"Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś niż tego co zrobiłeś Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj."
Obudziło mnie
czyjeś pukanie do drzwi. Tak bardzo nie chciało mi się wstać i ich otworzyć.
-Czego?!-krzyknęłam
-Zaraz śniadanie
księżniczko-odzywa się osoba po drugiej stronie.
-Bartek
kurde!!...daj mi spać.
-Wiesz, że
śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. To on..
-Dobra już się
ubieram i schodzę!-odpowiadam przerywając mu ten monolog.
-Czekam i zajmę
ci miejsce.
-Zamów mi coś
też!
-Ale co?-pyta
-Obojętnie....możesz
to samo co tobie.
-A zjesz
tyle?-pyta, a ja zaczynam się śmiać.
-Dobra...tylko w
mniejszej ilości-i wstaję z łóżka.
Kieruję się
prosto do łazienki. Szybki prysznic i od razu czuję się lepiej. Zakładam spódnicę, koszulkę i do tego balerinki.
-Może dzisiaj
spróbuję bez stabilizatora pójść?-zadałam sobie głośno pytanie.
Odrzuciłam go
więc na bok. Delikatnie stanęłam na tą nogę. Bolało jeszcze co nieco. Chwyciłam
kulę i wyszłam z pokoju. Po drodze spotkałam Kosoka z którym razem zjechałam na
dół. Bartek jak powiedział tak też zrobił. Zamówił mi dokładnie to samo co
sobie czyli jajecznicę, podwójną porcję tostów, sałatkę owocową, pączka, a do
tego herbatę. Usiadłam obok i załam ręce.
-Bartek....ty
dobrze wiesz, że ja tego nie zjem-mówię zerkając na niego.
-Oj zjesz,
zjesz....nie bój się nie przytyjesz od tego.
-Bardzo
śmieszne-odpowiedziałam i zabrałam się za jedzenie. Oczywiście nie zjadłam
wszystkiego.
-Martusiu
kochana moja?-usłyszałam przed sobą dobrze znany mi głos. Uniosłam wzrok i
popatrzyłam na chłopaka.
-Słucham cię mój
kochany Piotrusiu.
-Czy będziesz
jeszcze jadła tego tościka?-zapytał wskazując na niego.
-Nie...możesz go
wziąć jak chcesz. -odpowiadam, a on od razu chwyta za niego.
-Martusiu?-słyszę
znów.
-Tak Krzysiu?
-A tego pączka
jeść będziesz?
Zaśmiałam się
tylko i podniosłam talerz przekazując wypiek libero.
-Dziękuję-odpowiedział
i zabrał się za pochłanianie go.
-Ja też bym coś
chciał-odezwał się Bartek.
Spojrzałam na
swój talerz który był już pusty. Odwróciłam się do niego i popatrzyłam.
Przysunęłam się i pocałowałam go subtelnie w kącik ust.
-Może być?-spytałam.
Błysk w oku i uśmiech na ustach był wystarczającą odpowiedzią. Wstałam od stołu
i wyszłam kierując się w stronę windy. Czekając na windę poczułam czyjąś
obecność. Spojrzałam tylko w drzwi windy w których odbijała się postać.
-Nie
może-usłyszałam szept do ucha. Niepewnie odwróciłam się nie rozumiejąc o co
chodzi chłopakowi. Wtedy też nadjechała winda do której wsiedliśmy.
-Nie
rozumiem-powiedziałam, i w jednej chwili zostałam przyparta do ściany i
delikatnie pocałowana w usta. Przyciągnęłam Bartka jeszcze bliżej. Nasz
pocałunek zamienił się w bardziej namiętny. Nie chciałam tego przerywać. Było
mi tak wspaniale...ale...nie powinnam. Na szczęście dojechaliśmy na nasze piętro przez co mogłam szybko wyślizgnąć się z jego ramion. Szybko udałam się do
pokoju. Miałam jeszcze godzinę do wyjazdu na trening. Wyszłam więc z pokoju i
zapukałam do drzwi numer 312. Otworzył mi Piotrek.
-Jest Bartek?
-Jest, jest.
Wejdź-mówi, robiąc ruch dłonią abym weszła. Wchodzę w głąb pomieszczenia i
widzę chłopaka leżącego na łóżku. Gdy tylko zobaczył mnie od razu podniósł się.
Staliśmy tak we trójkę.
-Pit idź zobacz
czy nie ma cię w pokoju obok.-powiedział Kurek, na co Pit zaśmiał się.
-Przecież tutaj
jestem. -odpowiedział, a dopiero po dłuższej, naprawdę dłuższej chwili
zrozumiał o co chodzi.-No tak idę i zobaczę.
Szybko zniknął.
Ah ten Piotrek.
-Co cie tu
sprowadza?-zapytał chłopak podchodząc do mnie.
-Bartek
poczekaj.-mówię wyciągając rękę by powstrzymać go przed bliższym zbliżeniem się
do mnie. Nie chciałam pozwolić na coś więcej.
-Marta co jest?
-Ja nie mogę. Ty
i ja.....to nie.....nie potrafię.....przynajmniej nie teraz.
-Za wcześnie?
-Tak,
ale.....kurczę nie chcę ci robić żadnych nadziei czy coś. Lubię cię naprawdę.
-Ja też cię
lubię. Przestań się poza tym martwić o mnie.
-Bartek ja nie
chcę byś się we mnie zakochał....przynajmniej nie teraz. Nie czuję na razie
tego do ciebie.
-Ale zawsze
można nad tym popracować-uśmiechnął się do mnie tym swoim najpiękniejszym
uśmiechem.
-Tak....to
znaczy nie!-walnęłam się w głowę. -nie wiem. Po prostu lepiej będzie gdy to się
więcej nie wydarzy.
-Marta.....wiem.
-Nie ty nic nie
wiesz! Już raz zostałam zraniona przez siatkarza....no właściwie to nie raz i
niestety nie przez jednego.....Wpierw Bartman, potem ty, następnie koniec z
Patrykiem, a wszystko przez Bartmana znów. Nie wiem czy zaufam jakiemuś
siatkarzowi.
-Ale Kubiakowi
czy Wiśni ufasz no nie?-zapytał z lekkim wyrzutem.
-Kurwa Kurek ty
nic nie rozumiesz?! To są moi PRZYJACIELE! Nigdy nie będą nikim więcej! Poza
tym udowodnili, że mogę im ufać.
-A mi możesz?
-Nie wiem tego.
Nie chcę kłamać, że nie pamiętam co mi zrobiłeś. Wybaczyłam i staram się nie
wracać do tego.
-To dlaczego
wracasz?-zapytał.
-Bo kurwa było
mi z tobą dobrze!....myślałam potem, że może kiedyś...później coś by więcej
było niż tylko seks.
-Wiesz dobrze,
że żałuję tego co się stało...Jesteś wyjątkowa i ciągle nie mogę sobie darować
tego co zrobiłem.
-Bartek mówiłeś
to....ale nie chcę robić czegoś co zaszkodziłoby tobie w karierze, stosunkach z
grupą... ze mną.
-Pozwól mi stać
się twoim przyjacielem, ale nie takim jak Misiek, albo Łukasz....innym. Takim
Twoim.-mówi, a ja odwracam głowę. Chłopak chwyta mnie za dłoń przysuwając
się.-Proszę Marta.-szepcze.
-Nie. To się nie
uda...poza tym ja na razie też tego nie chcę. Nie chcę!-krzyczę i odsuwam się.
-W takim razie
pozwól mi tylko na to abym mógł być blisko w razie czego....
-Bartek...
-Tylko o to
proszę cię.-mówi, a ja ulegam. Kiwam głową i wychodzę.
W swoim pokoju
siadam na podłogę i chowam twarz w dłoniach. Dlaczego ja na to wszystko
pozwoliłam mu. Ja go nie kocham.....a on....co by było gdyby on się zakochał we
mnie? A co jeśli już to zrobił? Jednak ja naprawdę go lubię...Lecz jeśli
zakocham się w kimś innym, jak on to zniesie? Nie chcę by przez to ucierpiała
jego kariera..... W głowie krążyło milion pytań.
-Tylko dlaczego
ja mam go oszczędzać? Czy on zrobił to ze mną? Zbajerował mnie i zaciągnął do
łóżka...czy ja też tak powinnam zrobić?
Wstałam i udałam
się do łazienki. Spojrzałam w lustro.
-Nie jestem do
tego zdolna. Przynajmniej nie w stosunku do niego. Zależy mi na Bartku, ale nie
widzę nas razem raczej....ale kto wie co jest nam pisane....dlaczego może nie
spróbować dać mu szansy? Jak by wyglądało to jego „Takim Twoim”?
O 11:00
spotkaliśmy się na dole. Ruszyliśmy do naszego autokaru który zawiózł nas od
razu na salkę w której mieli trenować chłopaki. Chcąc zająć czymś myśli
zaczęłam podawać siatkarzom piłki.
-Marta
usiądź!-krzyknął Anastasii.
-Nic mi nie
jest!-odpowiedziałam. -Widzi trener?-i podeszłam normalnie w jego kierunku.
-Tak?......nie
wierzę ci.-mówi.
-Oj
trenerze......naprawdę jest już lepiej.
-Nic z tego.
Skup się na statystykach, taktyce i innych rzeczach...ale na siedząco!
No i takim
właśnie sposobem zostałam odesłana na ławkę. Czułam się jakbym dostała karę.
Sięgnęłam więc po laptopa i pracowałam tak jak mi rozkazał. Pierwszy mecz
dopiero za dwa dni i to z Brazylią. Mam nadzieję, że chłopakom uda się ich
pokonać i przełamią w końcu to, że nigdy nie mogli z nimi wygrać. Trening zakończył się koło 16:00. Wraz ze sztabem czekałam na chłopaków już w
autokarze. Gdy ruszyliśmy wstałam i poszłam na tył. Odnalazłam miejsce na
którym siedział Bartek. Nie widział, ani nie słyszał mnie. Słuchał muzyki
patrząc w okno. Dopiero gdy klapnęłam obok niego poczuł wszystko, bo szybko
odwrócił się. Ściągnął słuchawki i patrzył na mnie.
-Bartek
przyjaciele?-zapytałam wyciągając w jego kierunku dłoń. Patrzył to na mnie to
na rękę. Uśmiechnął się i zamiast uścisnąć moją dłoń przytulił mnie mocno.
-Jeśli tak chcesz
to dobrze. -szepnął, a ja równie mocno objęłam go.
Przez całą
podróż siedziałam opierając głowę o jego ramię. On bawił się w tym czasie moimi
palcami u dłoni.
-Bartek czy ty
mnie kochasz?...powinnam zapytać wpierw o to bo gdy czujesz to, wtedy nie powinnam
zgadzać się na to wszystko.-mówię i unoszę wzrok by popatrzeć na niego.
-Marta..ja...
-Wiedziałam....wiedziałam
o tym ale i tak się zgodziłam.-gadałam bardziej do siebie niż do niego
-To nie
tak....lubię cię naprawdę...bardzo...ale myślę, że to raczej taka chęć
bliższego poznania ciebie...tej wspaniałej dziewczyny....myślisz, że tylko ja
tego chcę? Każdy z chłopaków tutaj marzy o tym.
-O czym ty
mówisz?-pytam go.
-Nawet nie wiesz
jak Kosokowi się podobasz. On nie zna cię wprawdzie tak jak ja, bądź Piter.....ty..
ty jesteś niesamowita. Piękna, mądra, dumna,
stanowcza, nigdy się nie poddajesz,
a przede wszystkim jesteś silna.
-Nie jestem
silna-odpowiadam.
-Jak nie
jesteś?! Czy słaba dziewczyna odważyłaby się pobić chłopaka, wytargać za włosy
jego dziewczynę? Wątpię.... Poza tym przyjechałaś do Spały. Pokazałaś nam
wszystkim jaka jesteś silna. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego jak
zaimponowałaś wielu....Ty Marta naprawdę jesteś silna. Nigdy, przenigdy nie
spotkałem w życiu takiej dziewczyny. Może dlatego zależy mi aby poznać cię
jeszcze lepiej.
-To dzięki wam
tu przyjechałam.-poprawiam nieco jego odpowiedź.
-Nie dzięki nam.
My tylko chcieliśmy. To ty podjęłaś tą decyzję o przyjeździe. Pokonałaś własną
słabość.....jesteś nieziemska. -dodaje, a ja wtulam się w niego mocno. Nikt
wcześniej tak o mnie nie mówił pięknie.
Po dotarciu do
hotelu mieliśmy już do końca dnia wolne. Siatkarze robili co chcieli, a ja
siedziałam w pokoju z Oskarem i pracowaliśmy wciąż. Skończyliśmy parę minut po
1. Zwinęłam się szybko do siebie i położyłam. W nocy obudził mnie silny ból
nogi. Kręciłam się po łóżku. Miałam ochotę krzyczeć,ale nie mogę. Może jednak
nie trzeba mi było tak wcześnie chodzić dużo. Powinnam stopniowo przyzwyczajać
nogę. Sięgnęłam po torbę w której miałam jakieś tabletki przeciwbólowe. Zażyłam
je, ale zanim zaczęły działać wylałam parę łez z powodu bólu. Usnęłam jak
zaczęło robić się jasno na dworze. Oczywiście tutaj nie ma możliwości by
obudzić się samej. W drzwi ktoś znów pukał. Nie miałam ochoty na śniadanie, na
wyjście, na cokolwiek. Chciałam po prostu poleżeć sama z moją bolącą nogą.
Bartek po kilku próbach zrezygnował ze stukania i odszedł. Odwróciłam się na
drugi bok i mocno objęłam rękami poduszkę wylewając w nią łzy. Niespodziewanie
znów usnęłam. Gdy się przebudziłam zobaczyłam w pokoju chłopaków. Poderwałam
się nakrywając od razu kołdrą.
-Jak wy tu
weszliście?!-zapytałam
-Wzięliśmy
zapasowy kluczyk z recepcji-odpowiedział Wiśnia.
-Nie otwierałaś,
nie odpowiadałaś...przestraszyliśmy się, że coś ci się stało-dodał Bartek który
siedział na fotelu.
-Jak widać nic
mi nie jest. Możecie już iść.-i kładę się znów przykrywając się materiałem pod
sam czubek głowy czekając aż obaj zniknął. Jak usłyszałam trzask drzwi. Z ulgą
zrzuciłam kołdrę ze swojej głowy i podniosłam się. Wtedy też zobaczyłam nadal
siedzącego Kurka.
-Mówiłam, że
możecie już iść-dodałam, a on wtedy podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka..
-Marta co się
stało?-zapytał chwytając moją dłoń.
-Nic-mówię
wpatrując się w okno. Nie chciałam na niego spojrzeć, bo bałabym się, że nie
wytrzymam i rozpłaczę się.
-Jak nic jak
widzę, że jest coś....powiedz mi...chcę ci pomóc.
-To po prostu
mnie mocno przytul.-odpowiedziałam odwracając znów twarz by zobaczyć jego
reakcję. W mig znalazłam się w jego ramionach. Ręką głaskał mnie po plecach
całując jednocześnie we włosy. Nie udało mi się powstrzymać łez które szybko
spłynęły po policzkach.
-Idziesz z nami
do klubu wieczorem?-zapytał chłopak, a ja odsunęłam się od niego.
-Nie!-pokręciłam
głową ocierając łzy
-Krzysiek ma
dzisiaj urodziny. I jak powiem mu, że nie pójdziesz to sam cię wyciągnie.
-Bartek ja nie
chcę.
-Napijemy
się....będę ci cały czas towarzyszył. Nie muszę tańczyć. Kiepsko mi to idzie.
-Nie prawda.
-Oj
prawda!-uśmiechnął się i ja też.
-Nie dam
rady...gdy będę widziała te wszystkie osoby...a ja.....no po prostu nie będę
mogła...muszę zrobić przerwy, a zabierając mnie w takie miejsce wcale mi nie
ułatwiacie wszystkiego.
-Marta...proszę....bo
pójdę po Krzyśka.
-Szantaż?!-
zapytałam.
-Tak.
-Nie.
Wstał i wyszedł.
Wariat normalnie. Wstałam z łóżka i naciągnęłam na siebie spodenki. I właśnie w
tym momencie wparowały do pokoju dwa goryle.
-Marta ja
słyszałem, że nie chcesz iść świętować moich urodzin.-stwierdził Ignaczak, a ja
patrzyłam to na jednego i na drugiego.
-Bo ja
Krzysiu....
-Nie ma żadnego
Krzysiu! O 20:00 wychodzimy z hotelu więc bądź za 10 przy recepcji. Nie
przyjmuję żadnej odmowy! A jak się nie stawisz to sam osobiście wyciągnę cię z
tego pokoju choćby i w pidżamie. Jasne?-zapytał, a ja uśmiechnęłam się.
-Dobra.-odpowiedziałam
wiedząc, że i tak z nim nie wygram i mógłby poza tym naprawdę to zrobić.
-I tak ma
być.-powiedział i wyszedł. Zostałam sama z Bartkiem.
-Musiałeś
naprawdę?-zapytałam rozpinając walizkę.
-Tak. Powiedziałem, że jak nie pójdziesz to przyprowadzę posiłki.
-W takim razie
będziesz mógł zobaczyć jak się tam męczę...a
teraz proszę cię byś wyszedł, bo chcę się ubrać.
Stał przez
chwilę po czym skierował się do drzwi. Gdy tylko zniknął usiadłam na podłodze
obejmując rękoma kolana. Kiwałam się w przód i w tył. Z walizki wyciągnęłam
sukienkę i balerinki. Na razie odłożę szpilki na bok. Przebrałam się i
umalowałam. Wyciągnęłam z kosmetyczki prostownicę i zrobiłam porządek z
włosami. Naprawdę nie chciałam tam iść, ale Krzysiek...no po prostu nie mogłam
mu tego zrobić. Najgorsze, że nie mam dla niego żadnego prezentu. To później mu
coś kupię najwyżej. Nie obrazi się za lekkie opóźnienie. Gdy byłam gotowa
poczłapałam na dół. Wysiadając z windy zauważyłam już paru chłopaków. Podeszłam
do nich, ale przyznaję, że z każdą chwilą wiedziałam że to był zły pomysł. O
20:00 wyszliśmy z budynku. Krzysiu od razu pokierował nas do klubu. Chwalił się, że już wcześniej rozejrzał się za jakimś. Przez całą drogę milczałam. Po
dojściu na miejsce zajęliśmy największy możliwy stolik. Oczywiście dzisiaj
sponsorem był nasz solenizant. Odśpiewaliśmy mu głośne sto lat i wypiliśmy za
jego zdrowie. Chłopaki coraz bardziej się rozkręcali. Paru z nich zostało
wyrwanych do tańca przez tutejsze imprezowiczki. Patrzyłam na to wszystko z
zazdrością.
-Kosa wypuścisz
mnie?-zapytałam.
-Jasne. Ale coś
się stało?
-Muszę do
toalety.
Wstał, a ja
wyszłam i udałam się w kierunku WC. Oparłam się dłońmi o umywalkę walcząc by
nie płakać. Kilka głębokich wdechów i spojrzałam na siebie w lusterku.
-Jesteś
silna-szepnęłam, ale sama nie wierzyłam w te słowa. Zrezygnowana znów
skierowałam się na salę. Większość chłopaków już bawiła się na parkiecie. Nie
chciałam psuć im zabawy i podeszłam do baru siadając na krześle. Zamówiłam
drinka. Potem drugiego. Obok po chwili zjawił się Bartek.
-Idź sobie! Nie
chcę z tobą gadać i cię słuchać!-krzyknęłam by mnie usłyszał.
-Marta chodź do
nas!
-Idź Bartek!-i
wzięłam kolejnego łyka. Nie patrzyłam do niego ale zauważyłam, że zniknął. Wiedziałam,
że nie zrezygnują tak szybko. Nie myliłam się, bo po chwili zjawił się obok
Nowakowski. Jego tak samo odprawiłam. Potem był jeszcze Wiśnia i Kubiak. Z
żadnym nie miałam zamiaru rozmawiać.
***
-No weźcie coś
zróbcie!-odezwał się Bartek.
-Ale co my
możemy zrobić?! Marta nie chce z nami rozmawiać.-dodał Wiśnia.
-Kurczę, ale co
jej jest, że tak się zachowuje?-spytałem, a chłopaki popatrzyli na mnie.
-No jak to co
Igła...kontuzja...boli ją noga.
-Ja tam myślę,
że ma bardziej taką blokadę psychiczną..... Boi się cokolwiek robić myśląc, że zaszkodzi swojej karierze w tańcu.- odezwał się Bartman, a my zdziwieni
popatrzyliśmy na niego. -Co się tak gapicie?! Złapałem kontuzję w czasie gry,
też bałem się, że będzie się ona ciągnęłam długo i nie będę w stanie
wrócić.
-Bartman...kiedy
ty tak zmądrzałeś?-zapytałem go.
-Bardzo śmieszne
Krzysiu!
-To może ty
pójdziesz i z nią pogadasz?
-Chyba śnisz!
Nie znoszę jej. Ona mnie także.-odpowiedział.
-No i dobrze. Ty
jako jedyny chyba nie boisz się jej zranić, powiedzieć jej paru słów więcej.
-Nie Krzysiek.
Ja przecież jakbym mógł to zwaliłbym ją z tego krzesła.
-Oj Bartman nie
musisz aż tak ostro.-odpowiadam.
-Nie ma mowy!
-Weź!...tylko ty
wiesz przez co ona teraz przechodzi. Żadne nie miało aż takiej kontuzji.
Podobni jesteście w tym elemencie. Pomóż jej. Proszę....to jest takie moje
marzenie urodzinowe.-powiedziałem uśmiechając się do niego.
***
Sączyłam powoli kolejnego drinka. Wtedy też przysiada się obok facet. Obracam głowę, a po
chwili spuszczam ją.
-Naprawdę i ty
musisz?! Pita, Bartka i innych zniosę, ale nie ciebie!-odpowiadam.
-Spoko ja też
nie chcę tu być. Zostałem zmuszony.
-To idź sobie
stąd! Ja też nie chcę z tobą rozmawiać.
-Niestety mój
kumpel zażyczył sobie tego dzisiaj.
-No i co mnie to
obchodzi?!...ale właściwie czemu ciebie?....albo nie obchodzi mnie to! Idź, bo
cię zaraz skopię jak ostatnio!-spojrzałam tylko na niego. Wstał i odszedł. No
to dupka mam już z głowy.
Po chwili jednak
zobaczyłam chłopaka który znów stanął obok. Zeskoczyłam z krzesła. Miałam ich
już wszystkich dość.
____________________________________
No to kto tym razem przyszedł bądź kto wrócił?..nie wiem, nie powiem ;p ...Jakoś nie idzie
mi pisanie. Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale miałam małe załamanie w
pisaniu. Nie miałam pojęcia jak dokończyć ten rozdział. Dzisiaj dopiero coś się
ruszyło lecz nie jestem z tego zadowolona. Całuję wszystkich moich czytelników
:*
Mecz z Brazylią
przegrany, ale to było coś fantastycznego móc obejrzeć go na żywo :D Ta
atmosfera, kibice, hymn podczas śpiewania którego miałam ciary jak zapewne
większość...po prostu mega. Ciężko czasem opisać co się czuje gdy idziesz na taki mecz po raz pierwszy. Chce się napisać więcej o tym, ale ciężko ubrać w słowa te emocje. Jednak to trzeba przeżyć samemu, aby zrozumieć :)....i jedno wiem, że jak już masz za sobą pierwszy mecz to chcesz więcej i więcej.
Wydaje mi sie, ze Bartek kocha Marte..i tak latwo sie nie podda.. Ja nie rozumiem Marty i Bartmana... bylo co byli miedzy nimi, no ale mogli by sie jakos zjednoczyc :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Marty i Bartmana nikt nie zrozumie. Nawet ja ;)...No i zobaczymy czy się zjednoczą czy nie ;)
UsuńPozdrawiam :)
Widać, że Bartkowi bardzo zależy na Marcie, może to dobrze. Myślę, że właśnie ktoś taki jak on jest jej teraz właśnie potrzebny.
OdpowiedzUsuńA co do tego kto przyszedł/wrócił wydaje mi się, że to Bartman. Może i nie przepadają za sobą, ale oboje są uparci, więc Zbyszek pewnie nie odpuści tak łatwo ;)
Do następnego :*
Kto przyszedł już zaraz...ale to prawda, oboje są uparci :)
UsuńPozdrawiam :*
Mi się tam rozdział podoba! ;3
OdpowiedzUsuńBartkowi zależy na Marcie, i to widać. Może kiedyś będą ze sobą? Zobaczymy. Fakt, faktem, ich przeszłość kolorowa nie była, ale trzeba patrzeć na to co jest teraz, a nie na to co było kiedyś. :)
Nie wiem, ale zdaje mi się, że przyszedł Bartman, albo Kosa. Nie wiem, czy mam rację, ale taki mi się zdaje. ;D
Pozdrawiam ciepło. :*
Patricia
Cieszę się, że się podoba :) Nie wiem czy będą razem..może tak, może nie ;)
UsuńKto przyszedł już zaraz :)
Pozdrawiam :*
strzelam że sam Krzysiek przyszedł :D
OdpowiedzUsuńcoś czuję, że Barek tak szybko nie odpuści .. ale. . wtedy będzie tak: Patryk, którego Marta kocha; Kamil, z którym sypia i Bartek, który próbuje ją w sobie na nowo rozkochać :D
nie noo luuz :D
akurat nowy u mnie :D zapraszam :)
[http://love-and-hope-are-neverending-story.blog.pl/] :D
do następnego :*
Podoba mi się ta część "...będzie tak: Patryk, którego Marta kocha; Kamil, z którym sypia i Bartek, który próbuje ją w sobie na nowo rozkochać"....tyle ich jest w jej życiu. A co by było gdyby jeszcze ktoś się pojawił tym razem z jeszcze innym podejściem? Na razie jednak niczego takiego nie wprowadzam, ale nie wykluczam też ;)
UsuńCałuję :*
Ja się z tobą zdecydowanie zgadzam,wiem o czym mówisz, bo ja też dopiero niedawno byłam pierwszy raz! te ciary podczas hymnu! Potem kilka następnych dni chodziłam i tylko wszystkich męczyłam, że ja chcę jeszcze na mecz, potem jak mnie widzieli to uciekali, albo kazali się zamknąć! A rozdział świetny jak zawsze, nie wiem czemu marudzisz, że ci nie idzie!
OdpowiedzUsuń