"Najlepsze niespodzianki przychodzą zupełnie niespodziewanie"
W przeciągu paru dni dużo mieliśmy na głowie. Rodziny zjeżdżają się do nas na święta, musimy pokupować prezenty, coś upiec mimo, że i moja i Zbyszka mama powiedziały że coś przywiozą to wypada coś zrobić. Najgorsze, że nie miałam jak zbytnio wyrwać się mojemu mężowi by zakupić odpowiedni prezent dla niego. Udało mi się to dlatego, że mieliśmy iść na wigilię klubową i powiedziałam, że potrzebuje nowej sukienki. Miałam więc chwilę spokoju. Wybrałam wpierw sukienkę, a potem zdecydowałam się zajść do sklepu dla niemowląt. Przeglądałam wszystko i zdecydowałam się na białe buciki ze wzorkiem. To był taki neutralny kolor zwłaszcza, że nie wiem czy będzie to dziewczynka czy chłopiec. Do tego jeszcze ładne opakowanie i prezent gotowy. Wszystko włożę w pudełeczko wraz z testem ciążowym i USG. Mój mąż na pewno się ucieszy z takiego prezentu. Gdy tylko wróciłam do domu Zibi od razu pytał co robiłam tak długo w tym sklepie.
-Kochanie jak to co? Zakupy. Trzeba
było przejść się ze mną to byś zobaczył ile mi to zajęło
czasu.
-Oj nie nie....wolałem tutaj
posiedzieć.
-Zapewne.
Zaniosłam swoje rzeczy do sypialni i
wróciłam do Zbyszka. Wieczorem udaliśmy się na to przyjęcie w
klubie. Przyznaję, że lubiłam te spotkania wigilijne. Wszystko to
trwało gdzieś do 23:00. Po powrocie zaczęłam już brać się
nieco za przygotowywanie wszystkiego. Zapakowałam wszystkie prezenty
i położyłam pod choinkę. Zmęczeni oboje dzisiejszym dniem
położyliśmy się spać.
Nastała w końcu wigilia. Nasze
rodziny zjechały się już rano. Obie mamy pomagały mi gotować, a
chłopaki zajęli się przygotowaniem stołu i innych rzeczy.
Cieszyłam się bardzo z tego, że obie rodziny przyjechały. Trochę
ludu było w domu, ale na szczęście mamy duży dom. Widać że
wszystko robione z myślą o dzieciach. O 20:00 zasiedliśmy do
stołu. Wpierw jednak podzieliliśmy się opłatkiem. Małym
dzieciakom po skończeniu jedzenia powiedzieliśmy by rozglądali się
za pierwszą gwiazdką, bo wtedy można zacząć otwierać prezenty.
Bacznie i uważnie patrzyli w niebo i czekali na to.
-Jest ciociu! jest gwiazdka!-krzyczy
mały.
-No to już! Bierzcie wujka Zbyszka i
rozdawajcie prezenty.-mówię, a Zibi uśmiecha się do mnie. Córeczka
jego siostry łapie go za rękę i ściąga na podłogę. Mój mąż
powoli rozdaje prezenty, a raczej czyta, a dzieciaki roznoszą.
Dostałam komplet biżuterii, zegarek i nową torebkę. Sama
poprosiłam o nią Zbyszka więc nie narzekam. Wszyscy bardzo
cieszyli się z tego co dostali, a najbardziej dzieciaki.
-Przepraszam na chwilkę.-mówię i
spokojnie wchodzę na górę, by migiem zaraz pognać do toalety.
Znów te nudności. Są okropne. Mam nadzieję, że niedługo
przejdą. W międzyczasie wyciągam spod ubrań mój prezent dla
Zbyszka i kładę go mu na jego poduszce. Wracam do gości, a po
chwili będziemy się zbierać na pasterkę. Tam spotykamy Ignaczaków
którzy też przyszli z rodziną. Miło było ich zobaczyć. Nieco
zmarznięci wróciliśmy do domu. Na rozgrzanie zrobiłam nam
czekoladę, a potem rozmieściliśmy jakoś gości by mogli się już
położyć. Ja także z mężem udałam się na górę. Chłopak od
razu padł jak długi na łóżko nawet nie zauważając prezentu.
Obserwowałam to z boku. Dostrzegł go kiedy chciał wstać.
-Jeszcze jeden?-pyta odwracając się z
nim w moją stronę.
-Mhmm.
-Martuś nie było trzeba.-powiada.
-Otwórz.-mówię do niego.
Ten podnosi wieczko i jego oczom
ukazują dwa małe buciki. Wyciąg je delikatnie i patrzy na nie.
Sięga po resztę rzeczy tam leżących, czyli test ciążowy z dwoma
kreskami i zdjęcie USG.
-Marta czy to....czy to oznacza, że
ja...że ja....-duka.
-Tak. Będziesz tatą. Jestem w
ciąży.-mówię, a on zrywa się z łóżka i podbiega do mnie
unosząc i głośno krzycząc-Będę tatą!!
-Ciii-mówię mu.
-Ciii-mówię mu.
-Nie! Niech dowiedzą się wszyscy.
I wylatuje z pokoju krzycząc wniebogłosy.
-Marta jest w ciąży!
A po chwili widzę jak wszyscy
wyglądają z pokoi słysząc tą wiadomość.
-Który to już?-pyta moja mama.
-Zaraz 6 tydzień będzie.-odpowiadam
jej.
-Ejjj dlaczego mi nie powiedziałaś
wcześniej?-pytam Bartman.
-Chciałam Ci zrobić prezent na święta
taki byś nigdy go nie zapomniał.
-Oj nie zapomnę.-odpowiada i podchodzi
aby mnie przytulić i pocałować.
-Bardzo się cieszymy.-podchodzi do
mnie teściowa.
Goście zmywają się po dłuższej
chwili, a ja zostaję ze Zbyszkiem.
-Wciąż nie mogę uwierzyć, że będę
tatą.
-To uwierz Kochanie...a teraz chodźmy
spać, bo jestem zmęczona.-mówię mu.
-Dobrze Skarbie.....a wiesz czy to
będzie chłopiec czy dziewczynka?
-Jeszcze jest za wcześnie na to.
-Chciałbym by to była dziewczynka.
-A ja by to był chłopiec.-dodaję.
Kończymy te przekomarzanie i bierzemy
szybki, wspólny prysznic, a potem idziemy spać.
-Dziękuję.-mówi.
-Za co?
-Za ten piękny prezent.-odpowiada.
-Ja też dziękuję.-mówię i oboje zasypiamy.
Gdy tylko zaczęły się treningi Zbyszek pochwalił się już wszystkim, że będzie tatą. Siatkarze wraz ze sztabem gratulowali nam, a Igła już znalazł okazję do picia.
-Spokojnie chłopaki za 3 dni
sylwester.-mówię, a oni uśmiechają się do siebie. Zapewne
cieszyli się bardzo z takiej możliwości zalania się w trupa. Wraz
ze znajomymi jechaliśmy w góry na ten jeden ostatni dzień w starym
roku. Naprawdę fajnie będzie zobaczyć znów chłopaków którzy
grają w innych klubach. Gdy nadszedł ten dzień, na nowo rozeszły
się gratulacje dla nas, a chłopaki pili zdrowie dziecka. Oj jutro
to tylko ja z całego towarzystwa będę trzeźwa i nic mnie nie
będzie bolało.
3 miesiące później
Dzisiaj wraz ze Zbyszkiem udaliśmy się
na kolejną wizytę do lekarza. Mój mąż już nie mógł się doczekać by
zobaczyć dziecko i dowiedzieć się czy to będzie chłopiec czy
dziewczynka. Kiedy weszliśmy do gabinetu Bartman był strasznie
niecierpliwy.
-Spokojnie tatusiu.-zaśmiała się
doktor.-Zaraz zobaczymy co u maluszka.
Zajęłam miejsce na kozetce i kobieta zaczęła wykonywać badanie. Zibi ciągle wpatrywał się w monitor.
Zajęłam miejsce na kozetce i kobieta zaczęła wykonywać badanie. Zibi ciągle wpatrywał się w monitor.
-Tutaj jest główka....oo a tutaj
rączka....nóżka.-mówi wskazując nam poszczególne części ciała
dziecka.
-A chłopiec czy dziewczynka
jest?-zapytałam wyprzedzając pytanie Zbyszka.
-Chwila moment...-odpowiada kobieta.-To
będzie chłopiec.-mówi. Jestem prze szczęśliwa bo chciałam mieć
syna.
-I jak Kochanie?-pytam wiedząc, że
spełniło się to co mówiłam.
-Jestem cholernie szczęśliwy, bo będę
miał synka.-odpowiada całują mnie w usta.-Będę miał syna.
-Przecież chciałeś córeczkę.
-Wiem, ale gdzieś w głębi marzyłem
by to był chłopak.....w końcu nikt nie powiedział, że nie
będziemy mieć córki.-i mruga do mnie.
-Prawda Kochanie.
-Ważne by zdrowe było.-wtrąca słowo
lekarka.
-To najważniejsze.-odpowiada mąż.
Kobieta podaje mi ręczniczki
papierowe, a ja wycieram się nimi. Podchodzimy do biurka i wypisuje
mi jeszcze jakieś witaminy. Szczęśliwi oboje wracamy do domu.
Zanim to Zbyszek obiera trochę inny kierunek.
-Gdzie my jedziemy?-pytam.
-Jak to gdzie? Będziemy mieć syna.
Czas zacząć robić zakupy.-odpowiada i po chwili podjeżdżamy pod
galerie.
-Mamy teraz robić zakupy?-zapytałam.
-Oczywiście.....a co nie
chcesz?-zdziwiony zapytał.
-Bardzo chcę.-uśmiechając się
odpowiadam i oboje wchodzimy do budynku.
Zakupy zajmują nam 4 godzinki.
Oczywiście nie kupiliśmy wszystkiego, ale już powoli robimy
zapasy. Gdy podjechaliśmy pod dom i miałam zamiar wziąć jakieś
torby Zibi chamsko wyrwał mi je z ręki.
-Nie masz prawa nic nosisz
rozumiesz?-pyta bardzo poważnie, a mi ciężko jest opanować
śmiech.
-Ale Zibi....
-Nie Zibuj mi tutaj. Jesteś w ciąży!
-Ale ciąża to nie choroba Kochanie.
-Wiem, ale i tak Ci nie pozwalam.
Pokręciłam jedynie głową i
pozwoliłam mu wnieść to wszystko. Będziemy mieli synka. Myślę,
i dotykam rękoma brzucha. Już nie mogę doczekać się by go wziąć
na ręce i mocno przytulić.
7 miesięcy później.
Jestem już wielka. Wraz ze Zbyszkiem
chodzę do szkoły rodzenia. A właściwie to on ze mną. Sam
zaproponował, że będzie to robił, bo bardzo chce być przy
porodzie. Cieszy się przynajmniej, że nie jest jedynym mężczyzną
w grupie. Jego obecność tam na pewno dużo mi pomaga. Czuję się
pewniej gdy jest wraz ze mną. Dobrze, że są już po lidze
światowej. Zajęli ostatecznie 2 miejsce, ale i tak z tego powodu
bardzo się cieszyli. Ja niestety nie mogę teraz jeździć z nimi na
mecze przez co bardzo ubolewam. Pomagam chłopakom robić statystyki
siedząc w domu, chociaż oni i tak nie chcą mi nic dawać. Zmęczona
jestem już trochę. Po powrocie do domu kładę się na kanapę, a
Zibi robi nam podwieczorek. Przynosi go i siada mi w nogach.
Uśmiecham się, a on wciska się za mnie i przytula do moich pleców
kładąc ręce na brzuchu.
-Poczułeś?-pytam go, kiedy dziecko
kopnęło.
-Tak czułem.
-Niezły piłkarz z niego
będzie.-żartuję.
-Nie piłkarz, a raczej
siatkarz.-odpowiada mi mój mąż śmiejąc się.
-Pewnie tak. W końcu to rodzinne jest.
-Właśnie.- i całuje mnie we włosy.-A
teraz zjedzmy.-mówi i oboje podnosimy się, aby zjeść to co
przygotował. Kiedy skończyliśmy wstałam by zanieść to wszystko
do zmywarki. Chłopak chciał zaprotestować, ale wiedział, że nie
ma się co sprzeczać z babą w ciąży. Dzień minął nam bardzo szybko.
Zmęczeni położyliśmy się spać. Każdego wieczora i ranka
Zbyszek przykładał ucho do mojego brzucha, a potem całował go i
mówił do naszego synka. Czułam, że mały czasem reagował na
słowa tatusia mocno kopiąc. Uwielbiałam gdy mój mąż tak robił.
Sprawiało mi to dużo radości. Kochałam go z każdym dniem coraz
bardziej i oboje bardzo nie mogliśmy się doczekać narodzin małego.
9 miesięcy później
Wraz z Moniką pojechałyśmy za
naszymi chłopakami do Krakowa, gdzie odbywał się Memoriał.
Wszyscy woleli abym została w domu w Rzeszowie, ale ja sprzeciwiłam
się temu i dziewczyny pojechały na sale, a ze mną została
narzeczona Kubiaka. Poza tym nie sądziłam, że już urodzę
zwłaszcza, że termin mam dopiero za 2 tygodnie. Chłopaki właśnie
wygrali pierwszego seta. Żałowałam, że nie mogę być z nimi na
hali. Położyłam dłonie na brzuchu i gładziłam go. Poczułam
kopanie dziecka. Już nie mogę się doczekać rozwiązania. Zbyszek
opiekuje się i także marzy, by dziecko w końcu przyszło na świat.
Wybraliśmy sobie idealny moment. Bartman po turnieju będzie miał
wolnego trochę i tak jak chciał będzie przy mnie. Przecież nie po
to chodził ze mną do szkółki rodzenia.
-Kopie?-spytała Monia.
-No i to jeszcze jak...chcesz
zobaczyć?-pytam
Uśmiecha się i po chwili jej dłoń
leży już na moim brzuchu.
-Chyba wie, że tatuś jego teraz gra.
-Pewnie tak-i obie śmiejemy się.
Wszystko przerywa nam dzwonek telefonu
dziewczyny. Wstaje i odbiera go, a ja udaje się do kuchni. Nalewam
sobie soku i wychodzę już z kuchni gdy nagle wypuszczam szklankę.
Dostaje znów silnych skurczy. To jednak nic z tym gdy czuję jak po
moich nogach spływa ciecz.
-Tylko nie teraz!-mówię przytrzymując
się stołu...-Kochanie wiem, że dzisiaj już dawałeś znać, i
wczoraj też, ale nie mogłeś poczekać jeszcze z godzinkę gdy tata
skończy?
Nie mogę już wytrzymać. Wołam więc
Monię. Szybko przychodzi
-Co.....-nie dokończyła, bo spojrzała
w dół. Wiedziała już wszystko.
-Wody mi odeszły..... Chyba zaczynam rodzić.-mówię i obie patrzymy na siebie.
________________________________________________________________________________
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania :) Do następnego :)
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania :) Do następnego :)