sobota, 6 października 2012

Rozdział 1


"Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem - i tak - wiecznie - aż do końca."

***

No i spełniło się moje marzenie. Powiązałam moje życie z siatkówką. Jednak nie to, że jestem graczem, trenerem lub mam chłopaka siatkarza... Nie! ..To jest zupełnie co innego. Zostałam statystykiem w siatkówce. Zawsze marzyłam by robić coś co sprawia mi radość. Nie mam pojęcia jak to będzie.. gdyż bardzo przeżywam każdy mecz, a niestety w tym zawodzie będę musiała być opanowana i zachowywać zimną krew. Dostałam pracę w jednym klubie. Nie jest on jednak popularny, pewnie nawet nikt o nim nie słyszał, ale przyjęłam propozycję pracy z nimi. Nie każdy zaczynał od najwyższego poziomu jakim jest praca dla klubów pierwszoligowych, a co dopiero mówić o pracy dla reprezentacji. Szybko bardzo polubiłam dziewczyny z drużyny i one mnie także. 
Dni mijały, a ja rozpracowywałam mecze ich przeciwniczek jak również udoskonalałam i szukałam błędów w ich grze. Czasami zdawało mi się, że robię za drugie trenera, gdyż zawsze podsuwałam co trzeba poprawić, bądź coś lepiej zrobić. Na początku moje rady nie były brane zbytnio pod uwagę, lecz po pierwszym wygranym meczu, gdzie drużyna nigdy nie wygrała, stałam się lewą ręką trenera. Nie podobało się to chyba pomocnikowi trenera który uważał, że za dużo gadam i poza tym nie jestem tu by mówić co zawodniczki mają robić na boisku, tylko jestem od liczb i rozpracowywania zawodników. Widać zazdrościł mi, że potrafiłam i miałam jakieś pomysły na drużynę, a on niestety nie. Przyznaję też, że z niego raczej taka ciapa trochę była. Jak można zatrudnić takiego kogoś na stanowisko drugiego trenera? Ale to nie moja sprawa. Jednak okej skoro on tak mówi to nie będę się wtrącać. Jednak sam trener nie raz pytał się mnie o zdanie, ponieważ wiedział, że orientuje się w tym wszystkim. Ja oczywiście pomagałam mu jak tylko mogłam. Miałam też świetny kontakt z zawodniczkami. Przychodziły do mnie i pytały co mogą poprawić, by wygrywać. Cieszyłam się z tego. Może kiedyś zechce mnie jakiś sławniejszy klub, chociaż w tym mi było naprawdę super. Ta atmosfera, kontakty, praca. Nieraz siedziałam całymi dniami i nocami by rozpracować zawodników. Co chwila pojawiał się nowy mecz naszego przeciwnika więc musiałam się od razu za niego zabierać. Jednak ta praca mimo, że była męcząca, bo strasznie długo się ją wykonywało to jednak sprawiała mi z drugiej strony radość i satysfakcję, że pomagam drużynie, ponieważ siedząc przed telewizorem nigdy nie mogłam nic zrobić. A teraz.... zarabiam przeciętnie, ale nie przeszkadza mi to. Znałam świetnie wszystkie programy statystyczne. Ćwiczyłam każdy po wiele razy i opłaciło mi się to. Po kilku miesiącach pracy moja drużyna zaczęła osiągać coraz lepsze sukcesy. Wszyscy uważali, że to tylko dzięki mnie, ale ja tylko częściowo przyczyniłam się do tego. To przecież grały dziewczyny, a nie komputer czy statystyki. One były tylko narzędziem w moim ręku. 
Nagle coraz więcej zaczęło się pojawiać w gazecie i internecie o naszej drużynie. W końcu po roku pracy z tą drużyną nadeszły mistrzostwa Polski. I co?...Drużyna nie istniejąca w świecie mediów, innych drużyn z tej ligi zaczęła wygrywać i wygrała mistrzostwa Polski, pierwszy raz w swojej karierze. Cieszyłam się razem z nimi, Wszyscy uważali, że to dzięki mnie. Miałam wielką satysfakcję, że tak mówili iż dzięki mnie wygrały, a raczej to, że w dużej mierze przyczyniłam się do ich zwycięstw. Dziewczyny awansowały do ligi wyżej. Na stronach siatkówki wrzało o nowym zespole, który idzie jak burza. Przyciągnął mnie jednak widok pewnego artykułu:

„TO DZIĘKI PRACY WSPANIAŁEGO STATYSTYKA, A RACZEJ STATYSTYCZKI ZASZLIŚMY TAK WYSOKO”

Od razu otworzyłam ten artykuł. Okazało się, że to wywiad z trenerem dziewcząt. Mówi o wspaniałej drużynie, atmosferze, ale głównym czynnikiem dzięki czemu wygrali jestem ja. Nie wierzę w to co widzę. Opisuje mnie jako pełną pomysłów, kreatywną, sumienną, pracowitą osobę, a raczej część drużyny.

„I TO WŁAŚNIE DZIĘKI NIEJ JESTEŚMY TAM GDZIE JESTEŚMY ......PODPISALIŚMY Z NIĄ KONTRAKT NA KOLEJNY ROK. MIEJMY NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIE LEPIEJ NIŻ W TYM SEZONIE I DALEJ TAK BĘDZIE CIĄGNĘŁA GRĄ CAŁEGO ZESPOŁU. ONA JEST DLA MNIE JAK MOJA PRAWA RĘKA.”

Podobało mi się to jak opisał mnie trener. Teraz miałam wakacje przez 2 miesiące i znów wracam do pracy. Na wakacje wyjechałam z kilkoma z dziewczynami z drużyny do Grecji. Świetnie się tam razem bawiłyśmy. Przez ten czas gdy wyjechałam z mojego rodzinnego miasta do stolicy zaczęłam bardziej dbać o siebie i swoje ciało. Wszyscy mówili mi, że jestem piękna, ja na początku strasznie się peszyłam, ale potem zrozumiałam, że może i mają rację. Od tej chwili zaczęłam na siebie patrzeć jako na atrakcyjną kobietę. Chłopaki często do mnie zarywają, ale jakoś na razie nie zainteresował mnie jakiś na poważnie. Po powrocie zostały mi jeszcze 2 tygodnie przerwy.  Postanowiłam więc pojechać na mecz Polska-Brazylia w siatkówce mężczyzn. Nasza reprezentacja jest świetna, chociaż chyba nie wykorzystują słabych stron Brazylii którą jest gra blokiem na lewym skrzydle, oraz przyjęcie prawego obrońcy. Dobra skończ. Jesteś na wakacjach a nie w pracy pomyślałam. Musiałam wyluzować i przestać myśleć o taktyce, a cieszyć się tylko tym pięknym sportem. Kibicowałam naszym bardzo,ale niestety przegrali 2:3. Szkoda mieli tyle szans. Może kiedyś uda im się przełamać tą złą passę. Postanowiłam zdobyć jakiś autograf. Najbardziej zależało mi chyba na podpisie Bartmana. Lecz niestety gdy dopchałam się i wyciągnęłam rękę z kartką on wziął i odszedł.Krzyknęłam tylko:

  -Bufon.

Odwróciłam się i wyszłam z hali. Wiem, że są zmęczeni, ale ja tak bardzo się starałam. Te 2 tygodnie minęły w mgnieniu oka. Przyznaję trochę brakowało mi dziewczyn, meczów, a nawet mojej pracy. I tak znów minął cały sezon, gdzie dziewczyny obroniły tytuł. Teraz o tym zespole zrobi się na pewno głośno. Niespodziewanie dzień po meczu ktoś do mnie zadzwonił. Odebrałam.

  -Dzień dobry. Czy mam przyjemność rozmawiać z panią Martą Wasilewską?
  -Tak to ja.
  -Nazywam się..... 

____________________


Pierwszy rozdział. Wiem pewnie trochę nudnawy, ale trzeba jakiegoś wprowadzenia. Jakieś propozycję macie kto to dzwoni?.....Kolejny rozdział też już napisany. Dodam jutro.

4 komentarze:

  1. Świetny początek, czekam na kolejne wpisy ;) Zapraszam do siebie, na http://vesperdreams.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. super ! TYLKO CZEMU PRZERWAŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?!?!?!?!
    jestem zła, a nawiedzona wiedzma nie lubi być zła, czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie. Już dzisiaj dowiesz się kto to dzwonił. Cieszę się, że podoba ci się. Jest to dla mnie motywacja, by pisać :)

      Usuń
  3. czekam na kolejny rozdział :) jak na razie opowiadanie zapowiada się ciekawie :) obrałaś nietypowy punkt widzenia :)

    OdpowiedzUsuń