"Miłość cierpliwa jest,łaskawa jest. Miłość nie zazdrości,nie szuka poklasku,nie unosi się pychą;......Wszystko znosi,wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje."
-Gotowa już?-pyta, a ja kiwam głową na tak. Wchodzimy do kościoła. Widzimy ministrantów którzy stoją przy zamkniętych drzwiach. Ustawiliśmy się z moim ojcem i czekaliśmy na odpowiedni moment.Z każdą chwilą denerwowałam się
jeszcze bardziej. Staliśmy tak i czekaliśmy co doprowadzało mnie
do szału. W tym samym momencie usłyszeliśmy marsz Wagnera i obaj
ministranci otworzyli drzwi kościelne. Z dala od razu zauważyłam
Zbyszka stojącego przy ołtarzu, a za nim Kubiaka.
-Bogu niech będą dzięki.-odpowiedzieli wszyscy. Igła zadowolony i uśmiechnięty powrócił na swoje miejsce. Wiedziałam, że to był dobry wybór, by to Krzysiek to przeczytał. Kiedy ksiądz wygłosił homilię, wziął mikrofon i wraz z ministrantem zeszli do nas. Odwróciliśmy się więc ze Zbyszkiem do siebie twarzami.
Po tym nastąpiło odśpiewanie pieśni do Ducha Świętego. I teraz był ten moment.
-Podajcie sobie prawe dłonie.-powiedział kapłan, a my tak też zrobiliśmy. Przewiązał je stułą i kazał byśmy powtarzali za nim słowa.
............
-Ja Zbigniew biorę sobie Ciebie Marto za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
.....................
-Ja Marta biorę sobie Ciebie Zbigniewie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- powtórzyłam za księdzem. Cieszyłam się bardzo, że nie zacięłam się wypowiadając te słowa.
-Wszystkich tu obecnych biorę sobie za świadków, aby w razie potrzeby o niniejszym małżeństwie w obliczu Boga zawartym i przez Kościół zatwierdzonym, świadczyć mogli. Kogo Bóg złączył, człowiek niech nie waży się rozłączać. Małżeństwo, któreście między sobą zawarli, ja, powagą Kościoła Katolickiego, potwierdzam i błogosławię: w Imię Ojca i Syna, I ducha Świętego. Amen.-Kapłan zabrał stułę z naszych splecionych dłoni.W oczach moich pojawiły się łzy. Zbyszek uśmiechnął się i dotknął mego policzka.
-Ruszamy kochanie.-powiedział mój
tato i powoli kroczyliśmy przez środek kościoła mijając po
drodze uśmiechających się do mnie ludzi. Odpowiadałam im również uśmiechem, ale dzisiaj interesowała mnie tylko jedna osoba.On. Mój przyszły mąż.
***
Gdy usłyszałem marsz od razu
odwróciłem się, bo wiedziałem, że za chwileczkę ją ujrzę.
Wejdzie tutaj do środka prowadzona przez swojego ojca. Wielkie,
ciężkie metalowo-drewniane drzwi w końcu się otworzyły i z
cienia wyłoniły się dwie postacie. Ona...wyglądała tak
przepięknie, że myślałem, że zaraz padnę z zachwytu.
-Trzymaj się chłopie.-szepnął mi na
ucho Kubi. Już dużo wcześniej wspomniał mi, że Marta wygląda
cudownie. I to była prawda.
-Anioł.-wyszeptałem spoglądając
jak zbliża się w moim kierunku. -Prawdziwy anioł.
Nie mogłem się doczekać kiedy w
końcu stanie już obok mnie. Gdy tak się stało wyciągnąłem dłoń
w jej kierunku, a jej ojciec przekazał mi ją.
-Opiekuj się nią
Zbyszku.-powiedział.
-Zawsze będę.-odpowiedziałem.
Spojrzałem w jej piękne brązowe oczy i ten nieziemski uśmiech.
Ucałowałem ją w dłoń i odwróciliśmy się w kierunku ołtarza.
***
Nareszcie mogłam być już obok niego.
Tak strasznie mi go brakowało. Nie znoszę kiedy nie widzę się z
nim tak długo, bardzo wtedy tęsknię za nim. Gdy skończono grać
pieśń, ksiądz rozpoczął mszę świętą. Wraz ze Zbyszkiem i
księdzem ustaliliśmy, że chcemy by jeden z naszych przyjaciół
przeczytał głośne czytanie z któregoś testamentu. Nam zostało
wybranie fragmentu i osoby. Zgodnie ustaliliśmy, że będzie to
Igła. Kiedy nadszedł ten moment, Krzysiek wstał, poprawił swoja
marynarkę i podszedł do ołtarza.
-Czytanie z pierwszego listu św. Pawła apostoła do Koryntian.
Bracia: Starajcie się o większe dary:
a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką możliwą wiarę,
tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę
całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,'
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.
a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką możliwą wiarę,
tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę
całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,'
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.
Oto
słowo Boże
-Bogu niech będą dzięki.-odpowiedzieli wszyscy. Igła zadowolony i uśmiechnięty powrócił na swoje miejsce. Wiedziałam, że to był dobry wybór, by to Krzysiek to przeczytał. Kiedy ksiądz wygłosił homilię, wziął mikrofon i wraz z ministrantem zeszli do nas. Odwróciliśmy się więc ze Zbyszkiem do siebie twarzami.
-Marto
i Zbigniewie-zaczął ksiądz.-Czy
chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek
małżeński?-zapytał podstawiając nam mikrofon.
-Chcemy-odpowiedzieliśmy
równo.
-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i zlej doli, aż do końca życia?
-Chcemy.
-Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i zlej doli, aż do końca życia?
-Chcemy.
-Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
-Chcemy.
Po tym nastąpiło odśpiewanie pieśni do Ducha Świętego. I teraz był ten moment.
-Podajcie sobie prawe dłonie.-powiedział kapłan, a my tak też zrobiliśmy. Przewiązał je stułą i kazał byśmy powtarzali za nim słowa.
............
-Ja Zbigniew biorę sobie Ciebie Marto za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
.....................
-Ja Marta biorę sobie Ciebie Zbigniewie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- powtórzyłam za księdzem. Cieszyłam się bardzo, że nie zacięłam się wypowiadając te słowa.
-Wszystkich tu obecnych biorę sobie za świadków, aby w razie potrzeby o niniejszym małżeństwie w obliczu Boga zawartym i przez Kościół zatwierdzonym, świadczyć mogli. Kogo Bóg złączył, człowiek niech nie waży się rozłączać. Małżeństwo, któreście między sobą zawarli, ja, powagą Kościoła Katolickiego, potwierdzam i błogosławię: w Imię Ojca i Syna, I ducha Świętego. Amen.-Kapłan zabrał stułę z naszych splecionych dłoni.W oczach moich pojawiły się łzy. Zbyszek uśmiechnął się i dotknął mego policzka.
Ksiądz w tym czasie pobłogosławił nasze obrączki, a następnie biorąc je z tacy nałożyliśmy sobie je na
serdeczny palec prawej ręki, wypowiadając takie słowa.
-Żono
przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w
imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
-Mężu
przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w
imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Następnie nastąpiła modlitwa, a ja spoglądam na Zbyszka uśmiechającego się szeroko.Niedługo potem nastał koniec całej ceremonii.
-Może pan teraz
pocałować pannę młodą.-uśmiecha się ksiądz, a Zbyszek
namiętnie wpija się w moje usta.
W tle rozbrzmiewa już
marsz Mendelsona. Powoli udajemy się w stronę wyjścia, gdzie od
razu zostajemy obsypani groszami oraz ryżem. Przykucamy by podnieść i
pozbierać większość.
-Niech żyje para
młoda!-krzyczą siatkarze, a reszta gości im po chwili wtóruje.
Teraz odbieraliśmy
życzenia od wszystkich,a Kubi wraz z Malwiną przejmowali kwiaty od
gości. Było tego dość sporo. Kiedy kolejka doszła już do końca ucieszyłam się, bo byłam już nieco zmęczona tym. Najbardziej
mnie teraz interesowało co wykombinował Zbyszek.
-Powiesz mi w końcu czym
pojedziemy?-zapytałam.
-Spokojnie już zaraz
zobaczysz.-uśmiechnął się do mnie i pomógł zejść ze
schodów.-Kubi auto stoi zaraz po prawej stronie. Wiesz gdzie
jechać. Spakujcie z Malwiną te rzeczy i jedźcie.-odezwał się
mój mąż.- A my moja droga....-zaczął-Pojedziemy tym.-i wskazał dłonią kierunek w którym mam spojrzeć. Odwróciłam szybko wzrok i
moim oczom ukazał się powóz. Koń i kareta. I to dosłownie.
-Nie tym razem Kochanie.
Jesteś moją księżniczką i tak też zajedziemy na sale.
-No nie wierzę po
prostu.-wyszeptałam i mocno przytuliłam się do Zbyszka.
-Chodźmy, bo goście zaraz
dojadą na miejsce i zaczną się niecierpliwić gdzie podziewają
się państwo młodzi.-zaśmiał się Bartman i ruszyliśmy w tamtym
kierunku. Gdy tylko doszliśmy na miejsce, otworzył mi drzwiczki i
podał dłoń.-Pani Bartman.....-powiedział uśmiechając się.
-Dziękuję panie
Bartman.-odpowiedziałam i z jego pomocą wspięłam się i zajęłam
miejsce. Zbyszek szybko dołączył do mnie i ruszyliśmy.
-Jesteś nienormalny.-mówię
-Dlaczego?-zapytał.
-Koń, kareta....to wszystko
jak za bajki.
-Wiem, ale Ty teraz idealnie
do tego pasujesz.....poza tym jesteś moją księżniczką.
Zrobiłbym dla Ciebie wszystko, bo Cię bardzo kocham żono
moja.-mówi, a ja delikatnie muskam jego wargi.
-Ja też zrobiłabym
wszystko
-Nie trzeba
wszystko.-przerwał mi i powiedział.
-Tylko co?-pytam.
-Tylko mnie kochaj.
-Już to robię najdroższy.
Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.....a teraz......teraz
jesteśmy związani już na zawsze.
-Na zawsze i nikt nas nie
rozdzieli.-mówi przytulając mnie mocno.
-Nikt.-odpowiadam.
-Chłopaki mi powiedzieli,
że jak Cię zobaczę to pewnie padnę...a Igła zapytał czy jestem
pewny że mają karetki nie wezwać na wszelki wypadek. Sądziłem,
że żartuje on sobie jak zwykle, ale teraz wiem, że miał rację.
Wyglądasz nieziemsko w tej sukience....i teraz wiem....wiem, że
było warto czekać ten tydzień...po to...po to by zobaczyć Cię.
Strasznie się za Tobą stęskniłem wiesz?
-Wiem Kochanie. Nie masz
pojęcia jak ja też tęskniłam. Myślałam, że po wieczorze
panieńskim jak wrócimy do Rzeszowa zobaczę się z Tobą, a tu
dziewczyny oznajmiły mi że mam areszt domowy i nie ma mowy byśmy
się zobaczyli.....o mały włos i bym zadzwoniła byś się ze mną
spotkał, bo udało mi się wymknąć do sklepu kiedy one spały.
-A ja to nie raz próbowałem,
ale nic z tego. Pilnowali mnie....jak dziecka normalnie....a ja
chciałem tylko usłyszeć przez chwilę Twój głos, zapach,
pocałować Cię....tak przez moment potrzymać w ramionach cały mój
świat. Tylko tyle chciałem.
-Jednak to już jest nie
ważne. Teraz jestem obok Ciebie i zawsze będę mój mężu.
-Pięknie to
brzmi.-odpowiada i mocno ściska moją dłoń.
__________________________________________________________________
Jest i rozdział. Przepraszam za opóźnienie, miał być wcześniej. :)
__________________________________________________________________
Jest i rozdział. Przepraszam za opóźnienie, miał być wcześniej. :)
NIE LEKCEWAŻ SERCA MISTRZA!!!
MISTRZ MISTRZ RESOVIA!