"Ten Pan i Pani są na siebie skazani"
CD.
-To jak Zbysiu gotowy?-zapytałam wstając.
-Pewnie, ale wpierw jest jeszcze coś.-dodaje, a ja spojrzałam na niego. Ten odwrócił się i głową przywoływał kogoś. Zauważyłam jak podszedł do nas Kamil. Chwycił mnie za nadgarstek i wyciągnął poza salę.
-Możesz mi powiedzieć co się dzieje?-zapytałam, a ten podał mi buty.
-Załóż je.
-Ale po co? Przecież będziemy potem tańczyć, a teraz na razie muszę zatańczyć ze Zbyszkiem.
-I zatańczysz.-mówi.- Pośpiesz się, bo już się zaczęło.
Ja nie wiedzieć co mam robić ściągam moje szpilki i zakładam buty do tańczenia. Podaje mi walizkę i mówi.
-Dobrze wiesz co masz robić.-uśmiecha się i puszcza oczko.
-Nie wiem. Teraz chcesz ze mną zatańczyć?
-Nie ja, a on.-i wskazuje na Zbyszka.-Znasz to idealnie.
Dopiero po chwili kojarzę początek tego układu. Przecież to była nasza choreografia do tańca na weselu. To miało być nasze show.....w takim razie skąd Zbyszek to zna? Zadawałam sobie w głowie milion pytań.
-Kamil ale jak to?
-Idź!-i wypchnął mnie, bo nadeszła moja kolej. Nie chciałam tego zawalić, poza tym znałam każdy krok. Tylko pytanie czy Bartman je zna. Wykonałam przedstawienie i zagrała muzyka, Zibi podszedł do mnie i chwycił w ramiona. Kiedy zaczął mnie prowadzić w walcu byłam w szoku. Robił to jak rasowy tancerz. Rama idealna, kroki, unoszenia i opadania. Gdzie i kiedy on się tego nauczył?
-Zibi....-szepnęłam.
-Potem.-odpowiedział.
Jak zakończyła się jedna piosenka, zabrałam walizkę i wybiegłam. Ma stała już tam i na mnie czekała. W dłoni trzymała sukienkę. Podeszła do mnie i odpięła suwak sukienki, która w mig opadła na dół. Wzięłam od niej tą krótką i założyłam od dołu. Muszę na nią uważać, bo ją wypożyczyliśmy. Nie chciałabym wydawać pieniędzy na kupno drugiej sukienki. Stanęłam tak by widzieć to co wyprawia Zibi. Gdy poleciała piosenka Shakiry i mój mąż poruszał biodrami myślałam, że się rozpłynę. No po prostu mistrz. Miałam ochotę go schrupać, taki był seksi. Wyszłam i wraz z nim zaczęłam tańczyć. Wiedziałam, że ma on poczucie rytmu i umie tańczyć, ale nie spodziewałam się tego.....zatańczył ze mną walca i cha-chę. Kiedy skończyliśmy dostaliśmy ogromne brawa. To był zapewne nietypowy pierwszy taniec, ale jednocześnie niezapomniany. Kiedy wyszliśmy z sali bym mogła się przebrać nie dałam rady gdyż byłam w szoku.
-Zibi ale jak?-zapytałam
-Normalnie. Nauka, nauka i jeszcze raz
nauka.
-Ale kiedy? Jak?
-No co?
Nie dokończyłam bo do salki wpadła
Malwina.
-No ruszcie się, bo goście się niecierpliwią!-pogania i dochodzi do mnie by pomóc mi zapiąć sukienkę którą zdążyłam już włożyć. Całą trójką wróciliśmy do gości. Rozległy się znów wielkie brawa kiedy wkroczyliśmy na salę. Usiedliśmy do stołu i szepnęłam na ucho mojemu mężowi.
-No mów!
-No co? Kamil wszystko ułożył, bo go
poprosiłem. Ciebie też miał nauczyć. Jasne, że mi potrzeba było
znacznie więcej czasu niż Tobie, więc co tydzień w weekendy kiedy
mówiłem, że muszę dłużej poćwiczyć to wtedy przyjeżdżał
Kamil ze swoją partnerką i pomogli mi.
-To ile się uczyłeś tego?
-Od kilku miesięcy....czasem nawet w
tygodniu ćwiczyłem....jak byliśmy z drużyną niedaleko
Kędzierzyna to albo ja przyjeżdżałem do niego, abo on do
mnie.Jakoś dawaliśmy radę.
-Jestem pod wrażeniem. Dziękuję.-mówię
i całuję go w policzek.
-Za co?
-Za to co dla mnie zrobiłeś.
-Sam tego chciałem. Chciałem by nasz
pierwszy taniec był wyjątkowy.
-I był.....nawet gdyby to był zwykły
taniec....ważne że byłby z Tobą i to by wystarczyło.
-Ważnie, że nam się udało, bo nie
trenowałem z Tobą i bałem się, że nie wyjdzie.
-Wyszło cudownie. Naprawdę.
I zakończyliśmy naszą rozmowę, gdyż
podano do stołu obiad. Kiedy skończyliśmy zaczęła grać muzyka i
wszyscy ruszyli na parkiet. Mnie, Zbyszka wraz ze świadkami porwał
fotograf by zrobić nam parę zdjęć w mieście. Sesję plenerową
zaplanowaną mamy za dwa dni. Nie było nas może przez półtorej
godziny. Gdy weszliśmy na salę od razu zostaliśmy porwani przez
gości do tańca. W międzyczasie odbywały się różnego rodzaju
konkursy. Co chwila byłam przechwytywana przez siatkarzy, bo każdy
chciał ze mną zatańczyć. Oczywiście nie odbyło się bez
przyśpiewek jak „gorzko, gorzko”, „kto urodzony w styczniu
powstań, powstań, powstań. Kieliszek swój do ręki weź i wypij
aż do dna...” „gorzka wódka gorzka nie będziemy pili poprosimy
państwa młodych żeby posłodzili” itp. Nagle do mikrofonu dopadł
się Ignaczak.
-Halo halo. Wszyscy mnie słyszą?- i
spojrzał po sali.-Przepraszam panie Nowakowski czy ja panu nie
przeszkadzam?-zapytał, a wszyscy w śmiech.
-Może troszkę.-odpowiedział środkowy.
-Teraz ja mówię i koniec.
-Tak jest szefunciu.
I Igła zaczął swą długą przemowę.
Opowiedział to jak to bardzo na początku się nienawidziliśmy, a
potem się pokochaliśmy, czyli naszą historię w skrócie.Wznieśliśmy toast i po tym znów zaczęła
się zabawa. Po dłuższej chwili tańców główny prowadzący
powiedział.
-A teraz proszę by świadek pana
młodego postawił młodej krzesło w tym miejscu.- i wskazał je.
Kubi zrobił to o co został poproszony.-Poproszę w takim razie by
panna młoda zajęła te miejsce.
Odeszłam od stołu i usiadłam na
środku sali.
-Dobrze. W takim razie chwila
cierpliwości.- i na sali zgasło światło. Wystraszyłam się
nieco, ale po sekundzie znów było widno, a przede mną stali
chłopaki.-Specjalny występ dla panny młodej od pana młodego.- i w
tym momencie muzyka zaczęła grać, a Zbyszek wraz z siatkarzami
zaczęli tańczyć. Nie mam pojęcia jak on zachęcił ich wszystkich
do tańca. Naprawdę oni zaskakują mnie coraz bardziej. Na
koniec piosenki Zbyszek wręczył mi kwiatka, a ja nie mogłam
pohamować łez wzruszenia i jednocześnie rozbawienia.
-Nie płacz kwiatuszku.-szepcze i
przytula mnie bardzo mocno.
-Kocham Cię bardzo-mówię.
-Ja Ciebie też Najdroższa.
Podziękowałam chłopakom i wróciliśmy
do stołu. Zabawa trwała w najlepsze gdy nagle na środku zostały
postawione dwa krzesła, a goście stanęli wokół. Nas poproszone
byśmy usiedli. W tym czasie do sali weszła babka z walizką.
-Witamy ciocię z Ameryki!-mówi
prowadzący.-Ale ciocia troszkę się spóźniła.
-No toż to nie moja wina że
korki.-odpowiada i przejmuje od niego mikrofon. -Oj moje dzieciaczki
jak ja za wami się stęskniłam.-i podchodzi całując nas. To
kolejna zabawa wymyślona przez prowadzących wesele.
Ja jak i reszta gości nie mogła
wytrzymać ze śmiechu. Było jednak bardzo fajnie. Wróciliśmy znów do tańców. Kiedy usiadłam przy stole by coś zjeść podszedł do mnie Wiśnia i wyciągnął dłoń.
-Tylko zjem okej?-zapytałam.
-Dobrze.-odpowiedział i przysiadł się do mnie. Gadaliśmy i po chwili ruszyliśmy na parkiet. Jednak Łukasz miał nieco inne plany.
-Gdzie my idziemy?-zadałam mu pytanie kiedy wyszliśmy z budynku i prowadził mnie na jego tył, gdzie zatrzymujemy się dopiero przy fontannie.
-Co my tu tak właściwie robimy?-pytam.
-Ktoś chciał się z Tobą zobaczyć.-mówi i puszcza mnie, odwracając się i kierując z powrotem.
-Nie zostawiaj mnie samej!-krzyknęłam.
-Nie bój się.-usłyszałam za sobą i odwróciłam się szybko. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Patryk?......Co.. Ty... tutaj robisz?
-Musiałem Cię zobaczyć.-odpowiada i przysuwa się do mnie jeszcze bliżej.
-Proszę nie rób tego.-i odsuwam się nieco. Nie chciałabym przez przypadek czegoś zrobić czego mogłabym potem żałować.-Dlaczego tu jesteś?
-Mówię Ci. Chciałem Cię zobaczyć.....wyglądasz jak anioł.... Przepięknie księżniczko.
-Patryk błagam....
-To mogłem być ja zamiast jego. To przy moim boku stałabyś teraz tak cudownie ubrana i ślubowała mi miłość i inne rzeczy....byłabyś moją żoną. A przeze mnie....to moja wina, że tak się potoczyło wszystko.
-Nie Patryk.
-Tak Martuś. Gdybym spróbował Ci wybaczyć.....gdybym chociaż spróbował....ale byłem taki dumny i zraniony.Strasznie cierpiałem.....jego tyle razy zraniłaś, a za każdym razem był w stanie Ci wybaczyć, bo tak bardzo Cię kochał. Widocznie ja aż tak bardzo nie.
-Czemu wtedy mu pomogłeś...nam właściwie?-zapytałam kiedy przypomniało mi się, że to dzięki niemu po tej akcji z ciążą Asi, moją zdradą z Jochenem to on właśnie rozmawiał z Zibim.
-Tak jak mówię tyle razy sobie wybaczaliście, że nie mogliście tego zepsuć....te uczucie między wami było takie mocne i prawdziwe. Zrobilibyście wtedy dla siebie wszystko. Wiedziałem, że ja nie będę już mógł Cię odzyskać....a on....on mógł stracić coś takiego wspaniałego jak Ty. Nie mogłem chociaż mu pozwolić na popełnienie tego błędu...mojego błędu. I porozmawiałem z nim. Zasługiwałaś na szczęście, a on jako jedyny Ci je dawał.-i nastąpiła chwila ciszy między nami.-Wiesz do jakiego wniosku doszedłem?-zapytał, a ja pokręciłam głową.-Ja nigdy nie byłem Ci pisany, byłem tylko chłopakiem przejściowym. To jemu byłaś pisana. Nie mogłem uwierzyć, że to on mi Cię odebrał. Przecież tak się nienawidziliście. Wciąż nie dociera do mnie, że miłość może zrodzić się z nienawiści.
-Dziękuję.-mówię.
-Za co?
-Za to, że wtedy z nim rozmawiałeś.....gdyby nie to to nie wiem jakby to się skończyło.
-Tak jak teraz.....tylko, że z lekkim opóźnieniem może.-odpowiada uśmiechając się po raz pierwszy.
-Czemu tu przyszedłeś?-spytałam ponownie.
-Powiedzieć Ci to wszystko i życzyć Ci szczęścia. Zasługujesz na nie bardzo. Przepraszam, że ja Ci go nie dałem.
-Patryk.-mówię łapiąc go za ramie kiedy chce odejść.-nie mów tak proszę. Nie masz pojęcia jaka byłam z Tobą szczęśliwa i zakochana w Tobie. Kiedy w Japonii w tej windzie wtedy rozmawialiśmy, kiedy myślałam, że Cię straciłam....ale gdy to potem się zmieniło....to było coś cudownego. Nasz związek był cudowny. Nigdy niczego nie żałowałam....prócz tego jak... i że się skończył. Ale przeżyłam z Tobą naprawdę cudowne chwile.
-Marta wybacz mi to co zrobiłem.
-Już dawno Ci wybaczyłam.-mówię i przytulam się do niego.-Ja też przepraszam.
-Nie masz za co kochana.- odpowiada całując mnie we włosy.
-Możesz tego być pewny Patryk.....zawsze bardzo Cię kochałam i zawsze w moim sercu zajmowałeś, zajmujesz i będziesz zajmował specjalne miejsce.-odpowiadam gładząc go po policzku i patrząc mu w oczy.-zawsze.-szepczę.
Nastała dość niezręczna sytuacja. Myślałam że będzie chciał mnie pocałować lecz na szczęście oprzytomniałam. A czy tego chciałam? Nie mogę powiedzieć na 100% "nie", bo gdzieś bardzo głęboko bardzo tego chciałam. Ale mam męża i nie mogę.
-Ty w moim też Martuś.....a teraz mam do Ciebie ostatnią prośbę.
-Jaką?-zapytałam z lekkim strachem w głosie.
-Czy panna młoda zechce ze mną zatańczyć? Jeden taniec tylko.-mówi, a ja uśmiecham się.
-Oczywiście.
Przysuwam się, a on obejmuje mnie w pasie i chwyta za dłoń. Tak delikatnie i powoli bujamy się w rytm wolnej muzyki którą słychać w tle.Wszystkie wspomnienia z Patrykiem tak bardzo ożyły. Byłam szczęśliwa, że tu przyszedł i mogłam się z nim zobaczyć. Gdy muzyka ucichła spojrzałam na niego.
-Dziękuję Martuś.Bardzo.-mówi i podchodzi całując mnie w czoło. Zamknęłam oczy, a z mojego oka popłynęła łza, gdy patrzyłam jak odchodzi.
-Ja też dziękuję!-krzyknęłam do niego.
Przysiadłam na chwilę na ławce by ochłonąć i móc wrócić na wesele. Wstałam i kierowałam się już w stronę sali kiedy nagle w połowie drogi spotkałam się ze Zbyszkiem.
-Wszędzie Cię szukałem. Co tu robisz?-zapytał.
Nie miałam pojęcia czy mówić mu o Patryku czy nie. W tej chwili jednak wolałam nie.
-Chciałam chwilkę się przewietrzyć.
-Dobrze Kochanie, a teraz chodź już ze mną, bo goście chcą zatańczyć z panną młodą.
Uśmiecham się tylko i w milczeniu wracam z nim na salę. Usiedliśmy jeszcze do stołu i jedliśmy ale nie na długo, bo dochodziła 24:00 i czas oczepin. Wraz z mężem zasiadamy na środku sali, a następnie świadkowa zdejmuje mi welon. Trzymam go w dłoni, a Zbyszek zasłania mi oczy. Gdy muzyka zaczyna grać, dziewczyny chodzą wokół mnie. W którymś momencie rzucam welon i od razu odwracam się by zobaczyć która go złapała.Okazało się, że to Malwina. Pomagam dziewczynie go szybko założyć. Teraz na parkiet wkraczają panowie. Ściągam Zbyszkowi muszkę i wręczam mu ją. Zasłaniam dłońmi mu oczy i gra muzyka. Gdy mój mąż rzuca muszkę odwracam się by sprawdzić kto ją złapał. Był to Misiek. Mój mąż ściągnął mu krawat i założył rzecz którą złapał. Następnie nastąpił taniec nowej pary młodej. Po tym na salę wjechał tort. Pokroiliśmy go i każdemu wręczyliśmy po kawałku. Był przepyszny.
-Tylko zjem okej?-zapytałam.
-Dobrze.-odpowiedział i przysiadł się do mnie. Gadaliśmy i po chwili ruszyliśmy na parkiet. Jednak Łukasz miał nieco inne plany.
-Gdzie my idziemy?-zadałam mu pytanie kiedy wyszliśmy z budynku i prowadził mnie na jego tył, gdzie zatrzymujemy się dopiero przy fontannie.
-Co my tu tak właściwie robimy?-pytam.
-Ktoś chciał się z Tobą zobaczyć.-mówi i puszcza mnie, odwracając się i kierując z powrotem.
-Nie zostawiaj mnie samej!-krzyknęłam.
-Nie bój się.-usłyszałam za sobą i odwróciłam się szybko. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Patryk?......Co.. Ty... tutaj robisz?
-Musiałem Cię zobaczyć.-odpowiada i przysuwa się do mnie jeszcze bliżej.
-Proszę nie rób tego.-i odsuwam się nieco. Nie chciałabym przez przypadek czegoś zrobić czego mogłabym potem żałować.-Dlaczego tu jesteś?
-Mówię Ci. Chciałem Cię zobaczyć.....wyglądasz jak anioł.... Przepięknie księżniczko.
-Patryk błagam....
-To mogłem być ja zamiast jego. To przy moim boku stałabyś teraz tak cudownie ubrana i ślubowała mi miłość i inne rzeczy....byłabyś moją żoną. A przeze mnie....to moja wina, że tak się potoczyło wszystko.
-Nie Patryk.
-Tak Martuś. Gdybym spróbował Ci wybaczyć.....gdybym chociaż spróbował....ale byłem taki dumny i zraniony.Strasznie cierpiałem.....jego tyle razy zraniłaś, a za każdym razem był w stanie Ci wybaczyć, bo tak bardzo Cię kochał. Widocznie ja aż tak bardzo nie.
-Czemu wtedy mu pomogłeś...nam właściwie?-zapytałam kiedy przypomniało mi się, że to dzięki niemu po tej akcji z ciążą Asi, moją zdradą z Jochenem to on właśnie rozmawiał z Zibim.
-Tak jak mówię tyle razy sobie wybaczaliście, że nie mogliście tego zepsuć....te uczucie między wami było takie mocne i prawdziwe. Zrobilibyście wtedy dla siebie wszystko. Wiedziałem, że ja nie będę już mógł Cię odzyskać....a on....on mógł stracić coś takiego wspaniałego jak Ty. Nie mogłem chociaż mu pozwolić na popełnienie tego błędu...mojego błędu. I porozmawiałem z nim. Zasługiwałaś na szczęście, a on jako jedyny Ci je dawał.-i nastąpiła chwila ciszy między nami.-Wiesz do jakiego wniosku doszedłem?-zapytał, a ja pokręciłam głową.-Ja nigdy nie byłem Ci pisany, byłem tylko chłopakiem przejściowym. To jemu byłaś pisana. Nie mogłem uwierzyć, że to on mi Cię odebrał. Przecież tak się nienawidziliście. Wciąż nie dociera do mnie, że miłość może zrodzić się z nienawiści.
-Dziękuję.-mówię.
-Za co?
-Za to, że wtedy z nim rozmawiałeś.....gdyby nie to to nie wiem jakby to się skończyło.
-Tak jak teraz.....tylko, że z lekkim opóźnieniem może.-odpowiada uśmiechając się po raz pierwszy.
-Czemu tu przyszedłeś?-spytałam ponownie.
-Powiedzieć Ci to wszystko i życzyć Ci szczęścia. Zasługujesz na nie bardzo. Przepraszam, że ja Ci go nie dałem.
-Patryk.-mówię łapiąc go za ramie kiedy chce odejść.-nie mów tak proszę. Nie masz pojęcia jaka byłam z Tobą szczęśliwa i zakochana w Tobie. Kiedy w Japonii w tej windzie wtedy rozmawialiśmy, kiedy myślałam, że Cię straciłam....ale gdy to potem się zmieniło....to było coś cudownego. Nasz związek był cudowny. Nigdy niczego nie żałowałam....prócz tego jak... i że się skończył. Ale przeżyłam z Tobą naprawdę cudowne chwile.
-Marta wybacz mi to co zrobiłem.
-Już dawno Ci wybaczyłam.-mówię i przytulam się do niego.-Ja też przepraszam.
-Nie masz za co kochana.- odpowiada całując mnie we włosy.
-Możesz tego być pewny Patryk.....zawsze bardzo Cię kochałam i zawsze w moim sercu zajmowałeś, zajmujesz i będziesz zajmował specjalne miejsce.-odpowiadam gładząc go po policzku i patrząc mu w oczy.-zawsze.-szepczę.
Nastała dość niezręczna sytuacja. Myślałam że będzie chciał mnie pocałować lecz na szczęście oprzytomniałam. A czy tego chciałam? Nie mogę powiedzieć na 100% "nie", bo gdzieś bardzo głęboko bardzo tego chciałam. Ale mam męża i nie mogę.
-Ty w moim też Martuś.....a teraz mam do Ciebie ostatnią prośbę.
-Jaką?-zapytałam z lekkim strachem w głosie.
-Czy panna młoda zechce ze mną zatańczyć? Jeden taniec tylko.-mówi, a ja uśmiecham się.
-Oczywiście.
Przysuwam się, a on obejmuje mnie w pasie i chwyta za dłoń. Tak delikatnie i powoli bujamy się w rytm wolnej muzyki którą słychać w tle.Wszystkie wspomnienia z Patrykiem tak bardzo ożyły. Byłam szczęśliwa, że tu przyszedł i mogłam się z nim zobaczyć. Gdy muzyka ucichła spojrzałam na niego.
-Dziękuję Martuś.Bardzo.-mówi i podchodzi całując mnie w czoło. Zamknęłam oczy, a z mojego oka popłynęła łza, gdy patrzyłam jak odchodzi.
-Ja też dziękuję!-krzyknęłam do niego.
Przysiadłam na chwilę na ławce by ochłonąć i móc wrócić na wesele. Wstałam i kierowałam się już w stronę sali kiedy nagle w połowie drogi spotkałam się ze Zbyszkiem.
-Wszędzie Cię szukałem. Co tu robisz?-zapytał.
Nie miałam pojęcia czy mówić mu o Patryku czy nie. W tej chwili jednak wolałam nie.
-Chciałam chwilkę się przewietrzyć.
-Dobrze Kochanie, a teraz chodź już ze mną, bo goście chcą zatańczyć z panną młodą.
Uśmiecham się tylko i w milczeniu wracam z nim na salę. Usiedliśmy jeszcze do stołu i jedliśmy ale nie na długo, bo dochodziła 24:00 i czas oczepin. Wraz z mężem zasiadamy na środku sali, a następnie świadkowa zdejmuje mi welon. Trzymam go w dłoni, a Zbyszek zasłania mi oczy. Gdy muzyka zaczyna grać, dziewczyny chodzą wokół mnie. W którymś momencie rzucam welon i od razu odwracam się by zobaczyć która go złapała.Okazało się, że to Malwina. Pomagam dziewczynie go szybko założyć. Teraz na parkiet wkraczają panowie. Ściągam Zbyszkowi muszkę i wręczam mu ją. Zasłaniam dłońmi mu oczy i gra muzyka. Gdy mój mąż rzuca muszkę odwracam się by sprawdzić kto ją złapał. Był to Misiek. Mój mąż ściągnął mu krawat i założył rzecz którą złapał. Następnie nastąpił taniec nowej pary młodej. Po tym na salę wjechał tort. Pokroiliśmy go i każdemu wręczyliśmy po kawałku. Był przepyszny.
-Mogę Cię porwać?-zapytał Zibi.
-Mój mąż chce mnie porwać? A gdzie?
-Zobaczysz słońce.
Wstajemy i wychodzimy na zewnątrz.
Kierujemy się ścieżką za budynek. Kurczę co oni mnie wszyscy prowadzą za ten budynek. Nagle dostrzegam pięknie
wyglądający ogród,a na środku nieduża altanka. Uśmiecham się
do chłopak i wchodzimy razem do niej.
-Ślicznie tutaj.
-Wiem. Mogę?-zapytał wyciągając do
mnie dłoń.
-Ależ oczywiście.-i chwytam go za
nią. Przyciąga mnie do siebie i obejmują dłonią w talii. Wtem
nawet nie wiem kiedy zaczyna lecieć muzyka.
-To jest cudowny dzień. Cudowny bo
zostałaś moją żoną. I teraz będziemy ze sobą na
zawsze.-szepcze.
-Najpiękniejszy, bo każdego dnia będę
się budzić obok nie chłopaka czy narzeczonego, ale już mojego
męża. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.-odpowiada i kołyszemy
się w rytm piosenki.
Gdy ta się kończy wracamy do reszty
gości bawiąc się z nimi do białego rana.
_______________________________________________________________________________
Zawiodłam i przepraszam. Dziękuję, że nadal ktoś to czyta. Do następnego rozdziału który jutro ;)
I wszystkiego najlepszego z okazji mikołajek :D
I wszystkiego najlepszego z okazji mikołajek :D
Czekałam czekałam i było warto :)
OdpowiedzUsuńDzięki że czekałaś :) i bardzo się cieszę, że jednak rozdział się p;odobał :)
Usuńjestem i czytam ! czekam caly czas <3
OdpowiedzUsuńwróciłaś jeeeeeeeeeeeee, super, bardzo się cieszęm wreszcie się doczekałam, rozdział extra
OdpowiedzUsuńCieszę się, że pojawił się nowy rozdział :), a jeszcze bardziej się cieszę, że kolejny będzie jutro :D. Czekałam cały czas i to czekanie sie opłaciło, bo rozdział fenomenalny :*. Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam także na mój blog :*
Juju :D sprawiłaś mi ogromny prezent tym rozdziałem <3 dziękuje :*. Piękny rozdział. Bajka :D do następnego :*
OdpowiedzUsuńOMG OMG wróciłaś!!!! Jak ja się cieszę :):):):):):):):) czekam na nexta :D teraz dopilnujemy żebyś nam nie znikneła ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli mogę coś powiedzieć to ten rozdział bardzo mi się NIE podobał. Pierwszy taniec totalna klapa... Widziałam dużo więcej pięknych tańców typu właśnie takiego show. Zabawa też jedna z najgorszych. Jesty tyle naprawde fajnych zabaw na napewno wyższym poziomie. Niespodobały mi także oczepiny. Na każdym weselu na jakim byłam ( a było ich sporo bo około 25 przez te moje 20 lat życia) pan młody musiał ściągnąć welon pannie młodej w jak najszybciej potrafi, a wszystkie panny miały za zadanie przeszkadzać panu młodemu. Takie same zadanie ma panna młoda. Myślę, że jest to napewno lesze od oczepin opisanych przez ciebie, gdyż panny jak i kawalerowie nawet jak sie nie znają muszą współpracować, by młody czy też młoda za szybko nie ściągneli ozdoby swojej żony/ męża. Co do nocy poślubnej to też sie zdziwiłam, że odbyła się po poprawinach. W końcu to nie jest noc popoprawinowa, a poślubna. A co do pomysłu rozwieszenia siatki na slupach to tandeta. Moja kuzynka tak miała ( jej mąż gra w bodajże w I ligowym klubie). Wyglądało to po prostu okropnie. Aż szkoda było wychodzić na dwór bo taki wystrój psuł dobry humor... Czekam na hejty.
OdpowiedzUsuńJakie to wszystko romantyczne♡♡♡
OdpowiedzUsuń