"Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostanie."
Rano gdy obudziłam się, chłopak spał. To cudowne znów móc budzić się obok niego. Delikatnie zdjęłam z siebie jego rękę i wstałam. Zlokalizowałam koszulkę Zbyszka i wciągnęłam ją na siebie. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę. Czekając na to, rozkoszowałam się wonią perfum zbyszkowej koszulki. Przymknęłam oczy i zatraciłam się w tej czynności. Nagle poczułam duże i silne dłonie oplatające mnie od tyłu i mocno przyciągające do nagiego torsu. Opuściłam ręce wzdłuż ciała.
-Dzień dobry kochanie.-usłyszałam cichy szept do ucha.
Odwrócił mnie i namiętnie pocałował. Trwałoby to dłużej gdyby nie czajnik który dawał znać,że woda jest już gotowa. Odsunęłam się i wyłączyłam gaz,a potem zalałam świeżą kawę. Bartman siedział już przy niewielkim stoliku i czekał na napój. Gdy postawiłam oba kubki na stole złapał mnie w pasie i mocno pociągnął tak,że wylądowałam na jego udach. Przyłożył głowę do mojej klatki, a ja objęłam go mocno.
-Zamieszkamy razem znów?-pyta-Chcę mieć cię znów obok.
Uśmiecham się,a on od razu wie co mam na myśli. Zapada chwila ciszy którą przerywa Bartman który zaczyna śpiewać:
-Kim byłbym ja gdyby nie ty, bez ciebie zagubię się. Zostanę jak niebo bez gwiazd. Jesteś moim powietrzem tak.
-Proszę, proszę jaki śpiewak z ciebie.
-To dla ciebie kochanie.-odpowiada całując mnie, a ja mocno obejmuję go za szyję.
-Zbyszek obiecaj mi, że już nie popsuje się między nami.....że żadna Aśka, Baśka czy Kaśka nie stanie między nami.
-Obiecuję, ale ty też mi obiecaj, że żaden inny facet tego nie zrobi.
-Obiecuje Zbyszek. Przysięgam, że tak będzie.
-Wiem słońce.-odpowiada i całuje mnie.-Wierzę w to.
-Naprawdę?-pytam.
-Tak. W końcu gdybyś tego nie chciała nie starałabyś się o mnie tak bardzo. Nie zależałyby ci na tym,aby odkryć te oszustwo, nie starałbyś się gdybyś mnie nie kochała. Zrezygnowałabyś już dawno z tej walki, a ty jak lwica walczyłaś. Z takim skutkiem.-i wskazuje na siniaka.
-Dobrze wiesz, że dla ciebie zrobiłabym wszystko.
-Tak kochanie. I strasznie cieszę się, że znów jesteśmy razem, bo tak potwornie za tobą tęskniłem. Brakowało mi czasem tego przekomarzania się, pocałunków, twojego śmiechu, spojrzenia, dotyku, pocałunku, nawet i złości, albo tego jak się na mnie obrażałaś. Bez ciebie było tak pusto. Czułem jakby brakowało mi w życiu czegoś. Starałem się nie dopuszczać do siebie myśli, że chodzi o ciebie. Jednak rozum dopuścił serce do głosu i wyszło szydło z worka.
-I dobrze. Mój rozum o zapomnieniu nie miał nawet prawa dojść do głosu, bo serce wciąż kazało mi walczyć....nawet jak powiedziałeś, że to koniec to nie chciało przyjąć tego do wiadomości.
-Bo wiedziało co dla nas jest dobre.-mówi.
-Wiedziało bardzo dobrze.
-Mogę cię o coś spytać?
-Oczywiście.
-Wiem, że żadne z nas nie chce wracać do tego tematu, ale ja muszę, bo chcę to usłyszeć od ciebie. Naprawdę sprawdziłaś wszystkie gabinety ginekologiczne w Rzeszowie? Naprawdę pojechałaś do Bydgoszczy i obeszłaś wszystkie McDonaldy? Naprawdę włamałaś się do mojego mieszkania?-zadaje mi pytania, a ja jestem nieco zszokowana tym o włamaniu.
-Skąd wiesz, że się włamałam?
-Chłopaki mi powiedzieli.
-I co? Złożyłeś na mnie jakieś doniesienie?
-Przestań. Nawet gdybyśmy się nie pogodzili to i tak bym tego nie zrobił. Poza tym jak dowiedziałem się w jakiej sprawie to nawet nie chciałem.
-Tak. Zrobiłam to. Wiesz co było jednak najgorsze?
-Nie.-odpowiada mocniej obejmując mnie.
-To, że rozładowała mi się komórka i nie doszło powiadomienie od Igły i byłam wciąż w waszym mieszkaniu jak wróciliście.
-Że co?!-zdziwiony zapytał.
-No. Siedziałam w szafie kiedy przyszliście, a potem wyszłam kiedy poszedłeś po jakiś krem, czy olejek dla Aśki.
-Nawet nie słyszeliśmy jak wychodziłaś.
-No widzisz....a odnoście tych poprzednich pytań to tak. Obdzwoniłam wszystkie i zajęło mi to parę dni. W Bydgoszczy byłam z Monią i od rana opracowałam wszystko dokładnie mając zaplanowane i zaznaczone na mapie.
-Mój detektywie kochany.-powiedział i pocałował mnie.
-Gdy wiedziałam jak kłamie nie mogłam pozwolić, aby nabierała cię na te dziecko. Potem jak niby je straciła....jak zaplanowała, że to przeze mnie....a ty....ty powiedziałeś, że nie chcesz mnie znać to nie załamałam się do końca tak naprawdę. Zabolały mnie słowa, ale pojawiła się jeszcze większa determinacja, aby jak najszybciej ten jej plan pokazać tobie, więc nie siedziałam długo i płakałam, tylko wzięłam się w garść i szukałam.
-Jesteś cudowna wiesz?
-To wszystko robiłam wyłącznie z miłości.-mówię gładząc go po policzku.
-A ty nie masz pojęcia jak mi było ciężko. Kochałem cię cały czas i cierpiałem po tej zdradzie. Wcale nie chciałem wiązać się z Aśką. Nie mam pojęcia czemu się zgodziłem na to...chociaż to właściwie nie był taki prawdziwy związek. Nie sypiałem z nią, nie umiałem całować, ani nic z tych rzeczy. Wciąż zajmowałem kanapę która już niejedną łzę moją wchłonęła.
-Moja to i łzy i alkohol i moje żal ma w sobie.-i oboje uśmiechamy się.
-Muszę cię też zapytać o jedną rzecz.
-Jaką?
-Czy ty...no wiesz....czy miałaś jakiegoś chłopaka po tym jak zerwaliśmy, czy kochałaś się z innym?- i spoglądam na niego.
-Nie miałam i z żadnym się nie kochałam. Ostatni z jakim to robiłam był Schops kiedy przyłapałeś nas na zdradzie. Potem już nie chciałam, bo zrozumiałam, że takim stylem do niczego nie dojdę. Chciałam się zmienić i myślę, że udało mi się, a z twoją pomocą obok tak będzie na pewno.
-Na pewno. Obiecuje ci, że nigdy więcej nie zaniedbam cię tak jak wtedy. Będę twoim chłopakiem, kochankiem i przyjacielem.
-Już mi się to podoba.-i całuję go w usta. W tym czasie chłopak wjeżdża dłonią pod koszulkę.
-Nie założyłaś nic pod spód?-zapytał poruszając brwiami.
-Niee.....za to ty widzę, że masz.- i spoglądam w dół wskazując na jego bokserki.
-Zaraz mogę ich nie mieć.....w końcu jak oboje przez tak długo nie kochaliśmy się to trzeba byłoby to nadrobić prawda?
Nie odpowiadam, bo unosi mnie tak by móc ściągnąć swoją bieliznę i po chwili siadam na nim przyjmując jego przyrodzenie do swojego wnętrza. To był krótki i szybki numerek. Czułam, że wróciłam do tego co było kiedyś. Po śniadaniu ubraliśmy się i ruszyliśmy do jego mieszkania, aby mógł zabrać torbę na trening i trzymając się za ręce ruszyliśmy na Podpromie. Po wejściu Zibi nie mógł oderwać się ode mnie. Ciągle mnie całował i nie miał zamiaru iść się przebierać. Wtedy z szatni wyszedł Ignaczak z Kosokiem. Kiedy nas zobaczyli, libero podszedł i objął naszą dwójkę.
-No i nasze gołąbeczki wróciły!-krzyczy coraz mocniej nas ściskając.
-Jak widać.-odpowiadam i odpycham go od siebie poprawiając kurtkę.
-Nareszcie Zbysiu zmądrzałeś. Przecież oboje tak się kochaliście....-i nie zdążył nic powiedzieć, bo Zibi założył mu haka na szyję i zaczął czochrać jego włosy.
-Eeee! Popsujesz mi fryzurę!-krzyczy libero i próbuje się uwolnić. Kiedy mu się w końcu to udaje patrzy na roześmianego Zbyszka.-A między nami?-pyta.
-No co między nami?-dopytuje Zbyszek obejmując mnie ramieniem.
-No...czy wybaczysz nam i znów będziemy się kolegować?-pyta poważnie. Bartman spogląda na niego również bardzo poważnie i nagle wybucha śmiechem trącając go ręką.
-Pewnie Krzysiu. Co ja bym bez was wszystkich zrobił? Hmmm? Chcieliście dobrze i najważniejsze, że pomagaliście i chroniliście moją wariatkę.-mówi całując mnie w głowę, a po chwili zarabia ode mnie z łokcia w bok.-Auu!! Kochanie no.
-Wariatka! Ja ci dam wariatka.-droczę się z nim, a on po chwili wyciąga również rękę do Grześka. Teraz jest tak jak powinno być zawsze.
Przerywamy to kiedy na holu pojawia się Kowal i pogania nas szybko. W końcu za kilka dni mamy mecze z Delectą u nas. Fajnie, że nie musimy przynajmniej nigdzie jechać. Po porannym treningu na którym Zibi grał fantastycznie ruszyliśmy na miasto. Zaszliśmy na obiad do restauracji.
-To co dzisiaj wracasz prawda?-pyta.
-Dzisiaj?-i patrzę na niego drocząc się z nim trochę.
-No, a kiedy?
-Nie mam pojęcia.
-Kochanie!......przestań ze mną tak pogrywać.-zaczyna mi grozić.
-Bo co mi zrobisz?-zapytałam przejeżdżając swoją stopą po jego łydce. Uśmiechnął się i przygryzł wargę.
-Zobaczysz.-odpowiada i przestajemy tej naszej słownej utarczki kiedy kelnerka przynosi nam nasze zamówienie. Po zjedzeniu ruszamy na mały spacer po parku. Oczywiście, że nie mogło się obyć bez autografów i zdjęć z Zibim. Aż chciało mi się krzyknąć „Ej! Dziewczyny ja też sama niedawno go odzyskałam i chciałabym móc się nim nacieszyć". Kiedy z powrotem ruszamy znów zaczyna temat przeprowadzki.
-Marta wciąż nie odpowiedziałaś mi kiedy znów zamieszkamy razem. Nie chcesz tego?-pyta.
-No jak możesz tak mówić?! Dobrze wiesz, że o niczym innym nie marzę.
-To może weźmiesz moje autko....pod warunkiem, że nie wjedziesz mi nim w żadnego jelenia czy inne zwierzątko.-zaczyna śmiejąc się.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne.-mówię.
-Przepraszam słońce. Dasz radę się sama zebrać, to ja bym w mieszkaniu nieco uprzątnął, bo taki syf się zrobił, że nie chcę abyś to widziała.
-Poradzę sobie. Nie mam tego wiele więc luzik.
-Po treningu weźmiesz moje auto, a ja pójdę piechotą okej?-pyta.
-Okej, okej.-i obejmuje go w pasie, a on swoją rękę kładzie mi na ramieniu.
Po tym spacerku wróciliśmy znów na halę. Zbyszek był przygotowany i wziął ze sobą zapasowy strój. Ten to myśli. Ja na to bym nie wpadła chyba. Po grze taktycznej pożegnałam się czule ze Zbyszkiem i jego autem podjechałam pod swój blok. Mieszkanie mam niby do końca tego miesiąc, ale już nie dużo zostało dni do końca marca. Pakuje wszystkie swoje rzeczy do walizek. Przyznaję, że miałam mały problem z zapięciem ich, ale jakoś sobie poradziłam z tym. Z trzy razy obeszłam mieszkanie patrząc czy aby wszystko na pewno zabrałam ze sobą. Po kolei znosiłam wszystkie te ciężkie rzeczy do samochodu. Trzeba mi może było zadzwonić przynajmniej po Pita który pomógłby mi ze wszystkim, ale nie! Ja wolałam sama to zrobić! W takim razie masz za swoje. Najgorzej było z ostatnią największą która przez przypadek stoczyła mi się ze schodów i narobiła niezłego huku na klatce. Męczyłam się z nią, ale z wielkimi trudami i ją zapakowałam do samochodu. Spojrzałam ostatni raz na blok i wsiadłam do pojazdu. I znów wracam na stare śmieci. Spokojnie zajechałam pod dobrze znany mi blok i przywitałam się na wjeździe z panem Jankiem.
-Pani znów tutaj?-pyta.
-Tak, ale teraz na dłużej znowu.-odpowiadam.
-Cieszę się bardzo w takim razie.
-Dziękuję panie Janku.-mówię przez otwartą szybę.
-Za co?
-Za to, że wtedy mnie pan wpuścił, za to że powiedział pan prawdę. Dzięki temu jestem tutaj znowu.
-Nie ma za co. Lubię widzieć kiedy ludzie są szczęśliwi, a pani i pan Zbyszek właśnie na takich wyglądają.
-Bo jesteśmy.-mówię.-Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia.
-Do zobaczenia.-odpowiada i wjeżdżam na parking.
Dzwonienie do Bartmana nic nie dało, bo ten pajac nie odbierał. Niech ja tylko znajdę się tam na górze. Przemiły sąsiad pomógł mi z walizkami. Wszystko wpakowaliśmy do windy i pojechaliśmy. Facet pytał czy dam radę, bo jak nie to może wjechać ze mną piętro wyżej i wyciągnie mi te torby. Podziękowałam i powiedziałam, że mój chłopak pomoże mi z nimi. Kiedy zajechałam na nasz poziom wyciągnęłam jak najszybciej się dało te tobołki.
-Niech tylko okaże się, że nie ma go w domu to popamięta mnie.-syczę do siebie i widzę nagle jak wybiega z mieszkania.-No nareszcie pan raczył się zjawić!-wkurzona mówię.
-Daj ci pomogę.-podbiega do mnie i bierze ode mnie rzeczy.
-Teraz to daj, a odebrać telefon kiedy byłam na dole i potrzebowałam pomocy to już nie?-syczę ze złością.
-Przepraszam kochanie. Nie słyszałem. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.-odpowiada i otwiera drzwi zapraszając do środka. Wchodzę i dostrzegam coś płonącego w salonie. Wchodzimy oboje do środka i odwieszam kurtkę. Przemieszczam się w głąb mieszkania i widzę pokój cały w świeczkach i płatkach róż.
-A co to światła nie ma?-zapytałam.
-No wiesz co? I weź tu bądź romantyczny.-mówi wywracając oczami.
-Przecież żartuję. Tu jest pięknie.-odpowiadam i przytulam się do niego.
-To dopiero początek. Witaj w domu kochanie.-i całuje mnie namiętnie w usta. Chwyta mnie lekko za dłoń i prowadzi za sobą. Otwiera drzwi do łazienki i zaprasza mnie do niej. W środku panuje romantyczna atmosfera. Po całym pomieszczeniu rozstawione świeczki, a wanna jest wypełniona wodą i płatkami róż. Obok niej stoją dwa kieliszki i pojemnik z szampanem.
-Jak tu pięknie.-mówię i podchodzę do wanny sprawdzając jaka jest woda.
-Jest gorąca. Dosłownie przed chwilą napuściłem ją. Właśnie dlatego nie zszedłem i bardzo z tego powodu przepraszam....z tego, że musiałaś dźwigać to wszystko. Chciałem ci zrobić niespodziankę.-patrzyłam na tą jego pracę i złość przeszła.
-Nie jestem zła. To co tutaj zrobiłeś wynagradza wszystko.
-W takim razie zapraszam do wody, bo ostygnie nam.
Podchodzi do mnie i całując pomaga mi ściągnąć z siebie odzież. Kiedy byłam już całkowicie naga wsadziłam wpierw jedną nogę, potem drugą i w końcu usiadłam. Temperatura wody był idealna. Obserwowałam Zbyszka który w ekspresowym tempie ściągał z siebie ubranie. Gdy pozbył się wszystkiego spokojnie dołączył do mnie siadając na przeciwko. Chwycił za butelkę szampana i otworzył ją rozlewając do kieliszków napój. Podał mi jeden z nich, a drugi podniósł sam.
-To za co pijemy?-pyta.
-Za nas.-odpowiadam i stukamy się kieliszkami, następnie upijając alkohol. Nie chcąc siedzieć tak i patrzeć tylko na niego obróciłam się i plecami oparłam o jego tors.
-Tak zdecydowanie jest mi lepiej.-mówię, a on mocno obejmuje mnie ramionami i całuje.
-Kocham cię Martuś.-szepcze.
-Ja też cię Zbyszek kocham.-powiedziałam i odwróciłam lekko głowę tak aby mógł bez problemu odnaleźć moje usta. Wiedziałam jak tak wspólna kąpiel może się skończyć. Wsunął powoli dłoń pod wodę jeżdżąc nią po udzie by po chwili znaleźć się pomiędzy nimi. Cicho jęknęłam nie przerywając pocałunku kiedy delikatnie dotykał i pieścił mnie pod wodą. Odrzuciłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Jego ruchy dłonią były coraz szybsze i gwałtowniejsze. Cichy jęk przerodził się w znacznie głośniejszy, a ciało prężyło się z rozkoszy. Chwile po tym przeżyłam pierwsze uniesienie. Serce waliło jak szalone i próbowałam unormować przyśpieszony oddech.
-Jesteś piękna. Mówiłem ci już to?-pyta.
-I to nie raz.
-To powtarzam to po raz kolejny.
Na jednej pieszczocie się nie skończyło, bo nadeszła moja kolej. Kiedy doprowadziłam jego członka w stan gotowości delikatnie opuściłam się na niego i tak oto naszym nowym miejscem kochania się była wanna. Nieco tej wody narozlewaliśmy, ale nie interesowało nas to, bo było nam cholernie dobrze. Kiedy oboje przeżyliśmy wspaniały orgazm, wstaliśmy i nadzy i mokrzy ruszyliśmy do sypialni która również była pięknie przystrojona. Ja nie wiem jak on to wszystko tak szybko zorganizował. Uprawialiśmy seks teraz na łóżku, które całe było obsypane płatkami róż. Co rusz jakiś przyklejał się do naszego mokrego ciała. Pościel poza tym też nie była lepsza. Dawno już nie przeżyłam takiego czegoś. Ten chłopak w łóżku jest nieziemski. To co tu wyprawia i jak potrafi zaspokoić dziewczynę jest wprost niewyobrażalnie cudowne. Mam nadzieję, że sąsiedzi nie będą się skarżyć, na głosy naszych namiętnych poczynań, ale niestety kiedy uprawia się taki dziki i namiętny seks to ciężko jest być cicho. Byliśmy naprawdę wykończeni tym wszystkim, że tak na mokrym usnęliśmy. Rano obudził mnie chłopak obdarowując moje ramię pocałunkami.
-Kochanie...wstawaj....śniadanie gotowe.-szepcze.
-Rozpieszczasz mnie. Chcesz bym się do tego przyzwyczaiła?-pytam otwierając oczy.
-Jak będzie trzeba to będę robił tak codziennie.-odpowiada.
-Naprawdę?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Oczywiście.-zupełnie poważnie odpowiedział. Popatrzyłam na niego chwilę i pokręciłam głową.
-Nie. Nie chcę tak codziennie. Wtedy już nie będzie tak romantycznie gdy to zrobisz.-mówię.
-Wiem to. Ale teraz już naprawdę chodź.- i wstaje zabierając mi koc.
-Bartman no!-krzyknęłam.
-No masz!-i rzuca mi szlafrok który ja szybko na siebie wciągam i idę za nim do kuchni. Tam czekają już na mnie tosty i kakao. Czy ten dzień mógł się zacząć lepiej? Nie.
-Mam pytanie.-zaczynam kiedy połykam kęs.
-Słucham słońce.
-Powiedziałeś już o wszystkim Miśkowi?-zapytałam.
-Jeszcze nie. Chciałbym osobiście do nich pojechać i powiedzieć, a jednocześnie przeprosić.-odpowiada.
-To jak? Po meczach z Delectą?
-A co jak pojedziemy do nich jeszcze na piaty?-dopytuje.
-To kochanie zrób tak, abyśmy nie musieli dobra?
-Zrobię wszystko co w mojej mocy.
-I tak ma być mój mistrzu.-odpowiadam.
Po śniadaniu ubieramy się i ruszamy na kolejny trening, bo mecz już za dwa dni.
________________________________
Dziewczyny jesteście kochane. Każde wasze miłe słowo jest naprawdę dla mnie ważne, a najważniejsze, że opowiadanie wam się podoba. To teraz wychodzi na to, że słodzić wam będę.... chociaż.....a nie wiem. Zobaczę. Dziękuję :*
Mimo iż mecz z Rosją przegrany cały Memoriał wygraliśmy! :)
Pozdrawiam kochane :*
No proszę nie ma mnie tu dwa dni a tu takie zmiany;D Cieszę się, że Zbyszek wybaczył Marcie:) Znów są razem;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kinia
Pierwszy raz jestem pierwsza;D
Usuńooooo :3 Jak ja kocham czytać o czyimś szczęściu w miłości :) To jest piękne, że w końcu są razem :)
OdpowiedzUsuńMemoriał, Memoriałem, ale mecze były piękne.. no może poza tym z Rosją ;) Ale i tak wygrali <3 Nasi Mistrzowie <3
Dzisiaj u mnie pojawił się nowy rozdział ;)
[love-isnt-enough.blog.pl]
Zapraszam :D
Buziaki i do jutra :*
Jak słodko, normalnie rzygam tęczą, ale możesz słodzić, myślę, że nikt się nie obrazi, oni do siebie po prostu pasują jak żadna inna para i nie ma takiej opcji, żeby nie byli razem, ciekawe jaka będzie reakcja Moni u Michała...
OdpowiedzUsuńBuziaki, malina :*
Ale nasłodziłaś, ale mi to jak najbardziej pasuje;) Mam nadzieję, że to opowiadanie będzie się jeszcze dłuuugooo ciągnąć ale nie kosztem związku Marty i Zbyszka;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam<3
Mmm... romantiko :D I to mi się podoba ;) Cieszę się, że znów są razem, że są szczęśliwi, że Zibi pogodził się z chłopakami... Jest po prostu pięknie, cudownie i... nie psuj tego za szybko ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :]
Buziaki ;*
HURRRA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJUHU:D
I am very happy <3
swietny blog,to juz wiesz:D
BArdzo lubie jak dodajesz zdjecia tak jak w tym rozdziale wanna,lozko,sukienki,mieszkanie,no mieszkania wiecej prosze:D
Marty i Zibiego i ich przyjaciol wiecej takich prosze :)
Buziaczki:*