"Jedyna wolność to zwycięstwo nad samym sobą."
-Dlaczego kurwa
moje życie nie może być tak spokojne jak ta woda?-zapytałam podnosząc butelkę.
-Wtedy nie
byłabyś tak wyjątkowa.-usłyszałam za sobą głos.
Szybko
odwróciłam się. Popatrzyłam na chłopaka. Podszedł siadając obok. Objął
mnie ramieniem, a ja ryczałam mu w rękawek.
-Jak mnie tu
znalazłeś? A raczej skąd wiedziałeś, że w ogóle wyszłam?-zapytałam.
-Widziałem i
słyszałem-odpowiedział zakładając za ucho kosmyk włosów.- poza tym wiem co się
działo, a przyjaciele nie zostawiają przyjaciół w potrzebie.
-Dzięki
Misiek.....dzięki, że cię tam nie było. Nie potrafiłabym spojrzeć na
ciebie....ty mój przyjaciel widzący mnie tak ubraną i wykonującą swoją
karę.-głos mi drżał Sięgnęłam więc po kolejnego papierosa, ale on wyrwał mi
go.
-Nie pal proszę
cię.-skoro nie pozwala mi na to chwyciłam za alkohol. To także mi wyrwał.
Zdziwiłam się jak zobaczyłam, że sam bierze łyka oddając mi po chwili
butelkę.-tak myślałem, że byłaby to niezręczna sytuacja więc nie było mnie mimo
iż Bartman nalegał bym się pojawił. Chyba chodziło właśnie o upokorzenie cię.
-Pewnie, że tak.
-On lubi to
bardzo....ale teraz musisz podnieść głowę do góry i planować zemstę i ja już
wiem chyba jaką nawet.
Pojawił się na
jego ustach ten uśmieszek. Już zaczynało mi się to podobać.
-Mamy jeszcze
parę dni-dodał.
Posiedzieliśmy
chwilę na plaży dopijając wino do końca i wróciliśmy do hotelu.
Położyłam się spać. Obudziłam się i wpatrywałam w sufit. Wiem, że gdy chcę
pokonać Bartmana nie mogę być słaba. On za każdym razem będę uderzał w moje
najsłabsze punkty. Jest ich jeszcze parę, ale nie wygadam się teraz. Zapewne
jeszcze nie raz zaciągnie mnie do wesołego miasteczka, a ja po prostu nie
wiedząc nic znów wpadnę. Wstałam z łóżka i ubrałam się szybko. Byłam godzina
8:40. Wszyscy zapewne jeszcze śpią. Zabrałam komórkę, pieniądze i wyszłam z
pokoju. Przez chwilę spacerowałam po mieście bojąc się tam iść. Zastanawiałam
się wciąż czy to jest dobry pomysł. Po godzinie plątania udałam się w kierunku
wesołego miasteczka. Mimo iż była wczesna pora było już sporo ludzi. Podeszłam
pod atrakcję z której przedwczoraj zwiałam. Ruszyła już pierwsza tura. Ludzie
krzyczeli....jednak nie z przerażenia, a ze świetnej zabawy. Może nie jest aż
tak źle.
-Raz się
żyje-powiedziałam i skierowałam się w stronę kasy biletowej. Jednak po drodze
ktoś zatrzymał mnie za ramię i wyciągnął do mnie dłoń w której trzymał bilet.
Uniosłam głowę i zobaczyłam Ignaczaka.
-Co ty tutaj
robisz?......wy wszyscy mnie śledzicie? Niedługo wejdę pod prysznic i zobaczę któregoś
z was.
-Spokojnie na
pewno nie mnie. Widziałem jak wychodziłaś. Myślałem,że idziesz na śniadanie,
ale wyszłaś z hotelu. Z ciekawości poszedłem za tobą. Chodziłaś przez godzinę
bez celu. Miałem wracać już gdy zobaczyłem jaki kierunek obrałaś....no i
przyszłaś tutaj....chcesz pokonać strach?-zapytał
-Chcę, ale boję
się bardzo.
-Czyżby tym
powodem dla którego chcesz to zrobić był pewien wkurzający cię siatkarz?
-Tak! Więcej nie
będzie miał szansy mnie wykorzystać, bo nie będę się już bała....chyba.
-Nie jest
strasznie....chodź jedziemy razem. Nie dobrze jest być w takiej chwili samemu.
Stanęliśmy w
kolejce i czekaliśmy aż nas wpuszczą. W końcu to zrobili. Zdjęliśmy buty i
zasiedliśmy na fotelach zapinając się. Przypomniał mi się pierwszy raz tutaj.
Młody chłopak sprawdzał czy wszyscy dobrze są zapięci.
-Marta dasz
radę!
Uśmiechnęłam się
tylko i chwyciłam go mocno za nadgarstek.
-Proszę
państwa..chłopaki oto dowód na to jak kadra potrafi zmienić człowieka-mówił Ignaczak do kamery. Po chwili wycelował ją we mnie.-Oto nasz statystyk który
właśnie w tej chwili pokonuje swój strach przed karuzelami. Poprzednim razem
się nie odważyła, a dziś jest tutaj ze mną i jak na razie wygląda dobrze, nie
krzyczy i nie chce zejść....Marta przywitaj się ze wszystkimi.
-Hej wszystkim.
Zobaczymy czy przeżyję tą jazdę.
Wtedy też
karuzela uniosła się do góry.
-Krzysiek boję
się!!! Boję się!-wrzeszczałam. Dobrze, że ludzie mnie nie rozumieli.
-Będzie dobrze.
Wjechaliśmy na
sam szczyt.
-Otwórz oczy i
zobacz jak tu ładnie.
Zrobiłam to o co
mnie prosił. Rzeczywiście widok na ludzi i budynki był niesamowity.
-No i pierwszy
etap za nami. Wjechaliśmy na górę. Marta jak na razie trzyma się.....Marta
pomachaj tutaj!-zrobiłam to uśmiechając się.
Wtedy też
zaczęła się właściwa faza jazdy. Krzyczałam wraz ze wszystkimi ....I powiem, że
cholernie mi się podobało. Widziałam jak Igła co jakiś czas włączał kamerę i
nagrywał moją reakcję. Nie przeszkadzało mi to w ogóle. Kiedyś jak będę to
oglądać przypomnę sobie te wspaniałe chwile. Jednak nie trwało to już długo, bo
karuzela zjechała na sam dół zatrzymując się. Dobiegła końca nasza jazda.
Niechętnie zeszłam z niej poszukując swoich butów. Oddaliliśmy się. Chłopak
zatrzymał mnie.
-No to Marta
udało ci się! Jakie to uczucie zrobić coś czego się bałaś? Pokonałaś strach.
-To było super.
Z chęcią bym przejechała się jeszcze raz.....i jeszcze wiadomość dla pewnego
pana mam.....już się nie boję więc straciłeś jeden ze swych haczyków.
-Ja też się
dołączam.....ta pani nie boi się już jeździć.
Wyłączył sprzęt
i ruszyliśmy.
-Dzięki igła.
Nie wiem czy sama dałabym radę.
-Dałabyś....ja
to wiem. A że znalazłem się akurat obok to tylko dodałem ci wsparcia.
-I właśnie
dlatego zapraszam cię na największe lody jakie można znaleźć w tym mieście....lub
jak wolisz na syte śniadanko w dobrej kawiarence.
-Lody
zdecydowanie przemawiają do mnie bardziej.
-I fajnie.
Znaleźliśmy najbliższą lodziarnię. Krzysio zamówił wielki pucharek z 5 gałkami lodów,
owoce, posypka, polewa i inne dodatki. Moje zamówienie wyglądało nieco
skromniej. Chłopak pochłonął dokładnie cały deser.
-To może coś do
picia chcesz?-zapytałam..
-Nie dzięki.
Zapłaciłam za
wszystko i wróciliśmy do hotelu. Chłopaki przemieszczali się między swoimi
pokojami. Gdy tylko zobaczyłam Bartka wskoczyłam na niego mocno się
przytulając. Był zaskoczony tym, ale również odwzajemnił uścisk. Nie wiem co
takiego było, że to z nim pragnęłam podzielić się tą wiadomością pierwsza.
Zeskoczyłam i podeszłam do Bartmana wbijając mu palca w ramię.
-Już nie masz co
mnie straszyć i zakładać się o to czy wejdę na karuzelę czy nie. Zrobiłam to
dzisiaj. Byłam tam skąd ostatnio uciekłam.-powiedziałam mu
-Świetny żart.
Nie dam się jednak na to nabrać.
-Tylko ja nie
żartuję.Krzysiek!-krzyknęłam odwracając się by zlokalizować libero.-powiedz
temu idiocie co dzisiaj zrobiłam!
-Wsiadła na
karuzelę i wytrzymała do końca....nawet potem chciała jeszcze raz jechać.
-Czym cię przekupiła Krzysiu?-zapytał. Wtedy też podszedł do niego z kamerą odtwarzając
nagranie. Z twarzy Bartmana znikł uśmieszek. Zrobił wielkie oczy jakby nie móc
uwierzyć w to co przed chwilą obejrzał. Jak skończyło się Zibi wszedł do pokoju
nic nie mówiąc. Teraz jest 1:1. W dzień zostaliśmy zaproszeni do Konsulatu.
Normalnie widziałam jak wszyscy byli szczęśliwi. Siedziałam wraz z Wiśnią który co chwila
opowiadał coś śmiesznego. Całą jazdę umilił nam Winiarski śpiewając swoją
wersję piosenki Gotye'go. To od Zibiego dowiedzieliśmy się, że ćwiczy bo ma
pokaz w konsulach. Nikt nie mógł opanować śmiechu. Ignaczak wyjawił tajemnicę chłopaka, że zamierza wystartować w kolejnej edycji X-fajtersów.
-Eee Winiar to
już nie będziesz grać? Wolisz zrobić karierę muzyczną?-zapytałam przerywając mu
występ.
-Właśnie się tak zastanawiam... Wyobrażam sobie ...ja, światła, scena...-machał rękoma wyobrażając sobie to wszystko
-I brak
publiczności-dogryzł mu Zbyszek siedzący przed nim. Nikt nie mógł pohamować śmiechu. Możdżonka rozbawiło to nawet.
-Już tam od razu
brak....to byłaby próba....nie chciałbym by ktoś usłyszał mój głos...
-I przestraszył
się takiego wycia-dopiekł mu znów ten osobnik.
-Nie przejmuj
się Winiar! Ja tam będę twoją wielką fanką. Oczywiście mam nadzieję, na
specjalne Vipowskie miejsca na koncertach.
-Na pewno
Martusiu-odpowiedział.
Gdy dojechaliśmy
oparłam głowę na ramieniu Łukasza.
-Nie chcę tam
iść.
-Spokojnie nie
tylko ty wierz mi......ale przynajmniej zjemy sobie.-dodał
-Naprawdę to
mnie nie przekonuje-odpowiedziałam i wstałam, bo Andrea poganiał nas byśmy
szybciej wysiadali. Tak nam wszystkim się śpieszyło. Minęłam po drodze Bartka.
-Wysiadaj!-powiedziałam.
-Nie! Mam
nadzieję, że nie zauważą, że mnie nie będzie.
-Gdyby to był Igła...choć nie jego od razu zauważą, że nie ma...ale np. Zatorski Mały cichy
spokojny. Ja zauważę, że go nie ma, kompan z pokoju też, ale trener obudzi się
dopiero za jakieś dwie godziny spoglądając że nie ma z nami Pawła.
-Jest z nami
Zbyszek!-krzyknął Igła.
-Jest z nami
Marta!-odpowiedział Bartek.
-Jest z nami
Bartek!-dodał cichy.
-Gdzie jest
kurwa Paweł?!-zapytali wszyscy jednocześnie.Popukałam się w czoło pokazując im
to.
-Wy to jesteście
porządnie stuknięci.
Wysiadłam z
autokaru. Gdy staliśmy już wszyscy. Krzyknęłam głośno
-Jest kurwa
Paweł!-większość nie wiedziała o co mi chodzi, a ci co wiedzieli nie mogli
powstrzymać śmiechu.
Wynudziliśmy się
tam za wszystkie czasy. Chłopaki rzucili się na żarcie jakby głodzili ich. Ja sobie odpoczywałam z Oskarem,a
chłopaki rozmawiali z jakimś ważniakami. Autografy, zdjęcia i inne rzeczy. Na
krzesło obok mnie padł Bartek.
-Jak wrócimy do
hotelu wychodzimy wieczorem do jakiegoś klubu, bo chyba na śmierć się zanudzę.
-Zgadzam się. Powiedz tylko o której.
-Gdzieś koło
21:00.
-Spoko.
O 18:00
wróciliśmy do hotelu. Padłam na łóżko zmęczona od nic nierobienia. Zasnęłam.
Obudziłam się jak było parę minut po 20:00. Zerwałam się i wbiegłam do
łazienki pod prysznic. Potem szybki makijaż, włosy i coś do ubrania.
Zdecydowałam się na krótką obcisłą czarną sukienkę i szpilki. Kolano już nie bolało...poza tym chciałam ładnie wyglądać. Nie chcąc
stukać obcasami wzięłam je w dłoń i wybiegłam z pokoju wprost do windy do
której właśnie wsiadali Pit i Kosa. Przytrzymali drzwi widząc, że biegnę w ich
stronę. Wsiadłam zakładając na siebie buty. Poprawiłam sukienkę która nieco
podciągnęła się do góry.
-A ty nie powinnaś jeszcze oszczędzać nogi?-zapytał Grzesiek
-A wy nie powinniście odpoczywać, a nie szlajać się po klubach?..poza tym chcę ładnie wyglądać.
-I udało ci się....nieważne jednak co byś założyła i tak byś tak wyglądała-uśmiechnął się lustrując mój strój.
-Dziękuję.
(..)
Bawiliśmy się
świetnie w klubie. Akurat trafiliśmy na konkurs karaoke.
-Nie dasz
rady!-powiedział mi ktoś do ucha. Obróciłam twarz i popatrzyłam w jego zielone
oczy.
-Co nie dam
rady?!-zapytałam.
-Zaśpiewać!
-Stawiasz mi
kolejne wyzwanie?
-Tak.
To mógł być
dobry moment, aby z nim wygrać.
-Okej przyjmuje
zakład!-odpowiadam i zamawiam po chwili drinka. Wypijam go i czekam na
możliwość zgłoszenia się. Za pierwszym razem stchórzyłam. Za drugim też.
Dopiero gdy prowadzący poprosił do siebie 2 osoby zgłosiłam się. Obok mnie
pojawił się wysoki blondyn.....ale jak przystojny. Dostaliśmy tekst piosenki do
zapoznania się z nim. Ja zaczynałam wszystko. Didżej włączył muzykę, a na
tablicy wyświetlił się tekst wraz z kropką który przeskakiwała na słowa
pokazując jak długo trzeba wyśpiewać daną frazę. Stresowałam się na początku. Z
czasem jednak wszystko przeszło. Chłopak chyba zauważył to bo złapał moją dłoń
mocno ją ściskając. Dla mnie to było jak zdanie " dasz sobie radę". Przyznam, że
on to miał głos. Świetnie się go słuchało. Po skończeniu dostaliśmy wielkie
brawa. Ukłoniłam się, a chłopak podał mi dłoń.
-Josh.
-Marta-uścisnęłam
mu dłoń.
-Może napijesz
się czegoś?-zapytał po angielsku. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową.
Podeszliśmy do baru gdzie zamówił nam drinka. Pogadaliśmy chwilę. Miał cudowny
uśmiech.... i podobał mi się....a najważniejsze to to, że nie był siatkarzem.
Studiował tutaj. Niestety po chwili naszych pogaduszek chłopak musiał już lecieć. Szkoda, bo był bardzo miły. Gdy
zniknął ja podeszłam do chłopaków.
-No to co Zibi?
Gotowy na coś?
-Dawaj!-wywrócił
oczami.
Rozejrzałam się
po ludziach.
-Poderwiesz
pewną osobę.
-I tylko
tyle?-zapytał śmiejąc się.
-Aż
tyle......można właściwie powiedzieć, że to moja kara dla ciebie czyli kolejny
zakład....jak to wykonasz wymyślasz mi karę, a jak nie to ja ci....tym razem
jednak to nie będzie kolejny zakład.
-Ej nie ma
tak!-odpowiedział
-Nigdzie nie
jest to napisane! Więc wchodzisz, albo nie?-widziałam jak zastanawiał się. Jedno było pewne, że choćby nie wiem co on się podda tak łatwo. A jeśli tego nie wykona to będę mogła zgotować mu taką zemstę...teraz tylko lekki przedsmak. Niech zobaczy wszystko na co mnie stać.
-Pewnie, że
tak....żadna z dziewczyn nie umie oprzeć się mojemu urokowi.
-Zobaczymy tym
razem czy tak będzie....wiedz, że zakład mogę uznać za zwycięski gdy dojdzie do pocałunku.
Wciąż szukałam
pewnej postaci którą widziałam ze sceny. Gdy zauważyłam ją wskazałem palcem.
-Wybieram tą
osobę.
__________________________________
Rozdział wcześniej, bo dzisiaj mecz :) Polska biało-czerwoni!! :D
Jednak to nie był ani Kurek, Bartman, ani Grzesiek Te zdanie mogło nieco was zmylić, ale sprostuje że chłopak powiedział to w przyjacielskim geście....nic do niej nie czuje.
Jak to dobrze, że Marta ma w reprezentacji przyjaciół. Michał i Krzysiek zachowali się najlepiej jak mogli. Jeden był wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowała, a drugi wspierał ją przy pokonywaniu swojego lęku.
OdpowiedzUsuńStrasznie lubię "wredną Martę". Czyżby wybrała brzytewką dziewczynę, aby obrzydzić Zbyszkowi pocałunek ?
Mecz niestety przegrany i nawet nie mam ochoty na komentowanie go. Jednak dziękuje Tobie, bo dzięki nowemu rozdziałowi poprawił mi się choć trochę humor.
Do jutra ;*
Ja też przemilczę wszystko :(
UsuńCieszę się,że poprawiłam ci humor kochana :)
Całuję :*
Coś mi się wydaje, że Bartman jakiegoś faceta będzie musiał poderwać :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Kubiaka, Igle, Wisnie, Pita czy Grzesia za to jak wspieraja Marte :) Bardzi dobrze, ze w koncu Marcie udalo sie przelamac ten lek..
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze Bartman bedzie musial poderwac jakiego faceta..a cala kadra bedzie sie z niego nabijac :D
Szkoda, ze nasi Zlotopolscy przegrali wczorajszy mecz..:( Miejmy nadzieje, ze w niedziele pojdzie im zdecydowanie lepiej! ;)
Pozdrawiam :D