niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 134



"Rodzina istnieje po to, by kobieta mogła mieć dzieci i była wspierana przez męża."



Zmęczona o 6:00 rano nie marzę o niczym innym jak o śnie. Odprawiliśmy wszystkich gości i sami możemy położyć się spać. Obudziliśmy się o 13:00. Szybki prysznic, na nowo szykowanie i o 16:00 poprawiny. Fajnie, że tym razem wszystko zostało przygotowane na dworze. Tutaj zostali zaproszeniu tylko Ci najbliżsi. Czyli większość gości. Tańczyliśmy, jedliśmy i piliśmy. Ja nie dużo i Zbyszek również. Na dzisiaj mieliśmy zaplanowaną noc poślubną. Mój mąż powiedział że wszystko jest już załatwione i nasze rzeczy przewiozła jego siostra, więc z zabawy możemy od razu jechać. Kiedy wsiadaliśmy do auta wszyscy stali i nam machali.

  -To gdzie zawieść państwa?-słyszę głos i wydaje mi się dziwnie znajomy. Postać nagle odwraca się i widzimy trenera Kowala.
  -Ooo witam trenerze.
  -Witam witam. -mówi uśmiechając się.

Wtem Zibi podaje mu jakąś karteczkę, a ten rozkłada ją, czyta i rusza.

  -Gdzie jedziemy?-pytam.
  -Zobaczysz. Ale musisz zrobić jedno.
  -Co?
  -Muszę zasłonić Ci oczy. To ma być niespodzianka.
  -No okej.-odpowiadam, a ten zawiązuje mi jakąś przepaske na oczach.

Po 10 minutach zatrzymujemy się. Siedzę jednak dopóki ktoś nie otwiera przede mną drzwi. Łapie mnie za ręce i pomaga wysiąść.

  -Dzięki Andrzej za podwiezienie. Możesz już jechać.-mówi Bartman.
  -Dziękujemy.-dopowiadam.
  -Nie ma za co. Trzymajcie się.-i odjeżdża.
  -Jesteśmy na miejscu.-mówi.
  -Czyli? Nadal mam opaskę na oczach.-powiadam nieco zirytowana.
  -Spokojnie Skarbie.-i czuję jak węzeł się luzuje, a materiał opada mi niżej. Moim oczom ukazuje się jakiś dom. Rozglądam się wokół i nie bardzo wiem o co mu chodzi.
  -I?-pytam.
  -To nasz dom.-powiada sam patrząc na niego.
  -Nasz?-pytam zszokowana.
  -Tak. Nasz. Kupiłem go.-oznajmia mi i podchodzi do bramki otwierając ją i wpuszczając mnie do środka.
  -Dlaczego nic nie powiedziałeś?-pytam.
  -Nie wiem. Chciałem by to była niespodzianka. I jednocześnie mój prezent dla Ciebie.
  -Ale Zibi...
   -Kochanie proszę. Jesteś moją żoną. Wszystko jest nasze. Nie ma podziału na moje i twoje.

Zamilkłam i oderwałam wzrok od męża by spojrzeć na dom.

  -Jest piękny.-mówię uśmiechając się.
  -Trzeba tu zrobić jeszcze mały remoncik, ale jest dobrze.- odpowiada i ruszamy ku schodom do drzwi. Chłopak otwiera je kluczem i powstrzymuje mnie przed wejściem. Podchodzi, bierze mnie na ręce i przenosi przez próg.
  -Tak musi być.-odpowiada i zamyka na zamek drzwi. Chciałam się rozejrzeć, ale ten powstrzymuje mnie.-Jutro Kochanie to zrobimy. Teraz co innego na nas czeka. Bierze mnie za dłoń i prowadzi na piętro. Wchodzimy do pokoju który przystrojony jest w świeczki i płatki róż. Na podłodze stoją kieliszki z winem. Rozglądam się wokół i widzę, że Bartman miał to wszystko dobrze przygotowane. Podaje mi kieliszek napełniony alkoholem.

  -Za nas.-mówię.
  -Za nas.-powtarza i upijamy trochę z kieliszków. Po chwili chłopak przejmuje go odemnie i odstawia na ziemię.

  -Nareszcie.-mówi i wpija się w moje usta. Powoli pozbywamy się swoich ubrań, a ja pozostaję w bieliźnie kupionej specjalnie na noc poślubną. -Boże jak Ty wyglądasz w tym.-szepsze i delikatnie zdejmuje ze mnie wszystko całując mnie po całym ciele. Spragnieni siebie padamy na materac leżący na podłodze. Jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałam go poczuć w sobie. Byśmy stali się jednością. Kochaliśmy się namiętnie całą noc. Rano obudziły nas promienie słońca wpadające do pomieszczenia. Cudownie było tak leżeć. Kiedy wstałam widok z okna też był idealny. Piękny zielony ogródek. Zawsze marzyłam o takim domu. Jednak nie mogliśmy długo się tym cieszyć gdyż już dzisiaj musieliśmy się stawić do Spały na treningi. Za miesiąc zaczynamy Mistrzostwa Świata u nas w Polsce, a mecz otwarcia odbędzie się na stadionie narodowym w Warszawie. Czego chcieć więcej.


Po 16:00 byliśmy już w Spale. Mała pogaduszka z trenerem i od teraz ostry trening. Chłopaki naprawdę każdego dnia zasuwali nieźle. W końcu chcieli na tym turnieju wypaść jak najlepiej. Ja wraz z Oskarem cały czas pracowaliśmy nad naszymi rywalami. Pomimo jednak tego siatkarzy nie opuszczał dobry humor i nie raz doprowadzali do jakichś śmiesznych sytuacji bądź stroili sobie żarty. Było wesoło, ale kiedy trzeba było pracować i ćwiczyć to to robili.


W końcu nadszedł dla nas bardzo ważny dzień...dzień rozpoczęcia Mistrzostw. Od rana nie mogliśmy się doczekać by wyjść na boisko i usłyszeć 60 tysięcy ludzi śpiewających Mazurka Dąbrowskiego. Przed samiutkim meczem jeszcze szybkie kopniaki dla każdego z chłopaków i wraz z drugim statystykiem ruszyliśmy na swoje miejsca. To było coś niesamowitego. Tyle ludzi....zamarłam kiedy to zobaczyłam. W międzyczasie na trybunach trwała zabawa. Nadszedł czas na oficjalną prezentację naszych zawodników i długo wyczekiwany wykon hymnu. Rewelacja! Wszyscy znajdujący się na stadionie spisali się świetnie.Magia! Gdy ciary już opuściły nasze ciała po takim hymnie rozpoczął się mecz z Serbią. Szło nam świetnie. Sądzę, że przeciwnicy nie wytrzymali psychicznie. Tyle ludzi przeciwko. Nam dodawali skrzydeł, im podcinali. Byliśmy zadowolenie kiedy udało nam się wygrać 3:0. To zwiastowało bardzo dobry początek.

I rzeczywiście było wspaniale. Gdziekolwiek byliśmy mieliśmy ze sobą całą halę. Nie ważne czy to był Wrocław, Łódź czy Katowice. Dotarliśmy do finału w którym zmierzyliśmy się z wielką Brazylią. Pokonaliśmy ich w trzeciej rundzie 3:2 i teraz zapewne będą chcieli się zrewanżować. Szliśmy łeb w łeb. Wygraliśmy dwa pierwsze sety i zmierzaliśmy już w stronę podium. Było to wszystko na wyciągnięcie ręki. Za szybko nasi się rozluźnili. Mariusz został zmieniony przez Zbyszka, a Mika przez Kubiego. Nie udało się nam w trzecim, ani w czwartym secie. Czekał nas tie-break. Wszyscy strasznie dziwili się jak można było takie coś zrobić. Jeśli teraz przegramy ja nie wiem jak chłopaki podniosą się po tej porażce. Mieli przecież idealną okazję do wygrania. Najgorsze było to, że po zmianie stron to Brazylia prowadziła 3 punktami. Kibice dopingowali jak mogli, ale my wciąż byliśmy 3 punkty za nimi. Nie...nie mogłam na to patrzeć.

  -Zbyszek weź odpal w końcu.-szepczę sama do siebie. I dosłownie jak na zawołanie chłopak posłał dwa asy serwisowe, a za trzecim razem zablokował Vissotto. I tak zaczęliśmy grać punkt za punkt. Raz my raz oni. Stan 20:20. Zdobywamy 21 punkt po kiwce Kubiaka. Ludzie na trybunach już od dawna stoją. Już od kilku chwil krzyczą „ostatni!”. A jego nie ma i nie ma. Na zagrywce Możdżonek.

  -Dajesz Możdżi!-krzyczę głośno. Siatkarz podrzuca delikatnie piłkę i posyła ją flotem na stronę przeciwnika. Niedokładne przyjęcie Fontelesa i wystawa do Lucarellego. Tam Kubi Bartman i Kłos przesuwają się potrójnym i blokują brazylijczyka. Koniec! Nareszcie koniec! Jesteśmy Mistrzami Świata. To niewiarygodne. Feta na trybunach i boisku. Z Oskarem zostawiamy wszystko i lecimy do siatkarzy. Rzucam się chłopakom na szyję. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa. Chłopaki podbiegają do trenera i zaczynają go podrzucać w górę. Radość niesamowita. Wszyscy zawodnicy schodzą do szatni, a na hali przygotowywana jest ceremonia zakończenia Mistrzostw.

  -Wygraliśmy!!-krzyczy Igła i sięga po szampana by uczcić to.
  -Wygraliśmy!-odpowiadają chłopaki i machają koszulkami ciesząc się jak dzieci. To był cudowny widok. Bartman porywa mnie w ramiona i namiętnie całuje. Po jakichś 30 minut przychodzi po nas nasz menadżer i mówi, że zaraz dekoracja. Chłopaki zakładają koszulki z napisami Mistrzowie Świata i wychodzimy na korytarz. Tam witam się z Jochen który z zespołem wywalczył trzecie miejsce. Był szczęśliwy jak i my. Chłopaki wychodzą jako ostatnia drużyna i ustawiają się tuż za pierwszym stopniem podium. Zanim to zostają wręczone nagrody indywidualne. Paru naszych siatkarzy znalazło się w tym gronie. Po wspólnym zdjęciu nastąpiła dekoracja. Zaczęto wpierw od drużyny która zajęła trzecie miejsce, następnie ta co drugie i na deser nasza duma. Chłopaki wskoczyli na podium i na ich szyjach zawisły złote medale. Cały sztab i szkoleniowców również obdarowano tymi zdobyczami. Na sam koniec zostały wciągnięte flagi i odśpiewano acapella hymn. Najpiękniejsza chwila w życiu sportowca i jak dla mnie. Pracuję i cieszę się, że to wszystko przynosi efekty. Na sam koniec przemówiły ważne osobistości i oficjalnie zamknięto Mistrzostwa Świata. Wszyscy mówili, mówią i mówić będą, że są to najlepsze MŚ w siatkówce jakie kiedykolwiek się odbył. Nas to bardzo cieszy i mamy nadzieję, że nie jedna impreza odbędzie się jeszcze w naszym kraju. Po tym fetowaliśmy jeszcze z kibicami którym dziękowaliśmy, a potem udaliśmy się do szatni aby świętować w swoim gronie. Chłopaki zabrali swoje rzeczy i udaliśmy się do autokaru, a następnie wszyscy siatkarze, cały sztab i ich rodziny udały się do klubu by świętować gdyż jest co. Bawiliśmy się do samego rana. W pokojach hotelowych byliśmy koło 6:00. O 14:00 czekały nas jazdy, bo to prezydent Katowic zaprosił i chciał pogratulować, to w Warszawie to samo. Teraz każdy chce rozmawiać z Mistrzami Świata. Po objeżdżeniu wszystkiego rozjechaliśmy się do swoich klubów. Tam dostaliśmy tydzień wolnego. Wraz ze Zbyszkiem polecieliśmy na Teneryfę by odpocząć.

  -Zbyszek?-pytam kiedy leżymy na plaży.
  -Tak słońce?
  -Kiedy będziemy mogli wprowadzić się do naszego domu?
  -Kiedy tylko chcesz.....omówimy tylko jak ma wyglądać nasz dom, zatrudniamy ekipę, kupujemy potrzebne rzeczy i to tylko od nich wszystko zależy kiedy......sądzę, że ze wszystkim zejdzie im się może do grudnia. Przed świętami już tam będziemy mogli zamieszkać.
  -Cieszę się Kochanie.
  -Ja też. I to bardzo.-odpowiada i całuje mnie w usta.

Przez cały ten pobyt zaczęłam się zastanawiać nad dzieckiem. Nie wiem co mnie napadło z tym. Może to, że wokół chodziły rodzinki z maluchami. Ale też i to, że byliśmy małżeństwem i  po części rodziną, a ja chciałam mieć ją kompletną. Do tego jednak potrzebowałam takiego małego brzdąca. Poczułam, że obudził się we mnie instynkt macierzyński. Wieczorem kiedy Zibi wyszedł na chwilę do sklepu usiadłam sobie na balkonie i cieszyłam się ostatnim dniem tutaj.

  -Coś się stało?-zapytał niespodziewanie Bartman kiedy wrócił.
  -Nie....nic Kochanie.-odpowiadam i wpatruje się w szumiący ocean.
  -Nie wygląda mi na nic.-nie daje za wygraną i przysuwa drugie krzesło by siedzieć bliżej mnie. Zamyka moją dłoń w swojej i spogląda na mnie.-Powiedz mi.-mówi, a ja spoglądam na niego.
  -Po prostu jakoś nie mam ochoty jechać. Tu mi dobrze jest.
  -Wiem Skarbie mi też, ale musimy wrócić.
  -Wiem to.-odpowiadam i znów spoglądam przed siebie. Chłopak łapie mnie delikatnie za podbródek i odwraca głowę w swoją stronę.
  -A teraz powiedz mi co tak naprawdę się dzieje, bo wiem że nie chodzi o to. Od paru dni widzę jak taka jesteś.
  -Zbyszek nic mi nie jest.
  -Jest i nie dam Ci spokoju dopóki mi nie powiesz o co chodzi.
  -No bo po prostu.....po prostu jak pomyślę, że będziemy mieli swój własny dom, dodatkowo jesteś małżeństwem.....czuję po prostu że czegoś mi brakuje jeszcze.-szepczę.
  -Dzieci.-mówi.
  -Tak....dzieci.-odpowiadam.-Chciałabym stworzyć z Tobą taką prawdziwą rodzinę.
  -Kochanie spójrz na mnie.-powiada, a ja odwracam twarz w jego stronę.-Rozumiem Cię....też trochę się nad tym zastanawiałem. Boję się trochę jak to będzie....poza tym dopiero co jesteśmy świeżo po ślubie, ale mimo to zacząłem już o tym myśleć. Chcę mieć z Tobą dzieci.
  -Ale kiedy?-pytam.-Jak będziemy już po 30? Później?
  -Kochanie.....
  -Zbyszek powiedz mi szczerze.
  -Nie wiem....każdy moment będzie nie dobry na to, za każdym razem będziemy to wszystko przekładać.
  -Właśnie.
  -Jednak rozmawiałem z Igłą, Winiarem, Gumą to powiedzieli, że to jest bardzo poważna decyzja, ale oni gdyby mieli wybierać czy dzieci potem czy teraz zgodnie odpowiadają, że nie zmieniliby nic i dokładnie chcieliby tego w tym samym momencie. Bali się jak ja, ale przekonali mnie, że są w 100% pewni że gdy urodzi nam się dziecko, będę żałował że chciałem coś tak cudownego jak dziecko przekładać na później. Poza tym nie zachodzi się w ciążę od razu. Może to potrwać miesiąc, dwa, a może i 5 lat. Więc chciałabym zacząć się starać o nie już teraz. Nawet i zaraz Skarbie, bo pragnę mieć z Tobą dziecko.-mówi, a ja rzucam się mu na szyję i namiętnie całuję. Bierze mnie na ręce i niesie do łóżka w którym pozbywam się ubrań i nasze ciała przemawiają. Ta noc na pewno będzie dla nas niezapomniana.



Ten tydzień na Teneryfie zleciał bardzo szybko. Musieliśmy w końcu wrócić do naszego Rzeszowa. Opaleni i wypoczęci stawiliśmy się na treningu. Tam wszyscy którzy uczestniczyli w MŚ dostali specjalny program do treningu, powoli wchodzili znów w ten tryb. Niestety nie ja. Ja od razu musiałam zabrać się do pracy.
Nasze dni mijały teraz bardzo szybko. Siatkarze po tych wygranych Mistrzostwach byli rozchwytywani. Wszyscy również udaliśmy się do pałacu prezydenckiego, gdzie zostaliśmy odznaczeni. To była niezapomniana chwila. Co chwila któryś siatkarz pojawiał się w telewizji i gazecie. Wywiadom nie było końca jak i sesjom zdjęciowym. Wszyscy zostali również zaproszeni do sesji zdjęciowej do kalendarza na 2015 rok. Tym razem było to w nieco innym stylu, bo chłopaki mieli stylizacje modelów czy innych przystojniaków. Rozpięte koszule, lekko zmierzwione włosy. No po prostu sam sex. Nie mogłyśmy z dziewczynami doczekać się kiedy to wszystko wyjdzie. Niedługo potem dostałam telefon. Jak się okazało to szef sesji zdjęciowej chłopaków który skojarzył mnie z bycia żoną siatkarza i vice miss Polski. Zapytał mnie czy zechciałabym popozować do kalendarza, dla pisma dla mężczyzn. To był dla mnie szok. Wiedziałam, że na nic rozbieranego się nie zgodzę. Facet wytłumaczył mi, że nie chodzi o nagość, a o seksowność. Poza tym tematem przewodnim są superbohaterowie. Brzmiało to dość ciekawie. Po chwili namysłu zgodziłam się na to. Gdy rozłączyłam się ucieszyłam się z tego powodu i po 2 dniach ruszyłam do Warszawy na sesję. Było naprawdę miło. Pracowali tam profesjonaliście. Tak jak mi powiedziano tak i było. Nie byłyśmy nago. Miałyśmy na sobie majtki i koszulki ze znaczkiem jakiegoś z superbohaterów. Mi przydzielone Batmana. Chyba się domyślam nawet czemu. Dziewczyny które również pozowały były naprawdę fajne. W międzyczasie żartowałyśmy sobie o różnych sprawach. Wieczorem przenocowałam w mieszkaniu Zibiego i wróciłam do Rzeszowa. Nie chciałam o tym wszystkim mówić mężowi przed tym, bo w życiu by mi na to nie pozwolił, więc zrobiłam to po. Był mega wściekły na początku, ale potem mu przeszło kiedy pokazałam mu jedno ze zdjęć co dostałam.

  -Wyglądasz tak seksownie w tym podkoszulku, że mam ochotę teraz Cię przelecieć.
  -To, to zrób.-odpowiadam przygryzając wargę. I od razu w tym samym momencie zostaję porwana przez mojego męża. Ta noc była długa i namiętna. Pewnie troszkę przeszkadzaliśmy sąsiadom, ale już niedługo.


Co jakiś czas sprawdzaliśmy jak trwają pracę nad naszym domem. Jak się okazało dosłownie jakiś kilometr od nas mieszkają Igła i Iwona. Nie mam pojęcia czy Zibi specjalnie wybrał dom w tej samej dzielnicy co oni czy przez przypadek. Jednak bardzo cieszyłam się, że będę mieć ich blisko siebie. Praca przy budynku trwała w najlepsze. Ze Zbyszkiem wybraliśmy już meble. Tym razem za większość zapłaciłam ja. W końcu będziemy mieć swój własny kącik. Na tydzień przed Bożym Narodzeniem wprowadziliśmy się do niego. Wszystko było tak jak tego chciałam. Gdy już się zaklimatyzowaliśmy urządziliśmy małą parapetówkę dla znajomych. Właśnie wtedy jakoś źle się poczułam. Sądziłam, że po ilości wina jakie spożyłam i tych koreczkach. Zwróciłam wszystko i wyszłam z toalety jakby nic się nie stało. Napiłam się wody i poczułam się troszkę lepiej. Jednak wciąż było mi nie dobrze. Gdy dołączyłam do dziewczyn dostrzegły, że jakoś zbladłam.

  -Martuś co Ci?-zapytała Iwona podchodząc do mnie.
  -Niedobrze mi było.....chyba przez to wino. Za dużo wypiłam tak mi się zdaje.-odpowiadam mimo że nie byłam co do tego przekonana. Czy zaszkodzić mi mogły 3 kieliszki?

Na szczęście dotrwałam jakoś do końca imprezy nie biorąc już żadnego alkoholu do ust. Parę osób zostało u nas na noc. Ja po szybkim prysznicu położyłam się do łóżka. Mój mąż już dawno spał, a nawet głośno chrapał. Cieszyłam się, że nie widział mnie teraz. Rano zbudziłam się szybko i w ekspresowym tempie pobiegłam do łazienki. Znowu mi nie dobrze. Czyżby powtórka ze wczoraj? Gdy wyszłam z niej spojrzałam na stojący obok łóżka kalendarzyk i dopiero teraz zauważyłam, że okres spóźnia mi się już tydzień. Byłam szczerze tak pochłonięta urządzaniem domu, pracą i tym wszystkim że nawet na to nie spojrzałam. Od razu powiązałam te wymioty i brak okresu z tym, że może w końcu udało mi się zajść w ciążę. Ze Zbyszkiem próbowaliśmy od kiedy wróciliśmy z Teneryfy. Ale za pierwszym razem nieco posmutniałam kiedy dostałam okresu. Za drugim razem to samo. Zaczęłam w końcu wątpić, że uda mi się, a jak tak to potrwa to bardzo długo. Udałam się do łazienki i z kosmetyczki wyjęłam test ciążowy. Kupiłam go, ale jeszcze nie wykorzystałam. Dokładnie wiedziałam co zrobić więc szybko wykonałam test. Odłożyłam go na umywalkę, a sam odwróciłam się by spojrzeć na godzinę. Muszę poczekać 15 minut. Spojrzałam znów na test i pojawiła się jedna kreska, a po jakich 5 minutach zaczęła pojawiać się i druga, i to coraz mocniej. Zawsze było tak, że tylko jedna była, a teraz są dwie. Dwie kreski które mówią, że jestem w ciąży. Byłam strasznie szczęśliwa, ale musiałam się upewnić czy na pewno zanim powiem o tym Zbyszkowi. Zadzwoniłam do mojej pani ginekolog i umówiłam się dzisiaj na wizytę. Zjawić się miałam u niej o 11:00. Gdy spojrzałam na zegarek była 10:00. Założę się, że zdążę wrócić, a wszyscy jeszcze spać będą. Nieco się ogarnęłam, ubrałam, chwyciłam za kluczyki od auta i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Auto stało akurat przed domem więc nie musiałam się męczyć z wyjechaniem z posesji. Obrałam kierunek lekarza i pojechałam. Zajechałam tam 5 minut przed 11:00. Chwyciłam za torebkę i weszłam do środka. Usiadłam w poczekalni i czekałam na swoją kolej. Drzwi otworzyły się i wyjrzała młoda blondynka wyczytując moje nazwisko. Wstałam odwieszając na wieszak kurtkę i weszłam do gabinetu.

  -Dzień dobry pani Marto.-mówi lekarka. Kobieta po 30, z brązowymi włosami do ramion i okularach.
  -Dzień dobry pani Wolska.
  -Proszę usiąść.-i zrobiłam to, a ona spojrzała w kartę, a potem na mnie.-Więc co panią dzisiaj do mnie sprowadza.
  -Spóźnia mi się okres.
  -Długo?
  -Tydzień już, dodatkowo mam mdłości i wczoraj wymiotowałam.
  -Mhmmm.... przestała pani brać tabletki....
  -Tak, gdyż staramy się z mężem o dziecko....dodatkowo robiłam rano test ciążowy i wyszedł pozytywnie.
  -To wszystko wyjaśnia.-proszę położyć się na kozetce i podciągnąć bluzkę do góry tak by brzuch był goły.

Wstałam i ściągnęłam z siebie sweterek, a potem podciągnęłam wysoko bluzkę i położyłam się tam gdzie powiedziała doktor.

  -Rozepnie pani jeszcze spodnie.-i gdy to zrobiłam założyła mi za gumkę od majtek ręczniczek papierowy, a następnie wylała na mój brzuch zimną mazie.Przyznaję przeszły mnie lekko ciarki, ale dałam radę. Uruchomiła cały sprzęt i zaczęła mi jeździć rączką z główką po brzuchu.

  -I jak pani doktor? Jestem w ciąży czy nie?-pytam niezniecierpliwiona.
  -Mogę powiedzieć tylko jedno. Gratulacje.-mówi uśmiechając się, a ja mam ochotę krzyczeć ze szczęścia.
  -Naprawdę?-zapytałam.
  -Oczywiście. Proszę spojrzeć tutaj....widzi pani?
  -Mhm.
  -To właśnie jest pani dziecko. Jeszcze malutkie bo ma dopiero jakieś 5 i pół tygodnia. Rozwija się w pani nowe życie.-mówi odkładając urządzenie , a następnie podając mi ręczniczki. Czeka chwilę i w ręku trzyma wydruk USG.

  -Zapraszam panią jeszcze na chwilę do mojego biurka. Muszę pani przepisać witaminki jakieś i ustalić kolejną wizytę.
  -Nawet pani doktor nie wie jak bardzo się cieszę. Z mężem staramy się już z 2 miesiące.
  -To naprawdę krótko. Niektóre pary nie mają tyle szczęścia. Poza tym pani i pani mąż...jesteście jeszcze młodzi więc to dodatkowy atut tego wszystkiego.
  -Zapewne.

Po chwili rozmowy jeszcze zabrałam receptę i zdjęcie USG i cała w skowronkach wyszłam stamtąd. Udałam się do sklepu by kupić coś na śniadanie świeżego. Szczęśliwa wróciłam do domu w którym wszyscy zaczęli pomału sprzątać.

  -Gdzieś Ty była?-pyta Bartman porywając mnie i namiętnie całując.
  -Po coś na śniadanie.-oznajmiam. Na razie nie mam zamiaru mówić o dziecku. Zrobię mu taki ładny i oryginalny prezent na święta.
  -I co dobrego kupiłaś?-pyta.
  -Sam zobacz.-i oddaje mu reklamówki, a sama idę do pokoju by się przebrać. Po cichu wyjmuję zdjęcie i przyglądam się mojej małej fasolce. Naszej fasolce. Szybko chowam je znów gdy słyszę jak ktoś wchodzi na górę, a potem do pokoju. Nie dziwię się widząc Zbyszka, ale szybko biorę ręcznik i idę pod prysznic. Gdy zostajemy sami, włączamy jakiś film. Mam ochotę mu powiedzieć o tym, ale nie teraz.

________________________________________________________________________________ 

Tak jak obiecałam jest kolejny rozdział :) Wiecie co jest najlepszego w tym dzisiejszym rozdziale? Że pisząc go MŚ jeszcze nawet się nie zaczęły. Więc przewidziałam naszą wygraną :D I tak wiem...normalnie Zibi nie był na MŚ, ale w odpowiadaniu chciałam go dać ;)
Takie fajne wspomnienia z tego turnieju są. A hymn na narodowym? Coś fantastycznego. Miałam okazję być tam i usłyszeć jak i również brać udział w śpiewaniu :D Wspaniałe przeżycie do końca życia :D
A któraś z was również była na narodowym, bądź na innym z meczy? Ja pojawiłam się również w Łodzi na meczu Polski z Iranem :D Też dostarczyli nam emocji :P
Do następnego :D

4 komentarze:

  1. Jestem przeszczęśliwa, zajebisty wręcz prześwietny rozdział :*. Cieszę się, że jest u nich wspaniale i chcę szybciutko nowy rozdział :). Niestety nie było mnie na żadnym meczu, ale dopingowałam ich przed telewizorem :). Pozdrawiam Dooma :)
    PS. Zapraszam serdecznie na moje opowiadanie :).
    https://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogromnie się cieszę że dalej piszesz ;) . Już myślałam że nic nie dodasz a tu takie bum! :D Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i reakcji Zbyszka gdy dowie się o dziecku :D . Boski rozdział :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc to ja tych nowych rozdziałów jeszcze nie przeczytałam gdyż postanowiłam zacząć czytać tego bloga od początku i powiem Ci że wykonałaś kawał dobrej roboty !!! Blog jest rewelacyjny !!! Długo czekałam aż dodasz nowy rozdział. Codziennie patrzyłam czy pojawił się 134 rozdział i codziennie byłam rozczarowana aż straciłam nadzieję że on się pojawi. Aż tu pewnego zimnego dnia nastała niespodzianka :D Strasznie się cieszę i mam nadzieję ostatni rozdział w tym blogu będzie ukryty pod numerem 250 :D CZEKAMY NA NASTĘPNE !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) cieszę się, że blog się podoba :) ojjjj wątpię bym dobiła do tego rodziału...250? no zobaczymy :P

      Usuń