"Na świecie nie ma nic piękniejszego od pobudzania ludzi do śmiechu"
Dni upływały
bardzo szybko. Andrea zgodził się bym czasem w ciągu tygodnia jeździła do Kędzierzyna na
próby z dziewczynami. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Weekendy mieliśmy wolne więc zazwyczaj zabierałam się z Wiśnią. W piątek popołudniu
wyjeżdżałam, jak tylko byłam ćwiczyłyśmy z dziewczynami układ na występ w
klubie, przy okazji dopracowywałyśmy nowy. Potem kilka godzin spotkań z
Kamilem, nadrobienie „materiału” i wieczorem w niedzielę wyjazd z powrotem do
Spały. W ciągu tygodnia gdy nie mogłam przyjechać kontaktowałam się z dziewczynami za pomocą
Skype'a. Często było tak, że nagrywały mi próby z układem, a potem sama
ćwiczyłam go u siebie. W poniedziałek wstałam dość wcześnie. Chłopaki śniadanie
mieli zawsze o 8:00, półtorej godziny na odpoczynek i 9:30 zajęcia na siłowni.
Byłam więc pewna, że przed 8 nikogo już nie ma na piętrze. W samej bieliźnie
wyszłam z łazienki i paradowałam po pokoju. Podłączyłam prostownicę do kontaktu. Włączyłam laptopa i wybrałam losowe jakiś kawałek z playlisty. Od
razu dźwięk na fulla i możemy zaczynać. Usłyszałam dawno zapominany kawałek. [WŁĄCZ :) (Wannabe)] Tańczyłam i śpiewałam do prostownicy. Co jakiś czas przejechałam nią po
włosach. Wygłupiałam się, skakałam,
kręciłam biodrami. Dobrze, że nikt mnie nie widzi-powiedziałam w
myślach. Obracam się i staje jak zamurowana.
-Co wy tu
robicie?!-pytam zaskoczona jednocześnie wkurzona. Szybko orientuję się, że
stoję w samej bieliźnie. Szukam czegoś co mogłabym założyć. Łapie pierwszy
lepszy podkoszulek który leży na fotelu i wciągam go na siebie. -Więc dowiem
się w końcu?! Nie nauczyli was pukać?!-pytam, a oni zaczynają się śmiać.
-Przepraszamy,
ale przy tym występie raczej ciężko byłoby zapukać byś uprzejmie nam
otworzyła. Raczej chyba nie słyszałabyś nic....Poza tym czemu mieliśmy ci
przerywać ten fantastyczny występ?-odpowiada Bartek i wszyscy znów zaczynają się
śmiać.
-Bardzo
śmieszne! No naprawdę śmieszne.-mówię, a za chwilę dołączam do nich.
-Ale przyznaję,
że tańczysz fantastycznie-dodaje Kosok.
-Śpiewasz
jeszcze lepiej-rzuca Ignaczak.
-Dobra,
dobra-odpowiadam- Poza tym co wy tutaj robicie? Powinniście dawno być już na
śniadaniu.
-Trening mamy
przełożony na później. Chcieliśmy pospać, ale....-znów odpowiada Bartek ledwo
hamując śmiech.
-To czemu nikt
nie raczył mnie o tym poinformować?! Dałabym wam się wyspać przynajmniej.
-Przestań! To co
tutaj zobaczyliśmy zupełnie nam to rekompensuje.-śmieje się Nowakowski.
-Dobra, ale
wynocha mi już stąd!! Sio!-wyganiam ich i ubieram się jak człowiek.
Gdy już
posprzątałam nieco w pokoju zeszłam na śniadanie. Byłam pierwsza. Jak nigdy.
Wzięłam naleśniki z serem i herbatę. Po chwili nie tyle co zobaczyłam, a
usłyszałam siatkarzy. Śpiewali kawałek mojej piosenki. Przysiedli się od razu.
-Teraz cały czas
będziecie się ze mnie nabijać?-pytam
-Absolutnie nie.
Wpada w ucho szybko-odpowiada Kubiak.
-So tell me what
you want, what you really really want-zaśpiewał Kurek
-I'll tell you
what I want, what I really really want-dodaje śpiewająco Nowakowski
-I wanna, I
wanna, I wanna, I wanna, I wanna really. Really really wanna zigazig- trzyma
przed sobą widelec Ignaczak i śpiewa. Po chwili wszyscy przy stole to robią i wspólnie śpiewają:
-If you wanna be
my lover, you gotta get with my friends, Make it last forever friendship never
ends. If you wanna be my lover, you have got to give. Taking is too easy but
that's the way it is.-rozbrzmiewa ich fałsz. Nie dałam rady normalnie wysiedź
ze śmiechu.
-Brawo chłopaki!
Brawo-klaszczę -Występ w Must be the music macie gwarantowany.
-No a
jak-odpowiada szczęśliwy Ignaczak.
Wtedy znów
słyszę tą piosenkę nuconą przez Zbyszka który właśnie wszedł na stołówkę.
-Kubiak ja już
dłużej nie dam rady!-mówię patrząc na chłopaka.
-Ty mi tylko nie
mów, że chcesz wyjechać. Tyle ciągniesz to wszystko i chcesz
zrezygnować?!-zaniepokojony lekko pyta i odkłada nóż.
-Nie!..No co ty!
Ja po prostu już nie dam rady być obojętna na Zbyszka. Tak mnie wkurza,
wyśmiewa, a ja nic nie robię sobie z tego!
-Co masz zamiar
zrobić?-pyta
-No jak to co?!
Od dziś koniec z milczeniem. Zaczynam się normalnie odzywać. Może nie normalnie
do końca, ale będę gadać, że w pięty będzie mu szło.
Misiek zaśmiał
się tylko.
-Wiesz....już
nie mogę się doczekać kiedy to zrobisz-mówi- Ale wiesz, że tą obojętnością też
wkurzałaś go? Nie mógł bawić się w swoje gierki,bo nie miał z kim.
-To teraz będzie
miał, ale gramy tylko na moich zasadach. -wtedy też w mojej głowie zrodził się
szatański plan.
Po śniadaniu jak
zwykle na salę. Często podawałam im piłki, podrzucałam czy coś. Jednak tym
razem miałam lepszą rolę, bo wraz z Oskarem liczyliśmy punkty. Ja dla jednej
drużyny, a on dla drugiej. Siedzieliśmy do siebie plecami jednak na tyle
blisko, abyśmy mogli gadać. Z kieszeni wyciągnęłam lakier do paznokci. Usiadłam
wygodnie i obserwując ich malowałam. Gdy dmuchałam na nie by szybciej wyschły
nie zauważyłam lecącej w moją stronę piłki i cały lakier wylądował na moich
klubowych spodenkach. Jak oparzona podniosłam się spoglądając na nich.
-Który
to?!-krzyknęłam rozglądając się po nich. Nowakowski udając że drapie się po
brodzie wskazał mi Bartmana. Kubiak gdzieś tam palcem wskazywał na niego,
jednak to Bartek stał za atakującym wyraźnie pokazując na niego. Był niczym
wielka neonowa strzałka mówiąc „To on”
-Bartman zabiję
cię!-wstałam i podniosłam leżącą buteleczkę idąc z nią w jego stronę. Chłopak
stał z tym cwaniacki uśmieszkiem na ustach. Wylałam resztkę lakieru na jego
ramię.
-Ty głupia
jesteś!-krzyknął i odskoczył.
-Chyba ty
baranie! Masz mi w tej chwili odkupić ten lakier!-odpowiadam rzucając w niego
pojemnikiem.
-Chyba śnisz
królewno!-odkrzykuje uchylając się od dostania.
-Nie teraz
pajacu!-podchodzę i zaczynam go walić w klatkę piersiową i ramię. Nie
szczędziłam przy tym siły, chociaż pięści bolały mnie nieco. Próbuje mnie
powstrzymać jednak nic z tego więc przerzuca mnie sobie przez ramię i rusza.
-Puść mnie, bo
zaraz tego pożałujesz!-wściekła mówię nadal waląc go tym razem po plecach.
-Ha ha ha.
Strasznie się boję.
Wtedy też biorę
zamach nogą, zginam ją i chłopak dostaje prosto w żebra. Ugina się przez co
oboje upadamy. Podnosi się z pleców i staje na kolanach.
-Ty
świnio!-krzyczy.
-Mówiłam, że
pożałujesz!-i patrzę jak próbuje wyrównać oddech.
Słyszę z daleka
tylko śmiech chłopaków. Staje przed nami nagle Andrea.
-Po treningu zostajecie!-mówi surowo i odchodzi.
-To
wielkie dzięki-podnosi się Zibi i wraca na swoje miejsce. Ja także to robię,
otrzepując spodenki. Oskaro zamienił się ze mną i mogłam zająć się drugą połową
chłopaków. Chyba nie wytrzymałabym gdybym miała na niego jeszcze patrzeć. Gdy
tylko Andrea ogłasza koniec treningu przypomina mi i Bartmanowi abyśmy zostali. ___________________________________
No i kolejny rozdział. Mam nadzieję, że spodoba się wam :) I jak myślicie co zrobi trener?
Brawo Vive Targi Kielce! Jest brąz!:)
Pozdrawiam i zapraszam na nowy na Ty i ja-lodowisko i boisko. :)
Jak mogło by się nie podobać ? Jest świetne :) Marta już dawno zdobyła moje serce, ale z każdym rozdziałem lubię ją coraz bardziej :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Andrea będzie kazały im sobie wszystko powiedzieć i się pogodzić. Jeżeli zgadła, ale pewnie nie, to zrobią to tylko na pokaz.
Pozdrawiam :)
Dlaczego przerwalas w takim momencie? No dlaczego?! :P Chcialabym zobaczyc taka akcje z Bartmanem na zywo, wygladaloby to genialnie :D No i z niecierpliwoscia czekam na jutrzejszy dzien, w ktorym pojawi sie kolejny rozdzial :))
OdpowiedzUsuńBrawo dla chlopakow z Vive za trzecie miejsce! Nalezo sie im :D No i jeszcze zwyciezca HSV Hamburg -z tego rowniez sie ciesze :D
Do nastepnego! :D
wrrrr! w takim momencie! :( W drugim blogu kończysz na motywie prezentu urodzinowego, tu na rozmowie z trenerem.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co Andrea powie na to wszystko...
Przypomniałaś mi o tej kultowej piosence! Teraz będzie mi siedziała w głowie cały wieczór :D
uuuu, Marcie i Zibiemu się nieźle od Andrei dostanie. Oby nie zostali gdzieś razem sami, bo się chyba pozabijają :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział:http://stara--milosc--nie--rdzewieje.blogspot.com/