środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 54

  

"Nie ma zwykłych chwil, zawsze coś się dzieje."


  -Palić to się nie pali, ale ktoś się spalił....Potrzebujemy cię.
  -Ale o co chodzi?-zapytałam.
  -Kurczę mówiliśmy mu, że idziemy się kąpać i by nie zasypiał, bo się spali, ale on głupek założył słuchawki i usnął.-mówił szybko Ruciak.
  -Ale kto?!
  -Zibi! Osioł jeden!
  -Dobrze mu tak-odpowiedziałam
  -Przestań proszę chociaż na moment. To naprawdę poważne. Trener jak się dowie, że Zibi nie da rady grać to nas zabije....Wiemy, że jak dziewczyna masz te różne mleczka i inne żele.
  -A skąd to wiesz?-spytałam
  -Przestań. Nie wierzę, że przyjechałaś tu bez czegoś takiego.

Przyjrzałam się mu. Był naprawdę zmartwiony.

  -Masz rację-odpowiedziałam....-Tylko czemu miałabym mu pomagać?-zapytałam
  -Nam też...jeśli wyjdzie wszystko będziemy mieć zakaz wychodzenia!....pomóż mu!...jeśli nie robisz tego dla niego, zrób to dla mnie i dla reszty drużyny, dla Oskara i dla całego sztabu.....Proszę!-i złożył ręce jak do modlitwy. Widziałam, że gdyby mógł to klęknąłby przede mną.

Może i Zbyszkowi dobrze tak, ale szkoda mi chłopaków. Dostali by za jego głupotę.

  -W porządku.

Weszłam z powrotem do pokoju i z kosmetyczki wyciągnęłam żel chłodzący. Na nogi wsunęłam japonki i wyszłam. Z Ruckiem weszliśmy do jego pokoju. W środku byli Kubiak, Igła, Kurek,Nowakowski, Jarosz i Kosok. Połowa reprezentacji prawie. Okrążyli Zibiego.

  -Zbawienie przyszło!-krzyknął Igła podbiegając do mnie i ciągnąc w stronę Bartmana.
  -To żeś się urządził!-patrząc na jego spalone plecy powiedziałam.
  -Wiem to- wyszeptał chłopak.
  -Macie!-i wyciągnęłam w kierunku chłopaków opakowanie z żelem
  -Ale czemu my?-spytał Pit
  -Chcieliście coś na oparzenia słoneczne to macie. Nie deklarowałam się by jeszcze posmarować go tym.
  -No proszę cię Marta.....wiesz jak to gejowsko będzie wyglądać?-wtrącił Kurek
  -Ale klepać się po tyłkach w hali pełnej ludzi to możecie? I wcale to nie jest gejowskie.-powiedziałam kpiąco.
  -Wiesz, że siatkarze to jedyni faceci których przytulanie i klepanie się po tyłkach nie budzi podejrzeń?-wygłosił Igła jakże odpowiednią do tej sytuacji gadkę.
  -Marta zrób to-dodał Kubiak.-proszę-wyczytałam z jego ust.

Zdziwiłam się, że o to mnie poprosił. Wiem przecież, że ze Zbyszkiem nie są przyjaciółmi, a on prosi mnie o takie coś.

  -Nie znoszę was wiecie?!-rzuciłam do chłopaków
  -My też cię kochamy-odpowiedział Igła.

Otworzyłam tubkę i wycisnęłam żelową konsystencję na jego plecy.

  -Zimne, zimne!!-mówił
  -Wiem.

Odstawiłam ją na szafkę i rozprowadziłam żel po jego plecach. Na koniec klepnęłam go w nie. Uniósł się lekko i syknął nie mówiąc jednak nic.

  -Możecie nas zostawić samych?-zapytał po chwili Zbyszek patrząc na chłopaków.
  -Jasne.-rzucił Kosok

Byłam tym bardzo zdziwiona. Cała grupa wyszła z pokoju. Zibi przekręcił się i usiadł na łóżku.

  -Dzięki.-powiedział
  -Nie mi dziękować powinieneś, a ich przeprosić za to, że tak głupio postąpiłeś.-odpowiedziałam zła
  -Wiem Marta.....Czy dałoby się coś zrobić bym mógł jednak jutro zagrać?-zapytał
  -Chyba śnisz!
  -Zdaję sobie sprawę, że potrafisz zdziałać cuda.
  -Ale nie dla ciebie. Dobrze ci tak. Trener powinien się dowiedzieć co zrobiłeś....
  -Powiesz mu?-zapytał patrząc na mnie.
  -Szkoda mi chłopaków....-odparłam
  -Wiesz, że jestem im potrzebny.-odpowiedział głośno
  -Myślisz, że jesteś niezastąpiony?! Grubo się mylisz Bartman! Dadzą sobie świetnie radę bez ciebie. Poza tym wiem, że Kuba z chęcią cię zastąpi i zagra nawet lepiej niż ty!-powiedziałam wściekła za to, że myśli tak.
  -Proszę cię....dobra nawet niech Jarosz zagra jutro, ale pomóż mi. Dzisiaj trening, a ja ledwo daje radę podnieść rękę do góry....poza tym jak Andrea się dowie, to chyba nie da mi więcej zagrać... a wiesz, że mimo to zespół potrzebuje mnie nawet gdy będę stał w kwadracie.

Odwróciłam się i chciałam wyjść. Miał trochę racji. On był w jakiś sposób siłą napędową tego zespołu. To on zawsze poklepywał chłopaków po nieudanych akcjach, w najbardziej beznadziejnych momentach mówiąc, że dadzą radę...jeśli Anastasi nie wziąłby go z kim ja bym się kłóciła, biła i wyzywała? Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki wdech. Nie wierząc w sama to co robię odwróciłam się i powiedziałam:

  -Dobra.....ale wiedz, że robię to dla chłopaków, a nie dla ciebie.
  -Dziękuję.

Rzuciłam mu kluczyk od mojego pokoju.

  -A teraz wypad do mojego pokoju!-i wyszłam.

Zeszłam na dół. Widziałam reprezentację która siedziała już przy stole i jadła obiad. Podeszłam do Anastasiego.

  -Trenerze mogę na słówko?-zapytałam po angielsku
  -Oczywiście.

Odeszliśmy kawałek od stołu.

  -Co się stało?-zapytał
  -Mam taką wielką prośbę.
  -Jaką?
  -Chodzi o dzisiejszy trening.....czy mogłabym zostać w hotelu?
  -Tak.....coś się dzieje?-położył mi rękę na ramieniu.
  -Tak...tylko moja główna prośba nie dotyczy tego.
  -Nie rozumiem.
  -Chciałabym prosić o to by Zbyszek mógł zostać ze mną.-powiedziałam chociaż ciężko mi było uwierzyć, że to robię.
  -Nie mogę. Potrzebny jest na treningu....O co ci chodzi Marta?
  -O to, że musimy z Zibim wyjaśnić sobie parę rzeczy i jesteśmy na bardzo dobrej drodze, by polepszyć nasze stosunki w kadrze, bo wiadomo, że trener już nie wie co zrobić byśmy pogodzili się....nadal jestem zła na niego za to co zrobił, ale chcę dowiedzieć się jakie były jego motywy wtedy i dzięki temu zrozumiem go.

Stał i patrzył na mnie.

  -.....dlaczego teraz?

Myśl Marta myśl!

  -Ktoś mi powiedział, że powinnam zapomnieć o przeszłości i uporać się z nią, a właśnie ta sprawa ciągle wraca gdy przebywam z nim.
  -Bałbym się was zostawić samych.
  -Nie ma takiej potrzeby...Obiecuję, że będziemy grzeczni...Więc mógłby zostać? Zależy mi na tym bardzo....
  -......dobrze-odpowiedział po długim namyśle.
  -Dziękuję- i objęłam go mocno.

On wrócił do stolika, a ja podeszłam do kucharek i odebrałam swoją i chłopaka porcję obiadu. Mrugnęłam do siatkarzy którzy nie wiedzieli co się dzieje. Szybko wjechałam na swoje piętro i weszłam do pokoju. Zbyszek leżał na kanapie.

  -Połóż się na łóżko-powiedziałam zamykając drzwi.

Wstał powoli i usiadł na nie. Podałam mu obiad.

  -Dziękuję.
  -Przestań już z tym!-odpowiedziałam
  -I co zrobiłaś?
  -To, że nie musisz jechać na trening.

Gdy to powiedziałam chłopak zakrztusił się. Zaczęłam klepać go po plecach zapominając, że teraz jest nietykalny.

  -Musiałam inaczej trener oskarżyłby mnie o to, że chciałam udusić jednego z zawodników.
  -Ale jak ty to zrobiłaś?-zapytał zaskoczony.
  -Nic wielkiego.

Powiedziałam mu o wszystkim byśmy mieli tą samą wersję wydarzeń.

  -Czyli pogodzimy się teraz naprawdę?-zapytał
  -Nie mam mowy....jak chcesz to zaraz możesz pojechać na trening.
  -Nie, nie....po prostu....
  -Przestań i jedz, a potem zastanowimy się co zrobić z twoimi plecami.

Posłał mi uśmiech i wrócił do jedzenia. Po jakichś 10 minutach na korytarzu słyszałam chłopaków. Szykowali się do wyjazdu. Czekałam aż w końcu pojadą. Gdy zrobiło się cicho wyjrzałam przez okno. Właśnie pakowali swoje rzeczy do autokaru.

  -Co chcesz zrobić?-zapytał Bartman
  -Wyjść-odpowiedziałam odwracając się do niego.
  -Zostawiasz mnie samego?
  -Tak.

Sięgnęłam po torebkę, założyłam ją na ramię i wyszłam. Ruszyłam w kierunku miasta poszukując sklepu spożywczego. W końcu trafiłam na jakiś. Nie spieszyło mi się by wracać do Zibiego. Do koszyka wrzuciłam dużo kefirów. W końcu najlepsze i najskuteczniejsze są stare metody, a ta zawsze działa. Przechodząc przez dział warzywny naszła mnie ochota na coś dobrego i soczystego. Odważyłam pół kilo pomarańczy. Przeszłam obok działu z warzywami. Skoro Zibi będzie się leczył, to ja mogę się zrelaksować. Sięgnęłam więc po dwa zielone ogórki i wrzuciłam do koszyka. Stałam w długiej kolejce. Zapłaciłam za zakupy i wróciłam do hotelu.

  -Myślałem, że zgubiłaś się w mieście.
  -Nie zaprzątaj sobie tym głowy...to mogłoby przerosnąć twój mózg.
  -Ha ha ha, bardzo śmieszne.-odpowiedział
  -Śmieszne czy nie kładź się wygodnie.

On ułożył się wygodnie, a ja wypakowałam rzeczy z reklamówki. Otworzyłam wieczko kefiru i podeszłam z nim do niego.

  -Uwaga zaczynam!-powiedziałam

I cała zawartość opakowania wylądowała na jego plecach.
   
  -Aaaa!!-krzyknął i uniósł się
  -Przestań się wiercić, bo pobrudzisz mi pościel!
  -Co ty robisz?!-zapytał odwracając głowę.
  -Chciałeś bym pomogła więc to robię!

Rozsmarowałam ręką białą mazie i skoczyłam po drugi kubeczek, bo jeden to było za mało. Gdy skończyłam zostawiłam go tak. Wzięłam z szafki nóż i pokroiłam ogórka w plasterki. Wzięłam dwa kawałki i podeszłam do łóżka.

  -Posuń się!- powiedziałam do Bartmana

Spojrzał na mnie i zrobił to. Wzięłam i położyłam się obok niego. Na oczy nałożyłam ogórki i tak leżałam.

  -Po co ci ogórki na oczy?-zapytał chłopak.
  -By rozjaśnić nieco cienie pod oczami.
  -Przecież nie masz.-odpowiedział
  -Skąd wiesz? Może po prostu dobrze je ukrywam.

Zaśmiał się tylko i znów zapadła cisza. Było mi tak dobrze leżeć. Nagle jeden ogórek zniknął z mego oka.

  -Bartman oddawaj go!-krzyknęłam zdejmując drugiego.
  -Nie....
  -Dawaj to!-i wyciągnęłam rękę w kierunku chłopaka.
  -Dobry jest ogórek z kefirem?-zapytał
  -Skąd mam to wiedzieć!-krzyknęłam
  -Ja też nie wiem, a w końcu trzeba spróbować.

Rękę z ogórkiem wziął do tyłu przejeżdżając plasterkiem po plecach na której wciąż znajdował się kefir. Nim się zorientowałam pożerał właśnie to.

  -Mmmm...dobre. Spróbuj.
  -Nie ma mowy!...Z twoich pleców?!....to jest obrzydliwe.
  -Nie to nie!

Wyrwał mi drugi plasterek i zrobił to co z pierwszym

  -Cham!
  -Przykro mi-i zrobił smutną minę....-masz więcej tych ogórków?-zapytał
  -Nawet jeśli to ci nie dam!-odpowiedziałam wstając
  -Dasz, dasz.....a jak nie...
  -To co?!.....grozisz mi?!-zapytałam patrząc na niego.
  -Nie.....ale jeśli nie chcesz mieć pościeli w jogurcie to radzę ci przynieś te ogórki-i uśmiechnął się cwaniacko.
  -Zabiję cię kiedyś Bartman!
  -To jak już skończę grać to będziesz mogła.
  -Wypchaj się!

Podeszłam do szafki i wzięłam z niej talerz z pokrojonym warzywem. Wróciłam na swoje miejsce kładąc się obok niego i stawiając talerz na swoim brzuchu.

  -Masz downie! Jedz!
  -Dziękuję.-odpowiedział i zaczął robić to znów.

Zamknęłam oczy nie chcąc na to patrzeć.

  -Otwórz buzię!-powiedział, a ja szybko otworzyłam oczy.
  -Nie chcę!
  -Tylko ten jeden i dam ci już spokój.
  -Nie!-i kręciłam głową.
  -Oj Martusiu....-popatrzył na mnie niemal błagalnie tymi swoimi zielonymi oczami.
  -Tylko ten jeden i więcej nie!-powiedziałam, bo gdyby nie to jęczałby mi nad uchem
  -Więcej nie-odparł

Podsunął do moich ust ogórek z odrobiną kefiru. Otworzyłam buzię, a on wsadził go do środka. Pogryzłam i połknęłam. Rzeczywiście nie było to takie złe.

  -I jak?-zapytał

Nie odpowiedziałam mu tylko sięgnęłam po kolejny plasterek i umoczyłam go w kefirze znajdującym się na plecach chłopaka.

  -Posmakowało co nie?-zapytał.
  -Dobre-i zaczęłam jeść.

Po chwili zjedliśmy cały zapas i nie mogliśmy nic zrobić. Milczeliśmy gdy nagle odezwałam się.

  -Nie rozumiem jak mogłeś na rzecz jakiejś dziewczyny zrezygnować z przyjaźni z miśkiem.-powiedziałam. Tylko z nim właściwie nie rozmawiałam na ten temat.
  -Nie chcę o tym gadać.-odpowiedział
  -Dlaczego?-spytałam
  -Po prostu.
  -Wiesz, że zgodziłam posmarować ci plecy tym żelem dlatego, że dziku właśnie poprosił mnie bym to zrobiła. Gdyby nie on to wyszłabym stamtąd....Nawet teraz gdy nie przyjaźnicie się, on w jakiś sposób nadal się o ciebie troszczy.
  -A myślisz, że ja o niego nie?-zapytał odwracając twarz w moją stronę.
  -Nie wiem....naprawdę myślę, że powinieneś przeprosić go.
 -A niby dlaczego ja mam robić to pierwszy?!-spytał z takim wyrzutem.
  -On bronił tylko swojej dziewczyny...a wszystko zaczęłam twoja laska.

Nie odpowiedział mi już nic, bo na korytarzu usłyszeliśmy śmiechy.

  -Chłopaki wrócili....pójdę już do siebie.-rzucił i usiadł na łóżko.
  -Jak chcesz-odpowiedziałam również wstając.

Z łazienki wzięłam ręcznik by wytrzeć mu plecy. Stanęłam już za nim, gdy nagle do pokoju ktoś wszedł. Z dłoni wypadł mi materiał, a ja nie wiedziałam co począć więc po prostu przytuliłam go od tyłu dotykając jego pleców wciąż posiadających jakąś ilość kefiru. Spojrzał na mnie zaskoczony.

  -I jak tam?-zapytał Andrea.
  -Dobrze.....wytłumaczyliśmy sobie kilka ważnych rzeczy.-odpowiedziałam
  -Widzę właśnie-i uśmiechnął się....-Czyli, że nie będę was musiał  więcej karać?-zapytał.
  -......postaramy się by już trener nie musiał.
  -To dobrze-i wyszedł.

Gdy tylko drzwi się zamknęły odskoczyłam od Zbyszka.

  -Cóż za poświęcenie-powiedział
  -Odwal się!

Ściągnęłam z siebie bluzkę. Byłam przyzwyczajona do tego, że występując mam na sobie sam stanik, więc nie krępowałam się zbytnio przed chłopakami. Czułam, że Zibi przygląda się mi, gdy próbuję znaleźć coś w walizce. Do pokoju wtedy ktoś znów wpada.

  -Czy nikt nie nauczył was pukać?!-krzyknęłam widząc w drzwiach Igłę.
  -Sorki...-i uśmiechnął się poruszając brwiami.....-Nie chciałem wam przeszkadzać.
  -Niby w czym?!-zapytałam
  -No wiesz....on bez koszulki, ty także.....-nie skończył, bo walnęłam go rzeczą którą właśnie wyciągnęłam.
  -Weź idź sobie! Gadasz głupoty. Czyżbyś na treningu za mocno w głowę piłką zarobił?
  -Nie dziś Marta...nie dziś.
  -To w takim razie nie wiem czym spowodowana jest u ciebie ta głupota.-powiedziałam wzruszając ramionami.

Igła wyszedł z pokoju, a ja z powrotem podeszłam do Bartmana. Wytarłam pozostałości po kefirze swoją bluzką.

  -I jak lepiej?-zapytałam
  -O wiele.
  -Pozwolisz, że sprawdzę?
  -Tak.

Chciałam nieco go podrażnić, za to że wciąż nie powiedział o co chodzi z tym tańcem. Ustami dotknęłam jego ramienia. Potem na łopatkę i jeszcze niżej. Wróciłam i oparłam brodę o jego ramię. Obrócił głowę w moją stronę. Twarze nasze dzieliło jakieś 5 cm.

  -Co ty robiłaś?-zapytał
  -Sprawdzałam jak bardzo gorące masz jeszcze plecy.
  -Nie wierze...chciałaś pewnie zobaczyć Zbyszka juniora jak powstaje.-i poruszył brwiami.

Zbyszka juniora?! On powinien iść do jakiegoś psychologa, zabierając ze sobą większość chłopaków bo zdecydowanie mają problemy. Czemu tylko jedno im w głowie?

  -Nie dzisiaj..-odpowiedziałam uwodzicielsko. Zbliżyłam twarz do jego i pocałowałam go w kącik ust.-A teraz spadaj i przyjdź wieczorem...najlepiej późnym-dodałam i odeszłam od niego.

Chłopak zarzucił bluzę i wyszedł. Ja poszłam do Oskara i wzięłam od niego materiały do roboty. Koło 23:00 ktoś zapukał do mojego pokoju. Podeszłam i zobaczyłam Zbycha. Przesunęłam się, a on wszedł do środka. Byłam zdziwiona, że zapukał. Chłopak zrzucił bluzę i położył się na łóżko. Ja szybko wykonałam to co miałam zrobić i usiadłam na kanapie dalej pracując.

  -Czemu mi się tak przyglądasz?-zapytałam podnosząc wzrok znad monitora.
  -Nie wiem..... ładnie wyglądasz jak jesteś taka skupiona.
  -Przestań słodzić Bartman. Na mnie to nie działa.

Uśmiechnął się tylko.

  -Znajdź sobie coś innego na co możesz popatrzeć.....o np. zdjęcie Asi sobie weź.
  -Nie ma takiej potrzeby.
  -Dobra skoro już tak bardzo chcesz ze mną pogadać to powiedz mi jedną rzecz.
  -Jaką?-zapytał
  -O co chodzi ci z tym tańcem?

Widziałam jak się szelmowsko uśmiechnął. Milczał wciąż przyglądając mi się.

  -Dowiesz się już niedługo.
  -Możesz mi powiedzieć teraz?
  -Nie. Rano.

Prychnęłam tylko i wróciłam do pracy. Byłam strasznie zmęczona więc usnęłam. Rano obudził mnie Oskar wpadając do pokoju.

  -Zrobiłaś czy nie?!
  -Tak...przepraszam, zapomniałam wysłać.
  -A już myślałem, że nie.
  -Weź laptopa.

Zrobił to co powiedziałam i wyszedł. Wtedy na stoliku zobaczyłam torebkę na prezenty. Podeszłam i otworzyłam ją. W środku znajdował się kefir i ogórek. Na samym dnie leżał bilecik.

  Dziękuję za wszystko- Bartman
  P.S. Smacznego.

Zaczęłam się śmiać sama do siebie. Wzięłam szybki prysznic i z mokrymi włosami zeszłam na dół na śniadanie. Chłopaki siedzieli już przy stoliku. Gdy przechodziłam koło Zbyszka klepnęłam go w plecy. Zauważyłam jak ścisnął dłoń.

  -Dzięki za ogórka.-powiedziałam

Cała zgraja wybuchnęła śmiechem. No tak. Przy nich nie można nic takiego powiedzieć, bo wszystko obróci się zaraz przeciwko tobie.

  -Ogórka.....Zbyszek nie wiedziałem-zażartował Igła
  -Ty... teraz wiem czemu tak długo go nie było wieczorem-odpowiedział Rucek.
  -Przepraszam chłopaki, ale ogórka dostałam dziś rano.-siadając powiedziałam
  -Rano?!....kiedy?!...tak szybko?! Nie zdziwię się jak chłopak dziś nie da rady zagrać-dodał znów Igła.

Schowałam twarz w dłoniach, bo po prostu nie mogłam ich już słuchać. W tej chwili zgasła cała nadzieja to, że mają chociaż troszkę w tych głowach.

  -Wiecie co?!....wy wszyscy powinniście udać się do jakiegoś psychologa....albo nie, bo jeszcze się zgorszy.
  -Przestań Marta.-machnął ręką Nowakowski.
  -Z każdym dniem coraz gorzej z wami.-zaśmiałam się i zaczęłam jeść.

Po posiłku miałam jeszcze chwilę wolną ale nie długo. Przed moim pokojem znalazłam pudełko na prezent. Podniosłam je rozglądając się. Weszłam z nim do środka. I pierwsze co  to nie otworzyłam go, a rozpłakałam się. Przypomniał mi się ten moment z Japonii.....ja...Patryk....urodziny....sukienka.

  -Nie nie!!-i otarłam policzki.  Podniosłam wieczko i odłożyłam je na bok. Odgarnęłam materiał którym wyłożone było całe pudełko. Doszłam w końcu do tego odpowiedniego prezentu. Wyciągnęłam ze środka....

                                                   ______________________________

No tego to chyba nikt się nie spodziewał :) Całuję :* I do jutra :)

7 komentarzy:

  1. Świeeetny ja zawsze zresztą ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby to był strój w którym Marta ma zatańczyć albo któryś z chłopaków...
    A tam pogdybać zawsze można ale prawdy dowiemy się jutro;D
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieźle to wymyśliłaś :D Wydaje mi się, że Marta wyjęła z pudełka skąpy strój w którym będzie musiała zatańczyć, ale to moje teoria ;)
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ogórek okej, ale Bartman i kefir do tego? niee :D
    hmm .. z pudełka Marta wyciągnie jakiś strój czy coś i instrukcje co, gdzie, kiedy i jak ma zatańczyć :D
    u mnie już pojawił się nowy rozdział :)
    [http://love-and-hope-are-neverending-story.blog.pl/]
    do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Juz jakby stosubki miedzy Bartmanem a Marta polepszaja sien..i klapa....za pewne ten "prezent" jest od Zbyszka..no bo kto innym nienawidzi az tak jak.Bartman.
    Do nastepnego. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ulala się porobiło :P Nie spodziewałam się AŻ TAKICH przejawów sympatii między Zbyszkiem, a Martą :D


    Czyżby kusy strój do tańca? ;)

    OdpowiedzUsuń