"Prawda jak oliwa – zawsze na wierzch wypływa."
-Marta?-pyta.
-Jak widać.
-Co ty tutaj robisz?-dopytuje.
-Ja już dłużej nie mogę tak siedzieć. Dzisiaj ktoś dowie się o tym co wiem.-odpowiadam mu.
-Marta nie mów, że chcesz mu powiedzieć o tym wszystkim?-z przerażeniem pyta.-Mieliśmy poczekać, aż będą niezbite dowody.
-Nie mówię o nim. Na razie jeszcze niech nie wie. Wpierw zagram na innej osobie.-odpowiadam.
-O kim ty mówisz?
-O Aśce. Pójdę dzisiaj do niej i zobaczę z jakim to brzuchem wychodzi na imprezę.
-Jaką imprezę?-pyta libero.
-W mieście. Nie wierzę, że przepuści to zwłaszcza, że nikt nie zobaczy jej bez brzucha. Wyjdzie jak nic.
-Kiedy ty chcesz to zrobić?
-Dzisiaj.
-Przecież....-i spogląda na swój zegarek widniejący na nadgarstku.-za godzinę jedziemy.
-I właśnie w tym mam do ciebie prośbę.
-Jaką?
-Możesz zabrać moje rzeczy i powiedzieć, że dojadę jutro, bo....nie wiem, że no jestem u lekarza, mama zachorowała, ząb mnie boli, oddaję nerkę czy coś w tym stylu? Proszę.-błagam go.
-Wiesz, że zrobię to, ale nie wiem czy Kowal będzie zadowolony.
-Dojadę jutro. Obiecuję. Poza tym mało mnie obchodzi teraz plus liga. On liczy się bardziej niż te całe rozgrywki.
-Rozumiem. Postaram się coś wskórać.-odpowiada, a ja podaję mu swoje rzeczy.
-Kocham cię Igła.
-No ja ciebie też. Tylko mam nadzieję, że masz rację.
-Jeśli się nie uda to po powrocie pojadę do tej ginekolog i zacznę ją szantażować.
-Żeby tylko z tego wszystkiego nie wyszło coś jeszcze gorszego.
-Gorzej już być nie może Igła.-mówię i żegnam się z nim.
Udaję się wprost do mieszkania i czekam, aż libero da mi znać jak już wyjadą. Kiedy tylko pisze, że są już w drodze zakładam kurtkę i buty kierując się pod dobrze znane mi mieszkanie. Te w którym razem mieliśmy mieszkać na zawsze. Z dala widzę świecące się w oknach światła. Czyli panna Aśka jest nadal w domu. Drzwi otworzył mi pan Janek który doskonale mnie pamiętał. Po ciemku weszłam po schodach. Usiadłam na parapecie tak, że będę widziała wychodzącą z mieszkania dziewczynę. Nie obejdzie się bez tego żeby i ona mnie nie zauważyła. Siedziałam tam bardzo długo. Już nawet miałam zamiar się zbierać, ale w tym samym momencie jak na zawołanie drzwi od tego mieszkania otworzyły się. Na klatce zrobiło się jasno od światła które rzucała lampka z mieszkania. Kiedy dziewczyna zgasiła ją, zapaliła światło na piętrze. Zamknęłam na klucz drzwi i już odwróciła się by zejść. Widziałam jej zdziwienie na twarzy kiedy patrzyła na mnie. Ja za to próbowałam ukryć ogromną złość i wściekłość która w tej chwili była we mnie.
-Proszę, proszę.-zaczynam.-Nie mówiłaś, że już urodziłaś. Z tego co wiem powinny zostać ci jeszcze 2 miesiące...a ty już?-pytam kpiąco, a ona powoli schodzi w moim kierunku.
-Co ty tutaj robisz zdziro co?-zapytała.
-Przepraszam, ale nikt mi tego nie zabroni. Poza tym....chyba bardziej powinnaś uważać kiedy zdejmujesz ten brzuszek.-odpowiadam jej.
-Powinnaś być w drodze do Warszawy!
-A co? Zdziwiło cię, że pojawiam się tutaj? Tak myślałam, że dzisiaj będziesz chciała wyjść na imprezę w klubie. Tylko nie pomyślałaś chyba, że ktoś może cię zobaczyć. Dziś bez brzucha, a jutro już z.-odpowiadam, a dziewczyna popchnęła mnie na ścianę. Uśmiecham się patrząc na nią czym wkurzam ją strasznie.
-Dobrze wiem, że już to dawno wiesz. Baśka mi powiedziała, że byłaś u niej.
-Aaaa........to ta twoja przyjaciółka zaangażowana w tą „niby” ciążę?-dopytuje.
-Odczep się od niej, bo pożałujesz!
-Chyba podrabianie papierów i innych rzeczy jest karalne i grozi zakazem wykonywania zawodu czyż nie?
-A tylko waż mi się ją ruszyć! Nie zadzieraj ze mną, bo jeśli to zrobisz to zapewniam cię, że pożałujesz tego jak żadnej innej rzeczy.
-Nie boję się ciebie! Straciłam już dawno to co dawało mi chęć do życia. Nie obchodzi mnie wcale to co zrobisz!
-To możemy się przekonać, kiedy zacznę od twoich siatkarzy! Którego najpierw wziąć na cel? Piotrka, Kosoka, Ignaczaka.....a może zaboli cię bardziej jak coś Kubiakowi bądź Wiśni się przytrafi...Wiem! Zaboli cię na pewno kiedy będzie coś Patrykowi prawda?-i zaśmiała się. Nie wytrzymałam i uderzyłam ją.
-A tylko spróbuj ich skrzywdzić to zobaczysz co ja potrafię zrobić!
-Nic! Zostałaś sama, bo ukochany wolał dziecko niż ciebie.
-Tego którego nie ma!
-Może jest, a może i go nie ma.
-Ciekawe co powie Zbyszek kiedy dowiedziałby się, że udajesz.
-Nikt nic nie powie. I jeśli jeszcze raz!-syknęła łapiąc moją twarz i ściskając palcami szczękę.-Jeśli zaczniesz za głośno szczekać to zobaczysz, jak ja potrafię gryźć.
-Powiem mu jak tylko znajdę się w Warszawie!
-Nie! Nie powiesz! I zanim to...Odczep się od mojego brata!-krzyczy i po chwili zaczyna mnie ciągnąć za włosy i bić po twarzy. Na oślep celuje również w jej ciało przez co słyszę jak syczy.-Nie zdążysz już mu powiedzieć.- mówi popychając mnie na podłogę. Wylądowałam przodem do niej. Widziałam jak zbliżała się do mnie. Otarłam z ust krew i chciałam wstać, ale przytwierdziła mnie do podłogi, a potem zepchnęła ze schodów. Poobijałam się strasznie, plecy, brzuch...po prostu wszystko mnie bolało, po tym małym toczeniu się ze schodów.
-Przez ciebie muszę iść się przebrać i umyć szmato!-odpowiada stojąc nade mną, a ja patrzę na nią..-Rozwaliłaś mi wargę i przez ciebie mam guza. Idź w cholerę! Zobaczysz jeszcze się spotkamy! -i widzę jak wchodzi na górę.
Z mojego oka poleciały łzy. Z ledwością wstałam z podłogi i zjeżdżając windą dotarłam na dół. Jedynym plusem było to, iż na dworze było już ciemno. Nikt nie widział tego jak wyglądam. Trzymałam się za brzuch powoli idąc do swojego mieszkania. Rozdzwonił się wtedy mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Był to Ignaczaka. Odrzuciłam połączenie i schowałam urządzenie do kieszeni. Kiedy zaszłam do siebie kroki swe skierowałam wprost do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Cała warga rozwalona, z łuku brwiowego po twarzy spływała krew. Na dłoni zostawiła mi odbicie swoich paznokci. Rozebrałam się powoli odrzucając na bok ubrania. Wyglądałam jak po jakimś wypadku. Z szafki obok lusterka wyciągnęłam apteczkę i zaczęłam przemywać rany. Kiedy doprowadziłam się w miarę do porządku zaklejając ranę na twarzy plastrem ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Nikt nie powinien mnie teraz widzieć. Usłyszałam wtedy jak otworzyły się. To jest tak jak zapomnisz zamknąć drzwi.
-Marta!-usłyszałam głos kobiety. Rozglądała się pomieszkaniu. W końcu wyszłam z łazienki zakładając na siebie bluzę. Odwróciła się i spojrzała na mnie.-Boże Marta co ci?!-pyta Iwona podchodząc do mnie i patrząc na moją twarz.
-Nic mi nie jest. Wszystko w porządku.
-Masz poobijaną twarz i mówisz, że jest w porządku?!
-Tak.
-Nie! Igła powiedział mi gdzie dzisiaj poszłaś. Nie odbierałaś więc kazał mi przyjść.
-Nie trzeba było.-obojętnym tonem odpowiadam i wymijam ją idąc do kuchni i wstawiając wodę na herbatę.
-To ona ci to zrobiła?-dopytuje siadając przy stole.
-A czy to ważne?
-I to bardzo! Powiedz czy to ona tak cię urządziła?!-ostro pyta, a ja nie odpowiadam nic tylko ocieram łzę z policzka. Zalewam wodą dwie herbaty i stawiam jedną przed kobietą.-Marta....daj sobie pomóc.
-Trzeba nie było mi was w to wciągać.-szepczę mieszając herbatę.
-I bardzo dobrze, że to zrobiłaś! Przynajmniej możemy ci pomóc i nie jesteś z tym sama.
-Ale przez to może to wszystko odbić się na was....na moich przyjaciołach.
-Ta szmata nic nam nie zrobi! Nie damy się. I nie możesz się przejmować tym, że cię zastrasza.
-A co jak skrzywdzi któregoś z chłopaków?
-Nie martw się o nich. Damy sobie radę, ale musimy walczyć dalej. Chyba nie masz zamiaru się poddać no nie?...bo jeśli naprawdę kogoś kochasz to walczysz o niego! Bezwarunkowo! O niego, o jego szczęście, o to żeby był szczęśliwy, żeby cieszył się każdą chwilą, każdą minutą życia. I nigdy się nie poddajesz- wiesz, że nie możesz się poddać, bo Ta osoba jest całym Twoim życie. Zbyszek jest całym twoim życie....i wiesz co? Gdy upadasz wstajesz tylko i wyłącznie dla niego. To jest miłość i w tobie to widzę. Nie możesz już nie walczyć.
-Ale ja nie chcę już nie walczyć! Dokładnie to co powiedziałaś. Chcę by był szczęśliwy....chcę aby nie musiał już na siłę opiekować się kimś. Chcę by był wolny i szczęśliwy nawet jeśli nie ze mną.
-On z nikim nie będzie szczęśliwy i wszyscy to dobrze wiemy. Pasujecie do siebie Marta.
-Widziałam.....widziałam ją dzisiaj bez tego brzucha. Ona dobrze wie, że ja już wiem o tym dużo wcześniej. Jej przyjaciółka.....ten ginekolog powiedziała jej, że tam byłam. Jej brat też.Chciałam powiedzieć o wszystkim Zbyszkowi, ale pobiła mnie i powiedziała, że nie zdążę, a potem....- i zamilkłam.
-Co potem Marta?-pyta Iwona.
-Popchnęła mnie na podłogę, a potem ze schodów.
-Co?!-krzyknęła i wstała podchodząc do mnie. Delikatnie podniosła mi bluzę do góry spoglądając na moje plecy.
-Dziewczyno ubieraj się!-mówi.
-Iwona...
-Powinnyśmy to zgłosić na policję i pojechać na badanie jakieś.
-Przestań. Nic mi nie jest. Stoczyłam się tylko ze schodów.....i nie mam zamiaru jechać na żadną policję! Co powiem, że pobiła mnie dziewczyna? Proszę cię! Poradzę sobie z tym!
-Ty jesteś szalona!
-Tak i przez to co zrobiła wcale nie mam zamiaru zaprzestać wszystkiego! Powiem Zibiemu jak wrócimy z Warszawy. Zadzwonię po Monię i Miśka, będziecie ty i Igła....musicie mi pomóc go przekonać.
-Na pewno to zrobimy kochana.-mówi przytulając mnie.
Została u mnie na noc. Rano pomogła mi zamalować ten siniak na twarzy.
-Jest dobrze?-pytam.
-No na pewno lepiej, niż bez.
-Tak też myślałam.
-W takim razie chodź odprowadzę cię na pociąg.
-Dzięki Iwona.
-Nie ma za co.-mówi.
Czekała na to, aż nie odjadę z peronu. Kiedy pociąg ruszył ona też zniknęła. Usiadłam w pustym przedziale i wybrałam numer Moni.
-Marta co jest?-od razu pyta.
-Spotkałam się z nią i powiedziałam, że wiem wszystko.
-Co?!
-Tak. Widziałam ją bez brzucha. Ona dobrze wie, że ja już od jakiegoś czasu o tym wiem, a przynajmniej się domyślałam. Wie o mojej wizycie u tej Baśki, u jej brata. Wszystko.
-O żesz kurwa.
-Myślę, że czas zebrać wszystkie dowody te nagrania i po prostu pokazać wszystko Bartmanowi. Poza tym chciałabym abyście wy też przyjechali. Mi może nie uwierzyć, ale wam na pewno tak.
-Powiedz tylko kiedy. Na pewno zrobimy z Miśkiem co tylko będziesz chciała.
-Dzięki.-mówię żegnając się z nią.
Po południu zajeżdżam do Warszawy. Tam wsiadam do taksówki która wiezie mnie do hotelu w którym zatrzymała się Resovia. Okazuje się, że chłopaki są na sali. Wychodzę więc na zewnątrz i spacerkiem udaje się wprost na halę w której trenują. Kiedy wchodzę podbiega do mnie Ignaczak mocno przytulając.
-Igła.-syknęłam z bólu. Byłam świadom tego, że Iwona mu o wszystkim powiedziała, więc nie ukrywałam tego, że bolało jak mnie przytulał.
-Przepraszam zapomniałem.-odezwał. Odgarnął moje włosy patrząc na plaster który znajdował się na skroni.-nie wytrzymam i ją zabiję jak spotkam.-mówi znów mnie do siebie przyciągając. Był dla mnie jak taki starszy brat. Objął mnie ramieniem, a ja starłam szybko łzę z policzka. Usiadłam obok Mieszka i bawiłam się z taktyką na inżynierów. Po powrocie do hotelu położyłam się na łóżku. Kiedy wszyscy zeszli na kolację, ja weszłam do łazienki. Podciągnęłam go góry bluzkę i spojrzałam na swoje plecy i brzuch. Wciąż niektóre miejsca były mocno zaczerwienione i poobijane.
-Jej nie można tak tego darować po prostu.-usłyszałam za sobą i odwróciłam się. Oparty o framugę stał libero.
-I nie daruję.-odpowiadam próbując z powrotem naciągnąć koszulkę w dół.
-Daj pomogę ci.-mówi podchodząc i opuszczając odzież.-To okropnie wygląda.
-Dobrze, że nie widziałeś mojej twarzy bez makijażu.
-Co?!-krzyknął.
-To co słyszałeś.....poza tym mój siniak na nodze jest taki wielki, że chyba nadam mu jakieś imię.
-Marta! To nie są żarty. Trzeba powiedzieć o wszystkim Zbyszkowi!
-I co? Wyśmieje mnie mówiąc, że dałam pobić się ciężarnej?!
-Przecież ona nie jest w ciąży!
-Ale my tylko to wiemy!
-Jak to nie jest?-usłyszeliśmy za sobą i odwróciliśmy się. No jeszcze brakowało kolejnego. Widzimy w pokoju stojącego Grześka.
-Zajebiście!-krzyczę.
-Nic Grzesiek! Idź stąd! Nic nie słyszałeś! Im mniej wiesz tym lepiej!
-Nie wyjdę stąd dopóki nie powiecie mi o co chodzi!....z tego co mogę wywnioskować mówicie chyba o Aśce no nie?
-Ile słyszałeś?-pytam siadając na desce klozetowej.
-Tylko to, jak Igła krzyczał, że ona nie jest w ciąży.
-Czyli to najważniejsze.-dodaje Krzysiek.
-Powiedzcie mi o co chodzi?-dopytuje.
-Grzesiek......dla twojego dobra lepiej będzie jak się nie dowiesz. I tak za dużo ludu już jest w to zamieszane.
-Nie Marta! Powiedz!
Patrzę na Ignaczaka który zamyka drzwi od łazienki. We trójkę znajdujemy się w niej. Opowiedziałam w telegraficznym skrócie to o czym wiemy.
-Czyli nie przywidziało mi się widząc ją wieczorem wsiadającą bez brzucha do samochodu.-mówi, a my spoglądamy z libero na niego.
-Co? Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
-Bo to było jakoś po sylwestrze. Przechodziłem koło bloku Zbycha i widziałem jak wsiadała z koleżanką do jakiegoś auta. Na początku myślałem, że przewidziało mi się, bo przecież ona jest w ciąży. Po prostu było ciemno i pomyliłem ją z kimś.....teraz widzę, że jednak tak nie było i to mogła być ona.
-Tak.-odpowiadam. Zauważam, że przestała uważać na to czy ktoś ją zobaczy bez brzucha czy też nie. Oparłam się czołem o zimną ścianę która koiła mój ból głowy.
-Marta co jest?-dopytuje Grzesiek i po chwili czuję dłoń na swoim ramieniu.
-Nic mi nie jest. Głowa mnie boli.
-Myślę, że trzeba pojechać do szpitala.-dodaje Ignaczak.
-Do szpitala?! Z bólem głowy?!-mówi głośno Kosa.
-Chciałbym tylko pojechać z bóle głowy. To nie tylko to.-i po chwili czuję jak moja koszulka podciągnięta zostaje do góry.
-Ej!-syknęłam.
-Ja pierdolę!-usłyszałam przekleństwo z ust środkowego, a potem szum lejącej się wody.-Krzysiek co jej jest?
-Została zepchnięta ze schodów.
-Sturlałam się jasne?-poprawiam go.
-Ale to nie zmienia różnicy. Powinnaś pójść do szpitala.
-Nic mi nie jest! Nie uderzyłam się w głowę. Po prostu od tego wszystkiego....myślenia, kombinowania już nie daję rady. Jestem zmęczona.
-Chodź się położysz.-dodaje Krzysiek.
-Nie mogę normalnie. Śpię tutaj z Mieszkiem, a nie chcę się z tego wszystkiego tłumaczyć. Pewnie w makijażu spać będę.
-Prześpisz się u nas!-stanowczo mówi Ignaczak.-Zostaniesz z Grześkiem w pokoju, a ja przyjdę na twoje miejsce. Wyśpisz się i nie będziesz musiała się kryć.
-Nie. Wszyscy będą pytać.
-Co nas obchodzi kto będzie pytać! Damy sobie radę jasne?-pyta, a ja przytakuję.
Wychodzę wraz z nimi do ich pokoju. Swoją torbę kładę koło łóżka i idę do łazienki. Biorę długi prysznic. Kiedy naga staję prze lusterkiem spoglądam na swoje ciało i nie wierzę sama, że dałam sobie coś takiego zrobić. Obiecuję, że jak się wszystko wyda to pobiję się z nią najzwyczajniej w świecie i tyle. Założyłam swój za duży podkoszulek i do tego spodenki. Z mokrymi włosami wyszłam do pokoju. W środku był sam Grzesiek.
-A gdzie Igła?-pytam.
-Zaraz wróci. Poszedł po kolację dla ciebie.
Uśmiechnęłam się i po chwili w pokoju zjawił się libero z kanapkami i herbatą.
-Dziękuję wam chłopaki. Obiecuję, że jak to wszystko się skończy to dam wam spokój.
-Ej! Nie mów tak.-dodaje Krzyś.-Kim my będziemy się opiekować i pomagać rozwiązywać problemy?-pyta mnie.
-Nie będziecie już musieli wtedy.
-Ale dzięki tobie coś się dzieje.-dodaje Grzesiek.
-Kosa, ale obiecasz, że nikomu nie powiesz o tym co wiesz dobra?
-Jasne kochana. Będę milczał jak grób.
Posiedzieliśmy we trójkę gadając o jakichś nowych filmach w kinie. Zmęczona już położyłam się.
-Dobranoc Marta.-mówi Krzysiek i wychodzi z pokoju. Leżę czekając aż na łóżku obok pojawi się drugi z siatkarzy. Kiedy gasi światło w łazience i staje przy łóżku chwytając kołdrę, aby położyć się na materac, łapię go za dłoń.
-Położyłbyś się obok mnie? Chciałbym, aby ktoś mnie przytulił.-mówię szeptem. Odkłada rzecz którą trzymał i podnosi moją kołdrę wsuwając się pod nią i obejmując mnie. -Dzięki Grzesiek.-mówię wtulając się w jego tors.
-Nie ma za co Martuś.-odpowiada całując mnie w głowę, a potem usypiam.
O 20:00 czeka nas mecz z Politechniką. Walczyli i to bardzo. Na szczęście chłopaki jak najszybciej chcieli doprowadzić do końca i aby nie stracić żadnego punktu. Tym sposobem do naszego konta zostały dopisane 3 pkt. Wygrana 3:1 bardzo nas ucieszyła i rano z dobrymi humorami wróciliśmy do Rzeszowa. Kowal dał nam trzy dni wolnego. Powoli dochodziłam już do siebie. Odpoczywałam dużo, a codziennie odwiedzali mnie Kosa i Igła. Byłam szczęśliwa, że mam takich przyjaciół. Nastąpił w końcu powrót do treningów. Pierwsze go dnia po wolnym jak zawsze wszyscy się lenili i nikomu nie chciało się ćwiczyć. Tak było na pierwszym. Popołudniowy to już całkowicie inna bajka. Nieco wymęczona wróciłam do domu. Zrobiłam sobie kolację i oglądając jakiś film zjadłam ją. Potem wzięłam gorącą kąpiel i poszłam do łóżka się położyć.
Kolejny dzień znów to samo. Rano ćwiczenia na siłowni. Pod blok odwiózł mnie Piter który musiał przejechać potem jakieś 100 metrów, aby zaparkować swoje auto. Machałam mu kiedy wysiadał z pojazdu, a potem weszłam do mieszkania. Odwiesiłam kurtkę i poszłam do sypialni, aby założyć dresy. Wtedy nagle ktoś zadzwonił do moich drzwi. Kurczę znów któryś z nich przyszedł mnie skontrolować. Obstawiam Grześka, bo Igła gdy przychodzi to puka i wchodzi.
____________________________________
Dobrze typowałyście, że będzie to albo Zbyszek, albo Aśka. Wypadło na dziewczynę. Niezła afera się zrobiła, ale wyszło, że panna A wiedziała już o wszystkim wcześniej. Mamy teraz kolejną osobę która zostało zamieszana w to wszystko. Ale kto by się spodziewał, że Kosa już miał jakieś podejrzenia?
Trochę brutalny ten rozdział, ale gdyby nie to byłoby nudno ;)
Pozdrawiam i zachęcam wszystkich do komentowania. One naprawdę dają niezłą motywację. :)
No i co Ever? Zaskoczenie czy nie? Sama powiedz czy miłe?
Całuję :*