środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 49


"Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego  czego nie zrobiłeś  niż tego  co zrobiłeś  Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj."


Obudziło mnie czyjeś pukanie do drzwi. Tak bardzo nie chciało mi się wstać i ich otworzyć.

  -Czego?!-krzyknęłam
  -Zaraz śniadanie księżniczko-odzywa się osoba po drugiej stronie.
  -Bartek kurde!!...daj mi spać.
  -Wiesz, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. To on..
  -Dobra już się ubieram i schodzę!-odpowiadam przerywając mu ten monolog.
  -Czekam i zajmę ci miejsce.
  -Zamów mi coś też!
  -Ale co?-pyta
  -Obojętnie....możesz to samo co tobie.
  -A zjesz tyle?-pyta, a ja zaczynam się śmiać.
  -Dobra...tylko w mniejszej ilości-i wstaję z łóżka.

Kieruję się prosto do łazienki. Szybki prysznic i od razu czuję się lepiej. Zakładam spódnicę, koszulkę i do tego balerinki.

  -Może dzisiaj spróbuję bez stabilizatora pójść?-zadałam sobie głośno pytanie.

Odrzuciłam go więc na bok. Delikatnie stanęłam na tą nogę. Bolało jeszcze co nieco. Chwyciłam kulę i wyszłam z pokoju. Po drodze spotkałam Kosoka z którym razem zjechałam na dół. Bartek jak powiedział tak też zrobił. Zamówił mi dokładnie to samo co sobie czyli jajecznicę, podwójną porcję tostów, sałatkę owocową, pączka, a do tego herbatę. Usiadłam obok i załam ręce.

  -Bartek....ty dobrze wiesz, że ja tego nie zjem-mówię zerkając na niego.
  -Oj zjesz, zjesz....nie bój się nie przytyjesz od tego.
  -Bardzo śmieszne-odpowiedziałam i zabrałam się za jedzenie. Oczywiście nie zjadłam wszystkiego.
  -Martusiu kochana moja?-usłyszałam przed sobą dobrze znany mi głos. Uniosłam wzrok i popatrzyłam na chłopaka.
  -Słucham cię mój kochany Piotrusiu.
  -Czy będziesz jeszcze jadła tego tościka?-zapytał wskazując na niego.
  -Nie...możesz go wziąć jak chcesz. -odpowiadam, a on od razu chwyta za niego.
  -Martusiu?-słyszę znów.
  -Tak Krzysiu?
  -A tego pączka jeść będziesz?

Zaśmiałam się tylko i podniosłam talerz przekazując wypiek libero.

  -Dziękuję-odpowiedział i zabrał się za pochłanianie go.
  -Ja też bym coś chciał-odezwał się Bartek.

Spojrzałam na swój talerz który był już pusty. Odwróciłam się do niego i popatrzyłam. Przysunęłam się i pocałowałam go subtelnie w kącik ust.

  -Może być?-spytałam. Błysk w oku i uśmiech na ustach był wystarczającą odpowiedzią. Wstałam od stołu i wyszłam kierując się w stronę windy. Czekając na windę poczułam czyjąś obecność. Spojrzałam tylko w drzwi windy w których odbijała się postać.

  -Nie może-usłyszałam szept do ucha. Niepewnie odwróciłam się nie rozumiejąc o co chodzi chłopakowi. Wtedy też nadjechała winda do której wsiedliśmy.
  -Nie rozumiem-powiedziałam, i w jednej chwili zostałam przyparta do ściany i delikatnie pocałowana w usta. Przyciągnęłam Bartka jeszcze bliżej. Nasz pocałunek zamienił się w bardziej namiętny. Nie chciałam tego przerywać. Było mi tak wspaniale...ale...nie powinnam. Na szczęście dojechaliśmy na nasze piętro przez co mogłam szybko wyślizgnąć się z jego ramion. Szybko udałam się do pokoju. Miałam jeszcze godzinę do wyjazdu na trening. Wyszłam więc z pokoju i zapukałam do drzwi numer 312. Otworzył mi Piotrek.

  -Jest Bartek?
  -Jest, jest. Wejdź-mówi, robiąc ruch dłonią abym weszła. Wchodzę w głąb pomieszczenia i widzę chłopaka leżącego na łóżku. Gdy tylko zobaczył mnie od razu podniósł się. Staliśmy tak we trójkę.
  -Pit idź zobacz czy nie ma cię w pokoju obok.-powiedział Kurek, na co Pit zaśmiał się.
  -Przecież tutaj jestem. -odpowiedział, a dopiero po dłuższej, naprawdę dłuższej chwili zrozumiał o co chodzi.-No tak idę i zobaczę.

Szybko zniknął. Ah ten Piotrek.

  -Co cie tu sprowadza?-zapytał chłopak podchodząc do mnie.
  -Bartek poczekaj.-mówię wyciągając rękę by powstrzymać go przed bliższym zbliżeniem się do mnie. Nie chciałam pozwolić na coś więcej.
  -Marta co jest?
  -Ja nie mogę. Ty i ja.....to nie.....nie potrafię.....przynajmniej nie teraz.
  -Za wcześnie?
  -Tak, ale.....kurczę nie chcę ci robić żadnych nadziei czy coś. Lubię cię naprawdę.
  -Ja też cię lubię. Przestań się poza tym martwić o mnie.
  -Bartek ja nie chcę byś się we mnie zakochał....przynajmniej nie teraz. Nie czuję na razie tego do ciebie.
  -Ale zawsze można nad tym popracować-uśmiechnął się do mnie tym swoim najpiękniejszym uśmiechem.
  -Tak....to znaczy nie!-walnęłam się w głowę. -nie wiem. Po prostu lepiej będzie gdy to się więcej nie wydarzy.
  -Marta.....wiem.
  -Nie ty nic nie wiesz! Już raz zostałam zraniona przez siatkarza....no właściwie to nie raz i niestety nie przez jednego.....Wpierw Bartman, potem ty, następnie koniec z Patrykiem, a wszystko przez Bartmana znów. Nie wiem czy zaufam jakiemuś siatkarzowi.
  -Ale Kubiakowi czy Wiśni ufasz no nie?-zapytał z lekkim wyrzutem.
  -Kurwa Kurek ty nic nie rozumiesz?! To są moi PRZYJACIELE! Nigdy nie będą nikim więcej! Poza tym udowodnili, że mogę im ufać.
  -A mi możesz?
  -Nie wiem tego. Nie chcę kłamać, że nie pamiętam co mi zrobiłeś. Wybaczyłam i staram się nie wracać do tego.
  -To dlaczego wracasz?-zapytał.
  -Bo kurwa było mi z tobą dobrze!....myślałam potem, że może kiedyś...później coś by więcej było niż tylko seks.
  -Wiesz dobrze, że żałuję tego co się stało...Jesteś wyjątkowa i ciągle nie mogę sobie darować tego co zrobiłem.
  -Bartek mówiłeś to....ale nie chcę robić czegoś co zaszkodziłoby tobie w karierze, stosunkach z grupą... ze mną.
  -Pozwól mi stać się twoim przyjacielem, ale nie takim jak Misiek, albo Łukasz....innym. Takim Twoim.-mówi, a ja odwracam głowę. Chłopak chwyta mnie za dłoń przysuwając się.-Proszę Marta.-szepcze.
  -Nie. To się nie uda...poza tym ja na razie też tego nie chcę. Nie chcę!-krzyczę i odsuwam się.
  -W takim razie pozwól mi tylko na to abym mógł być blisko w razie czego....
  -Bartek...
  -Tylko o to proszę cię.-mówi, a ja ulegam. Kiwam głową i wychodzę.

W swoim pokoju siadam na podłogę i chowam twarz w dłoniach. Dlaczego ja na to wszystko pozwoliłam mu. Ja go nie kocham.....a on....co by było gdyby on się zakochał we mnie? A co jeśli już to zrobił? Jednak ja naprawdę go lubię...Lecz jeśli zakocham się w kimś innym, jak on to zniesie? Nie chcę by przez to ucierpiała jego kariera..... W głowie krążyło milion pytań.

  -Tylko dlaczego ja mam go oszczędzać? Czy on zrobił to ze mną? Zbajerował mnie i zaciągnął do łóżka...czy ja też tak powinnam zrobić?

Wstałam i udałam się do łazienki. Spojrzałam w lustro.

  -Nie jestem do tego zdolna. Przynajmniej nie w stosunku do niego. Zależy mi na Bartku, ale nie widzę nas razem raczej....ale kto wie co jest nam pisane....dlaczego może nie spróbować dać mu szansy? Jak by wyglądało to jego „Takim Twoim”?

O 11:00 spotkaliśmy się na dole. Ruszyliśmy do naszego autokaru który zawiózł nas od razu na salkę w której mieli trenować chłopaki. Chcąc zająć czymś myśli zaczęłam podawać siatkarzom piłki.

  -Marta usiądź!-krzyknął Anastasii.
  -Nic mi nie jest!-odpowiedziałam. -Widzi trener?-i podeszłam normalnie w jego kierunku.
  -Tak?......nie wierzę ci.-mówi.
  -Oj trenerze......naprawdę jest już lepiej.
  -Nic z tego. Skup się na statystykach, taktyce i innych rzeczach...ale na siedząco!

No i takim właśnie sposobem zostałam odesłana na ławkę. Czułam się jakbym dostała karę. Sięgnęłam więc po laptopa i pracowałam tak jak mi rozkazał. Pierwszy mecz dopiero za dwa dni i to z Brazylią. Mam nadzieję, że chłopakom uda się ich pokonać i przełamią w końcu to, że nigdy nie mogli z nimi wygrać. Trening zakończył się koło 16:00. Wraz ze sztabem czekałam na chłopaków już w autokarze. Gdy ruszyliśmy wstałam i poszłam na tył. Odnalazłam miejsce na którym siedział Bartek. Nie widział, ani nie słyszał mnie. Słuchał muzyki patrząc w okno. Dopiero gdy klapnęłam obok niego poczuł wszystko, bo szybko odwrócił się. Ściągnął słuchawki i patrzył na mnie.

  -Bartek przyjaciele?-zapytałam wyciągając w jego kierunku dłoń. Patrzył to na mnie to na rękę. Uśmiechnął się i zamiast uścisnąć moją dłoń przytulił mnie mocno.
  -Jeśli tak chcesz to dobrze. -szepnął, a ja równie mocno objęłam go.

Przez całą podróż siedziałam opierając głowę o jego ramię. On bawił się w tym czasie moimi palcami u dłoni.

  -Bartek czy ty mnie kochasz?...powinnam zapytać wpierw o to bo gdy czujesz to, wtedy nie powinnam zgadzać się na to wszystko.-mówię i unoszę wzrok by popatrzeć na niego.
  -Marta..ja...
  -Wiedziałam....wiedziałam o tym ale i tak się zgodziłam.-gadałam bardziej do siebie niż do niego
  -To nie tak....lubię cię naprawdę...bardzo...ale myślę, że to raczej taka chęć bliższego poznania ciebie...tej wspaniałej dziewczyny....myślisz, że tylko ja tego chcę? Każdy z chłopaków tutaj marzy o tym.
  -O czym ty mówisz?-pytam go.
  -Nawet nie wiesz jak Kosokowi się podobasz. On nie zna cię wprawdzie tak jak ja, bądź Piter.....ty.. ty jesteś niesamowita. Piękna, mądra, dumna,  stanowcza, nigdy się nie poddajesz,  a przede wszystkim jesteś silna.
  -Nie jestem silna-odpowiadam.
  -Jak nie jesteś?! Czy słaba dziewczyna odważyłaby się pobić chłopaka, wytargać za włosy jego dziewczynę? Wątpię.... Poza tym przyjechałaś do Spały. Pokazałaś nam wszystkim jaka jesteś silna. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego jak zaimponowałaś wielu....Ty Marta naprawdę jesteś silna. Nigdy, przenigdy nie spotkałem w życiu takiej dziewczyny. Może dlatego zależy mi aby poznać cię jeszcze lepiej.
  -To dzięki wam tu przyjechałam.-poprawiam nieco jego odpowiedź.
  -Nie dzięki nam. My tylko chcieliśmy. To ty podjęłaś tą decyzję o przyjeździe. Pokonałaś własną słabość.....jesteś nieziemska. -dodaje, a ja wtulam się w niego mocno. Nikt wcześniej tak o mnie nie mówił pięknie.

Po dotarciu do hotelu mieliśmy już do końca dnia wolne. Siatkarze robili co chcieli, a ja siedziałam w pokoju z Oskarem i pracowaliśmy wciąż. Skończyliśmy parę minut po 1. Zwinęłam się szybko do siebie i położyłam. W nocy obudził mnie silny ból nogi. Kręciłam się po łóżku. Miałam ochotę krzyczeć,ale nie mogę. Może jednak nie trzeba mi było tak wcześnie chodzić dużo. Powinnam stopniowo przyzwyczajać nogę. Sięgnęłam po torbę w której miałam jakieś tabletki przeciwbólowe. Zażyłam je, ale zanim zaczęły działać wylałam parę łez z powodu bólu. Usnęłam jak zaczęło robić się jasno na dworze. Oczywiście tutaj nie ma możliwości by obudzić się samej. W drzwi ktoś znów pukał. Nie miałam ochoty na śniadanie, na wyjście, na cokolwiek. Chciałam po prostu poleżeć sama z moją bolącą nogą. Bartek po kilku próbach zrezygnował ze stukania i odszedł. Odwróciłam się na drugi bok i mocno objęłam rękami poduszkę wylewając w nią łzy. Niespodziewanie znów usnęłam. Gdy się przebudziłam zobaczyłam w pokoju chłopaków. Poderwałam się nakrywając od razu kołdrą.

  -Jak wy tu weszliście?!-zapytałam
  -Wzięliśmy zapasowy kluczyk z recepcji-odpowiedział Wiśnia.
  -Nie otwierałaś, nie odpowiadałaś...przestraszyliśmy się, że coś ci się stało-dodał Bartek który siedział na fotelu.
  -Jak widać nic mi nie jest. Możecie już iść.-i kładę się znów przykrywając się materiałem pod sam czubek głowy czekając aż obaj zniknął. Jak usłyszałam trzask drzwi. Z ulgą zrzuciłam kołdrę ze swojej głowy i podniosłam się. Wtedy też zobaczyłam nadal siedzącego Kurka.

  -Mówiłam, że możecie już iść-dodałam, a on wtedy podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka..
  -Marta co się stało?-zapytał chwytając moją dłoń.
  -Nic-mówię wpatrując się w okno. Nie chciałam na niego spojrzeć, bo bałabym się, że nie wytrzymam i rozpłaczę się.
  -Jak nic jak widzę, że jest coś....powiedz mi...chcę ci pomóc.
  -To po prostu mnie mocno przytul.-odpowiedziałam odwracając znów twarz by zobaczyć jego reakcję. W mig znalazłam się w jego ramionach. Ręką głaskał mnie po plecach całując jednocześnie we włosy. Nie udało mi się powstrzymać łez które szybko spłynęły po policzkach.

  -Idziesz z nami do klubu wieczorem?-zapytał chłopak, a ja odsunęłam się od niego.
  -Nie!-pokręciłam głową ocierając łzy
  -Krzysiek ma dzisiaj urodziny. I jak powiem mu, że nie pójdziesz to sam cię wyciągnie.
  -Bartek ja nie chcę.
  -Napijemy się....będę ci cały czas towarzyszył. Nie muszę tańczyć. Kiepsko mi to idzie.
  -Nie prawda.
  -Oj prawda!-uśmiechnął się i ja też.
  -Nie dam rady...gdy będę widziała te wszystkie osoby...a ja.....no po prostu nie będę mogła...muszę zrobić przerwy, a zabierając mnie w takie miejsce wcale mi nie ułatwiacie wszystkiego.
  -Marta...proszę....bo pójdę po Krzyśka.
  -Szantaż?!- zapytałam.
  -Tak.
  -Nie.

Wstał i wyszedł. Wariat normalnie. Wstałam z łóżka i naciągnęłam na siebie spodenki. I właśnie w tym momencie wparowały do pokoju dwa goryle.

  -Marta ja słyszałem, że nie chcesz iść świętować moich urodzin.-stwierdził Ignaczak, a ja patrzyłam to na jednego i na drugiego.
  -Bo ja Krzysiu....
  -Nie ma żadnego Krzysiu! O 20:00 wychodzimy z hotelu więc bądź za 10 przy recepcji. Nie przyjmuję żadnej odmowy! A jak się nie stawisz to sam osobiście wyciągnę cię z tego pokoju choćby i w pidżamie. Jasne?-zapytał, a ja uśmiechnęłam się.
  -Dobra.-odpowiedziałam wiedząc, że i tak z nim nie wygram i mógłby poza tym naprawdę to zrobić.
  -I tak ma być.-powiedział i wyszedł. Zostałam sama z Bartkiem.
  -Musiałeś naprawdę?-zapytałam rozpinając walizkę.
  -Tak. Powiedziałem, że jak nie pójdziesz to przyprowadzę posiłki.
  -W takim razie będziesz mógł zobaczyć jak się tam męczę...a  teraz proszę cię byś wyszedł, bo chcę się ubrać.

Stał przez chwilę po czym skierował się do drzwi. Gdy tylko zniknął usiadłam na podłodze obejmując rękoma kolana. Kiwałam się w przód i w tył. Z walizki wyciągnęłam sukienkę i balerinki. Na razie odłożę szpilki na bok. Przebrałam się i umalowałam. Wyciągnęłam z kosmetyczki prostownicę i zrobiłam porządek z włosami. Naprawdę nie chciałam tam iść, ale Krzysiek...no po prostu nie mogłam mu tego zrobić. Najgorsze, że nie mam dla niego żadnego prezentu. To później mu coś kupię najwyżej. Nie obrazi się za lekkie opóźnienie. Gdy byłam gotowa poczłapałam na dół. Wysiadając z windy zauważyłam już paru chłopaków. Podeszłam do nich, ale przyznaję, że z każdą chwilą wiedziałam że to był zły pomysł. O 20:00 wyszliśmy z budynku. Krzysiu od razu pokierował nas do klubu. Chwalił się, że już wcześniej rozejrzał się za jakimś. Przez całą drogę milczałam. Po dojściu na miejsce zajęliśmy największy możliwy stolik. Oczywiście dzisiaj sponsorem był nasz solenizant. Odśpiewaliśmy mu głośne sto lat i wypiliśmy za jego zdrowie. Chłopaki coraz bardziej się rozkręcali. Paru z nich zostało wyrwanych do tańca przez tutejsze imprezowiczki. Patrzyłam na to wszystko z zazdrością.

  -Kosa wypuścisz mnie?-zapytałam.
  -Jasne. Ale coś się stało?
  -Muszę do toalety.

Wstał, a ja wyszłam i udałam się w kierunku WC. Oparłam się dłońmi o umywalkę walcząc by nie płakać. Kilka głębokich wdechów i spojrzałam na siebie w lusterku.

  -Jesteś silna-szepnęłam, ale sama nie wierzyłam w te słowa. Zrezygnowana znów skierowałam się na salę. Większość chłopaków już bawiła się na parkiecie. Nie chciałam psuć im zabawy i podeszłam do baru siadając na krześle. Zamówiłam drinka. Potem drugiego. Obok po chwili zjawił się Bartek.

  -Idź sobie! Nie chcę z tobą gadać i cię słuchać!-krzyknęłam by mnie usłyszał.
  -Marta chodź do nas!
  -Idź Bartek!-i wzięłam kolejnego łyka. Nie patrzyłam do niego ale zauważyłam, że zniknął. Wiedziałam, że nie zrezygnują tak szybko. Nie myliłam się, bo po chwili zjawił się obok Nowakowski. Jego tak samo odprawiłam. Potem był jeszcze Wiśnia i Kubiak. Z żadnym nie miałam zamiaru rozmawiać.

***

  -No weźcie coś zróbcie!-odezwał się Bartek.
  -Ale co my możemy zrobić?! Marta nie chce z nami rozmawiać.-dodał Wiśnia.
  -Kurczę, ale co jej jest, że tak się zachowuje?-spytałem, a chłopaki popatrzyli na mnie.
  -No jak to co Igła...kontuzja...boli ją noga.
  -Ja tam myślę, że ma bardziej taką blokadę psychiczną..... Boi się cokolwiek robić myśląc, że  zaszkodzi swojej karierze w tańcu.- odezwał się Bartman, a my zdziwieni popatrzyliśmy na niego. -Co się tak gapicie?! Złapałem kontuzję w czasie gry, też bałem się, że będzie się ona ciągnęłam długo i nie będę w stanie wrócić. 
  -Bartman...kiedy ty tak zmądrzałeś?-zapytałem go.
  -Bardzo śmieszne Krzysiu!
  -To może ty pójdziesz i z nią pogadasz?
  -Chyba śnisz! Nie znoszę jej. Ona mnie także.-odpowiedział.
  -No i dobrze. Ty jako jedyny chyba nie boisz się jej zranić, powiedzieć jej paru słów więcej.
  -Nie Krzysiek. Ja przecież jakbym mógł to zwaliłbym ją z tego krzesła.
  -Oj Bartman nie musisz aż tak ostro.-odpowiadam.
  -Nie ma mowy!
  -Weź!...tylko ty wiesz przez co ona teraz przechodzi. Żadne nie miało aż takiej kontuzji. Podobni jesteście w tym elemencie. Pomóż jej. Proszę....to jest takie moje marzenie urodzinowe.-powiedziałem uśmiechając się do niego.

***

Sączyłam powoli kolejnego drinka. Wtedy też przysiada się obok facet. Obracam głowę, a po chwili spuszczam ją.

  -Naprawdę i ty musisz?! Pita, Bartka i innych zniosę, ale nie ciebie!-odpowiadam.
  -Spoko ja też nie chcę tu być. Zostałem zmuszony.
  -To idź sobie stąd! Ja też nie chcę z tobą rozmawiać.
  -Niestety mój kumpel zażyczył sobie tego dzisiaj.
  -No i co mnie to obchodzi?!...ale właściwie czemu ciebie?....albo nie obchodzi mnie to! Idź, bo cię zaraz skopię jak ostatnio!-spojrzałam tylko na niego. Wstał i odszedł. No to dupka mam już z głowy.

Po chwili jednak zobaczyłam chłopaka który znów stanął obok. Zeskoczyłam z krzesła. Miałam ich już wszystkich dość.


                     ____________________________________

No to kto tym razem przyszedł bądź kto wrócił?..nie wiem, nie powiem ;p ...Jakoś nie idzie mi pisanie. Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale miałam małe załamanie w pisaniu. Nie miałam pojęcia jak dokończyć ten rozdział. Dzisiaj dopiero coś się ruszyło lecz nie jestem z tego zadowolona. Całuję wszystkich moich czytelników :*

Mecz z Brazylią przegrany, ale to było coś fantastycznego móc obejrzeć go na żywo :D Ta atmosfera, kibice, hymn podczas śpiewania którego miałam ciary jak zapewne większość...po prostu mega. Ciężko czasem opisać co się czuje gdy idziesz na taki mecz po raz pierwszy. Chce się napisać więcej o tym, ale ciężko ubrać w słowa te emocje. Jednak to trzeba przeżyć samemu, aby zrozumieć :)....i jedno wiem, że jak już masz za sobą pierwszy mecz to chcesz więcej i więcej.




9 komentarzy:

  1. Wydaje mi sie, ze Bartek kocha Marte..i tak latwo sie nie podda.. Ja nie rozumiem Marty i Bartmana... bylo co byli miedzy nimi, no ale mogli by sie jakos zjednoczyc :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marty i Bartmana nikt nie zrozumie. Nawet ja ;)...No i zobaczymy czy się zjednoczą czy nie ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Widać, że Bartkowi bardzo zależy na Marcie, może to dobrze. Myślę, że właśnie ktoś taki jak on jest jej teraz właśnie potrzebny.
    A co do tego kto przyszedł/wrócił wydaje mi się, że to Bartman. Może i nie przepadają za sobą, ale oboje są uparci, więc Zbyszek pewnie nie odpuści tak łatwo ;)
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto przyszedł już zaraz...ale to prawda, oboje są uparci :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Mi się tam rozdział podoba! ;3
    Bartkowi zależy na Marcie, i to widać. Może kiedyś będą ze sobą? Zobaczymy. Fakt, faktem, ich przeszłość kolorowa nie była, ale trzeba patrzeć na to co jest teraz, a nie na to co było kiedyś. :)
    Nie wiem, ale zdaje mi się, że przyszedł Bartman, albo Kosa. Nie wiem, czy mam rację, ale taki mi się zdaje. ;D
    Pozdrawiam ciepło. :*
    Patricia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :) Nie wiem czy będą razem..może tak, może nie ;)
      Kto przyszedł już zaraz :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. strzelam że sam Krzysiek przyszedł :D
    coś czuję, że Barek tak szybko nie odpuści .. ale. . wtedy będzie tak: Patryk, którego Marta kocha; Kamil, z którym sypia i Bartek, który próbuje ją w sobie na nowo rozkochać :D
    nie noo luuz :D
    akurat nowy u mnie :D zapraszam :)
    [http://love-and-hope-are-neverending-story.blog.pl/] :D
    do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się ta część "...będzie tak: Patryk, którego Marta kocha; Kamil, z którym sypia i Bartek, który próbuje ją w sobie na nowo rozkochać"....tyle ich jest w jej życiu. A co by było gdyby jeszcze ktoś się pojawił tym razem z jeszcze innym podejściem? Na razie jednak niczego takiego nie wprowadzam, ale nie wykluczam też ;)
      Całuję :*

      Usuń
  5. Ja się z tobą zdecydowanie zgadzam,wiem o czym mówisz, bo ja też dopiero niedawno byłam pierwszy raz! te ciary podczas hymnu! Potem kilka następnych dni chodziłam i tylko wszystkich męczyłam, że ja chcę jeszcze na mecz, potem jak mnie widzieli to uciekali, albo kazali się zamknąć! A rozdział świetny jak zawsze, nie wiem czemu marudzisz, że ci nie idzie!

    OdpowiedzUsuń