"Nie ma zwykłych chwil, zawsze coś się dzieje."
-Palić to się
nie pali, ale ktoś się spalił....Potrzebujemy cię.
-Ale o co
chodzi?-zapytałam.
-Kurczę
mówiliśmy mu, że idziemy się kąpać i by nie zasypiał, bo się spali, ale on
głupek założył słuchawki i usnął.-mówił szybko Ruciak.
-Ale kto?!
-Zibi! Osioł
jeden!
-Dobrze mu
tak-odpowiedziałam
-Przestań proszę
chociaż na moment. To naprawdę poważne. Trener jak się dowie, że Zibi nie da
rady grać to nas zabije....Wiemy, że jak dziewczyna masz te różne mleczka i
inne żele.
-A skąd to
wiesz?-spytałam
-Przestań. Nie
wierzę, że przyjechałaś tu bez czegoś takiego.
Przyjrzałam się
mu. Był naprawdę zmartwiony.
-Masz
rację-odpowiedziałam....-Tylko czemu miałabym mu pomagać?-zapytałam
-Nam też...jeśli
wyjdzie wszystko będziemy mieć zakaz wychodzenia!....pomóż mu!...jeśli nie
robisz tego dla niego, zrób to dla mnie i dla reszty drużyny, dla Oskara i dla
całego sztabu.....Proszę!-i złożył ręce jak do modlitwy. Widziałam, że gdyby
mógł to klęknąłby przede mną.
Może i Zbyszkowi
dobrze tak, ale szkoda mi chłopaków. Dostali by za jego głupotę.
-W porządku.
Weszłam z
powrotem do pokoju i z kosmetyczki wyciągnęłam żel chłodzący. Na nogi wsunęłam
japonki i wyszłam. Z Ruckiem weszliśmy do jego pokoju. W środku byli Kubiak,
Igła, Kurek,Nowakowski, Jarosz i Kosok. Połowa reprezentacji prawie. Okrążyli
Zibiego.
-Zbawienie
przyszło!-krzyknął Igła podbiegając do mnie i ciągnąc w stronę Bartmana.
-To żeś się
urządził!-patrząc na jego spalone plecy powiedziałam.
-Wiem to-
wyszeptał chłopak.
-Macie!-i
wyciągnęłam w kierunku chłopaków opakowanie z żelem
-Ale czemu
my?-spytał Pit
-Chcieliście coś
na oparzenia słoneczne to macie. Nie deklarowałam się by jeszcze posmarować go
tym.
-No proszę cię
Marta.....wiesz jak to gejowsko będzie wyglądać?-wtrącił Kurek
-Ale klepać się
po tyłkach w hali pełnej ludzi to możecie? I wcale to nie jest
gejowskie.-powiedziałam kpiąco.
-Wiesz, że
siatkarze to jedyni faceci których przytulanie i klepanie się po tyłkach nie
budzi podejrzeń?-wygłosił Igła jakże odpowiednią do tej sytuacji gadkę.
-Marta zrób
to-dodał Kubiak.-proszę-wyczytałam z jego ust.
Zdziwiłam się,
że o to mnie poprosił. Wiem przecież, że ze Zbyszkiem nie są przyjaciółmi, a on
prosi mnie o takie coś.
-Nie znoszę was
wiecie?!-rzuciłam do chłopaków
-My też cię
kochamy-odpowiedział Igła.
Otworzyłam tubkę
i wycisnęłam żelową konsystencję na jego plecy.
-Zimne,
zimne!!-mówił
-Wiem.
Odstawiłam ją na
szafkę i rozprowadziłam żel po jego plecach. Na koniec klepnęłam go w nie.
Uniósł się lekko i syknął nie mówiąc jednak nic.
-Możecie nas
zostawić samych?-zapytał po chwili Zbyszek patrząc na chłopaków.
-Jasne.-rzucił
Kosok
Byłam tym bardzo
zdziwiona. Cała grupa wyszła z pokoju. Zibi przekręcił się i usiadł na łóżku.
-Dzięki.-powiedział
-Nie mi
dziękować powinieneś, a ich przeprosić za to, że tak głupio
postąpiłeś.-odpowiedziałam zła
-Wiem
Marta.....Czy dałoby się coś zrobić bym mógł jednak jutro zagrać?-zapytał
-Chyba śnisz!
-Zdaję sobie
sprawę, że potrafisz zdziałać cuda.
-Ale nie dla
ciebie. Dobrze ci tak. Trener powinien się dowiedzieć co zrobiłeś....
-Powiesz
mu?-zapytał patrząc na mnie.
-Szkoda mi
chłopaków....-odparłam
-Wiesz, że
jestem im potrzebny.-odpowiedział głośno
-Myślisz, że
jesteś niezastąpiony?! Grubo się mylisz Bartman! Dadzą sobie świetnie radę bez
ciebie. Poza tym wiem, że Kuba z chęcią cię zastąpi i zagra nawet lepiej niż
ty!-powiedziałam wściekła za to, że myśli tak.
-Proszę
cię....dobra nawet niech Jarosz zagra jutro, ale pomóż mi. Dzisiaj trening, a
ja ledwo daje radę podnieść rękę do góry....poza tym jak Andrea się dowie, to
chyba nie da mi więcej zagrać... a wiesz, że mimo to zespół potrzebuje mnie
nawet gdy będę stał w kwadracie.
Odwróciłam się i
chciałam wyjść. Miał trochę racji. On był w jakiś sposób siłą napędową tego
zespołu. To on zawsze poklepywał chłopaków po nieudanych akcjach, w najbardziej
beznadziejnych momentach mówiąc, że dadzą radę...jeśli Anastasi nie wziąłby go
z kim ja bym się kłóciła, biła i wyzywała? Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam
głęboki wdech. Nie wierząc w sama to co robię odwróciłam się i powiedziałam:
-Dobra.....ale
wiedz, że robię to dla chłopaków, a nie dla ciebie.
-Dziękuję.
Rzuciłam mu
kluczyk od mojego pokoju.
-A teraz wypad
do mojego pokoju!-i wyszłam.
Zeszłam na dół.
Widziałam reprezentację która siedziała już przy stole i jadła obiad. Podeszłam
do Anastasiego.
-Trenerze mogę
na słówko?-zapytałam po angielsku
-Oczywiście.
Odeszliśmy
kawałek od stołu.
-Co się
stało?-zapytał
-Mam taką wielką
prośbę.
-Jaką?
-Chodzi o
dzisiejszy trening.....czy mogłabym zostać w hotelu?
-Tak.....coś się
dzieje?-położył mi rękę na ramieniu.
-Tak...tylko
moja główna prośba nie dotyczy tego.
-Nie rozumiem.
-Chciałabym
prosić o to by Zbyszek mógł zostać ze mną.-powiedziałam chociaż ciężko mi było
uwierzyć, że to robię.
-Nie mogę.
Potrzebny jest na treningu....O co ci chodzi Marta?
-O to, że musimy
z Zibim wyjaśnić sobie parę rzeczy i jesteśmy na bardzo dobrej drodze, by
polepszyć nasze stosunki w kadrze, bo wiadomo, że trener już nie wie co zrobić
byśmy pogodzili się....nadal jestem zła na niego za to co zrobił, ale chcę
dowiedzieć się jakie były jego motywy wtedy i dzięki temu zrozumiem go.
Stał i patrzył
na mnie.
-.....dlaczego
teraz?
Myśl Marta myśl!
-Ktoś mi
powiedział, że powinnam zapomnieć o przeszłości i uporać się z nią, a właśnie
ta sprawa ciągle wraca gdy przebywam z nim.
-Bałbym się was
zostawić samych.
-Nie ma takiej
potrzeby...Obiecuję, że będziemy grzeczni...Więc mógłby zostać? Zależy mi na
tym bardzo....
-......dobrze-odpowiedział
po długim namyśle.
-Dziękuję- i objęłam
go mocno.
On wrócił do
stolika, a ja podeszłam do kucharek i odebrałam swoją i chłopaka porcję obiadu.
Mrugnęłam do siatkarzy którzy nie wiedzieli co się dzieje. Szybko wjechałam na
swoje piętro i weszłam do pokoju. Zbyszek leżał na kanapie.
-Połóż się na
łóżko-powiedziałam zamykając drzwi.
Wstał powoli i
usiadł na nie. Podałam mu obiad.
-Dziękuję.
-Przestań już z
tym!-odpowiedziałam
-I co zrobiłaś?
-To, że nie
musisz jechać na trening.
Gdy to
powiedziałam chłopak zakrztusił się. Zaczęłam klepać go po plecach zapominając,
że teraz jest nietykalny.
-Musiałam
inaczej trener oskarżyłby mnie o to, że chciałam udusić jednego z zawodników.
-Ale jak ty to
zrobiłaś?-zapytał zaskoczony.
-Nic wielkiego.
Powiedziałam mu
o wszystkim byśmy mieli tą samą wersję wydarzeń.
-Czyli pogodzimy
się teraz naprawdę?-zapytał
-Nie mam
mowy....jak chcesz to zaraz możesz pojechać na trening.
-Nie, nie....po
prostu....
-Przestań i
jedz, a potem zastanowimy się co zrobić z twoimi plecami.
Posłał mi
uśmiech i wrócił do jedzenia. Po jakichś 10 minutach na korytarzu słyszałam
chłopaków. Szykowali się do wyjazdu. Czekałam aż w końcu pojadą. Gdy zrobiło
się cicho wyjrzałam przez okno. Właśnie pakowali swoje rzeczy do autokaru.
-Co chcesz
zrobić?-zapytał Bartman
-Wyjść-odpowiedziałam
odwracając się do niego.
-Zostawiasz mnie
samego?
-Tak.
Sięgnęłam po
torebkę, założyłam ją na ramię i wyszłam. Ruszyłam w kierunku miasta poszukując
sklepu spożywczego. W końcu trafiłam na jakiś. Nie spieszyło mi się by wracać
do Zibiego. Do koszyka wrzuciłam dużo kefirów. W końcu najlepsze i
najskuteczniejsze są stare metody, a ta zawsze działa. Przechodząc przez dział
warzywny naszła mnie ochota na coś dobrego i soczystego. Odważyłam pół kilo
pomarańczy. Przeszłam obok działu z warzywami. Skoro Zibi będzie się leczył, to
ja mogę się zrelaksować. Sięgnęłam więc po dwa zielone ogórki i
wrzuciłam do koszyka. Stałam w długiej kolejce. Zapłaciłam za zakupy i wróciłam
do hotelu.
-Myślałem, że
zgubiłaś się w mieście.
-Nie zaprzątaj
sobie tym głowy...to mogłoby przerosnąć twój mózg.
-Ha ha ha,
bardzo śmieszne.-odpowiedział
-Śmieszne czy
nie kładź się wygodnie.
On ułożył się
wygodnie, a ja wypakowałam rzeczy z reklamówki. Otworzyłam wieczko kefiru i
podeszłam z nim do niego.
-Uwaga zaczynam!-powiedziałam
I cała zawartość
opakowania wylądowała na jego plecach.
-Aaaa!!-krzyknął
i uniósł się
-Przestań się
wiercić, bo pobrudzisz mi pościel!
-Co ty
robisz?!-zapytał odwracając głowę.
-Chciałeś bym
pomogła więc to robię!
Rozsmarowałam
ręką białą mazie i skoczyłam po drugi kubeczek, bo jeden to było za mało. Gdy
skończyłam zostawiłam go tak. Wzięłam z szafki nóż i pokroiłam ogórka w
plasterki. Wzięłam dwa kawałki i podeszłam do łóżka.
-Posuń się!-
powiedziałam do Bartmana
Spojrzał na mnie
i zrobił to. Wzięłam i położyłam się obok niego. Na oczy nałożyłam ogórki i tak
leżałam.
-Po co ci ogórki
na oczy?-zapytał chłopak.
-By rozjaśnić nieco cienie pod oczami.
-Przecież nie
masz.-odpowiedział
-Skąd wiesz?
Może po prostu dobrze je ukrywam.
Zaśmiał się tylko
i znów zapadła cisza. Było mi tak dobrze leżeć. Nagle jeden ogórek zniknął z
mego oka.
-Bartman oddawaj
go!-krzyknęłam zdejmując drugiego.
-Nie....
-Dawaj to!-i
wyciągnęłam rękę w kierunku chłopaka.
-Dobry jest
ogórek z kefirem?-zapytał
-Skąd mam to
wiedzieć!-krzyknęłam
-Ja też nie
wiem, a w końcu trzeba spróbować.
Rękę z ogórkiem
wziął do tyłu przejeżdżając plasterkiem po plecach na której wciąż znajdował
się kefir. Nim się zorientowałam pożerał właśnie to.
-Mmmm...dobre.
Spróbuj.
-Nie ma
mowy!...Z twoich pleców?!....to jest obrzydliwe.
-Nie to nie!
Wyrwał mi drugi
plasterek i zrobił to co z pierwszym
-Cham!
-Przykro mi-i
zrobił smutną minę....-masz więcej tych ogórków?-zapytał
-Nawet jeśli to
ci nie dam!-odpowiedziałam wstając
-Dasz,
dasz.....a jak nie...
-To
co?!.....grozisz mi?!-zapytałam patrząc na niego.
-Nie.....ale
jeśli nie chcesz mieć pościeli w jogurcie to radzę ci przynieś te ogórki-i
uśmiechnął się cwaniacko.
-Zabiję cię
kiedyś Bartman!
-To jak już
skończę grać to będziesz mogła.
-Wypchaj się!
Podeszłam do
szafki i wzięłam z niej talerz z pokrojonym warzywem. Wróciłam na swoje miejsce
kładąc się obok niego i stawiając talerz na swoim brzuchu.
-Masz downie!
Jedz!
-Dziękuję.-odpowiedział
i zaczął robić to znów.
Zamknęłam oczy
nie chcąc na to patrzeć.
-Otwórz
buzię!-powiedział, a ja szybko otworzyłam oczy.
-Nie chcę!
-Tylko ten jeden
i dam ci już spokój.
-Nie!-i kręciłam
głową.
-Oj
Martusiu....-popatrzył na mnie niemal błagalnie tymi swoimi zielonymi oczami.
-Tylko ten jeden
i więcej nie!-powiedziałam, bo gdyby nie to jęczałby mi nad uchem
-Więcej
nie-odparł
Podsunął do
moich ust ogórek z odrobiną kefiru. Otworzyłam buzię, a on wsadził go do
środka. Pogryzłam i połknęłam. Rzeczywiście nie było to takie złe.
-I jak?-zapytał
Nie
odpowiedziałam mu tylko sięgnęłam po kolejny plasterek i umoczyłam go w kefirze
znajdującym się na plecach chłopaka.
-Posmakowało co
nie?-zapytał.
-Dobre-i
zaczęłam jeść.
Po chwili
zjedliśmy cały zapas i nie mogliśmy nic zrobić. Milczeliśmy gdy nagle odezwałam się.
-Nie rozumiem
jak mogłeś na rzecz jakiejś dziewczyny zrezygnować z przyjaźni z
miśkiem.-powiedziałam. Tylko z nim właściwie nie rozmawiałam na ten temat.
-Nie chcę o tym
gadać.-odpowiedział
-Dlaczego?-spytałam
-Po prostu.
-Wiesz, że
zgodziłam posmarować ci plecy tym żelem dlatego, że dziku właśnie poprosił mnie
bym to zrobiła. Gdyby nie on to wyszłabym stamtąd....Nawet teraz gdy nie
przyjaźnicie się, on w jakiś sposób nadal się o ciebie troszczy.
-A myślisz, że
ja o niego nie?-zapytał odwracając twarz w moją stronę.
-Nie
wiem....naprawdę myślę, że powinieneś przeprosić go.
-A niby dlaczego
ja mam robić to pierwszy?!-spytał z takim wyrzutem.
-On bronił tylko
swojej dziewczyny...a wszystko zaczęłam twoja laska.
Nie odpowiedział
mi już nic, bo na korytarzu usłyszeliśmy śmiechy.
-Chłopaki
wrócili....pójdę już do siebie.-rzucił i usiadł na łóżko.
-Jak
chcesz-odpowiedziałam również wstając.
Z łazienki
wzięłam ręcznik by wytrzeć mu plecy. Stanęłam już za nim, gdy nagle do pokoju
ktoś wszedł. Z dłoni wypadł mi materiał, a ja nie wiedziałam co począć więc po
prostu przytuliłam go od tyłu dotykając jego pleców wciąż posiadających jakąś
ilość kefiru. Spojrzał na mnie zaskoczony.
-I jak
tam?-zapytał Andrea.
-Dobrze.....wytłumaczyliśmy
sobie kilka ważnych rzeczy.-odpowiedziałam
-Widzę właśnie-i
uśmiechnął się....-Czyli, że nie będę was musiał więcej karać?-zapytał.
-......postaramy
się by już trener nie musiał.
-To dobrze-i
wyszedł.
Gdy tylko drzwi
się zamknęły odskoczyłam od Zbyszka.
-Cóż za
poświęcenie-powiedział
-Odwal się!
Ściągnęłam z
siebie bluzkę. Byłam przyzwyczajona do tego, że występując mam na sobie sam
stanik, więc nie krępowałam się zbytnio przed chłopakami. Czułam, że Zibi
przygląda się mi, gdy próbuję znaleźć coś w walizce. Do pokoju wtedy ktoś znów
wpada.
-Czy nikt nie
nauczył was pukać?!-krzyknęłam widząc w drzwiach Igłę.
-Sorki...-i
uśmiechnął się poruszając brwiami.....-Nie chciałem wam przeszkadzać.
-Niby w
czym?!-zapytałam
-No wiesz....on
bez koszulki, ty także.....-nie skończył, bo walnęłam go rzeczą którą właśnie
wyciągnęłam.
-Weź idź sobie!
Gadasz głupoty. Czyżbyś na treningu za mocno w głowę piłką zarobił?
-Nie dziś
Marta...nie dziś.
-To w takim
razie nie wiem czym spowodowana jest u ciebie ta głupota.-powiedziałam
wzruszając ramionami.
Igła wyszedł z
pokoju, a ja z powrotem podeszłam do Bartmana. Wytarłam pozostałości po kefirze
swoją bluzką.
-I jak
lepiej?-zapytałam
-O wiele.
-Pozwolisz, że
sprawdzę?
-Tak.
Chciałam nieco
go podrażnić, za to że wciąż nie powiedział o co chodzi z tym tańcem. Ustami
dotknęłam jego ramienia. Potem na łopatkę i jeszcze niżej. Wróciłam i oparłam
brodę o jego ramię. Obrócił głowę w moją stronę. Twarze nasze dzieliło jakieś 5
cm.
-Co ty
robiłaś?-zapytał
-Sprawdzałam jak
bardzo gorące masz jeszcze plecy.
-Nie
wierze...chciałaś pewnie zobaczyć Zbyszka juniora jak powstaje.-i poruszył
brwiami.
Zbyszka
juniora?! On powinien iść do jakiegoś psychologa, zabierając ze sobą większość
chłopaków bo zdecydowanie mają problemy. Czemu tylko jedno im w głowie?
-Nie
dzisiaj..-odpowiedziałam uwodzicielsko. Zbliżyłam twarz do jego i pocałowałam
go w kącik ust.-A teraz spadaj
i przyjdź wieczorem...najlepiej późnym-dodałam i odeszłam od niego.
Chłopak zarzucił
bluzę i wyszedł. Ja poszłam do Oskara i wzięłam od niego materiały do roboty.
Koło 23:00 ktoś zapukał do mojego pokoju. Podeszłam i zobaczyłam Zbycha.
Przesunęłam się, a on wszedł do środka. Byłam zdziwiona, że zapukał. Chłopak
zrzucił bluzę i położył się na łóżko. Ja szybko wykonałam to co miałam zrobić i
usiadłam na kanapie dalej pracując.
-Czemu mi się
tak przyglądasz?-zapytałam podnosząc wzrok znad monitora.
-Nie wiem.....
ładnie wyglądasz jak jesteś taka skupiona.
-Przestań
słodzić Bartman. Na mnie to nie działa.
Uśmiechnął się
tylko.
-Znajdź sobie
coś innego na co możesz popatrzeć.....o np. zdjęcie Asi sobie weź.
-Nie ma takiej
potrzeby.
-Dobra skoro już
tak bardzo chcesz ze mną pogadać to powiedz mi jedną rzecz.
-Jaką?-zapytał
-O co chodzi ci
z tym tańcem?
Widziałam jak
się szelmowsko uśmiechnął. Milczał wciąż przyglądając mi się.
-Dowiesz się już
niedługo.
-Możesz mi
powiedzieć teraz?
-Nie. Rano.
Prychnęłam tylko
i wróciłam do pracy. Byłam strasznie zmęczona więc usnęłam. Rano obudził mnie
Oskar wpadając do pokoju.
-Zrobiłaś czy
nie?!
-Tak...przepraszam,
zapomniałam wysłać.
-A już myślałem,
że nie.
-Weź laptopa.
Zrobił to co
powiedziałam i wyszedł. Wtedy na stoliku zobaczyłam torebkę na prezenty.
Podeszłam i otworzyłam ją. W środku znajdował się kefir i ogórek. Na samym dnie
leżał bilecik.
Dziękuję za wszystko- Bartman
P.S. Smacznego.
Zaczęłam się
śmiać sama do siebie. Wzięłam szybki prysznic i z mokrymi włosami zeszłam na
dół na śniadanie. Chłopaki siedzieli już przy stoliku. Gdy przechodziłam koło
Zbyszka klepnęłam go w plecy. Zauważyłam jak ścisnął dłoń.
-Dzięki za
ogórka.-powiedziałam
Cała zgraja
wybuchnęła śmiechem. No tak. Przy nich nie można nic takiego powiedzieć, bo
wszystko obróci się zaraz przeciwko tobie.
-Ogórka.....Zbyszek
nie wiedziałem-zażartował Igła
-Ty... teraz wiem
czemu tak długo go nie było wieczorem-odpowiedział Rucek.
-Przepraszam
chłopaki, ale ogórka dostałam dziś rano.-siadając powiedziałam
-Rano?!....kiedy?!...tak
szybko?! Nie zdziwię się jak chłopak dziś nie da rady zagrać-dodał znów Igła.
Schowałam twarz
w dłoniach, bo po prostu nie mogłam ich już słuchać. W tej chwili zgasła cała
nadzieja to, że mają chociaż troszkę w tych głowach.
-Wiecie
co?!....wy wszyscy powinniście udać się do jakiegoś psychologa....albo nie, bo
jeszcze się zgorszy.
-Przestań
Marta.-machnął ręką Nowakowski.
-Z każdym dniem
coraz gorzej z wami.-zaśmiałam się i zaczęłam jeść.
Po posiłku
miałam jeszcze chwilę wolną ale nie długo. Przed moim pokojem znalazłam pudełko
na prezent. Podniosłam je rozglądając się. Weszłam z nim do środka. I pierwsze
co to nie otworzyłam go, a rozpłakałam się. Przypomniał mi się ten moment z
Japonii.....ja...Patryk....urodziny....sukienka.
-Nie nie!!-i
otarłam policzki. Podniosłam wieczko i
odłożyłam je na bok. Odgarnęłam materiał którym wyłożone było całe pudełko.
Doszłam w końcu do tego odpowiedniego prezentu. Wyciągnęłam ze środka....
______________________________
No tego to chyba nikt się nie spodziewał :) Całuję :* I do jutra :)
Świeeetny ja zawsze zresztą ;***
OdpowiedzUsuńCzyżby to był strój w którym Marta ma zatańczyć albo któryś z chłopaków...
OdpowiedzUsuńA tam pogdybać zawsze można ale prawdy dowiemy się jutro;D
Pozdrawiam;)
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNieźle to wymyśliłaś :D Wydaje mi się, że Marta wyjęła z pudełka skąpy strój w którym będzie musiała zatańczyć, ale to moje teoria ;)
OdpowiedzUsuńDo następnego :*
ogórek okej, ale Bartman i kefir do tego? niee :D
OdpowiedzUsuńhmm .. z pudełka Marta wyciągnie jakiś strój czy coś i instrukcje co, gdzie, kiedy i jak ma zatańczyć :D
u mnie już pojawił się nowy rozdział :)
[http://love-and-hope-are-neverending-story.blog.pl/]
do następnego :*
Juz jakby stosubki miedzy Bartmanem a Marta polepszaja sien..i klapa....za pewne ten "prezent" jest od Zbyszka..no bo kto innym nienawidzi az tak jak.Bartman.
OdpowiedzUsuńDo nastepnego. :D
Ulala się porobiło :P Nie spodziewałam się AŻ TAKICH przejawów sympatii między Zbyszkiem, a Martą :D
OdpowiedzUsuńCzyżby kusy strój do tańca? ;)