poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 106


"Nic lepszego człowiek nie może zrobić człowiekowi, niż uwolnić go od bólu, i nic gorszego, niż mu ból zadać"


Wchodząc do budynku minęłam się z Kowalem i poszłam zdjąć z siebie kurtkę i zmienić buty. Kiedy odwiesiłam to miałam zamiar udać się na halę usłyszałam pewną rozmowę. Schowałam się więc i słuchałam.

  -Naprawdę masz zamiar z nią przyjść?-usłyszałam pytanie i poznałam głos Grzesia.
  -A czemu niby mi nie wolno.?!
  -Bartman kurwa przecież dobrze wiesz jaka jest sytuacja i nie sądzę, że to najlepszy pomysł.
  -Nie zostawię jej samej w domu.
  -To wy razem już mieszkacie?! Kurwa jeszcze powiedz mi, że wróciliście do siebie!-krzyczał środkowy.
  -Jeszcze nie wróciliśmy. I tak! Mieszka ze mną. Dzięki temu nie muszę latać, bo jest cały czas pod ręką.
  -Jeszcze?! Gdzie ty masz mózg chłopie?! Przecież...
  -Nie obchodzi mnie. Przyjdę na Wigilię z Asią.-odpowiada i słyszę jak odchodzi, a ja zsuwam się po ścianie i siadam na podłodze płacząc. Kiedy i drugi z nich odchodzi wstaję biegnąc do łazienki. Tam spoglądam w lusterko patrząc na swoje zapłakane odbicie. Widać szybko się pociesza skoro już się do niego wprowadziła. Biorę kilka głębokich wdechów i staram się uspokoić. Obmywam wodą twarz i po wytarciu jej wyszłam stamtąd. Skierowałam się od razu na salę w której trenowali chłopaki. Usiadłam i pracowałam na komputerze, gdyż jeszcze ręka nieco mnie bolała i nie mogłam podawać piłek. Starałam się nie podnosić wzroku, aby nie napotkać sylwetki atakującego. 

  -Wszystko w porządku?-słyszę pytanie i patrzę na tego który je zadał.
  -Tak.-odpowiadam Jochenowi.
  -Na pewno? Jak chcesz to zawsze możemy pogadać.
  -Jochen...
  -Tak wiem. Ale nie chcę abyśmy się unikali. Obiecuję, że nie powtórzy się to co było. Chcę abyśmy znów byli przyjaciółmi i rozmawiali normalnie.

Uśmiechnęłam się do niego, bo przecież to wszystko to także moja wina. Lubię go i nie chciałabym abyśmy mijali się bez słowa.

  -Dzięki Jochen. W razie czego będę dzwonić gdy będę czegoś potrzebować.
  -Tak...np. towarzysza do wina, albo na zakupy.
  -Spoko.-odpowiadam, a  on wstaje. Odprowadzam go wzrokiem i napotykam wzrok Bartmana  na sobie. Jak tylko spojrzałam na niego odwrócił głowę i dalej zaczął odbijać. Teraz pewnie znów coś pomyśli. Po godzinie trening się skończył. Stałam niedaleko szatni chłopaków, a w dłoni trzymałam te 16,50 aby oddać Zbyszkowi. Inni wychodzili, a jego wciąż nie widziałam. Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam go natychmiast widząc na wyświetlaczu imię przyjaciółki.

  -Hej Malwa.
  -Hejka Martuś. Jak się trzymasz?
  -Jak? Fatalnie. Z każdym dniem jest coraz gorzej.-mówię i wybucham płaczem. 
  -Marta, ale co się dzieje?-zaniepokojona pyta.
  -Blondyna wprowadziła się już do niego, zaraz może i wrócą do siebie, ja jestem tutaj sama, nie ma ciebie i bardzo tęsknię.
  -Zaraz wsiądę w pociąg i będę.
  -Nie fatyguj się. 
  -Marta..
  -Naprawdę.....wiesz on ma zamiar przyjść z nią na wigilię klubową. Ja tego nie zniosę! Nie zostanę w Resovii na kolejny sezon jeśli zaproponowaliby mi to.
  -To gdzie chcesz iść?
  -Nie wiem. Włochy, Rosja, Turcja....gdziekolwiek. Rezygnuje z +Ligii i reprezentacji. Nie będę już współpracować z chłopakami. Przeniosę się może do Orlen, albo całkowicie odpuszczę już to.
  -Ale naprawdę chcesz zrezygnować z reprezentacji?
  -Tak. To wszystko mnie przerasta. Może przyjmą  mnie do jakiejś innej drużyny narodowej. Poza tym na razie myślę jak przetrwać tutaj do końca.-odpowiadam ocierając łzy.
  -To na razie nie myśl nad tym, a nad czym innym. Jak twoje ramię?
  -No dobrze. Jeszcze nieco boli, a co?
  -Bo dostałyście z dziewczynami propozycję wystąpienia we Wrocławiu.
  -Kiedy?
  -W sylwester.
  -Poważnie?
  -No tak. Dzwonię więc zapytać czy ty dasz radę, bo jeśli nie to one też tego nie wezmą. 
  -Oczywiście, że dam radę.-odpowiadam.
  -W takim razie spotkacie się po świętach od razu w Kędzierzynie. One już wcześniej wyślą ci układy i plan wszystkiego.....więcej szczegółów dziewczyny ci przekażą.
  -Jasne dzięki.
  -Proszę. A teraz trzymaj się kochana. 
  -Ty też.-odpowiadam i rozłączam się. W tej samej chwili widzę wychodzącego Bartmana.
  -Zbyszek!-zawołałam, a on odwrócił się i stanął czekając na mnie. Podeszłam do niego i biorąc jego dłoń wcisnęłam mu pieniądze.
  -Dziękuję za wczoraj.-mówię i wymijam go.

Dzień mija mi nadzwyczaj szybko. Rano wstałam i przebrałam się od razu w swój strój meczowy. Na hali miałam stawić się o 15:00. 

Mecz zacząć się o 19:00. Pierwsze dwa sety wygrali goście. Chłopaki w trzecim secie jednak nie poddali się i zaczęli tego seta z 5 punktową przewagą i tak zostało aż do końca. Walczyli dzielnie i doprowadzili do tie-breaka którego wygrali 16:14. Męczący był ten mecz. Po spotkaniu gadałam chwilę z chłopakami z ZAKSY, a potem jeszcze z Oskarem. 

W domu byłam po 23:00. Padałam na łóżko i zasnęłam w jednej chwili. Kolejnego dnia po wstaniu i zjedzeniu śniadania, ubrałam się i poszłam na miasto. Musiałam w końcu kupić jeszcze parę prezentów. W trakcie chodzenia po galerii spotkałam Grzesia, który akurat siedział w kawiarni.

  -Dzień dobry.-mówię, a on odkłada tableta.
  -Witam witam. Siadaj.-i wskazuje mi dłonią krzesło naprzeciwko siebie.-Coś chcesz może?
  -Kawę i sernik.-odpowiadam, a on idzie i składa zamówienie. Kiedy wraca uśmiecha się mówiąc:
  -To chyba jakaś telepatia.
  -Czemu?-pytam.
  -Miałem zamiar dzisiaj cię odwiedzić.
  -Naprawdę? 
  -Tak.....chciałem ci coś zaproponować.
  -Wiec słucham w takim razie.-chciał odpowiedzieć, ale wtedy kelnerka przyniosła moje zamówienie.-Dziękuję.-powiedziałam w jej stronę.-No możesz mówić.
  -Czy.....czy poszłabyś ze mną na tą wigilię?-spytał, a ja aż poparzyłam się w język kawą. Byłam zszokowana tym o co mnie zapytał.
  -Że co słucham?
  -No czy poszłabyś ze mną.
  -Grzesiek dobrze wiesz przecież, że...
  -Marta. Chciałbym żebyś poszła ze mną jako przyjaciółka. Przecież nie proponuje ci udawania pary, czy trzymania za rękę. Po prostu pytam, bo....- i zamilkł.
  -Bo co?-dopytuje.
  -Wiem, że słyszałaś moją rozmowę z Bartmanem. Widziałem cię później jak odchodziłem...jak siedziałaś na podłodze i płakałaś. Myślałem żeby podejść, ale uważałem, że to nie jest dobry pomysł na to.-po tej odpowiedzi spuściłam wzrok i zaczęłam dłubać widelcem w cieście.-Dobrze wiem, że kochasz Zbyszka. Chciałem ci to zaproponować, bo i tak nie mam z kim iść. Poszlibyśmy razem tylko. Chyba to nie jest jakaś zbrodnia czy co no nie?
  -No nie.-mówię i zastanawiam się nad jego propozycją. W końcu przecież nie ma nic złego na myśli. Poza tym we dwójkę byłoby nam raźniej. Każdy z chłopaków przyjdzie z dziewczyną, bądź żoną. A może nie jest to taki zły pomysł. -No dobra, ale przychodzimy jako przyjaciele, a nie para.
  -Przecież powiedziałem ci to.
  -W takim razie okej.
  -To o której mam po ciebie przyjechać?-zapytał, a ja zrobiłam wielkie oczy.-No nie patrz na mnie jakbym ci kanapkę zabrał. Pytam tylko o której mam przyjechać? Bo nie sądzę, że chcesz iść w ten śnieg i zimno na dodatek mając na sobie sukienkę.
  -Skąd wiesz, że będę miała sukienkę?-zapytałam unosząc brew.
  -A co może nie? Nie wierzę, że przyjdziesz w jakichś spodniach.-uśmiecha się zakładając ręce na piersi i odchylając do tyłu. 
  -Bądź o 18.-odpowiadam rzucając w niego rodzynką. 
  -Jasne.-i zaśmiał się chwytając swoją filiżankę i dopijając napój. 

Po dwóch godzinach spędzonych w galerii siatkarz odwiózł mnie pod blok, a potem odjechał. Spojrzałam w kalendarz i zobaczyłam, że ta Wigilia już za 4 dni. Zastanawiam się wciąż jak ja wytrzymam tam patrząc na Aśkę. Chcąc oczyścić myśli wchodzę na pocztę i widzę wiadomość od Justyny. Napisała mi wszystko co i jak, a na dodatek dołączyła wideo. Teraz nie będę się nudzić, bo trzeba to wszystko opanować do 31 grudnia. Kiedy nieco zmęczona usiadłam na kanapie włączyłam program i zaczęłam robić statystyki, bo w końcu dwa dni przed świętami gramy ostatni mecz z Jastrzębskim u nich. 


(...)
Całe te dni spędzałam na hali pomagając w treningach chłopakom. Z niecierpliwością czekałam na to kiedy w końcu nadejdą święta i będę mogła już wyjechać stąd. Na to niestety musiałam poczekać jeszcze troszeczkę. Najpierw czekała mnie jeszcze wspólne spotkanie z siatkarzami i sztabem. 


W dzień spotkania, od rana zastanawiałam się w co się uczesać. Kiedy nic mi nie wychodziło rozpuściłam włosy i lekko zakręciłam je na lokówkę. Umalowana i uczesana paradowałam w domu w samym ręczniku. Wtedy do moich drzwi rozległo się pukanie. Tak nieubrana otworzyłam je. Stał w nich Grzegorz ubrany w garnitur.

  -No, no.-powiedziałam lustrując go wzrokiem.
  -Milcz.-odezwał się i wszedł do środka.
  -Zaraz będę gotowa tylko nałożę sukienkę i możemy iść.
  -Jasne. Rozgoszczę się sam.
  -Świetnie.-mówię i idę do łazienki. Zakładam na siebie rzecz i wychodzę wyciągając z szafki buty i zakładając je. 
  -Oho Marta.-mówi Grzesiek.
  -Co?
  -Pięknie wyglądasz.-mówi podając mi płaszcz.
  -Dzięki.-odpowiadam i wsuwam ręce w rękawki. Zapinam się, biorę torebkę i prezent dla Cichego. Zamykam drzwi i ruszamy do jego auta.


Po 15 minutach znajdujemy się pod halą. Widzę wjeżdżające auta na parking i idące w kierunku wejścia pary. Wysiadamy wraz z siatkarzem i zmierzamy tam gdzie większość. Po drodze witam się z Olą i Piotrkiem. Płaszcz zostawiam w szatni i udajemy się na górę do sali. W środku chodzi już sporo osób. Stół obstawiony różnymi potrawami, a pod choinką stojącą w kącie leżą już prezenty. Podchodzę tam i wyciągam z torebki zapakowane pudełko. Odeszłam podchodząc do Iwony i poznając niektóre dziewczyny siatkarzy. Nie gadałyśmy długo, bo zaproszono wszystkich o zajęcie miejsc. Usiedliśmy z Grzesiem, a naprzeciwko nas Pit z Olką. Tak bardzo się bałam, że jeszcze Zibi ze swoją parą tu usiądzie. Siedzieli jednak dwa miejsca dalej. Prezes, a potem Kowal wygłosili życzenia, a potem nastąpiło dzielenie się opłatkiem. Z wielką radością słuchałam chłopaków kiedy to wymyślali mi bardzo dziwne i oryginalne życzenia. Mistrzem w tym był jednak Igła. Prawie z każdym podzieliłam, no właśnie prawie. Były jeszcze dwie osoby. Zibi i Aśka. Z nią nawet nie było mowy abym to zrobiła, ale z nim? Nagle z zamyślenia wyrwało mnie to, że wpadałam na kogoś. Uniosłam w górę wzrok i napotkałam te zielone tęczówki. Czułam jak oczy zachodzą mi łzami. Chcąc powstrzymać to wyciągnęłam w jego kierunku opłatek. Ułamał kawałek jednocześnie wyciągając w moim kierunku swój. Wiem, że powinnam coś powiedzieć, ale życzenie mu wesołych świąt to nie jest raczej odpowiednie. 

  -Udanych świąt.-szepnęłam cicho.
  -Udanych.-odpowiedział i odszedł. Szybko wróciłam do Grześka. Teraz zaczęło się konsumowanie żywności i gadanie o wszystkim. Jak dobrze, że wokół siebie miałam Pita, Grześka, Igłę, Iwonkę i Olę. Czułam się wspaniale w ich towarzystwie.  
  -Dobra, to kto z was pobawi się w świętego Mikołaja?-zapytał prezes.
  -Kowal!-krzyknęli wszyscy chórem. Trener zaśmiał się tylko i założył czapkę Mikołaja. 

Chwytał za paczki i roznosił je po sali. Kiedy ja otworzyłam swoją znajdował się w nim zestaw kieliszków na których pisało "Alkoapteczka kobiety." Uśmiechnęłam się patrząc na to. Jestem ciekawa który z nich to kupował. 

  -To pewnie na te imprezy u ciebie.-powiedział Igła.
  -Igła jak się dowiem, że to ty to kupiłeś.
  -To nie ja!-mówi i wszyscy wybuchamy śmiechem.

Atmosfera która panowała w tym pomieszczeniu był bardzo zbliżona do rodzinnej. W końcu prawie jesteśmy rodziną. Każdy z każdym tu rozmawiał i żartował. Bardzo się cieszę, że zgodziłam się przyjść tutaj z Grześkiem. Dotrzymuje mi przynajmniej towarzystwa. Kiedy tylko widziałam jak Aśka trzyma Zbyszka za rękę po prostu miałam ochotę jej przywalić. Jednak kiedy pocałował go w policzek i potem przytuliła ścierając z jego twarzy swoją szminkę już nie mogłam wytrzymać. Czułam, że robiła to specjalnie chcąc zrobić mi na złość. Wstałam z krzesła i chciałam iść, gdy nagle Grzesiek chwycił mnie za nadgarstek. 

  -Coś się stało Marta?
  -Idę już. Nie najlepiej się czuję.-odpowiadam, a chłopaki spojrzeli na mnie, a potem na parę. Chyba wiedzieli o co mi chodzi. 
  -Odprowadzę cię.-mówi i wstaje od stołu.
  -Zostań. Poradzę sobie.
  -Wiem to.-i odchodzi żegnając się ze wszystkimi. Musiałam wyjść szybko, bo zaraz popłakałabym się tam. 

Chłopak odebrał naszą odzież z szatni i podał mi płaszcz. Zarzuciłam go na siebie i wyszłam. Od razu poczułam zimny powiew wiatru i rozpłakałam się. W jednej chwili siatkarz chwycił mnie i przyciągnął do siebie mocno zaciskając ramiona. 

  -Wrócili do siebie?-zadałam pytanie wciąż mając swoją twarz przy jego torsie.
  -Chyba tak.-odpowiedział cicho, a ja po odpowiedzi stałam tuląc się wciąż do Grześka. 
  -Zabierz mnie stąd proszę.-mówię, a on trzymając rękę na moich ramionach odprowadza do auta. 

Bardzo szybko znajdujemy się pod moim blokiem. Kiedy wysiadam swoje kroki kieruje wpierw do sklepu. Kupuje dwie butelki wódki i wymijam Kosoka.


(..)

  -Marta proszę.-mówi kiedy siedzę w salonie i nalewam co chwila alkoholu do szklanki.
  -To nie patrz i wyjdź!-syczę i przechylam szklankę.
  -Nie zostawię cię w takim stanie przecież. Boję się, że jeszcze coś możesz sobie zrobić.
  -Nie martw się o to.
  -A właśnie, że tak.-i wstał znikając w kuchni. Po 5 minutach pojawia się z drugą szklanką w dłoni.     
  -Nalej. Sama przecież pić nie będziesz.
  -Właśnie, że będę. Jutro wyjeżdżamy do Jastrzębia....pewnie trening jeszcze jakiś tam będzie. 
  -No to co. O mnie się nie martw.-mówi i wyrywa mi butelkę nalewając sobie wódki do szklanki. 


(...)
Budzę się z ogromnym bólem głowy w swoim łóżku. 

  -Jak się tutaj znalazłam?-zadaje sobie cicho pytanie, bo w którymś momencie urwał mi się film i nic nie pamiętam. Jedyne co, to wiem, że Grzesiek...-O mój Boże!-syknęłam-Proszę tylko, abym nie przespała się z nim.-błagam w myślach i zaglądam pod kołdrę. Na sobie mam za duży podkoszulek w którym śpię. Powoli wstałam chcąc zlokalizować chłopaka. Weszłam do kuchni w której siedział i pił kawę.

  -Dzień dobry.-powiedział.
  -Dzień dobry.-odpowiadam chwytając za butelkę wody i od razu pochłaniając połowę.
  -Co kac męczy?-pyta.
  -Tak.-mówię odstawiając rzecz.-Grzesiu...-zaczynam i siadam naprzeciwko niego.-Mam do ciebie pytanko małe.
  -Co? Nic nie pamiętasz.-odpowiada uśmiechając się.
  -No nieco film mi się urwał i no wiesz....czy my...czy my spaliśmy ze sobą? Bo obudziłam się w pidżamie.
  -Możesz być spokojna. Nic nie było. Pomogłem ci się tylko przebrać i położyłem do łóżka, a potem zasnąłem u ciebie na kanapie.-kiedy usłyszałam to, to kamień spadł mi z serca. 
  -To dobrze......dzięki.-mówię przechwytując jego kubek.
  -Za co?-pyta.
  -Za to, że dotrzymałeś mi wczoraj towarzystwa.
  -Ja też dziękuję, za to że poszłaś ze mną. Było miło bardzo.
  -Wzajemnie. 

Siatkarz przygotował śniadanie, a ja w tym czasie umyłam się i przebrana usiadłam w kuchni konsumując wraz z nim posiłek. O 16:00 spotkaliśmy się pod halą skąd wyruszaliśmy do Jastrzębia. W autokarze wyszło kto co dla kogo kupował. Siedziałam koło Ignaczaka który bawił się swoją kamerą filmując chłopaków. 

  -A ty Marta od kogo dostałaś prezent?-zapytał trzymając przede mną swój sprzęt. 
  -Nie wiem.-odpowiadam.
  -Chłopaki przyznawać się kto był odpowiedzialny za prezent dla Martusi naszej?- i po chwili milczenia jeden z nich odezwał się.
  -Ode mnie.-powiedział, a my spojrzeliśmy na Grześka.
  -Serio?-dopytuje. Dlaczego ja wcześniej nie zauważyłam tego prezentu. 
  -No tak.
  -Ale kiedy? Przecież przyjechałeś po mnie...-i zaczynamy rozmawiać na forum autobusu. 
  -Miałem swojego małego pomocnika.-odpowiada i wskazuje na Krzyśka.
  -Ej! Ale mieliśmy przecież nie mówić kto kogo ma!-krzyknęłam, a chłopaki roześmiali się.
  -Ale przecież nie mogłem wyciągnąć go nagle przy tobie więc Krzysiu go przyniósł...oj już nie gniewaj się.-mówi i rzuca w moim kierunku paczkę żelek.-To na udobruchanie żebyś się nie złościła już....wiesz... złość piękności szkodzi.-odpowiada puszczając mi oczko. Czy on teraz czasem w coś nie gra? Dopiero kiedy zauważyłam Zbyszka który patrzył na naszą dwójkę wiedziałam, że on po prostu chce odwdzięczyć się mu za popsucie nam wieczoru.
  -No właśnie Grzesiu! Złość piękności szkodzi.-mówię bawiąc się w jego gierkę.

Po 4 godzinach byliśmy na miejscu. Krótka odprawa, lekki trening i do łóżek.

Mecz mieliśmy o godzinie 17:00. Dzisiaj to ostatnie spotkanie przed świętami. Potem kolejne dopiero po Nowym Roku. Tym razem to Jastrzębianie zmietli nas. Szybko doprowadzili do wyniku 3:0 dla nich. Wiem, że chłopaki chcieli to wygrać, ale nie wyszło. Bartman wraz z Kubim rozciągając się i gadali. Ja przez ten czas plotkowałam z Monią która zjawiła się na spotkaniu. 

  -Marta zapraszam cię do nas na sylwestra.
  -Bardzo bym chciała wpaść, ale mam w tym czasie występy.-odpowiadam jej.
  -Gdzie?
  -We Wrocławiu na Sylwestra. Będziemy tańczyć.
  -Widzę, że kariera tancerki cię czeka kochana.
  -Kto wie. Może rzucę w cholerę te statystyki i zajmę się tańcem tylko.
  -Co ty gadasz! Przecież ty kochasz siatkówkę.-mówi, a ja spoglądam na atakującego.
  -Wiem.-wzdycham.-On będzie?-pytam.
  -Zbyszek?- i kiwam głową.-Tak będzie....Ułoży się między wami jakoś. Zobaczysz.
  -Nie ułoży się. Bartman wrócił do Aśki. 
  -Co?!-krzyknęła zwracając na siebie uwagę wszystkich.-on chyba zwariował. Niech ja tylko dopadnę go, albo Miśka. Kubi zaraz przemówi mu do rozumu.

Pogadałyśmy chwilę i potem wraz ze sztabem i zawodnikami odjechaliśmy pod hotel zabierając swoje rzeczy i udając się w podróż powrotną do Rzeszowa. W autokarze trener życzył nam wesołych i spokojnych świąt, oraz to że na treningu widzimy się 27 grudnia. No tak. Trzeba się przecież przygotować na kolejny zespół. 


O godzinie 10:00 rano miałam pociąg do domu. Z dużą walizką wsiadłam do niego i odjechałam. Wciąż zastanawiałam się jak mam zacząć na nowo o niego walczyć. Przecież nie mogę tak po prostu zrezygnować....po prostu nie umiem. Za bardzo go kocham, aby tak po prostu zapomnieć. Nim się obejrzałam byłam już w swoim rodzinnym mieście. Chwyciłam za swój bagaż i ciągnąc go z ledwością po tym śniegu ruszyłam do domu. Po przyjściu na miejsce stanęłam pod drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi otwierają się i widzę swoją mamę. 

  -Córciu!-mówi i przytula mnie mocno. Odwzajemniam to. Tak bardzo za nią tęskniłam.-Wchodź, bo zimno jest na dworze.

Kiedy patrzy jak wciągam walizkę zaśmiała się.

  -Czemu nie zadzwoniłaś? Tato przyjechałby po ciebie na stację. 
  -Chciałam wam zrobić niespodziankę. 

Zrzuciłam kurtkę i buty, a potem udałam się za rodzicielką. Zasiadłam w kuchni, a po 10 minutach przede mną pojawia się kubek z gorącą czekoladą. 

  -Nikogo nie ma?-zapytałam nie słysząc w domu żadnych rozmów, ani nic.
  -Nie ma. Tata pojechał po choinkę, twoja siostra przyjedzie dopiero za godzinkę, bo na zakupach są, a brat z Eweliną wyszli gdzieś.
  -To on nadal z nią jest?-dopytuje.
  -Tak....ale lepiej opowiadaj co tam u ciebie. Czemu tak długo się nie odzywałaś, ani nie odwiedzałaś?
  -Mam dużo pracy, co kilka dni mecz, treningi.....to zajmuje mnóstwo czasu.
  -A chłopak?-pyta, a ja mocno zaciskam dłonie na kubku.
  -Co chłopak?
  -No jak ci się układa z tym...no jak mu tam....Zbyszek tak?-zadaje mi pytanie. 
  -Skąd wiesz?
  -Widziałam ciebie w czasopiśmie i czytałam twój wywiad. Poza tym Ewelina pokazała mi tego Zbyszka jak był w gazecie....i to, że mówił o tobie.....poza tym czemu nie przyjechałaś z nim? Z chęcią bym go poznała. 
  -Mamo...no bo po prostu...my nie jesteśmy już razem. Rozstaliśmy się.
  -Co?-zapytała. -Dlaczego? Skrzywdził cię?-dopytuje, a po moim policzku spłynęła łza. Co ja mam jej powiedzieć? Że ma puszczalską córkę która sypia z każdym facetem...a nie przepraszam. Ja wybieram tylko tych z najwyższej półki, czyli siatkarzy. Przecież nie powiem, że rozbiłam jego związek wpierw, zeszliśmy się, później okazało się, że ma dziecko, a ja przespałam się z jego kumplem z drużyny. Mama prawdopodobnie nie wierzyłaby w to co jej bym powiedziałam w końcu zawsze byłam grzeczna i dobra, a tu wyszło jaka jestem naprawdę. Właściwie to ja go skrzywdziłam, a nie on mnie.
  -Nie skrzywdził.-odpowiadam.-Mieliśmy parę problemów i nie mogliśmy poradzić sobie z rozwiązaniem ich. 
  -Aha.-mówi i po chwili wstaje.-Chodź pomożesz zrobić mi pierniczki które tak uwielbiasz.-uśmiecha się do mnie. Wstaję i zajmujemy się przyrządzeniem wszystkiego. Kiedy ostatnia porcja w piekarniku już się przyrządza opowiadam mamie jak to jest pracować z siatkarzami, jak jest mi w nowym klubie i mieście. Nagle do kuchni wchodzi tato. Schodzę ze stołka i przytulam się do niego mocno. 
Z czasem schodzi się i reszta rodzinki. Niestety ta mniej lubiana też. Do kuchni wpada Ewelina. Siedziałam akurat sama i podjadałam sernik.

  -Masz?-zapytała podchodząc do mnie. Odwróciłam się szybko i spojrzałam na nią z pełną buzią i wybałuszonymi oczami.
  -Co mam?-kiedy przeżułam i połknęłam spytałam.
  -Autograf Bartmana.-powiedziała, a ja w myślach pomyślałam. Boże dziewczyno ale ty masz pamięć.
  -Nie mam.-odpowiadam.
  -Przecież mówiłaś, że zrobisz to. Poza tym nie powinien być to dla ciebie problem skoro jesteś jego dziewczyną.
  -Nie zajmuję się głupotami.
  -To zaproś mnie kiedyś do was. Będę mogła poznać go osobiście.
  -Wiesz co?! Twoje zachowanie idealnie pasuje do wizerunku typowej hotki. 
  -Jak śmiesz?!-oburzona powiedziała.
  -Nie zaproszę cię, nie przywiozłam autografu, bo życie mi się wali, a ciebie tylko to obchodzi!-krzyknęłam do niej.
  -Rzucił cię?! Ojej.....jak mi strasznie przykro. Może mi by udało się go poderwać.-mówi, a ja sama nie wierzę w jej słowa.
  -Przecież dziewczyno ty chodzisz z moim bratem!
  -Wiem. Kocham go, ale on nie jest siatkarzem.-odpowiada, a ja nie mogąc jej słuchać wychodzę z pomieszczenia i wciągam na górę swoją walizkę. Bez problemu odnajduję swój pokój i kładę się na łóżko wciąż nie mogąc uwierzyć, że ta dziewczyna gotowa byłaby rzucić mojego brata dla siatkarza. 
-Chłopie gdzie ty masz oczy?-zadaje pytanie sama sobie. 


Nadchodzi w  końcu Wigilia. Wszystko przebiega spokojnie. Wieczorami uczyłam się tego co przysyłały mi dziewczyny w międzyczasie spędzałam czas z rodziną. Powrót miałam 27 o 9:00. Wiedziałam, że jednak nie zdążę na trening więc poinformowałam trenera o tym. 

(…)

W końcu nadszedł Sylwester. Andrzej pozwolił mi dużo wcześniej urwać się z treningu i dzięki temu mogłam z dziewczynami poćwiczyć i porobić w Kędzierzynie próby generalne. O 15:00 wyjechałyśmy do Wrocławia. Scena powoli była szykowana na to święto. Szczerze to nie mogłam doczekać się już tych występów. Do dwóch piosenek będziemy tańczyć z tyłu, a jeden z piosenkarzy będzie ją wykonywał. Być tłem? Nie ma sprawy. 
Jak nastąpiło oficjalne rozpoczęcie, artyści wychodzili na scenę śpiewając. W międzyczasie wraz z dziewczynami pokazywałyśmy swoje układy. Przed 23:00 mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Monika. Chciałam odebrać, ale nagle zawołała mnie Justyna mówiąc, że zaraz wchodzimy. O 24:00 nastąpił pokaz fajerwerków. Sara wyciągnęła szampana i podzieliśmy się nim życząc sobie szczęśliwego nowego roku. Moja komórka pewnie już dawno wysłała SMSy z życzeniami do wszystkich znajomych. Na rynku wszystko trwało do 2:00. Z dziewczynami wynajęty miałyśmy pokój w hotelu. Po szybkim prysznicu położyłam się do łóżka i w mig usnęłam. 


Rano obudziłam się jako pierwsza. Nie miałam ochoty wstać więc chwyciłam za telefon. Przyszło pełno SMSów. Większość od siatkarzy, od ich dziewczyn ich, rodziców i innych. Zobaczyłam też jedną wiadomość na poczcie głosowej. Włączyłam, aby ją odsłuchać.

  -Marta błagam cię jak tylko odsłuchasz tą wiadomość to oddzwoń! Pilne bardzo.-mówiła Monika bardzo szybko, a głos jej brzmiał dosyć dziwnie.

W tej chwili miałam najczarniejsze myśli. W końcu był sylwester, fajerwerki.....teraz pełno słyszy się o tych wypadkach. A jak któremuś z nich coś się stało? Może Misiek, albo ona? A może chodzi o Zbyszka? A jak miał jakiś wypadek?... ślisko, śnieg. Boże nie! Tylko nie to!


                                                _______________________________

No i jest kolejny. :) Jednak to była rozmowa Zibiego i Grzesia. No i Aśka dopięła swego i Bartman  wrócił do niej. Lecz jak wiadomo Marta się nie podda i będzie o niego walczyć.:) Zobaczymy tylko czy jej się to uda. Jakieś domysły co mogło się stać? 
Pozdrawiam :)

11 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu zakończenia nasunął mi się tylko jeden w tym momencie dość okrutny pomysł - Zbyszek oświadczył się Aśce; mam nadzieję, że się mylę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewentualnie, bardziej optymistycznie Monia podsłuchała coś co może pomóc Marcie w walce o Zbyszka,
      i mam jeszcze pytanko takie małe jedno - czy jest możliwość napisania rozdziału z perspektywy Zbyszka, może byłoby ciekawie ;)

      Usuń
  2. Szczerze nie wiem co się mogło takiego stać dlatego nie zgaduję. Poczekam do jutra na rozwiązanie
    Pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja nie cierpię tej Aśki!!! Oczywiście musiała dopiec Marcie i czulić się do Zbyszka publicznie...
    Miło z Grzesia strony, że ją zaprosił. A prezent świetny, sama bym taki chciała :D
    Fajnie, że Marta znów miała okazję potańczyć, przynajmniej choć trochę się oderwała od problemów :)
    Ciekawe po co Monika dzwoni... Nie wydaje mi się, że to wypadek. Pewnie wymyśliłaś coś innego... Poczekam na rozwój zdarzeń ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Łzy mam w oczach! Co się stało? Ej, zmartwiłaś mnie :(
    Ej a może będzie to taka smutno-wesoła wiadomość, że Aśka poroniła, co? Mogę mieć taką nadzieję czy jednak nie?..
    fajny prezent :D
    nie, Marta nie zrezygnuje z siatkówki :P
    Ale naprawdę boję się tego telefonu od Moniki..
    do następnego :*
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boże! Oby wócili do siebie, oby, oby!

    OdpowiedzUsuń
  6. Grzesiu podrywa nam Martę, a tak na poważnie wiem, że to tylko przyjaciel.
    Zachowanie Eweliny rozwaliło mnie na łopatki jak ja kocham takich ludzi.
    Mam wrażenie, że Moni chodzi o Zbyszka.
    Całuje :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak słodko, Marta poszła z Grzesiem na wigilię *.* tylko Bartman i Aśka musieli wszystko spieprzyć! I jeszcze to przekomarzanie się Marty i Grześka w autobusie, żeby powkurzać Zibiego po mistrzowsku! No a ta Ewelina ughh! Niestety musiałam wytrzymać z kimś podobnym tydzień na obozie :(
    Dalej mam ochotę cię zabić za takie zakończenia! A co jeśli Aśka urodziła?! A co jeśli Aśka urodziła czarne dziecko?! Dum, dum, dum, dum...hahahahahaha xD
    Buziaki, malina :*

    OdpowiedzUsuń
  8. A tu sie okazuje ,ze to nie Aski dziecko:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Udało mi się nadrobić. Na początek chciałam Cię strasznie przeprosić. Wiem, że nic nie usprawiedliwi mojej nieobecności, ale miałam problemy rodzinne i byłam zmuszona oderwać się od blogowego świata. Teraz jest już wszystko ok i obiecuję, że będę zaglądać tu regularnie. :)
    Jak czytałam rozdziały to tak mnie kurde wciągnęły, że jak skończyłam czytać ten rozdział to krzyknęłam takie "Ej! To koniec?" Dodawaj następny jak najszybciej, bo jestem strasznie ciekawa o co chodzi... Szczerze to nie mam zielonego pojęcia o co mogło chodzić Monice. Żeby to nie było nic takiego strasznego, że w sensie ktoś umarł...
    Pozdrawiam ciepło w te ostatnie wakacyjne dni! :*
    Patricia

    OdpowiedzUsuń
  10. Kobieto trzymasz w napięciu:)

    OdpowiedzUsuń