poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 44


"Rozmowa z wrogiem jest już kompromisem"


Gdy tylko Andrea ogłasza koniec treningu przypomina mi i Bartmanowi abyśmy zostali. Stanęliśmy przed trenerem który wręczył nam piłki.

  -Za to co miało tu miejsce dostajecie karę.
  -Ale...-krzyknęliśmy oboje z Zibim.
  -Nie ma żadnego ale! Zbyszek będziesz trenował, a Marta będzie ci pomagać.
  -Jeszcze czego?!-odzywam się.
  -Wystawiasz mu piłki i podajesz! I macie współpracować, bo będzie dotąd to robić, aż się nie dogadacie!
  -Już to widzę!-mówi chłopak.
  -Ćwiczcie, a my idziemy odpocząć-odpowiada trener i wychodzi.
  -Dobrze! I tak nie mam zamiar ci pomagać!-wymawiam do Zbyszka odchodząc i siadając na krześle.
  -Ja też się cieszę! Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego-i siada na boisku.

Po jakichś 10 minutach rozlega się głos trener. Jednak samego go nie widać. Rozglądamy się w poszukiwaniu skąd to dochodzi, ale nic z tego.

  -Czy ja nie jasno wyraziłem się, że macie trenować?! Nie wyjdziecie stamtąd dopóki nie zobaczę, że ćwiczycie!

Wstałam i próbowałam otworzyć drzwi które były zamknięte.

  -Zamknął nas!-krzyknęłam odwracając się do chłopaka.
  -W takim razie nie zostaje nam nic innego jak zacząć ćwiczyć, bo nie mam zamiaru spędzić tu z tobą całego dnia-wstaje i bierze piłkę.
  -Ja też!

Wpierw zaczynam mu wystawiać. Nie robię tego tak perfekcyjnie jak Łukasz bądź Paweł, ale staram się. Wciąż ma do mnie o to jakieś pretensje.

  -To se kurwa sam wystawiaj!-odrzucam piłkę i wkurzona odchodzę.
  -To podawaj mi piłki, a ja po zagrywam.

Przystaje na to.

  -Uwaga serw na Możdżonka!-krzyczy, a ja nie mam pojęcia o co mu chodzi. Wyrzuca piłkę i niczym środkowy posyła ją flotem.
  -Jemu i tak to lepiej wychodzi!-odpowiadam podając piłkę.
  -Dobra...w takim razie teraz na Winiara.- piłka idzie w górę i robi śmieszną minę, rozkładając jednocześnie jakoś dziwnie nogi. Uśmiecham się.
  -Ty dureń jesteś?! Winiar nie rozkłada tak nóg.
  -Jak nie jak tak!.....To zaprezentuje w takim razie Pita.-gwizdnął. Przesunął się o dwa kroki w prawo uderzył piłką o podłogę i leciutko posłał ja w moja stronę.
  -No przyznam, że na Pita wyszło ci na razie najlepiej.
  -Wiem, wiem, ale pokażę lepiej coś na Bartmana.-charakterystyczne rozgrzanie ramienia, ułożenie piłki na ręku i obrócenie parę razy. Potem podrzut i mocno trafia. Piłka leci z wielką szybkością w moją stronę. Nie zdążam się schować i trafia mnie ona prosto w czoło. Od razu padam na ziemię. Aż mnie zamgliło na chwilę. Słyszę śmiech chłopaka. Powoli unoszę się i siadam. Dotykam czoła czując ból w tym miejscu.

  -O mój boże!-słyszę z ust chłopaka i patrzę jak biegnie w moją stronę. Nie bardzo wiem o co mu chodzi. Dopiero gdy na ustach czuje ciecz wiem co się stało. Unoszę rękę i nie mylę się. Z nosa poleciała mi krew, patrzę na rękę i śmieję się.
  -Ty chyba mocno dostałaś w tą głowę-odrywa się chłopak zrywając się i biegnąc w stronę ławki. Nie mija chwila, a znów jest obok, przykładając mi swój ręcznik.
  -Śmierdzi!-mówię.
  -Trudno. Lepsze to niż moja koszulka-odpowiada i uśmiecha się.
  -Tak.
  -Dziewczyno czy ty nie mogłaś uciekać?-pyta odgarniając do tyłu moje włosy.
  -Próbowałam, ale nie miałam pojęcia gdzie...i zanim się zdecydowałam było już za późno-odpowiadam uśmiechając się i dotykając swojego czoła.-Wielki będzie?-pytam
  -Nie...no może taki troszkę.
  -Eee! Ja mam niedługo występy, tu przyjeżdżają dziewczyny zanim wylecimy do Kanady.
  -Ale na Bartmana ładnie było prawda?-zapytał.
  -Tak....chyba najlepiej ze wszystkich...pokusiłabym się jeszcze o pokaz samego Zagumnego, ale nie dorastasz mu do pięt.

Nie zdążył odpowiedzieć, bo do sali wpadł Andrea wraz z doktorem. Od razu podbiegli do mnie. Woreczek z lodem na czole znalazł się w mgnieniu oka.

  -Marta czy wszystko w porządku?-spytał doktor.
  -Tak....raczej tak-odpowiadam.
  -Ile widzisz palców?-pyta pokazując.
  -Dwa.
  -A teraz?
  -Cztery.
  -Czyli nic się poważnego nie stało....ale nie rozumiem ty chciałaś to odebrać?-zapytał.
  -Nie....chociaż jakby się udało to czemu nie?-wzruszam ramionami i dodaję-Żartuję. Za późna reakcja na ucieczkę i wypadek gotowy.
  -Dobra zbierajcie się już. -mówi Anastasii. Zbyszek rusza po swoje rzeczy, a panowie pomagają mi wstać z podłogi. Lekko zakręciło mi się w głowie, ale trener złapał mnie w porę.
  -Już jest dobrze-odpowiadam gdy udaje mi się złapać równowagę.
  -Na pewno?-pyta doktor.
  -Tak.

I powoli ruszamy do wyjścia. Niestety znów dostaję zawrotów głowy. Na szczęście jesteśmy jeszcze w budynku przez co mogę podeprzeć się ściany.

 -Chyba jednak nie jest-odzywa się Andrea....-Zbyszek!-krzyknął i kiwnął głową. Widzę jak chłopak podchodzi do mnie.
 -O nie! Nie ma mowy!-krzyczę.
 -Przestań! Sama nie dojdziesz-spokojnie dodaje chłopak.

Wywracam oczami i czuję jak tracę grunt pod stopami. Jestem właśnie trzymana przez tego pana który mnie tak urządził. Przy czole wciąż trzymam ten woreczek, a drugą obejmuje lekko chłopka za szyję. Nie mam ochoty tulić się jakoś do niego. Gdy tylko zajeżdżamy na nasze piętro siatkarze zrzucają się w naszą stronę. Musiałam pewnie strasznie wyglądać.

  -Marta co ci?!-przekrzykuje innych Bartek.
  -Spytaj tego palanta!-i pokazuje na Bartmana.
  -Ten palant właśnie cię niesie i w każdej chwili może puścić.-cicho mówi.
  -To puść!

Zbyszek robi ruch jakby naprawdę chciał to zrobić, a ja wtedy mocno oplatam obiema rękoma jego szyję. Śmieje się tylko z tego. Grzesiek otwiera drzwi do mojego pokoju, a Zibi kładzie mnie do łóżka i wychodzi. Obok zaraz pojawiają się siatkarze. Tłumaczę co zaszło, a oni na końcu śmieją się.

  -Wy się tak nie śmiejcie. To wcale nie było miłe.-odpowiadam.
  -Przepraszamy Marta.-tłumaczy Winiarski.

Zostawiają mnie samą, bo właśnie nadeszła pora obiadu. Powoli sunę stopami po podłodze dochodząc do łazienki. Gdy tylko zobaczyłam się w lustrze przeraziłam się sama swojego odbicia. Obmyłam miejsce pod nosem które było brudne po krwi. Doprowadziłam też swoje włosy do jakiegoś porządku. Brudne ubrania rzuciłam na podłogę w łazience i wyszłam z niej w samej bieliźnie. Drzwi w tym samym momencie otworzyły się. Zobaczyłam w nich Bartka.

  -Czy was nie nauczył nikt pukać?
  -Sorki,ale tak z przyzwyczajenia już. Zawsze tak wchodzimy do swoich pokoi tutaj. Ciągle zapominamy  że ty tutaj jesteś-odpowiada i widzę jak lustruje mnie wzrokiem. Dobrze, że nie założyłam dzisiaj stringów, a zwykłe figi.
  -Dobra skoro już tu jesteś to przydaj się do czegoś-mówię.
  -Mam pomóc ci z bielizną?-pyta poruszając brwiami. Posłałam mu tylko zabójcze spojrzenie.
  -Nie tym razem. Wyjmij mi coś z szafki do ubrania.-i widzę od razu jego zawiedzioną minę.

Podchodzi do wskazanej przeze mnie szafki i wyciąga z niej spodenki i koszulkę.

  -Dzięki. Już możesz iść.-mówię wciągając na siebie odzież.
  -Pomóc jeszcze ci w czymś?-zapytał
  -Nie.

I chłopak wychodzi, a ja kładę się do łóżka. Zasypiam. Budzę się i spoglądam na zegarek. Jest  18:00. Poderwałam się z łóżka i założyłam na nogi japonki. Chłopaki 30 minut temu zaczęli trening. Wyszłam z pokoju i zaszłam na chwilę do pokoju doktora. Na szczęście spotkałam go. Coś pisał.

  -I jak tam głowa?-pyta
  -Lepiej. Mam pytanie czy nie ma może doktor coś na tego wielkiego guza? Może jakąś maść, bym nie musiała z woreczkiem biegać?
  -Nie, ale mogę nakleić ci plaster który ma działanie chłodzące. Śmieszna rzecz, ale skuteczna.
  -W takim razie okej.
  -Więc siadaj- i wskazuje mi łóżko. Zajmuje na nim miejsce. Mężczyzna podchodzi do mnie i nakleja mi go na czoło. Czuję od razu jego działanie. Rzeczywiście mam wrażenie, że działa niczym lód.
  -Zdejmij za dwie godziny.-dodaje, a ja wstaję i wychodzę z pokoju dziękując przy wyjściu. 

Zjeżdżam windą na sam dół i idę w kierunku hali. Niepewnie otwieram drzwi i wchodzę uważając na lecące piłki. Nie trwało to długo, bo od razu gdy tylko chłopaki zauważyli mnie  przestali zagrywać. Podeszłam do Oskara i usiadłam. Andrea znalazł się obok.

  -Powinnaś wypoczywać-mówi.
  -Jestem tu by pomagać i pracować, a nie wypoczywać-odpowiadam.
  -Ale po tym co się stało wolę nie ryzykować, że zaraz coś ci się stanie.
  -Spokojnie. Wszystko jest już okej-mówię dotykając czoła.
  -A ten plaster?-dopytuje wciąż Anastasii.
  -Na zmniejszenie opuchlizny.
  -Dobrze...może tu zostać, ale masz się oszczędzać jasne?-pyta
  -Tak jest trenerze!-stanowczo odpowiadam i uśmiecham się, a on wraca do chłopaków.

Przyglądam się siatkarzom jak grają. Po skończonym treningu zostaje odprowadzona przez Kubiaka do samego łóżka.

  -Dobra Michał, nie jestem jakoś obłożnie chora. Dostałam piłką tylko.-mówię spokojnie siadając na materac
  -Wiem, ale ten osioł nie mógł się jakoś powstrzymać?!  Nie jesteś taka jak my! Niech ja go tylko spotkam! Ja mu pokażę potężną zagrywkę jak sam dostanie ode mnie!-denerwuje się dziku.
  -Przestań! To i tak nie było z całej siły. Był zmęczony po całym treningu  a jeszcze dodatkowe chwile na sali ze mną. Przeżyłam. Wstrząsu mózgu raczej nie mam, więc żyje.- pokazuje mu miejsce by usiadł obok. Gdy to robi przytulam go mocno.-Dzięki Michał.
  -Nie ma za co.-i również mocno odpowiada uściskiem.

Na kolację nie schodzę gdyż nie mam na nią ochoty. Po czasie 2 godzin zdejmuje ten plasterek. Czuję jakby mniejszy guz. No to dobrze, że jednak działa. Sięgam po laptopa i biorę się do pracy. Jednak niespodziewanie ktoś puka. Oho. Nowość.

  -Proszę-odpowiadam, a do pokoju wchodzi Zibi.-Nie wierzę, że to ty-mówię.
  -Dlaczego?-pyta zamykając za sobą drzwi.
  -Wy nie pukacie.
  -No cóż. Ja zazwyczaj też nie, ale że cię nie lubię to nie chcę zostać powitany nożami, bądź tasakami-uśmiecha się i ja też.
  -Bardzo śmieszne Bartman, bardzo. Co chcesz?
  -Przyniosłem ci maść na tego guza-i spogląda na moje czoło.
  -Dzięki, ale nie trzeba.-mówię. Nie mam zamiaru brać od niego nic.
  -Dobra jest. Aśka mi ją dała. Sama również używała takiej przy skokach.
  -TO już na pewno tego nie wezmę!-odpowiadam stanowczo
  -Czemu?
  -Na pewno coś dodaliście do tego. Jakiś żrący kwas czy coś innego...nie mam zamiaru by wypaliło mi skórę, albo dostała jakiejś wysypki.
  -Ty jak coś powiesz-i kręci głową-obiecuję ci, że nic się nie stanie. Patrz!- wyciska sobie na palec trochę i smaruje czoło..-no i co wyżarło coś?!-pyta zakręcając tubkę.
  -No nie....ale to może działać za jakiś czas dopiero.
  -Nie. Zapewniam.Bierz to.-i wciska mi to w rękę.
  -Dzięki-wysilam się na to i odkręcam kurek od tej maści. Wącham. Dobra nic dziwnego nie czuć. Wyciskam na palec trochę i dotykam czoła, rozsmarowując lekko żelową konsystencję.
  -Poczekaj nie do końca rozsmarowałaś-mówi Zibi i poprawia wszystko. Sama się dziwię, że pozwalam mu na to. Nie krzyczę, nie kopie, nie wyzywam. Nagle drzwi otwierają się i wpada Ignaczak. Oboje ze Zbyszkiem patrzymy na niego i jego kamerę. Chłopak szybko opuszcza rękę i wstaję.
  -Czego ty igła chcesz?-pytam.
  -Nagrywam dzisiejszy dzień. Nie mogłem pominąć takiej historii, ale widzę, że nie w porę przyszedłem.-odpowiada poruszając brwiami.
  -Ty jak coś palniesz Ignaczak! Weź idź, bo zaraz przestanę być miła.

Wychodzi szybko, a za nim Bartman. Wracam do pracy. Nawet nie wiem kiedy zasypiam.

                                        ___________________________
Co tu dużo pisać. Zostawiam was z kolejnym rozdziałem :) Buziaki :*

12 komentarzy:

  1. Coś mi tu nie pasuje. Zbyszek za miły, zdecydowanie za miły. Nie wierzę w to, że przeszedł jakąś wewnętrzną przemianę, musi coś kombinować. Ciekawe tylko co ? Niedługo pewnie się okaże :)
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. czyżby Bartman nagle stał się taki milutki? ciekawe, ciekawe, nawet na rękach ją nosi, maści jej przynosi od Aśki, coraz ciekawiej... czekam na następny i zapraszam do siebie na kolejny: http://stara--milosc--nie--rdzewieje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? nie podobne to do niego to,że jest taki miły :)
      Już wpadłam na twojego bloga :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Hahahahaha mega rozdział! Dużo się uśmiałam :D

    Zbyszek okazuje skruchę? No proszę, proszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cieszę się,że rozdział wywoła u ciebie uśmiech :D
      :*

      Usuń
  4. A jednak Zbyszek z Marta jakos sie dogaduja..jak na razie. Jednak zobaczymy co bedzie sie dzialo pozniej, czy Zibi bedzie taki mily..
    Uwielbiam ta zgodnosc Kubiaka i Marty! :D Mnie osobiscie spodobal sie pomysl z "nasladowaniem" zagrywek chlopakow :D
    Do nastepnego! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ja też uwielbiam ten team Marta&Michał :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Ojjjjjjjjjj, coś czuję, że Zibi kombinuje. A tak BTW to gdzie jest Patryk? , bo nic o nim nie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma go, ponieważ dziewczyna pojechała do Spały,a wszystko jest opowiadane z jej punktu widzenia. Poza tym on ma kontuzje przez co nie mógł tam być jak również rozstali się. :(

      Usuń
  6. Ooo! Zibi i Marta się nie żrą! Cud! Normalnie cud! Jestem w szoku! Myślałam, ze tam krew się poleje (no w sumie się polała) i będą ofiary śmiertelne, a tu nic. Jeszcze jak sobie normalnie rozmawiali. Czyżby wracają na dobrą drogę? Nie sądziłam, że po tym wszystkim usiedzą razem w jednym pomieszczeniu... A jednak! ;D
    Rozdział genialny! ;3
    Pozdrawiam ciepło
    Patricia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zobaczymy czy wrócą na ścieżkę pokoju ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń