sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 104


"To co jest przyczyną twoich najgłębszych cierpień, jest zarazem źródłem twoich największych radości"


Niestety nie słyszę żadnej odpowiedzi. Sprawdzam czy aby nie przerwał połączenia. Nadal łączy.

  -Halo Bartman jesteś tam?!-krzyczę.

Po chwili odzywa się jakiś głos. Nie należy on jednak do Zbyszka.

  -Kto tam?-zapytał
  -Misiek?
  -Tak...a tam?-pyta
  -Wiśnia. Gdzie jest Zbyszek?
  -To ja prędzej mogę zapytać co mu powiedziałeś, bo rzucił telefon i wybiegł z mieszkania.
  -O żesz kurwa!
  -Co jest?!
  -Marta miała wypadek i znajduje się teraz w szpitalu...wiem,że nie są razem jednak nie wiem czemu,ale uważałem,że powinien to wiedzieć.-mówię bardzo szybko
  -I dobrze zrobiłeś! W takim razie będziemy w kontakcie,a ja lecę za Zbyszkiem.
  -Okej.

I rozłączył się. Teraz to muszę dowiedzieć się co tak naprawdę się stało.



***


Wybiegłem szybko z mieszkania. Nie miałem pojęcia co będzie chciał zrobić Zibi. Kiedy wypadłem z klatki wleciałem na kogoś. Spojrzałem na siatkarza, a on chwycił mnie za ramiona. 

  -Jesteś samochodem?-pyta
  -Tak, a co?
  -Dawaj kluczyki!-i wyciąga w moim kierunku rękę.
  -Zibi co ty chcesz zrobić?-zapytałem.
  -Jadę do niej!
  -Zbyszek przecież wy...
  -Wiem. To, że z nią zerwałem nie znaczy, że przestałem ją kochać....
  
Nie mam pojęcia co w tej chwili mam zrobić. Pozwolić mu tam jechać, czy powstrzymać go przed tym.

  -Nie powinieneś.-odpowiadam.
  -Nie pytam się ciebie kurwa czy powinienem czy też nie! Jadę do niej! 

Wzdycham tylko i kieruję się w stronę mojego samochodu. 

  -Wsiadaj.-rzucam do niego.

Chłopak posłusznie zajmuje miejsce pasażera. Odpalam auto i ruszamy. Gdy wyjeżdżamy z miasta zaczynam rozmowę.

  -Sądzę, że nie powinieneś tam jechać....chcesz wrócić do niej?-pytam, a on nadal spogląda w okno.
  -Nie wiem misiek, kocham ją, ale to że przespała się z nim...że zdradziła mnie....nie mogę.
  -Ale wiesz, że teraz jadąc tam dajesz jej nadzieję.
  -Zrozum nie przejdę koło tego obojętnie....a co jeśli ona zrobiła to specjalnie?-pyta i spogląda na mnie. Odrywam na chwilę wzrok i patrzę na niego.-Patrz jak jedziesz. -mówi a ja wzrokiem uciekam znów na jezdnię.
  -Nie mówisz chyba tego poważnie?!
  -Jak najbardziej.
  -Zbyszek nie gadaj głupot. Ona taka nie jest!
  -Ja....gdyby zerwała ze mną to prawdopodobnie zastanowiłbym się nad tym.
  -Przestań pieprzyć głupstwa!
  -Ona była moim życiem. Jak by umarła....ja....ja nie zniósłbym tego.
  -Zbyszek proszę nie mów tak, bo mnie przerażasz...Zobaczysz wszystko wyjaśni się i ułoży...ja o to zadbam.
  -Nie wtrącaj się dobra?

Nie odpowiadam już nic. Po jakichś 4 godzinach jesteśmy na miejscu. Wysiadamy pod szpitalem i kierujemy się wprost do rejestracji, aby dowiedzieć się gdzie leży Marta.

  -Przepraszam. Chciałem zapytać na jakiej sali znajduje się Marta Wasilewska?-pyta Bartman.
  -Niestety nie mamy nikogo o takim nazwisku.-odpowiada kobieta.
  -Została tu przywieziona z wypadku-dodaję.
  -Trzeba było tak od razu.

Patrzy coś na komputerze i po chwili mówi.

  -Pierwsze piętro sala 13.
  -Dziękujemy.-mówię goniąc Zbyszka.

Od razu udajemy się tam. Gdy podchodzimy pod właściwe drzwi Bartman staje.

  -Co jest?-pytam
  -Misiek....co ja mam jej powiedzieć?
  -Nie mam pojęcia...jeszcze możesz się wycofać. 
  -Nie! Muszę zobaczyć co z nią. 



*** 


  -Ja naprawdę tego nie chciałam....kocham go bardzo-mówię płacząc.
  -Wiemy.-odpowiada Monia, gładząc moją dłoń. 

Wtedy też słyszymy ciche pukanie do drzwi. Ocieram policzki i udaję że wszystko jest w porządku. Po chwili widzę jak do sali wchodzi Kubiak.....a za nim Zbyszek. Serce mi zamiera. 

  -Ależ wystraszyłaś nas dziewczyno.-mówi Michał.

Mnie jednak nie interesuje on, ani że jest, ani to co mówi. Patrzę na Zbyszka i nie mogę uwierzyć, że tu jest. 

  -Dziewczyny.....-wypowiada Kubi kiwając głową w stronę drzwi. Posłusznie wstają i bez słowa opuszczają salę. 

Zostaliśmy ze Zbyszkiem sami. Nie odzywa się. Milczy. Po chwili jednak unosi wzrok i patrzy na mnie. 

  -Jak się czujesz?-pyta
  -Zdecydowanie lepiej.....dlaczego tu przyjechałeś?-zapytałam.

Chłopak podchodzi i przysiada na łóżku zamykając moją dłoń w swojej.

  -Bo to, że zerwałem, nie znaczy że cię nie kocham i nie martwię się.
  -Zbyszek.....
  -Powiedz mi tylko, że nie chciałaś się zabić.
  -Ja.......

Wkurzony puszcza moją dłonią i ujmuje twarz w dłonie. Przyciska swoje czoło do mojego. Usta nasze dzieli jakieś 5 cm. 

  -Dlaczego?! Chciałaś przy okazji zabić też mnie?! Wiesz dobrze, że bez ciebie.....-i nie dokończył swojej wypowiedzi. Patrzę jak po jego policzkach spływają łzy. Po moich też jakieś pozostałości. 
  -A myślisz, że zdolna byłabym to zrobić?! Nie!.....nie mogłabym znieść tego, że mógłbyś cierpieć.
  -Czyli nie chciałaś się zabić?
  -Nie....wpadłam w poślizg próbując wyminąć jakieś zwierzę, które wyskoczyło mi znienacka i uderzyłam w drzewo.

Zamknął oczy i odetchnął z ulgą. Nadal jednak tkwił w tej pozycji. 

  -Szlag by to!-wydobyło się z jego ust. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo pocałował mnie. Tak namiętnie. Brakowało mi takich pocałunków. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz tak mnie całował. Marzyłam by to trwało wiecznie. Jednak po chwili Bartman oderwał się ode mnie i wyszedł. Nie wiedziałam co począć. Położyłam się znów i rozpłakałam.



*** 

Jak mogłem  to zrobić?! Gdy zobaczyłem ją nie potrafiłem znieść tego, że mógłbym ją stracić. Bo co jakby nie wyszła z tego? Nigdy bym sobie nie wybaczył tego. Przecież mimo tego co się stało ja nadal ją kocham. Wybiegam z sali przed którą czekają dziewczyny i Misiek. Nie zważam na to, że mnie wołają wybiegam stąd. Muszę, bo inaczej zrobię coś czego będę mógł żałować.



*** 

  -To był dobry pomysł, by zostawiać ich samych?-pyta mnie Monia 
  -Nie mam pojęcia...Ale wiesz nie dziwię się Zibiemu, że chciał tu przyjechać. Gdyby spotkało nas to samo...i byśmy się rozstali zrobiłbym to samo co on. Bez żadnego zastanowienia przyjechałbym do ciebie. 
  -Nie mów tak.-i podchodzi do mnie mocno mnie obejmując.

Nagle drzwi sali się otwierają i wychodzi z nich zapłakany Zbyszek. Od razu kieruje się do wyjścia.

  -Zbyszek poczekaj!-krzyczę, ale on nie reaguję.-Dobra dziewczyny ja muszę lecieć za nim bo zaraz zrobi coś głupiego....Pozdrówcie ode mnie Martę i obserwujcie ją....Monia....nie wiem czy dzisiaj wrócę.
  -Nie zostawiaj go samego. Potrzebuje cię. My tutaj zajmiemy się nią.

Cmoknąłem ją i ruszyłem szybko. Wybiegłem przed szpital i rozglądałem się gdzie on jest. Nie widziałem go nigdzie. Miałem też problem bo ściemniło się już i miałem ograniczoną widoczność. Udałem się w kierunku samochodu mając nadzieję, że go tam zastanę. I nie myliłem się. Siedział na ziemi oparty o auto. Podbiegłem do niego i usłyszałem jak płacze. Nigdy nie widziałem go aż w takiej rozsypce, mimo iż pamiętam jak pomagałem mu się pozbierać po tamtej co go rzuciła....tamto w porównaniu z tym to był pikuś. Osunąłem się obok niego i mocno przytuliłem. Nie obchodziło mnie,że ktoś mógłby nas teraz zobaczyć. To jest mój przyjaciel i nie obchodzi co ludzie pomyślą. Potrzebuje mnie i będę tu. Pozwoliłem mu się wypłakać w moje ramię.

  -Misiek zrobiłem coś okropnego.-mówi odsuwając mnie od siebie.
  -Co?!-pytam z przerażeniem. Prze moją głowę przeleciało tysiąc najgorszych scenariuszy.
  -Pocałowałem ją....pocałowałem. Nie mogłem się powstrzymać....tak bardzo ją  kocham....

Ulżyło mi z jednej strony to nie była tak zła wiadomość.

  -Więc czemu jej nie wybaczysz, albo przynajmniej spróbujesz zacząć jeszcze raz?-pytam
  -Kubiak..ja ….bez niej nie umiem.....a z nią nie potrafię...  już nie....nie dałbym rady. Ona z nim , z moim kolegą z drużyny....sypiali ze sobą za moimi plecami...-szlocha mówiąc.
  -Przemyśl to. Zastanów się, a teraz podnoś swoje zwłoki i jedziemy do mnie....przyda ci się coś mocniejszego-mówię, a Bartman zaśmiał się.

Wsiadamy do samochodu i jedziemy wprost do Jastrzębia do mojego domu.



***

W szpitalu spędziłam trzy dni. W czasie tego poprosiłam Iwonę czy spakowałaby moje rzeczy i zabrała z mieszkania Zbyszka. Zaproponowała mi,że mogę zatrzymać się u nich dopóki nie znajdę sobie czegoś. Byłam im naprawdę wdzięczna. 

  -Marta może zostaniesz u nas parę dni.-pyta mnie Malwina odprowadzając na pociąg.
  -To nie jest dobry pomysł.
  -Powrót chyba najlepszym też nie.-odpowiada.
  -Muszę. Niedługo kolejny mecz.
  -Dziewczyno przecież ty miałaś wypadek!-krzyknęła.

Nie odpowiedziałam jej nic tylko kroczyłam przed siebie. Zastanawiałam się jak to teraz wszystko będzie wyglądało. Jak Zibi będzie grał musząc patrzeć na mnie i na Jochena. 

  -Jakby coś to dzwoń. Przyjadę jak będę tylko mogła w razie czego.
  -Dzięki.-odpowiadam. -a co z moim samochodem?-zapytałam,bo wiem że tym miał zająć się Łukasz.
  -Raczej już nie nadaje się do naprawy.
  -Okej....jeszcze raz dziękuję za wszytko.-mówię i lekko ściskam ją.
Wsiadam do pociągu i macham dziewczynie. Kiedy tylko rusza zasiadam na swoje miejsce. Wkładam w uszy słuchawki i  włączam muzykę. 

Nim się obejrzałam byłam już w Rzeszowie. Spokojnie wysiadłam i nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Ignaczak idącego w moim kierunku. Przytulił mnie, a ja rozpłakałam się znowu.

  -Chodź. Iwona czeka już z obiadem.-oznajmia.
  -Dziękuję,że mogę u was się zatrzymać.
  -Przecież sami ci to zaproponowaliśmy.
  -Wiem. Postaram się dzisiaj już poszukać czegoś.-mówię kiedy wsiadamy do jego auta.
  -Powiedziałem,że dla nas to nie będzie problem.

Kiedy podjechaliśmy  pod dom ze środka wybiegły dzieciaki. Przywitały się z tatą,a potem ze mną. Dziewczynka zadawała mi pytanie co mi się stało w głowę i w rękę. Odpowiedziałam na jej pytania, a ona przytuliła się do mojej nogi i powiedziała.

  -Ja się ciocia tobą zajmę i szybko wyzdrowiejesz. Będę ci pomagać,bo masz chorą rękę.-mówi,a ja kucam przed nią i przytulam.
  -Jak będę mieć taką opiekę to masz rację, że szybko wyzdrowieję.-odpowiadam i chwytam ją za rączkę razem wchodząc do środka.

W domu wita mnie Iwona. Po umyciu rąk siadamy do stołu. Tak im zazdrościłam patrząc na to jak się kochają...na te małe istotki stworzone przez nich. Takie teraz będzie miał Zbyszek. Powstrzymałam łzy i uśmiechnęłam się włączając do rozmowy. Po obiedzie chciałam kobiecie pomóc, ale ta zabroniła mi robić cokolwiek. Dominika zabrała mnie do swojego pokoju pokazując obrazek który dla mnie namalowała. Posiedziałam z nią chwilę, a potem zeszłam na dół na kawę.

  -Rozmawiałeś z Zibim?-zapytałam po chwili milczenia.
  -Wczoraj kiedy zabieraliśmy twoje rzeczy.
  -I jak?-spytałam odstawiając kubek.
  -Nijak. Był pijany. Jest mu z tym bardzo ciężko.
  -Wiem,że to moja wina.-odpowiadam spuszczając głowę i ocierając szybko łzy.
  -Marta...-zaczyna Iwona i siada obok obejmując. 

Po krótkiej rozmowy ruszyłam do pokoju który przygotowali dla mnie. Znalazłam w nim swoje walizki. Położyłam się na łóżku i usnęłam.


Najgorszy był poranek. To dzisiaj miałam stanąć twarzą w twarz z siatkarzem. Po śniadaniu wsiadłam wraz z Igłą do auta i ruszyliśmy na Podpromie. Kiedy wysiadłam przed halą spojrzałam na nią i marzyłam żeby wycofać się i uciec.

  -Idziemy kochana. Nie możesz uciekać cały czas.
  -Wiem o tym.-odpowiadam i idziemy do budynku. Tam każdego kogo spotkałam pytał jak się czuję, a ja za każdym razem odpowiadałam,że dobrze. Rozstałam się z Krzyśkiem i poszłam na salę do sztabu.
  -Hej Martuś.-odezwał się Mieszko.-Jak tam ręka?
  -No już lepiej. 
  -Słyszałem,że wypadek miałaś. Bardzo auto zniszczyłaś?
  -No nie nadaje się już do niczego. 
  -Dobrze,że tobie nic poważnego się nie stało tobie.-uśmiechnął się i poklepał po ramieniu. 

Kiedy na salę zaczęli wchodzić siatkarze uważnie przyglądałam się im. Szukałam właściwie tego jednego,ale nie zauważyłam go. Po dłuższej chwili drzwi znów się otworzyły, a wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. Na salę wpadł zziajany Zbyszek. Spojrzał na mnie, ale po chwili odwrócił się i usiadł sam na podłodze i zaczął się rozciągać. W trakcie taktyki był jakiś nieobecny. Bałam się, że to moja wina, że jak na niego działam. Miałam ochotę płakać, ale nie mogłam tego zrobić, a przynajmniej nie tutaj. Jak nigdy ten trening ciągnął się niemiłosiernie. Po krótkiej rozmowie z Kowalem i sztab mógł się w końcu rozejść. Czekałam na Ignaczaka przy jego aucie. Wyszedł w końcu z dwójką środkowych. Podeszli do mnie.

  -Jak się trzymasz?-pyta Pit.
  -A jak mam się trzymać? Jest źle i tyle.-odpowiadam.-Przez to co zrobiłam widzę co dzieje się teraz w drużynie.
  -Nie jest tak źle. Na razie nie pobili się jeszcze.-dodaje Igła chyba próbując nas rozbawić, ale dla mnie nie było teraz do śmiechu.-Sorki...to nie było śmieszne.....dobra Marta wsiadaj, bo obiad zaraz będzie, a popołudniu kolejny trening.-mówi obchodząc samochód i wsiadając do środka.
  -W takim razie do zobaczenia potem chłopki.-mówię i również wsiadam. 

Po 15 minutach byliśmy już w domu na pysznym obiadku. Gdy nastąpiła chwila przerwy wzięłam się za szukanie jakiegoś mieszkanie, by nie siedzieć Ignaczakom na głowie. 


(…)

Po tygodniu znalazłam jakieś niewielkie mieszkanie jak się później okazało trzy bloki dalej od lokum Piotrka. Nawet fajnie, że któregoś będę mieć pod ręką, że w razie czego będzie od kogo pożyczyć cukier. Libero pomógł mi zabrać wszystkie rzeczy i wniósł je na trzecie piętro. 

  -Ty nawet ładnie. Będzie jak coś gdzie imprezy urządzać.-mówi rozglądając się.
  -Ja ci dam imprezy. Dopiero co się tu przeprowadziłam.-oznajmiłam mu. 

Pożartował chwilę i zmył się niedługo. To teraz będę sam. Mogę się w końcu wypłakać z tej bezsilności, a do tego wielkimi krokami zbliżały się święta. 

8 grudnia graliśmy w Bełchatowie. Mecz przegrany 3:0. Nie spodziewałam się jednak, że tak słabo nam pójdzie. Kowal wraz z całym zarządem urządzają Wigilię dwa dni przed ostatnim meczem. W autokarze w drodze powrotnej bawiliśmy się w losowanie....tak samo jak kiedyś w szkole. Jako, że byłam jedyną dziewczyną w towarzystwie zaczynałam pierwsza. Z woreczka wyciągnęłam kartkę i otworzyłam ją. Przeczytałam i uśmiechnęłam się. 

  -Tylko ani słowa kto ma kogo, bo to ma być niespodzianka.-oznajmił Andrzej. 


Po powrocie do Rzeszowa dostaliśmy kilka dni wolnego. Na szczęście kolejny mecz będzie u nas więc będzie można spokojnie zrobić zakupy i najważniejsze wybrać coś dla rodziców i rodzeństwa. 

Przechadzałam się po Millenium hal w poszukiwaniu czegoś dla osoby którą wylosowałam. Najgorsze, bo nie miałam pojęcia co mu może się spodobać. Znałam go, ale nie aż na tyle dobrze by coś kupić. W takim razie nie pozostanie mi nic innego jak wezwać posiłki które pomogą mi z wybraniem czegoś. W spisie połączeń wyszukałam odpowiedni kontakt. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam, aż odbierze.

  -No hej Marta.-odezwał się głos w słuchawce.
  -Hej. Mam do ciebie małą prośbę.-mówię.
  -Jaką?
  -Pomoże mi coś wybrać na prezent dla jednego siatkarza?-zadaje pytanie.
  -No pewnie! Kiedy i gdzie?
  -Jestem teraz w Millenium Hall. Jak nie przeszkadza to może być i zaraz. Poczekam tutaj na ciebie.-mówię.
  -W porządku. Za 10 minut jestem. Spotkajmy się przy Empiku dobra?
  -Jasne i dzięki. 
  -Nie ma sprawy.-odpowiada i rozłączam się. 

Kieruje się w miejsce w którym mamy się spotkać. Nagle w tłumie dostrzegam osobę na którą czekałam. 

                                          ________________________________

No to Misiek odezwał się :) Niektóre z was dobrze obstawiły :) Jest i Zibi. Przyjechał jednak. Trochę smutnawo :( Kogo obstawiacie, że wylosowała Marta? No i kto był tą pomocą na którą czekała dziewczyna?

Pozdrawiam :*

10 komentarzy:

  1. Jednak to był Michał :] Może wylosowała Krzysia i poprosiła o pomoc Iwonę?
    Zbyszek się załamał, Marcie też nie jest lekko :(
    Kochają się, ale nie są razem przez swoje błędy i upór. Aśka pewnie jest szczęśliwa jak nigdy... Może niedługo wprowadzi się do Zibiego? Żartuję... Mam nadzieję, że Zbyszek i Marta się pogodzą, okaże się, że ta zołza się z kimś puściła i to dziecko nie jest Bartmana ;)
    Takie tam moje przemyślenia :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff a już myślałam, że to była Aśka. Mam tylko nadzieję, że ta zołza nie wykorzysta chwilowego załamania Zbyszka;/ Może wylosowała Piotrka i poprosiła o pomoc Olę? Pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  3. A może to do miska zadzwonila i chce kupic prezent dla Zibiego:D
    szkod ze sie rozstali:(
    Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  4. od paru dni przeczytałam wszystkie rozdziały i naprawde bardzo fajnie sie czyta :) tylko sceny łóźkowe jak dla mnie niepotrzebnie opisywane ze wszystkimi szczegółami... czasem troche to niesmaczne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej. Dziękuję za szczerość :) Mam nadzieję,że jednak nie odstraszyły cię one i nadal będziesz czytać te opowiadanie :) Naprawdę podziwiam za nadrobienie wszystkich rozdziałów,bo troszkę ich jest :)

      Usuń
  5. Słońce przepraszam ;* Byłam na ognisku i nie mogłam przeczytać i napisać komcia :'( Ale już nie płacz napisałam.;) Taki krótki bo chcem spać ;) Świetny rozdział. Oni wrócą do siebie. Prezent ma być dla Krzysia. Pozdrawiam. Dobranoc. Idę spać. Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Marta cało wyszła z wypadku, tylko piękne autko ucierpiało :( Zibi przyjechał, bo ją kocha i będą razem bo jak to śpiewają głupie dzieci z mojej szkoły "(...)prawdziwa miłość połączyła ich, walczyli do końca(...)" i tak ma być! No! Jeszcze jak przyjechał to ją jeszcze pocałował, bo nie może bez niej wytrzymać ^^
    A mi się wydaje, że wylosowała Grześka, a zadzwoniła do Piotrka?
    A tak sobie ostatnio pomyślałam, a jeśli Aśka zaciążyła z kimś innym?! Dum, dum, dum, dum...
    Buziaki, malina :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba nie ogarniam Zbyszka trochę...no bo skoro ją kocha to chociaż powinien spróbować wybaczyć jej zdradę...Marta, dzięki Malwinie, po części już zrozumiała swój błąd.. Mam nadzieję, że uczucie da górę i wygra.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na rozdział 6: http://spojrzeniem-wyznawaj-mi-milosc.blogspot.com/2013/08/rozdzia-6.html

      Usuń