"Nic lepszego człowiek nie może zrobić człowiekowi, niż uwolnić go od bólu, i nic gorszego, niż mu ból zadać"
Wchodząc do budynku minęłam się z Kowalem i poszłam zdjąć z siebie kurtkę i zmienić buty. Kiedy odwiesiłam to miałam zamiar udać się na halę usłyszałam pewną rozmowę. Schowałam się więc i słuchałam.
-Naprawdę masz zamiar z nią przyjść?-usłyszałam pytanie i poznałam głos Grzesia.
-A czemu niby mi nie wolno.?!
-Bartman kurwa przecież dobrze wiesz jaka jest sytuacja i nie sądzę, że to najlepszy pomysł.
-Nie zostawię jej samej w domu.
-To wy razem już mieszkacie?! Kurwa jeszcze powiedz mi, że wróciliście do siebie!-krzyczał środkowy.
-Jeszcze nie wróciliśmy. I tak! Mieszka ze mną. Dzięki temu nie muszę latać, bo jest cały czas pod ręką.
-Jeszcze?! Gdzie ty masz mózg chłopie?! Przecież...
-Nie obchodzi mnie. Przyjdę na Wigilię z Asią.-odpowiada i słyszę jak odchodzi, a ja zsuwam się po ścianie i siadam na podłodze płacząc. Kiedy i drugi z nich odchodzi wstaję biegnąc do łazienki. Tam spoglądam w lusterko patrząc na swoje zapłakane odbicie. Widać szybko się pociesza skoro już się do niego wprowadziła. Biorę kilka głębokich wdechów i staram się uspokoić. Obmywam wodą twarz i po wytarciu jej wyszłam stamtąd. Skierowałam się od razu na salę w której trenowali chłopaki. Usiadłam i pracowałam na komputerze, gdyż jeszcze ręka nieco mnie bolała i nie mogłam podawać piłek. Starałam się nie podnosić wzroku, aby nie napotkać sylwetki atakującego.
-Wszystko w porządku?-słyszę pytanie i patrzę na tego który je zadał.
-Tak.-odpowiadam Jochenowi.
-Na pewno? Jak chcesz to zawsze możemy pogadać.
-Jochen...
-Tak wiem. Ale nie chcę abyśmy się unikali. Obiecuję, że nie powtórzy się to co było. Chcę abyśmy znów byli przyjaciółmi i rozmawiali normalnie.
Uśmiechnęłam się do niego, bo przecież to wszystko to także moja wina. Lubię go i nie chciałabym abyśmy mijali się bez słowa.
-Dzięki Jochen. W razie czego będę dzwonić gdy będę czegoś potrzebować.
-Tak...np. towarzysza do wina, albo na zakupy.
-Spoko.-odpowiadam, a on wstaje. Odprowadzam go wzrokiem i napotykam wzrok Bartmana na sobie. Jak tylko spojrzałam na niego odwrócił głowę i dalej zaczął odbijać. Teraz pewnie znów coś pomyśli. Po godzinie trening się skończył. Stałam niedaleko szatni chłopaków, a w dłoni trzymałam te 16,50 aby oddać Zbyszkowi. Inni wychodzili, a jego wciąż nie widziałam. Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam go natychmiast widząc na wyświetlaczu imię przyjaciółki.
-Hej Malwa.
-Hejka Martuś. Jak się trzymasz?
-Jak? Fatalnie. Z każdym dniem jest coraz gorzej.-mówię i wybucham płaczem.
-Marta, ale co się dzieje?-zaniepokojona pyta.
-Blondyna wprowadziła się już do niego, zaraz może i wrócą do siebie, ja jestem tutaj sama, nie ma ciebie i bardzo tęsknię.
-Zaraz wsiądę w pociąg i będę.
-Nie fatyguj się.
-Marta..
-Naprawdę.....wiesz on ma zamiar przyjść z nią na wigilię klubową. Ja tego nie zniosę! Nie zostanę w Resovii na kolejny sezon jeśli zaproponowaliby mi to.
-To gdzie chcesz iść?
-Nie wiem. Włochy, Rosja, Turcja....gdziekolwiek. Rezygnuje z +Ligii i reprezentacji. Nie będę już współpracować z chłopakami. Przeniosę się może do Orlen, albo całkowicie odpuszczę już to.
-Ale naprawdę chcesz zrezygnować z reprezentacji?
-Tak. To wszystko mnie przerasta. Może przyjmą mnie do jakiejś innej drużyny narodowej. Poza tym na razie myślę jak przetrwać tutaj do końca.-odpowiadam ocierając łzy.
-To na razie nie myśl nad tym, a nad czym innym. Jak twoje ramię?
-No dobrze. Jeszcze nieco boli, a co?
-Bo dostałyście z dziewczynami propozycję wystąpienia we Wrocławiu.
-Kiedy?
-W sylwester.
-Poważnie?
-No tak. Dzwonię więc zapytać czy ty dasz radę, bo jeśli nie to one też tego nie wezmą.
-Oczywiście, że dam radę.-odpowiadam.
-W takim razie spotkacie się po świętach od razu w Kędzierzynie. One już wcześniej wyślą ci układy i plan wszystkiego.....więcej szczegółów dziewczyny ci przekażą.
-Jasne dzięki.
-Proszę. A teraz trzymaj się kochana.
-Ty też.-odpowiadam i rozłączam się. W tej samej chwili widzę wychodzącego Bartmana.
-Zbyszek!-zawołałam, a on odwrócił się i stanął czekając na mnie. Podeszłam do niego i biorąc jego dłoń wcisnęłam mu pieniądze.
-Dziękuję za wczoraj.-mówię i wymijam go.
Dzień mija mi nadzwyczaj szybko. Rano wstałam i przebrałam się od razu w swój strój meczowy. Na hali miałam stawić się o 15:00.
Mecz zacząć się o 19:00. Pierwsze dwa sety wygrali goście. Chłopaki w trzecim secie jednak nie poddali się i zaczęli tego seta z 5 punktową przewagą i tak zostało aż do końca. Walczyli dzielnie i doprowadzili do tie-breaka którego wygrali 16:14. Męczący był ten mecz. Po spotkaniu gadałam chwilę z chłopakami z ZAKSY, a potem jeszcze z Oskarem.
W domu byłam po 23:00. Padałam na łóżko i zasnęłam w jednej chwili. Kolejnego dnia po wstaniu i zjedzeniu śniadania, ubrałam się i poszłam na miasto. Musiałam w końcu kupić jeszcze parę prezentów. W trakcie chodzenia po galerii spotkałam Grzesia, który akurat siedział w kawiarni.
-Dzień dobry.-mówię, a on odkłada tableta.
-Witam witam. Siadaj.-i wskazuje mi dłonią krzesło naprzeciwko siebie.-Coś chcesz może?
-Kawę i sernik.-odpowiadam, a on idzie i składa zamówienie. Kiedy wraca uśmiecha się mówiąc:
-To chyba jakaś telepatia.
-Czemu?-pytam.
-Miałem zamiar dzisiaj cię odwiedzić.
-Naprawdę?
-Tak.....chciałem ci coś zaproponować.
-Wiec słucham w takim razie.-chciał odpowiedzieć, ale wtedy kelnerka przyniosła moje zamówienie.-Dziękuję.-powiedziałam w jej stronę.-No możesz mówić.
-Czy.....czy poszłabyś ze mną na tą wigilię?-spytał, a ja aż poparzyłam się w język kawą. Byłam zszokowana tym o co mnie zapytał.
-Że co słucham?
-No czy poszłabyś ze mną.
-Grzesiek dobrze wiesz przecież, że...
-Marta. Chciałbym żebyś poszła ze mną jako przyjaciółka. Przecież nie proponuje ci udawania pary, czy trzymania za rękę. Po prostu pytam, bo....- i zamilkł.
-Bo co?-dopytuje.
-Wiem, że słyszałaś moją rozmowę z Bartmanem. Widziałem cię później jak odchodziłem...jak siedziałaś na podłodze i płakałaś. Myślałem żeby podejść, ale uważałem, że to nie jest dobry pomysł na to.-po tej odpowiedzi spuściłam wzrok i zaczęłam dłubać widelcem w cieście.-Dobrze wiem, że kochasz Zbyszka. Chciałem ci to zaproponować, bo i tak nie mam z kim iść. Poszlibyśmy razem tylko. Chyba to nie jest jakaś zbrodnia czy co no nie?
-No nie.-mówię i zastanawiam się nad jego propozycją. W końcu przecież nie ma nic złego na myśli. Poza tym we dwójkę byłoby nam raźniej. Każdy z chłopaków przyjdzie z dziewczyną, bądź żoną. A może nie jest to taki zły pomysł. -No dobra, ale przychodzimy jako przyjaciele, a nie para.
-Przecież powiedziałem ci to.
-W takim razie okej.
-To o której mam po ciebie przyjechać?-zapytał, a ja zrobiłam wielkie oczy.-No nie patrz na mnie jakbym ci kanapkę zabrał. Pytam tylko o której mam przyjechać? Bo nie sądzę, że chcesz iść w ten śnieg i zimno na dodatek mając na sobie sukienkę.
-Skąd wiesz, że będę miała sukienkę?-zapytałam unosząc brew.
-A co może nie? Nie wierzę, że przyjdziesz w jakichś spodniach.-uśmiecha się zakładając ręce na piersi i odchylając do tyłu.
-Bądź o 18.-odpowiadam rzucając w niego rodzynką.
-Jasne.-i zaśmiał się chwytając swoją filiżankę i dopijając napój.
Po dwóch godzinach spędzonych w galerii siatkarz odwiózł mnie pod blok, a potem odjechał. Spojrzałam w kalendarz i zobaczyłam, że ta Wigilia już za 4 dni. Zastanawiam się wciąż jak ja wytrzymam tam patrząc na Aśkę. Chcąc oczyścić myśli wchodzę na pocztę i widzę wiadomość od Justyny. Napisała mi wszystko co i jak, a na dodatek dołączyła wideo. Teraz nie będę się nudzić, bo trzeba to wszystko opanować do 31 grudnia. Kiedy nieco zmęczona usiadłam na kanapie włączyłam program i zaczęłam robić statystyki, bo w końcu dwa dni przed świętami gramy ostatni mecz z Jastrzębskim u nich.
(...)
Całe te dni spędzałam na hali pomagając w treningach chłopakom. Z niecierpliwością czekałam na to kiedy w końcu nadejdą święta i będę mogła już wyjechać stąd. Na to niestety musiałam poczekać jeszcze troszeczkę. Najpierw czekała mnie jeszcze wspólne spotkanie z siatkarzami i sztabem.
W dzień spotkania, od rana zastanawiałam się w co się uczesać. Kiedy nic mi nie wychodziło rozpuściłam włosy i lekko zakręciłam je na lokówkę. Umalowana i uczesana paradowałam w domu w samym ręczniku. Wtedy do moich drzwi rozległo się pukanie. Tak nieubrana otworzyłam je. Stał w nich Grzegorz ubrany w garnitur.
-No, no.-powiedziałam lustrując go wzrokiem.
-Milcz.-odezwał się i wszedł do środka.
-Zaraz będę gotowa tylko nałożę sukienkę i możemy iść.
-Jasne. Rozgoszczę się sam.
-Świetnie.-mówię i idę do łazienki. Zakładam na siebie rzecz i wychodzę wyciągając z szafki buty i zakładając je.
-Oho Marta.-mówi Grzesiek.
-Co?
-Pięknie wyglądasz.-mówi podając mi płaszcz.
-Dzięki.-odpowiadam i wsuwam ręce w rękawki. Zapinam się, biorę torebkę i prezent dla Cichego. Zamykam drzwi i ruszamy do jego auta.
Po 15 minutach znajdujemy się pod halą. Widzę wjeżdżające auta na parking i idące w kierunku wejścia pary. Wysiadamy wraz z siatkarzem i zmierzamy tam gdzie większość. Po drodze witam się z Olą i Piotrkiem. Płaszcz zostawiam w szatni i udajemy się na górę do sali. W środku chodzi już sporo osób. Stół obstawiony różnymi potrawami, a pod choinką stojącą w kącie leżą już prezenty. Podchodzę tam i wyciągam z torebki zapakowane pudełko. Odeszłam podchodząc do Iwony i poznając niektóre dziewczyny siatkarzy. Nie gadałyśmy długo, bo zaproszono wszystkich o zajęcie miejsc. Usiedliśmy z Grzesiem, a naprzeciwko nas Pit z Olką. Tak bardzo się bałam, że jeszcze Zibi ze swoją parą tu usiądzie. Siedzieli jednak dwa miejsca dalej. Prezes, a potem Kowal wygłosili życzenia, a potem nastąpiło dzielenie się opłatkiem. Z wielką radością słuchałam chłopaków kiedy to wymyślali mi bardzo dziwne i oryginalne życzenia. Mistrzem w tym był jednak Igła. Prawie z każdym podzieliłam, no właśnie prawie. Były jeszcze dwie osoby. Zibi i Aśka. Z nią nawet nie było mowy abym to zrobiła, ale z nim? Nagle z zamyślenia wyrwało mnie to, że wpadałam na kogoś. Uniosłam w górę wzrok i napotkałam te zielone tęczówki. Czułam jak oczy zachodzą mi łzami. Chcąc powstrzymać to wyciągnęłam w jego kierunku opłatek. Ułamał kawałek jednocześnie wyciągając w moim kierunku swój. Wiem, że powinnam coś powiedzieć, ale życzenie mu wesołych świąt to nie jest raczej odpowiednie.
-Udanych świąt.-szepnęłam cicho.
-Udanych.-odpowiedział i odszedł. Szybko wróciłam do Grześka. Teraz zaczęło się konsumowanie żywności i gadanie o wszystkim. Jak dobrze, że wokół siebie miałam Pita, Grześka, Igłę, Iwonkę i Olę. Czułam się wspaniale w ich towarzystwie.
-Dobra, to kto z was pobawi się w świętego Mikołaja?-zapytał prezes.
-Kowal!-krzyknęli wszyscy chórem. Trener zaśmiał się tylko i założył czapkę Mikołaja.
Chwytał za paczki i roznosił je po sali. Kiedy ja otworzyłam swoją znajdował się w nim zestaw kieliszków na których pisało "Alkoapteczka kobiety." Uśmiechnęłam się patrząc na to. Jestem ciekawa który z nich to kupował.
-To pewnie na te imprezy u ciebie.-powiedział Igła.
-Igła jak się dowiem, że to ty to kupiłeś.
-To nie ja!-mówi i wszyscy wybuchamy śmiechem.
Atmosfera która panowała w tym pomieszczeniu był bardzo zbliżona do rodzinnej. W końcu prawie jesteśmy rodziną. Każdy z każdym tu rozmawiał i żartował. Bardzo się cieszę, że zgodziłam się przyjść tutaj z Grześkiem. Dotrzymuje mi przynajmniej towarzystwa. Kiedy tylko widziałam jak Aśka trzyma Zbyszka za rękę po prostu miałam ochotę jej przywalić. Jednak kiedy pocałował go w policzek i potem przytuliła ścierając z jego twarzy swoją szminkę już nie mogłam wytrzymać. Czułam, że robiła to specjalnie chcąc zrobić mi na złość. Wstałam z krzesła i chciałam iść, gdy nagle Grzesiek chwycił mnie za nadgarstek.
-Coś się stało Marta?
-Idę już. Nie najlepiej się czuję.-odpowiadam, a chłopaki spojrzeli na mnie, a potem na parę. Chyba wiedzieli o co mi chodzi.
-Odprowadzę cię.-mówi i wstaje od stołu.
-Zostań. Poradzę sobie.
-Wiem to.-i odchodzi żegnając się ze wszystkimi. Musiałam wyjść szybko, bo zaraz popłakałabym się tam.
Chłopak odebrał naszą odzież z szatni i podał mi płaszcz. Zarzuciłam go na siebie i wyszłam. Od razu poczułam zimny powiew wiatru i rozpłakałam się. W jednej chwili siatkarz chwycił mnie i przyciągnął do siebie mocno zaciskając ramiona.
-Wrócili do siebie?-zadałam pytanie wciąż mając swoją twarz przy jego torsie.
-Chyba tak.-odpowiedział cicho, a ja po odpowiedzi stałam tuląc się wciąż do Grześka.
-Zabierz mnie stąd proszę.-mówię, a on trzymając rękę na moich ramionach odprowadza do auta.
Bardzo szybko znajdujemy się pod moim blokiem. Kiedy wysiadam swoje kroki kieruje wpierw do sklepu. Kupuje dwie butelki wódki i wymijam Kosoka.
(..)
-Marta proszę.-mówi kiedy siedzę w salonie i nalewam co chwila alkoholu do szklanki.
-To nie patrz i wyjdź!-syczę i przechylam szklankę.
-Nie zostawię cię w takim stanie przecież. Boję się, że jeszcze coś możesz sobie zrobić.
-Nie martw się o to.
-A właśnie, że tak.-i wstał znikając w kuchni. Po 5 minutach pojawia się z drugą szklanką w dłoni.
-Nalej. Sama przecież pić nie będziesz.
-Właśnie, że będę. Jutro wyjeżdżamy do Jastrzębia....pewnie trening jeszcze jakiś tam będzie.
-No to co. O mnie się nie martw.-mówi i wyrywa mi butelkę nalewając sobie wódki do szklanki.
(...)
Budzę się z ogromnym bólem głowy w swoim łóżku.
-Jak się tutaj znalazłam?-zadaje sobie cicho pytanie, bo w którymś momencie urwał mi się film i nic nie pamiętam. Jedyne co, to wiem, że Grzesiek...-O mój Boże!-syknęłam-Proszę tylko, abym nie przespała się z nim.-błagam w myślach i zaglądam pod kołdrę. Na sobie mam za duży podkoszulek w którym śpię. Powoli wstałam chcąc zlokalizować chłopaka. Weszłam do kuchni w której siedział i pił kawę.
-Dzień dobry.-powiedział.
-Dzień dobry.-odpowiadam chwytając za butelkę wody i od razu pochłaniając połowę.
-Co kac męczy?-pyta.
-Tak.-mówię odstawiając rzecz.-Grzesiu...-zaczynam i siadam naprzeciwko niego.-Mam do ciebie pytanko małe.
-Co? Nic nie pamiętasz.-odpowiada uśmiechając się.
-No nieco film mi się urwał i no wiesz....czy my...czy my spaliśmy ze sobą? Bo obudziłam się w pidżamie.
-Możesz być spokojna. Nic nie było. Pomogłem ci się tylko przebrać i położyłem do łóżka, a potem zasnąłem u ciebie na kanapie.-kiedy usłyszałam to, to kamień spadł mi z serca.
-To dobrze......dzięki.-mówię przechwytując jego kubek.
-Za co?-pyta.
-Za to, że dotrzymałeś mi wczoraj towarzystwa.
-Ja też dziękuję, za to że poszłaś ze mną. Było miło bardzo.
-Wzajemnie.
Siatkarz przygotował śniadanie, a ja w tym czasie umyłam się i przebrana usiadłam w kuchni konsumując wraz z nim posiłek. O 16:00 spotkaliśmy się pod halą skąd wyruszaliśmy do Jastrzębia. W autokarze wyszło kto co dla kogo kupował. Siedziałam koło Ignaczaka który bawił się swoją kamerą filmując chłopaków.
-A ty Marta od kogo dostałaś prezent?-zapytał trzymając przede mną swój sprzęt.
-Nie wiem.-odpowiadam.
-Chłopaki przyznawać się kto był odpowiedzialny za prezent dla Martusi naszej?- i po chwili milczenia jeden z nich odezwał się.
-Ode mnie.-powiedział, a my spojrzeliśmy na Grześka.
-Serio?-dopytuje. Dlaczego ja wcześniej nie zauważyłam tego prezentu.
-No tak.
-Ale kiedy? Przecież przyjechałeś po mnie...-i zaczynamy rozmawiać na forum autobusu.
-Miałem swojego małego pomocnika.-odpowiada i wskazuje na Krzyśka.
-Ej! Ale mieliśmy przecież nie mówić kto kogo ma!-krzyknęłam, a chłopaki roześmiali się.
-Ale przecież nie mogłem wyciągnąć go nagle przy tobie więc Krzysiu go przyniósł...oj już nie gniewaj się.-mówi i rzuca w moim kierunku paczkę żelek.-To na udobruchanie żebyś się nie złościła już....wiesz... złość piękności szkodzi.-odpowiada puszczając mi oczko. Czy on teraz czasem w coś nie gra? Dopiero kiedy zauważyłam Zbyszka który patrzył na naszą dwójkę wiedziałam, że on po prostu chce odwdzięczyć się mu za popsucie nam wieczoru.
-No właśnie Grzesiu! Złość piękności szkodzi.-mówię bawiąc się w jego gierkę.
Po 4 godzinach byliśmy na miejscu. Krótka odprawa, lekki trening i do łóżek.
Mecz mieliśmy o godzinie 17:00. Dzisiaj to ostatnie spotkanie przed świętami. Potem kolejne dopiero po Nowym Roku. Tym razem to Jastrzębianie zmietli nas. Szybko doprowadzili do wyniku 3:0 dla nich. Wiem, że chłopaki chcieli to wygrać, ale nie wyszło. Bartman wraz z Kubim rozciągając się i gadali. Ja przez ten czas plotkowałam z Monią która zjawiła się na spotkaniu.
-Marta zapraszam cię do nas na sylwestra.
-Bardzo bym chciała wpaść, ale mam w tym czasie występy.-odpowiadam jej.
-Gdzie?
-We Wrocławiu na Sylwestra. Będziemy tańczyć.
-Widzę, że kariera tancerki cię czeka kochana.
-Kto wie. Może rzucę w cholerę te statystyki i zajmę się tańcem tylko.
-Co ty gadasz! Przecież ty kochasz siatkówkę.-mówi, a ja spoglądam na atakującego.
-Wiem.-wzdycham.-On będzie?-pytam.
-Zbyszek?- i kiwam głową.-Tak będzie....Ułoży się między wami jakoś. Zobaczysz.
-Nie ułoży się. Bartman wrócił do Aśki.
-Co?!-krzyknęła zwracając na siebie uwagę wszystkich.-on chyba zwariował. Niech ja tylko dopadnę go, albo Miśka. Kubi zaraz przemówi mu do rozumu.
Pogadałyśmy chwilę i potem wraz ze sztabem i zawodnikami odjechaliśmy pod hotel zabierając swoje rzeczy i udając się w podróż powrotną do Rzeszowa. W autokarze trener życzył nam wesołych i spokojnych świąt, oraz to że na treningu widzimy się 27 grudnia. No tak. Trzeba się przecież przygotować na kolejny zespół.
O godzinie 10:00 rano miałam pociąg do domu. Z dużą walizką wsiadłam do niego i odjechałam. Wciąż zastanawiałam się jak mam zacząć na nowo o niego walczyć. Przecież nie mogę tak po prostu zrezygnować....po prostu nie umiem. Za bardzo go kocham, aby tak po prostu zapomnieć. Nim się obejrzałam byłam już w swoim rodzinnym mieście. Chwyciłam za swój bagaż i ciągnąc go z ledwością po tym śniegu ruszyłam do domu. Po przyjściu na miejsce stanęłam pod drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi otwierają się i widzę swoją mamę.
-Córciu!-mówi i przytula mnie mocno. Odwzajemniam to. Tak bardzo za nią tęskniłam.-Wchodź, bo zimno jest na dworze.
Kiedy patrzy jak wciągam walizkę zaśmiała się.
-Czemu nie zadzwoniłaś? Tato przyjechałby po ciebie na stację.
-Chciałam wam zrobić niespodziankę.
Zrzuciłam kurtkę i buty, a potem udałam się za rodzicielką. Zasiadłam w kuchni, a po 10 minutach przede mną pojawia się kubek z gorącą czekoladą.
-Nikogo nie ma?-zapytałam nie słysząc w domu żadnych rozmów, ani nic.
-Nie ma. Tata pojechał po choinkę, twoja siostra przyjedzie dopiero za godzinkę, bo na zakupach są, a brat z Eweliną wyszli gdzieś.
-To on nadal z nią jest?-dopytuje.
-Tak....ale lepiej opowiadaj co tam u ciebie. Czemu tak długo się nie odzywałaś, ani nie odwiedzałaś?
-Mam dużo pracy, co kilka dni mecz, treningi.....to zajmuje mnóstwo czasu.
-A chłopak?-pyta, a ja mocno zaciskam dłonie na kubku.
-Co chłopak?
-No jak ci się układa z tym...no jak mu tam....Zbyszek tak?-zadaje mi pytanie.
-Skąd wiesz?
-Widziałam ciebie w czasopiśmie i czytałam twój wywiad. Poza tym Ewelina pokazała mi tego Zbyszka jak był w gazecie....i to, że mówił o tobie.....poza tym czemu nie przyjechałaś z nim? Z chęcią bym go poznała.
-Mamo...no bo po prostu...my nie jesteśmy już razem. Rozstaliśmy się.
-Co?-zapytała. -Dlaczego? Skrzywdził cię?-dopytuje, a po moim policzku spłynęła łza. Co ja mam jej powiedzieć? Że ma puszczalską córkę która sypia z każdym facetem...a nie przepraszam. Ja wybieram tylko tych z najwyższej półki, czyli siatkarzy. Przecież nie powiem, że rozbiłam jego związek wpierw, zeszliśmy się, później okazało się, że ma dziecko, a ja przespałam się z jego kumplem z drużyny. Mama prawdopodobnie nie wierzyłaby w to co jej bym powiedziałam w końcu zawsze byłam grzeczna i dobra, a tu wyszło jaka jestem naprawdę. Właściwie to ja go skrzywdziłam, a nie on mnie.
-Nie skrzywdził.-odpowiadam.-Mieliśmy parę problemów i nie mogliśmy poradzić sobie z rozwiązaniem ich.
-Aha.-mówi i po chwili wstaje.-Chodź pomożesz zrobić mi pierniczki które tak uwielbiasz.-uśmiecha się do mnie. Wstaję i zajmujemy się przyrządzeniem wszystkiego. Kiedy ostatnia porcja w piekarniku już się przyrządza opowiadam mamie jak to jest pracować z siatkarzami, jak jest mi w nowym klubie i mieście. Nagle do kuchni wchodzi tato. Schodzę ze stołka i przytulam się do niego mocno.
Z czasem schodzi się i reszta rodzinki. Niestety ta mniej lubiana też. Do kuchni wpada Ewelina. Siedziałam akurat sama i podjadałam sernik.
-Masz?-zapytała podchodząc do mnie. Odwróciłam się szybko i spojrzałam na nią z pełną buzią i wybałuszonymi oczami.
-Co mam?-kiedy przeżułam i połknęłam spytałam.
-Autograf Bartmana.-powiedziała, a ja w myślach pomyślałam. Boże dziewczyno ale ty masz pamięć.
-Nie mam.-odpowiadam.
-Przecież mówiłaś, że zrobisz to. Poza tym nie powinien być to dla ciebie problem skoro jesteś jego dziewczyną.
-Nie zajmuję się głupotami.
-To zaproś mnie kiedyś do was. Będę mogła poznać go osobiście.
-Wiesz co?! Twoje zachowanie idealnie pasuje do wizerunku typowej hotki.
-Jak śmiesz?!-oburzona powiedziała.
-Nie zaproszę cię, nie przywiozłam autografu, bo życie mi się wali, a ciebie tylko to obchodzi!-krzyknęłam do niej.
-Rzucił cię?! Ojej.....jak mi strasznie przykro. Może mi by udało się go poderwać.-mówi, a ja sama nie wierzę w jej słowa.
-Przecież dziewczyno ty chodzisz z moim bratem!
-Wiem. Kocham go, ale on nie jest siatkarzem.-odpowiada, a ja nie mogąc jej słuchać wychodzę z pomieszczenia i wciągam na górę swoją walizkę. Bez problemu odnajduję swój pokój i kładę się na łóżko wciąż nie mogąc uwierzyć, że ta dziewczyna gotowa byłaby rzucić mojego brata dla siatkarza.
-Chłopie gdzie ty masz oczy?-zadaje pytanie sama sobie.
Nadchodzi w końcu Wigilia. Wszystko przebiega spokojnie. Wieczorami uczyłam się tego co przysyłały mi dziewczyny w międzyczasie spędzałam czas z rodziną. Powrót miałam 27 o 9:00. Wiedziałam, że jednak nie zdążę na trening więc poinformowałam trenera o tym.
(…)
W końcu nadszedł Sylwester. Andrzej pozwolił mi dużo wcześniej urwać się z treningu i dzięki temu mogłam z dziewczynami poćwiczyć i porobić w Kędzierzynie próby generalne. O 15:00 wyjechałyśmy do Wrocławia. Scena powoli była szykowana na to święto. Szczerze to nie mogłam doczekać się już tych występów. Do dwóch piosenek będziemy tańczyć z tyłu, a jeden z piosenkarzy będzie ją wykonywał. Być tłem? Nie ma sprawy.
Jak nastąpiło oficjalne rozpoczęcie, artyści wychodzili na scenę śpiewając. W międzyczasie wraz z dziewczynami pokazywałyśmy swoje układy. Przed 23:00 mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Monika. Chciałam odebrać, ale nagle zawołała mnie Justyna mówiąc, że zaraz wchodzimy. O 24:00 nastąpił pokaz fajerwerków. Sara wyciągnęła szampana i podzieliśmy się nim życząc sobie szczęśliwego nowego roku. Moja komórka pewnie już dawno wysłała SMSy z życzeniami do wszystkich znajomych. Na rynku wszystko trwało do 2:00. Z dziewczynami wynajęty miałyśmy pokój w hotelu. Po szybkim prysznicu położyłam się do łóżka i w mig usnęłam.
Rano obudziłam się jako pierwsza. Nie miałam ochoty wstać więc chwyciłam za telefon. Przyszło pełno SMSów. Większość od siatkarzy, od ich dziewczyn ich, rodziców i innych. Zobaczyłam też jedną wiadomość na poczcie głosowej. Włączyłam, aby ją odsłuchać.
-Marta błagam cię jak tylko odsłuchasz tą wiadomość to oddzwoń! Pilne bardzo.-mówiła Monika bardzo szybko, a głos jej brzmiał dosyć dziwnie.
W tej chwili miałam najczarniejsze myśli. W końcu był sylwester, fajerwerki.....teraz pełno słyszy się o tych wypadkach. A jak któremuś z nich coś się stało? Może Misiek, albo ona? A może chodzi o Zbyszka? A jak miał jakiś wypadek?... ślisko, śnieg. Boże nie! Tylko nie to!
_______________________________
No i jest kolejny. :) Jednak to była rozmowa Zibiego i Grzesia. No i Aśka dopięła swego i Bartman wrócił do niej. Lecz jak wiadomo Marta się nie podda i będzie o niego walczyć.:) Zobaczymy tylko czy jej się to uda. Jakieś domysły co mogło się stać?
Pozdrawiam :)
Po przeczytaniu zakończenia nasunął mi się tylko jeden w tym momencie dość okrutny pomysł - Zbyszek oświadczył się Aśce; mam nadzieję, że się mylę
OdpowiedzUsuńEwentualnie, bardziej optymistycznie Monia podsłuchała coś co może pomóc Marcie w walce o Zbyszka,
Usuńi mam jeszcze pytanko takie małe jedno - czy jest możliwość napisania rozdziału z perspektywy Zbyszka, może byłoby ciekawie ;)
Szczerze nie wiem co się mogło takiego stać dlatego nie zgaduję. Poczekam do jutra na rozwiązanie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kinia
Jak ja nie cierpię tej Aśki!!! Oczywiście musiała dopiec Marcie i czulić się do Zbyszka publicznie...
OdpowiedzUsuńMiło z Grzesia strony, że ją zaprosił. A prezent świetny, sama bym taki chciała :D
Fajnie, że Marta znów miała okazję potańczyć, przynajmniej choć trochę się oderwała od problemów :)
Ciekawe po co Monika dzwoni... Nie wydaje mi się, że to wypadek. Pewnie wymyśliłaś coś innego... Poczekam na rozwój zdarzeń ;)
Pozdrawiam :)
Łzy mam w oczach! Co się stało? Ej, zmartwiłaś mnie :(
OdpowiedzUsuńEj a może będzie to taka smutno-wesoła wiadomość, że Aśka poroniła, co? Mogę mieć taką nadzieję czy jednak nie?..
fajny prezent :D
nie, Marta nie zrezygnuje z siatkówki :P
Ale naprawdę boję się tego telefonu od Moniki..
do następnego :*
Buziaki :**
O Boże! Oby wócili do siebie, oby, oby!
OdpowiedzUsuńGrzesiu podrywa nam Martę, a tak na poważnie wiem, że to tylko przyjaciel.
OdpowiedzUsuńZachowanie Eweliny rozwaliło mnie na łopatki jak ja kocham takich ludzi.
Mam wrażenie, że Moni chodzi o Zbyszka.
Całuje :*
Jak słodko, Marta poszła z Grzesiem na wigilię *.* tylko Bartman i Aśka musieli wszystko spieprzyć! I jeszcze to przekomarzanie się Marty i Grześka w autobusie, żeby powkurzać Zibiego po mistrzowsku! No a ta Ewelina ughh! Niestety musiałam wytrzymać z kimś podobnym tydzień na obozie :(
OdpowiedzUsuńDalej mam ochotę cię zabić za takie zakończenia! A co jeśli Aśka urodziła?! A co jeśli Aśka urodziła czarne dziecko?! Dum, dum, dum, dum...hahahahahaha xD
Buziaki, malina :*
A tu sie okazuje ,ze to nie Aski dziecko:)
OdpowiedzUsuńUdało mi się nadrobić. Na początek chciałam Cię strasznie przeprosić. Wiem, że nic nie usprawiedliwi mojej nieobecności, ale miałam problemy rodzinne i byłam zmuszona oderwać się od blogowego świata. Teraz jest już wszystko ok i obiecuję, że będę zaglądać tu regularnie. :)
OdpowiedzUsuńJak czytałam rozdziały to tak mnie kurde wciągnęły, że jak skończyłam czytać ten rozdział to krzyknęłam takie "Ej! To koniec?" Dodawaj następny jak najszybciej, bo jestem strasznie ciekawa o co chodzi... Szczerze to nie mam zielonego pojęcia o co mogło chodzić Monice. Żeby to nie było nic takiego strasznego, że w sensie ktoś umarł...
Pozdrawiam ciepło w te ostatnie wakacyjne dni! :*
Patricia
Kobieto trzymasz w napięciu:)
OdpowiedzUsuń