środa, 31 lipca 2013

Rozdział 89


"Im krwawsza bitwa tym słodsze zwycięstwo"


  -Skoro ty powiedziałeś coś to teraz i ja to zrobię.......To była zemsta....rozumiesz?! TO ...BYŁA.... ZEMSTA!...wszystko co wydarzyło się między nami od początku przygotowań w Spale do Ligii  nigdy nie było prawdziwe!...żadna czułość, żaden pocałunek....nic! kompletnie nic!... a to co dzisiaj zrobiłam było przypieczętowaniem wszystkiego!
  -Nie wierzę ci!
  -To uwierz! Naprawdę nic nie miało dla mnie znaczenia. 
  -Dlaczego?!-zapytał-Dlaczego to zrobiłaś?
  -Jak pocałowałeś mnie wtedy przed halą pełną ludzi...jak Patryk to zobaczył......Rozstaliśmy się. Kochałam go jak nikogo, a ty takim gestem zepsułeś wszystko. Załamałam się....całymi dniami płakałam. Potem próbowałam pogadać z nim, ale on nie dawał nam kolejnej szansy.....znienawidziłam cię!....znienawidziłam jak nigdy!....to właśnie te uczucie pozwoliło mi przyjechać do Spały... Obiecałam sobie, że zemszczę się na pewno! Nie wiem jak ale nie daruję ci tego! Chciałam zniszczyć cię! Zniszczyć tak jak ty zrobiłeś to ze mną!
  -Nie Marta! Gdybyś to chciała, to nie byłabyś dla mnie czasem miła.
  -Miła?-pytam prychając.- Postanowiłam obrać nieco inną taktykę. Powiedz co bardziej boli? Rana zadana przez wroga czy bliską osobę?-nie odpowiadał nic więc kontynuowałam.-Jasne, że przez kogoś bliskiego. Tak więc czasem zmieniałam się w tą dobrą Martusię. Bo powiedz mi jaką miałabym frajdę gdybym cały czas pokazywała że mam ci wciąż za złe i cię nie lubię?....Żadną! A tak proszę. Bawiłam się nieźle zmieniając swoje nastroje. Ty niczego się nie domyślałeś więc zabawa trwała w najlepsze....ja znałam jednak jej zasady, a ty nie. Nie spodziewałeś się nawet to, że tak uderzę. Pocałowałam cię, pocałowałam na oczach Aśki, kamer, transmisji na całym świecie. Rozumiesz?! O to mi chodziło! O zemstę! O coś gorszego niż ty mi zrobiłeś, bo ja wtedy cię nie znosiłam jak to zrobiłeś, a ty mi teraz mówisz, że mnie kochasz. Naprawdę nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. Byłeś i jesteś dla mnie nikim!

Chłopak stał i słuchał tego co mówię. Widziałam jak na jego twarzy malowało się zdziwienie. Pewnie takiego obrotu sprawy się nie spodziewał.

  -Czyli wszystko co przeżyliśmy razem.....-nie dokończył.
  -Tak! To było kłamstwo. Może z twoje strony wszystko było szczere....chociaż nie wierzę ci w to co mówisz... ty mnie nie kochałeś! Nigdy!
  -Skąd ty to możesz wiedzieć?!
  -Czy normalna zakochana osoba każe dziewczynie którą kocha robić to czego ona się boi? Czy robi to? Pierwszy raz się z takim czymś spotykam....że ośmiesza ją przed kolegami?
  -Nie chciałem byś się bała....chciałem ci jedynie pokazać jaka jesteś silna....że to nie ty masz się bać tylko inni, bo taka dziewczyna jak ty jest w stanie osiągnąć dużo.
  -Ojej jak słodko. Ale takie coś zachowaj dla swojej Asi!
  -Dlaczego byłaś i pomagałaś mi jak miałem problem z rodzicami co? Czy gdybyś mnie nienawidziła zostałabyś?
  -Dlaczego chcesz wiedzieć?! Bo mi było cię żal! Poza tym czułam, że mam jakiś dług u ciebie po tym jak zajmowałeś się mną. Mogłam się tylko uwolnić od ciebie jeśli spłaciłabym go jakoś. Udawałam więc miłą i pomocną. Dzięki temu nie miałam już żadnego długu.
  -Nie wierzę, że to wszystko co było między nami...-i przysuwa się do mnie patrząc w moje oczy-nie wierzę, że nic dla ciebie nie znaczyło.
  -Nic! Kompletnie nic! Ubzdurałeś to sobie! Nie mogłabym pokochać ciebie! Jesteś potworem!-wykrzyczałam mu to co miałam ochotę powiedzieć od miesięcy. 
  -A to jak się kochaliśmy.....
  -Bartman kurwa! Nie rozumiesz,że nic to dla mnie nie miało znaczenia?! To był seks! Zwykły seks! Żadnych uczuć! Więcej ich było kiedy pieprzyłam się z Grześkiem! Nie ...no właściwie towarzyszyły mi uczucia....złość, gniew i to aby się zemścić, by cię zniszczyć i byś cierpiał!-mówię.

Chłopak patrzył na mnie jednak nie odpowiedział już nic. Widziałam jak oczy zaszkliły mu się. Odsunął się, odwrócił i poszedł. Ulżyło mi. W końcu to zrobiłam! Kilka miesięcy planowałam to wszystko i udało się. Zemsta smakowała wyśmienicie. Niech wiedzą, że ze mną się nie zadziera.  Ruszyłam w kierunku szatni gdy nagle zza ściany wyskoczył Misiek. Wystraszyłam się bardzo.

  -Misiek ale mnie wystraszyłeś! Nie rób tak więcej!
  -Nie wierzę.....po prostu nie wierzę!
  -O co ci chodzi?
  -Słyszałem waszą rozmowę i po prostu własnym uszom nie wierzę, że ty byłabyś zdolna do takiego czegoś.
  -No to widzisz! Zranił mnie i ja zrobiłam to samo.
  -Kurwa Marta, ale to nie o to chodzi....jemu pewnie nawet nie chodziło o ten pieprzony pocałunek, że Aśka go zobaczy....ty po prostu zabawiłaś się jego uczuciami. Powiedz mi czy on bawił się tak? Uderzył od razu chcąc cię, a nie bawił się.
  -Nawet jeśli to co?! Zrobisz mi coś?
  -Nie!...bo wiem, że to co mówisz to kłamstwo....cały czas kłamiesz. Zasłaniasz się zemstą, bo boisz przyznać się, że też coś do niego czujesz.
  -Od kiedy wy wiecie lepiej co ja czuję?! Poza tym Bartman jakoś dziwnie okazywał swoje uczucia? Czy normalny facet obraża dziewczynę w której się zakochał? Każe jej robić coś czego się boi? Ile my mamy lat?! 8? 9? W przedszkolu jesteśmy?  Bawimy się w coś rodzaju ciągnięcie dziewczyny za włosy i bicie ich? Kiedyś może i to były takie podrywy....Ja już jednak dawno wyrosłam z tego! Mnie wcale to nie bawiło i nigdy nie życzyłabym żadnej dziewczynie, aby jakikolwiek chłopak wyznawał jej miłość w ten sposób! Powiedz mi czy ty tak zdobyłeś Monikę?! Obrażałeś?... Poniżałeś?! Tak robiłeś?!
  -Marta.....Wiesz może i kłóciliście się i zakładaliście, ale myślisz, że po co to było?! Że on chciał naprawdę cię poniżać?! Nie!! On to robił tylko dlatego, bo wiedział, że dzięki temu może być blisko ciebie...cały czas w kontakcie! Temu to robił! Przez to spędzaliście więcej czasu razem, a on tego chciał. Wierz mi, że gdyby nie musiał to nie robiłby tego, ale ty byłaś taka zawsze wściekła na niego, że tylko to mu pomagało.
  -A to, że mnie obrażał?! Te wszystkie kawały?!
  -On wiedział jaka jesteś. Nigdy nie odpuszczałaś! Ty kończyłaś wojnę, a nie kto inny. A Zibi nie chcąc kończyć nakręcał cię na kolejne zakłady, zemsty i inne  tego typu sprawy. Kiedy nie miał pomysłów wymienialiście się jakimś głupimi hasłami. Ale uwierz to wszystko było tylko po to, aby dotrzeć do ciebie....Naprawdę nie doszłaś do tego wcześniej?!  Najgorsze, że ty się bawiłaś i go kurwa zraniłaś!
  -On też mnie zranił! Rozbił związek i zabrał chłopaka bez którego nie umiałam żyć! Sama w jakiś sposób zaczęłam to, ale on zrobił coś okropnego!
  -Dobrze wiesz, że prędzej czy później zerwalibyście ze sobą.
  -Skąd ty to możesz wiedzieć!
  -Bo Bartman nie dałby za wygraną....i ty także. W końcu uległabyś mu.
  -Nigdy! Ja go nienawidzę i to właśnie te uczucie trzymało mnie każdego dnia.
  -Nie! Ty go kochasz!
  -Dlaczego wy wszyscy uważacie, że wiecie lepiej co ja czuję?! Nikt tego nie wie! Nigdy go nie kochałam!.
  -Proszę cię! Przecież wszyscy widzimy jak się zachowujecie. Próbujesz go odepchnąć, ale to jest silniejsze od ciebie i nie wygrasz z tym.
  -Przestań!
  -Bo co?! Mówię prawdę?! Myślisz, że kłamię? To dlaczego z Bartmanem jako jedynym sypiałaś najczęściej? Nienawidziłaś go, a jednak zawsze był on. Dlaczego kiedy zawsze chodziło o coś to byłaś ty i Bartman? Czemu nie ty i Kuraś? Albo Piter? Tylko ty i on? Dlaczego myślisz, że Bartek zerwał z tobą?
  -Co?!
  -Sam ze mną rozmawiał na ten temat, ponieważ widział jak na ciebie działa...zmieniałaś się pod jego wpływem. Myślał, że mu się tylko zdaje to co widzi, że wmawia sobie coś, bo był o ciebie zazdrosny, ale wiedziałem, że ma rację. Poza tym zdawałem sobie sprawę co czuje do ciebie Bartman, bo dużo wcześniej wiedziałem jakim uczuciem cię darzy. Sądziełem potem, że mu przeszło nieco, ale myliłem się i tak naprawdę z każdym dniem który razem spędziliście utwierdzało mnie w przkonaniu, że miłość wcale nie znikła, a przybiera na sile.....Powiedziałem Bartkowi nieco o moich podejrzeniach, a jednocześnie nieco prawdy. Nie mogłem przecież wydać Zbyszka. Chciałem by sam ci to powiedział. 
  -Piękny sposób okazywania uczuć!
  -Na pewno nie najlepszy, ale był. Bartek doszedł do wniosku, że między wami i tak nie będzie tego co by chciał, ponieważ czuł, że ktoś zajmuje miejsce w twoim sercu. 
  -Co może niby przez Bartmana?!
  -A przez kogo? Sam Bartek ci powiedział, że nigdy nie będzie w stanie go zastąpić. 

Wtedy z wielkimi oczami patrzyłam na niego.

  -Co? Przecież każdy z nas widział jak was do siebie ciągnęło. Temu Bartek postanowił się poświęcić i zerwać. Powiedziałem mu, że powinien przemówić ci do rozsądku.
  -Kłamiesz! On mówił o Patryku!
  -Nie Marta. Możesz się zapytać go! Cały czas miał na myśli Bartmana. 
  -Powinieneś być po mojej stronie....dobrze wiedziałeś jak tym co zrobił mnie zniszczył, a ty teraz jesteś przeciwko.
  -Przepraszam, ale kiedy widzę jak zmienił się pod twoim wpływem....on naprawdę cię kocha.
  -Taaaa jasne! A zaraz pogodzi się z tą zdzirą i będą pieprzyć się w hotelowym pokoju. Przecież to taka idealna dziewczyna którą kocha.
  -A powiedział ci?
  -Co?!
  -Że ją kocha.
  -A mało to razy wychwalał ją?
  -Powiedz mi dokładnie czy powiedział, że ją kocha?
  -Tak!-odpowiedziałam.
  -Kłamiesz!...nigdy nie powiedział, że ją kocha, bo nie czuł tego do niej. Właściwie żadnej z tych dziewczyn co miał nie kochał....powiedział mi kiedyś, po tym jak rzuciła go dziewczyna którą naprawdę darzył uczuciem, że od tamtego czasu będzie uważał na to co mówi. I tak było..... żadnej z nich nie powiedział, że kocha..żadnej! Rozumiesz?! Żadnej! Powiedział to dopiero tobie.
  -Przestań pieprzyć głupoty jaki to Bartmanek jest kochany i komu mówi, a komu nie kocham!
  -Tak wiem jak jest postrzegany. Kobieciarz....rozumiem to, bo był taki, ale jak zakocha się to naprawdę. Jedna dziewczyna potrafi przysłonić mu cały świat. Ty to właśnie zrobiłaś. Jesteś jego światem...nie widzisz jaki jest zazdrosny? Jak traktuje tego całego Matta?! On boi się, że ten chłopak może cię zabrać! Kiedy byłaś z którymś z nas atakujący miał niejaki wgląd na to wszystko...a teraz...teraz już nie ma i pokazuje jak bardzo mu zależy. My wszyscy też się obawiamy, że Anderson może cię zabrać, ale nie tak jak on. My stracimy przyjaciółkę i statystyka, on straci coś o wiele cenniejszego.
  -Dobre sobie! 
  -Ale kochana....spójrz sobie na to co robi. Przypomnij sobie najmniejsze akcje. Pamiętasz jak przyszedł do ciebie i kazał się nie poddawać jak miałaś problemy z nogą? Hmmm? Dlaczego tylko jego posłuchałaś?... A co potem było? Trening z nami. Kto myślisz, że ci to wszystko załatwił? 
  -Niby on?!
  -Tak on! Giovanni się wygadał, ale kazał mi milczeć, bo Bartman go o to prosił..... a kto kiedy chorowałaś zajmował się tobą? Mógł cię zostawić, a czuwał. W nocy budził się podając leki....robił to bo chciał, a nie musiał. Żebyś ty widziała go jak dowiedział się, że wylądowałaś w szpitalu. Gdyby nie Marcin on wyleciałby z tej hali nie zważając na żadne konsekwencje. On pragnął być przy tobie. Kto poza tym zabrał cię na jazdę? Myślisz, że zadzwoniłby do mnie gdybyś go o to nie poprosiła? Powiedział, że dzwoni tylko ze względu na ciebie, bo normalnie nie poprosiłby mnie o to. Kolejna sprawa. Dlaczego zabrał ciebie, a nie inną dziewczynę na ten bankiet? Przecież mógłby pójść z każdą jaką by chciał! Nie masz pojęcia ile by chciało z nim zabrać się na takie coś.  Ale on chciał ciebie!
  -Wielki nie rzeczy! Kilka razy był miły. Po prostu może znudzić się cały czas chodzenie i kłócenie się.
  -A wiesz kto znalazł ciebie w lesie?....On! Kiedy dowiedział się, że zniknęłaś, nie zważał na to, że grzmiało, padało, było ciemno i kazali nam nie ruszać się nigdzie. On powiedział, żeby dać mu latarkę, bo idzie cię szukać. Nie obchodziło go nic poza tym żeby cię znaleźć! Nawet twój chłopak nie wpadł na to, aby to zrobić. Zibi bez żadnego zawahania to powiedział. Rozumiesz?! Bał się o ciebie! Poprosiłem go wtedy by cię znalazł, a on powiedział, że zrobi to. Zapewne gdyby trzeba było to i całą noc by chodził po tym lesie. Jak zobaczyliśmy wychodzącego go z lasu z tobą na rękach chcieliśmy pomóc mu i wziąć cię od niego. On nie pozwolił na to! Zaniósł cię wpierw do doktora, a potem do łóżka. Wyglądało to tak jakby zabraniał innym cię nosić! Jakbyś należała tylko do niego. Siedział przy tobie całą noc. Wiesz, że on jako jedyny z nas nie zmrużył wtedy oka. Z Bartkiem przysnęliśmy, ale nie on. On czuwał....on czyli Bartman. I nadal chcesz mi powiedzieć, że on kłamie?
  -Tak! Bo gdyby tak było nie poniżałby mnie, a przede wszystkim bronił przed Aśką.
  -Te udawanie było czymś w rodzaju zagłuszenie przez niego uczuć. Naprawdę uwierz mi jesteś pierwszą dziewczyną której on znów powiedział kocham. Nigdy nie powiedział ani Wiktorii, ani Kaśce, a potem Aśce, że je kocha.... dzięki tobie powiedział to znowu. 
  -To trochę ich było..Wiki, Kaśka, Aśka...-zaczęłam wyliczać....-A Baśka jakaś była?!-spytałam
  -Przestań żartować!-wkurzył się.

Odwrócił na chwilę głowę w prawo. Czekałam by zobaczyć co zrobi. 

  -Nie rozumiesz, że te dziewczyny które miał.....on starał się znaleźć jakąś która zastąpi ciebie!....ale tak właściwie to ty robiłaś dokładnie to samo co on.
  -No i Wiki prawie się udało mnie zastąpić!
  -Jednak to nie byłaś ty. Wyglądem przypominałaś ją, ale z charakteru w ogóle. Zbyszek gadał często o niej...zaczęło go wkurzać, że dziewczyna tak przymila się do niego i przytakuje na wszystko co powie. Nie chciał jednak jej zostawić, bo była taka podobna do ciebie. Lubił na nią patrzeć. Czuł się jakbyś była niedaleko. Często mówił o oczach....chwila przypomnę sobie jak on to powiedział.....ma oczy koloru jak ona, ale brak w nich tego blasku....Wiedział wtedy, że to nie ta. Zostawił ją. Pojawiła się Kaśka. Mimo iż była blondynką, to mówił, że ma takie same usta i używa tych samych perfum. Nieco zadziorny charakterek jak twój, ale to nie było to. Szybko więc rozstał się z nią. Wiedział wtedy, że nie zastąpi cię żadną. Postanowił, że takim sposobem do niczego nie dojdzie...chciał zapomnieć o tobie, bo czuł, że nie ma już żadnych szans u ciebie przez to co zrobił...... Spotkał wtedy Aśkę.  Była całkowitym przeciwieństwem. Ty brunetka, ona blondynka. Ty oczy brązowe, ona niebieskie. Ty ostry język, ona łagodny. Ty nie bałaś się zgnoić Zbyszka, ona nie zrobiłaby tego nigdy.... Całkowicie się różniłyście. Cieszyłem się gdy okazało się, że znalazł kogoś. Dopiero wtedy dziewczyna pokazała swoje prawdziwe oblicze. Uważała się za pępek świata bo jest dziewczyną siatkarza. Nie chętnie spotkała się ze mną i Monią. Ty byłaś całkowicie inna. Monika od razu cię polubiła. Wiem teraz, że dla przyjaciół zrobisz wszystko...ona idzie po trupach do celu, nie zważając czy to przyjaciel czy nie. 
  -Skończyłeś?!-spytałam
  -Nie jeszcze.....teraz wiem czemu Bartman cię wybrał. Jesteś wyjątkowa. Jedyna w swoim rodzaju... Może i Zibi źle postąpił rozbijając twój związek, ale ona naprawdę cię kocha.
  -On ci kazał to powiedzieć?-zapytałam
  -Nie...
  -Wy nic nie rozumiecie naprawdę?! Ja go nie kocham!
  -Marta! Przestań, bo wiem, że każdy facet z którym byłaś miał coś co było podobne do Zibiego.....szukałaś właśnie takiego który będzie ci go w stanie zastąpić, ale nie znalazł się żaden taki...i teraz już kiedy możesz mieć tego którego chcesz ty oszukujesz i nie pozwalasz sobie i jemu na szczęście.
  -Wiesz co?! Ta rozmowa do niczego nie prowadzi! Wy wiecie swoje, a ja swoje! Nie zrozumiecie tego nigdy!-odpowiadam i popycham go robiąc sobie drogę do szatni. 

Zbieram ostatnie rzeczy i udaje się do autokaru.  Zajęłam miejsce z przodu i oparłam głowę o zagłówek..... Zrobiłam. Zrobiłam to co od miesięcy planowałam.

                                             _____________________________


I mamy szczere uczucie Bartmana, broniącego go Kubiego. Teraz już wicie dlaczego Zibi był czasem taki miły i opiekował się dziewczyną. Chociaż właściwie domyślałyście się wszystkiego dlaczego taki jest. Marta nie odpuszcza wciąż i powiedziała to co leżało jej na sercu. Zobaczymy co teraz się będzie działo ;) 

Ever w takim razie ten rozdział ze specjalną dedykacją dla ciebie. Oskara nie mogę ci podarować …..chociaż.......a znalazł się jakiś :) Proszę bardzo. To za te wszystkie emocje które dostarcza ci moje opowiadanie :)

No i komentujemy :) Chcę zobaczyć ile was jest. Pozdrawiam :*

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 88




"Ko­biety cza­sami po­suwają się bar­dzo da­leko i poświęcają wiele wy­siłku, by zas­po­koić prag­nienie zemsty."

(…)

Właśnie jesteśmy przed pierwszym meczem z Brazylią. W szatni panuje tak gęsta atmosfera, że można byłoby ją nożem kroić. 

  -Nie wiem co się dzieje teraz między wami, ale nie podoba mi się to bardzo.-odzywa się Andrea, a wszyscy patrzą na niego- Zapewne ciągnięcie was za języki nic nie da,bo i tak nic mi nie powiecie więc tylko proszę was o jedno.... Zapomnijcie o tym na chwilę! Wyjdźcie i zagrajcie tak jak zawsze...jak drużyna! Byśmy to co wypracowali sobie nie poszło na marne. Dzisiejsza przegrana z Brazylią równa się powrót do Polski! Chcecie tego?! Chcecie zakończyć to?! Dobrze wiecie, że możemy to wygrać jeśli tylko zagramy dobrze! Ale wy musicie tego chcieć! Nie trenerzy, nie sztab, tylko wy!

Chłopaki milczeli patrząc się jeden na drugie. Pierwszy z nich ruch wykonał Winiarski stając na środku i wyciągając dłoń.

  -To kto jest ze mną?-zapytał, a po chwili dołączali do niego kolejni.
  -Wygramy to!-odezwał się Kurek.
  -Tak!-odkrzyknęli wszyscy.



Po ciężkich bojach wygrywamy z Brazylią 3:2. Jeszcze tak cieszących się chłopaków to ja nie widziałam. Po ogarnięciu sprzętu poszłam na boisku by pomóc chłopakom w pomeczowym rozciąganiu, albo żeby coś im podać. Zauważyłam wtedy Bartmana stojącego przy barierce i całującego się z Aśką. O mało przez to nie potknęłam się o nogi Ignaczaka.

  -Przepraszam-mówię.
  -Nic się nie stało.-odpowiada.
  -Co ona tu robi?-zapytałam.
  -Przyleciała z rodzinką Zibiego. Widzisz tą dziewczynę w kasztanowych kręconych włosach?
  -Tą w białej koszulce?
  -No. To jest siostra Zbyszka. Z tego co wiem leci z mężem i dziećmi na wakacje, a ma przesiadkę tutaj w Sofii. Jutro z tego co wiem to lecą dalej.
  -A Aśka?
  -Zostaje. Normalnie pewnie nie przyleciałaby, ale skoro miała taką okazję więc pojawiła się.
  -Nie wiem czy potrzebnie-szepnęłam raczej do siebie.
  -Co?-dopytuje.
  -Nic Ignaś. Rozciągaj się, bo zaraz się zmywamy.- i ruszyłam w stronę szatni. Na drodze jednak napotykam Matta.

  -Hej piękna.-mówi
  -No hej...co tam?
  -Spotkamy się dzisiaj?
  -Muszę statystyki zrobić.-odpowiadam i przygryzam lekko dolną wargę.
  -A nie dałoby się tego później?-dopytuje bawiąc się kosmykiem moich włosów.
  -Może i by się dało...ale musisz mnie odpowiednio przekonać.-mówię, a on zbliża się i zachłannie i namiętnie całuje mnie.
  -I co?-zapytał z wyraźną niechęcią odsuwając się ode mnie.
  -Nie...nic z tego-odpowiadam jeżdżąc dłonią po jego torsie, a on przypiera mnie do ściany i znów odnajduje moje usta. Tym razem pocałunek jest znacznie dłuższy. Rozchyliłam usta, pozwalając mu pieścić ich wnętrze i zatracając się coraz bardziej w jego pieszczotach.
  -Może być tym razem? Na więcej nie mógłby sobie pozwolić w tym miejscu-szepcze mi na ucho.
  -No przekonałeś mnie.
  -To w takim razie skoro to mi się udało to może zostaniesz?
  -Gdzie?
  -Na sali. Zobaczysz jak gram. 
  -I nie boisz się, że mogę wykorzystać to potem przeciwko tobie?
  -Przecież i tak wykorzystasz.
  -Skoro mogę to czemu nie.-uśmiecham się całując jego dolną wargę.
  -Oj dzisiaj nie ma bata! Musimy wygrać. Nie mam zamiaru żegnać się z tobą jeszcze.
  -Musisz się w takim razie postarać dobrze.
  -Na pewno.

Powiadamiam sztab, że zostaje na sali. Usiadłam obok statystyków i doktora drużyny Andersona. Przyglądałam się Mattowi, a jednocześnie zwracam uwagę na technikę drużyny. Mecz trwał długo, ale tak jak my USA wygrało 3:2. Kiedy chłopak mył się i przebierał ja również zmieniałam strój. Anderson wyrwał się reprezentacji i ruszyliśmy w miasto. Tym razem zaszliśmy na pizzę, bo oboje nieco zgłodnieliśmy. Kurczę ja naprawdę lubię tego chłopaka. 
Jak wracaliśmy narzucił mi na ramiona swoją bluzę i złapał za dłoń. Nie byliśmy jeszcze parą, ale nie miałam nic przeciwko. 

Pod drzwiami swojego pokoju oddałam mu odzież.

  -Dziękuję za dzisiaj Matt....było wspaniale.
  -To ja dziękuję, że zgodziłaś się poczekać.
  -To co było po meczu wynagrodziło mi to.- uśmiecham się obejmując go za szyję i  przeczesuje palcami jego włosy patrząc w oczy. 
  -To jak... jutro wygrywamy i potem kolejny raz i spotkamy się w finale?-pyta
  -Mam nadzieję-odpowiadam i przysuwam się całując go. Ruchy warg idealnie ze sobą współgrają. Języki toczą wciąż walkę, a nasze ciała coraz bardziej napierają na siebie. Nagle odlatujemy z Mattem nieco, bo chłopak został popchnięty. Odrywam się patrząc który z nich to zrobił.

  -Palant!-krzyknęłam za znikającym w pokoju Bartmanem.
  -Chyba mnie nie lubi co nie?
  -Przestań! Po prostu są zazdrośni.
  -Wiem.....ale będę już leciał.
  -Do jutra-mówię.
  -Do jutra.  Słodkich snów.
  -Tobie też-odpowiadam, całuję go i znikam za drzwiami swojego pokoju.


Kolejnego dnia mecz z Kubą wygrany 3:0. USA grało z Bułgarią i dokładnie w takim samym stosunku pokonali ją. No to jutro czeka nas mecz z tutejszymi, a drużyna mojego przyjmującego bierze Kubańczyków. Całą noc siedziałam z Oskarem i rozkładaliśmy Bułgarów. Musimy to wygrać. Nie po to zaszliśmy tak daleko, by teraz stracić to wszystko. Na hali pojawiłam się dużo wcześniej, aby zobaczyć jak poszło drużynie Matta. Właśnie była piłka setowa dla USA. Anderson w pięknym stylu zdobył ostatni punkt i po chwili na tablicy widniał wynik 3:0 dla Amerykanów. Po meczu podeszłam do siatkarza gratulując mu. Chwilę pogadaliśmy, ale kiedy dostałam SMSa od Oskara, że już przyjechali pożegnałam się z nim i ruszyłam do swoich chłopaków. Przebrałam się szybko i siedziałam nadal coś jeszcze patrząc. Widać, że Polacy bardzo chcieli to wygrać. Jak się później dowiedziałam od Kaczmarczyka zadawali mu dużo pytań na porannej analizie. Byłam zszokowana kiedy mi to powiedział. 
O 19:45 rozpoczął się nasz pojedynek. Kto by pomyślał, że wygramy 3:0. Jednak to co działo się na hali po meczu przeraziło mnie. Wiedziałam, że sędzia podjął kilka złych decyzji, ale czasem też i nas krzywdził. Publiczność bardzo zdenerwowała się i na boisko zaczęły lecieć jakieś przedmioty. Chłopaki unikają lecących w ich kierunku papierowych kulek, butelek czy też plastikowych kubeczków. Zaczynamy się zbierać ze statystykiem i pędzimy do siatkarzy. Stanęłam pomagając zabrać torby kiedy nagle ktoś obejmuje mnie. Dopiero po chwili zorientowałam się, ze to Bartek osłonił mnie przed czymś co we mnie leciało. Spojrzałam w dół i zobaczyłam zapalniczkę.

  -Nic ci nie jest?-zapytałam.
  -Nie.
  -Dziękuję.-mówię.
  -Nie ma za co, ale chodź bo zaraz jeszcze gorzej będzie.

I udaliśmy się do szatni. Okazało się, że Igłę ktoś opluł. Wycierałam mu chusteczką tę flegmę z włosów. Byliśmy zszokowani, bo pierwszy raz spotykamy się z takim zachowaniem kibiców siatkówki. Z tego co chłopaki mówili czasem jest tak na meczach piłki nożnej, ale nigdy nie siatkówki. W drodze do autokaru eskortowała nas policja. Przeżycia niezapomniane, ale też nieprzyjemne. Szybko znaleźliśmy się w pojeździe i od razu ruszyliśmy. Dyskutowaliśmy chwilę o tym co się wydarzyło, ale potem przypomnieliśmy sobie, że nie należy się tym przejmować, bo jesteśmy w finale Ligi Światowej. Chłopaki już planowali jakiś wypad do klubu urządzić. Kiedy zajechaliśmy tylko, szybkie mycie, przebieranie i na podbój miasta. Wiedzieliśmy, że nie możemy pozwolić sobie na dużo, ale poszliśmy. Zibi zabrał niestety ze sobą tą wywłokę. Ja nie chciałam wyciągać już Matta, bo pewnie zmęczony jest. W klubie drinki wszystkim postawił Kurek wraz z Zibim. Piliśmy żartując kiedy na parkiet wkroczyła jakaś dziewczyna i zaczęła tańczyć. Obserwowałam ją ciągle. To wyglądało na coś w rodzaju takiej bitwy tanecznej kto zatańczy lepiej. Na razie chyba nikt się nie kwapił by pokazać jej jak się tańczy. Uśmiechnęłam się, ściągnęłam z siebie bluzkę i wstałam od stolika podążając na środek. Podeszłam do niej delikatnie popychając ją i prosząc by zrobiła mi miejsce na pokaz. Odrzuciłam na bok szpilki i po włączeniu przez didżeja kolejnej piosenki zaczęłam tańczyć na bosaka. Weszłam na podeścik i poruszałam się w rytm piosenki. Biodra odgrywały tutaj największą rolę. W końcu nie mogę marnować tego, że gdy poruszam się męska część nie może oderwać ode mnie wzroku...a kiedy wykonywałam seksowne ruchy to już w ogóle. Spojrzałam w kierunku siatkarzy zachęcają ich do przyjścia tutaj. Ludzie z czasem starli się naśladować moje ruchy i dołączali do mnie. Po skończonym występie dziewczyna podeszła do mnie i uścisnęła dłoń gratulując. Wskoczyłam w swoje obuwie i razem coś zaprezentowałyśmy. Kiedy zmęczyłam się wróciłam do chłopaków. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i wróciliśmy do hotelu. Siatkarze od razu na masaż,a ja do robienia statystyk. 
Mecz ze Stanami rozpoczynał się o 19:45. Od rana mieliśmy szczegółową analizę tej drużyny.  Miałam wrażenie, że bardziej przejmuje się tym wszystkim niż sami siatkarze. Na halę zajechaliśmy dużo wcześniej, aby spokojnie się rozgrzać, a przy okazji zobaczyć jaki wynik w pojedynku Kuba-Bułgaria którzy grali o 3 miejsce. Oczywiście trzymałam kciuki za Kubańczyków. I tak też się stało, a Bułgarzy zajęli czwarte miejsce. Udaliśmy się z siatkarzami do szatni, aby się przebrać. Siedziałam obserwując ich. Byli bardzo spokojni, albo tylko udawali dobrze. Andrea przed ostatecznym wyjściem wygłosił krótką, ale treściwą mowę..... powiedział dwa słowa „Wygrajcie to”. Wybiegli na salę, aby rozgrzać się. Ja wraz z Oskarem rozstawialiśmy sprzęt. Kiedy ten zostawił mnie lecąc po kabel który został w autokarze podszedł do mnie Anderson.

  -No to dzisiaj wszystko będzie wiadome-odzywa się.
  -Tak.
  -Będziesz trzymać kciuki za mój zespół?
  -Nie Matt.....będę trzymała kciuki za ciebie abyś zagrał jak najlepiej, ale to mojej drużynie kibicuję i wierzę, że uda nam się wygrać.
  -Rozumiem. Cieszę się, że chociaż za mnie będziesz trzymała.
  -Nie mogłoby być inaczej-odpowiedziałam, a on podszedł do band, pochylił się i pocałował. Uśmiechnęłam się, a on pobiegł do reszty swoich kolegów. 

  -Czyli dzisiaj za kim innym jesteś-odzywa się ktoś za mną. Odwracam się szybko i widzę stojącego przede mną Bartmana. 
  -O co ci chodzi Zibi?!
  -O to, że pewnie chcesz żeby to amerykanie wygrali.
  -Ciebie to chyba całkowicie porąbało!! Zwariowałeś? To, że spotykam się z Mattem nie znaczy, że chcę aby jego drużyna wygrała. Oczywiście Andersonowi życzę wspaniałego występu, by dał nam w kość, ale po to abyśmy my mogli jeszcze piękniej odnieść zwycięstwo. Nikt nie jest dla mnie ważniejszy niż wy. Wy jesteście moją drużyną i to wy zajmujecie nadrzędną pozycję w moim sercu. Poza tym nie po to męczyłam się z tobą tyle, aby teraz przegrać-mówię uśmiechając się, a on odpowiada mi tym samym. -I nie musisz się martwić. Zawsze będę po waszej stronie.

Chłopak nie odpowiada nic tylko chowa dłonie do kieszeni i odwraca się odchodząc. Wracam do rozkładania laptopa kiedy nagle ktoś krzyczy moje imię. Unoszę wzrok i szukam tego kto to zrobił. Niedaleko mnie stoi atakujący. Patrzę na niego.

  -Przepraszam-mówi i rusza na boisko by rozciągnąć się. Na moją twarz wkradł się uśmiech i usiadłam na swoje miejsce. 

Mecz rozpoczął się równo o 19:45. Szło na początku ciężko, ale dwa pierwsze sety wygraliśmy. Kiedy w ostatnim secie przy stanie 24:20 dla nas na zagrywkę stanął Stanley prosiłam aby tylko mu się nie udało. Gwizdek sędziego, podrzut piłki..leci... i ląduje na aucie, a chłopaki zaczynają się cieszyć. Z Oskarem też ściskamy się.

  -Wygraliśmy!-krzyczę całując statystyka. -Udało się nam!-i skaczę ciesząc się. 
  -Tak wygraliśmy!!!-odpowiada Oskar. 

Wyskoczyłam szybko ze swego stanowiska i pobiegłam do chłopaków na boisko. Skakali i cieszyli się niczym dzieci. Wbiegłam w ten tłum i wskoczyłam na Bartmana oplatając nogami jego biodra i zachłannie wpijając się w jego usta. Chłopak nie odepchnął mnie, a wręcz przeciwnie odwzajemnił ten namiętny pocałunek wplatając mi dłoń we włosy i mocno do siebie przyciągając. Całował mnie tak zachłannie. Gdy zwolniliśmy w celu zaczerpnięcia powietrza puściłam go jednocześnie zsuwając się po jego ciele. Ostatni raz spojrzałam w jego radosne oczy i odeszłam. Uściskałam również resztę i zeszliśmy z boiska w celu przebrania się i pójścia na dekorację. W szatni od razu otworzono szampany. W górze latały koszulki, a chłopaki przekrzykiwali się w chęci powiedzenia czegoś. Obserwowałam ich raczej z boku, ale niezmiernie cieszył mnie widok szczęśliwych chłopaków. Ignaczak biegał ze swoją kamerką nagrywając Bartka przybierającego jakieś pozy. Nie ubrani jeszcze tylko byli Kuraś i Zibi. I wtedy też nagle zrodził się pomysł zakładu między tymi dwoma panami.

  -...żeby było uwiecznione-mówi Zibi stojąc przed kamerą libero-każdy stawia Bartkowi niebieskiego Johnniego Blue Walkera za Kurasia odbierającego nagrodę i ściągającego koszulkę i stanie jak niejaki Mario Balotelli. 

Z ciekawością patrzę czy Kurek przyjmie zakład. On ściska dłoń Zibiego. Menadżer naszego zespołu wchodzi do środka i wygania wszystkich gdyż zaraz mają się stawić na hali. Bartman macha w górze koszulką i krzyczy coś.

  -Weź załóż ją, bo wiocha będzie!-krzyczę do niego z końca. Odwraca się tylko, uśmiecha i wciąga rzecz na siebie. Przy wejściu rozstaje się z nimi i idę za sztabem który stoi z boku. Przecisnęłam się jednak nieco między ludźmi podchodząc bliżej, aby móc zrobić chłopakom zdjęcia. Nie mogłam sama uwierzyć, że Ignaczak powierzył mi swoje maleństwo prosząc abym uwieczniła to jak będzie odbierał nagrodę. Przy wejściu siatkarzy na salę rozbrzmiewało głośne POLSKA krzyczane przez kibiców. Stanęli za podium gdyż wpierw odbyło się wręczenie nagród indywidualnych.
Jaka była radość w zespole kiedy najlepszym atakującym okazał się Zbigniew Bartman. Chłopaki przy podium poklepywali go, a on wyszedł na środek odbierając czek i statuetkę. Cieszyłam się z tego bardzo. Posłałam mu uśmiech, a on uniósł kciuk do góry. Przyszedł czas na najlepszego blokującego. Został nim Marcin Możdżonek. No chłopaki to już tam nie mogli nacieszyć się kiedy druga z nagród powędrowała do polaka. Żałowałam tylko, że nie mogłam z nimi tam stać w tej chwili, bo świetnie się tam bawili. Oczywiście nie mogli nasi dostać wszystkich nagród. Byliśmy dobrzy i w paru konkurencjach daliśmy coś rywalowi....ale tego nie mogliśmy im oddać. Nie mogliśmy oddać im nagrody najlepszego libero. To należało się tylko jednemu siatkarzowi....i właśnie on ją dostał. Bo lepszego niż Krzysiek Ignaczak nie ma. I przyszedł czas na MVP imprezy. Już wcześniej chodziły słuchy, że będzie to Kurek i potwierdziły się. Chłopak wybiegł na środek. Widziałam jak Zibi z Krzysiem krzyczeli coś do niego, a on tylko kręcił głową i śmiał się machając palcem. No zobaczymy czy zdejmie koszulkę czy też nie. Odebrał nagrodę i stanął obok Krzysia do wspólnego zdjęcia. To było piękne patrzeć jak nasi zdominowali podium nagród indywidualnych. Potem nadszedł czas na dekorację. Wpierw trzecie miejsce czyli Kuba, potem USA i na końcu nasi. Zrobili wpierw przewrót, a potem wskoczyli na podium. 
Po zawieszeniu medali na szyjach również całego sztabu szkoleniowego, został wręczony czek i puchar. Z głośników popłynęła melodia We are the champions, a z góry posypało się konfetti. Dopiero po chwili ustawiliśmy się by zaśpiewać Mazurka Dąbrowskiego i patrzeć na wciągane flagi. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Serce pękało z dumy kiedy śpiewałam hymn, a w kącikach oczu zebrały się łzy szczęścia.  Jak tylko się skończyło wraz ze sztabem podbiegliśmy do siatkarzy by zrobić pamiątkowe zdjęcie i po chwili wyciągnęliśmy szampany i zaczęliśmy się oblewać. Nawet i ja pozwoliłam na to co oni z chęcią wykorzystali. I tak zostałam obalana, a potem podrzucali mnie do góry. Wszystko przebił Kurek ściągający koszulkę i robiący słynnego Balotelliego. Zakład to zakład który wygrał przyjmujący. To było istne szaleństwo to co tam się działo. Podrzucanie trenera, Krzysiek biegający z flagą przy kibicach, śpiewy, zdjęcia, wybite jedynki :), po prostu maskara. Tuliłam się jeszcze z Ignaczakiem, potem dopadł mnie Kubi kręcąc się ze mną, to gdzieś inny siatkarz. Teraz wiem, że ciężko byłoby mi sobie wyobrazić życie bez tych głupków. Nieco zmęczeni, ale nie mający chęci do zaprzestania zabawy ruszyliśmy do szatni, aby tam dokończyć i przenieść się do hotelu na większe i mocniejsze imprezowanie.

Gdy emocje w szatni minimalnie opadły zaczęliśmy się zbierać. Chłopaki nadal byli jeszcze w środku świętując. Ja z Oskarem wynieśliśmy już stamtąd część rzeczy. Szczęśliwa wracałam po kolejną część gdy ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Bartmana. Był wściekły.... Nie rozumiem tylko dlaczego. Niedawno skakał z radości. Przycisnął mnie do ściany. 

  -Auu! Puść to boli!-powiedziałam i próbowałam zabrać jego dłoń.
  -Przez ciebie Aśka ze mną zerwała!

Więc to o to chodzi. Podsunęłam się bliżej do niego.

  -I co z tego? To twoje życie, a nie moje.-odpowiedziałam spokojnie.
  -Przez to, że mnie pocałowałaś!
  -Trzeba było mnie mnie odepchnąć.
  -Dlaczego to zrobiłaś?!-zapytał
  -Mogę zadać ci takie same pytanie.
  -Nie rozumiem.
  -No normalnie....nadal nie odpowiedziałeś mi na pytanie dlaczego ty mnie wtedy pocałowałeś?
  -Wtedy?-i popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
  -Masz problemy z pamięcią?.....Konkretna data powie ci coś?

Puścił mnie wtedy i odsunął się kawałek.

  -Nadal tego nie rozumiesz?...myślałem, że wiesz już to dawno tylko nie mówisz o tym.
  -Przykro mi, aż tak domyślna nie jestem.
  -.....chcesz żebym ja to pierwszy powiedział?
  -Tak!-stanowczo odpowiedziałam patrząc na niego.
  -Zrobiłem to, bo cię kocham!-odpowiedział i podsunął się do mnie. 
  -Kochasz?!....wiesz co to znaczy?
  -Tak, to jest to co czuję do ciebie od kiedy poznaliśmy się.

Zacisnęłam mocno pięści, by mu nie przywalić.

  -Ty mnie nie kochałeś! Gdyby tak naprawdę było nie zrujnowałbyś mi wtedy życia.
  -Ale ja nie mogłem....Patrzyłem na was..... i pragnąłem cię. Chciałem cię mieć obok, byś całowała mnie, bym mógł rano budzić się obok ciebie, przytulać, patrzeć jak uśmiechasz się do mnie.
  -Kpisz sobie!- krzyknęłam i czułam jak do moich oczu napływają łzy. 
  -Wiedziałem, że nie powinienem....że on to mój przyjaciel....ale uczucie było zbyt silne.

Pokręciłam głową z niedowierzania, a on przysunął się do mnie.

  -Teraz twoja kolej...powiedz dla formalności dlaczego mnie dzisiaj pocałowałaś.
  -Dla formalności?!-zapytałam
  -Tak.....dobrze wiem czemu to zrobiłaś.
  -W takim razie z chęcią wysłucham.-powiedziałam
  -Po prostu ty też mnie kochasz-i popatrzyłam na niego, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
  -Pięknie Zbyszku, pięknie.-odpowiedziałam powstrzymując atak śmiechu....-Jesteś naiwny wiesz?-powiedziałam.
  -Co?-i ze zdziwieniem patrzył na mnie.
  -Nie rozumiesz?-spytałam
  -Nie.
  -Skoro ty powiedziałeś coś to teraz i ja to zrobię.......To była zemsta....rozumiesz?! TO ...BYŁA.... ZEMSTA!...wszystko co wydarzyło się między nami od początku przygotowań w Spale do Ligii  nigdy nie było prawdziwe!...żadna czułość, żaden pocałunek....nic! kompletnie nic!... a to co dzisiaj zrobiłam było przypieczętowaniem wszystkiego!

                                          _______________________________

Tak miałyście rację mówiąc, że ciągnie ich coś do siebie.... Tak Zbyszek zakochał się w niej, ale ona miała całkiem inny motyw. Spodziewałyście się, że zrobi mu takie coś?  O wiele więcej na temat zemsty w kolejnym rozdziale. Będzie się teraz działo :) 

Lista na ME -brak Igły :( Myślałam, że to żart. Ciężko jest mi sobie wyobrazić reprezentację bez niego :( Dziwi mnie też brak Kosoka :( Cieszę się jednak z tego, że na liście pojawił się Bociek. Zobaczymy czy wypali ta koncepcja trenera. 

Buziaki :*

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 87


"Czy wiesz co to jest szczęście? Szczęście to zgodność z samym sobą, to harmonia wewnętrznych demonów"


Udaliśmy się na pomost siadając na jednej z ławek. Taka cisza i spokój,a do tego tylko ja i Bartek. Obróciłam się patrząc na jego twarz które miała poważny wyraz. Zaniepokoiłam się nieco tą miną.

  -Co jest Bartek?-zapytałam.
  -Chyba musimy porozmawiać.
  -Jasne.... tylko o czym?-dopytuje.
  -O nas.-spokojnie mówi chwytając moją dłoń i szczelnie zamykając ją w swojej.
  -Nie rozumiem.
  -Bo ja już dłużej tak nie mogę....jesteś naprawdę piękną i fantastyczną dziewczyną. Kochałem cię bardzo..jednak na marne.
  -Bartek.....-chciałam mu przerwać, ale nie pozwolił mi na to.
  -Daj mi dokończyć....przez te dni kiedy byliśmy razem....naprawdę byłem zachwycony, że jesteś ze mną, że dałaś mi szansę zbliżenia się do ciebie....znalezienia drogi do twojego serca....do tego aby zastąpić ci jego. Jednak niedawno uświadomiłem sobie, że nic z tego. Twoje serce należy do niego i nawet nie wiem jakbym się starał on wygra. Jest dla ciebie ważny i nie potrafisz o tym zapomnieć....nawet nie wiesz ile bym oddał by łączyło mnie z tobą chociaż odrobinę tyle co was. Zazdroszczę mu strasznie.....nie wiem tylko czemu taka jesteś? Czemu nie spróbujesz z nim skoro się kochacie?
  -On mnie nie kocha. Nie ufa mi.
  -Skąd to wiesz? Marta ty go kochasz..... Dajcie sobie szansę. Może uda wam się to naprawić, bo jak na razie do tej pory szukasz innych po to aby zapomnieć o nim, ale z każdą chwilą jest coraz ciężej......to nie był dobry pomysł żeby się z mną wiązać...powiedz mi proszę jedno...tak szczerze...kochałaś mnie?

Spojrzałam na niego i nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Miał rację. Szukałam innych którzy potrafili by mi zapełnić tą lukę. Po to wpadałam na te jedno nocne przygody. To z Bartmanem, to z Kosą, to z Bartkiem i Kamilem. Żaden z nich nie potrafił zająć miejsca w moim sercu. 

  -Nie wiem....kochałam cię na swój sposób. Byłeś fantastycznym przyjacielem, zawsze byłeś, starałeś się. Dzięki tobie czułam się lepiej....czy kochałam cię tak jak powinna kochać dziewczyna chłopaka?....chyba nie. Nie czułam tej chemii i namiętności między nami. Chciałam żeby była...myślałam, że z czasem sama przyjdzie, ale nic z tego.
  -Dlaczego w takim razie nie zerwałaś ze mną?
  -Bałam się, że będziesz cierpieć, że załamiesz, że przestaniesz grać, a tego bym sobie nigdy nie wybaczyła. 
  -Powiem ci, że bardziej mnie raniłaś wmawiając i dając szansę, po to abym za chwilę oglądał cię w tańcu z innym....to jak przymilasz się do innych . To zdecydowanie było gorsze niż samo zerwanie...Ale jedno ci powiem, że nie musisz się o martwić. Dalej będę grał....i to, że ty mi się podobasz nie znaczy, że działa to w drugą stronę. Szkoda, że nam nie wyszło.....ale życie leci dalej....a ty....ty jeśli nie chcesz biegać do połowy chłopaków na sam seks to załatw z nim to poważnie. Bo albo się kochacie i będziecie razem, albo nic z tego.
  -Czyli zrywasz ze mną?-zapytałam.
  -Tak.
  -Ale obiecasz mi coś?
  -Co?
  -Że mimo to nadal będziemy rozmawiać, a ty tak samo grać jak zawsze. Jesteś liderem tej drużyny. Nie mogą cię teraz stracić. Jeśli tylko będziesz chciał zrezygnuje z reprezentacji jeżeli moja osoba będzie ci przeszkadzać.
  -Nie musisz. Kiedy wiązałem się z tobą wiedziałem, że może nam się nie ułożyć.....właściwie cały czas myślałem, bo wolałem zostać zaskoczonym niż się rozczarować.
  -Przepraszam Bartek....naprawdę mi przykro, że cię tak skrzywdziłam. Mogłam tego nie robić.
  -Stało się, ale nie żałuję żadnej z tych chwil. 
  -Ja też....to obiecasz mi, że ułożysz sobie życie z inną?-pytam
  -Pewnie. Teraz kiedy wiem, że już nie mam szans muszę się z tym pogodzić.
  -Jesteś naprawdę wyjątkowy....i powiem ci, że nie zasługiwałeś na kogoś takiego jak ja.
  -Nie mów tak!
  -Ale taka jest prawda. Ja jestem zwykłą puszczalską, a ty kochany zasługujesz na dziewczynę wierną i kochającą.....wciąż będziesz dla mnie ważny. Każdy właściwie dla mnie taki jest i w razie jakichkolwiek problemów śmiało możesz do mnie walić. Zawsze ci pomogę.
  -Ty też możesz na mnie liczyć jak coś.
  -Dziękuję. -mówię i przytulam do niego mocno.
  -To jak wracamy?
  -No....trochę chłodno już jest.

Wracaliśmy w milczeniu do hotelu. Kiedy siedziałam już w pokoju zastanawiałam się nad tym co powiedział Bartek. On ma rację. Jeśli kocham Patryka to muszę spróbować o niego zawalczyć. Muszę! Może po takim dłuższym czasie rozłąki przemyślał na trzeźwo parę rzeczy i będzie chciał ze mną przynajmniej porozmawiać. Miałam brać się za pracę, ale ktoś zapukał do moich drzwi. Niechętnie wstałam i otworzyłam je. Szybko jednak na moją twarz powrócił uśmiech kiedy zobaczyłam Matta.

  -Zapraszam cię do klubu.
  -Ale, że teraz?-zapytałam.
  -No teraz. Nie mamy dużo czasu w dzień to w nocy będziemy nadrabiać. Więc jak?-zapytał uśmiechając się najpiękniej jak potrafi.
  -Dobrze. Daj mi 15 minut i jestem na dole.
  -Czekam. 

Znikam szybko w pokoju przygotowując kolejny strój na zabawę. I proszę. Normalna dziewczyna po tym jakby zerwał z nią chłopak płakałaby, a ja co robię? Idę na randkę z kolejnym. Dziwne, ale nie mam żadnych wyrzutów ani nic. Chyba doszczętnie zostały zniszczone moje uczucia....ale poza tym....Matt....dziwne się czuję gdy jestem z nim i pragnę odkryć czemu tak właśnie jest. W szybkim tempie ubieram się i maluję. Chwytam za torebkę i wychodzę kiedy nagle słyszę za sobą siatkarza wołającego moje imię.

  -A ty gdzie?-pyta kiedy się odwracam.
  -Wychodzę.-odpowiadam Kosokowi.
  -A ja właśnie szedłem zapytać się czy idziesz z nami.
  -Mam inne plany złociutki-puszczam mu oczko i udaje się w kierunku windy. Mijam się z Bartmanem i Ignaczakiem którzy zlustrowali mnie wzrokiem.
  -Nie wasza sprawa-mówię kiedy widzę, że chcą coś powiedzieć. 

Jak zajeżdżam na dół widzę Matta. Prezentował się strasznie przystojnie. Ciacho jakich mało, a ja mogę z nim spotkać się. Dlaczego czuję, że będzie dla mnie jakąś wyjątkową osobą...poza tym wciąż nie mogę zrozumieć co ja mam w sobie takiego, że przyciągam siatkarzy...i co oni mają, że sama do nich lgnę. Ale tak właściwie teraz to inna sytuacja. On nie jest z mojej reprezentacji....nawet jakoś inaczej odbieram go. Może potrzebuję odskoczni od moich chłopaków i poznać takich spoza mojego otoczenia. 
  -To gdzie idziemy?-pytam.
  -Przed siebie.-odpowiada i ruszamy do miasta. Wpierw zaliczyliśmy wieczorny spacer po zapełnionych ulicach miasta, a potem weszliśmy do jakiegoś oświetlonego budynku. Już mi się podobało, za sam wystrój. Udaliśmy się w stronę baru, a siatkarz zamówił dwa drinki.

  -Byłeś już tu wcześniej?-zapytałam kiedy siadaliśmy do stolika.
  -Raz z chłopakami zanim jeszcze cię poznałem. Naprawdę świetny lokal. 
  -Widzę właśnie-odpowiadam rozglądając się kiedy nagle dostrzegam siatkarzy.-No chyba to jest jakiś żart! Mało śmieszny żart!

Nie zdążyłam się schować, bo chłopaki zauważyli mnie i ruszyli w naszym kierunku przysiadając się. 

  -No proszę jaki zbieg okoliczności!-przekrzykuje muzykę Piter.

Zaczęli tą swoją gadkę szmatkę, a ja wiedziałam i tak, że śledzili mi. Kiedy na scenę zapraszano osoby chętne do zaśpiewania czegoś zgłosiłam się mając nadzieję, że wyrwę się od nich. Kiedy stałam na scenie didżej zapraszał jeszcze jakiegoś ochotnika. Siatkarze krzyczeli i pokazywali na Zibiego który nie chciał. JA również krzyczałam, że nie. Jednak po zachęceniu publiczności wstał i stanął obok mnie. W myślach tylko błagałam, żeby nie dali mi nic miłosnego, bo normalnie zastrzelę się. Zawsze wczuwam się w piosenki które śpiewam więc boję się, że i tym razem tak będzie. Przypadła nam mieszanka dwóch piosenek. Nie miałam pojęcia jak nam to wyjdzie.Szło nam jednak świetnie. Nawet udało mi się zagrać niby to, że to zakochana dziewczyna śpiewa chłopakowi. Kiedy wróciliśmy do stolika siatkarze ciągle nie dawali nam spokoju mówiąc, że pięknie śpiewamy piosenki miłosne. 

  -Idźcie wy w cholerę! Chcecie zobaczyć co zaśpiewam i zrobię?!
  -No pokaż.

Rozejrzałam się wpierw po lokalu szukając jakieś dziewczyny która podrywała inne osoby tej samej płci. W takim miejscu często takie się zdarzają. Jak odnalazłam w tłumie jedną z nich podeszłam do niej przedstawiając się i prosząc o małą przysługę. Kiedy usłyszała o moim pomyśle strasznie się nakręciła. Podeszłam wraz z nią do didżeja mówiąc, żeby włączył coś dla nas specjalnego. Słysząc o co go poprosiłam uśmiechnął się szeroko. Weszłam wraz z Katią-bo tak miała na imię ta dziewczyna na scenę. Spojrzałam na chłopaków wiedząc, że już wygrałam. Trzeba było mi się z nimi założyć. Niezły przypływ kaski by był. Jednak na to już za późno. Z głośników poleciał podkład piosenki Katy Perry-I kissed girl, a na ekranie po chwili pojawiły się słowa. Na zmianę z nową znajomą śpiewałam to. Pod koniec odstawiłam statyw z mikrofonem i podeszłam do niej kładąc dłonie na policzkach i całując w usta. Dziewczyna odpowiedziała tym samym. Od razu uśmiechnęłam się do niej i zeszłam ruszając do siatkarzy. Jak gdyby nigdy nic dosiadłam się z powrotem do chłopaków. Musieli szczęki zbierać ze stolika.

  -Oj przestańcie! Przecież to nic takiego!
  -Jak nic?! Całowałaś się z dziewczyną-odpowiada Igła.
  -I? Będę się całować z kim chcę i kiedy chcę i żaden z was nie może mi tego zabronić!-podnoszę głos, a po chwili wstaję ciągnąc w swoim kierunku Matta.
  -A ty gdzie?!-rzuca pytanie Zibi
  -Jak najdalej od was-odpowiadam i po chwili znikamy stamtąd.


Spacerowaliśmy dużo rozmawiając. Jak zawsze odprowadził mnie pod same drzwi i uciekł do siebie. Byłam naprawdę zadowolona z tego, że poznałam Andersona. Wyjątkowo jak nigdy budzę się wcześnie. Byłam taka szczęśliwa, że ubrałam się w coś sportowego i postanowiłam trochę pobiegać. Ostatnio ani nie tańczyłam, ani z chłopakami nie biegałam to naturalnie to nadrobię. Po przebiegnięciu 5 km postanowiłam odpocząć. Będąc w parku natknęłam się na taki mini taras widokowy. Musiałam zrobić większy krok by wspiąć się na niego. Oparłam się o barierkę i podziwiałam widoki.

  -Proszę, proszę....kogo my tu mamy?-usłyszałam za sobą i odwróciłam się.
  -Matt?
  -No a któż by inny. Jasne, że ja.
  -Co tu robisz?-pytam.
  -Najprawdopodobniej to co ty. 
  -Rzeczywiście-mówię dopiero teraz orientując się, że ma na sobie dres.

Próbowałam zejść, ale siatkarz zaoferował, że mi pomoże. Podszedł bliżej i chwycił za biodra delikatnie zdejmując mnie i powoli opuszczając. Kiedy napotkałam na swojej drodze jego twarz nie mogłam się powstrzymać i pocałował go. Postawił mnie na ziemię nadal jednak nie przerywając tego spotkania warg. Wręcz przeciwnie zaczął całować z coraz większą zachłannością.

  -Przepraszam-szepnęłam kiedy oderwał się już ode mnie.
  -Za co? Za to, że zrobiłaś to na co ja miałem od dawna ochotę, ale bałem się jak zareagujesz ty i twoi chłopcy.
  -Nie zwracaj na nich uwagi. Są po prostu zazdrośni.-odpowiadam.
  -Nie dziwie im się. Też bym był zazdrosny o taką dziewczynę w swoim zespole....pilnowałbym cię jak oka w głowie.
  -Miło to słyszeć-mówię i delikatnie muskam jego wargi.
  -Wiesz nie chciałbym przerywać nam tej pięknej chwili, ale powinniśmy biec. Za  kilkanaście minut śniadanie, a potem ja mam siłownie.
  -A my trening na sali.
  -No właśnie....więc co? Kto ostatni stawia dzisiaj wieczorem lody.
  -Okej.

I oboje pobiegliśmy jak najszybciej do hotelu. Byłam pierwsza, ale to dlatego, że on bardzo chciał chyba mi kupić ten deser. W windzie pożegnaliśmy się jak należy i wysiadłam na swoim piętrze,a on wjechał wyżej. Wzięłam szybki prysznic, a potem biegiem na śniadanie. Byłam w tak dobrym nastroju, że nawet docinki Bartmana mi nie przeszkadzały. Dzień minął nam bardzo szybko. Chyba jak nigdy. Nie mogłam się już doczekać spotkania z przyjmującym. Miał on w sobie coś takiego, że od razu ciągnie mnie do niego. Po powrocie przebrałam się w najlepsze i najładniejsze ciuchy zjeżdżając na dół. Chłopak powitał mnie czułym buziakiem. Uśmiechnęłam się na samo to co się działo. Z dobrymi humorami ruszyliśmy na te obiecane przez chłopaka lody. Naprawdę było przy tym niemało zabawy kiedy ubrudziłam się i próbowałam wytrzeć, ale on powstrzymał mnie gdyż swoimi ustami postanowił zebrać to, no a potem jak wiadomo kolejny raz się całowaliśmy. Tym razem nie mogłam zostać dłużej gdyż muszę pomóc Oskarowi robić te statystyki. Pożegnałam się z Amerykaninem i weszłam do siebie. W pokoju przejechałam palcami po wargach. Jeszcze czuję dotyk ust siatkarza.-Czyżbym ja się zakochała? Jeszcze żaden z nich nie wyzwalał we mnie tyle uśmiechu co on. Przebrałam się robiąc to co miałam zrobić. Po godzinie do pokoju wpadł Oskar i zasiadł do swojego stanowiska. Skończyłam nieco wcześniej niż on i od razu zasnęłam.

Dzień zaczął się jak każdy czyli prysznic, pakowanie, śniadanie i na trening.
O 13:00 wyjechaliśmy na salę. Kiedy rozkładałam rzeczy siatkarzy podeszli do mnie Bartman, Kurek, Kosok, Igła i Wiśnia.

  -Co? Napój był za ciepły? -pytam kładąc ich ręczniki na krzesło.
  -Co to ma być?!-krzyczy Zbyszek rzucając w moją stronę jakieś kartki. Ignaczak podnosi je podając mi do rąk własnych. Przyglądam się wydrukom jakichś artykułów ze zdjęciami....a dokładniej ze zdjęciami moimi i Matta całujących się w parku, lodziarni, rozmawiających i biegnących. Prześledziłam to co tam było napisane. No to ładnie. Właśnie zostałam dziewczyną Andersona. 

  -Skąd wy to macie?!-zapytałam.
  -Nie ważne skąd! Powiedz dlaczego nam to robisz?!-krzyczy Bartman.
  -Nic wam przecież nie robię! To moje sprawy z kim się wiążę!-odpowiadam mu również krzykiem.
  -Marta my naprawdę nie mamy nic do twojego związku z Mattem, ale może na razie zwolnijcie....wiesz to nie wygląda dobrze w oczach wszystkich kiedy statystyk wiążę się z siatkarzem drużyny przeciwnej-spokojnie mówi Igła.
  -Bo co?!
  -Bo każdy wie, że chłopak chce po prostu wyciągnąć od ciebie informację na temat naszych słabych punktów, aby w razie czego wygrać z nami!-wali prosto z mostu atakujący przez co moja dłoń ląduje na jego policzku.
  -W przeciwieństwie do ciebie on nie pomyślałby o tym...jesteś gnojkiem i tyle!!-wykrzykuje mu, a potem nie zważając na konsekwencje wybiegam z hali. Przebieram się w szorty i koszulkę i od razu idę do pokoju Matta. Z tego co mówił miał dzisiaj wolne. Tak też było. Był zdziwiony moją obecnością, ale zgodził się na spacer. Przez cały dzień byłam poza hotelem. Dopiero wieczorem w znacznie lepszym humorze wracamy. Kiedy tylko wchodzę do hotelu po prostu aż zamurowało mnie to co zobaczyłam. Na środku stał Zibi i całował się z jakąś blondyną. Dopiero gdy odsunęła się od niego poznałam Aśkę.- A co tak lafirynda tu robi?!-zadaje sobie pytanie w myślach i kiedy tylko zauważają mnie znów zaczynają się całować. No po prostu rzygać mi się chce z tego powodu. Ciągnę Matta w stronę windy i tym razem nie zatrzymujemy się na moim piętrze, a jedziemy do niego. W pokoju zastajemy Lotmana który rozmawia z kimś. Siadam na łóżku siatkarza, a ten przynosi mi coś do picia. Po dłuższej chwili Paul znika, a my zostajemy sami. Odstawiam szklankę i wstaję aby przekręcić klucz w drzwiach. Kiedy wracam do niego zaczynamy się całować, a nasza odzież po chwili ląduje na podłodze. No Matt wiedział jak doprowadzić mnie do rozkoszy. Po wszystkim leżeliśmy przez chwilę wtuleni w siebie. 

  -Marta wyjedź ze mną-mówi, a ja spoglądam mu w oczy.
  -Kiedy?
  -Po Lidze światowej. Przyjedź do mnie do Ameryki. Spędzimy tam wspaniale czas.
  -Wierz mi...bardzo i to bardzo bym chciała.
  -Co cie trzyma więc?
  -Praca...za niedługo Igrzyska, a przed tym jeszcze Memoriał. Muszę  tam być.
  -Czyli nawet nie będziesz miała jak się ze mną spotkać?
  -Na Igrzyska się zobaczymy. 
  -No tak-odpowiada.

Nagle do drzwi zaczyna dobijać się Paul. Szybko wskakujemy w swoje ubrania i staramy się udawać, że wszystko jest w porządku. Wyjątkowo po dzisiejszym dniu nie miałam ochoty wracać do tamtej bandy. Anderson zabrał mnie na seans filmowy do swoich kolegów. Poznałam wielu chłopaków których nieraz rozkładałam na czynniki pierwsze aby pomóc mojej drużynie. Bardzo ciepło mnie przyjęli. Po filmie udałam się do Matta zostając z nim na noc. Chciałam by po prostu był obok, by tulił mnie cały czas.

                               _________________________________

Spokojny Bartek zrywający z Martą...znak, że coś się dzieje :) Zauważył od razu, że nie będzie w stanie pokochać go jak tamtego :) 
Wiem, że niektórym z was nie podoba się, że pojawia się tutaj kolejny czyli Matt, ale on naprawdę musi tu być. Zobaczycie niedługo dlaczego. Kto wie może wyeksmituje dziewczynę do Stanów ;) 
Całuję :* i dzięki za komentarze i za to, że czytacie tą "Modę na sukces" :D

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 86


"Flirt jest naj­lep­szą fur­tką do ro­man­su i tyl­ko od nas za­leży czy ją ot­worzy­my ."

Szczęśliwa, że ogarnęłam to w miarę szybko i sprawnie, zarzuciłam plecak na ramię i ruszyłam w kierunku szatni kiedy ktoś nagle wpadał na mnie, a wszystkie papiery które trzymałam rozleciały się.

  -No ja pierdole! Uważaj jak chodzisz!-powiedziałam i schyliłam się, aby to zebrać. Nie patrzyłam nawet na osobnika który pomagał mi. Byłam na pewno na niego wściekła. 

  -Przepraszam-powiedział po angielsku, a ja dopiero pomyślałam o tym co wcześniej do niego mówiłam. Pewnie nawet nie zrozumiał tego.
  -Patrz jak chodzisz następny razem.
  -Słucham? Ja mam uważać? To ty nie patrzyłaś jak idziesz.
  -Teraz na mnie zwalasz tak?!-pytam i unoszę wzrok by spojrzeć na mojego rozmówcę. Pierwsze co od razu rzuciło mi się w oczy to jego niebieskie tęczówki. No po prostu cudowne...jednak to było nic kiedy uśmiechnął się ukazując rząd swoich białych zębów. Już wiedziałam kim był ten osobnik. Pod wpływem tego spojrzenia miałam go ochotę przeprosić, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć.
  -Proszę-odzywa się oddając mi ostatnie kartki.
  -Dziękuję....no i może rzeczywiście powinnam patrzeć jak idę....i przepraszam za to, że tak na ciebie nakrzyczałam, ale dopiero przed chwilą udało mi się ułożyć te papiery i znów mnie to czeka.
  -Tak gadamy, a ja nawet nie przedstawiłem się. Matthew Anderson.-mówi wyciągając w moim kierunku dłoń. Ściskam ją i odpowiadam.
  -Marta Wasilewska.
  -Ładne imię.
  -Dziękuję bardzo.-rumienie się pewnie dziękując za komplement. Boże ja się rumienię? Nie możliwe. Przecież ja mam chłopaka...ale Matt....
  -Pracujesz tu na hali?-pyta.
  -Nie....można by powiedzieć, że jestem w tej samej sprawie tutaj co ty.
  -Czyli?
  -Przyjechałam walczyć o złoto.
  -Ty?-dopytuje.
  -No może nie ja. Moi siatkarze. Jestem w sztabie szkoleniowym.
  -Ahaaaa.....a czym się zajmujesz?
  -Jestem statystykiem. 

Wtedy też ktoś zaczął go wołać. Oboje spojrzeliśmy na tą osobę. 

  -Musisz już iść.-mówię odwracając się i patrząc znów na niego.
  -No raczej.
  -To do zobaczenia.
  -Tak.

I wymijam go. On jednak po chwili zawołał mnie. Odwróciłam się, a chłopak podbiegł.

  -Może dałabyś się zaprosić na kawę albo coś?....tak w ramach przeprosin za rozwalone papiery?-pyta uśmiechając się uroczo. 
  -Czemu nie-odpowiadam bez chwili zawahania.
  -To spotkajmy się pod halą o 18. Pasuje ci?
  -Tak.
  -W takim razie do zobaczenia.
  -Cześć.

Przez chwilę patrzę jeszcze na niego, a  potem podążam do szatni chłopaków. W autokarze ciągle myślami byłam przy amerykańskim przyjmującym. Nie mogłam się właściwie doczekać wyjścia z nim. Po odpoczynku i obiedzie chłopaki pojechali na siłownie. My z Oskarem zostaliśmy w hotelu i zajmowaliśmy się analizą. Przed godziną 17:00 zaczęłam się szykować.

  -Oski nie będzie ci przeszkadzać, że zostawię cię samego na jakiś czas?-pytam wyciągając z walizki sukienkę.
  -Nie. Ale powiesz mi gdzie idziesz?
  -Umówiłam się.-odpowiadam.
  -Z Bartkiem?
  -Nie...czemu myślisz, że z Kurkiem?
  -Bo to twój chłopak no nie?
  -No tak, ale ja nie idę na żadną randkę tylko na kawę z kolegą.... który wpadł na mnie i rozwalił mi statystyki które ułożyłam wcześniej. A ja nie chcąc być nie miła zgodziłam się na to. Jeszcze jakieś pytania?-zapytałam biorąc kosmetyczkę i rzeczy do łazienki.
  -Nie.. już nie-szepcze i wraca do pracy. 

Szykowałam się dosyć długo, ale starałam się wyglądać ładnie. Na sobie miałam zwiewną sukienkę i sandałki. Włosy lekko podkręciłam i pomalowałam. 

  -Ładnie wyglądasz-odezwał się Oskar kiedy wyszłam z łazienki.
  -Dziękuję. 

Wzięłam torebkę, pożegnałam się z nim i wyszłam. Z daleka już zauważyłam chłopaka który od razu ruszył w moją stronę. Kiedy zatrzymałam się on pocałował mnie w policzek.

  -Pięknie wyglądasz.
  -Dziękuję bardzo. To gdzie idziemy?-zapytałam.
  -W mieście widziałem taką kawiarenkę. Chłopaki powiedzieli, że dobra kawa tam jest i szarlotka.
  -No to chodźmy w takim razie. 

Doszliśmy na miejsce po 10 minutach. Zdecydowaliśmy się na stolik na dworze. Matt jak dżentelmen odsunął mi siedzenie. Byłam pod ogromnym wrażeniem.

  -Więc jaką chcesz?-pyta kiedy spoglądamy w karty.
  -Zdam się na ciebie-mówię i odkładam menu.

Siatkarz uśmiechnął się i złożył zamówienie. Czas oczekiwania na kawy umiliła nam rozmowa. Matt był naprawdę zabawnym facetem, dodatkowy przystojny no i ten uśmiech.... Polubiłam go strasznie. 


Kiedy wracam do hotelu padam na łóżko. 

  -I jak na randce było?-pyta Oskar wchodząc do pokoju.
  -To nie była randka-odpowiadam podnosząc się w celu przebrania. 

Od dwóch godzin siedzę i robię już z Jarząbkiem te statystyki. Nagle ktoś puka do pokoju i wchodzi. Oboje podnosimy wzrok na osobnika który przeszkadza nam w pracy.

  -Tak?-pytam Pita który stał przy komodzie.
  -No, bo.......-i zacina się w tym momencie spoglądając na mojego współlokatora.
  -Piotrek mów. Oskar i tak się dowie. Chcecie iść na imprezę? Będę musiała się przebrać więc nie uniknę odpowiedzi gdzie idę.
  -Tak. Przyszedłem zapytać czy idziesz razem z nami.

Spojrzałam w ekran laptopa, a potem na Oskara. 

  -A idź!-powiedział i machnął ręką.
  -Dzięki!-wyskoczyłam spod koca i uścisnęłam go. 
  -Tylko wrócicie wszyscy w całości dobra?
  -Jasne.
  -Marta to szykuj się,bo za 20 minut wychodzimy.
  -Tak jest-odpowiedziałam chłopakowi, a on zniknął.

Znów przemaglowałam połowę rzeczy zastanawiając się co włożyć na siebie. Zdecydowałam się na sukienkę w moim ulubionym kolorze. Do tego szpilki w tym samym kolorze i gotowe.Byłam zadowolona w efektu końcowego kiedy umalowana przeglądałam się w lusterku. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z pokoju. Wsiadłam do windy wciskając przycisk który zwiózł mnie do recepcji. Z daleka dostrzegłam Ignaczaka rozmawiającego z kimś. 

 -Marta chodź tutaj!-krzyknął libero, a ja poprawiając włosy podeszłam do mężczyzny. Widziałam jego minę kiedy stanęłam obok Igły. Chłopak lustrował mnie wzorkiem...wręcz pożerał.-Marta przedstawiam ci Paula Lotmana przyjmującego Asseco Resovii i mojego kumpla.....Paul to jest Marta Wasilewska nasz statystyk reprezentacyjny, a po zakończeniu także klubowy.
  -To teraz w Resovii będziemy mieć takiego ładnego statystka?-zapytał uśmiechając się Paul i wyciągając w moim kierunku dłoń.
  -No chyba tak-odpowiadam i odwzajemniam uścisk.
  -Paul! Przypominam ci, że masz żonę!-mówi Igła.
  -Tak wiem-odpowiada nadal nie odrywając ode mnie wzroku. Wtedy dostrzegam jak z windy wysiada dosyć wysoki mężczyzna. Z czasem kiedy zbliża się do nas poznaję go. Podchodzi do nas sam chyba nie wierząc, że to ja. Stał zszokowany w końcu jak się z nim ostatnio spotkałam miałam na sobie luźną sukieneczkę i sandałki, a teraz....teraz byłam zupełnym przeciwieństwem. Obcisła krótka rzecz, szpilki, a do tego jeszcze ten wyzywający kolor. Jednak wiadomo, że ci co mieli ze mną do czynienia już wiedzą jaki mam styl...a ci co nie to inna sprawa.

  -Matt to jest..-zaczyna Lotman, ale ten mu przerywa.
  -My się już znamy.
  -Znacie?-dopytuje Krzysiek.
  -Tak znamy-odpowiadam mu przygryzając dolną wargę. Nie wierzę. Ja z nim flirtuje i nie jakoś wcale nie przeszkadza mi to, że zaraz dołączy do nas mój chłopka. 

Zaczęliśmy rozmowę, a raczej chłopaki, bo ja z Mattem wciąż spoglądaliśmy na siebie. Doszło w końcu do tego, że Krzysiek zaproponował im pójście razem z nami do klubu. Widziałam jak Andersonowi od razu zaświeciły się oczy. Przyznam, że z każdą chwilą coraz bardziej ten pomysł podobał mi się. Jednak pohamowałam się przypominając, że mam chłopaka który jak na zawołanie pojawił się obok. Objął i pocałował mnie.

  -Ależ seksownie wyglądasz-szepnął.
  -Wiem-odpowiadam.
  -Może zmienimy plany i zostaniemy co?-pyta.
  -Nie po to szykowałam się tyle żeby teraz ściągać to.
  -Okej...w takim razie może po?
  -Może być-i muskam jego wargi.

Gdy pojawiła się reszta naszej reprezentacji ruszyliśmy na zwiedzanie bułgarskich dyskotek. Nie powinniśmy pić dużo, ale samo jakoś tak wychodziło. Jedna kolejka za drugą. Wstałam i podałam rękę Mattowi aby wyszedł ze mną zatańczyć.

  -Ja nie umiem tańczyć-odpowiada.
  -Taaaa jasne. Chodź sprawdzę.
  -Może lepiej nie?-pyta.
  -Matt...bo będę zła-szepczę, a chłopak bierze łyk alkoholu i rusza ze mną parkiet. 

Czy źle mu szło? Nie powiedziałabym tego. Kiedy z głosików poleciała piosenka przysunął mnie do siebie kładąc dłonie na lędźwiach. Mocno objęłam go za szyję. Z czasem gdy muzyka bardziej się nakręcała ja również nie obierałam półśrodków i poruszałam zmysłowo biodrami, a on coraz to próbował dorównać. Jeździłam dłońmi po swoim ciele, przenosząc je co jakiś czas na chłopaka. On też rozkręcił, bo bez żadnych zahamowań tańczył i dotykał mnie. Przyznaję, że w tym momencie miałam ochotę go pocałować. 

  -Chyba nie powinniśmy-szepcze do mojego ucha delikatnie zsuwając dłonie na pośladki.
  -Czego?
  -Wszystkiego. Twoje chłopaki, a szczególnie paru z nich przypatruje się nam i gdyby tylko mogli już dawno zabiliby mnie spojrzeniem.-odpowiada, a ja odwracam się w stronę stolika. Kiedy to zrobiłam siatkarze udawali, że rozmawiają. Kątem oka dostrzegłam jednak ich zazdrość. Właściwie nie rozumiem o co oni są zazdrośni? Kiedy piosenka przeleciała wróciliśmy do stolika, a ja do tańca porwałam tym razem Bartka. 

  -Obrażony jesteś?-pytam kiedy nie pozwala mi się zbliżyć.
  -Nie.
  -To co?
  -Wściekły!-odpowiada.
  -Ale o co?
  -O to, że pozwalasz jakiemuś innemu siatkarzowi się macać. Nie podoba mi się to bardzo.
  -Przepraszam, ale on mnie nie macał. My tylko tańczyliśmy.
  -Tańczyliście....-odpowiedział ciszej.
  -Powiedz mi lepiej czemu tak patrzyliście na mnie....na niego....co on wam zrobił?!-wyskakuje.
  -Nic! Zupełnie nic!-krzyczy Kuraś i chce iść, ale uniemożliwiam mu to całując go.
  -Proszę nie idź. Wiesz dobrze, że zależy mi na tobie. Nie musisz być o to zazdrosny. Nic dla mnie nie znaczy. Poznałam go dzisiaj. 
  -Na pewno?-zapytał po dłuższej chwili.
  -Na pewno kochanie.

***  

Kiedy Anderson wrócił do stolika powiedziałem mu:

  -Daruj sobie tą dziewczynę.
  -Dlaczego?-zapytał.
  -Po pierwsze ona ma chłopaka jak widać, a po drugie.....ciężko wam byłoby razem kiedy bylibyście na odległość.
  -Co?..... Do czego zmierzasz?
  -Że tej dziewczynie ciężko być wiernej jednemu.-i biorę łyk drinka obserwując pary na parkiecie.
  -Bartman o czym ty mówisz?!-pyta Ignaczak, a ja odwracam się w jego stronę i nie mówię nic.-Proszę powiedz, że tego nie zrobiłeś?!
  -Nie rozumiem o co ci chodzi.
  -Powiedz, że nie przeleciałeś jej jak była już z Bartkiem!
  -Nie przeleciałem. Sama też tego chciała....broniła się tylko na początku troszkę.-oznajmiam.
  -Ty durniu! I jeszcze powiedz mi, że to było wtedy jak pojechaliście na tę aukcję.
  -Dokładnie wtedy Krzysiu.... Dokładnie wtedy.-uśmiecham się.

Kończymy kiedy para wraca do nas. 

*** 

Niestety cała impreza nie przebiegła po naszej myśli, bo Bartman tak czymś był wkurzony, że nawalił się, że ledwo do hotelu doszedł. Bartek wraz z Pitem doprowadzali go do pokoju. Stałam patrząc jak rzucają chłopaka na łóżko. 

  -To się narąbał-odpowiada Rucek który właśnie wszedł do pokoju.
  -No i to nie źle.

Wtedy też tak patrząc na chłopaka wpadłam na pomysł.

  -Rozbierzcie go-rzuciłam do siatkarzy.
  -Co?-zapytał Bartek.
  -No rozbierzcie go do naga.
  -Zwariowałaś?!-krzyczy Piter.
  -Cicho.....zróbcie co mówię.

Niechętnie rozebrali go. 

  -Rucek nie śpisz dzisiaj tutaj-oznajmiam przyjmującemu, a on zdziwiony patrzy na mnie.
  -Ale....
  -Nie ma ale. Możesz przespać się w moim łóżku, a ja pójdę do Bartka który z chęcią mnie przygarnie prawda?-zapytałam go.
  -Przecież wiesz-odpowiedział siadając na fotel.
  -Co kombinujesz?-zadał pytanie Michał.
  -Patrzcie.

Chwytam za kartkę i długopis, a potem coś marzę na niej.

  -Podajcie mi jakieś imię chłopaka.-mówię unosząc na nich wzrok.
  -Ale jakie?-pyta środkowy.
  -Nie Polskie....jakieś takie tutejsze bardziej.
  -Może Cwetan?-zadaje pytanie Piter.
  -Jakieś takie mniej znane.
  -Poczekaj zaraz coś w necie sprawdzę-odpowiada mi Kurek i wyciąga z kieszeni komórkę. Przez chwilę czekam aż podyktuje mi coś.-Martin, Nikolai, Dimitar, Iwan, Stanislav...
  -Dobra starczy!-mówię przerywając mu ten potok słów-będzie Dimitar.
  -Co ty tam napisałaś?-nie odpowiadam na pytanie Cichemu, ale po chwili siatkarze otaczają mnie.
  -Ta noc była wyjątkowa. Byłeś cudowny. Nigdy nie spotkałem takiego faceta. Mam nadzieję, że powtórzymy to kiedyś. Twój Dimitar-przeczytał na głos Kurek i od razu cała trójka zwijała się ze śmiechu.
  -Już rozumiesz czemu nie możesz tu zostać Rucek? Bo Zbyszek spędził bardzo upojną noc z niejakim Dimitarem. 
  -A co jeśli on będzie pamiętał wszystko?-zapytał.
  -Wątpię. Wlał w siebie naprawdę dużo....ale teraz chodźmy już. I Michał masz mówić, że nie chciałeś wam przeszkadzać...coś w tym stylu.
  -Okej.

I wszyscy wychodzimy z tego pomieszczenia. Bartek daje mi do przebrania swoją koszulę. Po szybkim prysznicu ubieram się w nią i kładę obok przyjmującego.

  -Dobranoc-szepcze całując mnie w skroń.
  -Dobranoc-odpowiadam i zasypiam. 

Rano budzę się dość późno. Odwracam się i patrzę na Kurka.

  -Dzień dobry-mówi.
  -Dzień dobry. Mam nadzieję, że nie rozpychałam się za bardzo.
  -Nie kochana.
  -To świetnie.....a jak wiadomo już co ze Zbyszkiem?-zapytałam.
  -Nie-odpowiedział i wstał idąc do łazienki. Kiedy tylko wyszedł z tego pomieszczenia ja się tam udałam. Założyłam wczorajsze ciuchy i pożegnałam się z Bartkiem wychodząc z pokoju. Po drodze minęłam się z Rucym. Z drzwi naprzeciwko nagle wyszedł Zibi. 

  -Moja głowa-mówi przez przymrużone oczy.
  -Jak się spało królewiczu? Innym nie dałeś, a sam leniuchowałeś co?-pytam.
  -O czym ty mówisz dziewczyno?
  -O twoich nocnych harcach. 
  -Z kim?
  -Na pewno nie ze mną.
  -To wiem.
  -Z jakimś wysokim opalonym mężczyzną-dodaje Ruciak.
  -Żartujesz sobie ze mnie?!
  -Absolutnie nie. Poprosiłeś czy bym mógł zostawić cię na noc samego. Nie bardzo chciałem, ale jak zobaczyłem jak do pokoju wszedł mężczyzna to szybciutko ulotniłem się. Poszedłem do Oskara aby sprawdzić czy może kanapę ma wolną. Co się okazało Marta zaszalała i spała u Bartka, a ja na jej miejscu.
  -Pierdolisz Rucy!
  -Nie....może zostawił jakieś namiary, bo sądząc po tym co słyszałem było wam bardzo dobrze.-dodaje przyjmujący, a atakujący znika szybko w głębi pokoju. Od razu z siatkarzem wchodzimy do środka. Widzimy jak stoi on z karteczką w dłoni.

  -Nie! Nie! Nie! To jest jakiś żart!-krzyczy Zibi, a do pokoju wbiegają siatkarze.
  -No chyba nie tym razem.-dodaję i próbuje powstrzymać napad śmiechu. Wycofuję się w takim razie i wpadam do swojego pokoju siadając na podłogę i śmiejąc się.

  -Marta? Czy ty coś może brałaś ?-pyta Kaczmarczyk.
  -Nic Oskar...naprawdę nic-odpowiadam.
  -Nie jestem tego do końca pewny.

Przebieram się w coś lżejszego i idziemy wszyscy na śniadanie. Przy stole wszyscy nabijają się z Zibiego, a on sam nie może w to uwierzyć. 

  -Dobra chłopaki.....bo się zaraz nam Zibi całkowicie załamie-mówię.-nie martw się. Nie spałeś z żadnym fagasem. To był żart. 
  -Co?!-krzyknął unosząc się z miejsca.
  -Tak się najebałeś, że musieliśmy holować cię do łóżka. W ramach zemsty wymyśliłam takie coś.
  -Jesteś podła!
  -Wiem to-mówię uśmiechając się i biorąc gryza kanapki.

Trening zaczynaliśmy od siłowni. Nie mogliśmy trenować na sali, bo akurat dzisiaj była zajęta przez inne drużyny. W takim razie gdy tylko skończyły się ćwiczenia po powrocie do hotelu wyciągnęłam Bartka na spacer. Naprawdę było przyjemnie. 

  -Zajdziemy jeszcze tam?-zapytał kiedy wieczorem wracaliśmy już do hotelu. Udaliśmy się na pomost i usiedliśmy na jednej z ławek. Taka cisza i spokój,a do tego tylko ja i Bartek. Obróciłam się patrząc na jego twarz które miała poważny wyraz. Zaniepokoiłam się nieco tą miną.

                                             ________________________________

I wyjaśniła się sprawa tajemniczego chłopaka. Powiem też, że chłopak od gitary nie będzie miał żądnego wpływu na życie bohaterki, ale co innego Matt :) Jaką rolę mu przypisałam dowiecie się niebawem ;) No i dobra oczywiście pytanie o co może chodzić Bartkowi?