piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 48



"Szczęście każdy nosi w sobie."


  -Już czas-powiedział do siebie i wybrałam numer do Oskara. Bałam się. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Po dwóch sygnałach usłyszałam w słuchawce jego radosny głos.

  -No hejka Marta. Spotykamy się jutro na lotnisku czy przyjedziesz do Spały?-pyta.
  -Oskar.....Oskar, bo ja....-łamie mi się głos. Niedawno oddałabym wszystko by tam nie jechać, a teraz chcę.
  -Co się stało? Nie mów, że nie jedziesz?!
  -Oskar ja mam.....mam kontuzję. -wydusiłam z siebie.
  -Jaką?
  -Naciągnięte więzadło na kolanie. Założony mam stabilizator-odpowiadam, a z oczu płyną mi łzy. Szybko ocieram je rękawem bluzy.
  -Przykro mi-mówi, a w jego głosie słyszę smutek.
  -Ja też. Tak bardzo chcę jechać,a przez to nie mogę.
  -Dlaczego?! Przecież to w niczym nie przeszkadza. I tak twoja praca polega na ciągłym siedzeniu więc co ci szkodzi?-pyta
  -To, że nie chcę by w składzie był jakiś inwalida. Mam małe problemy z chodzeniem. Muszę się oszczędzać jak chcę szybko wrócić do tańca....Poza tym chłopaki...
  -Marta! Możesz jechać. Ja nie mam nic przeciwko temu. Sądzę, że Andrea też mieć nie będzie.
  -Ale wszyscy zamiast skupić się na grze, będą patrzeć na mnie.
  -Nie będą! Ja się tobą zajmę. Poza tym w składzie mamy lekarza, masażystę. Oni ci pomogą. Zobaczysz wszystko będzie dobrze. A teraz pakuj się i widzimy się rano na Okęciu.
  -Dzięki Oskar-odpowiadam pełnym radości głosem.
  -Co innego byłoby gdybyś grała, ale ty jesteś w sztabie. Może nie chcieliby wziąć kontuzjowanego Bieleckiego, bo kto by ich masował, ale ty...nie będziesz przeszkadzać....Wiem, że na pewno lepiej gdybyś została, ale lubię z tobą pracować.-uśmiecham się sama do siebie słuchając co mówi.
  -Dobrze. To do jutra.-mówię.
  -Do jutra-odpowiada i rozłącza się.

Szybko biorę za ponowne spakowanie się. Do Warszawy wyjeżdżam o 5:00 by na 9:00 być na miejscu. Samolot mamy później, ale nie chcę jak coś spóźnić się. W trakcie podróży rozmyślam o tym co jest teraz.Cieszę się, że mogę pojechać, ale że też w tym momencie musiałam skręcić nogę. Dobrze, że Oskar nie ma nic przeciwko bym w tym stanie pojechała. Ja chcę jechać, ale bałam się, że będę dla niego i dla reszty za dużym obciążeniem. Zapewniał jednak, że mu to naprawdę jest obojętne. Wyszłam z taksówki. Kierowca wyciągnął moją walizkę z bagażnika i odstawił ją na chodnik. Zapłaciłam należną mu kwotę i podpierając się kuli i ciągnąc walizkę powoli ruszyłam w kierunku terminalu. Rozejrzałam się po wnętrzu i wciąż jeszcze nie widziałam siatkarzy. Usiadłam więc na krzesełku i oparłam się łokciami o walizkę  a twarz ukryłam w dłoniach. Mam obawy jak zareaguje trener gdy mnie zobaczy. Nie musiałam długo na nich czekać. Z daleka usłyszałam śmiech Kurka i Bartmana.  Oni nie poznali mnie raczej, bo mijali miejsce w którym siedziałam. Dopiero po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Wymusiłam uśmiech i uniosłam głowę. Stał przede mną Oskar.

  -Wszystko w porządku?-zapytał
  -Tak. Jakoś się trzymam.
  -To chodź, bo musimy bagaże oddać.

Wzięłam kulę, i podniosłam się. Kaczmarczyk szybko wziął moją walizkę i powoli ruszyliśmy w kierunku grupy.

  -Oskar!!!-krzyczał Igła który był na początku grupy. -Oskaa....-nie dokończył gdy zobaczył nas. Skierował swój wzrok od razu na mnie. Nawet nie wiem w którym momencie i reszta reprezentacji popatrzyła.Libero szybko podbiegł.

  -Kurczę Marta, co ci jest?-dopytywał, a obok pojawiali się kolejni
  -Mały wypadek miałam....taka niezdara ze mnie, no i skończyło się tak.
  -Poważnego coś?-pyta Bartek
  -Nie. Naciągnięte więzadła tylko. Ale już jest coraz lepiej-odpowiadam patrząc na niego.
  -To dobrze.....trzeba było może zostać. Takie podróże i przemęczanie kolana, to nie wskazane.
  -Spokojnie. Przecież dużo nie robię i jeśli trener nie ma nic przeciwko to lecę z wami. I tak moja praca polega głównie na siedzeniu.-uśmiecham się, a on odpowiada mi tym samym.
  -Nie masz się czego obawiać zajmiemy się tutaj dobrze tobą.-dodaje Pit.
  -Wy się lepiej skupcie na wygrywaniu meczy, a nie na mnie. Poradzę sobie.
  -Oj dobra, dobra.-machnął ręką Kosa i ruszyliśmy do przodu.

Trener nie był jakoś wrogo nastawiony, a wręcz przeciwnie pytał się jak się czuje i gdy coś będzie nie tak bym mu wszystko zgłaszała. Normalnie jak mój tato się zachowywał, ale to miłe.

W końcu po jakimś czasie przeszliśmy odprawę i kierowaliśmy się w stronę samolotu. Czeka nas jeszcze tylko przejście przez rękaw lotniczy. Ludzi jest dużo i powoli idzie ta kolejka. Gdy w miarę sprawnie rusza ja nie mogę nadążyć.

  -Blokujesz kolejkę. -słyszę głos za sobą. Bez większego problemu rozpoznaję tego typka. Odwracam głowę i mówię.
  -To sobie mnie wymiń jak ci przeszkadzam!
  -I tak jesteś na szarym końcu!-mówi
  -No i gówno mnie to obchodzi!-i przekręcam głowę by nie patrzeć na niego.
  -Ale mnie nie!

Niespodziewanie czuję jego obecność blisko nawet za blisko mnie. Nie mija chwila, a moje nogi uginają się i ląduję na rękach Zbyszka.

  -Puszczaj mnie!-krzyczę i walę go pięścią.
  -Weź się nie wygłupiaj!-odpowiada i rusza. 

Zdecydowanie teraz poruszaliśmy się szybciej. Przyznam z drugiej strony to byłe miłe nawet. Nie! Nie! To nie będzie miłe. Trzymałam kulę i odwróciłam wzrok. Nie chciałam na niego patrzeć. Wniósł mnie aż na sam pokład i posadził na moje miejsce. Siedziałam razem z Oskarem.

  -Wygodnie ci tutaj?-pyta statystyk patrząc na nogę.
  -Tak.
  -Wątpię. Idę znaleźć lepsze miejsce dla ciebie.
  -Nie trzeba poradzę sobie.

Lecz on nie posłuchać i poszedł. Po jakichś 5 minutach przychodzi wraz z Ruckiem.

  -Możesz iść na moje miejsce-mówi chłopak.-Będziesz miała tam więcej miejsca na nogę.
  -Rucek przestań. To ty masz być wypoczęty, a nie ja. Ty grasz niedługo mecz.
  -Przestań kochana. Dla mnie i tak tu jest dużo miejsca. Będzie mi dobrze. Oskiego wrzucę pod okno i też będę mieć sporo.
  -Ale.....-odpowiadam, lecz nie kończę,bo Oskar podnosi mnie już.
  -Dobra pójdę.

Wstaję i idę we wskazane mi miejsce. Gdy dochodzę staję i patrzę. Proszę tylko nie to.

  -Siadaj-mówi Bartman.
  -Podziękuję raczej. Zdecydowanie wolę siedzieć na starym miejscu niż tu obok ciebie.
  -Możesz przestać?-pyta
  -Odwal się!

Wtedy też on łapie mnie za nadgarstek tak, że ląduje na fotelu. Niechętnie poprawiam się i zapinam pasy, gdyż zaraz startujemy i dostaliśmy takie wytyczne. Gdy w końcu wzbijamy się w powietrze odpinam metalową klamrę i wyciągam się na siedzeniu.

  -Chyba lepiej tu no nie?-pyta Zbyszek.
  -Nawet jeśli to co cię to!

Wyciągam szybko z torby laptopa i kończę swoją pracę. Nie podoba mi się jednak to, że Bartman gapi się ciągle w ekran czym mnie rozprasza. Trener prosił abyśmy tylko nie spali w samolocie, bo nie będziemy rady dali usnąć tam ze względu na zmianę czasową. Jednak nie wytrzymałam i poczułam jak powieki same mi się zamykają. Obudziłam się gdy usłyszałam jakieś śmiechy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Ignaczaka ze swoją kamerą.

  -Ale pięknie wyglądacie-powiedział Krzysiek. Na początku nie zrozumiałam o co mu chodzi. Dopiero po chwili poczułam jak ktoś poprawia ramię o które się opieram. Wtedy zerwałam się jak oparzona patrząc na zdziwionego Bartmana. Chyba komuś też się przysnęło.

  -No i czego się gapisz?!-zapytałam go.
  -TO ja prędzej powinienem  Teraz wiem czemu tak nie wygodnie mi się leżało. Po pierwsze jakiś ciężar spoczywał na moim ramieniu, a po drugie Guma jest niewygodny, aby się o niego opierać.
  -Spadaj!-obrażona obróciłam się i wezwałam stewardessę. Poprosiłam o coś do jedzenia. Przede mną siedział Bartek, Igła i Jarosz.-Ignaczak zamień się ze mną na miejsca!-rozkazałam.
  -Ale......-próbował coś powiedzieć, ale wstałam z miejsca.
  -Nie ma żadnego ale! Nie chcę tu siedzieć!

Libero głośno westchnął i zrobił mi miejsce na swoim siedzeniu, a sam zajął moje miejsce. Teraz było wiele lepiej. Obok siebie miałam Bartka.

  -Cieszę się, że jednak z nami lecisz-szepnął mi chłopak.
  -Ja jeszcze bardziej-i uśmiechnęłam się.

Dostałam po chwili swoje zamówienie. Droga do Toronto minęła szybko i ciekawie. Graliśmy w karty. Najlepsza akcja i tak była z Kosokiem który potknął się o nogi Możdżonka, przy czym wywrócił Andreę który rozmawiał z Konarskim, a ten wpadł na Zatiego który sięgał swój plecak. Lecieli jak domino. Śmiechu było co niemiara. Oczywiście cała wina spadła na  Grzesia. Dobrze, że jednak nie gniewali się długo chłopaki i trener. Przy lądowaniu Bartek mocno złapał moją dłoń. Widziałam jak się bał. Ja nie mam strachu przed lotami samolotami, ale gdybym miała wsiąść do jakiejś kolejki górskiej czy innej atrakcji w wesołym miasteczku to reagowałabym dokładnie jak Bartek. Może i gorzej, bo nawyzywałbym tego kto mi kazał na to wejść. Na miejscu byliśmy parę minut po 20:00.

  -Daj pomogę ci z bagażami-mówi Kosok.
  -Dzięki.

Wszystko sprawnie pakujemy do autokaru który już na nas czeka. Wsiadamy do niego i odjeżdżamy. Cieszymy się gdy w końcu możemy udać się do pokoju, odświeżyć się i pójść spać. Ja niestety miałam mały problem z zaśnięciem. Trzeba było mi nie kimać w czasie lotu. Otworzyłam więc laptopa i kończyłam dalej swoją pracę.

                                          __________________________________

No co tu napisać.....Rozdział miał być nieco później. Obstawiałam, że dłuższy będzie mecz z wygraną naszych oczywiście. Szkoda, że się nie udało :(  Świetna gra Zatorskiego. Wiadomo było, że sobie poradzi, bo przecież byle kto nie dostaje powołania do reprezentacji, no i do zastąpienia Ignaczaka. Spisał się świetnie w przyjęciu.... Ale przyznam  że brakowało mi Igły i jego charakterku. Może on by jakoś podniósł drużynę. :( Po udanym bloku Kubiaka na Vissotto chłopak odblokował się jakoś i pociągnął grę. Możdżi na środku najlepiej sobie radził.Wrona dołożył też swoje. Kurek też dobrze. 
Zawiodłam się nieco na Bartmanie. Miał jakieś przebłyski dobrych ataków, as serwisowy, ale potem zaczęło się sypać. Żygadło też nie za dobrze.....no i Andrea? Czy on naprawdę nie mógł zrobić zmian dużo wcześniej?!...no nie bo po co?! Wiem, że łatwo mi mówić, a trener wie lepiej, ale było strasznie widać, że i Zibiemu i potem Łukaszowi nie szło. Trochę ciężko wyciągnąć mecz przy stanie 18:11. 

Ale koniec. Stało się trudno. Czas teraz na Łódź. Tam się odegramy :) No i tu właśnie jest informacja. Jutro nie pojawi się rozdział, aż prawdopodobnie do wtorku. Mam szczęście być na tym meczu osobiście :D I jutro wyjazd do Warszawy, a kolejnego prosto do Łodzi. Nie będę miała jak dodać kolejnego. Wasze blogi komentować na bieżąco, bo niestety mój telefon nie ma możliwości dodawania rozdziałów na blogspocie.

W takim razie pozdrawiam. Do następnego :*

I coś miłego. Ślub Kuby i Agi. Widziałyście? Ma bardzo ładną żonę. No i w tle taniec Grzesiów :p


8 komentarzy:

  1. Dobrze, że Marta jednak jedzie :D Chłopacy jacy troskliwi, nawet Bartman - choć w nim coś mi nie pasuję. Może to tylko moje chore wyobrażenie.
    Meczu na pewno szkoda, ale to dopiero początek. Teraz może być tylko lepiej ;)
    No to do zobaczenia w Łodzi :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że tak o nią dbają i starają się jej pomóc. Ciekawa jestem czy podczas tego wyjazdu topór wojenny z Bartmanem zostanie zakopany? Bo mam wrażenie, że powoli zaczyna odpuszczać :P

    Filmik widziałam kilka dni temu, pięknie to wszystko wyglądało :)

    Zazdroszczę takiej "wycieczki"! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze co do meczu to w niedzielę na pewno będzie lepiej! Zatorski przyjmował dzisiaj rewelacyjnie, a Kurek i Możdżon również spisali się bardzo dobrze :D

      Usuń
    2. I jeszcze jedno- wysłałam Ci na fejsie wiadomość. Sprawdź w folderze inne jak coś :)

      Usuń
  3. Jak dobrze, że Marta jednak z nimi pojechała! Wszyscy się o nią tak zaczęli troszczyć, a Bartman nawet na rękach ją znowu nosił, what the fuck?!
    Szkoda, że mecz przegrany, ale teraz mam nadzieję będzie tylko lepiej, uważaj jak na meczy będziesz, żebyś piłką w głowę nie dostała (ja jak byłam na Polska-Serbia to prawie dostałam) no i oczywiście w górę serca, Polska wygra mecz, Polska wygra mecz, Polska wygra mecz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny!
    Kurde, szkoda mi naszej Marty. Że musiało jej się coś takiego stać. Przynajmniej odpocznie, nabierze siły i będzie mogła kontynuować coś co bardzo kocha, mianowicie taniec. ;p
    Bartman mnie zadziwia. I to pozytywnie! Szok! Odmieniło mu się czy co? Taki dobroduszny? Normalnie nie ten człowiek. ;D
    No szkoda, że nasi przegrali. Ta bitwa jest przegrana, ale wojna się jeszcze nie skończyła! O nie! ;p
    DUMNI PO ZWYCIĘSTWIE, WIERNI PO PORAŻCE! <3
    Widziałam to z ślubu Kuby i Agnieszki. Jarosz ma ładną żonę, to trzeba przyznać. ^_^ Także widziałam taniec dwóch Grzesiów. Jak se tańcowali! Haha... ;D
    Pozdrawiam ciepło. :*
    Patricia

    OdpowiedzUsuń
  5. Marta trzyma Zibiego na dystans..jednak mam nadzieje, że kiedyś sie to zmieni :). Fajnie, że chłopaki pomagają jej na każdym kroku. ;)
    Szkoda, że zaliczyliśmy pierwszy przegrany mecz..no ale Brazylia łatwa po pokonania nie jest..Ale jest szansa na niedzielny rewanż! Mocno ich tam dopinguj w Łodzi! :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń