niedziela, 22 września 2013

Rozdział 127


"Nig­dzie nie ku­pisz szczęścia, miłość da­je je gratis."


Powroty do domu były dla nas kompletną zagadką. Ja obudziłam się z ogromnym bólem głowy zastanawiając jak ja trafiłam do łóżka. Obok mnie leżał Zibi wciąż w stroju supermana. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że to był chyba najlepszy sylwester mimo iż dużo z niego nie pamiętam. Z ledwością podniosłam się i wyszłam z sypialni. W salonie leżały dziewczyny, a na podłodze Kubi z Monią. 

  -Nie ma co.-szepnęłam i przeszłam do kuchni biorąc butelkę wody. Po chwili dołączył do mnie Kubiak który jako pierwszy obudził się z tego całego towarzystwa. -Pamiętasz jak dotarliśmy tutaj?-zapytałam.
  -Nie mam zielonego pojęcia.- odpowiada i uśmiechamy się.

Kiedy i reszta wstaje ogarniamy się jakoś i zjadamy śniadanie. Naprawdę mieliśmy niezły ubaw próbując sobie wszystko przypomnieć. Po południu dziewczyny i Kubiakowie zebrali się i ruszyli w drogę powrotną. Ja z Zibim zostaliśmy sami. Usiadłam na kanapie obok i przytuliłam się do niego. Dobrze, że na trening mamy stawić się dopiero jutro, bo nie wyobrażam sobie siatkarzy ćwiczących dzisiaj. 

  -Zbyszek wiesz, że musimy pójść w końcu do tego Kościoła i salę weselną zamówić.-mówię.
  -Tak wiem, wiem.
  -I naszych rodziców trzeba byłoby spiknąć. Przecież nie mogą poznać się na weselu....no mogą, ale wolałabym, by wcześniej to zrobili.
  -Jasne słońce.-mówi.
  -Zibi no weź się zainteresuj trochę tym, a nie przełączasz te kanały jak głupek!-rzuciłam i wstałam z kanapy kierując się wprost do kuchni. Byłam troszkę zła, że tylko mi na tym zależy. 
  -Ej słońce.-słyszę za sobą. 
  -Idź!
  -Kochanie przecież interesuje się tym. 
  -Nie!
  -Tak! Już załatwiłem i zaprosiłem twoich rodziców na przyszły mecz. Moi także przyjadą, a potem obie rodzinki wpadną do nas i tyle.-powiedział, a ja spojrzałam na niego nieco zdziwiona. Lekkiego szoku doznałam kiedy mi to oznajmił. Nie sądziłam, że sam wpadnie na takie coś. 
  -Naprawdę to zrobiłeś?-pytam.
  -No pewnie, że tak. Mi też naprawdę zależy na tym ślubie...by wszystko wyszło idealnie i nie robione na ostatnią chwilę. Poza tym salę możemy pójść obejrzeć w poniedziałek, bo dzwoniłem do właściciela.-mówi, a ja przytulam się do niego.
  -Przepraszam kochanie, ale nieco denerwuje się, że nie zdążymy z wszystkim mimo iż sporo czasu zostało jeszcze.
  -Damy radę. Zobaczysz.
  -Z takim chłopakiem jak ty na pewno. 

Wieczorem poszliśmy na mały spacer i przy okazji zaszliśmy do sklepu zrobić zakupy. Dzisiaj to Bartman przygotowywał jedzenie, więc mogłam sobie odpocząć i popatrzeć jak kręci się przy kuchence. Po bardzo pysznej kolacji, wzięliśmy razem długą i gorącą kąpiel która skończyła się całą zalaną łazienką przez nasze igraszki. Wymęczeni i szczęśliwi padliśmy do łóżka od razu zasypiając.


Chłopaki przez kilkanaście dni ciężko trenowali przed meczem z ZAKSĄ. Każdy z nich marzył, by zrewanżować się za poprzednią przegraną. W końcu nadeszła sobota. Resoviacy rano przeszli jeszcze raz przejrzeli analizę i powtórzył Andrzej im taktykę jakiej mają się trzymać. Przebrani wybiegli na salę, aby się rozgrzać. Hala dość szybko zapełniała się. Wraz z Mieszkiem rozstawiliśmy sprzęt i w tym samym momencie zauważyłam moich rodziców. Przeprosiłam na chwilę kolegę i podeszłam do nich, aby się przywitać.

  -Jeszcze raz dziękujemy Zbyszkowi bardzo za te bilety na mecz.-zaczął mój tato.
  -Nie ma za co. Powiedział wam czemu was zaprosił?-zapytałam, a oboje pokręcili głowami.
  -Chcieliśmy, abyście poznali jego rodziców.....ale powiem wam, że ja o tym nic nie wiedziałam. Zbyszek sam to wymyślił. Dowiedziałam się kilka dni temu o tym, że macie przyjechać.
  -Bardzo miło z jego strony.-mówi moja mama. 

W tej samej chwili podbiega do nas Zbyszek witając się z moimi rodzicami.

  -Zapewne Marta już zdradziła nasz plan prawda?-zapytał, a oni przytaknęli.-W takim razie zapraszam. Przedstawię moich rodziców.-mówi.

Wraz z mamą i tatą idziemy w miejsce gdzie siedzą już państwo Bartman. Chociaż jak się okazuje oni też mają tam miejsca.

  -Mamo, tato to są rodzicie Marty.-zaczął Zbyszek, a dorośli już tam podali sobie dłonie i przedstawili się sobie. Tylko chwilę z nimi postaliśmy, bo Zibi musiał wracać do rozgrzewki, a ja przygotować wszystko przed rozpoczęciem meczu. Równo o 18:00 zaczął się pojedynek. Niestety Resovia przegrała seta do 18. W każdej jednak odsłonie szło coraz lepiej i kolejne trzy wygrali do 22 każdą. Statuetkę MVP otrzymał dzisiaj Krzysio, bo to co on wyczyniał w obronie....no po prostu należała mu się ona. Po spotkaniu wraz z naszymi rodzicami udaliśmy się się do mieszkania. Kiedy oni siedzieli w salonie i rozmawiali ja ze Zbyszkiem odgrzewaliśmy przyrządzone dzisiaj rano danie. 

  -Widać, że  dogadują się.-szepcze mój narzeczony, a ja uśmiecham się.
  -To bardzo dobrze.

Po 20 minutach zaprosiliśmy ich do stołu i wspólnie zjedliśmy kolację. Było naprawdę miło. Kiedy oboje z naszych rodziców chcieli się zbierać mówiłam, że przenocujemy ich, bo nie chcemy by jechali po ciemku. Jednak ani jedni, ani drudzy nie zgodzili się na to i odjechali spod naszego bloku.

  -Czyli kolacja zapoznawcza udana.-mówi Zibi siadając na kanapie.
  -Jak widać udana. -odpowiadam wynosząc brudne naczynia do kuchni.

Po tym dniu pełnym emocji szybko usnęliśmy. W poniedziałek siatkarz urwał się wcześniej z treningu i pojechaliśmy zobaczyć tą salę. Była naprawdę ładna i wiedzieliśmy, że to tutaj się odbędzie. Z dala od centrum miasta, duży plac latem z zieloną trawką. Możliwość wynajęcia pokoi, aby goście nie tłukli się po hotelach, a zostali na miejscu. No cóż chcieć więcej. Poza tym powiedziano nam, że gdybyśmy chcieli to jest możliwość zrobienia przyjęcia nawet na świeżym powietrzu tylko dużo wcześniej musimy o tym powiedzieć. Odpowiedzieliśmy, że zastanowimy się jeszcze i odpowiemy dokładnie na kiedy chcemy tą salę. Po drodze zajechaliśmy do księdza od razu zapytać się o wolny termin. W tym czasie co my chcieliśmy to jedyny to 2 sierpień. Dla nas jak najbardziej to odpowiadało i zarezerwowaliśmy go od razu płacąc. 

  -To już najważniejsze mamy za sobą.-mówi Zibi kiedy jedziemy wprost pod nasze mieszkanie.
  -Tak. Teraz pozostało nam milion innych rzeczy do załatwienia.
  -Spokojnie mamy jeszcze czas. Dopiero styczeń mamy skarbie. 
  -Masz pojęcie jak to szybko nam zleci? Obejrzymy się i zaraz kwiecień będzie, zacznie się reprezentacja, która minie jeszcze szybciej i ślub.
  -Poradzimy sobie. Salę i księdza mamy. Resztę możemy spokojnie sobie planować.-spokojnie mówi, a ja już nic nie mówię. Dopiero będzie jak wszystko będziemy robić na ostatnią chwilę. 

Czas leciał naprawdę szybko. Pod koniec stycznia jak zwykle odbył się Puchar Polski. Organizator poprosił nasz zespół by znów tańczył pomiędzy meczami, bo w poprzednim roku wyszło nam to świetnie. Oczywiście zdecydowałyśmy się na wszystko i znów nastały dla mnie bardzo intensywne treningi. Zbyszek nie miał nic do gadania, bo wiedział, że i tak wystąpię. Kowal również się zgodził na rozwiązanie takie jak w poprzednim roku. Co się dziwić? Dałyśmy świetne pokazy. 

Pierwszego dnia mieliśmy starcie z  ZAKSĄ. W tamtym roku spotkaliśmy się z nimi w walce o Puchar, a teraz dużo wcześniej. Tak jak wtedy po 2 secie wybiegłyśmy z dziewczynami i zatańczyłyśmy. Nie powiem, że nawet i siatkarze spoglądali w naszą stronę przez co nie słuchali tego co trenerzy mieli im do powiedzenia. To był naprawdę bardzo ciężki mecz. Rozstrzygnąć miał spotkanie dopiero tie-break. Nasi walczyli, walczyli i wywalczyli te zwycięstwo. Byłam naprawdę szczęśliwa z takiego obrotu spraw. Jakąś godzinkę po nas swój pojedynek rozpoczynał Jastrzębski ze Skrą. Moje serce w tym pojedynku oczywiście należało do panów w pomarańczowych strojach. Tak jak i w pierwszym meczu podczas przerw między setami dawałyśmy pokazy. Te stracie skończyło się zupełnie szybciej niż nasze, bo drużyna Kubiaka pokonała skrzaty 3:1. Czyli widać zapowiada nam się pojedynek kumpli. Michał kiedyś chciał zagrać przeciw Zbyszkowi więc niech ma. 

  -Gratuluję.-mówię, podchodząc do Miśka. 
  -No dziękuję. To co jutro też się widzimy co nie?
  -Tak, jednak wiesz....moje serce należy do Resovii.-odpowiadam.
  -Wiem kochana. 
  -Więc jutro niech wygra lepszy.
  -Tak.... czyli my.-zaśmiał się przyjmujący, a ja postukałam się palcem w czoło by pokazać jego głupotę.

Pożegnałam się z nim i wróciłam do hotelu, aby wziąć się za analizę. Zastanawiam się tylko jak kibice tych zespołów będą się zachowywać, bo kiedy z przeciwnym klubem się nie lubisz to nie ma żadnego problemu w kibicowaniu, a te gdy są ze sobą tak zaprzyjaźnione?....no zobaczymy jutro starcie moich dwóch ekip. Wszystko skończyłam z Mieszkiem dość późno i od razu położyliśmy się spać, aby rano wstać. 

Naprawdę ciężko jest zmusić się do wstania kiedy twoje ciało odmawia tego, bo chce jeszcze spać. 5 godzin snu to jak dla mnie jest za mało. Jednak zimny prysznic zrobił swoje i wraz z drugim statystykiem zeszliśmy na śniadanie, a potem na odprawę. Pojedynek zaczynał się o godzinie 18:00. Po przedstawieniu zespołów i podaniu sobie przez chłopaków dłoni pod siatką zaczął się pojedynek.  Była to walka punkt za punkt, a pierwszy set skończył się wynikiem 33:31 dla nas. Wymęczeni siedli na ławce, a my z dziewczynami zabawiałyśmy przez chwilę publiczność. Mecz ten trwał i nie było widać końca. Jednak to rzeszowscy zawodnicy uzyskali większą przewagę i wygrali cały mecz 3:2. Strasznie się cieszyłam z tego powodu, że udało im się zrobić to co nie udało w poprzednim roku. Dzisiaj my stawaliśmy na podium. Jedyne co mi było szkoda to zawodników Jastrzębskiego. Gdyby przegrał to inny zespół nie było mi tak przykro....ale oni.....ten zespół był dla mnie wyjątkowo bliski. Ze względu pewnie na Kubiaka który tam grał oraz Patryka. Poza tym to Zibi grał w tym klubie razem  z Miśkiem i może temu. Już widziałam jak mój narzeczony tulił tam Kubiaka starając się go pocieszyć. Podeszłam więc do tej trójki i również pogratulowałam jednemu i drugiemu świetnej gry.

  -Czyli to nie my byliśmy lepsi.-powiedział smutny Misiek.
  -Oj przestań!-i klepnęłam go w ramie.-Pomyśl o tym, że pokonaliście Skrę i weszliście do finału. Kiedyś mówiłeś, że sam chciałeś zagrać przeciw Zbyszkowi.-oznajmiam.
  -Wiem.....więc już nie chcę, chociaż bardzo cieszę się z sukcesu przyjaciela.-mówi unosząc lekko kąciki ust do góry.
  -Misiek ja też się cieszę, bo grałeś świetnie, a twoje ataki były naprawdę mocne i skuteczne. Poza tym zdobyłeś prawie największą ilość punktów w meczu więc.....
  -No fakt. 
  -Więc więcej nie mów, że chcesz się spotkać z Zibim, bo wtedy widzisz co się dzieje.
  -No okej.-odpowiada, a ja przytulam ich obu.

Nastąpiło wręczenie nagród indywidualnych. I Bartman i Kubiak stanęli tam wraz z Krzyśkiem i Nowakowskim. Moich kochani siatkarze. Po pamiątkowym zdjęciu, rozdaniu małych pucharów nadszedł czas na świętowanie. W hotelu urządziliśmy małą imprezkę, a dnia następnego od razu udaliśmy się do Rzeszowa. Wszyscy z nas byli bardzo zadowoleni i szczęśliwi. Dostaliśmy trzy dni wolnego i potem wracamy na treningi.


***  

Uwielbiam spędzać dni z moją kochaną. Zazwyczaj wtedy siedzieliśmy na kanapie, oglądaliśmy jakiś film jedząc popcorn, a wieczorem lądowaliśmy w łóżku. Nie wyobrażam sobie, że mogłem ją stracić. Jak wtedy wyglądałoby moje życie bez niej? Zapewne byłoby puste, szare i do dupy. Rano często przygotowywała mi śniadania...no chyba, że ja pierwszy wstawałem to było wtedy na odwrót. Czasem się sprzeczaliśmy, ale zawsze i tak godziliśmy się szybko. Szczerze to już nie mogę się doczekać by zobaczyć ją w białej sukni, przed ołtarzem wypowiadającą słowa przysięgi. 
-Pani Bartman.-szepnąłem pod nosem patrząc na nią kiedy znika w kuchni, aby odebrać telefon. Spoglądam w ekran telewizora czekając, aż moja piękna skończy i dołączy do mnie. Po jakichś 10 minutach pojawia się trzymając w dłoni telefon. Spoglądam na jej twarz. Nie uśmiecha się, a wręcz przeciwnie jest jakby wystraszona, przerażona, zła....właściwie ciężko mi powiedzieć co teraz wyrażała ta mina. Wstałem szybko i podszedłem do niej spoglądając w jej oczy.

  -Marta co jest?-spytałem lekko wystraszony.
  -Zbyszek ja..........


                                   ___________________________________________

Dziewczyny dziękuję naprawdę za te komentarze. Mam nadzieję, że żadna z was nie odebrała tego jak jakiegoś szantażu typu "jak nie będziecie komentować to kończę pisać". Zapewniam was, że nie! Napisałam to, bo wena zniknęła i nie czułam już tego opowiadania. Wasze komentarze nieco mnie podbudowały i na razie napisałam dwa rozdziały, więc jest dobrze. Jeszcze raz dzięki. :)
Trochę dramatyczna końcówka tak jak i na moim drugim blogu...no właściwie tam to jest wstrząsająca. Jak ktoś czyta to zapraszam was tam na następny rozdział.

No cóż przegraliśmy z Francją :( Świat się nie zawalił, dziś jest mecz i gramy w barażach więc nic nie jest jeszcze skończone. 
Pozdrawiam :*

9 komentarzy:

  1. swieeetneee *.* ciekawe co sie stalo;c . a podasz mi link do drugiego opowiadania.? *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę Cię nie kończ w takim momencie, bo nie będę mogła jutro na zajęciach z biofizyki myśleć o tym co wykładowca mówi...
    Kolejny świetny rozdział :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że jutro nie idę do szkoły, bo bym się nie skupiła ani na lekcjach, ani na treningu i by mnie trenerka opieprzała, no, ale jak tu funkcjonować normalnie, jak ty tu takie końcówki walisz?!
    Przygotowania do ślubu idą pełną parą. Nawet się już rodzice poznali :) i taki meczyk pomiędzy przyjaciółmi, tylko potem jest smutno jak jeden przegrywa :( już się nie mogę doczekać jutra, żeby się dowiedzieć coś ty znowu wymyśliła
    Buziaki, malina :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejo hejo hejooooooo :* Przepraszam przepraszam przepraszam :* byłam na dniach młodzieży o nie miałam jak pisać ;) Mam nadzieję że mi wybaczysz ;3 Coś Ty takiego wymyśliła cooo ??? Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział:) Ciekawe co takiego się stało?
    Pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  6. Tam jest wstrząsająca! Aż się boję co Tam wymyślisz, ale jesteśmy tutaj... ;)

    Więc nie wiem czemu mam takie głupie przeświadczenie, ale myślę, że albo Matra jest w ciąży (co byłoby dziwne, że dowiaduje się przez telefon), albo wymyśliłaś coś gorszego, że nie wiem, na przykład, że jest śmiertelnie chora, ale kolejnej katastrofy na Twoim blogu chyba nie wytrzymam psychicznie :(

    Obie pary tyle przeszły, że nie zasługują na rozdzielenie ich, ale to Twoje opowiadania :)

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam pojęcia, co mogło się stać... Może któremuś z ich rodziców coś się stało?
    Rozdział świetny :)
    Już załatwiają sprawy związane ze ślubem ^^ Nie mogę doczekać się wesela ;)
    Nie czułam się szantażowana ;]
    Z Francją przegraliśmy, ale za to ze Słowakami pokazaliśmy klasę :) Trzymam kciuki za pozytywny wynik w barażach ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze świetny rozdział:)
    Jstem cholernie ciekawa co sie stało,ze Marta sie tak wystraszyla,moze wypadek jej rodzicow,brata,kogos z rodziny albo z tej siatkarskiej rodziny?
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń