piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 96



"Od­ważny, to nie ten kto się nie boi, ale ten który wie, że is­tnieją rzeczy ważniej­sze niż strach."



Kiedy się obudziłam Iwony nie było na kanapie. Podniosłam się za szybko i zakręciło mi się w głowie.

-Moja głowa.-szepnęłam sama do siebie-Nigdy więcej tyle alkoholu.-mówię i wstaję słysząc jak ktoś krząta się po kuchni. Wchodzę do niej widząc Iwonę zalewającą najprawdopodobniej kawę.-Hej.-powiedziałam, a ona odwróciła się od razu.
-Cześć. Jak twoja głowa?-pyta mnie.
-Nic nie mów lepiej. A twoja?
-To samo. Kawy?-pyta.
-Tak.

Siadam przy stole, a ona stawia przede mną kubek z cieczą.

-Chyba nie obrazisz się, że sama pogrzebałam nieco w szafkach by znaleźć to?-pyta i wskazuje na kawę.
-No co ty. Czuj się jak u siebie.

Pogadałyśmy chwilę, a potem dziewczyna pomogła mi nieco ogarnąć ten syf.

-Nie wiem jak ja ci się odwdzięczę.-mówię wstawiając naczynia do zmywarki.
-Spokojnie. Będzie pewnie okazja.
-Pewnie tak. Ciekawe jak tam nasi panowie?-pytam i obie podnosimy się, aby zobaczyć ich. Kiedy weszłyśmy do pokoju zakryłyśmy usta dłonią, aby nie wybuchnąć głośnym śmiechem. To jakie ta trójka przyjęła pozy było przekomiczne.-Masz telefon przy sobie?-pytam.
-Mam.-mówi i podaje mi urządzenie. Pstrykam im zdjęcie. Kiedy coś będzie nie tak zaszantażuje ich....oczywiście dla zabawy.

Zamknęłam po cichu drzwi i przesłałam sobie to na swoją komórkę.

-Pamiątka z pierwszej imprezy w nowym mieszkaniu.-powiedziałam spoglądając na zdjęcie.


Gdy tylko cała trójka obudziła się i wypiła kawę, małżeństwo zebrało się już do domu. W naszym mieszkaniu został jedynie Niemiec.

  -Dzięki za zaproszenie.-mówi zakładając buty.
  -Nie ma za co. Zawsze jak coś możesz do nas wpaść.-odpowiadam uśmiechając się do niego.
  -Dziękuję. W takim razie do zobaczenia niedługo.-i całuje mnie w policzek, a potem znika.

Zamykam za nim drzwi i idę do Zbyszka który akurat wyszedł z łazienki. Cały dzień spędziliśmy w domu na sprzątaniu. Wieczorem udaliśmy się na spacer po Rzeszowie. Nie obyło się oczywiście bez autografów i zdjęć z Bartmanem. Byłam nieco wkurzona, że te dziewczyny nie dają nam pobyć trochę samym. Jednak kiedy zostawiał je i obejmował mnie mocno przyciskając do siebie wszystko mijało.

  -Więc pojedziemy jutro?-pyta Zibi kiedy wracamy do mieszkania z zakupami.
  -Jak nie ma innego wyjścia.
  -Jest. Jeśli nie chcesz to nie musimy.
  -Nie. Nie chcę by to do ciebie potem były jakieś wąty. Muszę dać sobie jakoś radę.-odpowiadam wypakowując reklamówki.
  -Na pewno dasz.-mówi.
  -Mam zawieść jakieś ciasto czy co żeby twój tato mnie polubił?-pytam.-jest jakaś rzecz dzięki której mam szanse zapunktować u niego?
  -Chyba raczej nie. Ciasta już zostały opatentowane i mimo iż uwielbia sernik to już nie działa. Rozgryzł poprzednie.
  -To tyle ich przyprowadzałeś do niego?-zapytałam obejmując go.
  -Przed tobą trzy....ale ty jesteś inna i oryginalna, więc bez tego sobie poradzisz.

Uśmiechnęłam się i skoczyłam do łazienki pod prysznic. Gdy siatkarz kąpał się, ja zastanawiałam się co mam założyć na taki obiad. Nie założę raczej miniówki. Spodni jednak też nie chciałam. Zdecydowałam się w końcu na białą bluzkę i spódnicę. Czy to włożę zobaczymy jutro. Jak chłopak przyszedł poszliśmy spać, gdyż rano czeka nas podróż do Warszawy.


Rano założyłam na siebie to co zaplanowałam. Włosów ani nie prostowałam, ani nie zakręciłam. Po prostu postawiłam na naturalne. Lekki makijaż i jeszcze buty.

  -Może być?-pytam Zbyszka wychodząc z pokoju i pokazując się mu.
  -Obróć się kochanie.-mówi, a ja robię to.
  -No i?
  -Jest idealnie.-odpowiada i całuje mnie namiętnie, a potem przytwierdza do ściany zjeżdżając dłonią na moje udo.
  -Nie teraz kochanie. Zaraz jedziemy.
  -Wiem...ale może spełnimy twoje marzenie co?-pyta składając pocałunki na mojej szyi.
  -Nie....ewentualnie jak będziemy już wracać wtedy okej. Ale teraz jedziemy do twoich rodziców. Jak ja będę wyglądać kiedy cały makijaż i fryzura mi się popsuje?-pytam.
  -Powiemy, że w samochodzie było bardzo gorąco i spłynęło po tobie.
  -Skarbie.-mówię unosząc jego twarz.-spróbować można będzie w drodze powrotnej dobrze?-pytam.
  -Jasne.-odpowiada i oboje wychodzimy z mieszkania.

Droga mija nam szybciej niż ta do Rzeszowa. Kiedy zajeżdżamy pod dom państwa Bartmanów zaczynam się bać. Bo co jeśli pan Leon mnie nie polubi?

  -Jesteś przygotowana na przesłuchanie ze strony mojego taty?-pyta gasząc silnik.
  -Ja to myślałam, że takie coś jest ze strony ojców swoich córek kiedy wybierają sobie chłopaka. Wtedy on robi im przesłuchanie, a nie na odwrót...i powiem ci, że nie. Nie jestem przygotowana na przesłuchanie.
  -Będzie okej-ściska moją dłoń, a po chwili wychodzimy z samochodu. Uśmiecham się by nie dać po sobie poznać, że jestem zdenerwowana. Weszliśmy na plac i podeszliśmy do drzwi. Chłopak otworzył je i weszliśmy do środka.

  -Mamo! Tato! Jestem!-krzyczy, a po chwili przed nami pojawia się kobieta. Kręcone, kasztanowe włosy, ubrana w ładną bluzeczkę i spodnie. Odrzuciła na bok ściereczkę i podeszła do nas witając się z synem. Uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na Zbyszka. Czekała pewnie aż w końcu przedstawi mnie.

  -Mamo przedstawiam ci mój skarb.-mówi obejmując mnie ramieniem.-czyli mówiąc inaczej to moja dziewczyna Marta.-dodaje.-Kochanie, a to jest moja mama Krystyna.
  -Miło mi panią poznać.-mówię chwytając jej dłoń i lekko ściskając.
  -Mnie również.-odpowiada.-Chodźcie do salonu. Obiad będzie za jakieś 20 minut. Kawy? Herbaty?-pyta.
  -Nie, dzięki mamo. Po obiedzie czegoś się napijemy.
  -Oczywiście kochanie....a teraz nie stójcie już tak. Tato jest w pokoju.
  -Jasne.-odpowiada mężczyzna.

Oboje udajemy się do salonu gdzie w fotelu siedział senior Bartman. Czytał właśnie gazetę.

  -Tato.-odezwał się Zibi.

Mężczyzna popatrzył na mnie i na niego. Jego wzrok nie był zbytnio przyjazny. Mocno ścisnęłam dłoń Zbyszka.

  -To jest moja dziewczyna tato. Chciałem wam ją przedstawić.-mówi, a pan Leon unosi się.
  -Dziewczyna? A jak się nazywa dziewczyna?-pyta spoglądając na mnie.
  -Marta...Marta Wasilewska.-odpowiadam wyciągając w jego kierunku dłoń. Niepewnie ściska ją i przygląda mi się.
  -Usiądźcie.-mówi, a my zajmujemy miejsce na kanapie.

Ja naprawdę byłam nieco przerażona. Gdy kiedyś poznawałam rodziców Patryka też miałam obawy, ale oboje byli tacy mili i w ogóle. Tu jest zupełnie inaczej. Jego tato jakby wcale nie cieszył się, że jego syn przywiózł jakąś dziewczynę.  Po chwili siedzenia usłyszeliśmy mamę Zibiego która go wołała. Kiedy wstał błagalnie spojrzeniem poprosiłam go, aby nie zostawiał mnie tutaj samej. Uśmiechnął się i zniknął, a ja zostałam z panem Leonem sama. Sama się dziwiłam, że ja dziewczyna, która mimo, że się bała weszła na karuzelę, skoczyła na bungee, siedzi i boi się ojca swojego chłopaka.

  -Czy się zajmujesz?-zapytał.
  -Jestem statystykiem.
  -Czego?
  -Pracuje w sztabie szkoleniowym Resovii Rzeszów.
  -Czyli zajmujesz się też siatkówką?-zadaje mi pytania.
  -Tak.

I właśnie o tym rozmawialiśmy-o siatkówce. Przynajmniej załapaliśmy lekki kontakt. Starałam się ostrożnie dobierać słowa, by nie powiedzieć nic złego. Lecz kiedy zaczął mówić o synu, że powinien ćwiczyć jeszcze więcej nie mogłam się powstrzymać i powiedziałam co myślę na ten temat. Najwyżej mnie nie polubi, ale będę broniła Zbyszka.

  -Oczywiście może trenować, ale nie może tego robić za dużo. I tak jest dobrym atakującym-mówię.
  -Ale nie świetnym.
  -To od razu tak nie przyjdzie. Przecież on gra dopiero pierwszy rok w klubie na tej pozycji. Nie może od razu być świetny. Ja oczywiście bardzo tego chcę, on pewnie również i będziemy nad tym pracować. Zbyszek na tym by poprawić jakość swojej gry, a ja poprzez statystyki i te wszystkie wideo także mu pomagam. Znam tego siatkarza chyba jak żadnego innego. Wiem, że woli atakować po skosie niż prostej, że uwielbia zaatakować w sam narożnik niż za trzeci metr. Zagrywki idą mu tylko wtedy kiedy mecz rozpocznie dobrymi atakami, jeśli nie idzie mu to, zagrywka także mu nie leży. Wiem o jego słabościach....ale nie o to mi chodzi tylko to, że on naprawdę się stara i będzie dalej. Jednak nie może pan od razu chcieć by syn grał na najwyższym światowym poziomie tak jak najlepsi atakujący.

Widziałam, że nie był chyba zadowolony, że postawiłam się mu. Wziął głęboki wdech.

  -Masz rację. Może troszkę przesadzam. Wiem, że Zbyszek stara się, a teraz nie jest mu łatwo po tym jak nic nie udało im się ugrać na Igrzyskach. Na razie jeszcze głowa pewnie działa na ich niekorzyść.
  -Trochę tak jest. Widzę, że niektórzy stracili pewność siebie. Zbyszek też do nich należy. Nie gra jeszcze sam tak jakby to chciał. On to wie, ja też to wiem. Ale pracujemy nad tym cały czas.
  -Wiesz....cieszę się, że Zbyszek znalazł sobie taką dziewczynę jak ty.-mówi i po raz pierwszy uśmiecha się.
  -Dziękuję.
  -To ja prędzej powinienem. Będziecie chyba parą idealną. Nie tylko pod względem sportowym. Jednak oboje jesteście w tej samej branży zawsze możesz pomóc mu, ale i cały czas jesteście razem, a po drugie lubię cię. Podobasz mi się za to, że nie bałaś się sprzeciwić mojemu zdaniu. A najważniejsze to, że broniłaś go.... Widzę, że jesteś naprawdę silną i twardą dziewczyną.
  -Dziękuję za te komplementy.-odpowiadam, a po chwili zaczynamy rozmowę na nasz ulubiony temat, czyli siatkówka.

Mężczyzna nie mógł nachwalić się jakiego ma wspaniałego syna. Z szuflady wyjął jakiś album i pokazywał mi początki kariery chłopaka. Widziałam młodego Bartmana i Kubiaka. Opowiadał mi pełno historii jak to jeździli razem na różne zawody, ile się kłócili, ale jak szybko się godzili z powrotem. To, że chłopaki spędzali ze sobą naprawdę dużo czasu. 

  -Tu jeszcze za czasów jak grali w Politechnice...a tutaj zawody w plażówce. Tak właśnie to chłopaki zaczęli.
  -Cieszy się pan, że obaj zdecydowali się na siatkówkę halową?
  -Tak. Chociaż wiem, że i w plażówce mogliby napsuć krwi przeciwnikom. Byli naprawdę dobrzy.

Nagle w pokoju słyszymy.

  -Tato!- i oboje odwracamy twarze w kierunku z którego doszedł nas głos.-Naprawdę musisz jej pokazywać zdjęcia jak byłem mały?-pyta chłopak.
  -Oj Zbyszek...-machnął ręką ojciec i zamknął album.
  -Obiad już jest więc zapraszam.-odzywa się siatkarz i wszyscy udajemy się do jadalni.

Przy posiłku pan Leon wciąż coś opowiadał, albo zadawał jakieś pytania. Myślę, że chyba mnie polubił. Kiedy zjedliśmy toczyliśmy dalej rozmowę.

  -Leon ja przepraszam, że ci przeszkadzam-wtrąca jego żona-ale teraz ja porywam Martę.-mówi uśmiechając się do mnie i wstając od stołu.
  -Ale Krysiu...my tu jeszcze musimy system włoski omówić.
  -Omówicie kiedy indziej.-odpowiada, a ja ruszam za kobietą. Gdy znajdujemy się w kuchni pyta-Mogłabyś pokroić ciasto?
  -Oczywiście.-odpowiadam, a ona wskazuje mi nóż i ciasto.
  -Widzę, że dogadałaś się z moim mężem.-zaczyna.
  -Jak widać tak.
  -No to gratuluję, bo jesteś pierwszą którą on polubił po poznaniu jej ledwie paru godzin.
  -Naprawdę?-pytam.
  -Tak. Zdziwiłam się, że nie przyszłaś z sernikiem jakimś.
  -Zbyszek powiedział, że to nie jest dobry pomysł.-mówię i obie śmiejemy się.
  -Gdybyś chyba go przyniosła to od razu skreśliłby cię. Już miał dość gdy każda przywoziła to.
  -W takim razie bardzo się cieszę, że udało mi się wkupić w łaski pani męża.-odpowiadam.
 -W moje na samym wejściu się już wkupiłaś. To jak on cię przedstawił....moje kochanie....od razu wiedziałam, że jest szczęśliwy. Jeszcze to z jaką miłością na ciebie patrzył. Chyba też pierwszy raz widzę, aby tak zależało mu na jakiejś dziewczynie.
  -Dziękuję-odpowiadam.
  -Nie masz za co. Jesteś piękną dziewczyną, a on świata poza tobą nie widzi. Chyba muszę się pogodzić, że jakaś inna kobieta jest teraz dla niego najważniejsza.
  -On kocha panią i to bardzo. Jest pani dla niego bardzo ważna.
  -Wiem to...ale to już tak jest kiedy uświadamiasz sobie, że twój syn zaangażował się tak poważnie w związek. Wiedziałam od razu, że poprzednie dziewczyny to nie to. Ale ty jesteś inna.

Uśmiecham się do kobiety kiedy to mówi.

  -Mam nadzieję, że Leon wcześniej cię trochę nie odstraszył. Ma trudny charakter, ale chce dobrej dziewczyny dla naszego syna...właściwie tak jak i ja. Jednak ja równoważę to, bo dziewczyna uciekłaby gdybyśmy patrzyli na nią niechętnie.
  -Może tak na początku był lekki strach, ale pan Bartman jest bardzo miły.
  -Tak. Gdy się pozna to naprawdę taki jest.-odpowiada.-A dawno ze Zbyszkiem się poznaliście?-pyta zmieniając temat.
  -Wiadomo jego nie da się nie znać. Jest popularnym siatkarzem i jak każda kojarzyłam go. Był jednym z moich ulubionych sportowców, ale kiedy zaczęłam z nim pracować wszystko odwróciło się w drugą stronę.
  -Aż tak zalazł ci za skórę?-pyta, a ja nie wiem co mam odpowiedzieć.-Spokojnie. Wiem jaki charakterek ma mój syn.
  -Tak i i to dość mocno. Myślałam potem, że jakoś to naprawimy i udawało się to, ale było to na krótką metę raczej. Właściwie tak szczerze to przez większość czasu się nienawidziliśmy.
  -Podobno prawdziwa miłość rodzi się z nienawiści-odpowiada pani Krystyna.
  -Idealnie to chyba do nas pasuje.
  -O tak! Zdecydowanie.-i obie bierzemy filiżanki i talerz z ciastem.

  -Kochanie, a ty co mi synową tak zatrzymujesz?-żartuje sobie ojciec Bartmana. To nieźle. Jestem już synową.
  -Leon przestań! Bo nam dziewczynę jeszcze wystraszysz i będziesz miał na sumieniu nieszczęście własnego syna.-dodaje kobieta i siada obok swojego męża. Ja sadowię się obok Zbyszka cały czas uśmiechając się do niego.

Rozmawialiśmy sobie dość długo. Państwo Bartman nie chcieli za nic nas wypuścić i wyszło, że nocowaliśmy u nich. Udaliśmy się więc do pokoju Zbyszka.

  -Przeżyłaś?-pyta.
  -Jak widać tak. Nie było aż tak źle.-odpowiadam siadając obok niego na łóżku.
  -Tato cię wymaglował, a gdy mama cię zabrała nie mógł nachwalić się jaką to piękną i mądrą dziewczynę znalazłem. -mówi obejmując mnie i całując.
  -No widzisz.
  -Pokażę ci, gdzie jest łazienka i przyniosę ci coś mojego. Mam nadzieję, że jest tu jeszcze jakaś koszulka.-i wstał grzebiąc po szafkach. Podał mi rzecz, a po chwili zaprowadził do łazienki i wskazał gdzie co stoi,wyjmując dla mnie czysty ręcznik.

  -A może zostanę i razem weźmiemy kąpiel co?-pyta, ale kręcę głową i wypycham go za drzwi. Biorę szybki prysznic i wskakuje w rzeczy które dał mi Zibi. Przez czas kiedy go nie było rozejrzałam się po jego pokoju. Jak tylko wrócił położyliśmy się i usnęliśmy.

                                                ________________________________

Przepraszam za to, że rozdziały nie pojawiły się ostatnio, ale to dlatego, że moja mama nie zapłaciła za internet i wyszło jak wyszło. Jeszcze raz przepraszam. Wiem, że na razie się nic nie dzieje, ale czasem trzeba kilka takich rozdziałów, bo.......no właśnie bo trzeba. Nie zawsze przecież jest ciekawie, ale w kolejnych akcja się rozkręci nieco :) 
Całuję :*

6 komentarzy:

  1. haha te zdjecia mnie rozwaliły ;p . Marty chyba nie da sie nie lubić ;). A tym czsem czekam aż ta "akcja sie rozkręci" xd.

    OdpowiedzUsuń
  2. spotkanie z rodzicami bardzo popzytywne! :)
    mamusia zawsze dobrze zna swojego syna :)
    kurde, a ja tak czekałam co wymyślisz w tym samochodzie i każesz mi czekać jeszcze, noo :P
    czekam na następny :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, ze spotkanie z rodzicami sie udalo...i ze Marta w pelni zostala zaakceptowana przez rodzicow Zbycha.Czekam na dalsze losy...
    Pozdrawiam!:*:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny:) Marta zaakceptowana przez Bartmana seniora;)
    Ciekawe jak dalej potoczą się ich losy:D Coś czuję, że ta sielanka nie potrwa za długo:P pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń