czwartek, 26 września 2013

Rozdział 130


""Jeśli szczęście się do nas uśmiecha, to trzeba z tego korzystać i starać się mu dopomóc, tak jak ono pomaga nam."


I nareszcie mogłam spokojnie spędzać dnie w mieszkaniu wraz ze Zbyszkiem i planowaniu naszego ślubu. W Lidze Mistrzów zajęliśmy drugie miejsce co było dla nas naprawdę świetnym wynikiem. Z czasem miałam coraz więcej statystyk do robienia, bo zbliżały się półfinały Mistrzostw Polski. Tym razem mierzyliśmy się z ZAKSĄ. Mam nadzieję, że szybko ich pokonamy i na finał będziemy czekać na kogoś z pary Skra-Jastrzębski. Zibi oglądał jak idzie jego przyjacielowi, a ja zazwyczaj siedziałam i robiłam analizę. 


(…)

Nastał w końcu ten dzień, czyli ostatni mecz który zadecyduje czy obronimy złoto wywalczone w poprzednim sezonie, czy też zdobędą je chłopaki z Jastrzębia. W czasie rozciągania podeszłam do Miska.

  -Widzisz wykrakałeś wszystko idioto.-mówię kucając przed nim.
  -Co wykrakałem?
  -No jak to co? Kiedyś powiedziałeś, że chcesz grać przeciwko Zbyszkowi, że w poprzednim sezonie gdyby nie ZAKSA gralibyście z Resovią w finale. Widzisz? Najpierw puchar, a teraz Mistrzostwo Polski.
  -Oj Martuś.....dobrze wiesz, że wygramy.
  -Nie byłabym tego taka pewna...
  -No jak to nie? Gdybyśmy nie byli dobrzy na piąty mecz do Rzeszowa byśmy nie przyjechali.
  -Misiek, Misiek.-mówię klepiąc go po ramieniu. 
  -Marto moja kochana nic nie zaradzisz.-i uśmiechnął się.
  -Życzę Ci abyś zagrał świetnie, ale to my wygramy.-powiedziałam i wstałam. Na odchodne puściłam mu oczko i ruszyłam do Zbyszka. Pogadałam chwilę z nim oraz z Igłą i wróciłam na swoje miejsce, gdyż zaczynał się mecz.


To było naprawdę bardzo emocjonujące spotkanie. Walka punkt za punkt. W tym dniu jednak Resovia okazała się zdecydowanie lepsza i wygrała mecz 3:1. Wszelkim radościom w hali nie było końca. My z Mieszkiem również dołączyliśmy do całego zespołu i razem cieszyliśmy się już trzecim złotym medalem pod rząd. Szkoda mi jednak było tej smutnej miny Kubiaka. W czasie gratulowania sobie Zibi z Miśkiem wymienili się koszulkami. No takt. To są wariaty. Wszyscy zawodnicy zeszli do szatni by się przebrać i po chwili wyszliśmy na dekorację. Gdy odebraliśmy medale i puchar w ruch poszły szampany, a z góry posypało się konfetti. Kibice postarali się o dobrą oprawę meczu i chwała im za to. Ta noc była dla nas bardzo długa, bo wszyscy razem świętowaliśmy. Rano oboje ze Zbyszkiem obudziliśmy się z wielkim bólem głowy.

  -Martuś dzisiaj nigdzie się nie ruszamy dobrze?-pyta szeptem mocno mnie do siebie przyciągając.
  -Dobra.....ale nie możemy kochanie.-po chwili zrezygnowana mówię.
  -Czemu?
  -Jak to czemu? Na rynek dzisiaj jedziemy.
  -Kurczę zapomniałem. No nic....w takim razie musimy ustalić gdzie lecimy na ten tydzień. Musimy gdzieś wypocząć zanim stawimy się w Spale na zgrupowaniu prawda?
  -Nom.....ja proponuję.....może Teneryfa?-pytam unosząc się i spoglądając na niego.
  -Może być skarbie. Dzisiaj rezerwujemy i lecimy.
  -Tak.

Z wielką niechęcią wstaliśmy z łózek i zaczęliśmy się ubierać. Po zjedzeniu śniadania poszliśmy spacerkiem na Podpromie,a stamtąd na rynek. Siatkarze wraz z kibicami śpiewali różne przyśpiewki, a potem nastąpił czas na rozdawanie autografów i zdjęcia. Ja w tym czasie kiedy oni to robili gadałam z Olą i Karolą przy okazji pilnując małego Ignaczaka, by nie zgubił się gdzieś w tym tłumie. Gdy po blisko 2 godzinach siatkarze skończyli wsiedliśmy z powrotem do autokaru i pod halę, a potem do domu. Od razu jak przyszliśmy Zibi poszukiwał jakichś możliwe dobrych ofert. Kiedy znalazł zarezerwował miejsca od razu i już jutro o 7:00 mieliśmy samolot. 
Oczywiście jak zwykle pakowaniem musiałam zająć się ja. Dość wcześnie położyliśmy się spać, abyś nie zaspali. Obudziliśmy się dużo wcześniej i od razu ogarnęliśmy się i gdy zjedliśmy coś, znieśliśmy nasze bagaże do taksówki i pojechaliśmy na lotnisko. 


(…)

Wakacje na Teneryfie były cudowne. Codzienne leżenie na plaży, wieczorne spacery i wychodzenie czasem na dyskoteki. Jak nie ja, to on upamiętniał nasze chwile fotografując. Normalnie jeszcze fotografem mi zostanie. Po przylocie udaliśmy się do Rzeszowa. W Spale mieliśmy stawić się jutro.

  -Zbyszek musimy wysłać w końcu te zaproszenia.-mówię siadając na kanapie.
  -Zaraz skoczę i je wyślę. Spokojnie wszystko będzie dobrze.-odpowiada szybko znajdując się obok mnie. 

Chwytam za notesik i sprawdzam co pozostało nam to zrobienia. 

  -Dzwoniłeś już do orkiestry?-pytam.
  -Tak.-powiedział i wyrwał mi notesik rzucając się na mnie i całując.
  -Zbyszek....proszę. Przecież wiesz, że musimy to wszystko załatwić. Kiedy potem to zrobimy co? Po Lidze Światowej my bierzemy ślub.-spoglądam na niego, a on wstaje i oddaje mi to co zabrał. Chwyta za wszystkie zaproszenia i wychodzi. Czyżby się obraził? Tylko ja właściwie nie wiem za co. Gdy wrócił uśmiechnięty usiadł i zaczął oglądać telewizję. Ja w tym czasie wstawiłam pranie i zapakowałam inne rzeczy do Spały. 



Rano wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do ośrodka. Na miejscu byliśmy jednymi z pierwszych. 

  -To co Zibi? Szykuj się już na wieczór kawalerski, bo taki ci zgotujemy, że nigdy w życiu go nie zapomnisz.-mówi mu Igła nie zwracając uwagi, że ja jestem obok.
  -Igła!-krzyknęłam.-Kawalerski.....kawalerski robicie tydzień przed ślubem, a nie dzień, bo boję się, że Zbyszek nie będzie w stanie trzymać się na nogach przez was.
  -Oj kochana....-zaczyna libero zarzucając swoją wielką łapę na moje ramię.-Nie będzie aż tak źle. Ale masz rację. Pochlejemy dłużej.-mówi szybko i ucieka odwracając się i uśmiechając szeroko.
  -Wypchaj się idioto!-krzyknęłam i weszłam do swojego pokoju. No i na nowo zaczną się noce statystki, pomaganie chłopakom i kłótnie z nimi. Wieczorem zeszliśmy na kolację na której trener przedstawił wszystkim grafik. Ja oczywiście też muszę być obecna na nich, by pomagać podawać piłki, albo jeszcze inne rzeczy. Dość późno chłopaki zwerbowali mnie do pokoju Kurka i Pita na małe przywitanko. Spod łóżek wyciągnęli alkohol i rozlali go do plastikowych kubeczków.

  -To wpierw toast wznosimy za naszą Miss.-zaczyna Bartek, a ja posyłam mu uśmiech.-no szkoda, że nie chciałaś zatrzymać tego tytułu, ale ta przemowa potem wszystko nam wynagrodziła i cieszymy się, że jesteś tutaj z nami, a nie gdzieś na Saharze czy innej pustyni.
  -Bardzo śmieszne wiesz.-mówię.
  -Oj kochana.....drugi to za wszystkich tutaj zgromadzonych. Znów w prawie niezmienionym składzie spotykamy się w Spale i będziemy walczyć wpierw w Lidze Światowej, ale nie ona jest teraz ważna. Teraz najważniejsze są Mistrzostwa Świata które będą u nas we wrześniu!-krzyknął Kuraś, a wszyscy mu zawtórowali.- I trzecia jakże ważna sprawa to oczywiście ślub naszych gołąbeczków.-i siatkarze spojrzeli na mnie i Bartmana.-Wierzę, że na weselu będzie, będzie zabawa...
  -Będzie się działo.-dodaje Pit.
  -I znowu nocy będzie mało!-krzyczy Igła.
  -Będzie głośno, będzie radośnie-śpiewa Winiarski.
  -I znów przetańczymy razem całą noc!-dokańcza znów libero. No śpiewaki z nich niesamowite. Może nie trzeba było zatrudniać żadnego zespołu, a tym facetom wręczyć mikrofon....Nie! Jeszcze gości by wystraszyli. 

Tak siedząc i rozmawiając wypiliśmy cały alkohol i rozeszliśmy się do pokoi. Gdy leżałam sama w łóżku myślałam o tym, co by było gdybym wtedy nie oddała tego tytułu? Gdzie bym teraz było? Ile by mnie ominęło? Nie wyobrażam sobie, że nie przyjechałabym w te lasy. Szczęśliwa zasnęłam dość szybko. 


  -Koleżanko wstawaj!-rozległ się w moim pokoju krzyk. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam Jarosza stojącego, a po chwili odsłaniającego zasłonki.-Śniadanie zaraz, a potem trening. Nie chcesz się chyba spóźnić prawda?
  -Spadaj!-odpowiadam i naciągam koc na głowę. Po chwili jednak ściąga mi go.-Kurwa Jarosz!-krzyczę, a do pokoju wpadają chłopaki.-Oddawaj mi ten koc! Ja nigdzie nie będę szła. 
  -Kochanie!-słyszę głos Bartmana. 
  -Bartman! I ty przeciwko mnie?-zapytałam wstając z łóżka. Każdy z siatkarzy popatrzył na mnie, kiedy stałam w samych figach i bluzce n a ramiączkach. 
  -Wypad stąd wszyscy!-krzyknął mój narzeczony.
  -Proszę cię Zibi serio?-pyta Kurek.-Nie raz widzieliśmy ją w bardziej skąpych strojach. 
  -To nic. Już.-i zaczął ich wypychać z pokoju. Zaśmiałam się kiedy to robił. Potem zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie.
  -Zbyszku...-wymówiłam jego imię bardzo zmysłowo, przygryzając wargę i poprawiając jego koszulkę. Uśmiechnął się i od razu popchnął mnie na łóżko. Sam szybko znalazł się nade mną i zaczął całować, błądząc dłońmi po moich udach.-Przestań....dobrze wiesz, że nie możemy na zgrupowaniu.
  -A kto nam zabroni?-zapytał między pocałunkami i wtedy rozlega się pukanie drzwi.
  -Ten ktoś.-i odepchnęłam go, wciągając na siebie spodenki i szybko otworzyłam drzwi. Tam od razu widzę uśmiechniętego Oskara. 
  -Sorki, ale trener mnie przysłał. Wiesz tylko waszej dwójki nie ma........a tak przed treningiem.....no po prostu lepiej dla chłopaka, by odpoczywał niż żeby się męczył. 
  -No bardzo śmieszne.-odpowiadam.
  -Dostałem taki rozkaz z góry i muszę przyprowadzić waszą dwójkę. 
  -Spoko. Możesz wejść do pokoju. Ubiorę się tylko i możemy iść okej?-zapytałam.
  -Dobra.

Statystyk wszedł do środka i usiadł na kanapie, a ja w tym czasie ubrałam się w łazience. Po tym całą trójką weszliśmy na stołówkę. 

  -Oskar?! Co tak długo?!-pyta Igła, a ja popukałam palcem w głowę.
  -Naprawdę nie lepiej było wziąć sobie któregoś z nas... tylko takiego Kaczmarczyka?-zadaje pytanie Bartek, a my nie wytrzymujemy i zaczynamy się wszyscy śmiać. 
  -Weźcie sami sobie jakiś trójkącik urządzajcie co?-mówię kiedy siadamy przy ich stoliku. 
  -Aj przestań!-machnął dłonią Nowakowski.-Ja tam wole już czworokąty czy inne figury ważne by miały parzystą liczbę boków. -i po jego wypowiedzi każdy spojrzał na środkowego.
  -Czy mogę przenieść się do kogoś z was?-zapytał Kurek z nadzieją, że ktoś się zgodzi, ale nic z tego.

Po śniadaniu mieliśmy chwilę odpoczynku i ruszyliśmy na siłownię. Ja też nieco sobie na bieżni pobiegałam. Kiedy nastał wieczór udałam się do pokoju Oskara i tam razem robiliśmy analizy naszych zawodników.


(…)

I tak minął miesiąc. Nasza gra w Lidze Światowej nie wyglądała na pewno tak jak byśmy chcieli. W połowie lipca polecieliśmy do Włoch gdzie odbywał się turniej finałowy. Końcowa klasyfikacja zespołów nie była taka zła. Udało nam się wywalczyć srebro, mimo iż do złota zabrakło nam minimum. No cóż...szykujmy się lepiej na nasze Mistrzostwa. Po powrocie do kraju dostaliśmy wolne, aż do 4 sierpnia. Dobrze, akurat będziemy już po ślubie. Gdy tylko znalazłam się w Rzeszowie zebrałam wszystkie dziewczyny czyli Malwinę, Monikę, Olę i Iwonę i zabrałyśmy się do Warszawy. Musiały mi pomóc w końcu wybrać jakąś suknię ślubną. Wzięłam od Zbyszka kluczyki od auta i jego mieszkania, bo nie wiemy czy zdążymy obejść wszystkie salony sukien ślubnych w jeden dzień. I tak wyruszyłyśmy w naszą podróż. Już dużo wcześniej znalazłam adresy, by wiedzieć które z tych miejsc chcę zobaczyć. Jak dobrze, że Bartman miał w aucie nawigację, bo bez niej zgubiłybyśmy się. Zaparkowałyśmy i ruszyłyśmy do pierwszego ze sklepów. Wszystkie pomagały mi coś dobrać razem z ekspedientką. Z pomocą Malwiny zakładałam na siebie każdą z tych rzeczy.

  -Nie Marta.-mówi Iwona kiedy wychodzę w pierwszej z nich.
  -Zgadzam się. Takie szerokie ramiona masz w niej strasznie.-dodaje Monia, a ja spoglądam w lustro. 
  -Rzeczywiście.-i znów wchodzę do przebieralni , by przymierzyć kolejną z sukien. W tym sklepie jednak żadna nie przypadła mi do gustu. Przez cały dzień chodziłyśmy, obeszłyśmy chyba z 10, ale ja nic nie wybrałam. W zamian zaprosiłam je na pizzę, bo pewnie umierają z głodu tak jak i ja. Kiedy już się ściemniało ruszyłyśmy do auta kiedy na drodze napotkałyśmy jeszcze jeden salon. 

  -Zajdźmy jeszcze tutaj. Ostatni na dzisiaj.-mówię, a one przytakują. Proszę o pomoc młodą dziewczynę, a ta wybiera coś dla mnie. Gdy i tu nic nie ma zatrzymuje mnie.
  -Wie pani co....może ja przyniosę jeszcze jedną do przymiarki co? Może ta trafi w pani gust. Jest naprawdę śliczna.
  -Dobrze.-odpowiadam i czekam aż to zrobi. 

  -No to będziesz księżniczką.-słyszę krzyczącą do mnie Monię.
  -Ta jasne.-odpowiadam i kiedy do przebieralni wchodzi kobieta rozumiem czemu tak mówiły. Biorę od niej suknię i zakładam. Spojrzałam na siebie w lustrze i mimo że nie interesowały mnie tego typu suknie, ta od razu przypadła mi do gustu. Była idealna. Odsłoniłam zasłonę i wyszłam przed dziewczyny.
  -Wow!-powiedziała Ola.-To jest chyba ta prawda?
  -No chyba.-odpowiadam oglądając się w lustrze.
  -Wyglądasz w niej cudownie....i nie mówimy tylko tego dlatego, że jesteśmy już zmęczone, tylko, że tak naprawdę jest. Jakby dla ciebie szyta.-mówi Malwina.
  -W takim razie biorę tą.-mówię.-Ma może pani do tego jakieś buty? Najlepiej obcasy i to wysokie.
  -Znajdą się na pewno jakieś.-i znika, a do mnie podchodzą dziewczyny.
  -Zbyszek jak cię zobaczy to chyba padnie z wrażenia.-mówi Iwona.
  -W takim razie wezwiemy wcześniej pogotowie jak coś.-dodaje Monia i wszystkie śmiejemy się. 

Kobieta przynosi buty i kilka par welonów. 

  -Myślę, że ten krótki jest najlepszy.-powiedziała Malwina, a wszystkie jej przytaknęły.
  -Macie rację. W takim razie biorę suknię, buty i ten welon.-oznajmiam i znikam by się przebrać w swoje rzeczy. Iwona zabiera sukienkę i zanosi ją by zapakowali, a ja zakładam swoje ubranie. Kiedy wychodzę dziewczyny trzymają już rzeczy, a ja podaję kobiecie kartę by zapłacić za swój zakup. Po tym udałyśmy się do mieszkania Zbyszka, a tam otworzyłyśmy butelkę wina i pijąc je rozmawiałyśmy sobie. 

  -Ciekawe kiedy Zbyszek coś sobie kupi.-mówię głośno.
  -Toż dzisiaj z Miśkiem i Ignaczakiem pojechał do Katowic po to.-oznajmia Iwona.
  -Serio? A to palant! Nic mi nie powiedział.
  -Widocznie pewnie spontanicznie to wyszło.-dodaje Malwina. 
  -Marta tydzień przed ślubem porywamy cię.-zaczyna Monika.
  -Gdzie?
  -No jak to gdzie? Ostatni twój dzień kiedy będziesz wolna. Zabawimy się na całego.-mówi mi Iwona, a ja uśmiecham się.
  -A czemu akurat tydzień?-dopytuję.
  -Sama powiedziałaś chłopakom, że Zibiemu mają zrobić wieczór kawalerski tydzień przed żeby zdążył wytrzeźwieć przed ślubem. Dlaczego w takim razie my mamy sobie żałować co?-zadaje mi pytanie Malwina, a ja przytakuję.
  -Gorzej jak panna młoda tak przez tydzień będzie się bawić, że na ślub nie zdąży.-odpowiadam, a wszystkie śmieją się.
  -Nie będzie tak źle. Odstawimy cię na pewno.

Po wypiciu alkoholu i zjedzeniu pączków ułożyłyśmy się jakoś by przespać tą noc. Ja wraz z Malwiną i Moniką zajęłyśmy łóżko, a Iwona i Ola kanapy. Szczęśliwa z takiego zakupu nie mogłam doczekać się, by założyć to wszystko z dodatkami, umalowana i uczesana. To chyba będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ale zanim to trzeba załatwić jeszcze parę spraw, a najważniejsze co to obrączki kupić. Jednak to już po powrocie do Rzeszowa. 

                                         _________________________________

Przepraszam, że wczoraj nic nie dodałam, ale po tej porażce naszych nie miałam weny by coś pisać. :( Zostawiam was z tym rozdziałkiem. 
Całuję :*

11 komentarzy:

  1. Tam tak smutno, tu tak wesoło.
    Przepraszam, ale z przyczyny, jaką napisałam na tamtym blogu nie potrafię napisać żadnego sensownego komentarza.
    Bardzo się cieszę, że przygotowania do ślubu idą pełną parą. Ślub i wesele pewnie będą najpiękniejsze, tak jak zaręczyny :)

    U mnie nowy rozdział :) Dobrze, że piszę z zapasem te rozdziały, bo w takim stanie, w jakim jestem od wtorku, to chyba nic nie pojawiłoby się przez dwa tygodnie..
    [love-isn't-enough.blog.pl]

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojeny, 22 rozdział już u mnie :D

      "Wciąż niewiele wiem o Tobie,
      Więc nim zaczniesz o mnie grać.
      Tylko jedno mi podpowiedz
      ...
      Wciąż nie mówię nic o sobie,
      Bo nim wejdę do tej gry,
      Sama muszę znać odpowiedź"

      [http://love-isnt-enough.blog.pl/2013/09/28/22-cos-juz-o-nas-wiem/]

      Buziaki :*

      Usuń
  2. No i teraz mi narobiłaś takich chęci na to ich wesele! Ja chcę, żeby ono było tu i teraz w trybie now xD i znowu mecz Miśka i Zibiego i znowu jest smuteczek...jesteś okrutna! Prorokujesz Resovi kolejny złoty medal, a biało-czerwonym srebro w Lidze Światowej? Pożyjemy zobaczymy xD a tak wgl to suknia którą wybrała Marta jest naprawdę piękna, normalnie nosiłabym ^^
    P.S myślę, że nikt nie miał na nic ochoty po ostatnim meczu i nikt nie będzie miał ci za złe, że przez jeden dzień nie było rozdziału...a jak będzie to niech przyjdzie i ze mną pogada xD
    Buziaczki od malinki (omg jak słodko! Rzygam tęczą) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż poszło by się na jakąś imprezę (już nie mówię o weselu, bo następne w rodzinie podobno ma być moje -,- ) Poszłoby się gdzieś podensić :)
    A w głowie siedzi piosenka: Już mi niosą suknię z welonem... :D
    Fajny rozdział ;) Lubię takie i już nie mogę doczekać się ślubu i siatkarzy na weselu ;D
    Ale najpierw jeszcze wieczory panieński i kawalerski... Oj, będzie, będzie się działo... :D
    Buziaki ;*

    siatkowka-w-moim-zyciu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdzial !
    Jestem razem z nimi szczesliwa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) Już nie mogę doczekać się wieczoru panieńskiego i ślubu ;D
    Pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny rozdział. Mam nadzieje że ślub Zbyszka i Marty przebiegnie bez żadnych problemów :D

    Zapraszam do mojego nowego bloga :D
    http://rychu-zbychu-and-krzychu-company.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślub przebiegnie bez żadnych problemów? Hahahahahahahaha, wiadomo, że Marheri coś namiesza! Albo Aśka gdzieś wparaduje, albo siatkarze coś namieszają, albo Marheri wymyśli coś innego, byłabym w szoku gdyby ślub i wesele przebiegły naprawdę bez problemów xD

      Usuń
  8. Ślub Marty i Zbyszka bedzie jak z bajki!
    Tylko napewno na drodze do ich szczescia stanie cos niechcianego >:)
    Mam nadzieje ,ze tak nei bedzie,ze Aska nie zniszczy najszczesliwszego dnia w ich zyciu:D
    Jak zwykle zajebisty rozdzial
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Co się stało,żenie dodajesz rozdzialow ? :(
    Mam nadzieje ze nic zlego

    OdpowiedzUsuń