"Rodzina istnieje po to, by kobieta mogła mieć dzieci i była wspierana przez męża."
Zmęczona o 6:00 rano nie marzę o niczym innym jak o śnie. Odprawiliśmy wszystkich gości i sami możemy położyć się spać. Obudziliśmy się o 13:00. Szybki prysznic, na nowo szykowanie i o 16:00 poprawiny. Fajnie, że tym razem wszystko zostało przygotowane na dworze. Tutaj zostali zaproszeniu tylko Ci najbliżsi. Czyli większość gości. Tańczyliśmy, jedliśmy i piliśmy. Ja nie dużo i Zbyszek również. Na dzisiaj mieliśmy zaplanowaną noc poślubną. Mój mąż powiedział że wszystko jest już załatwione i nasze rzeczy przewiozła jego siostra, więc z zabawy możemy od razu jechać. Kiedy wsiadaliśmy do auta wszyscy stali i nam machali.
-To gdzie zawieść państwa?-słyszę
głos i wydaje mi się dziwnie znajomy. Postać nagle odwraca się i
widzimy trenera Kowala.
-Ooo witam trenerze.
-Witam witam. -mówi uśmiechając się.
Wtem Zibi podaje mu jakąś karteczkę,
a ten rozkłada ją, czyta i rusza.
-Gdzie jedziemy?-pytam.
-Zobaczysz. Ale musisz zrobić jedno.
-Co?
-Muszę zasłonić Ci oczy. To ma być
niespodzianka.
-No okej.-odpowiadam, a ten zawiązuje
mi jakąś przepaske na oczach.
Po 10 minutach zatrzymujemy się.
Siedzę jednak dopóki ktoś nie otwiera przede mną drzwi. Łapie
mnie za ręce i pomaga wysiąść.
-Dzięki Andrzej za podwiezienie.
Możesz już jechać.-mówi Bartman.
-Dziękujemy.-dopowiadam.
-Nie ma za co. Trzymajcie się.-i
odjeżdża.
-Jesteśmy na miejscu.-mówi.
-Czyli? Nadal mam opaskę na
oczach.-powiadam nieco zirytowana.
-Spokojnie Skarbie.-i czuję jak węzeł
się luzuje, a materiał opada mi niżej. Moim oczom ukazuje się
jakiś dom. Rozglądam się wokół i nie bardzo wiem o co mu chodzi.
-I?-pytam.
-To nasz dom.-powiada sam patrząc na
niego.
-Nasz?-pytam zszokowana.
-Tak. Nasz. Kupiłem go.-oznajmia mi i
podchodzi do bramki otwierając ją i wpuszczając mnie do środka.
-Dlaczego nic nie powiedziałeś?-pytam.
-Nie wiem. Chciałem by to była
niespodzianka. I jednocześnie mój prezent dla Ciebie.
-Ale Zibi...
-Kochanie proszę. Jesteś moją żoną.
Wszystko jest nasze. Nie ma podziału na moje i twoje.
Zamilkłam i oderwałam wzrok od męża
by spojrzeć na dom.
-Jest piękny.-mówię uśmiechając
się.
-Trzeba tu zrobić jeszcze mały
remoncik, ale jest dobrze.- odpowiada i ruszamy ku schodom do drzwi.
Chłopak otwiera je kluczem i powstrzymuje mnie przed wejściem.
Podchodzi, bierze mnie na ręce i przenosi przez próg.
-Tak musi być.-odpowiada i zamyka na
zamek drzwi. Chciałam się rozejrzeć, ale ten powstrzymuje
mnie.-Jutro Kochanie to zrobimy. Teraz co innego na nas czeka. Bierze
mnie za dłoń i prowadzi na piętro. Wchodzimy do pokoju który
przystrojony jest w świeczki i płatki róż. Na podłodze stoją
kieliszki z winem. Rozglądam się wokół i widzę, że Bartman
miał to wszystko dobrze przygotowane. Podaje mi kieliszek napełniony
alkoholem.
-Za nas.-mówię.
-Za nas.-powtarza i upijamy trochę z
kieliszków. Po chwili chłopak przejmuje go odemnie i odstawia na
ziemię.
-Nareszcie.-mówi i wpija się w moje
usta. Powoli pozbywamy się swoich ubrań, a ja pozostaję w
bieliźnie kupionej specjalnie na noc poślubną. -Boże jak Ty
wyglądasz w tym.-szepsze i delikatnie zdejmuje ze mnie wszystko
całując mnie po całym ciele. Spragnieni siebie padamy na materac
leżący na podłodze. Jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałam go
poczuć w sobie. Byśmy stali się jednością. Kochaliśmy się
namiętnie całą noc. Rano obudziły nas promienie słońca
wpadające do pomieszczenia. Cudownie było tak leżeć. Kiedy
wstałam widok z okna też był idealny. Piękny zielony ogródek.
Zawsze marzyłam o takim domu. Jednak nie mogliśmy długo się tym
cieszyć gdyż już dzisiaj musieliśmy się stawić do Spały na
treningi. Za miesiąc zaczynamy Mistrzostwa Świata u nas w Polsce, a
mecz otwarcia odbędzie się na stadionie narodowym w Warszawie.
Czego chcieć więcej.
Po 16:00 byliśmy już w Spale. Mała
pogaduszka z trenerem i od teraz ostry trening. Chłopaki naprawdę
każdego dnia zasuwali nieźle. W końcu chcieli na tym turnieju
wypaść jak najlepiej. Ja wraz z Oskarem cały czas pracowaliśmy nad
naszymi rywalami. Pomimo jednak tego siatkarzy nie opuszczał dobry
humor i nie raz doprowadzali do jakichś śmiesznych sytuacji bądź
stroili sobie żarty. Było wesoło, ale kiedy trzeba było pracować
i ćwiczyć to to robili.
W końcu nadszedł dla nas bardzo ważny
dzień...dzień rozpoczęcia Mistrzostw. Od rana nie mogliśmy się
doczekać by wyjść na boisko i usłyszeć 60 tysięcy ludzi
śpiewających Mazurka Dąbrowskiego. Przed samiutkim meczem jeszcze
szybkie kopniaki dla każdego z chłopaków i wraz z drugim
statystykiem ruszyliśmy na swoje miejsca. To było coś
niesamowitego. Tyle ludzi....zamarłam kiedy to zobaczyłam. W
międzyczasie na trybunach trwała zabawa. Nadszedł czas na
oficjalną prezentację naszych zawodników i długo wyczekiwany wykon hymnu. Rewelacja! Wszyscy znajdujący się na stadionie spisali się świetnie.Magia! Gdy ciary już opuściły nasze ciała po takim hymnie rozpoczął się mecz z Serbią. Szło
nam świetnie. Sądzę, że przeciwnicy nie wytrzymali psychicznie.
Tyle ludzi przeciwko. Nam dodawali skrzydeł, im podcinali. Byliśmy
zadowolenie kiedy udało nam się wygrać 3:0. To zwiastowało bardzo
dobry początek.
I rzeczywiście było wspaniale.
Gdziekolwiek byliśmy mieliśmy ze sobą całą halę. Nie ważne czy
to był Wrocław, Łódź czy Katowice. Dotarliśmy do finału w
którym zmierzyliśmy się z wielką Brazylią. Pokonaliśmy ich w
trzeciej rundzie 3:2 i teraz zapewne będą chcieli się zrewanżować.
Szliśmy łeb w łeb. Wygraliśmy dwa pierwsze sety i zmierzaliśmy
już w stronę podium. Było to wszystko na wyciągnięcie ręki. Za
szybko nasi się rozluźnili. Mariusz został zmieniony przez
Zbyszka, a Mika przez Kubiego. Nie udało się nam w trzecim, ani w
czwartym secie. Czekał nas tie-break. Wszyscy strasznie dziwili się
jak można było takie coś zrobić. Jeśli teraz przegramy ja nie
wiem jak chłopaki podniosą się po tej porażce. Mieli przecież
idealną okazję do wygrania. Najgorsze było to, że po zmianie
stron to Brazylia prowadziła 3 punktami. Kibice dopingowali jak
mogli, ale my wciąż byliśmy 3 punkty za nimi. Nie...nie mogłam na
to patrzeć.
-Zbyszek weź odpal w końcu.-szepczę
sama do siebie. I dosłownie jak na zawołanie chłopak posłał dwa
asy serwisowe, a za trzecim razem zablokował Vissotto. I tak
zaczęliśmy grać punkt za punkt. Raz my raz oni. Stan 20:20.
Zdobywamy 21 punkt po kiwce Kubiaka. Ludzie na trybunach już od
dawna stoją. Już od kilku chwil krzyczą „ostatni!”. A jego
nie ma i nie ma. Na zagrywce Możdżonek.
-Dajesz Możdżi!-krzyczę głośno.
Siatkarz podrzuca delikatnie piłkę i posyła ją flotem na stronę
przeciwnika. Niedokładne przyjęcie Fontelesa i wystawa do
Lucarellego. Tam Kubi Bartman i Kłos przesuwają się potrójnym i
blokują brazylijczyka. Koniec! Nareszcie koniec! Jesteśmy Mistrzami
Świata. To niewiarygodne. Feta na trybunach i boisku. Z Oskarem
zostawiamy wszystko i lecimy do siatkarzy. Rzucam się chłopakom na
szyję. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa. Chłopaki
podbiegają do trenera i zaczynają go podrzucać w górę. Radość
niesamowita. Wszyscy zawodnicy schodzą do szatni, a na hali
przygotowywana jest ceremonia zakończenia Mistrzostw.
-Wygraliśmy!!-krzyczy Igła i sięga
po szampana by uczcić to.
-Wygraliśmy!-odpowiadają chłopaki i
machają koszulkami ciesząc się jak dzieci. To był cudowny widok.
Bartman porywa mnie w ramiona i namiętnie całuje. Po jakichś 30
minut przychodzi po nas nasz menadżer i mówi, że zaraz dekoracja.
Chłopaki zakładają koszulki z napisami Mistrzowie Świata i
wychodzimy na korytarz. Tam witam się z Jochen który z zespołem
wywalczył trzecie miejsce. Był szczęśliwy jak i my. Chłopaki
wychodzą jako ostatnia drużyna i ustawiają się tuż za pierwszym
stopniem podium. Zanim to zostają wręczone nagrody indywidualne.
Paru naszych siatkarzy znalazło się w tym gronie. Po wspólnym
zdjęciu nastąpiła dekoracja. Zaczęto wpierw od drużyny która
zajęła trzecie miejsce, następnie ta co drugie i na deser nasza
duma. Chłopaki wskoczyli na podium i na ich szyjach zawisły złote
medale. Cały sztab i szkoleniowców również obdarowano tymi
zdobyczami. Na sam koniec zostały wciągnięte flagi i odśpiewano
acapella hymn. Najpiękniejsza chwila w życiu sportowca i jak dla
mnie. Pracuję i cieszę się, że to wszystko przynosi efekty. Na
sam koniec przemówiły ważne osobistości i oficjalnie zamknięto
Mistrzostwa Świata. Wszyscy mówili, mówią i mówić będą, że
są to najlepsze MŚ w siatkówce jakie kiedykolwiek się odbył. Nas
to bardzo cieszy i mamy nadzieję, że nie jedna impreza odbędzie
się jeszcze w naszym kraju. Po tym fetowaliśmy jeszcze z kibicami
którym dziękowaliśmy, a potem udaliśmy się do szatni aby
świętować w swoim gronie. Chłopaki zabrali swoje rzeczy i
udaliśmy się do autokaru, a następnie wszyscy siatkarze, cały
sztab i ich rodziny udały się do klubu by świętować gdyż jest
co. Bawiliśmy się do samego rana. W pokojach hotelowych byliśmy
koło 6:00. O 14:00 czekały nas jazdy, bo to prezydent Katowic
zaprosił i chciał pogratulować, to w Warszawie to samo. Teraz
każdy chce rozmawiać z Mistrzami Świata. Po objeżdżeniu
wszystkiego rozjechaliśmy się do swoich klubów. Tam dostaliśmy
tydzień wolnego. Wraz ze Zbyszkiem polecieliśmy na Teneryfę by
odpocząć.
-Zbyszek?-pytam kiedy leżymy na plaży.
-Tak słońce?
-Kiedy będziemy mogli wprowadzić się
do naszego domu?
-Kiedy tylko chcesz.....omówimy tylko
jak ma wyglądać nasz dom, zatrudniamy ekipę, kupujemy potrzebne
rzeczy i to tylko od nich wszystko zależy kiedy......sądzę, że ze
wszystkim zejdzie im się może do grudnia. Przed świętami już tam
będziemy mogli zamieszkać.
-Cieszę się Kochanie.
-Ja też. I to bardzo.-odpowiada i
całuje mnie w usta.
Przez cały ten pobyt zaczęłam się
zastanawiać nad dzieckiem. Nie wiem co mnie napadło z tym. Może
to, że wokół chodziły rodzinki z maluchami. Ale też i to, że byliśmy małżeństwem i po części rodziną, a ja chciałam mieć ją kompletną. Do tego jednak potrzebowałam takiego małego brzdąca. Poczułam, że
obudził się we mnie instynkt macierzyński. Wieczorem kiedy Zibi
wyszedł na chwilę do sklepu usiadłam sobie na balkonie i cieszyłam
się ostatnim dniem tutaj.
-Coś się stało?-zapytał
niespodziewanie Bartman kiedy wrócił.
-Nie....nic Kochanie.-odpowiadam i
wpatruje się w szumiący ocean.
-Nie wygląda mi na nic.-nie daje za
wygraną i przysuwa drugie krzesło by siedzieć bliżej mnie. Zamyka
moją dłoń w swojej i spogląda na mnie.-Powiedz mi.-mówi, a ja
spoglądam na niego.
-Po prostu jakoś nie mam ochoty
jechać. Tu mi dobrze jest.
-Wiem Skarbie mi też, ale musimy
wrócić.
-Wiem to.-odpowiadam i znów spoglądam
przed siebie. Chłopak łapie mnie delikatnie za podbródek i odwraca
głowę w swoją stronę.
-A teraz powiedz mi co tak naprawdę
się dzieje, bo wiem że nie chodzi o to. Od paru dni widzę jak taka
jesteś.
-Zbyszek nic mi nie jest.
-Jest i nie dam Ci spokoju dopóki mi
nie powiesz o co chodzi.
-No bo po prostu.....po prostu jak
pomyślę, że będziemy mieli swój własny dom, dodatkowo jesteś
małżeństwem.....czuję po prostu że czegoś mi brakuje
jeszcze.-szepczę.
-Dzieci.-mówi.
-Tak....dzieci.-odpowiadam.-Chciałabym
stworzyć z Tobą taką prawdziwą rodzinę.
-Kochanie spójrz na mnie.-powiada, a
ja odwracam twarz w jego stronę.-Rozumiem Cię....też trochę się
nad tym zastanawiałem. Boję się trochę jak to będzie....poza tym
dopiero co jesteśmy świeżo po ślubie, ale mimo to zacząłem już
o tym myśleć. Chcę mieć z Tobą dzieci.
-Ale kiedy?-pytam.-Jak będziemy już
po 30? Później?
-Kochanie.....
-Zbyszek powiedz mi szczerze.
-Nie wiem....każdy moment będzie nie
dobry na to, za każdym razem będziemy to wszystko przekładać.
-Właśnie.
-Jednak rozmawiałem z Igłą,
Winiarem, Gumą to powiedzieli, że to jest bardzo poważna decyzja,
ale oni gdyby mieli wybierać czy dzieci potem czy teraz zgodnie
odpowiadają, że nie zmieniliby nic i dokładnie chcieliby tego w tym
samym momencie. Bali się jak ja, ale przekonali mnie, że są w 100%
pewni że gdy urodzi nam się dziecko, będę żałował że chciałem
coś tak cudownego jak dziecko przekładać na później. Poza tym
nie zachodzi się w ciążę od razu. Może to potrwać miesiąc,
dwa, a może i 5 lat. Więc chciałabym zacząć się starać o nie
już teraz. Nawet i zaraz Skarbie, bo pragnę mieć z Tobą
dziecko.-mówi, a ja rzucam się mu na szyję i namiętnie całuję.
Bierze mnie na ręce i niesie do łóżka w którym pozbywam się
ubrań i nasze ciała przemawiają. Ta noc na pewno będzie dla nas
niezapomniana.
Ten tydzień na Teneryfie zleciał
bardzo szybko. Musieliśmy w końcu wrócić do naszego Rzeszowa.
Opaleni i wypoczęci stawiliśmy się na treningu. Tam wszyscy którzy
uczestniczyli w MŚ dostali specjalny program do treningu, powoli
wchodzili znów w ten tryb. Niestety nie ja. Ja od razu musiałam
zabrać się do pracy.
Nasze dni mijały teraz bardzo szybko.
Siatkarze po tych wygranych Mistrzostwach byli rozchwytywani. Wszyscy
również udaliśmy się do pałacu prezydenckiego, gdzie zostaliśmy
odznaczeni. To była niezapomniana chwila. Co chwila któryś
siatkarz pojawiał się w telewizji i gazecie. Wywiadom nie było
końca jak i sesjom zdjęciowym. Wszyscy zostali również zaproszeni
do sesji zdjęciowej do kalendarza na 2015 rok. Tym razem było to w
nieco innym stylu, bo chłopaki mieli stylizacje modelów czy innych
przystojniaków. Rozpięte koszule, lekko zmierzwione włosy. No po
prostu sam sex. Nie mogłyśmy z dziewczynami doczekać się kiedy to
wszystko wyjdzie. Niedługo potem dostałam telefon. Jak się okazało
to szef sesji zdjęciowej chłopaków który skojarzył mnie z bycia
żoną siatkarza i vice miss Polski. Zapytał mnie czy zechciałabym
popozować do kalendarza, dla pisma dla mężczyzn. To był dla mnie
szok. Wiedziałam, że na nic rozbieranego się nie zgodzę. Facet
wytłumaczył mi, że nie chodzi o nagość, a o seksowność. Poza tym
tematem przewodnim są superbohaterowie. Brzmiało to dość
ciekawie. Po chwili namysłu zgodziłam się na to. Gdy rozłączyłam
się ucieszyłam się z tego powodu i po 2 dniach ruszyłam do
Warszawy na sesję. Było naprawdę miło. Pracowali tam
profesjonaliście. Tak jak mi powiedziano tak i było. Nie byłyśmy
nago. Miałyśmy na sobie majtki i koszulki ze znaczkiem jakiegoś z
superbohaterów. Mi przydzielone Batmana. Chyba się domyślam nawet
czemu. Dziewczyny które również pozowały były naprawdę fajne. W
międzyczasie żartowałyśmy sobie o różnych sprawach. Wieczorem
przenocowałam w mieszkaniu Zibiego i wróciłam do Rzeszowa. Nie
chciałam o tym wszystkim mówić mężowi przed tym, bo w życiu by
mi na to nie pozwolił, więc zrobiłam to po. Był mega wściekły
na początku, ale potem mu przeszło kiedy pokazałam mu jedno ze
zdjęć co dostałam.
-Wyglądasz tak seksownie w tym
podkoszulku, że mam ochotę teraz Cię przelecieć.
-To, to zrób.-odpowiadam przygryzając
wargę. I od razu w tym samym momencie zostaję porwana przez mojego
męża. Ta noc była długa i namiętna. Pewnie troszkę
przeszkadzaliśmy sąsiadom, ale już niedługo.
Co jakiś czas sprawdzaliśmy jak
trwają pracę nad naszym domem. Jak się okazało dosłownie jakiś
kilometr od nas mieszkają Igła i Iwona. Nie mam pojęcia czy Zibi
specjalnie wybrał dom w tej samej dzielnicy co oni czy przez
przypadek. Jednak bardzo cieszyłam się, że będę mieć ich blisko
siebie. Praca przy budynku trwała w najlepsze. Ze Zbyszkiem wybraliśmy
już meble. Tym razem za większość zapłaciłam ja. W końcu
będziemy mieć swój własny kącik. Na tydzień przed Bożym
Narodzeniem wprowadziliśmy się do niego. Wszystko było tak jak
tego chciałam. Gdy już się zaklimatyzowaliśmy urządziliśmy małą
parapetówkę dla znajomych. Właśnie wtedy jakoś źle się
poczułam. Sądziłam, że po ilości wina jakie spożyłam i tych
koreczkach. Zwróciłam wszystko i wyszłam z toalety jakby nic się
nie stało. Napiłam się wody i poczułam się troszkę lepiej.
Jednak wciąż było mi nie dobrze. Gdy dołączyłam do dziewczyn
dostrzegły, że jakoś zbladłam.
-Martuś co Ci?-zapytała Iwona
podchodząc do mnie.
-Niedobrze mi było.....chyba przez to
wino. Za dużo wypiłam tak mi się zdaje.-odpowiadam mimo że nie
byłam co do tego przekonana. Czy zaszkodzić mi mogły 3 kieliszki?
Na szczęście dotrwałam jakoś do
końca imprezy nie biorąc już żadnego alkoholu do ust. Parę osób
zostało u nas na noc. Ja po szybkim prysznicu położyłam się do
łóżka. Mój mąż już dawno spał, a nawet głośno chrapał.
Cieszyłam się, że nie widział mnie teraz. Rano zbudziłam się
szybko i w ekspresowym tempie pobiegłam do łazienki. Znowu mi nie
dobrze. Czyżby powtórka ze wczoraj? Gdy wyszłam z niej spojrzałam
na stojący obok łóżka kalendarzyk i dopiero teraz zauważyłam,
że okres spóźnia mi się już tydzień. Byłam szczerze tak
pochłonięta urządzaniem domu, pracą i tym wszystkim że nawet na
to nie spojrzałam. Od razu powiązałam te wymioty i brak okresu z
tym, że może w końcu udało mi się zajść w ciążę. Ze
Zbyszkiem próbowaliśmy od kiedy wróciliśmy z Teneryfy. Ale za
pierwszym razem nieco posmutniałam kiedy dostałam okresu. Za drugim
razem to samo. Zaczęłam w końcu wątpić, że uda mi się, a jak
tak to potrwa to bardzo długo. Udałam się do łazienki i z
kosmetyczki wyjęłam test ciążowy. Kupiłam go, ale jeszcze nie
wykorzystałam. Dokładnie wiedziałam co zrobić więc szybko
wykonałam test. Odłożyłam go na umywalkę, a sam odwróciłam się
by spojrzeć na godzinę. Muszę poczekać 15 minut. Spojrzałam znów
na test i pojawiła się jedna kreska, a po jakich 5 minutach zaczęła
pojawiać się i druga, i to coraz mocniej. Zawsze było tak, że
tylko jedna była, a teraz są dwie. Dwie kreski które mówią, że
jestem w ciąży. Byłam strasznie szczęśliwa, ale musiałam się
upewnić czy na pewno zanim powiem o tym Zbyszkowi. Zadzwoniłam do
mojej pani ginekolog i umówiłam się dzisiaj na wizytę. Zjawić
się miałam u niej o 11:00. Gdy spojrzałam na zegarek była 10:00.
Założę się, że zdążę wrócić, a wszyscy jeszcze spać będą.
Nieco się ogarnęłam, ubrałam, chwyciłam za kluczyki od auta i
wyszłam zamykając za sobą drzwi. Auto stało akurat przed domem
więc nie musiałam się męczyć z wyjechaniem z posesji. Obrałam
kierunek lekarza i pojechałam. Zajechałam tam 5 minut przed 11:00.
Chwyciłam za torebkę i weszłam do środka. Usiadłam w poczekalni
i czekałam na swoją kolej. Drzwi otworzyły się i wyjrzała młoda
blondynka wyczytując moje nazwisko. Wstałam odwieszając na wieszak
kurtkę i weszłam do gabinetu.
-Dzień dobry pani Marto.-mówi
lekarka. Kobieta po 30, z brązowymi włosami do ramion i okularach.
-Dzień dobry pani Wolska.
-Proszę usiąść.-i zrobiłam to, a
ona spojrzała w kartę, a potem na mnie.-Więc co panią dzisiaj do
mnie sprowadza.
-Spóźnia mi się okres.
-Długo?
-Tydzień już, dodatkowo mam mdłości
i wczoraj wymiotowałam.
-Mhmmm.... przestała pani brać
tabletki....
-Tak, gdyż staramy się z mężem o
dziecko....dodatkowo robiłam rano test ciążowy i wyszedł
pozytywnie.
-To wszystko wyjaśnia.-proszę położyć
się na kozetce i podciągnąć bluzkę do góry tak by brzuch był
goły.
Wstałam i ściągnęłam z siebie
sweterek, a potem podciągnęłam wysoko bluzkę i położyłam się
tam gdzie powiedziała doktor.
-Rozepnie pani jeszcze spodnie.-i gdy
to zrobiłam założyła mi za gumkę od majtek ręczniczek
papierowy, a następnie wylała na mój brzuch zimną mazie.Przyznaję
przeszły mnie lekko ciarki, ale dałam radę. Uruchomiła cały
sprzęt i zaczęła mi jeździć rączką z główką po brzuchu.
-I jak pani doktor? Jestem w ciąży
czy nie?-pytam niezniecierpliwiona.
-Mogę powiedzieć tylko jedno.
Gratulacje.-mówi uśmiechając się, a ja mam ochotę krzyczeć ze
szczęścia.
-Naprawdę?-zapytałam.
-Oczywiście. Proszę spojrzeć
tutaj....widzi pani?
-Mhm.
-To właśnie jest pani dziecko.
Jeszcze malutkie bo ma dopiero jakieś 5 i pół tygodnia. Rozwija
się w pani nowe życie.-mówi odkładając urządzenie , a następnie
podając mi ręczniczki. Czeka chwilę i w ręku trzyma wydruk USG.
-Zapraszam panią jeszcze na chwilę do
mojego biurka. Muszę pani przepisać witaminki jakieś i ustalić
kolejną wizytę.
-Nawet pani doktor nie wie jak bardzo
się cieszę. Z mężem staramy się już z 2 miesiące.
-To naprawdę krótko. Niektóre pary
nie mają tyle szczęścia. Poza tym pani i pani mąż...jesteście
jeszcze młodzi więc to dodatkowy atut tego wszystkiego.
-Zapewne.
Po chwili rozmowy jeszcze zabrałam
receptę i zdjęcie USG i cała w skowronkach wyszłam stamtąd.
Udałam się do sklepu by kupić coś na śniadanie świeżego.
Szczęśliwa wróciłam do domu w którym wszyscy zaczęli pomału
sprzątać.
-Gdzieś Ty była?-pyta Bartman
porywając mnie i namiętnie całując.
-Po coś na śniadanie.-oznajmiam. Na
razie nie mam zamiaru mówić o dziecku. Zrobię mu taki ładny i
oryginalny prezent na święta.
-I co dobrego kupiłaś?-pyta.
-Sam zobacz.-i oddaje mu reklamówki, a
sama idę do pokoju by się przebrać. Po cichu wyjmuję zdjęcie i
przyglądam się mojej małej fasolce. Naszej fasolce. Szybko chowam
je znów gdy słyszę jak ktoś wchodzi na górę, a potem do pokoju.
Nie dziwię się widząc Zbyszka, ale szybko biorę ręcznik i idę
pod prysznic. Gdy zostajemy sami, włączamy jakiś film. Mam ochotę
mu powiedzieć o tym, ale nie teraz.
________________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam jest kolejny rozdział :) Wiecie co jest najlepszego w tym dzisiejszym rozdziale? Że pisząc go MŚ jeszcze nawet się nie zaczęły. Więc przewidziałam naszą wygraną :D I tak wiem...normalnie Zibi nie był na MŚ, ale w odpowiadaniu chciałam go dać ;)
Takie fajne wspomnienia z tego turnieju są. A hymn na narodowym? Coś fantastycznego. Miałam okazję być tam i usłyszeć jak i również brać udział w śpiewaniu :D Wspaniałe przeżycie do końca życia :D
A któraś z was również była na narodowym, bądź na innym z meczy? Ja pojawiłam się również w Łodzi na meczu Polski z Iranem :D Też dostarczyli nam emocji :P
Do następnego :D
Jestem przeszczęśliwa, zajebisty wręcz prześwietny rozdział :*. Cieszę się, że jest u nich wspaniale i chcę szybciutko nowy rozdział :). Niestety nie było mnie na żadnym meczu, ale dopingowałam ich przed telewizorem :). Pozdrawiam Dooma :)
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam serdecznie na moje opowiadanie :).
https://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com
Ogromnie się cieszę że dalej piszesz ;) . Już myślałam że nic nie dodasz a tu takie bum! :D Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i reakcji Zbyszka gdy dowie się o dziecku :D . Boski rozdział :) :*
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to ja tych nowych rozdziałów jeszcze nie przeczytałam gdyż postanowiłam zacząć czytać tego bloga od początku i powiem Ci że wykonałaś kawał dobrej roboty !!! Blog jest rewelacyjny !!! Długo czekałam aż dodasz nowy rozdział. Codziennie patrzyłam czy pojawił się 134 rozdział i codziennie byłam rozczarowana aż straciłam nadzieję że on się pojawi. Aż tu pewnego zimnego dnia nastała niespodzianka :D Strasznie się cieszę i mam nadzieję ostatni rozdział w tym blogu będzie ukryty pod numerem 250 :D CZEKAMY NA NASTĘPNE !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) cieszę się, że blog się podoba :) ojjjj wątpię bym dobiła do tego rodziału...250? no zobaczymy :P
Usuń