niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 131

Poprzedni rozdział:

W skrócie mecze siatkarzy i wątek przygotowania do ślubu. Dziewczyny razem z Martą jadą do Warszawy by pomóc jej w wyborze sukni ślubnej. Niniejszy rozdział jest kontynuacją.



„Dla miłości nie jest ważne, aby ludzie do siebie pasowali, ale by byli razem szczęśliwi.”



Kiedy rano wstałyśmy i ogarnęłyśmy mieszkanie po naszej wczorajszej imprezie, wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy do Rzeszowa.

  -Marta co ty zrobisz z sukienką co?-zapytała Monia.
  -Nie mam pojęcia. Nie chcę by Zbyszek zobaczył ją wcześniej.....u ciebie niestety nie zostawię, bo wiadomo Kubi, u Iwony też nie, bo Igła....może u ciebie Ola co? Pit myślę, że nie będzie taki wylewny i w razie czego nie powie Zibiemu gdzie przetrzymuję swoją sukienkę.-zwracam się do dziewczyny patrząc we wsteczne lusterku.
  -Nie ma sprawy. Zamknę szafę i nawet Piotrek tam nie zajrzy.
  -W takim razie bardzo się cieszę.

Przez całą drogę plotkowałyśmy, a kiedy znalazłyśmy się na miejscu wstąpiłyśmy wpierw odwiesić sukienkę.

  -Piękna jest.-mówi Monia.-Wyglądasz w niej cudnie.
  -Dziękuję.

Po chwili rozeszłyśmy się do domów, a zanim to wyciągnęłam jeszcze Malwinę do centrum handlowego.

  -No tak w końcu bielizna na noc poślubną obowiązkowa.-mówi kiedy wchodzimy do sklepu z bielizną.

Sporo czasu zajęło nam wybranie odpowiedniej. Jednak kiedy znalazłyśmy tą która bardzo mi się spodobała, udałyśmy się na małą kawkę.

  -A ty Malwina już masz jakąś sukienkę?
  -No ba! W końcu twoja świadkowa musi ładnie wyglądać prawda?
  -Nie inaczej.-odpowiadam i uśmiecham się.


Po odwiezieniu Malwiny na dworzec, wróciłam do mieszkania. Drzwi do niego były otwarte co oznaczało, że Zbyszek jest w domu. Całe zakupy na razie włożyłam do szafy i udałam się do środka. Atakujący siedział właśnie i oglądał telewizję. Gdy ujrzał mnie od razu podniósł się i chwycił w ramiona, wpijając się w moje usta.

  -Jak ja się za tobą stęskniłem.-szepcze patrząc mi w oczy.
  -Ja za tobą też kochanie.-odpowiadam i mocno się do niego przytulam.
  -Nie rozniosłyście mojej chaty?-zapytał i został zdzielony przeze mnie w ramię.
  -Właściwie to nie masz tam do czego wracać. Lekko sobie zabalowałyśmy.-mówię i kieruję się do kuchni.
  -Ale serio?-słyszę za sobą pytanie i to zadane w dość poważnym tonie.
  -No tak.-powiedziałam nalewając wodę do szklanki. Nie minęła chwila, a on pojawił się obok.
  -Marta...-i spojrzał na mnie.
  -No ty głupi jesteś? Nie pojechałam tam imprezować.-odpowiadam, a on wzdycha z ulgą.
  -A już myślałem....
  -To nie myśl tyle, bo to nie na twoją główkę kochanie.
  -Babo!-powiedział i wyrwał mi z dłoni szklankę, a następnie wziął na ręce i zaniósł do sypialni.

Tam w bardzo szybkim czasie pozbyliśmy się naszych ubrań i daliśmy się ponieść uciechom cielesnym. Kiedy oboje zmęczeni padliśmy, mocno wtuliłam się w tors mego mężczyzny.

  -Zbysiu?
  -Hmm?
  -Kupiłeś garnitur?-zadaje mu pytanie, a on unosi się lekko i patrzy na mnie.-Kochanie! Powiedz mi, że nie zapomniałeś o tym!
  -No jasne, że nie. Wczoraj z Kubim załatwiliśmy to. Buty, garnitur, krawat....wszystko jest już kupione.-spokojnie odpowiada.
  -Wystraszyłeś mnie wiesz?
  -Skarbie przecież nie zapomnę o własnym ślubie...a ty sukienkę kupiłaś?
  -Kupiłam.-mówię.
  -A pokażesz mi?
  -W życiu! Zobaczysz mnie dopiero w kościele.
  -Ale...
  -Nie!

Jeszcze przez chwilę się tak przekomarzaliśmy, a potem usnęliśmy. Następnego dnia udaliśmy się do jubilera by odebrać nasze obrączki. Były piękne. Potem czekała nas przejażdżka do miejsca w którym odbędzie się wesele. Mieliśmy naprawdę dużo rzeczy na głowie związanego z naszym ślubem. Jednak wiem, że to będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu i strasznie nie mogę się go doczekać. Któregoś dnia zadzwonił do mnie Kamil z propozycją zrobienia małego show na weselu. To miał być taki pożegnalny wspólny taniec. Zgodziłam się na to, bo bardzo chciałam z nim znów zatańczyć. Przyznam szczerze strasznie będzie mi tego brakować. Więc teraz doszło mi jeszcze nauki. Jednak to jedyne sprawiało mi przyjemność. Te całe przygotowania naprawdę były męczące. Dobrze, że już niedługo  czeka mnie wieczór panieński. Będę mogła się w końcu zabawić i odpocząć, a wiem, że dziewczyny postarają się i to nieźle. Ustaliliśmy też, że odbędzie się to tydzień przed by w razie czego zdążyć wytrzeźwieć....może nie tyle ja co Zibi. Dziewczyny miały zajechać po mnie o godzinie 17:00. Kazały mi się ubrać bardzo seksownie. No z tym akurat nie było dla mnie problemu. Malowałam się akurat gdy do łazienki wparował mój narzeczony. Stanął jak wryty w drzwiach.

  -O nie!! Ja Cię tak nigdzie nie wypuszczę.-mówi podchodząc do mnie i obejmując w pasie.
  -Niby dlaczego?-zapytałam odwracajac się do niego.
  -Bo mam teraz wielką ochotę zedrzeć z Ciebie tą sukienkę i ostro wziąć w tej łazience.-szepcze mi do ucha przygryzając jego płatek.-...tutaj na szafce, opartą o ścianę....gdziekolwiek.
  -Dzisiaj jedynie możesz obejść się swoją wyobraźnią. 

Spojrzał na mnie tym swoim uśmieszkiem.

  -Nic z tego.-odpowiedziałam i wróciłam do malowania ust.
  -No trudno, ale powiem Ci, że wyglądasz strasznie podniecająco....i wiedz, że jeśli jakiś facet dotknie Cię czy coś to ja go znajdę i zabiję......bo nikt nie będzie ruszał mojej kobiety.-mówi.

Nagle słyszę dzwoniący telefon. Spoglądam na wyświetlacz i widzę zdjęcie Moni.

  -Dobra dziewczyny już są na dole. Muszę lecieć.
  -Nooo nieeee.-mówi.
  -Wrócę. Nie ucieknę na pewno.
  -Wiem to.
  -A po Ciebie chłopaki kiedy będą?-pytam wyciągając z szafy swoje najlepsze szpilki.
  -Za jakąś godzinkę.
  -No okej....podaj mi jeszcze torebkę i kurtkę.-powiadam, a on przynosi mi wszystko. Zanim jednak daje mi przyciąga do siebie i namiętnie całuje.
  -Do zobaczenia.
  -Papa.-odpowiadam i znikam za drzwiami. Przed klatką czeka już samochód z dziewczynami. Wsiadam i witam się z wszystkimi.

  -Malwina i Monika dojadą na miejsce.-mówi Iwona która siedzi za kierownicą.
  -Spoko, a gdzie jedziemy?-pytam.
  -Zabawić się. To będzie najlepsza noc w twoim życiu.-mówi Ola.
  -Zapewne.-odpowiadam.

Po trzech godzinach zajeżdżamy do Katowic. Gdy podjeżdżamy pod jeden z klubów widzę już Malwinę i Monikę stojące pod budynkiem. Jak Iwona zaparkowała auto dołączyłyśmy do nich. I tak zaczęła się nasza zabawa. Oczywiście nie odbyło się bez striptizera. Naprawdę świetnie się bawiłyśmy i co potem się okazało, nie będziemy bawić się tylko jeden wieczór. Nad ranem wylądowałyśmy w pokoju wynajętym w hotelu.

  -I co dalej?-pytam bełkocząc kiedy siadam na kanapie.
  -Dzisiaj w dzień odpoczywamy, a potem kolejna noc przed nami.-oznajmia Monika.
  -A chłopaki?
  -Proszę Cię....oni pojechali do stolicy i to nie będą świętować jeden wieczór. Krzysiek mnie o tym zapewnił. Więc skoro oni się będą bawić to my też.-mówi Iwona.
  -I świetnie.-powiedziałam i otworzyłam szampana.


Wypiłyśmy go i poszłyśmy spać. Po południu z wielkim kacem i bólem głowy się obudziłam. Dziewczyny pewnie czuły się jak ja. Gdy nieco zminimalizowałyśmy symptomy wczorajszej nocy wybrałyśmy się na małe zakupy. W końcu przed nami kilka dni tutaj. Strasznie podobał nam się ten wypad. Wieczorem przebrane i na świeżo wyszykowane ruszyłyśmy w miasto na podbój kolejnych klubów. Było naprawdę świetnie. I tak to było 4 dni pod rząd. Następnego dnia wieczorem wróciłyśmy do Rzeszowa. Zdziwiłam się kiedy okazało się, że wszystkie jadą do mojego mieszkania. Wzięłam otworzyłam drzwi do mieszkania w którym nikogo nie było. Zastanawiałam się gdzie jest Zbyszek. Wystraszyłam się, że może chłopaki jeszcze balują, a już niedługo ślub. Wyciągnęłam telefon by już zadzwonić do niego.

  -Spokojnie Marta. Ze Zbyszkiem zobaczycie się dopiero w dniu ślubu.-odpowiada Iwona.
  -Co?-pytam.
  -Zostajesz więźniem tutaj, a Zibi u nas.-mówi Ignaczakowa.-Chcemy byście się pragnęli jeszcze bardziej, więc rozłąka was czeka, ale zakończona czymś tak wspaniałym jak ślubem.
  -A jego rzeczy?-pytam.
  -Już są u nas. Możesz być spokojna na pewno zjawi się na ślubie. Zabiłabym Krzyśka gdyby nie dopilnował tego.
  -W razie czego Miśka jeszcze pod sztorcowałam, by dopilnował aby jego przyjaciel zjawił się na własnym ślubie.
  -No mam nadzieję, że wręcz przeciwnie nie pomogą mu uciec.
  -Spoko Marta na pewno nie.-dodaje Ola.-Za bardzo Cię kocha by uciekać.


Uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki wziąć długą i gorącą kąpiel. Jednak co u siebie to u siebie. Po długim czasie odprężona i odświeżona wyszłam z łazienki. Naszykowałam nam coś do jedzenia i wybrałam parę filmów. Kiedy wszystkie już się odświeżyły z miską popcornu usiadłyśmy przed telewizorem.

  -Marta przygotuj się na jutro....idziemy do spa.-oznajmia mi Iwona.
  -Czy macie jeszcze jakieś niespodzianki dla mnie?
  -Nie raczej to już wszystko kochana.
  -To nic. Dziękuję wam, bo to były najlepsze wieczory....-mówię otwierając wino.
  -W końcu tylko raz wychodzi się za mąż.-powiada Monika.
  -No fakt.-odpowiadam i włączam film. W połowie niego jednak zasypiam.

Gdy rano budzę się, dziewczyny jeszcze śpią. Ubrałam się szybko i wyskoczyłam do sklepu po świeże pieczywo. Dokupiłam do tego biały serek i mleko. Zrobię chociaż porządne śniadanie. Kiedy wróciłam połowa z nich już nie spała.

  -A Ty gdzie byłaś?-dopytuje Malwina.
  -Spokojnie na pewno nie spotkać się ze Zbyszkiem, chociaż miałam to w planie.
  -Weź!-krzyknęła dziewczyna szturchając mnie.
  -No przecież mówię, że żartuję.-odpowiadam i rozpakowuję reklamówki z zakupów i wraz z dziewczynami biorąc się za śniadanie. Kiedy wszystkie wstały mogłyśmy już skonsumować to co przygotowałyśmy i pomału zaczęłyśmy się szykować do tego spa. Wsiadłyśmy do auta i Iwona zawiozła nas w odpowiednie miejsce. Gdy weszłyśmy od razu zajęto się nami. Było naprawdę fajnie, masaże, maseczki, kąpiele błotne i inne rzeczy. Na koniec zadbano o nasze stopy, a na twarzach maseczki wraz z ogórkami na oczach.

  -Dziewczyny denerwuję się.-mówię.-To przecież już jutro.
  -Spokojnie Marta. Przecież będzie dobrze.-dodaje Monika.
  -To normalne, że tak masz. Ja przeżywałam dokładnie to samo, ale będzie dobrze.-mówi Ignaczakowa.
  -Mam taką nadzieję.
  -Rozmawiałam dzisiaj z Krzyśkiem i Twoi rodzice już przyjechali. Wraz ze Zbyszka zatrzymają się w jakimś hotelu. Oni już tam ustalili wszystko....no właściwie Bartman to robił. Powiedział, że ty masz niczym już się nie martwić. Wszystko idzie po waszej myśli.
  -Boże mam nadzieję, że będzie dobrze.-szepczę.
  -Będzie, a teraz zrelaksuj się kochana.-dodaje Ola.


Po trzech godzinach spędzonych w tym jakże cudownym miejscu poszłyśmy na pizze. Wieczorem wróciłyśmy do mojego mieszkania.

  -A wy dziewczyny tak cały czas będziecie siedziały i mnie pilnowały?-zapytałam.
  -Tak.-dodaje Malwina.
  -A kiedy wy się przebierzecie?-zadałam pytanie.
  -Mi i Moni chłopaki przywiozą rzeczy, a reszta pojedzie do siebie i przywiezie co tam jest potrzebne.-odparła Malwina.
  -Aha okej.-odpowiadam.

Wieczór nastał bardzo szybko. Dzisiaj wyjątkowo wcześniej położyłyśmy się spać. Ja jednak nie mogłam zasnąć. Wstałam więc i z kubkiem herbaty wyszłam na balkon. Patrzyłam w gwieździste niebo i strasznie się denerwowałam.

  -Martuś?-usłyszałam za sobą i zobaczyłam Iwonę.
  -Spokojnie nic mi nie jest.
  -Denerwujesz się....wiem bo przechodziłam dokładnie przez to samo przed ślubem z Igłą. Nie spałam chyba z dwa dni. Serio.....ale potem....potem gdy w końcu założyłam suknię, gdy stanęłam przed ołtarzem obok niego....wiedziałam, wiedziałam że nie potrzebnie się martwiłam. Ja kochałam go wtedy i on mnie też. U was jest dokładnie to samo. Zbyszek tego chce....on kocha Cię nad życie...żadnej tak nie kochał.... choćby był na drugim końcu Polski zrobiłby wszystko by zdążyć na własny ślub. Nikt ani nic go nie odciągnie. Powiedział Krzyśkowi, że on zjawi się i nigdy cię nie zostawi....jedyne co mogłoby być to to że ty byś go zostawiła przed ołtarzem. On ciebie nigdy.
  -Ja też nigdy go nie zostawię.
  -I właśnie dlatego wszystko będzie idealnie. Zobaczysz.-odpowiada poklepując mnie po ramieniu.
  -Dzięki Iwona.-odpowiadam i gdy tylko kończę herbatę, idziemy położyć się spać. Może i krótki będzie sen, ale ważne by był. 
Od rana słyszę zamieszanie w moim mieszkaniu. Obok mnie spi jeszcze Malwina. Zakładam kapcie i wychodzę do dziewczyn. Po wyjściu od razu zauwżyłam moją mamę i mamę Zbyszka. Obie mocno uściskałam, patrząc jak ładnie są już wyszykowane.

  -Ty jeszcze spałaś? Z tego co wiem za 15 minut przychodzi fryzjerka.-mówi moja mama.
  -Serio?-pytam szybko spoglądając na zegarek i potem biegiem do łazienki. Tak dobrze mi się spało, że zapomniałam o tym. Zarzuciłam na siebie spodenki i t-shirt. Nie minęła chwila a rozległ się dzwonek do drzwi. Pobiegłam by je otworzyć i w mig wpuściłam dziewczynę do środka. Iwona i Ola zebrały się do siebie, aby się wyszykować, a Monia i Malwina do fryzjerki. Dobrze, że to była znajoma Ignaczakowej, bo inaczej byłoby ciężko. Usiadłam na stołku w sypialni przy toaletce. Rozmawiałam przez cały czas z dziewczyną i obie śmiałyśmy się. W końcu po godzinie skończyła.

  -Jest świetnie.-powiedziałam przeglądając się w lusterku. To była fryzura którą sobie wymarzyłam. Podziękowałam kobiecie i zapłaciłam jej za wykonanie swojej pracy. Moja mama przygotowała mi coś do jedzenia i teraz czekałam tylko na Malwinę która powiedziała, że mnie pomaluje i zrobi paznokcie.

  -Denerwujesz się?-zapytała mama Zbyszka.
  -I to jeszcze jak.-odpowiadam i biorę łyk soku pomarańczowego.
  -Wszystko będzie w porządku. Jesteście sobie przeznaczeni.-dodaje moja rodzicielka.
  -Wiem to.....a gdzie tato?-pytam.
  -Jest z Leonem u Zbyszka. Tata przyjedzie i zawiezie Cię do kościoła więc spokojnie.-mówi.
  -Okej.

W tym samym momencie do mieszkania wchodzą roześmiane dziewczyny.

  -No proszę, proszę.-zaczyna Monika.
  -Piękna.-dodaje Malwa.
  -Dobrze dziękuje za te komplementy, ale mogłabyś Malwinko mnie w końcu do końca przygotować?-pytam, a ta od razu idzie po swoją kosmetyczkę i karze mi usiąść przy stole. Robię to, a dziewczyna zaczyna robić mi manicure. Wyszło jej to perfekcyjnie jak również i makijaż. Będzie z niej najlepsza kosmetyczka na świecie.

  -Córciu jesteś piękna.-powiada moja mama której widzę, że zbiera się na płacz.
  -Poczeka pani niech zobaczy ją w sukni. To dopiero pani padnie.-mówi Malwina.
  -A właśnie co z sukienką. Przecież ona jest u Oli.-spanikowana mówię.
  -Nie martw się. Łukasz przywiezie ją zaraz.
  -To uspokoiłaś mnie nieco.
  -Wiem Martuś. W końcu to najważniejszy dzień w Twoim życiu więc wszystko będzie idealnie.

Kiedy dziewczyny się szykują ja udaję się do sypialni by przygotować resztę rzeczy. Gdy usłyszałam męski głos szybko wyszłam do salonu. Zauważyłam Łukasz w garniturze trzymającego moją suknię.
 
  -Marta co ty tam masz, że to takie ciężkie i wielkie?-pyta.
  -Sukienka.-odpowiadam wytykając język i biorąc ową rzecz od niego.-Przystojniak.-mówię i puszczam mu oczko.
  -No a jak. Raz na jakiś czas trzeba.-odpowiada i daje jeszcze rzeczy Malwinie. -To ja się zbieram. Jadę zobaczyć co u Zbycha, a potem wraz z Miśkiem jesteśmy po dziewczyny.-mówi, całuje dziewczynę i znika za drzwiami.

  -To co Marta zaczynamy się już ubierać tak?-pyta Monika.
  -Tak.- i wraz z nimi poszłam do sypialni. Wpierw jednak udałam się do łazienki i założyłam na siebie bieliznę.
  -Seksowna.-mówi dziewczyna Kubiaka.
  -Tak jak i Marta.

Wyjmuję z szuflady pończochy i wciągam je na nogi przyczepiając do pasków. Kiedy już byłam gotowa obie przyjaciółki pomogły założyć mi sukienkę. Byłam ona piękna. Do pokoju wpadły też moje obie mamy. Po prostu z zachwytu aż przyparło je do ściany.

  -Marta jesteś piękna.-wydukała z siebie mama Zbyszka.
  -Jak Zbyszek cię zobaczy to dopiero padnie.-dodaje moja.
  -Oj na pewno. Przecież to anioł, a nie dziewczyna.

Uśmiechnęłam się tylko i poprawiłam materiał sukienki.

  -Założyłaś podwiązkę?-zapytała Monia.
  -Zapomniałam o tym.-odpowiadam i wyciągam ją z szuflady.
  -No wiesz co! Przecież każda panna młoda powinna mieć coś nowego, starego, niebieskiego i pożyczonego.-dodaje Malwina.
  -No okej.-mówię wywracając oczami. Jakbym tego nie wiedziała. Z wielkim trudem założyłam ją na udo.
  -Teraz coś starego.-dodaje moja mama i podchodzi zakładając mi piękny srebrny naszyjnik i do kompletu kolczyki.-Miałam to na sobie w dniu ślubu. Mam nadzieję, że przyniesie to Ci szczęście.-powiedziała, a ja przytuliłam ją.
  -Dziękuję mamo.
  -No to teraz zostało tylko coś pożyczonego.-mówi Malwa.
  -Spokojnie Iwona przyjedzie niedługo i przywiezie coś.-odpowiada jej Monika. Jakie ja mam szczęście, że mam tak wspaniałe przyjaciółki.

Po jakichś 15 minutach rozlega się dzwonek do drzwi. Moja mama poszła je otworzyć, a ja z dala już słyszałam siatkarzy. To oznaczało tyle, że ten wielki moment zbliżał się coraz bardziej.

  -Maaaaa.....rta?-usłyszałam za sobą i odwróciłam się. W progu stał Igła z Kubim.
  -Wow.-tylko tyle wydobył z siebie przyjmujący.
  -Dzięki.-odpowiedziałam.
  -Wezwaliście może karetkę do kościoła?-pyta libero.
  -Nie...a po co?-zapytałam.
  -No jak to po co? Przecież jak Zibi Cię zobaczy to padnie na zawał.

I wszyscy zaczęli się śmiać. Przez siatkarzy przepchnęła się i Iwona.

  -Pięknie.-powiedziała i podeszła do mnie zakładając mi na nadgarstku bransoletkę.
  -Dziękuję Iwona.-mówię i przytulam ją.
  -Dobra dziewczyny pakujemy się do samochodu, bo Wiśnia zanudzi się tam na dole.-głośno mówi Igła.

Każda z nich pięknie ubrana, umalowana i uczesana założyła buty i coś na ramiona i po pożegnaniu ze mną zeszły i pojechali do kościoła. Potem przyjechali mój tato i Zibiego. Podeszła do mnie mama Bartmana i przytuliła mówiąc, że mam do niej teraz mówić mamo. To było bardzo miłe, zwłaszcza, że po chwili zrobił to senior Bartman. W mig jednak ogarnęli się i pojechali już do kościoła, tylko ja wraz z tatą zostałam w mieszkaniu. Słyszę pukanie do drzwi i odwracam się szybko.

  -Kochanie już czas jechać.-mówi, a ja wstaję z łóżka i chwytam za bukiet ślubny. Przeglądam się ostatni raz w lustrze i biorę głęboki wdech. Z lekkim stresem wychodzę do ojca. Na przedpokoju  zarzuca mi na ramiona bolerko i oboje wychodzimy. Otwiera przed mną drzwi auta, a ja wsiadam do środka. Auto przybrane tak jak tego chciałam. Jestem ciekawa jak wyszło te którym jechał Zbyszek. Projekt widzieliśmy oboje, ale to co innego niż zobaczyć na żywo. Chciałam do ślubu pojechać czymś wyjątkowym i oryginalnym. I takie to też jest. Po 15 minutach zajeżdżamy pod kościół, a ja widzę ten samochód. Firma bardzo się postarała. Ciekawa jestem czym pojedziemy na salę. Narzeczony nie chchiał za nic mi nic powiedzieć, a jedynie to, że będzie to niespodzianka. Tato pomaga mi wysiąść i oboje kierujemy się do wejścia.

  -Gotowa już?-pyta, a ja kiwam głową na tak. Wchodzimy do kościoła. Widzimy ministrantów którzy stoją przy zamkniętych drzwiach. Ustawiliśmy się z moim ojcem i czekaliśmy na odpowiedni moment.

                           ______________________________________________

Wiem, że nawaliłam po całości. Naprawdę bardzo mocno was przepraszam. Nie mam pojecia czy ktoś tu jeszcze został, ale nawet jeśli nie to dokończę to opowiadanie, bo nie lubię zostawiać niedokończonych spraw. Przepraszam, ale miałam tyle spraw na głowie, że nie w głowie mi pisanie było.
I żeby nie było ja o was nie zapomniałam :*
PRZEPRASZAM! :(