy?
  -Po to aby mieć w czym wybierać. A teraz nie pytaj się tylko wskakuj na kolana do Bartka!
  -Co?! -krzyczą obaj.
  -No weźcie nie wygłupiajcie się! Zaraz śniadanie.... mamy być już spakowani, a jak na razie nie chcecie mi nawet pomóc...poza tym Piotruś nie mów, że nie lubisz siedzieć na kolankach Bartusia.-zaczynam nabijać się z tej dwójki.
  -Bardzo śmieszne!-odzywa się przyjmujący.
  -Dobra nie gadajcie tyle.

Pit siada na kolana siatkarza, a ja mocuję się z zamkiem. Jednak ten widok kiedy środkowy obejmuje Kurka za szyję sprawia, że nie mam siły zapiąć go. Siadam na podłodze śmiejąc się z nich.

  -Długo tak jeszcze mam siedzieć?! Pit ma strasznie kościste pośladki.
  -No i dobra! Przynajmniej nie zarosły tłuszczem jak twoje.-odgryza się mu Nowakowski. Na czworaka wychodzę z pokoju i siadam na korytarzu opierając się o ścianę.

  -Czy ktoś nam może pomóc?-pytam wybuchając na nowo śmiechem. Wtedy z pokoju wybiega Zibi. Gdy tylko zauważył mnie siedząc znalazł się w jednej chwili obok. 

  -Kochanie co ci?-pyta.
  -Pomożesz nam zamknąć walizkę?-zadaje mu pytanie ocierając łezkę która spłynęła po policzku.
  -Jasne, ale nie musisz płakać skarbie.-podaje mi rękę i idziemy do pokoju. Kiedy otwieram przed nim drzwi sam zaczyna się śmiać. -Już wiem czemu płakałaś.-odpowiada i patrzymy na dwóch siatkarzy którzy od mojego wyjścia nie zmienili pozycji.
  -Długo jeszcze będziecie tak stać i ryć?!-pyta  Kurek.
  -Chwilę-odpowiada Zibi wołając Ignaczaka. Ten uwiecznia wszystko kamerą i tak wyszło, że dosiadł się jeszcze do nich sam libero, a Zbyszek zamykał zamek. Kiedy już się udało ruszyliśmy w kierunku windy, aby zjechać na śniadanie.

  -Weźcie już nie udawajcie-mówię stojąc z nimi w windzie-ja zapinam ją za każdym razem sama jak przyjeżdżam do Spały.
  -Ale powiedz czy teraz wszystko poskładałaś?-pyta libero.
  -No......-i wywracam oczami.
  -Wszystko jasne, czemu tak ciężko było ją zapiąć. Zibi ja nie wiem jak wytrzymasz z tą dziewczyną.
  -Tak jak przez ostatnie miesiące-uśmiecha się ściskając mocno moją dłoń.
  -To w takim razie długo razem pożyjecie. 
  -Jasne, że tak-odpowiadam.

Po śniadaniu znosimy bagaże do autokaru i udajemy się na lotnisko. Reszta przebiega bez żadnych problemów. Dzięki zamianie z Ruckiem mogłam siedzieć obok Zbyszka. Przez cały lot przytulaliśmy się i całowaliśmy, aż chłopaki przed nami prosili abyśmy przestali, bo za słodko się robi. Może i słodko, ale mi to nie przeszkadzało. Jeszcze przed wyjściem z samolotu założyliśmy na siebie koszulki które podał nam Olek. Wyjęłam ją z opakowania i rozłożyłam. No proszę jak przewidywalni są. Koszulki zwycięzców. Chyba spodziewali się, że zajmiemy pierwsze miejsce. Ściągnęłam więc z siebie bluzkę i nałożyłam tą drugą. Spoko. Nie było źle. Fajna pamiątka będzie potem. 

  -Ładnie w niej wyglądasz-mówi Zibi- ba ty we wszystkim wyglądasz pięknie, a dla mnie najlepiej nago.-mówi i całuje. 

Na lotnisku powitanie siatkarzy, tłum kibiców. Normalnie nie wiedziałam, że aż tyle ich przyjdzie. Chłopaki przez krótką chwile rozdawali autografy i robili zdjęcia, a to dlatego, że pan prezydent czekał. Tak zazdrościłam paru chłopakom, że mogli wyłamać się z tego. Nigdy się tak nie wynudziłam. Na szczęście rozrywkę zafundowali mi Zibi z Kurkiem i Jaroszem. Opowiadali jakieś dowcipy, rzucali hasłami i wymyślali nowe ksywki dla chłopaków. Dobrze, że siedzieliśmy daleko i nami nikt zbytnio się nie przejmował. Dopiero kiedy pytanie dostał Zibi musieliśmy się opanować. Żygadło po cichu powiedział mu o co go zapytał.

  -Dziękuję pani prezydencie. Bardzo cieszę się z wygranej zespołu.....-bla, bla, bla. Oni to mówią takim schemacikiem jak zauważyłam. No ale ile razy można pytać o to samo. Przecież jasne, że cię cieszą...bo kto by się nie cieszył? Głupie pytanie. Odpłynęłam daleko nie słuchając wypowiedzi Zbyszka. Nagle ktoś kopnął mnie pod stołem, a ja przebudziłam się. 
  -Tak?
  -Jak pani udało się ogarnąć tych chłopaków? Była w końcu pani jedyną kobietą wśród tego grającego testosteronu.
  -Sama nie wiem. Ja raczej nie musiałam ich ogarniać. Do mnie należało przede wszystkim robienie statystyk i w razie czego pomoc trenerowi, wskazanie jakichś niedociągnięć drużyny, podsunięcie pomysłu na to jak pokonać rywala. 
  -Wpływała pani na atmosferę zespołu? Np. rozwiązywała jakieś spory? Wiadomo kobieta ma inne podejście do tego, mężczyźni również w jej towarzystwie, a zwłaszcza, że jest pani jedna zachowują się inaczej.

Czy rozwiązywałam spory? Hm? Ostatnio udało mi się z jednym tak zrobić. Zazwyczaj to ja byłam ich powodem i to przecież z mojej winy było tyle walki. No ale przecież tego nie mogę mu powiedzieć no nie?

  -Starałam się jakoś załagadzać jakieś spory, bo wiadomo w każdej grupie takie są. Ale sądzę, że ta drużyna zna się tak dobrze i tyle ze sobą przebywa, że nie muszę tego robić, bo sami załatwiają to między sobą.

Pokiwał tylko głową i przeszedł z pytaniem do kapitana. 

  -Kłamczucha-szepcze Zibi.-To przecież większość sporów była z tobą w roli głównej.
  -No co ty! Może miałam mu powiedzieć "Panie prezydencie to zazwyczaj ja się kłóciłam, a nie godziłam ich. Prędzej oni to robili. Niech pan prezydent żałuje, że nie widział tego jak skopałam atakującego i nawyzywałam go..pobiłam jego byłą i kazałam mu chodzić w skąpych majteczkach." To miałam powiedzieć mu?

Uśmiechnął się tylko i dokończył swoje ciasto. Po deserze zaczęliśmy się już zbierać. Nagle zobaczyłam na uboczu stojącego Wiśnię. Odeszłam więc od chłopaków i podeszłam do niego. 

  -Łukasz co jest?-zapytałam kładąc mu dłoń na ramieniu. Ten odwrócił się i spojrzał na mnie.
  -Nic.
  -Dlaczego kłamiesz? Widzę, że coś cię gryzie. Powiedz mi co....proszę.
  -Chcesz wiedzieć?!...nie podoba mi się to, że jesteś z Bartmanem!
  -Czemu?-pytam zdziwiona tym co powiedział.
  -Bo wyrządził ci tyle krzywdy, a ty teraz z nim jesteś.
  -Łukasz.....ale ja go kocham...naprawdę go kocham. Nie zdawałam sobie z tego nawet sprawy. Ta cała nienawiść to była bujda.....mówiłam to, bo nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogłabym go kochać. 
  -To dlaczego tak nagle ci się odwidziało?

W telegraficznym skrócie powiedziałam mu wszystko. 

  -Kiedy mogłam go stracić uświadomiłam sobie, że z każdym sypiałam po to aby zapomnieć o nim. Ale nie dałam rady tego zrobić. 
  -A co z Patrykiem?
  -Pogodziłam się z tym, że nie jesteśmy razem....wiesz tylko czego najbardziej się obawiam?
  -Czego?
  -Że ja dużo wcześniej przestałam kochać Patryka. 
  -Jak to?
  -Kochałam go naprawdę, ale wtedy kiedy pocałowałam Kamila.....ja sama tego chciałam. Może to dało mi taki znak, że podoba mi się ktoś inny....przepraszam wiem, że Patryk to twój przyjaciel.-mówię, a on stoi i milczy przyglądając się mi.
  -Naprawdę kochasz Zbyszka?-pyta po chwili.
  -Tak, naprawdę tak....mam wrażenie, że to ten którego cały czas szukałam....nie chciałabym wybierać między tobą a nim. Jesteś moim przyjacielem.
  -Nie bardzo mi się to podoba, ale skoro kochasz go to nie mogę ci tego zabronić. Będę się cieszył twoim szczęściem. 
  -Dziękuję-odpowiadam mocno go ściskając.
  -Teraz jeszcze rzadziej będziemy się widzieć.
  -Czemu?
  -On zabiera cię do Rzeszowa. Zapomnisz o nas w Kędzierzynie.
  -Nigdy! Rozumiesz?! Nigdy! Raz w miesiącu możecie spodziewać się moich niezapowiedzianych wizyt...do tego dołączam przyjazd na mecze. Nie chcę tracić z wami kontaktu. W końcu można powiedzieć, że ty pomogłeś mi wejść w to wszystko.
  -Ja?
  -Tak. Byłeś pierwszy kogo poznałam w ZAKSIE i zostałeś pomagając mi w tym całym towarzystwie....próbowałeś mnie  swatać nawet.
  -Pamiętam to- i uśmiecha się.
  -Nie masz się co martwic. Zawsze będziecie najważniejsi w moim sercu.
  -Cieszę się-odpowiada przytulając mnie.

Potem żegnamy się z kadrą i wraz z Zibim zamawiamy taksówkę która wiezie nas do jego mieszkania. Otwieram drzwi, a on wnosi nasze walizki. 

  -Chyba nie muszę ci pokazywać gdzie co jest, bo dobrze znasz te mieszkanie.
  -Aż za dobrze...szczególnie sypialnię i balkon-odpowiadam wspominając chwilę tutaj.
  -Tak.....to może coś chcesz?
  -Poza tobą to nie.-mówię, a on przysuwa się do mnie i obejmuje w talii. -To co będziemy robić teraz przez te 10 dni wolnego?-pytam.
  -Mam zamiar nacieszyć się tobą i gdzieś wyjechać.
  -Gdzie?
  -Najlepiej gdzie jest słońce i ciepło. 
  -Jakieś ciepłe kraje?
  -No mogą być.
  -Ale wiesz, że czekają nas loty samolotem....wiesz...zamiast gdzieś lecieć już wolałabym pojechać nad morze u nas. Dzięki temu spędzimy więcej czasu razem. Mam na jakiś czas dosyć lotów. 
  -Tutaj?- i skrzywił się lekko.-dla ciebie zrobię wszystko, ale wolałbym wyjechać.
  -Dlaczego?
  -Chcę cię mieć tylko dla siebie, a tu na plażach co chwila jakieś zdjęcia, autografy, a potem w necie pełno moich zdjęć na plaży w samych kąpielówkach.
  -I? 
  -Mam zamiar odpocząć od tego.
  -A ja bym nie chciała stracić 4 czy 5 tych dni na pakowanie się i loty samolotami.
  -Przecież nie musimy lecieć daleko.
  -Wiem, ale..-i przejeżdżam mu palcem po policzku.
  -Nie dasz za wygraną co?
  -Sam mnie nauczyłeś by być silną dziewczynką to teraz będziesz się ze mną męczył.

Patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami.

  -Nie działa to na mnie...poza tym moglibyśmy....-mówię ściszając głos i przesuwając dłonią wzdłuż jego torsu-zabrać ze sobą Monię i Kubiego.
  -Co?!
  -Dobrze zrobi wam pobycie razem. Będziesz miał okazję przeprosić dziewczynę.
  -Ale mieliśmy być sami.
  -A kto powiedział, że nie będziemy? Przecież nie jedzie z nami dwoje obcych sobie ludzi tylko para. Przecież oni też będę ze sobą. We czwórkę będzie fajnie. Poza tym nie będziesz miał problemu, aby przedstawić mnie swoim przyjaciołom jako dziewczynę. 
  -Monika już pewnie wie.
  -Nie.
  -Jak nie? Misiek już jej powiedział zapewne.
  -Nie powiedział, bo poprosiłam, aby na razie nie mówił. Sami to zrobimy....więc co?-pytam.
  -Okej. Tylko znajdziemy jakiś dobry hotel.
  -Blisko plaży.-dodaję.
  -I gdzie jest mało ludzi.
  -Tak.

No i takim oto sposobem doszliśmy do małego porozumienia. Usiedliśmy na kanapę przeglądając oferty. Jedna z nich była bardzo ciekawa. Okazało się, że jest wolny termin więc bez żadnego czekania Zibi zarezerwował to na jutro. Dobrze, bo przynajmniej nie będzie trzeba pakować się na nowo. Jedynie co to przepakować. Dwa apartamenty na samej górze hotelu, z ogromnym tarasem, widok na morze. Cóż chcieć więcej?

  -A teraz zadzwoń do nich i przekaż im to wszystko-mówię podając mu telefon.
  -Dlaczego ja?
  -Bo ja wpadłam na ten pomysł. Powiedz, żeby rano o 12:00 stawili się już w Warszawie. My będziemy na nich czekać.

Przejął telefon i zadzwonił. Była to krótka rozmowa. Okazało się, że Michałowi bardzo spodobał się ten pomysł i zaraz zaczął się pakować. Ciekawe co zrobi Monika kiedy się dowie o tym wszystkim. Od razu po tym wyciągnęłam Zbyszka do sklepu aby kupić nowy strój kąpielowy. 

  -Zobacz ten-mówi Zibi wnosząc do środka wieszak z odzieżą. Spojrzałam na niego całując go w usta i wypychając na zewnątrz. Przymierzyłam i pokazałam się w nim mojemu chłopakowi.-Seksi bomba. Nie wiem czy wypuszczę cię w tym na plażę kochana.
  -Nie masz innego wyjścia.-odpowiadam i wracam aby się przebrać. 

Jednak Marta nie chodzi tylko do sklepu po coś konkretnego. Zawsze wraca do domu z toną nowych ciuchów. Jak dobrze, że miałam ze sobą Zbyszka. Dzięki temu nie musiałam nosić tych wszystkich toreb. 

  -Co myślisz o tych kąpielówkach?-pytam pokazując mu je. 
  -Nie.
  -...a te-sięgając po kolejne.
  -Też nie.
  -To jakie?...może strój borata byłby idealny?
  -Wiesz, że o tym ja nie pomyślałem....aż chyba wezmę go ze sobą. Opalę sobie pośladki.
  -Ani mi się waż!
  -Tak?!-przygryza wargę przysuwając się do mnie.-Dlaczego?
  -Bo tylko ja mogę oglądać twoje nagie pośladki okej?
  -Jasne kochanie-odpowiada całując mnie namiętnie. Słyszymy tylko chrząkanie najprawdopodobniej sprzedawczyni sklepu. Odsuwam się od chłopaka udając, że szukam mu czegoś. 
  -A tak poza tym nadal masz ten strój?
  -Oczywiście, że tak......każdy strój który mi kupiłaś zachowałem.....a ty co robiłaś z tym co ci kupiłem?
  -A jak myślisz?
  -Nie wyrzuciłaś tego.
  -Nie......leży schowane...może na jakąś jeszcze okazję się przyda.
  -Na pewno....zawsze możemy urozmaicić nasze nocne zabawy-szepcze mi do ucha przygryzając jego płatek.
  -Zibi!-mówię odpychając go.
  -No co?
  -Nic.

Sama mu wybrałam kąpielówki i wróciliśmy do jego mieszkania. Chłopak zrobił pyszną kolację, a potem zasnął na kanapie. Siedziałam pijąc wino i oglądając dalej film. Co jakiś czas zerkałam na mojego atakującego. Pewnie był zmęczony jak nie spał całą noc. Nie chciałam go budzić, więc zajęłam miejsce na drugiej kanapie i tak usnęliśmy. 

                                            _______________________________

Dobra teraz będę wam słodzić tą parą. Dziękuję za wszystkie wasze komentarze i pozdrawiam :)

9 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział!
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech Marta zabyta Zbyszka ,czy nadal uwaza ,ze jest deseczka:D

      Usuń
  2. Hej, chciałam poinformować, że nominowałam Cię do nagrody The Versatile Blogger :) Więcej szczegółów znajdziesz na moim blogu w odpowiedniej zakładce(http://cerchiamo-vicino-a-vicenda.blogspot.com/). Jeśli masz ochotę przyłączyć się do zabawy, to zapraszam serdecznie :)
    Pozdrawiam, realist. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Znając Ciebie to nas nie zasłodzisz;)
    Ajajajajajaj sama wybrałabym się na takie wakacje;) Słońce, woda, plaża i ukochany;) Rozmarzyłam się:)
    Ej a ja jestem ciekawa co na to wszystko Patryk. Do tej pory to były tylko jego domysły, a teraz?
    Buź;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa jestem co się wydarzy na wakacjach :> bo nie sądzę że nie obedzie się bez jakiejś ciekawej akcji :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodko, słodko, słodko, ale dla mnie może być tak cały czas. Dobrze, że Misiek pogodził się z Zbyszkiem. W końcu to byli tacy wspaniali przyjaciele, że szkoda było ich przyjaźni żeby się zmarnowała. Ciekawe co się wydarzy na wakacjach, bo znając Ciebie to na pewno spokojnie tam nie będzie. ;p Mam nadzieję, że Monika wybaczy Zibiemu. Oby! Biada jak nie. ;D
    Pozdrawiam ciepło! ;*
    Patricia

    OdpowiedzUsuń
  6. Możesz słodzić, myślę, że nikt nie będzie miał nic przeciwko :D teraz czeka ich trochę odpoczynku i to jeszcze z przyjaciółmi. Monia wybaczy, bo Monia jest zajebista, pewnie się ucieszy jak się dowie, że są parą :) jestem ciekawa jakby zareagował Patryk, gdyby się dowiedział, że Marta i Zbyszek są razem...
    Buziaki, malina :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zibi&Marta. Jestem zaskoczona, ze oni po tych wszystkich akcjach sa razem...
    Faktycznie slodzisz lekko, ale przeciez Nam to nie przeszkadza :D
    Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  8. A słódź, ja nie mam nic przeciwko. Po takich przejściach są jednak razem i niech będą szczęśliwi. Wspólne wakacje i do tego w towarzystwie przyjaciół - czego chcieć więcej.
    Całuje :*

    OdpowiedzUsuń