"Rozmowa z wrogiem jest już kompromisem"
Gdy tylko Andrea ogłasza koniec treningu przypomina
mi i Bartmanowi abyśmy zostali. Stanęliśmy
przed trenerem który wręczył nam piłki.
-Za to co miało
tu miejsce dostajecie karę.
-Ale...-krzyknęliśmy
oboje z Zibim.
-Nie ma żadnego
ale! Zbyszek będziesz trenował, a Marta będzie ci pomagać.
-Jeszcze
czego?!-odzywam się.
-Wystawiasz mu
piłki i podajesz! I macie współpracować, bo będzie dotąd to robić, aż się nie
dogadacie!
-Już to
widzę!-mówi chłopak.
-Ćwiczcie, a my
idziemy odpocząć-odpowiada trener i wychodzi.
-Dobrze! I tak
nie mam zamiar ci pomagać!-wymawiam do Zbyszka odchodząc i siadając na krześle.
-Ja też się
cieszę! Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego-i siada na boisku.
Po jakichś 10
minutach rozlega się głos trener. Jednak samego go nie widać. Rozglądamy się w
poszukiwaniu skąd to dochodzi, ale nic z tego.
-Czy ja nie
jasno wyraziłem się, że macie trenować?! Nie wyjdziecie stamtąd dopóki nie
zobaczę, że ćwiczycie!
Wstałam i
próbowałam otworzyć drzwi które były zamknięte.
-Zamknął
nas!-krzyknęłam odwracając się do chłopaka.
-W takim razie
nie zostaje nam nic innego jak zacząć ćwiczyć, bo nie mam zamiaru spędzić tu z
tobą całego dnia-wstaje i bierze piłkę.
-Ja też!
Wpierw zaczynam
mu wystawiać. Nie robię tego tak perfekcyjnie jak Łukasz bądź Paweł, ale staram się. Wciąż ma do mnie o to jakieś pretensje.
-To se kurwa sam
wystawiaj!-odrzucam piłkę i wkurzona odchodzę.
-To podawaj mi
piłki, a ja po zagrywam.
Przystaje na to.
-Uwaga serw na
Możdżonka!-krzyczy, a ja nie mam pojęcia o co mu chodzi. Wyrzuca piłkę i niczym
środkowy posyła ją flotem.
-Jemu i tak to
lepiej wychodzi!-odpowiadam podając piłkę.
-Dobra...w takim
razie teraz na Winiara.- piłka idzie w górę i robi śmieszną minę, rozkładając jednocześnie jakoś dziwnie nogi. Uśmiecham się.
-Ty dureń
jesteś?! Winiar nie rozkłada tak nóg.
-Jak nie jak
tak!.....To zaprezentuje w takim razie Pita.-gwizdnął. Przesunął się o dwa kroki w prawo uderzył piłką o podłogę i leciutko posłał ja w moja stronę.
-No przyznam, że
na Pita wyszło ci na razie najlepiej.
-Wiem, wiem, ale
pokażę lepiej coś na Bartmana.-charakterystyczne rozgrzanie ramienia, ułożenie piłki na ręku i obrócenie parę razy. Potem podrzut i mocno trafia. Piłka leci z wielką
szybkością w moją stronę. Nie zdążam się schować i trafia mnie ona prosto w
czoło. Od razu padam na ziemię. Aż mnie zamgliło na chwilę. Słyszę śmiech
chłopaka. Powoli unoszę się i siadam. Dotykam czoła czując ból w tym miejscu.
-O mój
boże!-słyszę z ust chłopaka i patrzę jak biegnie w moją stronę. Nie bardzo wiem
o co mu chodzi. Dopiero gdy na ustach czuje ciecz wiem co się stało. Unoszę
rękę i nie mylę się. Z nosa poleciała mi krew, patrzę na rękę i śmieję się.
-Ty
chyba mocno dostałaś w tą głowę-odrywa się chłopak zrywając się i biegnąc w
stronę ławki. Nie mija chwila, a znów jest obok, przykładając mi swój ręcznik.
-Śmierdzi!-mówię.
-Trudno. Lepsze
to niż moja koszulka-odpowiada i uśmiecha się.
-Tak.
-Dziewczyno czy
ty nie mogłaś uciekać?-pyta odgarniając do tyłu moje włosy.
-Próbowałam, ale
nie miałam pojęcia gdzie...i zanim się zdecydowałam było już za
późno-odpowiadam uśmiechając się i dotykając swojego czoła.-Wielki
będzie?-pytam
-Nie...no może
taki troszkę.
-Eee! Ja mam
niedługo występy, tu przyjeżdżają dziewczyny zanim wylecimy do Kanady.
-Ale na Bartmana
ładnie było prawda?-zapytał.
-Tak....chyba
najlepiej ze wszystkich...pokusiłabym się jeszcze o pokaz samego Zagumnego, ale
nie dorastasz mu do pięt.
Nie zdążył
odpowiedzieć, bo do sali wpadł Andrea wraz z doktorem. Od razu podbiegli do
mnie. Woreczek z lodem na czole znalazł się w mgnieniu oka.
-Marta czy
wszystko w porządku?-spytał doktor.
-Tak....raczej
tak-odpowiadam.
-Ile widzisz
palców?-pyta pokazując.
-Dwa.
-A teraz?
-Cztery.
-Czyli nic się
poważnego nie stało....ale nie rozumiem ty chciałaś to odebrać?-zapytał.
-Nie....chociaż
jakby się udało to czemu nie?-wzruszam ramionami i dodaję-Żartuję. Za późna
reakcja na ucieczkę i wypadek gotowy.
-Dobra
zbierajcie się już. -mówi Anastasii. Zbyszek rusza po swoje rzeczy, a panowie
pomagają mi wstać z podłogi. Lekko zakręciło mi się w głowie, ale trener złapał
mnie w porę.
-Już jest
dobrze-odpowiadam gdy udaje mi się złapać równowagę.
-Na pewno?-pyta
doktor.
-Tak.
I powoli ruszamy
do wyjścia. Niestety znów dostaję zawrotów głowy. Na szczęście jesteśmy jeszcze
w budynku przez co mogę podeprzeć się ściany.
-Chyba jednak
nie jest-odzywa się Andrea....-Zbyszek!-krzyknął i kiwnął głową. Widzę jak
chłopak podchodzi do mnie.
-O nie! Nie ma
mowy!-krzyczę.
-Przestań! Sama
nie dojdziesz-spokojnie dodaje chłopak.
Wywracam oczami
i czuję jak tracę grunt pod stopami. Jestem właśnie trzymana przez tego pana
który mnie tak urządził. Przy czole wciąż trzymam ten woreczek, a drugą
obejmuje lekko chłopka za szyję. Nie mam ochoty tulić się jakoś do niego. Gdy
tylko zajeżdżamy na nasze piętro siatkarze zrzucają się w naszą stronę. Musiałam pewnie strasznie wyglądać.
-Marta co
ci?!-przekrzykuje innych Bartek.
-Spytaj tego
palanta!-i pokazuje na Bartmana.
-Ten palant
właśnie cię niesie i w każdej chwili może puścić.-cicho mówi.
-To puść!
Zbyszek robi
ruch jakby naprawdę chciał to zrobić, a ja wtedy mocno oplatam obiema rękoma
jego szyję. Śmieje się tylko z tego. Grzesiek otwiera drzwi do mojego pokoju, a
Zibi kładzie mnie do łóżka i wychodzi. Obok zaraz pojawiają się siatkarze.
Tłumaczę co zaszło, a oni na końcu śmieją się.
-Wy się tak nie śmiejcie. To wcale nie było miłe.-odpowiadam.
-Przepraszamy
Marta.-tłumaczy Winiarski.
Zostawiają mnie
samą, bo właśnie nadeszła pora obiadu. Powoli sunę stopami po podłodze
dochodząc do łazienki. Gdy tylko zobaczyłam się w lustrze przeraziłam się sama
swojego odbicia. Obmyłam miejsce pod nosem które było brudne po krwi.
Doprowadziłam też swoje włosy do jakiegoś porządku. Brudne ubrania rzuciłam na
podłogę w łazience i wyszłam z niej w samej bieliźnie. Drzwi w tym samym momencie otworzyły się. Zobaczyłam w nich Bartka.
-Czy was nie
nauczył nikt pukać?
-Sorki,ale tak z
przyzwyczajenia już. Zawsze tak wchodzimy do swoich pokoi tutaj. Ciągle zapominamy że ty tutaj jesteś-odpowiada i widzę jak lustruje mnie wzrokiem.
Dobrze, że nie założyłam dzisiaj stringów, a zwykłe figi.
-Dobra skoro już
tu jesteś to przydaj się do czegoś-mówię.
-Mam pomóc ci z
bielizną?-pyta poruszając brwiami. Posłałam mu tylko zabójcze spojrzenie.
-Nie tym razem.
Wyjmij mi coś z szafki do ubrania.-i widzę od razu jego zawiedzioną minę.
Podchodzi do
wskazanej przeze mnie szafki i wyciąga z niej spodenki i koszulkę.
-Dzięki. Już
możesz iść.-mówię wciągając na siebie odzież.
-Pomóc jeszcze
ci w czymś?-zapytał
-Nie.
I chłopak
wychodzi, a ja kładę się do łóżka. Zasypiam. Budzę się i spoglądam
na zegarek. Jest 18:00. Poderwałam się z
łóżka i założyłam na nogi japonki. Chłopaki 30 minut temu zaczęli trening.
Wyszłam z pokoju i zaszłam na chwilę do pokoju doktora. Na szczęście spotkałam
go. Coś pisał.
-I jak tam
głowa?-pyta
-Lepiej. Mam
pytanie czy nie ma może doktor coś na tego wielkiego guza? Może jakąś maść, bym
nie musiała z woreczkiem biegać?
-Nie, ale mogę
nakleić ci plaster który ma działanie chłodzące. Śmieszna rzecz, ale skuteczna.
-W takim razie
okej.
-Więc siadaj- i
wskazuje mi łóżko. Zajmuje na nim miejsce. Mężczyzna podchodzi do mnie i
nakleja mi go na czoło. Czuję od razu jego działanie. Rzeczywiście mam
wrażenie, że działa niczym lód.
-Zdejmij za dwie
godziny.-dodaje, a ja wstaję i wychodzę z pokoju dziękując przy wyjściu.
Zjeżdżam windą na sam dół i idę w kierunku hali. Niepewnie otwieram drzwi i
wchodzę uważając na lecące piłki. Nie trwało to długo, bo od razu gdy tylko chłopaki zauważyli mnie przestali zagrywać.
Podeszłam do Oskara i usiadłam. Andrea znalazł się obok.
-Powinnaś
wypoczywać-mówi.
-Jestem tu by
pomagać i pracować, a nie wypoczywać-odpowiadam.
-Ale po tym co
się stało wolę nie ryzykować, że zaraz coś ci się stanie.
-Spokojnie.
Wszystko jest już okej-mówię dotykając czoła.
-A ten plaster?-dopytuje wciąż Anastasii.
-Na zmniejszenie
opuchlizny.
-Dobrze...może
tu zostać, ale masz się oszczędzać jasne?-pyta
-Tak jest
trenerze!-stanowczo odpowiadam i uśmiecham się, a on wraca do chłopaków.
Przyglądam się
siatkarzom jak grają. Po skończonym treningu zostaje odprowadzona przez Kubiaka
do samego łóżka.
-Dobra Michał,
nie jestem jakoś obłożnie chora. Dostałam piłką tylko.-mówię spokojnie siadając na materac
-Wiem, ale ten
osioł nie mógł się jakoś powstrzymać?! Nie jesteś taka jak my! Niech ja go tylko
spotkam! Ja mu pokażę potężną zagrywkę jak sam dostanie ode mnie!-denerwuje się
dziku.
-Przestań! To i
tak nie było z całej siły. Był zmęczony po całym treningu a jeszcze dodatkowe
chwile na sali ze mną. Przeżyłam. Wstrząsu mózgu raczej nie mam, więc
żyje.- pokazuje mu miejsce by usiadł obok. Gdy to robi przytulam go
mocno.-Dzięki Michał.
-Nie ma za co.-i
również mocno odpowiada uściskiem.
Na kolację nie
schodzę gdyż nie mam na nią ochoty. Po czasie 2 godzin zdejmuje ten plasterek.
Czuję jakby mniejszy guz. No to dobrze, że jednak działa. Sięgam po laptopa i
biorę się do pracy. Jednak niespodziewanie ktoś puka. Oho. Nowość.
-Proszę-odpowiadam,
a do pokoju wchodzi Zibi.-Nie wierzę, że to ty-mówię.
-Dlaczego?-pyta
zamykając za sobą drzwi.
-Wy nie pukacie.
-No cóż. Ja
zazwyczaj też nie, ale że cię nie lubię to nie chcę zostać powitany nożami, bądź tasakami-uśmiecha się i ja też.
-Bardzo śmieszne
Bartman, bardzo. Co chcesz?
-Przyniosłem ci
maść na tego guza-i spogląda na moje czoło.
-Dzięki, ale nie
trzeba.-mówię. Nie mam zamiaru brać od niego nic.
-Dobra jest.
Aśka mi ją dała. Sama również używała takiej przy skokach.
-TO już na pewno
tego nie wezmę!-odpowiadam stanowczo
-Czemu?
-Na pewno coś
dodaliście do tego. Jakiś żrący kwas czy coś innego...nie mam zamiaru by
wypaliło mi skórę, albo dostała jakiejś wysypki.
-Ty jak coś
powiesz-i kręci głową-obiecuję ci, że nic się nie stanie. Patrz!- wyciska sobie na palec trochę i smaruje czoło..-no i co wyżarło coś?!-pyta zakręcając
tubkę.
-No nie....ale
to może działać za jakiś czas dopiero.
-Nie.
Zapewniam.Bierz to.-i wciska mi to w rękę.
-Dzięki-wysilam
się na to i odkręcam kurek od tej maści. Wącham. Dobra nic dziwnego nie czuć.
Wyciskam na palec trochę i dotykam czoła, rozsmarowując lekko żelową
konsystencję.
-Poczekaj nie do
końca rozsmarowałaś-mówi Zibi i poprawia wszystko. Sama się dziwię, że pozwalam
mu na to. Nie krzyczę, nie kopie, nie wyzywam. Nagle drzwi otwierają się i
wpada Ignaczak. Oboje ze Zbyszkiem patrzymy na niego i jego kamerę. Chłopak szybko opuszcza rękę i wstaję.
-Czego ty igła
chcesz?-pytam.
-Nagrywam
dzisiejszy dzień. Nie mogłem pominąć takiej historii, ale widzę, że nie w porę
przyszedłem.-odpowiada poruszając brwiami.
-Ty jak coś
palniesz Ignaczak! Weź idź, bo zaraz przestanę być miła.
Wychodzi szybko,
a za nim Bartman. Wracam do pracy. Nawet nie wiem kiedy zasypiam.
___________________________
Co tu dużo pisać. Zostawiam was z kolejnym rozdziałem :) Buziaki :*
Co tu dużo pisać. Zostawiam was z kolejnym rozdziałem :) Buziaki :*
Coś mi tu nie pasuje. Zbyszek za miły, zdecydowanie za miły. Nie wierzę w to, że przeszedł jakąś wewnętrzną przemianę, musi coś kombinować. Ciekawe tylko co ? Niedługo pewnie się okaże :)
OdpowiedzUsuńDo następnego :*
Zobaczymy czy coś kombinuje ;)
UsuńPozdrawiam :)
czyżby Bartman nagle stał się taki milutki? ciekawe, ciekawe, nawet na rękach ją nosi, maści jej przynosi od Aśki, coraz ciekawiej... czekam na następny i zapraszam do siebie na kolejny: http://stara--milosc--nie--rdzewieje.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrawda? nie podobne to do niego to,że jest taki miły :)
UsuńJuż wpadłam na twojego bloga :) Pozdrawiam :)
Hahahahaha mega rozdział! Dużo się uśmiałam :D
OdpowiedzUsuńZbyszek okazuje skruchę? No proszę, proszę ;)
To cieszę się,że rozdział wywoła u ciebie uśmiech :D
Usuń:*
A jednak Zbyszek z Marta jakos sie dogaduja..jak na razie. Jednak zobaczymy co bedzie sie dzialo pozniej, czy Zibi bedzie taki mily..
OdpowiedzUsuńUwielbiam ta zgodnosc Kubiaka i Marty! :D Mnie osobiscie spodobal sie pomysl z "nasladowaniem" zagrywek chlopakow :D
Do nastepnego! :D
Tak ja też uwielbiam ten team Marta&Michał :)
UsuńPozdrawiam :)
Ojjjjjjjjjj, coś czuję, że Zibi kombinuje. A tak BTW to gdzie jest Patryk? , bo nic o nim nie piszesz.
OdpowiedzUsuńNie ma go, ponieważ dziewczyna pojechała do Spały,a wszystko jest opowiadane z jej punktu widzenia. Poza tym on ma kontuzje przez co nie mógł tam być jak również rozstali się. :(
UsuńOoo! Zibi i Marta się nie żrą! Cud! Normalnie cud! Jestem w szoku! Myślałam, ze tam krew się poleje (no w sumie się polała) i będą ofiary śmiertelne, a tu nic. Jeszcze jak sobie normalnie rozmawiali. Czyżby wracają na dobrą drogę? Nie sądziłam, że po tym wszystkim usiedzą razem w jednym pomieszczeniu... A jednak! ;D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! ;3
Pozdrawiam ciepło
Patricia :*
No zobaczymy czy wrócą na ścieżkę pokoju ;)
UsuńPozdrawiam ;*