środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 60


"Zmienność ludzkich zachowań jest adekwatna do towarzystwa w jakim się znajdujemy"



Obudziłam się o 8:40. Szybki prysznic i na śniadanie. Wychodząc z pokoju dojrzałam Zbyszka.

  -Zbyszek poczekaj!-krzyknęłam, a on odwrócił się. Spojrzał niepewnie na mnie.
  -Co ty ode mnie chcesz?

Siatkarze wciąż kroczyli na stołówkę. Gdy przeszli gadałam z nim o pomyśle.

  -Mam nadzieję, że się zgodzisz. Jemu naprawdę zależy by Aga była szczęśliwa.
  -Mam ci pomóc?
  -Dziwne, że to mówię i robię, ale tak. Proszę cię byśmy mi pomógł z tym. -patrzyłam na niego i jego uśmieszek.
  -Okej może być bardzo fajnie.
  -Ja też mam taką nadzieję.

I oboje powędrowaliśmy na stołówkę. Dziwnie spojrzeli na nas wszyscy gdy razem weszli do pomieszczenia. Zaśmiałam się tylko i wzięłam na śniadanie jajecznicę i kanapki z dżemem, a do tego mleko. Z tym ekwipunkiem ruszyłam na swoje stałe miejsce. Żartowaliśmy gdy nagle przede mną stanęła Aśka.

  -Boże kurczę czego ty ode mnie chcesz? Mało ostatnio kudłów ci wyrwałam?
  -Odpieprz się od Zbyszka!.-popatrzyłam na nią i wybuchłam śmiechem.
  -Coś ty sobie ubzdurała dziewczynko. Za mocno tyczką się w głowę stuknęłaś?

Spojrzała na mnie chwyciła za jajecznicę na talerzu Krzyśka i rzuciła nią we mnie. Wstałam z miejsca wyjmując z dekoltu kawałki kiełbasy i jajka. Spojrzałam na tą szmatę i złapałam za szklankę z mlekiem lejąc jej prosto w twarz. Otworzyła szeroko oczy ścierając mleko z twarzy. Na stołówce zapanowała cisza. Nikt nie ośmielił się odezwać a tym bardziej nam przerwać. Złapała szybko za tost z dżemem i chciała rzucić we mnie, ale uchyliłam się. Odwróciłam się patrząc kto oberwał kanapką. Zjeżdżała ona właśnie po włosach Piotrka zostawiając na nich wiśniowy dżem. Gdy tylko pieczywo opadło na ziemie środkowy wstał i popatrzył na nas.

  -Która to?-zapytał poważnie
  -Myślisz, że rzuciłabym w ciebie czymś?-zapytałam
  -Nie Martusiu.

Widziałam jak złapał kawałek naleśnika i rzucił nim w stronę dziewczyny, ale ona również się uchyliła i tym razem w czoło dostał Rucek. Spadło mu to na talerz, a on podniósł wzrok na naszą trójką.

  -Wojna!-krzyknął Ignaczak i każdy chwytał za co popadnie rzucając jedzeniem. Zaczęło się robić dość ciekawie. Poczułam jak na mojej głowie ląduje jakieś ciasto.

  -Bartek ty durniu musiałeś?!
  -Musiałem.

Bitą śmietaną ubrudził moje usta następnie pocałował mnie tak przy wszystkich. Odepchnęłam go jednak i rzuciłam w niego sałatką warzywną. Fajnie było dopóki na stołówkę nie wparował Andrea. Wrzasnął i wszyscy zamilkli.

  -Co tutaj się dzieje?! Czy wy mądrzy jesteście?! Kto to zaczął?!
  -Ona!-wskazałam na Aśkę. -Rzuciła we mnie jajecznicą.-dziewczyna nawet zbytnio nie próbowała się bronić.
  -Wszyscy brali w tym udział i także wszyscy otrzymają karę. Macie posprzątać tutaj na stołówce to wszystko, a potem 10 kółek na stadionie. Za 20 minut spotykamy się tam.
  -Trenerze-podniosłam rękę.
  -Ty Marta też biegniesz!

Zostały wręczone nam mopy i ściereczki. Przy sprzątaniu również świetnie się bawiliśmy. Gdy skończyliśmy na stołówkę wpadł Andrea każąc nam wyjść na podwórek.

  -Ale nie możemy się przebrać i umyć?-zapytałam.
  -Nie.
  -Mam nieodpowiednie buty. Nie dam rady biec w balerinkach. Niech trener pozwoli mi chociaż skoczyć po adidasy i założyć spodenki, bo spódnica....
  -Dobra, ale idziesz ze mną i to już.

Poszliśmy, a on pilnował bym nie zdążyła się umyć, ani nic. Odwrócił się gdy zakładałam spodenki. Wciągnęłam adidasy i ruszyliśmy do reszty grupy.

  -Poczekaj Igła masz resztki sałaty we włosach-powiedziałam wybierając je mu z jego fryzury.
  -Daj ja ci tą bitą śmietanę zdejmę z włosów-zaoferował Kurek ściągając z siebie podkoszulek i wycierając mi głowę. I takim oto sposobem nieco zmyliśmy z siebie te jedzenie. Andrea dokładnie liczył nam te okrążenia. Biegłam wolnym truchcikiem. Byłam zmęczona już po 6 okrążeniu.

  -Kubiak ja już nie dam rady.-mówię mu biegnąc obok.
  -Dasz, dasz. Jeszcze tylko 4 i koniec.
  -Ja zabiję tą Aśkę! Niech ja ją spotkam gdzieś gdzie nikt nie będzie nas widział!-syczę dysząc.

Okazało się, że jako pierwsza skończyłam cały dystans. Siatkarze gdzieś w oddali włóczyli nogami i sapali. Ja w tym czasie odpoczywałam. Do tego jeszcze słońce mocno przypiekało. Po tym mogliśmy pójść wziąć prysznic. Nareszcie, bo po pierwsze byłam cała w resztkach jedzenia, a po drugie śmierdziałam. Szybko się ubrałam i poszłam na halę. Tam już byli trenerzy i sztab. Czekaliśmy tylko na chłopaków. Jak pojawili się zaczęliśmy trening. Przypadło mi tym razem podawanie piłek. Po 3 godzinach mogliśmy nareszcie się rozejść. Dzisiaj trener dał im wycisk. To chyba za ten wybryk na stołówce, bo co złego to zawsze zamieszani są w to siatkarze. Wieczorem gadałam z Kamilem. Wszystko szło idealnie. Miałam pojechać niedługo by z nimi przećwiczyć wszystko. Malwina już trenowała. Zostało mi tylko nauczenie chłopaków paru kroków. Po kolacji zebrałam Kurka, Bartmana i Łomacza prowadząc ich na siłownię.

  -No to dobrze wiecie po co tu jesteśmy....wiem, że dziś mieliście niezły wycisk, ale ślub zbliża się nieubłagane i czas by was nauczyć paru kroków. -powiedziałam patrząc na całą trójkę. -Dobra to usiądźmy ja wam teraz pokażę na filmiku jak to ma wyglądać.

Zasiedliśmy, a ja odtworzyłam nagranie na moim laptopie. Po skończeniu pojawiły się pytania.

  -Czy my mamy nauczyć się tego całego?-zapytał Bartman z przerażeniem.
  -No co ty?! Oszalałeś?!....wszystko tańczą tancerze którzy szykują się już do tego przedstawienia.
  -A ty?-spytał Kurek.
  -Co ja?
  -Nie będziesz tańczyć?
  -Będę, ale na razie muszę się zająć tutaj wami....poza tym o mnie się nie martwcie. Wy jesteście na końcu. Chłopaki ściągają nam spódniczki. Na stoliku już będziecie stać wy i wykonacie dosłownie trzy kroki. Ściągacie stroje, jeden krok, drugi krok i koniec. Zdaje się, że to tylko kilka kroczków, ale myślę, że dla was to będzie ciężkie.
  -Myślisz, że nie damy rady?!-zapytał Bartman-To na co czekasz? Zaczynajmy.

Zdziwiła mnie jego postawa, ale okej. Ustawiłam ich obok siebie przed lusterkiem. Sama stanęłam przed nimi pokazując dwa kroki. Załapać i może je załapali, ale nie wiem jak to będzie z muzyką.

  -Marta, a my też będziemy mieć takie białe rajtuzy?-przerwał nasze próby Grzesiu.
  -Tak-opowiedziałam.
  -Czad!...zawsze chciałem takie coś na siebie włożyć, jeszcze ten strój.

Popatrzyliśmy na niego zdziwieni, a potem zaśmialiśmy się. Próbowałam z nimi, ale z muzyką nie szło im kompletnie. Za wolno wszystko robili, gubili się.

  -Dobra chłopaki koniec, bo jesteście już zmęczeni. Możecie już iść, poćwiczymy jak wrócę z Kędzierzyna dobra?
  -Jasne-dodał Kurek i cała trójka wyszła. Ja zostałam jeszcze ćwiczyłam sambę którą mamy za prezentować na weselu. Trochę niewygodnie jest gdy tańczysz sama, ale musiałam powtórzyć sekwencję. Zrzuciłam z siebie koszulkę i dalej ćwiczyłam. Wtedy też robiąc obrót zauważyłam chłopaka stojącego przy drzwiach. Podeszłam do odtwarzacza i zatrzymałam muzykę.

  -Czego ty tutaj?-zapytałam biorąc koszulkę i wycierając nią twarz.
  -Bo mam mały problem z tymi krokami.-opowiedział siatkarz.
  -I?
  -No i skoro ci tak na tym zależy....to nie chciałbym tego zawalić....i oczywiście się skompromitować.
  -No tak pan wielki Bartman nie może tego doświadczyć.
  -Ha ha ha....to jak pomożesz?-zapytał. Popatrzyłam na niego i przywołałam go dłonią. Szybko znalazł się obok.
  -W czym ci nie idzie?
  -Nie wiem w jakim tempie tą nogę trzeba zmieniać i jeszcze ręce dochodzą.

Uśmiechnęłam się i powoli zaczęłam mu tłumaczyć jednocześnie pokazując krok po kroku.

  -Dobrze, dobrze....-i zaśmiałam się patrząc na to co wyprawiał-ale musisz z wyczuciem to robić. Muzyka przyspiesza i ty też. Rozumiesz? Patrz

Podeszłam do niego i stanęłam za nim łapiąc za nadgarstki.

  -Wyciągnij teraz ręce do przodu jakbyś miał tańczyć......okej...i teraz za każdym moim uderzeniem w kolano masz do przodu wystawić nogę jasne? I rąk nie blokuj. Będę nim poruszać.

I tak też rozbiliśmy. Był wyższy ode mnie co nieco przysporzyło mi problemu, ale jakoś poradziliśmy sobie. Przyznaję, że dobrze się bawiłam. Byłam dla niego miła i spokojna. Zadziwiłam tym sama siebie, ale tu chodziło o kogoś innego. Bartman już szalał przy lusterku, a ja siedziałam na podłodze i obserwowałam go. Już nie mogę doczekać się tego by zobaczyć całe show na żywo. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam nawet kiedy obok mnie wylądował chłopak.

  -Dobra już nie dam rady dłużej-powiedział, a ja spojrzałam na niego.
  -Wystarczy ci na dzisiaj....i dziękuję.
  -Za co?-zapytał podpierając się na łokciu i patrząc mi w oczy.
  -Za to, że przyszedłeś tutaj i chciałeś abym ci pomogła....że bierzesz sobie to na serio, że mi naprawdę zależy by wyszło to dobrze.
  -Ja też nie chciałbym by to była klapa.....poza tym widzę jak ci zależy. Może i się nie lubimy, ale to jest wyższy cel.
  -Tak....a teraz chodźmy, bo musisz odpocząć.
  -A ty nie?
  -Ja też poza tym jutro jadę do Kędzierzyna i znów taniec noc i dzień.-wstałam wciągając na siebie koszulkę. Chłopak ubiegł mnie i wziął do ręki wszystkie rzeczy. Uśmiechnęłam się i wyszliśmy z budynku podążając chodnikiem do centrali głównej.

  -A ty nie powinnaś odpoczywać? Raczej nie wskazany jest dla ciebie znów taki ciężki wysiłek. Kolano jeszcze na pewno nie jest w 100%  sprawne jak wcześniej...i to, że nie boli to nie ma nic do rzeczy.
  -Wiem, ale takie moje życie.
  -Wiesz co.....to żebyś mogła wystąpić i by kontuzja ci się nie odnowiła to weź idź do doktora i niech oni ci kinetejpem zaklei te kolano. Na próbach nic nie będzie przeszkadzać, a na występ wyjdziesz bez. Nikt nie chce ryzykować, że coś by się nie udało.

Zatrzymałam się i patrzyłam na niego. Odwrócił się stając.

  -Coś się stało?-zapytał
  -Nie poznaję cię. Nie pomyślałabym, że doradziłbyś mi co mam zrobić.
  -No wiesz.....nie chcę, żeby te męczące zajęcia z tobą poszły na marne. -zaśmiał się i ja również. Pokręciłam tylko głową i ruszyliśmy dalej. Pod pokojem oddał mi moje rzeczy i ruszył do siebie. Wzięłam szybki prysznic i od razu wskoczyłam do łóżka.

Nie dane mi było samej się obudzić gdyż do pokoju wpadł Ignaczak. Krzyczał coś, ale położyłam sobie poduszkę na głowę.

  -Kurde Marta mówię coś do ciebie!-krzyczy wyrywając mi poduszkę.-Trener wcześniej ogłosił trening. Za 20 minut mamy być na siłowni.
  -Co?!-krzyknęłam podrywając się z łóżka.-I dopiero teraz mnie budzicie?! Wy to pewnie już po śniadanku no nie?
  -Ja jeszcze nie. Właśnie idę. Sam dopiero wstałem.
  -Czekaj tu na mnie. Przebiorę się tylko.

Zabrałam ze sobą ubranie i wbiegłam do łazienki. Szybko nałożyłam na siebie spodenki i koszulkę. Włosy związałam w koka i przemyłam twarz wodą. Wyleciałam z pomieszczenia.

  -Ty....szybka jesteś!
  -Dzięki. Ale chodźmy jak chcemy coś zjeść.

Zeszliśmy na stołówkę z której większość siatkarzy już wychodziła. Przy stoliku siedzieliśmy sami już.

  -Krzysiu a skąd wiesz, że mamy być wcześniej?
  -Ziomek powiedział mi jak wrócił ze śniadania. Podobno dalej poszedłem spać.
  -A kto to w ogóle rozpowiedział?-zapytałam popijając kanapkę.
  -Z tego wiadomo to Bartman miał nas obudzić. No i budził.
  -A to kutas!-powiedziałam głośno-A mnie to już nie raczył obudzić!
  -Tak potem zastanawiałem się czy ty wiesz czy nie.
  -W takim razie dzięki.


Dokończyliśmy i wróciliśmy do pokoju. Założyłam na siebie spodenki i stanik sportowy, a do tego adidasy. Włosy mocniej upięłam i wyszłam do doktora. Poprosiłam go czy mógłby okleić mi kolano. Nie było z tym żadnego problemu. Po skończeniu podziękowałam i ruszyłam na siłownię. Na szczęście nie byłam ostatnia.

  -O proszę to i koleżanka będzie z nami dziś ćwiczyć?-zapytał Bartman śmiejąc się.
  -Weź się wal!-opowiedziałam odwracając się od niego.
  -Nie ładnie zdradzać naszego sponsora. Góra adidas, buty adidas, a spodenki co? Nike'a...tak być nie może.

 
  -Nie mam ochoty z tobą gadać. Zajmij się ćwiczeniami.
  -Jakbyś nie zauważyła czekamy na resztę zespołu.

Odeszłam od niego, bo miałam go dość. Jak pojawili się wszyscy każdy przystąpił do wykonywania swoich ćwiczeń. Mnie od razu porwał Miale i przedstawił mi jeszcze raz mój program. Powoli miałam zacząć z ćwiczeniami. Na początku bieżnia. Dziennie 4 kilometry. Oczywiście mogę w razie czego robić przerwy. Weszłam na bieżnie, a on ustawił najpierw licznik, a potem pokazał mi jaki przycisk do czego służy. Na razie biegłam na najwolniejszym.

  -No to ruszaj!-powiedział i odszedł.

Przycisnęłam start i mogłam zacząć swój trening. Szło nawet dobrze. Po 2 kilometrach postanowiłam zrobić sobie przerwę. W lusterku dostrzegłam Bartmana wraz z Kosokiem najprawdopodobniej obgadujących mnie. Zerkali co rusz na mój tyłek. Zeskoczyłam z taśmy i spojrzałam na niego.

  -Zająłbyś się lepiej tyłkiem swojej dziewczyny a nie moim.-mówię chwytając za butelkę wody.
  -A co nie możemy cię obgadywać?! Jesteś tutaj z nami w tym stroju więc jak będziemy chcieli to będziemy mówić.

Wzięłam dużego łyka podeszłam do niego i plunęłam mu tą wodą prosto w twarz.

  -Teraz już patrzeć nie będziesz.

Odwróciłam się i ruszałam znów na bieżnię. W lusterku patrzyłam na wkurzonego Bartmana.

  -Pożałujesz jeszcze tego!-krzyknął.

Prychnęłam tylko i pobiegłam kolejne 2 kilometry. Po przebiegnięciu dystansu udałam się do siebie do pokoju. Przebrałam, wzięłam prysznic i spakowana ruszyłam na przystanek autobusowy. W Kędzierzynie byłam po 16:00. Od razu udałam się na salę. Zauważyłam Malwinę i Kamila. Wszyscy odpoczywali w tej chwili. Podeszłam witając się z nimi. Po chwili rozmowy wróciliśmy do układu. Oni ćwiczyli, a mi Kamil pokazywał kroki. Tak już byłam wdrążona w taniec, że nie miałam problemu z zapamiętaniem kroków. Ćwiczyliśmy do 22:00. Zostałam sama z Kamilem.

  -I jak tam idą przygotowania z chłopakami?-zapytał.
  -Idą, ale jak wyjdzie to nie mam pojęcia. My poradzimy sobie. Mam nadzieję, że oni przez te kilka dni nie zapomną tego co im pokazałam.
  -Przestań na pewno nie.

Podszedł do mnie obejmując w talii i przyciągając do siebie. Namiętnie pocałował,  a ja takim samym pocałunkiem opowiedziałam.

  -Masz dzisiaj ochotę?-zapytał patrząc na mnie.
  -Bardzo, ale nie tutaj. Pójdźmy do ciebie lepiej.
  -Nie ma sprawy.

Przebraliśmy się i udaliśmy się do jego mieszkania. Pierwszy raz właściwie byłam u niego. Zabrał mi torbę odrzucając ją na bok. Zaprowadził mnie wprost do swojej sypialni. Wzajemnie zrzucaliśmy siebie ubrania obdarzając przy tym pocałunkami. Od razu przeszliśmy do sedna. Pod długich i wyczerpujących igraszkach padliśmy oboje. Obudziłam się patrząc na śpiącego obok Kamila. Ubrałam się i poszłam zrobić nam śniadanie. Dziwnie się czułam. Nie kochałam go, a tu proszę rano śniadanko, kawa po upojnej nocy. Gdy wstał zachowywaliśmy się tak jak zawsze. Cieszę się, że ten układ nie wpłynął na nas w niekorzystny sposób i nadal w swoim towarzystwie czujemy się dobrze. Po zjedzeniu posiłki ruszyliśmy znów na salę. Gdy stałam obserwując osoby zastanawiałam się jak to będzie gdy stąd wyjadę. Jak będzie wyglądał mój dzień? Całymi dniami przebywałam na zajęciach, a jak pojadę tam to wszystko zniknie....A co jeśli podjęłam złą decyzję? Może powinnam zostać i walczyć o Patryka?-zadawałam sobie milion pytań. Czas też byłoby w końcu po informować wszystkich, że niedługo wyjeżdżam i nie będę już tańczyć. Nie będzie wyjazdów na konkursy z Kamilem, nie będzie występów z dziewczynami w klubie....nie będzie nic. O mały włos i rozpłakałabym się, ale chłopak zawołał mnie. Dopracowywaliśmy pierwszy układ i ćwiczyliśmy drugi. Cały dzień znów spędziłam na sali. Wieczorem do Kamila i taki sam bieg zdarzeń jak poprzedniej nocy. Jutro już ostatni dzień tutaj i z powrotem do Spały. Przydałoby się też ściągnąć tancerzy by móc przećwiczyć układ. Odprowadzając mnie na przystanek Malwina wręczyła mi stroje naszych siatkarzy. Już nie mogłam się doczekać aby im to przekazać. Cała drogę przespałam.


(..)

Wszystko układało się idealnie. Siatkarze opanowali kroki, ćwiczyli w strojach. Była nawet próba z tancerzami którzy specjalnie przyjechali do ośrodka. Naprawdę było fajnie. Myślę, że państwu młodemu bardzo się spodoba. Mój i Kamila występ dopracowany, drugi taniec grupowy też. Stroje gotowe. Wszystko weźmie ze sobą Malwina. Teraz tylko czekać na moją sukienkę. Przyjaciółka powiedziała, że wysłała ją już i muszę tylko czekać, aż przyjdzie. Codziennie dowiadywałam się czy przyszła, ale ciągle jej nie było. Jednak nie przejmowałam się tym. Nadszedł w końcu dzień ślubu. Ci którzy nie byli zaproszeni już poprzedniego dnia wyjechali do domów, a reszta wciąż tkwiła w ośrodku. Ja przygotowania zaczęłam już o 6:00. Czesałam się i malowałam gdy nagle do pokoju ktoś wpadł.

  -Marta gdzie ty jesteś?!-krzyczał chłopaka. Poznałam Grzesia. W samym ręczniku wyszłam do niego.
  -Co jest?-zapytałam zamykając drzwi od łazienki.
  -Który?-spytał pokazując mi dwa krawaty. Przyznaję, że nie mam pojęcia kto wybierał mu je.
  -Powiedz mi lepiej jaki kolor sukienki będzie miała twoja partnerka.
  -Zielony.
  -Zielony?! I ty chcesz założyć pomarańczowy bądź czerwony krawat?! Człowieku...to nawet nie trzeba być specjalistą żeby wiedzieć, że takie kolory nie pasują.
  -Ale ja nie mam zielonego!
  -Czarny, brązowy.....jakikolwiek byle ciemny?-spytałam
  -Nie.
  -Grzesiek...nie osłabiaj mnie.

Ciężko westchnęłam i wyszłam na korytarz patrząc na biegających w tą i z powrotem siatkarzy. To szukali spinek, to wymieniali się krawatami, to poprawiali fryzury.

  -Eeeee Ignaczak gdzie są moje ciemne skarpetki?! Wieszałem je ostatnio u was na balkonie!-krzyczał Bartek wychodząc na bosaka i z rozpiętą koszulką z pokoju.
  -O hej Marta. A tyt jeszcze nie gotowa?-zapytał
  -Dojadę później.

Nie miałam pojęcia jak zwrócić na chwilę ich uwagę.

  -Chłopaki!-krzyknęłam, ale żaden nie zareagował.-Chłopaki!!-i znów nic.-Chłopaki moja noga!! Auuuu!!

 Żałuję, że sami nie widzieli siebie. Krzysiu ze spodniami po kolana o mało nie przewrócił się wybiegając z pokoju. Łomacz w samym krawacie.

  -Marta nie strasz nas!-powiedział libero.
  -Ale nie słuchaliście mnie. Mam zapytanie czy nikt nie ma pożyczyć drugiego krawata...ale ciemnego dla Kosy?
  -Ja mam dwa - odezwał się Zbyszek.
  -A wybrałeś już który zakładasz?
  -No tak. Drugi jest taki ciemno szary z jakimiś paseczkami.
  -A z jakimi?-zapytałam
  -Takimi sraczkowatymi.
  -Widzisz Grzesiu coś dla ciebie!-odezwałam się patrząc na środkowego.

Atakujący zniknął i po chwili wyniósł mi ową rzecz.

  -Dzięki-powiedziałam i przekazałam Kosokowi krawat.
  -Dziękuję bardzo Marta.
  -Proszę.
  -A mogłabyś?-zapytał podając mi go.
  -Nie umiesz?
  -Niestety nie.
  -Co ja się z wami mam....ale musisz się nieco schylić, bo aż tak wielka nie jestem. -zrobił to, a ja zawiązałam mu krawat i poprawiając kołnierzyk-no i gotowe-powiedziałam.
  -Dzięki.
  -Słyszałem, że ktoś tu umie wiązać krawaty?-doszło mnie pytanie osoby która znajdowała się z tyłu. Odwróciłam się patrząc na Bartka.
  -No umie, umie.-uśmiechnęłam się.
  -A mi pomoże?-zapytał ukazując swoje zęby.
  -Pomoże-opowiedziałam biorąc od niego krawat.

Przyglądał mi się bardzo intensywnie jak wykonywałam tą czynność. Położył swoje dłonie na moich lędźwiach.

  -Bartek przestań-szepnęłam robiąc ostatnie przełożenie.
  -Dlaczego?
  -Nie tutaj.
  -To idziemy do ciebie?-zapytał
  -Przestań.

Odsunęłam się wygładzając mu garnitur.

  -Przystojny jesteś w tym garniturze.
  -A bez?-spytał poruszając brwiami.
  -Powinieneś wiedzieć.-puściłam oczko i miałam już zamiar wrócić do pokoju.

  -Marta, Marta skoro im już zawiązałaś to mi także możesz?-zapytał Piotrek.

Gdy skończyłam krzyknęłam.

  -Czy komuś jeszcze trzeba pomóc zawiązać krawat?

Wtedy też zauważyłam siatkarzy którzy wyszli z tą rzeczą z pokoju podchodząc do mnie.

  -A ty co Bartman nie mogłeś do Asi pójść?
  -Nie ma jej tu. Zaraz spotkamy się, bo była u fryzjera i jadę po nią.
  -Aha.-mocno wzięłam i zacisnęłam mu ten krawat chcąc go udusić.
  -Chcesz mnie udusić?-zapytał
  -Tak.
  -Wtedy kto zatańczy zamiast mnie?-i na jego ustach pojawił się ten cwaniacki uśmieszek.
  -Spadaj!-i gdy skończyłam odeszłam od niego.

Chłopaki przychodzili do mnie pytając się czy może być. Nie sądziłam, że będę ich stylistą, bo tak się czułam. Poprawiałam im włosy i spinki. Gdy byli gotowi rozjechali się. Skończyłam malować już paznokcie gdy usłyszałam podjeżdżające auto pod ośrodek. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam samochód z przesyłkami. Założyłam szybko bluzę i dresy. Jak tylko zauważyłam, że auto odjechało zbiegam do recepcji.

  -Czy jest może paczka do Marty Wasilewskiej?-pytam, a dziewczyna przegląda listę.
  -Niestety nie ma.-odpowiada.
  -Jak to nie ma?!-krzyczę wkurzona.
  -No po prostu nie ma.
  -Czekam na bardzo ważną przesyłkę!
  -Wie pani co...-i schyla się po kartkę. Wzrokiem wodzi z góry na dół. -Paczka przyszła 2 dni temu-odpowiada.
  -Ale to nie możliwe-odpowiadam zdezorientowana. -Ja nic nie odbierałam.
  -Ja mam pani podpis....o tutaj-i podsuwa mi kartkę pod nos. Wskazując na rubrykę w której widniał podpis...brzydki podpis, a na dodatek nie mój.

                                     ____________________________

No to proszę. Trochę się tu dzieje :) Co sądzicie o tej akcji? Kto odebrał sukienkę?

Dzisiaj dowiedziałam się, że Giovanni Miale odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne siatkarzy naszej reprezentacji od nowego sezonu będzie pracował w Jastrzębskim Węglu. Nie bardzo wiem czy się cieszyć czy nie. Dużo jest zarzutów w stosunku do jego osoby. Jeśli rzeczywiście się to wszystko potwierdzi, bo boję się o siatkarzy z klubu.

Jestem też zaniepokojona, że tyle niedobrego dzieje się w reprezntacji. :<


Całuję :* I mam niezbyt fajną wiadomość, ale kolejny rozdział dopiero w piątek. Jadę na urodziny do koleżanki. W czwartek dopiero wrócę pewnie. Więc do piątku :)

9 komentarzy:

  1. Czyżby Asia? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Asia odebrała sukienkę?! O cholera, niedobrze... ;/

    Czuję, że układ im wyjdzie i wszyscy będą się świetnie bawić! :D

    Udanej zabawy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Asia albo Bartman

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja juz nie ogarniam co myslec o tym Bartmanie..no bo raz jest taki niemily, wredny a raz mily, pomocny i niewiadomo co jeszcze..nie krec tak nim :D
    Chcialabym zobaczyc to jak siatkarze rzucaja sie jedzeniem...kolejny Twoj swietny pomysl. Taniec Marty i Kamila..i jeszcze siatkarzy bedzie wygladal na pewno swietnie! :D
    Szkoda, ze kolejny rozdzial dopiero w piatek, no ale bedzie to taki mily prezent na zakonczenie roku szkolnego, przynajmniej dla niektorych :))
    Milej zabawy, do nastepnego :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasami jak czytam Twoje opowiadanie odnoszę wrażenie, że Marta i Zbyszek chcieliby się pogodzić, ale oboje są zbyt honorowi.
    Bitwa na jedzenie, była chyba warta tej kary jaką zadał im Andrea. Śmiałam się sama do siebie, gdy sobie ją wyobrażałam.
    A co do sukienki to pomyślałam o Aśce, która pewnie chce się zemścić na dziewczynie.
    Udanej zabawy Ci życzę i do piątku ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. sukienkę wzięła ta pizda Aśka .. !! :/
    i w czym teraz pójdzie Marta? :(
    czyżby Martę i Zbyszka znów zaczyna ciągnąć do siebie? Niee :P to tylko moja chora wyobraźnia :D
    do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  7. kurczę... nie wiem kto to może być... ale to chyba dobrze? ;)
    Bitwa na jedzenie :D
    Kocham twój blog :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który ujawni wszystkie niewiadome.... ;)

    Na marginesie, zapraszam do mnie ;)
    http://zagubiona-w-swoim-zyciu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zbyszek odebrał sukienkę, bo w końcu mówił że pożałuje po tej akcji na siłowni ;) Czekam na kolejny :D Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Aśka! Aśka zabrała sukienkę! Zbyszkowi by przecież nie dali, bo chyba by zauważyli, że on to kobietą raczej nie jest. Tylko Aśka, ta cholera! Już się nie mogę doczekać, żeby dowiedzieć się co się wydarzy na tym ślubie!

    OdpowiedzUsuń