"Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los."
Z dobrym humorem budzę się rano. Gorący prysznic i czekająca na mnie do ubrania ulubiona sukienka. Związałam włosy w kucyk i wyszłam na śniadanie. Miejsce już zajęte dla mnie przez Bartka. W trakcie posiłku Zibi zwraca się w moim kierunku.
-Marta, załóż jakieś spodnie, koszulkę i czas na twoją karę-uśmiecha się i wstaje od stołu, a ja patrzę jak odchodzi..... A już myślałam, że może ominie mnie to. Po skończeniu zrobiłam to o co poprosił atakujący. Zabrałam ze sobą telefon i zeszłam na dół gdzie czekała grupka siatkarzy.
-Na co czekamy?-zapytałam.
-Na taksówki-odpowiada Bartman.
Jak podjechały wsiedliśmy i ruszyliśmy w nieznanym nam kierunku. Bojąc się strasznie chwyciłam Bartka za dłoń. Z czasem znaleźliśmy się za miastem. Zatrzymaliśmy się na jakimś moście. Przy barierkach stało trochę ludzi. Widziałam jak chłopaki z pierwszego pojazdu wysiedli więc i my też to zrobiliśmy.
-Oto twoja kara Marta-powiedział Zbyszek kiwając głową bym ruszyła za nim. Zrobiłam to. Szliśmy wszyscy w kierunku tych ludzi. Jak tylko zobaczyłam co to, to aż nogi się pode mną ugięły.
-Nie! Nie ma mowy! Ja nie skoczę!
Chłopak tylko uśmiechał się i zaczął rozmawiać najprawdopodobniej z organizatorem wszystkiego. Spoglądali na mnie, a ja rozglądałam się w którą stronę mam uciec.
-Marta podejdź tutaj!-krzyknął atakujący.
-Ja nie skoczę! Boję się!
-To w takim razie czeka cię kara!
Bartek podszedł i objął mnie mocno do siebie przytulając.
-Spróbuj Marta-szepcze-zawsze dawałaś radę i tym razem też tak będzie.
-Ja się boję.
-Kochana....pokaż temu pajacowi-powiedział unosząc mój podbródek do góry i delikatnie całując w usta-dasz radę.
Gdy tak mówił miałam wrażenie, że właśnie tak będzie. Skradłam mu całusa i ruszyłam do Bartmana.
-Jednak?-zapytał
-Tak! Nie myśl, że ze mną będziesz miał tak łatwo.
-Możesz dodatkowo wziąć sobie osobę z którą skoczysz. Będziesz może się mniej bała.
Odwróciłam się i popatrzyłam na siatkarzy. Najbardziej to chciałabym Kurka, ale on pewnie i tak na sam widok wysokości się przestraszy....może Krzysio? Ostatnio bardzo mi pomógł na karuzeli....albo Kubi? On też zawsze jest blisko.
-Dobra wiem już kogo wybieram-mówię patrząc na Bartmana.
-Kogo?-pyta
-Ciebie-odpowiadam, a jemu aż oczy wychodzą z orbit na to co powiedziałam. Poza tym reszta chłopaków wyglądała tak samo. Nie powiedział, że jego nie mogę. Poczuje przynajmniej to co ja.
-Ale....-jąkał się.
-Nie powiedziałeś, że ciebie nie mogę...poza tym co? Boisz się?-pytam
Żaden z nich zapewne nie spodziewał się, że to będzie Zbyszek. Ja w życiu normalnie też bym się na niego nie zdecydowała. Zmrużył oczy patrząc na mnie.
-Ani trochę!-odpowiedział i podeszliśmy do mężczyzn którzy zaczęli nam zapinać jakieś szelki i linki. Związali mnie i Zbyszka razem byśmy w trakcie lotu nie rozdzieli się.
Kiedy już stanęliśmy na krawędzi....i mieliśmy skoczyć.
-Zbyszek ja poddaję się! Nie dam rady! Wybiegnę nago na te boisko, ale nie zrobię tego-krzyczę przerażona kurczowo ściskając go za koszulkę.
-Za późno na to-odpowiada i przytula do siebie mocno, a następnie wyskakuje.
Przez całą drogę spadania krzyczałam z całej siły przytulając się do Zbyszka. Lekko nami szarpało przez tą linkę. Sądziłam, że dotkniemy głowami wody, ale zatrzymaliśmy się przed. Kiedy w końcu ustabilizowaliśmy się podpłynęła do nas łódka i odczepiła. Znaleźliśmy się na jej pokładzie.
-I jak?-zapytał Zibi uśmiechając się.
-Było super!
-Jeszcze raz?
-Nie, nie...może innym razem.
-A szkoda-odpowiedział.
-Następnym razem, ale z tobą zgoda?-pytam
-Oczywiście.
Przyznam, że nie było aż tak źle. Chłopaki na górze pytali mnie jak było, a mi ciężko było cokolwiek powiedzieć.
-Zajebiście!-odpowiadałam zawsze jednym słowem.
Po powrocie na obiad ruszyliśmy wszyscy wraz ze sztabem na zwiedzenie miasta. Było naprawdę piękne. Przy plaży spotkaliśmy brazylijskie tancerki. Podziwiałam jak tańczą sambę. Chciałabym tak operować ciałem jak one.
-Dobra chodźmy dalej, bo tu nie ma nic ciekawego-odzywa się Zibi.
-Jak to nic ciekawego?!-wkurzona pytam -Wiesz ile to trzeba ćwiczyć, by tak tańczyć, ile godzin spędzić na sali?!....ty nawet sobie tego nie wyobrażasz.
-Trząść tyłkiem nawet i ja umiem.
-Śmieszny jesteś!-prycham i odwracam się.
Do naszej kłótni wtrąca się Andrea.
-Marta....to może ty byś przeprowadziła nam takie zajęcia tańca. Zibi zobaczyłby ile pracy trzeba w to włożyć, bo zapewne ty także wylewasz mnóstwo potu kiedy ćwiczysz.....ale jak wiadomo nasze chłopaki mają świetne poczucie rytmu.-mówi, a wszyscy zaśmiali się przypominając sobie ich występ.
-Trenerze, ale przecież to jest głupie!-wtrąca się atakujący.
-Właśnie, że nie! Zobaczymy czy jesteś taki dobry i potrafisz trząść tyłkiem!....tylko trenerze gdybym mogła to zrobić tak by zdążyli się zregenerować, bo zapewne nie wytrzymają tego tempa jakie mam ja.
-Mamy nie wytrzymać?!-znów mówi Bartman.
-Dobrze Marta......po wolnym poćwiczymy parę dni, a w trakcie zrobię dzień luzu od siatkówki i oddamy się wszyscy w twoje ręce...nawet my ze sztabem weźmiemy w tym udział. Poruszamy się trochę.-odpowiada, a ja uśmiecham się na samą myśl tańczącego AA, Gardiniego, albo Oskara.
-Pasuje mi. Niech trener tylko poinformuje mnie dzień wcześniej bym mogła się przygotować.
-W porządku.
I ruszamy przed siebie. Już nie mogę doczekać się tego dnia. Kocham ich, ale dam im popalić. Wieczorem szykujemy się na wyjście na imprezę. Zamykam już drzwi gdy nagle słyszę głośne chrząknięcie. Odwracam się i patrzę na przyglądającego mi się Kosoka i Kurka.
-Coś nie tak?-pytam
-No chyba tak-odpowiada Bartek i wskazuje głową na mój strój.
Spojrzałam w dół myśląc, że może gdzieś brudna jest spódnica albo co.
-Brudna, dziurowa czy jak?-zapytałam unosząc wzrok.
-Nie wypuścimy cię w tym stroju nigdzie-odzywa się środkowy.
-Bo?
-Chcesz znów by ktoś gdzieś cię zaciągnął?! W tym stroju jesteś łakomym kąskiem-dodaje przyjmujący.
-Wy sobie chyba żartujecie no nie?!-pytam.
-Ani trochę.....nie możesz tak iść.
-Nie będziecie mi mówić w czym mogę, a w czym nie mogę iść! Idę tak czy to wam się podoba czy nie!-mówię i wymijam ich.
(…)
Na dyskotece bawię się bardzo dobrze. Mężczyźni z którymi tańczyłam byli bardzo mili. Wiadomo zdarzali się jakieś dupki, ale to rzadko. Uległam i zatańczyłam z Bartmanem dwie piosenki które strasznie mi się spodobały i postanowiłam ułożyć do nich choreografię jak tylko będę miała czas. Do hotelu wróciliśmy gdzieś koło 3:00. Padłam jak nieżywa.
Rano kac i ból głowy. Do pokoju wtedy ktoś wparował. Uniosłam powieki by zobaczyć kto to. Zauważyłam Bartka ze szklanką w dłoni. Podał mi ją, a ja szybko pochłonęłam jej całą zawartość.
-Dzięki. Teraz ty mnie ratujesz.
-Nie ma za co....trzeba było nie przyjmować drinka od każdego kolesia.
-Oj Bartek przestań! Nie jest źle.
-Tak właśnie widzę.
-Naprawdę-uśmiecham się i z powrotem kładę.
-Idź wziąć prysznic i ubieraj się.
-Po co?
-Pójdziemy na jakieś dobre śniadanko, a potem pochodzimy sobie. Świeże powietrze bardzo dobrze ci zrobi.
Wstał szybko i wyszedł. Zwlekłam się z wyrka i ruszyłam w stronę prysznica który nieco postawił mnie na nogi. Doprowadziłam się do porządku, chwyciłam za torebkę i wyszłam z pomieszczenia. Zapukałam do pokoju chłopaka mówiąc, że jestem gotowa. Bartek miał na sobie spodenki do kolan i biały t-shirt, a do tego trampki i na nosie okulary przeciwsłoneczne. Prezentował się bardzo przyzwoicie. Ruszyliśmy na raczej słodkie śniadanie w postaci ogromnego deseru lodowego. Dużo się przy tym śmialiśmy i żartowaliśmy. Bartek opowiedział mi parę zabawnych sytuacji w roli głównej z jego bratem. Aż miło posłuchać jak miło mówił o rodzeństwie...jak bardzo tęskni za Kubą. Nie chcąc by się smucił, zaczęłam opowiadać także historie z mojego życia. Po zjedzeniu wszystkiego ruszyliśmy w kierunku centrum. Zrobiliśmy sobie zdjęcie, a potem wypożyczyliśmy rolki. Żadnemu z nas nie szło dobrze. Jednak nie liczyło się to, a dobra zabawa. Nie raz ratował mnie przed upadkiem. O zachodzie słońca usiedliśmy na murku patrząc na plażę i jedząc hot-dogi.
-Dziękuję Bartek za ten dzień. Bawiłam się świetnie.
-Ja również dziękuję, że zechciałaś.-odpowiedział, a między nami zapanowała cisza.
-Bartek....powinniśmy porozmawiać, ale tak szczerze-wydusiłam z siebie i odwracam w jego stronę.
-Też tak sądzę.
-Nie ciężko zauważyć, że zależy ci na mnie...i to tak bardziej niż na przyjaciółce....wiem, że chcesz czegoś więcej
-Marta..
-Daj mi dokończyć. Ja jednak na razie się tego boję.....wiedz tylko, że ty nie jesteś także mi obojętny. Zajmujesz jakieś specjalne miejsce w moim sercu, ale ja nie mogę powiedzieć, że cię kocham...za wcześnie..
-Cóż....rozumiem. Skoro tak myślisz....ale już jest jakiś postęp skoro nie jestem ci obojętny i zajmuje w twoim sercu troszkę miejsca-uśmiecha się i przysuwa do mnie zamykając mi usta pocałunkiem.
-Bartek może nie powinniśmy tego robić. Nie chcę ci dawać nadziei.
-Spokojnie....gdy będziesz gotowa w końcu to mi powiedz-mówi głaszcząc mnie po policzku, a ja przytulam się do niego.
-Dziękuję, że taki jesteś.
Gdy ściemniło się wracamy do hotelu. Żegnam się z nim i udaje się do pokoju. Zaglądam na pocztę.
-Nareszcie-mówię i odtwarzam filmik z nagraniem. Powoli zaczynam uczyć się kroków. Przyznam, że dziewczyny się spisały. Po dłuższej chwili kończę i pakuje rzeczy do torby.
(…)
O 13:00 mamy wylot. W poczekalni ze słuchawkami w uszach i oglądając kroki na moim telefonie tańczę przy obcych ludziach. Nie przeszkadza mi wcale, że wszyscy się na mnie patrzą. Chłopaki i tak pewnie nie skojarzą tych kroków do tego co pokażą im dziewczyny. Jak zauważam Zibiego gapiącego się na mnie zdejmuje jedną ze słuchawek i pytam.
-Czego?
-Wstyd nam robisz-mówi.
-Ty jeszcze większy....samym tym, że jesteś-odpowiadam i wracam do tego co robiłam.
Już nie mogę się doczekać kiedy w końcu wylecimy. Odbyło się to z małym opóźnieniem. W samolocie włączyłam muzykę i starałam sobie wyobrazić układy. Jedyne co to mogłam zapisywać, albo rysować poszczególne figury na kartce.
(...)
Na Okęciu w Warszawie byliśmy o 14:00. Byłam wykończona. Teraz jeszcze tylko podróż do Kędzierzyna. Zatrzymałam się u Wiśni i Malwiny. Codziennie chodziłam na zajęcia z dziewczynami, spotykałam się również z Kamilem. W końcu przygotowywaliśmy się na kolejny etap konkursu. W ciągu tych trzech dni co miałam wolnego zatańczyliśmy na dwóch mniejszych imprezkach gdzie udało nam się uzyskać wyróżnienie i srebro. W dzień kiedy mieliśmy wyjeżdżać już do Spały zadzwonił do mnie trener. Odebrałam wychodząc już z walizkami z mieszkania.
-Tak trenerze?-zapytałam.
-Marta nie musisz dzisiaj przyjeżdżać. Masz wolne. Zjaw się jutro i będzie w porządku.
-Ale co się stało?
-Dowiesz się zaraz...a teraz do widzenia-i rozłączył się.
Patrzyłam niepewnie na wyświetlacz nie rozumiejąc z tego nic.
-Idziesz Marta czy nie?-pyta Łukasz.
-Nie....trener dał mi wolne i powiedział, że mam stawić się jutro.....dziwne.
-Spoko....w takim razie ja lecę.
-No pa.-mówię, a on czule żegna się z Malwiną i znika.
Odstawiam na bok walizkę i nie mam pojęcia co robić.
-Malwina ja nic z tego nie rozumiem-mówię.
-Ale ja tak-odpowiada, a ja spoglądam na nią.
-Tak?
-Poprosiłyśmy z dziewczynami reszty siatkarzy o to abyś mogła zostać. Chciałyśmy spróbować wszystkiego z tobą. Chłopaki wracając do Spały.....a z tego co wiem-i spogląda na zegarek-Iwona która ma najdalej będzie w mieście za 3 godziny. Reszta też niedługo będzie.
-I on wam na to pozwolił?
-Powiedziałyśmy mu co nieco o tym i nie bardzo mu się to spodobało, ale zgodził się....wolał żebyś była już na miejscu.
-I potem ja będę miała na pieńku z Andreą, a nie wy.
-Marta my....-zaczyna, ale przerywam jej.
-No co ty?! Żartuję przecież! Jesteście kochane.
-Musimy zrobić próbę generalną przed występem.....w końcu niedługo będzie ten dzień.
-Tak.
Pakujemy się i czekamy tylko na znak, że żona Igły jest już tutaj. Po 15:00 rozlega się dźwięk telefonu Malwiny.
-Możemy iść. Wszyscy już są.
Zabrałyśmy torby i poszłyśmy na salę. W środku czekały już na są dziewczyny siatkarzy i moje kochane z zespołu. Z każdą się przywitałam.
-Wpadłyście na genialny pomysł...poza tym dziękuję za to, że i mnie w to zaangażowałyście.
-Marta przestań!-odezwała się Hania.
-Z tobą będziemy czuć się pewniej-dodaje Dagmara.
-To fajnie....ale koniec pogaduszek musimy zaczął ćwiczyć.
Wszystko szło nam sprawnie. Skończyłyśmy z nimi koło 19:00. Pożegnały się i rozeszły do domów, a ja miałam do nadrobienia trochę z moimi. Podzieliłam się z nimi układami. Nawet powoli zaczęłyśmy je ćwiczyć. Do mieszkania wróciłam po 22:00. Prysznic i od razu spać.
____________________________
Dzisiaj taki sobie rozdział. Chciałam jednak jakiś wstawić. Troszkę więcej Bartosza. Jeszcze raz przepraszam, że tak późno, ale miałam jakąś taką wenę do pisania rozdziałów...jak natchniona pisałam. No cóż nie pozostaje mi nic innego jak prosić was o komentarze, które dają mi kopa do pisania dalej.
Pozdrawiam :*
Kadra B w finale Uniwersjady zagra z Rosją. Trzymamy mocno kciuki za chłopaków :)
Świetny rozdział :) Każdy kolejny czytam z zapartym tchem i nie mogę się doczekać kolejnych :D
OdpowiedzUsuń/Kinga
Skok z mostu to na pewno nie mała przeżycie i podziwiam Martę za to, że się zgodziła. Dzielnie dała sobie radę ;) Bartek się o nią troszczy i świetnie spędzili razem dzień, jednak dobrze, że porozmawiała z nim szczerze i wszystko sobie wyjaśnili :D
OdpowiedzUsuńDo następnego :*
Ale Marta wrobiła Bartmana.. Ja na Marty miejscu chyba zsikałabym się ze strachu. Z tak wysoka lecieć w dół? Ja niedawno jak byłam w górach to zjeżdżałam na tyrolce chyba z 200 metrów, jak nie więcej, nad ziemią i darłam się jak głupia, a co dopiero tam by było... ;p
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to super. Ciekawi mnie jaka będzie reakcja siatkarzy na to jak zobaczą swoje żony/narzeczone/dziewczyny jak tańczą.. :D
Pozdrawiam ciepło! :*
Patricia
Powiem tak: poprzedni rozdział poziom hard. Lubię to! :P
OdpowiedzUsuńNo no no, Marta i Zbyszek się nam rozkręcają coraz bardziej. Tutaj taniec, tutaj toaleta, skok. Ciekawie...
Ale czy Bartek nie widzi co Marta robi za jego plecami? :( Nie do końca zachowuje się fair.
Buziaki :*