wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 95

"Dob­ra im­pre­za to ta­ka, na której nie masz cza­su pop­ra­wić makijażu."


Rano wstaliśmy i od razu wzięliśmy się za pakowanie rzeczy. Bartman bardzo nie chciał żebym składała ubrania do walizki,bo co chwila zabierał mi je i całował po ramionach.

  -Kochanie proszę.-mówię i schylam się po kosmetyczkę.
  -No Martuś...-szepcze mi do ucha i mocno przytula. Równie z taką samą intensywnością oddaje mu czułość-Mój skarb.-mówi i całuje mnie w głowę, a po tym pocałunku zadarłam twarz w górę, a on złożył na moich wargach buziaka.

Po chwili takiego stania odsunęłam się od niego i dokończyłam robić wszystko. Zbyszek znosił walizki do auta,a ja jeszcze rozejrzałam się po pokojach czy aby wszystko wzięłam. O 13:00 wyjechaliśmy z Warszawy.

W Rzeszowie byliśmy o 18:00. Nawigacja zaprowadziła nas wprost do naszego nowego mieszkania które załatwił nam klub. Kiedy zajechaliśmy pod nasz budynek powitał nas dozorca obiektu. Wskazał parking i przekazał klucz do mieszkania. Fajnie,że przynajmniej nie musimy jechać po nie do klubu. Pożegnaliśmy się z panem Jankiem i pojechaliśmy zaparkować samochód. Po tym wyjęliśmy nasze bagaże i poszliśmy do budynku.Winda zawiozła nas na czwarte,ostatnie piętro tej budowli. Odstawiłam torbę i otworzyłam drzwi naszego mieszkania. Oboje weszliśmy do środka i od razu rozejrzeliśmy się po lokum. No przyznaje, że postarali się. Siatkarz rzucił się na łóżko i leżał patrząc na mnie jak rozglądałam się po sypialni.

  -Chodź tu do mnie.-mówi i wskazuje miejsce obok siebie. 

W mig znalazłam się obok niego i tak usnęliśmy. Rano obudził nas budzik. Żadnemu z nas nie chciało się wstawać na nasz pierwszy dzień w pracy.

  -Zibi no! Wstawaj!-krzyknęłam kiedy wyszłam z łazienki,a on jeszcze leżał.
  -Kochanie nie chce mi się. 
  -Mi też. Uwierz w to.-odpowiadam wyciągając z walizki szpilki.
  -To zostańmy tutaj.
  -Nie kochany! Powiedz mi lepiej kiedy twój szwagier przyprowadzi moje auto?-pytam.
  -Powiedział,że pojutrze.
  -Mam nadzieję. Tęsknię za moim cackiem.-odpowiadam jednocześnie rzucając w niego poduszką. Odrzucił ją w moją stronę i wstał w końcu z łóżka.

Po drodze zajechaliśmy do sklepu, a ja kupiłam nam coś na śniadanie. Dzisiaj po pracy będzie trzeba zrobić jakieś zakupy,bo lodówka świeci  pustkami. Bez problemu zajechaliśmy pod Podpromie. Przy wejściu pożegnałam się z chłopakiem który ruszył do reszty siatkarzy, a ja udałam się do gabinetu trenera. Przed samymi drzwiami wzięłam głęboki wdech i zapukałam. Po usłyszeniu "proszę" otworzyłam drzwi i znalazłam się w środku. Trochę dziwna była dla mnie to sytuacja. Nikogo nie znałam z tych osób. Kiedy znalazłam się w ZAKSIE jedyną osobą którą od razu kojarzyłam był Oskar. 

  -Pani Wasilewska?-zapytał mężczyzna w czerwonej bluzie.
  -Tak-odpowiedziałam i podeszłam do nich. Owy facet stanął przede mną i wyciągnął dłoń.
  -Andrzej Kowal.
  -Marta Wasilewska.
  -Miło mi bardzo panią poznać. 
  -Mnie również

Kowal przedstawił mnie reszcie mężczyzn którzy znajdowali się w pomieszczeniu.

  -To jest Mieszko Gogol z którym będziesz pracować.-chłopak posłał mi uśmiech, a Andrzej poprosił abym zajęła miejsce. Przedstawiono nam plany i obowiązki. Dostaliśmy rozkład treningów chłopaków. Podarowano nam statystkom odpowiedni sprzęt. Już zaczęło mi się tutaj podobać.-W takim razie idziemy na salę. Tam chłopaki pewnie się już rozgrzewają.....dzisiaj raczej zrobimy taki lekki trening. Pogramy sobie troszkę.-oznajmia Andrzej.

Podnosimy się więc i wychodzimy. Idę za sztabem,bo nie mam pojęcia jak tam dojść. Kiedy wchodzimy na salę, siatkarze wstają z podłogi. Jak zostaje zauważona przez Ignaczaka od razu podbiega i porywa mnie, mocno przytulając i kręcąc się ze mną.

  -Igła puść mnie!-krzyczę.
  -No już już!-odpowiada stawiając mnie na ziemię.-Po prostu stęskniłem się za tobą.
  -No mi też ciebie brakowało.-mówię poklepując go po ramieniu.
  -A za mną nie?-wcina się Piotrek i również przytula.
  -Też,też....i za tobą Grzesiu też.-dodaję kiedy widzę zbliżającego się drugiego środkowego.
  -No właśnie.

Nagle słyszymy głośne chrząknięcie. Wszyscy odwracamy się i patrzymy na tego który to zrobił.

  -Chyba nie muszę wam przypominać,że to jest moja dziewczyna co?-pyta Zibi spoglądając na siatkarzy, a my wybuchamy śmiechem.
  -Jasne Zbysiaczku,że nie.-odpowiada Igła.
  -Zbysiaczku?-pytam spoglądając raz na jednego, raz na drugiego.-Chyba zacznę tak do niego mówić.
  -O nie!-wyraża sprzeciw libero.-tylko ja tak mogę do niego mówić!
  -Przepraszam,ale chcę ci przypomnieć,że to jest MÓJ chłopak.-a wtedy oboje słyszymy śmiech na sali.
  -Dobra Marta.-mówi Kowal-Wiem,że niektórych znasz dobrze, a innych nawet  bardzo dobrze, ale chciałbym żebyś również przedstawiła się tym którzy cię nie znają.
  -Oczywiście. Ale ten Ignaczak...-zaczynam.
  -Co Ignaczak?! Ja się pytam co Ignaczak? Chłopaki to jest Marta nasz statystyk. Marta to są chłopaki.-przedstawia nas sobie libero,a wszyscy znów się śmieją.
  -Przepraszam Igła,ale adwokata to ja nie potrzebuję.-oznajmiam mu.
  -Nie jestem tego taki pewny.
  -Milcz!-mówię do niego.
  -To teraz ty z Igłą będziecie odpowiedzialni za atmosferę w klubie?-pyta Pit.-w kadrze to ty z Zibim zapewnialiście nam rozrywkę, a tu zmiana teraz?
  -Nie Pituś.....ale teraz nie o tym. Wypada przecież się przedstawić.Nazywam się Marta Wasilewska i będę waszym statystykiem. W poprzednim sezonie pracowałam w ZASKIE,a także zajmuję się statystykami w kadrze.-powiedziałam i rozejrzałam się po nich.-Jakieś pytania?
  -Ja mam.-mówi Igła.
  -No jakie?
  -Wpadniecie dzisiaj z Zibim do nas na obiad? Iwona zaprasza.
  -Igła!-krzyknął Kowal.-dziewczyna pyta poważnie, a ty prywatę na forum publicznym urządzasz.
  -No nie moja wina,że żona prosiła o to.-odpowiada libero.
  -O tym porozmawiamy potem.-mówię.

Reszta siatkarzy przedstawiła mi się i potem wzięli się za grę. Ja usiadłam na krześle obok Mieszka. Wprowadził mnie nieco w to jak funkcjonuje w tym zespole podział obowiązków statystyków.

Jak trening się skończył czekałam na zewnątrz na Zbyszka. Wyszedł wraz z tym stukniętym libero.

  -Wiesz mogłeś darować już sobie ten cyrk.-mówię mu.
  -Oj przestań! Chciałem nieco rozluźnić atmosferę.... poza tym Iwona naprawdę zaprasza was na obiad do nas. Pewnie wasza lodówka świeci pustkami co nie?-pyta, a my spoglądamy na siebie z Zibim
  -Tak myślałem. W takim razie wsiadajcie i jedźcie za mną.
  -Igła,ale my musimy zajechać do sklepu.-mówię.
  -Po co?
  -Przecież tak z pustymi rękoma nie przyjedziemy.
  -Przestańcie!-odpowiada libero machając ręką.
  -Nie! Zajedziemy, a ja coś kupię.-oznajmiam i wsiadam do auta.

Wiedzą dobrze,że ja jak coś powiem to tak zrobię. Po drodze wstąpiłam kupując wino dla Ignaczaków,a dla jego dzieciaków po czekoladzie.  Po 10 minutach znaleźliśmy się pod jego domem. Dzieciaki które bawiły się na dworze jak tylko zobaczyły swojego tatę podbiegły do niego i mocno przytuliły. Wraz ze Zbyszkiem ruszyliśmy do nich.

  -Dzieciaki przyjechał wujek Zbyszek ze swoją dziewczyną ciocią Martą.-powiedział Krzysiek, a dwójka maluchów przywitała się z nami. Obojgu wręczyłam po tabliczce. Bardzo się cieszyły dopóki w progu nie stanęła Iwona.
  -Schowajcie do lodówki te czekolady,bo zaraz obiad. Potem je zjecie, a teraz myć ręce.-krzyknęła, a one pobiegły do domu. Podeszłam do kobiety i mocno się ścisnęłyśmy.
  -Fajnie cię widzieć.-mówi Iwona.
  -Ciebie też.-odpowiadam i wręczam jej wino.
  -Nie trzeba było.
  -Oj przestań.-mówię,a ona zaprasza nas do środka. 

Wszyscy siadamy do stołu, a ona podaje przyrządzone przez siebie danie. Kiedy dzieciaki zjadły, od razu odeszły i pobiegły się bawić,a my zaczęliśmy swobodną gadkę na którą raczej nie mogliśmy sobie pozwolić przy maluchach. Bardzo się cieszyłam,że tu w Rzeszowie będę miała jakąś znajomą. Już umówiliśmy,że jak tylko dobrze rozpakujemy się, a chłopaki będą mieć wolne to robimy parapetówkę w naszym mieszkaniu. O 21:00 opuściliśmy dom państwa Ignaczaków. Padnięci wróciliśmy do domu. Od teraz zaczną się prawdziwe treningi dla chłopaków. 


Pierwsze takie oficjalne spotkanie odbyło się ze SKRĄ 29 września. Był to mecz o Superpuchar Polski. Przegraliśmy ze skrzatami jednak 3:0. Po tym Andrzej dał nam cztery dni wolnego. Wtedy też wraz ze Zbyszkiem postanowiliśmy urządzić imprezę. Zaprosiliśmy wszystkich znajomych z klubu lecz niestety nie każdy mógł wtedy przyjść. Mój chłopak zajął się zapewnieniem odpowiedniego alkoholu, a ja jedzenia. Widziałam jak nie mógł już się doczekać kiedy w końcu będzie mógł skosztować tego wszystkiego. 

  -Kochanie.-mówi stając za mną i obejmując mnie w talii.-Buszek  nie może przyjść, bo dziewczyna wyciągnęła go do swoich rodziców. 
  -Spoko.-odpowiadam.
  -Wiesz my też chyba powinniśmy o tym pomyśleć.
  -O czym?-pytam i odwracam się w jego stronę.
  -O tym aby przedstawić cię moim rodzicom. Nie chciałabym aby dowiedzieli się tak na meczu jakoś. Pewnie nie byliby zadowoleni z tego, a szczególnie mój tato, że moją dziewczynę poznaje na meczu. 
  -Ale Zbyszek....
  -Ja wiem, że to może za wcześnie, ale nie chcę byś później wyszło coś nieprzyjemnego, bo szczerze to mój ojciec ma trudny charakter i nie zawsze podobają mu się moje wybranki.
  -Czyli mam się martwić?
  -Nie...no może troszkę. Myślę, że jesteś tak wspaniała i piękna, że nie będzie z tym żadnego problemu. Ciebie nie da się nie lubić i nie kochać.-odpowiada i całuje w usta.
  -Teraz jednak się nieco boję.
  -Nie ma czego. To co powiesz na sobotę?
  -Przecież to za dwa dni.
  -Wiem. Ale im wcześniej tym lepiej. W końcu 6 zaczynamy już Plusligę. 
  -No fakt....jak nie ma innego wyjścia to okej.-odpowiadam i wracam do krojenia pomidora. 


O 19:00 schodzą się pierwsi goście. Nie mógł być to kto inny jak Ignaczak z żoną. Ten miał zająć się oprawą muzyczną w salonie. Tamci majstrowali coś przy sprzęcie, a ja z Iwoną byłyśmy w kuchni.

  -Pomóc ci coś?-pyta.
  -Mogłabyś sięgnąć z tamtej szafki taką białą miskę na sałatkę?

Po chwili rzecz stoi obok, a ja szykuje wszystko. Z czasem przychodzą kolejne osoby. Jak się okazało nasz Piotruś znalazł sobie dziewczynę. Przyznam, że ładna była. Zostawiła facetów i przyszła do nas. 

  -No nie wiedziałam, że Piotrek ma dziewczynę. Od dawna jesteście parą?-pytam na co dziewczyna się uśmiecha.
  -Właściwie poznaliśmy się już jakiś czas temu, ale iskrzyć zaczęło między nami niedawno kiedy spotkaliśmy się po Lidze Światowej. I tak jakoś potem samo się potoczyło.-odpowiada.
  -Aż miło patrzeć na was. Ładna z was parka.-odpowiadam stawiając przed dziewczynami drinki.
  -Ty ze Zbyszkiem też tworzycie taką.
  -Raczej nie. My to raczej nietypową tworzymy. Pewnie Piotrek opowiadał ci jak to było między nami na początku.
  -Nie.
  -Nie było tak kolorowo. Wpierw właściwie to się nienawidziliśmy, kłóciliśmy i inne takie, a potem w końcu doszliśmy, że tak jest bo się po prostu kochamy.
  -To rzeczywiście jesteście nietypową parą.-odpowiada Ola i zaśmiałyśmy się. 

Salon z każdą chwilą się zapełniał coraz bardziej i impreza się rozkręcała. Naprawdę sporo ludzi się pojawiło. Później chłopakom tak odbiło, że urządzili zawody kto szybciej wypije alkohol ze szklanki i popije to sokiem z cytryny. Kiedy patrzyłam jak wpierw krzywili się pod wpływem procentów, a potem napoju miałyśmy wszystkie niezłą zabawę. 

  -Dobra dajcie teraz ja.-mówię i spycham Zibiego z pufy.
  -Ty chcesz ze mną się mierzyć?-pyta Ignaczak.
  -Nie! Ze mną!-odzywa się damski głos, a ja spoglądam na Iwonę która ściąga Krzyśka. Patrzy na nas jakby zobaczył ducha.-No co?! Wam już wolno, a nam nie? Dawaj Marta pokażmy im!-mówi, a Lotman polewa nam. 

Obie podnosimy już kieliszki i stukamy się nimi.

  -Do dna Iwona.-mówię.
  -Do dna Marta.-odpowiada i na sygnał leci kieliszek, a za nim napój z cytryny. Udało mi się wygrać, ale powiem, że to było obrzydliwe. Po tym Zibi porwał mnie do tańca w którym zachwalał mnie z tego co zrobiłam. 

Kiedy zrobiło mi się gorąco wyszłam na balkon, aby się ochłodzić. Wtem przy barierkach zobaczyłam chłopaka. Nie poznałam na początku jego, ale kiedy podeszłam zorientowałam się, że to Jochen.

  -Coś się stało?-zapytałam, a on odwrócił się w moja stronę.
  -Nie nic.
  -Chyba jednak....dlaczego nie jesteś ze wszystkimi?-zadaje wciąż pytania.
  -Po prostu nie chcę psuć wam humoru.-odzywa się bawiąc się szklanką w dłoni. 
  -W takim razie powiedz mi co takiego się stało. Może będę w stanie ci pomóc. 
  -Raczej nie.
  -Oj Jochen. Więc co cię dręczy?
  -Nic. Dziwnie się czuję. Wszyscy przyszli z kimś, a ja sam. Jak tak patrzę na was to tęsknię za moją Anną. Ma dopiero za 3 miesiące przyjechać,ponieważ zaczęła jakiś kurs teraz.  
  -Aha.....ale przecież Grzesiek też przyszedł sam.
  -Ale to co innego. On czuje się swobodnie jakoś przy was, jesteście zgrani, znacie się, a ja nie.
  -Hej...po to przecież zrobiliśmy tą imprezę. Ja chcę poznać tych co nie znam. Jak będziesz tutaj tak stał to rzeczywiście będziesz się źle czuł. Chodź! Rozluźnij się i zacznij się bawić.-uśmiecham się do niego i łapię za dłoń prowadząc do mieszkania. -Chłopaki Jochen chce spróbować!-krzyczę i pcham go w stronę stołu. Ten bierze wdech i siada, a po chwili jak się okazuje staje się mistrzem w tej ich głupiej grze. Trochę już wcięty porywa mnie do tańca. Nie szło mu za dobrze, bo podeptał mi nieco buty.

  -Marta dziękuję.-bełkocze.
  -Nie ma za co.-odpowiadam. 

Impreza trwała do 3:00. Jochen został u nas na kanapie, bo nie był w stanie wrócić. Państwo Ignaczakowie też zostali gdyż bali się co będzie jak dzieciaki które wrócą od sąsiadki zobaczą ich rano. Reszta rozeszła się do domu. Chciałam przygotować gościom coś do spania, ale kiedy zobaczyłam trzech siatkarzy leżących na moim łóżku zrezygnowałam. Zawołałam tylko Iwonę, aby pokazać jej co dzieje się tutaj. Zrobiła to samo co ja.

  -Dobra zostaw niech tak śpią. Prześpimy się w salonie na kanapach.-szepcze.

Biorę nam tylko coś do przykrycia, jakieś poduszki i też szybko zasypiamy. 


                                        ___________________________________

Tak wiem, wiem. Rozdział powinien być już dawno. Wiecie, że nie miałam jak pisać, ale kiedy była możliwość ja po prostu nie miałam weny. Siedziałam i zastanawiałam co napisać. Zawiodłam was, zawiodłam i siebie, bo miałam dodawać rozdziały codziennie. Nie wyszło to.:( Przepraszam. Mam nadzieję, że wciąż będziecie to czytać :) Bo naprawdę staram się dodawać codziennie.
Pozdrawiam i do jutra :) Zapraszam do komentowania :)

12 komentarzy:

  1. Nie masz za co przepraszac.Rozumiem Cię,czasami czlowiek sie zacina i nie da rady by to przerwac : ) a rozdizal i tak super;P
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam to opowiadanie od początku, ale nie mogłam się przekonać do komentowania.:> Rozdział ŚWIETNY...:D Nie zawiodłaś przynajmniej mnie...:) Na pewno bd czytać. Rozumiem że nie mogłaś dodawać rozdziałów..:] Pozdrawiam Martyna :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie masz za co przepraszać:) Czasami tak się zdarza;)) Rozdział świetny;p
    Pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam, że w Rzeszowie będzie zabawnie, bo przecież z Igła nie można się nudzić. On to taki "dobry duszek" umie rozweselić, ale jak potrzeba to także pomóc. Parapetówka jak najbardziej udana. Ciekawe jak rodzice, a zwłaszcza ojciec Zbyszka, zareagują na Martę.
    A co do tego, że rozdziały ostatnio nie pojawiały się codziennie, to nie masz się czym martwić, my i tak będziemy czytać. Każdy jest człowiekiem i każdy to rozumie. Poza tym ostatnio dziewczyny pisały, że widać, że się starasz i każdy to widzi i umie to docenić.
    Całuje :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybaczamy tą mala, wakacyjna przerwe..:) Jednak po tak krotkim czasie brakowalo mi Twoich rozdzialow...codziennie, w sumie chyba juz z przyzwyczajenia sprawdzalam, czy dodalas rozdzial.
    W Rzeszowie od pierwszych dni juz wesolo. Mam nadzieje, ze taka atmosfera bedzie w klubie przez caly czas. A jesli juz jestesmy na podkarpaciu to wiecej rodzinki Ignaczakow i Jochena! :) Przy Ignaczakach mozna sie naprawde niezle usmiac :D
    Pozdrawiam!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na piąty rozdział: http://spojrzeniem-wyznawaj-mi-milosc.blogspot.com/2013/08/rozdzia-5.html

      Usuń
  6. Jeżeli tak wygląda początek ich pobytu w Rzeszowie to boję się pomyśleć co będzie później :P
    Rozdział świetny, impreza udana, a Zbyszek napalony jak zawsze... :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie masz co przepraszać. Po pierwsze każdemu się takie coś może zdarzyć, a po drugie wakacje są!
    Rozdział super. Jak na razie początek pobytu w Rzeszowie jest udany. Zobaczymy co będzie później, bo znając Ciebie to na pewno się nie zanudzimy tutaj. ;p
    Pozdrawiam ciepło. :*
    Patricia

    OdpowiedzUsuń
  8. przynajmniej nie musiałam tyle nadrabiać :D
    ale fajna taka impreza :D aż mi się chce na takową pójść :D
    nie wiem kiedy się odezwę następnym razem, bo to zależy od tego, czy i na ile będę miała dostęp do neta :)

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Z tego miejsca dziękuję moim rodzicom za internet w telefonie, bo mogę pisać komentarze w drodze do Krakowa xD
    Oczywiście podbój Rzeszowa musieli zacząć od grubej biby, no bo jakżeby inaczej? Trzech siatkarzy na jednym łóżku? Chciałabym to zobaczyć! Jednak najbardziej rozwalił mnie Igła
    "(...)-Jakieś pytania?
    -Ja mam.-mówi Igła.
    -No jakie?
    -Wpadniecie dzisiaj z Zibim do nas na obiad? Iwona zaprasza."
    no padłam normalnie, hahahahaha xD
    Pozdrowienia jak na razie z Katowic.
    Buziaki malina :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć :) Zapraszam Cię na nowy rozdział : http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/ . Pozdrawiam słonecznie :)

    OdpowiedzUsuń