wtorek, 10 września 2013

Rozdział 119


"Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą"


Ostatnie mecze z Delectą padły naszym łupem, dzięki czemu nie musieliśmy się dłużej męczyć i zakończyliśmy szybko tą rywalizację. Teraz czekają nas starcia z ZAKSĄ o Mistrzostwo Polski. Do tego na szczęście mieliśmy jeszcze parę dni. Tak jak ustaliliśmy od razu po spotkaniach z Delectą wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do Jastrzębia. Byłam strasznie ciekawa jak zareagują na to przyjaciele kiedy znów zobaczą nas razem.

  -Zbyszek mam do ciebie małą prośbę.-powiedziałam kiedy byliśmy już w drodze.
  -Słucham.
  -Zajechalibyśmy w jedno miejsce w Katowicach? Muszę coś pilnego załatwić.
  -Dobrze kochanie.-odpowiada.

Kiedy znajdowaliśmy się w tym mieście podałam mu adres w który na zajechać.

  -Gabinet ginekologiczny?-zapytał kiedy stanęliśmy pod budynkiem.
  -Tak. Ostatnia sprawa i koniec.-mówię wysiadając z auta, a i on po chwili również to robi.-Spokojnie dam sobie radę sama.
  -Ale chcę być z tobą okej?-pyta łapiąc mnie za dłoń, a ja nie mam serca by go odtrącić.
  -Okej.-odpowiadam i ruszamy.

W recepcji czekamy aż jedna z pacjentek opuści gabinet. Gdy to następujemy pukamy do drzwi i wchodzimy do środka. Kiedy spojrzała na nas widziałam jak miała ochotę coś nam zrobić. Przeszukuję torebkę w poszukiwaniu odpowiedniego świstka. Jak tylko go odnajduję oddaję go jej.

  -Obiecałam, że oddam więc słowa dotrzymuję.-mówię, a on chwyta za papier. Spogląda na chłopaka i mówi:
  -Nie wiem jak mogłeś zrezygnować z Asi. Byliście taką idealną parą.
  -Nie! Chcesz wiedzieć jak wygląda idealna para? Taka idealna i kochająca się właśnie stoi przed tobą.-odpowiada jej. Prychnęła tylko, a my wszyliśmy wprost do auta.

W ciszy przemierzyliśmy tą krótką trasę do Jastrzębia. Zajechaliśmy pod blok przyjaciół i po zamknięciu auta weszliśmy na górę. Stanęłam wprost przed drzwiami, a Zibi nieco się schował. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam, aż ktoś w końcu mi otworzy. Gdy nagle widzę Kubiego mocno obejmuję go za szyję i całuję w policzek.

  -No heloł.-mówi odstawiając mnie z powrotem.
  -Hej, hej.
  -Wchodź, a nie tak stoisz.
  -Przyjechałam z kimś. Moglibyśmy wejść razem?-pytam i patrzę na jego twarz.
  -Niech wejdzie.

Wychylam się nieco i przywołuję chłopaka. Kiedy staje za mną Miśkowi oczy po prostu wychodzą na wierzch kiedy go widzi. Przesuwam się nieco na bok, bo po chwili Zbyszek mocno już ściska przyjaciela śmiejąc się przy tym. Wchodzą tak do środka i padają na kanapę, a ja zamykam za nami drzwi. Jak przystało ściągam kurtkę i buty kierując się do tych dwóch wariatów. Opieram się o framugę drzwi i patrzę na nich.

  -No ciebie to ja się tutaj nie spodziewałem!-krzyczy dziku klepiąc go po plecach.
  -No ja właściwie też nie.-odpowiada mu mój chłopak.
  -Czyli mam rozumieć, że....-i spogląda na mnie, a potem na Zbyszka. 
  -Jak widać tak.-mówi i po chwili oboje leżą już na podłodze. Pierwszy wstaje Kubi i podchodzi do mnie.
  -Czyli co? Udało się nam?
  -Udało Michał....udało.-wzdycham, i patrzę na podążającego w naszym kierunku Zbyszka i obejmującego naszą dwójkę.
  -Dziękuję wam jeszcze raz. Gdyby nie wy....no co tu dużo mówić. Dziękuję i przepraszam za moje zachowanie. Mam nadzieję Misiu, że mi wybaczysz i wciąż będziemy się przyjaźnić.
  -Jasne Zbysiuniu ,że tak.-odpowiada.

Tą chwilę przerywa nam trzask drzwi wejściowych. Wszyscy spojrzeliśmy w tamtym kierunku i zobaczyliśmy Monikę która śmiała się z nas. 

  -No kochanie dołącz się!-krzyknął Kubi i dziewczyna podeszła do tego naszego kręgu. Teraz wszyscy staliśmy i ściskaliśmy się.
  -Pogodziliście się?-pyta patrząc na nas.
  -Jak widać.-odpowiadam jej.

I tak chłopaki poszli kupić jakiś alkohol, a my z Monią przyrządziłyśmy coś do jedzenia.

  -Teraz już będzie dobrze prawda?-zaczyna krojąc pomidora.
  -Tak. Będzie już zawsze. Nie mogą go stracić drugi raz. Nie przeżyłabym tego. Poza tym on mi wystarcza  i nie chcę szukać jakichś przygód z innymi. Z nim to jest jedna wielka przygoda, która mam nadzieję będzie trwać wiecznie.
  -Oj na pewno będzie. Chłopak nie widzi świata poza tobą, a skoro uwierzył i wszystkim nam wybaczył to sprawia, że widać iż nie potrafi żyć bez ciebie...dokładnie tak jak ty bez niego.
  -Tak. To prawda. Nie spodziewałam się, że to nastąpi....kiedy przyszedł do mnie....kiedy powiedział, że mi wybaczy....to był chyba najszczęśliwszy mój dzień. 
  -Zapewne teraz każdy taki będzie.
  -Żebyś ty wiedziała co oni mi zrobił.-zaczynam odkładając nóż na blat. Opowiedziałam jej o tym jak przygotowała mieszkanie na mój powrót.
  -.....że naprawdę ustawił całą łazienkę, salon i sypialnie w świeczkach, zrobił romantyczną kąpiel, a na łóżku rozsypał płatki róż?-z niedowierzaniem pyta.
  -Tak. Dziwne prawda? Nikt pewnie nie posądzałby go o taki romantyzm, a tu proszę jak jest naprawdę.
  -Żeby Misiek mi coś takiego zrobił. Byłabym cholernie szczęśliwa.-mówi.
  -Ale wy przynajmniej nie byliście kilka miesięcy oddzielnie i nikt nie próbował wrabiać was w ciążę. Wierz mi, że wolałabym by nie robił mi tych romantycznym niespodzianek....wolałabym być szczęśliwa cały czas i by to co było nigdy się nie wydarzyło.
  -Jednak Marta to może być dobry znak. Skoro wróciliście do siebie to oznacza, że musicie być sobie przeznaczeni...że naprawdę się kochacie. 
  -Może.-i ucinam, bo w mieszkaniu rozlega się śmiech który oznacza to, że nasi siatkarze właśnie wrócili z zakupów. 

Po przygotowaniu wszystkiego usiedliśmy do stołu. Żartowaliśmy, rozmawialiśmy, śpiewaliśmy, jedząc i pijąc alkohol. Wiadomo, że w takim stanie nie wrócimy autem do Rzeszowa. Monika przygotowała nam miejsce na kanapie. Kiedy chłopaki padli my posprzątałyśmy ze stołu i pijąc jeszcze wino rozmawiałyśmy. Gdy spojrzałyśmy na zegarek było już po 3:00. Postanowiłyśmy skończyć te pogaduszki i iść się położyć. Ściągnęłam z siebie dżinsy i położyłam się obok Zbyszka mocno się do niego przytulając. Tak szczęśliwa usnęłam. 

Pobudkę rano miałam nie z tej ziemi. Zibi tak się przekręcił, że przez niego zleciałam z kanapy na podłogę robiąc przy tym dużo huku. Siatkarz poderwał się i spojrzał na mnie.

  -Kochanie przepraszam. Naprawdę przepraszam. To było nie chcący.-mówi podając mi dłoń i ciągnąc w swoją stronę.
  -Następnym razem ty śpisz od brzegu jasne?-pytam wskakując znów pod koc.
  -Oczywiście.-odpowiada i całuje mnie w usta.-Nie zapytam jak się spało, bo może i spało to dobrze, ale gorzej z rankiem co?-dopytuje.
  -No nieco. Przez ciebie teraz będę poobijana.-odpowiadam.
  -Nie będziesz.....powiedz gdzie cię boli. Zaraz coś na to zaradzę.
  -Biodro, udo, kolano, łokieć.
  -Nie ma sprawy.-odpowiada i znika pod kocem całując mnie w te miejsca.
  -Zbyszek wyłaź! Wyłaź, bo jak zaraz Monia, albo Misiek tu przyjdą....co oni sobie pomyślą.-szepczę mu śmiejąc się.
  -Za późno.-słyszę i odwracam się szybko widząc jeszcze zaspanego Miśka. Zibi wynurza się spod nakrycia i patrzy na przyjaciela.-Nie przeszkadzajcie sobie. Ja tylko po wodę wpadłem.
  -Ale w niczym nam nie przeszkadzasz.-mówię mu.
  -Właśnie widzę.-i uśmiecha się, a potem kieruje do kuchni. Wraz z butelką wody wraca do swojej sypialni.
  -No i widzisz?! Teraz będzie się nabijać.-mówię, a on całuje mnie po szyi.-Zbyszek.-i próbuje go odepchnąć, ale nic z tego, bo siatkarz jest silniejszy.-Kochanie no proszę.-szepczę kiedy przesuwa dłonią po moim udzie.
  -Oj skarbie.-mruczy mi do ucha. No i weź się tutaj takiemu oprzyj.
  -Nie!-i odpycham go wstając z kanapy. Chwytam za dżinsy i wciągam je od razu na siebie.-Kawy?-pytam kiedy kieruję się do kuchni.
  -Z chęcią!-słyszę z daleka, ale wypowiedziane nie przez Zbyszka, a Michała.
  -Monika też?!
  -Tak dla niej też!
  -A ty Zbysiu?-zwracam się do niego.
  -No jak już wszystkim robisz to mi też.

Wszyscy jak na zawołanie stawili się w kuchni i przysiedli rozkoszując się czarnym napojem. Po obiedzie wraz ze Zbyszkiem zaczęliśmy się zbierać, bo jutra zaczynamy decydujące treningi przed spotkaniami z ZAKSĄ.

  -To Michałku pociągnij tam weź swoją drużynę.-słodzi mu mój chłopak.
  -Michałku?-i spoglądam na niego.-Czy mam być zazdrosna?-zapytałam.
  -Absolutnie nie skarbie.-odpowiada i całuje mnie.
  -Zibi ty też. Macie zmiażdżyć ich rozumiesz?! To my przecież mieliśmy grać razem w finale.-zaczyna Kubiak.
  -Zobaczysz następnym razem się spotkamy.-odpowiada mu Bartman i schodzimy na dół do auta. Tym razem ja prowadziłam, a siatkarz rozłożył się na siedzeniu obok.

  -Jak wspaniale jest móc popatrzeć na ciebie.-oznajmia mi.
  -Przestań! Bo jak będziesz to robił to zdekoncentruję się i wjadę ci w jakiegoś jelenia tym cackiem.
  -A tylko spróbuj!
  -Uuuu! Zabrzmiało to jak groźba.
  -Wiesz, że ze mną nie ma żartów prawda?-pyta po czym kładzie swoją dłoń na moim udzie i posuwam ją w gorę i zatrzymuje się dopiero na piersi.
  -Zbyszek....proszę cię. Widzisz, że prowadzę.-mówię, ale on przysuwa się do mnie na tyle blisko, że czuję jego ciepły oddech na szyi.
  -Wiem słońce.....ale wiesz....mam na ciebie taką ochotę.-zmysłowo mówi mi wprost do ucha.
  -Przestań.-odpowiadam czując jak i mi udziela się ta atmosfera, no i puls znacznie przyśpieszył.
  -Poza tym kiedyś obiecałem ci, że zrobimy to w aucie. Może nadszedł już czas co?-spytał, a ja spojrzałam mu w oczy.
  -Może.-odpowiadam przygryzając wargę. 
  -Więc może to zróbmy co? Za 5 kilometrów zacznie się las. Jest tam taka droga w którą wjedziemy. Myślę, że spodoba ci się.-wypowiada i odsuwa się patrząc przez okno. Boże co ten chłopak ze mną robi?! Po jakichś 10 minutach wskazuje mi zjazd do lasu. Wyrzucam kierunek i zjeżdżam wjeżdżając jak najgłębiej. Kiedy uznałam, że jest w miarę bezpiecznie zjechałam na bok i i wyłączyłam silnik. Chwilę jeszcze patrzyłam przed siebie, a potem przeniosłam wzrok na chłopaka i od razu przesiadłam się na niego. 

  -Więc spełniamy kolejne marzenie.-mówi, a ja wpijam się w jego usta. Byliśmy dosyć szybcy, a zabawa na przednim siedzeniu bardzo nam się podobała. Chcąc zaznać jeszcze więcej wrażeń przenieśliśmy się na tył i również wypróbowaliśmy parę pozycji. No przyznam, że niekiedy mieliśmy problem, bo do małych bardzo ludzi to my nie należymy. Kiedy padłam zmęczona tyloma orgazmami chłopak uśmiechnął się łobuzersko.

  -Co ty planujesz jeszcze?
  -Ostatnia rzecz i możemy wracać.-oznajmił i zszedł w dół wprost pomiędzy moje uda. To było coś fantastycznego kiedy moim ciałem znów wstrząsnęły spazmy rozkoszy. -Jesteś zajebista wiesz.-powiedział i pocałował. 
  -Mogę to samo powiedzieć o tobie.

Naciągamy na siebie zdjętą odzież i wsiadam znów za kółko.

  -To co teraz dom?-pytam odpalając.
  -Tak. Dom.-mówi.

Przez całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Naprawdę zdaje sobie sprawę, że nie wyobrażam sobie mojego życia w którym nie byłoby tego przystojnego chłopaka, o pięknych zielonych oczach i boskim uśmiechu. 
Zmęczeni po podróży zamówiliśmy pizzę. Oglądaliśmy jakiś film jedząc ją. Kowal nie byłby zadowolony z tego, że mój siatkarz tak się odżywia, ale czasem tak się zdarza. Po szybkim prysznicu położyłam się do łóżka. Niestety nie wiem kiedy przyszedł Zbyszek, bo usnęłam. 


Dwa dni przed ostatecznym starciem byliśmy już w Kędzierzynie. Dziwnie mi było stanąć 
naprzeciwko mojego dawnego klubu. Jednak musimy walczyć o pierwsze miejsce, bo wiem, że chłopaków na to stać. Pierwszy mecz nie należał do udanych. Przegraliśmy szybkie 3:0. Widziałam jak Resoviacy byli wkurzeni tą porażką. Lamentowali, a szczególnie Igła z Bartmanem. Nie mogłam już tego słuchać więc po prostu podeszłam i Zdzieliłam ich po buzi.

  -Auu!! Za co?-pyta Krzysiek.
  -Za to, że gadasz takie głupoty!
  -A ja?-dopytuje Zibi.
  -Za to samo. Wy nie wygracie?! No chłopaki nie osłabiajcie mnie.
  -A co jeśli..-zaczyna Ignaczak, ale nie kończy, bo znów został zdzielony przeze mnie.-Dobra dobra! Już milczę.-odpowiada.

Teraz już będzie dobrze. Mam nadzieję, że jutro się postarają, bo naszym celem jest wywiezienie stąd chociaż  jednego zwycięstwa, a potem jak się uda zakończenie tego w Rzeszowie. Całą noc wraz z Mieszkiem robiłam analizę. Rano oczywiście odprawa i mecz o 18:00. I my i gospodarze wiedzieli, że dziś będziemy inną drużyną. Że tak łatwo się nie damy. I tak też się stało. Pokonaliśmy ZAKSĘ na ich terenie 3:1. Wśród chłopaków panowała radość, a statuetkę najlepszego zawodnika dostał mój Zibi. Kiedy rozciągali się podeszłam i pocałowałam go gratulując statuetki oraz tego że wygrali. Teraz nastąpiły dwa dni przerwy i znów treningi. Od razu po wolnym zostałam wezwana do biura dyrektora. Przerażona nieco tym co się mogło stać poszłam. Jak się okazało chcieli po prostu przedłużyć ze mną umowę o pracę. Nie podpisałam tego jeszcze, bo wiedziałam, że jeśli Zbyszek nie będzie tutaj grał to ja także tutaj nie zostanę. Nie chcę go stracić jeśli musiałby wyjechać gdzieś za granicę....bo Plus Ligę zniosłabym jeszcze, nie wiem np. Jastrzębski, albo inny mocniejszy zespół, ale Włoch czy Rosji nie. Powiedziałam, że się zastanowię i odpowiem po pierwszym meczu z ZAKSĄ. Zgodził się na tą propozycję. Przy kolacji w domu powiedziałam o wszystkim Zbyszkowi.

  -No to wspaniale. Musisz przecież to przedłużyć. Gdzie będzie ci się lepiej pracowało niż w Asseco co?-zapytał kładąc swoją dłoń na mojej.
  -Tam gdzie będziesz ty...Zbyszek ja wiem, że masz tylko na rok umowę. Co jeśli nie będą chcieli już tego przedłużyć? Nie mogę cię stracić.-mówię, a oczy zachodzą mi łzami.
  -Hej, hej...-powiedział i kucnął przede mną trzymając moje dłonie w swoich.-Rozmawiają kochanie z moim menadżerem. Jeśli zagram świetne mecze to zapewne będą mnie chcieli. Spokojnie możesz iść i przedłużyć to wszystko. Nie mam zamiaru nigdzie się stąd wybierać.-oznajmia i całuje mnie.
  -Obiecujesz?-pytam.
  -....tak.-odpowiada po chwili. 

Te jego przekonanie uspokoiło mnie nieco. Pierwsze spotkanie w naszej Twierdzy poszło łatwo, bo pokonaliśmy ich 3:0. Jakby jutro udało nam się już wygrać, to Mistrzostwo Polski zostaje w Rzeszowie. Po tym spotkaniu poszła podpisać umowę na 2 lata pracy. Widać zadowoleni są z tego co wykonuje dla klubu. Obiecuję, że będę bardziej się jeszcze starała, bo w tym roku, a szczególnie pod koniec co nieco mi nie wychodziło. Teraz już jestem na prostej i wszystko jest w porządku. W niedzielę odbyło się spotkanie. Wystarczyło to zakończyć i nigdzie nie musielibyśmy jechać. Jednak coś poszło nie po naszej myśli. Nie wiem tylko co? Może głowa już zaczęła za szybko myśleć o zwycięstwie kiedy jeszcze go nie było? Może presja kibiców którzy siedzieli na sali w koronach. Kiedy chłopaki zeszli na przerwę podeszłam do Bartmana potrząsając nim i policzkując go. Dobrze wiedział co mam na myśli robiąc to. Niestety nie pomogło nic i przegraliśmy 0:3 i tym sposobem wracamy na jeszcze jeden mecz do Kędzierzyna. Trener po meczu nie zrobił zebrania tylko powiedział chłopakom, aby każdy z nich przemyślał to sam, a potem razem po dwóch dniach wyciągniemy wnioski. Zbyszek w mieszkaniu cały czas chodził wkurzony. 

  -Chodź wyjdziemy na spacer co? Dobrze nam zrobi świeże powietrze.-mówię i delikatnie muskam jego wargi.-Hm?-zapytałam, a on zrezygnowany pokiwał głową.

Ubraliśmy się i wszyliśmy na krótki spacer. W czasie tego zwierzył mi się, że czuje się winny iż przegrali, że gdyby nie był taki pewny siebie to może inaczej wyglądałoby te spotkanie. Starałam się jednak załagodzić te jego myślenie i obiecałam powiedzieć mu po analizie co robi źle. Po powrocie ugotowałam nam obiad i wzięłam się do pracy, a on siedział na kanapie i grał na PSP. 


Kiedy spotkaliśmy się z Andrzejem po tych dniach wolnych zostawił zawodników samych i udaliśmy się całym sztabem do innego pomieszczenia. Wraz z Mieszkiem przedstawiliśmy mu jak to wszystko wygląda i co było naszym słabym elementem. Kiedy dowiedział się już wszystkiego weszliśmy na salę na której rozgrzewali się już chłopaki. Kowal wygłosił im dość długą mowę, ale chyba podziałało, bo naładowani energią zaczęli grać. Oby tylko mieli taką sportową złość w sobie w dniu ostatecznego meczu. Przed wyjazdem zorganizowano otwarty trening. Prawie cała hala była zapełniona. Widziałam, że chłopaki nie spodziewali się tego. Kiedy na samym końcu publiczność odśpiewała im wpierw „Mistrz, mistrz Resovia”, a potem „Mistrzem Polski jest Sovia. Sovia najlepsza jest...” W siatkarzach znów narodziła się wiara. Wiadomo w Kędzierzynie nie będzie mogło być, aż tyle kibiców, ale chcieli by nasi chłopacy poczuli, że wciąż mają dla kogo walczyć, bo Rzeszowianie wciąż w nich wierzą, że są najlepsi, a ten ostatni mecz po prostu im nie wyszedł. To było wspaniałe pożegnanie. 

Następnego dnia udaliśmy się w podróż do Kędzierzyna. Chcieli to wygrać oj chcieli! Może i lepiej że nie gramy u siebie. My poczuliśmy za dużą presję i wiemy jak to się skończyło. Teraz może  gospodarze ją odczują co ułatwi nam sprawę. Całą drogę spędziłam jeszcze na poprawie wszystkich danych. Kiedy dojechaliśmy na miejsce zameldowaliśmy się w hotelu i poszliśmy na krótki rozruch. 



Najważniejszy mecz naszego życia odbywał się 20.04.2013 o godzinie 18:00. Wiedzieliśmy, że teraz nie ma co. Musimy walczyć! Równo o wyznaczonej godzinie rozpoczęło się stracie dwóch najlepszych drużyn. W pierwszym secie piłkę setową mieli już Kędzierzynianie, ale jakimś cudem udało się nam wyciągnąć i przechylić zwycięstwo tego seta na naszą korzyść. Drugi to już zupełnie inna bajka. ZAKSA nie dała się i doprowadziła do remisu 1:1. Kolejny set był walką punkt za punkt, ale tylko do pierwszej przerwy. Potem wypracowaliśmy sobie znaczne prowadzenie i wygraliśmy go 25:19. I naszedł możliwe, że ostatni set tego spotkania. Kiedy po drugiej przerwie technicznej prowadziliśmy 19:17 czułam....czułam, że chłopaki tak swobodnie się czują, że wiedzą iż zwycięstwo jest już na wyciągnięcie ręki. Gospodarze posyłali piłki w aut przez co powiększali nasze prowadzenie. I nadeszła prawdopodobnie ostatnia piłka tego meczu. Byłam tak podekscytowana wiedząc, że wygraliśmy to. ZAKSA już wiedziała, że nic nie wskóra i przestała walczyć. Zagrywka Achrema. Po gwizdku podrzuca ją i nie uderzyła wcale z całej siły, ale tak, że Kędzierzynianie mylą się i mamy punkt. As! Zerwałam się i objęłam mocno Mieszka, a potem razem wbiegliśmy do chłopaków którzy cieszyli się z wygranej. Podbiegłam do Zbyszka i pocałowałam, a on uniósł mnie i zakręcił. W świetnych humorach zeszliśmy z boiska do szatni, aby przygotować się na dekorację. W pomieszczeniu od razu zostały wyciągnięte szampany. Przebrani w koszulki Mistrz Polski 2012/2013 wyszliśmy na halę. Tam stała już ZAKSA. Gdy powitano nas weszliśmy na podium i odebraliśmy medale wraz z gratulacjami. A potem zaczęła się szaleństwo. Chłopaki wykorzystali to, że wygraliśmy wylali na moją głowę całego szampana tak że włosy miałam posklejane i przyklapnięte. Nie złościłam się jednak, bo cieszyłam ze zwycięstwa. Po jakichś 20 minutach kiedy siatkarze skończyli już udzielać wywiadów wróciliśmy do szatni, aby pożegnać już te miejsce i ruszyć do Rzeszowa. Przed budynkiem powitali nas kibice Resovii. Po chwili radości wraz z nimi wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy do hotelu, a potem od razu do Rzeszowa. Tam także powitał nas tłum ludu mimo iż była 3 w nocy. To się nazywają prawdziwi kibice. Siatkarze wyszli tam i znów odśpiewali kilka przyśpiewek, a szczególnie „Mistrz, Mistrz Resovia”. W mieszkaniu wraz ze Zbyszkiem byliśmy po 4:30. Padliśmy zmęczeni wprost do łóżka. 

Rano odświeżeni i przebrani ruszyliśmy pod halę, a stamtąd autokarem na rynek. Tam miało się odbyć małe przywitanie. Po tym jak zajechaliśmy nie można tego było nazwać małym, bo pełno było ludu. Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś takiego. Zszokowało mnie ta ilość. Po godzinie wsiedliśmy do autokaru i odjechaliśmy znów.  O 18:00 spotykamy się wszyscy w Blue Diamond. 

  -Skarbie!-krzyczę kiedy stoję przed szafą i nie wiem co założyć na siebie. W mgnieniu oka znajduje się obok.
  -Nom?
  -Co ja mam założyć co?-pytam go, a on zaśmiał się.
  -Słońce...dobrze wiesz, że ty we wszystkim wyglądasz pięknie więc mi bez różnicy naprawdę.
  -Dziękuję.-mówię i wypycham go za drzwi sypialni. Zamykam je na klucz i wyrzucam ciuchy z szafy. Decyduje się w końcu na czarne dżinsy, niebieską bluzkę na ramiączka i czarne szpilki. Przejrzałam się w lustrze i dołożyłam do tego jeszcze naszyjnik. Tak o wiele lepiej było. Pociągnęłam rzęsy tuszem i spryskałam perfumami. Przy wyjściu wzięłam torebkę i kurtkę skórzaną. 

  -Ja już.-odpowiadam patrząc na Zbyszka siedzącego przed kanapą. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Chwycił za pilot i wyłączył telewizor. Podszedł do mnie i od razu przyciągnął całując w usta.
  -Wyglądasz tak seksi.-oznajmia zjeżdżając swoją dłonią na pośladek i lekko go ściskając. 
  -Zbyszek...- mówię poprawiając mu koszulę.-Jedźmy już.-oznajmiam i wychodzę z mieszkania. Dogonił mnie szybko i ruszyliśmy do hotelu. 

Na miejscu byliśmy na czas. Przywitałam się już z siatkarzami i ich dziewczynami. Wpierw nastąpiła bardziej taka spokojna część czyli podziękowanie, przywitanie itp. Zjedliśmy jakiś ciepły posiłek gadając i śmiejąc się. Impreza rozkręciła się gdzieś koło 20:30. Chłopaki szaleli na parkiecie, a ja wraz z Iwoną i Olą śmiałyśmy się z nich. Wtedy też zaczyna dzwonić mój telefon. Spoglądam na to kto dzwoni i uśmiecham się. 

  -Przepraszam dziewczyny.-mówię i wychodzę na zewnątrz. Wciskam przycisk „odbierz” i w słuchawce słyszę wesoły głos chłopaka.
  -Gratulacje Resoviaki!-krzyczy Misiek.
  -Dzięki. Dla was też za zajęcie 3 miejsca.-odpowiadam.
  -Oj przestań....najważniejsze że pokonaliście ZAKSĘ. Przynajmniej odegraliście się za nas. Przecież to my mieliśmy grać z wami w finale.
  -Tak wiem, mówiłeś już to. Poza tym to był też rewanż za przegrany Puchar Polski-słyszę, że chłopak chce coś dopowiedzieć lecz ja to robię.- tak, tak, za was też odegraliśmy się.-śmieję się i on również.
  -To dobrze, bo tam też powinniśmy grać przeciwko sobie.
  -Ja widzę, że ty byś wszędzie chciał grać przeciwko Zbyszkowi.
  -No pewnie....ale szkoda, że nie będę już miał okazji.-mówi, a w jego głosie wyczuwam smutek
  -Odchodzisz z Jastrzębskiego?-pytam
  -Nie, to Zbyszek przecież....czekaj czekaj....-i milknie.


                          ________________________________________

Wpierw chcę was przeprosić za to, że wczoraj nie pojawił się rozdział, ale po prostu jestem chora i miałam gorączkę przez co nie byłam w stanie nic napisać. 
Oddaje wam kolejny rozdział. Już było tak pięknie, już było tak dobrze, a tu nagle....
Pozdrawiam i do jutra :*

6 komentarzy:

  1. I doczekałam się akcji w samochodzie :D
    Dlaczego Bartman jej nie powiedział, że odchodzi z Resovii? :( Jak zareaguje Marta.. Ogólnie fajnie się czytało o tym, jak Resovia wygrywa, ale wybacz moje serce zawsze będzie należało do Czarno-żółtej Skry <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda z nas rozumie to, że jesteś chora i nie dałaś rady :) Lecz się tam :)

      O i nawet pierwsza jestem :D

      :*

      Usuń
  2. Nie masz za co przepraszać;) Tak właśnie myślałam, kiedy Zibi jej o tym powie, ale Misiek go wyprzedził;) Coś mi się wydaję, że niezła jazda będzie jak Marta się dowie o wszystkim. Bo tak to by z nim pojechała, a tak ma już podpisaną umowę;(
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :) Zapraszam Cię na na nowy rozdział na : http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/ . A w skrócie, co Cię czeka - zagadka zatrzymania Miśka, Pitera, Paul'a i Zibiego w końcu się rozwiązuje. O co chodziło ? Zapraszam na bloga, a na pewno się dowiesz. Pozdrawiam gorąco ! :)

    PS. Jeśli już nie czytasz, to przepraszam za spam !

    OdpowiedzUsuń
  4. Ona podpisała umowę na dwa lata, a on odchodzi... Czemu nie dasz im w spokoju się sobą nacieszyć? Marta się już totalnie załamie, jeśli będzie musiała znieść kolejne rozstanie... :(
    Rozdział re-we-la-cyj-ny! :)
    Nie mogę doczekać się następnego ;)
    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :]
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wiedziałam, wiedziałam, że ty coś, nakręcisz, tak myślałam, że on odejdzie z Resovii!!! Skapnęłam się gdzieś w momencie w którym zaczęłaś pisać o kontrakcie Marty! Na początku myślałam, że może coś pozmieniasz, że będzie inaczej, ale potem już byłam pewna! Oł je! Jestę geniuszę!
    Zdrowiej ty mój kochany miszczu fotoszopa :*
    Buziaki, malina :*

    OdpowiedzUsuń