"Okropnie przykro jest patrzeć, jak umiera nadzieja"
Dni w Spale mijały jakoś bardzo szybko. Przyznam, że nieco brakowało mi tych kłótni i zakładów z Bartmanem. Ale właściwie teraz miałam coś o wiele lepszego. Często pod drzwiami rano zastawałam drobne prezenciki, a to czekoladki, a to kwiaty, czasem nawet jakiegoś małego pluszaka. Nikt nie pomyślałby że nasz atakujący to taki romantyczny i czuły jest. Gdybym sama tego nie doznała nie wiem, czy uwierzyłabym komuś gdyby mi powiedział. Ale kocham go strasznie.Codziennie wieczorami przychodził do mnie, bo jak to mówił chce się poprzytulać. Zazwyczaj to kończyło się łaskotkami i moim krzykiem. Jednak to, że my z Zibim już nie dawaliśmy widowiska nie znaczy, że żaden z nich nie wpadł na jakiś szalony pomysł. Któregoś dnia Andrea odwołał treningi na cały dzień, bo wraz z Gardinim pojechali do Przedpełskiego. Nie wiem po co i nie wnikam. Chłopaki oczywiście nie mogli sobie odpuścić wolnego dnia. Ja nie miałam tak dobrze i siedziałam robiąc statystyki. Nagle usłyszałam głośną muzykę na korytarzu. Odstawiłam na bok laptopa i wyszłam zobaczyć co się dzieje. Na jednym końcu korytarza stał Igła z całym sprzętem grającym, a na drugim Winiar.
-I jak słychać dobrze?!-krzyczy libero.
-No!
-Co się dzieje?-pytam ich obydwu.
-Nic takiego....po prostu kręcimy mały filmik z nami w roli głównej. Kto wie może część pokażę nawet w kolejnych odcinkach Igłą Szyte?
No nie powiem bardzo spodobał mi się ten pomysł, ale nieco się obraziłam, bo nie zaproponowali mi tego.
-Normalnie jestem zła na was! Robicie takie coś i nawet nie przyszliście zapytać mnie czy chcę w wami się pobawić?!
-Marta spokojnie. Sprawdzamy tylko i zaraz mieliśmy pójść do ciebie. Nie martw się. O naszej gwieździe nie zapominanym.
-No mam nadzieję....więc na czym to dokładnie polega?
Krzysio wytłumaczył mi wszystko co i jak. Mieliśmy się przebrać i jakieś śmieszne ruchy robić dochodząc do niego. Wychodziliśmy z pokoi i potem wracaliśmy. Oczywiście gdy tylko reszta się dowiedziała o tym postanowiła zrobić mały napad na moją szafę. Ja także pogrzebałam trochę w ich ciuchach i coś wybrałam. Kiedy byliśmy już gotowi Ignaczak puścił muzykę i zaczęliśmy po kolei wychodzić. Wiśnia bawił się lusterkiem i obserwował dając znak kiedy może wyjść kolejny. Kiedy ja wyszłam całkowicie zapomniałam, że Krzysio to nagrywa i po prostu wygłupiałam się. Stanęłam obok Bartka który już przeszedł i patrzyliśmy na resztę chłopaków. Z siatkarzem musieliśmy powstrzymać atak śmiechu by nie było tego słychać w tle na nagraniu. W tej samej kolejności wracaliśmy do swoich pokoi. Wieczorem zebraliśmy się u libero który ukazał nam nagranie.
-A tylko mi się waż to wrzucić do neta!-mówię.
-Dlaczego? Przecież wyglądacie tu świetnie. A szczególnie Bartman w twojej spódniczce.
-Właśnie dlatego.-odpowiadam.
(...)
Chłopaki ciężko pracowali na siłowni, a ja wciąż tańczyłam. Mimo iż Zibi nie był przekonany i nie za bardzo chciał mnie puszczać do Kędzierzyna to i tak to robiłam, bo kochałam tańczyć. Pierwszego dnia po przyjeździe zostałam obudzona przez mojego chłopaka.
-Dzień dobry kochanie-mówi łaskocząc mnie jakimś kwiatkiem po nosie.
-Dzień dobry-odpowiadam próbując schować twarz, ale on nie dawał za wygraną i jeździł roślinką po moim karku.
-Przestań proszę, bo to łaskocze.-szepczę.
-Dobrze, ale ubieraj się, bo muszę ci coś pokazać.
-Co?-od razu podnoszę się i patrzę na niego.
-Zobaczysz. Leć wziąć prysznic i idziemy.
Popatrzyłam na niego, a potem wyskoczyłam z łóżka i poszłam od razu do łazienki. Na złość chłopakowi nie śpieszyłam się wcale z myciem, ani ubieraniem. Kiedy już wyszłam założył mi na oczy przepaskę.
-Zibi co ty robisz?
-Mówiłem, że to niespodzianka ma być.-odpowiada i chwyta mnie za rękę prowadząc. Sama byłam strasznie ciekawa co to będzie. Zjechaliśmy na dół i chyba najprawdopodobniej wyszliśmy na dwór. Okręcił mnie kilka razy, abym chyba nie wiedziała w jakim kierunku idziemy. Po przejściu paru metrów jeszcze, zatrzymał się więc i ja to zrobiłam. Spokojnie stanął za mną i nie ruszał się.
-Zbyszek czy mogę już to zdjąć?-pytam zniecierpliwiona.
-Chwilę jeszcze.-mówi, a ja zastanawiam się co on robi. Po chwili jednak czuje jak delikatnie rozwiązuje mi supełek.-Gotowa?-pyta
-No jasne! Dawaj szybko!
I ściąga z moich oczu przepaskę. Myślałam, że to coś naprawdę super, a jedyne co zobaczyłam to siatkarzy.
-Serio?! To po to zrywałam się z łóżka żeby popatrzeć na nich....nie żebyście nie byli dla mnie ważni, ale żadna z was niespodzianka i tyle.
-Że oni?! No co ty skarbie! Oni to żadna niespodzianka.-odpowiada mój chłopak.-dobra chłopaki rozejść się.-mówi do nich, a siatkarze jak na zawołanie rozstępują się. Moim oczom ukazuje się auto z wielką czerwoną kokardą na szybie. -To dla ciebie kochanie-szepcze mi na ucho Bartman.
-Żartujesz prawda?-pytam.
-Nie.....kupiłem...no właściwie kupiliśmy razem dla ciebie. Zrezygnowaliśmy z bardzo dobrych zegarków i zakupiliśmy sobie dobre. Chcieliśmy tobie też coś dać.
-A że nawalaliśmy często...-odzywa się Piter.
-I musiałaś się z nami męczyć..-dodaje Igła.
-No po prostu należało ci się to-mówi Kurek, a ja sama nie mogę w to uwierzyć. Odwracam się do Zbyszka i całuję go w usta.
-Dziękuję, dziękuję!-mówię nie przestając obejmować go za szyję. Gdybym mogła to udusiłabym go z radości.
Jednak nie wypadało zapomnieć i o reszcie. Podbiegłam go każdego mocno ściskając i całując w policzek. Przejechałam dłonią po masce i nie mogłam się nacieszyć, że te cudeńko należy do mnie.
-Masz!-mówi Guma i podaje mi kluczyki.
-To który jedzie ze mną na przejażdżkę co?-pytam, a w górze pojawił się las rąk. No i zrobiliśmy małą rundkę po mieście.
Cały dzień nie mogłam przestać dziękować chłopakom za ten wspaniały prezent.
(…)
Po Memoriale Huberta Jerzego Wagnera który wygraliśmy, a czterech naszych chłopaków dostało wyróżnienia rozjechaliśmy się do domów. Mieliśmy spotkać się od razu na lotnisku w dzień wylotu. Pojechałam wraz ze Zbyszkiem do jego mieszkania ponieważ tak właściwie ja nie miałam swojego. Pomieszkiwałam u koleżanek jak tańczyłam, a większość czasu i tak byłam w Spale. Trochę będzie mi brakowało tańca przez ten dni.
Lot do Londynu mieliśmy o godzinie 15:00. Już o 12 zebraliśmy się wszyscy. To było męczące te czekanie na samolot. Każdy z nas próbował sobie jakoś zorganizować czas. Bartman przytulał mnie i wybieraliśmy oferty wakacji gdzie polecimy po Igrzyskach. Kiedy tylko wrócimy od razu rezerwujemy i lecimy. Będę tylko ja, on, słońce i plaża.
-Już nie mogę się doczekać, aby w końcu tam polecieć-szepcze mi Zibi na ucho.
-Ja też.
-Mam nadzieję, że uda ci się spełnić moje jedno małe marzenie.
-Jakie?-pytam spoglądając na niego.
-Kąpiel nago w nocy....a potem....-nie kończy tylko przygryza wargę w charakterystyczny dla siebie sposób kiedy chce się ze mną kochać. Uśmiecham się gładząc jego policzek.
-Kto wie kochany....jak będziesz potrafił mnie dobrze przekonać to czemu nie.-odpowiadam i wstaję idąc po coś do picia. Na złość jemu poruszam zmysłowo biodrami. Nie robię tego raczej, ale teraz mam taką ochotę. Odwracam się by spojrzeć czy obserwuje mnie. Uśmiecha się pod nosem, a ja puszczam mu oczko. Podchodzę do automatu z kawą i schylam się, aby zobaczyć co ciekawego można zamówić. Niespodziewanie ktoś kładzie rękę na moim biodrze. Wiem, że tylko jeden osobnik może pozwolić sobie na takie coś. Prostuję się, a on staje wprost za moimi plecami.
-Nie rób tego-szepcze.
-Czego?-pytam.
-Nie prowokuj mnie.
-Kochanie, ale ja cie nie prowokuje. Czy ty sobie czasem za dużo nie wyobrażasz?-pytam patrząc w oczy i palcem jeżdżąc po jego policzku. Odwracam się i biorę kawę. Powolnym krokiem ruszam na swoje wcześniejsze miejsce. Bartman kręci tylko głową i bierze dokładnie to samo co ja. Siada obok z kubkiem w dłoni.
-Skarbie-mówię przysuwając się do niego.
-Tak?-pyta.
-Nic. Po prostu chciałam ci powiedzieć, że cię kocham.-powiedziałam, a on objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
-Ja też cię kocham mała.
Na szczęście już za chwilę był nasz lot więc szybko udaliśmy się we wskazane miejsce. Podróż do Londynu trwała półtorej godziny.Kiedy zalecieliśmy na miejsce czekał już na nas autobus który miał odwieźć nas wprost do wioski. Po odebraniu i spakowaniu bagaży wsiedliśmy i ruszyliśmy podziwiając po drodze miasto. Wszystko było szykowane na wielkie wydarzenie tutaj. Po 20 minutach dojechaliśmy do naszego celu. Wyciągnęliśmy swoje torby i za przewodnikiem poszliśmy do miejsca w którym będziemy pomieszkiwać przez ten czas. Pierwszy raz byłam w takim miejscu jak i większość chłopaków. Weszliśmy do wysokiego budynku i skierowaliśmy się na czwarte piętro. Wysiedliśmy na odpowiednim, a kierownik powiedział nam co i jak. Po dwóch stronach były drzwi. Jedne dla graczy, drugie dla sztabu. Nie byłam szczęśliwa, że te kilka dni będę musiała spędzić daleko od Zbyszka.
-Chodź będziesz mieć ze mną i z miśkiem pokój-mówi Zibi łapiąc mnie za dłoń.
-Ale słyszałeś co powiedzieli. Ja swoje miejsce mam po drugiej stronie.
-To przekonamy Andreę do tego. Nie chcę być daleko od ciebie skarbie-dodaje obejmując mnie ramieniem, a ja oplatam go dłońmi w pasie i przytulam.
-Ja też nie....ale tak trzeba.
I rozeszliśmy się do swoich lokum. Okazało się, że wchodziło się do jednego jakby większego mieszkania w którym były mniejsze pokoje. Pokój miałam z Oskarem i naszymi dwoma fizjoterapeutami. Przynajmniej dobrze, że Przemo tutaj jest. Nagle do pokoju wpada Zibi porywając mnie i mój bagaż.
-Co ty robisz?!-pytam kiedy ten mnie ciągnie.
-U nas w pokoju jest jedno dodatkowe łóżko i ty go zajmiesz.-odpowiada wchodząc do ich „mieszkania”
-Ale....
-Kochanie nie ma żadnego ale! Andrea nie miał nic przeciwko poza tym, żebyśmy nie bawili się teraz tutaj, a skupili na grze. Obiecałem, że tak zrobimy. Poza tym dobrze wiedział, że więcej czasu spędzać będziesz u nas niż u siebie.
-Jesteś szalony!-śmieję się i wchodzę do pokoju.
-Wiem to, ale i tak mnie kochasz przecież prawda?-pyta odrzucając na bok walizkę i całując mnie namiętnie. Wszystko przerywa nam siatkarz który wchodzi do pokoju.
-Proszę nie żartujcie sobie, że wy tak co chwila będziecie!-mówi Kubi, a my spoglądamy na niego.
-Spokojnie nie.-odpowiadam i rozglądam się które z tych trzech łóżek jest wolne. Chociaż wiadomo, że każdy wieczór spędzimy z Zibim w jednym. Siadam na łóżko patrząc na chłopaków którzy wypróbowują swoje. Kiedyś na pewno dziwnie byłoby mi spać z siatkarzami w pokoju, ale już raz to przechodziłam i wtedy było naprawdę źle. Rozejrzałam się po wszystkich pomieszczeniach tutaj. Były dwie łazienki tylko. No ja się pytam jak to? W jednej znajdowały się cztery prysznice, a po drugiej stronie umywalki, a druga z łazienek posiadała cztery kabiny z toaletami. Ja nie wiem jak to będzie to wszystko wyglądać. Okazało się jednak, że dwa z pokoi posiadają własne łazienki więc czwórka siatkarzy będzie zwolniona ze stania w kolejce. Zajrzałam do każdego z pokoi który wyglądał niemal tak samo. Jutro miała odbyć się oficjalna ceremonia otwarcia Igrzysk. Wieczorem poszliśmy coś zjeść. Stołówka dla sportowców będzie otwarta dopiero jutro więc musieliśmy na własny koszt coś zjeść. Znaleźliśmy w takim razie mały bar i zamówiliśmy sobie pizze. Niektórzy wybrali się jednak do restauracji, aby zjeść lepiej. Inni zostali tu także ale zamówili zapiekankę, albo skrzydełka z kurczaka i frytki. Sam fast food. Dobrze, że Andrea nas nie widział. Nie wróciliśmy jednak od razu do hotelu, a ruszyliśmy na małe zwiedzenie Londynu. W wiosce pojawiliśmy się dopiero przed 1:00. Wszyscy od razu padli do swoich łóżek i poszliśmy spać. W nocy jednak obudziły mnie pewne hałasy. Chwyciłam za telefon sprawdzając która jest godzina. Wyświetlacz pokazywał 3:30. Spojrzałam czy któryś z moich wstał, ale nie. I Kubi i Bartman spali. Nasunęłam na stopy japonki i wyszłam po ciuchu z pokoju. Zauważyłam światło palące się w łazience. Weszłam więc do środka i usłyszałam jak któryś z nich wydawał charakterystyczne dźwięki dla wymiotów. Zlokalizowałam szybko w której ten ktoś jest kabinie. Nie zaważając na nic otworzyłam ją i nad sedesem zobaczyłam klęczącego Kurka. Gdy skończył odwrócił się patrząc na mnie. Był blady jak ściana.
-Boże Bartek co ci jest?-pytam znajdując się w mig obok niego.
-Chyba się zatrułem. Trzeba mi było nie brać tego kotleta. Wyglądał jakoś dziwnie, ale nie smakował jakby był popsuty.-odzywa się szeptem.
Siedziałam z nim tam dopóki sam i nie wstał i powiedział, że może już iść.
-Chodź zrobię ci herbaty.-mówię i zmierzamy w kierunku małej kuchni. Wstawiam wodę i idę po torebkę herbaty do swojej torby. Po zrobieniu stawiam gorzki napój przed nim.
-Dzięki Marta.
-Za co? Nie masz za co mi dziękować. Jestem tu by wam też pomagać.-odpowiadam ściskając jego dłoń i uśmiechając się. Po chwili rozmowy on znów leci do łazienki. Pobiegłam za nim szybko. Widziałam jaki jest już tym wykończony.
-Chodź się połóż. Przyniosę ci jakąś miskę i coś do picia. Widzę, że jesteś zmęczony.
-Jak cholera.-odpowiada i idziemy do jego pokoju. Kładzie się, a ja przykrywam go i przynoszę miskę stawiąc mu także na stoliku szklankę wody.
-Jak coś to budź mnie dobra?-mówię.
-Marta....
-Nie Bartek! Po prostu przyjdź i obudź mnie.
-Okej-odpowiada kładąc się na bok.
Wychodzę i od razu po przyjściu wskakuje do łóżka i zasypiam. Rano budzi mnie Zbyszek.
-Marta kurde!
-Co chcesz?!
-Bartek nam się zatruł i rzyga.
-Jeszcze?
-Jeszcze? To ty o wszystkim wiedziałaś?
-W nocy słyszałam.
-I nikogo nie powiadomiłaś?
-A kogo miałam powiadomić?! Poza tym czemu mnie budzisz?
-Myślałem, że ty coś zaradzisz. Za dwa dni gramy pierwszy mecz, a on nam się rozkłada.
-Spokojnie przejdzie mu.-odpowiadam nakrywając się kołdrą i przewracając na drugi bok.
-Ej no skarbie-mówi całując mnie po uchu i szyi.
-Ej no co?-pytam.
-Nic. Stęskniłem się. Dzisiaj śpisz razem ze mną, bo nie wytrzymam długo.-mówi, a ja obracam patrząc na chłopaka.
-Moje kochanie-odpowiadam, a on całuje mnie.
Dzień minął nam, a raczej chłopakom na lataniu przy Bartku. Lamentowali, ale żaden nie pomyślał aby przynieść mu coś do picia. O to zadbać musiałam ja. Rozpoczęcie miało nastąpić o 20:00, a o 18:00 mieliśmy zebrać się już przed głównym stadionem. Ja od 17 siedziałam już w łazience. Ogoliłam się, umyłam włosy, wysuszyłam je,a później makijaż. Co chwila tylko pukanie do drzwi.
-Długo jeszcze?!
-Marta no kurczę zajmujesz tą łazienkę od godziny, a my też chcemy się umyć!-słyszę za drzwiami.
-Dobra, dobra! Zaraz wychodzę-odpowiadam zakładając na siebie bluzę i spodenki Zbyszka.
Po 5 minutach znów to samo. Walenie i krzyczenie kiedy to wychodzę. Zbieram wszystkie swoje rzeczy i opuszczam łazienkę.
-No nareszcie!-słyszę tylko i stado mamutów gna do pomieszczenia. Ja odstawiam rzeczy i idę zobaczyć jak Bartek. Nadal leży na łóżku. Przysiadam obok i patrzę na niego.
-Jak tam?-pytam.
-No nieco lepiej, ale jeszcze nie za dobrze. Wciąż wymiotuje.
-To może zostanę z tobą co? Nie chciałabym byś został sam.
-Spokojnie. Nic mi nie będzie. Nie chcę byś przegapiła takie ważne wydarzenie. Nie zdarza to się często.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale Marta! Idziesz tam i koniec kropka. Ktoś będzie musiał mi zrelacjonować całe te przejście.-uśmiecha się i ja także to robię.
Wstaję i całuję go w policzek, a potem udaję się do swojego pokoju. Zakładam szybko uniform który został przygotowany i który mieliśmy obowiązek założyć. Wyglądałam w nim strasznie. Kiedy jednak do pokoju wlecieli siatkarze ubierając się nie narzekałam już tak na swój strój. Oni mieli na sobie coś gorszego. Może i normalnie wyglądali by bardzo przystojnie poza tymi czerwonymi butami. Zaśmiałam się patrząc na nich.
-Ty się nie śmiej z nas!-mówi Kubiak zakładając na rękę zegarek.
Nie odpowiadam nic tylko odwracam się i staję przy drzwiach czekając na tą dwójkę.
-Chłopaki okulary-mówię kiedy zauważam, że obie pary leżą na stolikach. Zibi chwyta swoje, a Michał swoje. Równocześnie wkładają je na nos. Na korytarzu przy windzie jest strasznie tłoczno. Po kilku minutach udaje się nam ją w końcu złapać.
-Fajnie wyglądasz Marta-mówi Grzesiek.
-Bardzo śmieszne!...wiem, że to jest jakaś masakra. Normalnie gdybym mogła to naniosłabym parę poprawek na to czyli skrócić i zwęzić nieco tą sukienkę. Ewentualnie jeszcze większy dekolcik zrobić...no i wtedy biust do przodu i podbijam stadion.-odpowiadam,a chłopaki wybuchają śmiechem.
-Kochanie ze wszystkim mogę się zgodzić prócz z ostatnim.-mówi Zibi całując mnie w głowę.
-No ale kochanie....
-Nie...nie mogę pozwolić żeby połowa sportowców oglądała się za moją dziewczyną.-odpowiada mocno chwytając mnie za dłoń i wychodząc z windy. Stanęliśmy pod budynkiem przed którym znajdowało się wiele ekip różnych krajów. Spojrzałam w górą, a tam z prawie każdego balkonu zwisała flaga. Przyznam, że chyba polskich było tutaj najwięcej. Od razu zauważyłam nasze piętro, bo tam całe barierki zasłonięte flagami.
-To wy?-zapytałam wskazując w górę.
-No a kto inny?-odzywa się Igła.
-Właściwie nie wiem nawet po co o to pytam.
Szliśmy piechotą, bo mieliśmy na stadion jakieś 20 minut piechotą przynajmniej tak nam powiedzieli. Widziałam jak pełno ludzi było wszędzie. Nie mogłam doczekać się kiedy tam wejdziemy.
No i nareszcie nastąpiła ta chwila. Wielkie wejście na obiekt na którym i tak było pełno już ludzi. Machaliśmy małymi flagami i kroczyliśmy przed siebie. Nigdy nie zapomnę tego przejścia. Żałuję tylko, że Bartka nie było z nami. Biedak męczy się pewnie teraz w pokoju. Po niesamowitym przeżyciu i jeszcze naładowani tymi emocjami wróciliśmy do pokoi. Każdy opowiadał Bartkowi jak to było gdyż on obejrzał wszystko w telewizji tylko. Na szczęście widać było już poprawę. Położyliśmy się dopiero po 3:00. Rano pobudka na śniadanie, na które musieliśmy schodzić zawsze w dresach, bądź też mieć na sonie koszulkę która rozróżniała nas od innych reprezentacji. Nie mieliśmy problemu żeby odnaleźć się w tym tłumie. Po 12:00 chłopaki udali się na pierwszy trening, a ja z Oskarem siedziałam w pokoju i zajmowałam się zespołem włoskim. Pierwszy mecz już jutro.
Kiedy nadszedł w końcu ten pierwszy mecz wszyscy byliśmy podekscytowani, a jednocześnie mieliśmy obawy, bo wiadomo na Igrzyskach nie ma słabych zespołów, ale my czuliśmy się pewnie. Przynajmniej chłopaki tak mówili. Chcieli przywieźć do Polski medal i to najlepiej złoty. Liga Światowa dała im dużo pewności. No zaczął się nasz pierwszy mecz. Set rozpoczynający spotkanie był bardzo nerwowy, ale i tak wygraliśmy go na przewagi. Drugi nie poszedł po naszej myśli i zgubiliśmy gdzieś koncentrację. Ale chłopaki po przerwie wzięli się w garść i wygrali spotkanie 3:1. Piękne rozpoczęcie przygody w Londynie. Mecze mieliśmy co dwa dni. Najgorsze było to, że nigdy nie były o stałej godzinie. Raz były wieczorem, raz po południu. Nasza gra falowała bardzo. Na kolejnym spotkaniu przegraliśmy z Bułgarią 1:, by wygrać potem z Wielką Brytanią i Argentyną 3:0. Na hali zawsze było tyle polskich kibiców, że można było czasem zastanowić się czy my gramy na wyjeździe czy też u siebie w Polsce. Na trybunach pełno osób w biało-czerwonych koszulkach, flagi Polski z nazwami miast na barierkach. Nadszedł mecz z Australią. To normalnie nie był ciężki przeciwnik tak mi się wydawało kiedy pracowałam z Oskarem nad tym. Jednak nie wiem co poszło nie tak, że teoretycznie z jednym z najsłabszych przegrali 1:3. Chyba to był najgorszy mecz jaki mogli sobie wyśnić. W tej chwili zaprzepaścili szansę na łatwiejszego przeciwnika w ćwierćfinale. Argentyńczycy zrobili nam piękny prezent pokonując Bułgarów. Naszym zadaniem było tylko dzisiaj wygrać i potem trafilibyśmy na słabszego. Tak naszym przeciwnikiem będzie Rosja. Kiedy wracaliśmy widziałam na twarzach chłopaków złość....Złość, że nie wygrali tego i sami skomplikowali sobie sprawę. Nie chciałam już nic mówić więc po prostu przytuliłam Zbyszka. Po powrocie od razu wzięłam się z Oskarem za analizę naszych błędów, a potem za naszego nowego przeciwnika. Zostawiłam jednak większość sobie na dzień jutrzejszy kiedy chłopaki pójdą na trening,a ja będę pracować z Oskarem.
Pomimo nawet tego, że on już skończył ja dalej coś robiłam.
-Co ty tam jeszcze robisz?-pytam.
-Pracuję. Nie chcę by przegrali, wynajdę inne ich mecze i znajdę na nich sposób. Muszę pokazać chłopakom, że są do pokonania....bo wiesz Oskar....oni nie wierzą. Oni nie wierzą, że uda im się ich pokonać. Cały czas im powtarzam, że są w stanie, ale kiedy jestem wśród nich to czasem sama się waham. Igła mi pomaga, ale mimo że mówią, że dadzą radę to ja nie widzę w nich tej wiary. Cały czas w głowie mają ten przegrany mecz z Australią...ten w którym wszystko się skomplikowała na ich własne życzenie.
-Marta....ale to nic nie da analiza. Tu trzeba podziałać głową. My zrobiliśmy już swoje. Reszta należy do nich.
Rzeczywiście Oskar miał rację. Tu nawet jak po rozpracowaniu ich świetnie nic nie zrobimy jeśli oni nie uwierzą, że mogą wygrać z Rosją. Wróciłam do swojego pokoju kładąc się na łóżko i myśląc co mogę zrobić. Jak odbudować w nich na nowo tą wiarę. Weszłam na YouTube przeglądając różne filmiki z meczów.
-Muszę ich zmotywować. Oni mogą to zrobić. Udało im się. Pokonali ich przecież na ME w 2011 roku i wskoczyli na trzeci stopień podium.
Oglądałam video właśnie z tych meczów. Dużo filmików było robionych szczególnie przez kibiców. Natrafiłam na jeden który po tym co chłopaki mówią i ja zaczęłam wątpić....to pokazało mi, że mogą. I wtedy w mojej głowie zrodził się pomysł. Czekałam tylko na chłopaków. Po grze na sali wrócili bardzo zmęczeni. Postanowiłam dać im chwilę odetchnąć i zrobić to po kolacji. Po posiłku mieliśmy przeprowadzić z nimi analizę. Jednak zanim to zmieniłam nieco swoją koncepcję i stanęłam pośrodku wyłączając na razie całe te wideo.
-Chłopaki. Zanim zaczniemy analizę muszę zrobić coś innego, bo po co to oglądać skoro wy nie wierzycie w wygraną. Jeszcze nawet nie wystartowaliście, a poddaliście się. Skoro tak to po co mamy to oglądać. Wyjdziecie i zagracie jak chcecie skoro i tak wiecie, że przegracie. Po co wam to pokazywać w takim razie? Gdzie są ci siatkarze?...ta drużyna która wygrała Ligę Światową co? Gdzie jest ten duch drużyny? Wy nie martwiliście się o kolejne mecze. Czy to była Brazylia, Bułgaria czy USA. Wy po prostu graliście swoje. Cieszyliście się i mówiliście, że gracie dla siebie i kibiców. Co teraz się z tym stało?
-Ale Marta to jest Rosja.-odzywa się Kurek.
-Rosja nie Rosja co za różnica?! To jest zespół z którym gracie i na początku skreślacie swoje szanse na zwycięstwo. Dlaczego? Bo przegraliście z Australią i przez to sprawiliście, że gracie teraz z tym zespołem?-pytam.
-Tak.-odzywa się Igła.
-W takim razie trzeba wziąć za to jakąś odpowiedzialność i pokazać, że trudno stało się, ale wy nie składacie broni tylko wręcz przeciwnie wyciągnięcie najcięższe działa.....a teraz chciałabym wam coś pokazać.-i podchodzę do laptopa otwierając filmik jednak nie włączając go na razie.-Znalazłam to w internecie. Nie chcę przez ten filmik wskazać kogoś lepszego w tej drużynie czy coś. Pragnę wam pokazać, że możecie to pociągnąć i wygrać.-dodaję i włączam filmik. Sama ponownie patrzę na to i uśmiecham się słysząc tylko Jarosz, Kurek, Kurek, Jarosz. Kiedy skończył się odwróciłam patrząc na twarze chłopaków.
-To nie jest pokazanie, że to ta dwójka powinna grać. Tak samo dobrze może zagrać Bartman, to samo Kubiak, Ruciak, Nowakowski, Możdżonek, Kosok, Żygadło, Ignaczak, Zagumny, Winiarski. Rozumiecie?! Każdy! My potrzebujemy kogoś kto zapoczątkuje wszystko. Liderem zazwyczaj był uważany Bartek. Okej. Może i on być nim, jeśli tylko wy będziecie w stanie także grać. Liderem może zostać Bartman który będzie kończył wszystko, liderem może zostać Kubiak który wejdzie na boisko i pośle trudne piłki, liderem może być Igła który wyłowi wszystko, dostarczając Łukaszowi bądź Pawłowi świetne piłki, może być Pit który posyłać będzie flota i blokować jak natchniony. Każdy może to zrobić, ale wy musicie wierzyć! Wierzyć, że wygracie! Uważacie się za słabszych? A znacie tą przypowieść o Dawidzie i Goliacie?
-Jasne, że tak, ale co jeśli to my będziemy tym Goliatem?-pyta Pit.
-Ale co jeśli jesteście tym Dawidem?-odpowiadam mu pytaniem na pytanie.
Zapanowała chwilowa cisza, a ja patrzyłam na nich. Nie miałam pojęcia czy udało mi się czy też nie.
-No to trzeba będzie dowiedzieć się tego na boisku-odpowiada Ignaczak wstając. Wiedziałam, że to jest to, że mam wsparcie w libero-Ja tam mam nadzieję, że będziemy jednak Dawidem... Więc wygramy?!-krzyczy Krzysiek, a chłopaki podrywając się krzycząc, że tak. O to mi właśnie chodziło. O to aby na nowo zaczęli wierzyć.
-Martuś włączaj nam tą analizę, bo jutro mamy rusków do skopania!-krzyczy Kuraś.
-Tak jest!-odpowiadam i bierzemy się z Oskarem za robotę. Widać, że słuchali nas uważni i w razie nie jasności pytali o wszystko. Po analizie Andrea kazał mi zostać. Nie miał jakiejś zbytnio zadowolonej miny. Jednak kiedy zostaliśmy już sami czyli sam sztab on podszedł i przytulił mnie. Stałam zszokowana tym co zrobił. Nie miałam nawet pojęcia o co chodzi.
-Dziękuję Marta.
-Ale za co?-pytam.
-Za to co im powiedziałaś. Widziałam jak na nowo wstępuje w nich wiara, że mogą wygrać. Wiem jacy byli przybici i nie dawali już sobie szans na wygraną w jutrzejszym meczu. A teraz? Znów na ich twarzach pojawiła się radość, wiara i nadzieja. Jesteś naprawdę wielka.
-Ale ja właściwie nic takiego nie zrobiłam. Chciałam im udowodnić, że mogą to zrobić.
-A ten przykład z Dawidem i Goliatem.....po prostu jesteś cudowna. Nie wiem co by było gdyby cię teraz tu zabrakło. Nie mam pojęcia czy umiałbym przemówić do nich tak jak ty. Chyba szykujesz się do roli trenera co?-pyta.
-Nie.....ja do tego się nie nadaje. Wolę siedzieć w statystykach i co jakiś czas jak trener nie ma nic przeciwko po prostu im pomagać. Nie dla mnie jest stanowisko trenera. Nie wytrzymałabym emocjonalnie, a poza tym często trzeba podejmować trudne decyzje. To nie dla mnie jest.
-Ale wiesz....jeśli kiedyś zmienisz zdanie to zawsze w razie czego możesz się do mnie odezwać. Z chęcią ci pomogę.
-Dziękuję nie zapomnę.-odpowiadam i sprzątamy z Oskarem rzeczy.
-Świetna robota.-mówi.
-Nikt z nas nie chce patrzeć jak się męczą. Mam tylko nadzieję, że nie zrobiłam czegoś w stylu, że jedni się obrażą za ten filmik, że tylko Jarosz i Kurek są wspominani.
-Nie. Wręcz przeciwnie mogą się bardziej zmotywować, aby wygrać.
-Mam nadzieję.
Udajemy się do swoich pokoi. Wchodzę do pokoju kładąc rzeczy na łóżko. Widzę podchodzącego do mnie Bartmana. Obejmuje mnie mocno, a ja wtulam się w niego.
-Dzięki kochanie. Nawet nie wiesz jak nam pomogłaś. Naprawdę w nas tak wierzysz?-zapytał, a ja uniosłam wzrok.
-Oczywiście, że tak. Czasem nawet mam wrażenie, że bardziej niż wy sami w siebie.
-Też mam takie wrażenie. Dobrze, że chociaż ty tak nas nakręcasz, bo gdyby nie to pewnie już byśmy się nie podnieśli, a po tym co nam powiedziałaś będziemy próbować.
-Nawet nie wiesz jak się z tego cieszę.
Pocałował mnie i ruszyliśmy do chłopaków. Po 23:00 rozeszliśmy się do pokoi i poszliśmy spać.
____________________________________
Znów przepraszam, że nie o 18:00. Naprawdę chciałam, ale nie udało się. Rozdział pewnie z paroma błędami, ale starałam się poprawić jak najwięcej.
Co do tego tańca chłopaków musicie go sobie wyobrazić, bo ten filmik to jest podstawą na której pisałam tą scenę. Pozdrawiam :*
Niestety wszyscy wiemy jak skończą się te Igrzyska. Ciekawe jak Bartman to przeżyje i żeby na Marcie się nie wyżywał bo to się źle skończy;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
Bartman jaki romantyk :D Jejku, jak ja się ciesze, że im się układa.
OdpowiedzUsuńFajnie tak czasami powspominać, aż się łezka w oku kręci. Niestety każdy wie jak zakończyły się IO w Londynie, ale tutaj może być inaczej, to opowiadanie, to fikcja, tu mogą ich sprać, tu możemy pomarzyć i wyobrazić sobie wygraną.
Całuje :*
Wszystkie wspomnienia z Igrzysk. Wracają :( serce mnie normalnie boli na to wspomnienie. Jeszcze jak ludzie po tym po nich jeździli. Po prostu to było straszne. Pamiętam jak po tym meczu płakałam z siostrą i kuzynką. Dobra może napiszę coś na temat rozdziału? Miły prezent Marta od chłopaków dostała, widocznie już nie boją się z nią jeździć :P Zibi oczywiście musiał ściągnąć Martę do siebie do pokoju :) dobrze, że mają ją w drużynie-jak nikt potrafi ich zmotywować, jest dla nich ogromnym wsparciem.
OdpowiedzUsuńspadam bo burza xD
Buziaki, malina :*
Rozdział no kurde super! Ten prezent od chłopaków dla Marty mnie rozczulił. Współpracować z takimi osobami to czysta przyjemność. A ten nasz Zbyszek jaki romantyczny. Kwiatki, czekoladki, pluszaki... No, no, no... Nie pogadasz. ;p Według mnie dobrze Marta zrobiła pokazując im ten filmik i przemawiając do rozsądku. Przynajmniej chociaż to przywróciło im wiarę w siebie. Każdy wie jakie było dla nas zakończenie igrzysk. Ciekawe jak to chłopaki z Twojej perspektywy przeżyją. Coś czuję, że Marta będzie miała kogo pocieszać. Oby Zbyszek nie wyładował całej swojej frustracji na Marcie. :)
OdpowiedzUsuńBuziaki! :*
Patricia
Błagam Cię na kolanach, zmień rzeczywistość! Niech chłopaki wygrają ten mecz!! Bo ja się boje myśleć co tu się będzie działo jak jednak przegrają;(
OdpowiedzUsuńNo a teraz początek rozdziału;) Kurczak jaki Bartman romantyk:D Kto by pomyślał:D I jeszcze ten prezent od chłopaków<3 Też taki chce!!!
No i szkoda Kurasia;(
Buź;**
hahahah Bartman xDDD
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle świetny.:D
zapraszam do mnie: http://marzeniasaczymsniezwyklym.blogspot.com/
pozdrawiam!:D
Świetny rozdział: )
OdpowiedzUsuńJaki Zibi jest romantyczny : ) i dobrze,niech dba o Marte jak najlepiej potrafi :*
Buziaczki:**