piątek, 6 września 2013

Rozdział 116


"Nasza his­to­ria składa się z trzech części: początku, środ­ka i końca. I choć w ten sposób roz­wi­ja się każda his­to­ria, na­dal nie mogę uwie­rzyć, że nasza nie będzie trwała wiecznie."


Kiedy usłyszał to, widziałam jak się zatrzymał. Nie miałam pojęcia, że tak zareaguje. Prędzej spodziewałam się, że uda, iż nie słyszał mnie i ignorując wszystko wyjdzie. Chłopak jednak odwrócił się i czekał na mnie. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do niego. Kiedy zbliżyłam się on zaczął rozmowę.

  -Właściwie to możemy, a nawet musimy. Sam chciałem z tobą porozmawiać.-mówi, a ja stoję zszokowana.
  -Wiem.....skoro tak może ja zacznę. Zbyszek przepraszam....naprawdę bardzo przepraszam, że przez mnie zrezygnowałeś z przyjaźni chłopaków. Jednak to dla nikogo z nas nie było łatwe. Nie mogłam ani ja, ani oni przyjść do ciebie i powiedzieć co wiemy. Jakbyś wtedy zareagował? Mnie byś od razu wyrzucił za drzwi, a ich nawyzywał mówiąc, że kłamią zamiast cieszyć się twoim szczęściem. Musiałam wpierw zebrać dowody, abyś nie miał wątpliwości. Naprawdę się starałam i wierz mi...nie chciałam żadnego z nich zmuszać do oszukiwania cię. Oni pomagali mi dużo. Więc jeśli masz mieć o to żal to miej go do mnie, na mnie się mścij, obrażaj czy co innego, ale nie na nich.....powinieneś się cieszyć, że masz takich przyjaciół którzy mimo tego, że mają swoje życie byli bardziej skupieni na tym co dzieje się w twoim niż w ich własnym.
  -Łatwo ci to mówić. Ciekawe co byś ty zrobiła gdyby nie wiem.... Wiśnia, albo Monia czy Malwina wywinęła ci coś. Mówiłabyś tak samo?-pyta.
  -Nie mam pojęcia. Naprawdę nie wiem. Ale Zbyszek ja nie każę ci im wybaczać. Jeśli masz mieć o to pretensje to miej je wyłącznie do mnie. Mieli milczeć i to robili.-mówię, a on wzdycha głęboko i patrzy na mnie.
  -Przepraszam.-szepcze.
  -Za co?-pytam.
  -Za to jak przyszedłem do ciebie i cię szarpałem..... nie wiedziałem, że wtedy byłaś poobijana.....przepraszam, że nie chciałem cię wysłuchać. Przepraszam, że zaniedbywałem cię kiedyś.....przepraszam, że przeze mnie rozpadło się to wszystko.
  -Nie przez ciebie. Z tego co pamiętam to ja zawiniłam. Więc za to ja mogę cię przeprosić.
  -Ale gdyby nie ja....gdybyśmy porozmawiali dużo wcześniej nic by się nie stało.
  -Zbyszek.....ale to ja cię zdradziłam, a nie ty mnie.
  -Przeze mnie.....poza tym mogę cię o coś spytać?-patrzę na niego i kiwam głową.-Czy ten siniak...czy to....
  -Tak. To od tego zepchnięcia ze schodów.
  -Wielkie to jest.-mówi.
  -Nieco, ale nie chcę do tego wracać.
  -Jasne.....ale tak właściwie nie o tym chciałem pogadać. -mówi.
  -Więc o czym?
  -Ostatnio dużo myślałem....o tym wszystkim....o tym co dla mnie zrobiłaś....w ogóle co wy wszyscy zrobiliście, mimo że tak wyszło.-zaczyna, a w moje serce zaczyna szaleć, a myśli wariują. Czyżby chciał mi wybaczyć i mogłabym znów do niego wrócić?-Dzięki wam zrozumiałem wszystko. Gdyby nie to wciąż bym w tym tkwił.
  -Nie ma za co. Przecież żadne z nas nie mogło patrzeć na to jak wpierw się angażujesz, a potem cierpisz, a szczególnie ja. Wciąż cię kocham i mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i będziemy mogli znów być razem.-mówię mu wprost.
  -Marta......nie chciałbym, aby atmosfera w zespole się pogorszyła...nie ważne czy to tu czy w reprezentacji. Nie chcę także abyś przeze mnie zrezygnowała z robienia tego co robisz najlepiej, czyli statystyk. Słyszałem, że chcesz z tym skończyć, a nie możesz, bo gdzie znajdziemy tak wspaniałego statystyka co?-pyta, a ja uśmiecham się do niego.-Nie pozwolę ci na to. Musisz dalej to robić jak robisz. Nie możesz przejmować się mną.
  -Skąd wiesz, że chcę odejść?
  -Słyszałem raz przez przypadek twoją rozmowę przez telefon. Naprawdę nie chcę byś rezygnowała z tego powodu...poza tym musimy teraz grać i obronić tytuł, bo nie chcę zmarnować tej możliwości wygrania go. Jesteśmy tak blisko tego.
  -Jasne.....a co z nami?-pytam go czekając, aż przejdzie w końcu do sedna.
  -Dobrze wiesz, że byłaś miłością mojego życia. Kochałem cię jak nigdy żadnej, ale teraz.....teraz dużo się zmieniło. Zdradziłaś mnie i mimo tego nie potrafię o tym zapomnieć. Nie umiem ci wybaczyć tego wyskoku, a potem jeszcze ukrywanie przede mną faktów o tym dziecku.....po prostu nie Marta. Nas już nie ma i nie będzie. Przepraszam, ale nie wiem czy bym umiał zaczynać wszystko jeszcze raz.-mówi, a ja powstrzymuje się by nie wybuchnąć płaczem.
  -Czyli, że.....
  -Martuś nie....jestem wdzięczny Bogu, że postawił ciebie na mojej drodze i miałem okazję spędzić z tobą najwspanialsze chwile mego życie, ale skończyło się coś. Czas zamknąć pewien etap i iść dalej. Zrób to. Ja także muszę to zrobić. Tak dla naszej dwójki będzie lepiej.-mówi i odchodzi.

Kiedy znika z pola widzenia upadam na kolana wybuchając głośnym  płaczem. Nie mogę uwierzyć, że to koniec. To nie miało być tak! Miał dać nam czas, a potem wszystko wróciło by do normy! Nie może mnie zostawić! Ja go przecież kocham! Jak teraz będę żyć kiedy go nie będzie w pobliżu?! Kiedy wiem, że nie ma już żadnych szans?
Zbieram się z podłogi i cała zapłakana idę w kierunku mieszkania. Tam rzucam wszystko na podłogę i kładę się na kanapę. Mój świat i chęć życia właśnie legła w gruzach. Miałam ochotę umrzeć, bo nic mnie na tym świecie już nie trzyma.


(...)
Przez kilka dni nie ruszałam się z miejsca. Siatkarze próbowali się do mnie dobijać telefonicznie i nawet osobiście, ale to nic nie dawało. Kiedy pojawiłam się na treningu Krzysiek wycałował mnie i przytulał jakbyśmy nie widzieli się z rok, a nawet i więcej.

  -Dlaczego nie odbierasz teflonów i nie otwierasz?
  -A po co? Już nie musicie się o mnie martwić. Sprawa skończona i wy też przestańcie już mnie sprawdzać!-wykrzykuję mu i siadam obok drugiego statystyka. Nie mówił nic, a ja starałam się pracować w miarę solidnie. Tym razem wyszłam wcześniej, aby na żadnego z nich nie trafić. Jednak przy skręcaniu wpadłam na kogoś.

  -No nareszcie. Ile można.-mówi, a ja spoglądam na libero.
  -Jak ty....przecież wyszłam pierwsza?!
  -Musiałem pilnie do toalety.-odpowiada, a ja wiem, że ściemnia.-Powiedz mi co się dzieje Marta. A po drugie nie interesuje się co u ciebie tylko ze względu co było wcześniej. Martwię się, bo jesteś moją przyjaciółką.
  -Przestań dobra!-krzyknęłam i rozpłakałam się.
  -Kochana powiedz mi proszę co jest?-pyta mocno przyciskając mnie do siebie.
  -Bartman....ja.....to już definitywny koniec.-szepczę.
  -Jak to definitywny koniec?!
  -Normalnie. Powiedział, że nie potrafi już ze mną być, że nie będziemy już razem.
  -Nie wierzę! Przecież wy się kochacie!
  -Może i on już nie.... nie wiem. Jedyne co wiem to to, że nie mam już ochoty żyć.
  -Nie mów tak słyszysz?!-i potrząsa mną.-Nie możesz zniknąć z naszego życia i środowiska. Dzięki tobie nigdy nie jest nudno. To ty nie raz motywowałaś nas i doradzałaś, wspierałaś i pomagałaś, a czasem krzyczałaś i biłaś. Wycinałaś z nami kawały......i samo to, że byłaś dawało nam takie poczucie męskości, bo czuliśmy potrzebę opiekowania się tobą, że jesteś sama, a my mamy cię chronić. I to nie było z przymusu czy czegoś....my naprawdę cię lubimy i nie wyobrażam sobie ani ja i pewnie chłopaki również, że na reprezentacji mogłoby cię zabraknąć. Stałaś się bardzo ważną postacią w naszym siatkarskim życiu, a również w moim prywatnym. Jesteś moją przyjaciółką i wiem, że w razie czego z każdym problem mogę do ciebie przyjść. Pomożesz wpierw, a potem napijemy się razem. Taki przyjaciel to skarb.....patrz ile przeszłaś, aby z powrotem go odzyskać. Jak pomagaliśmy ci w Sofii. Dałaś radę pomimo wszystko. Teraz też tak będziemy. Odzyskasz go! Zobaczysz! Jak będzie trzeba to pogadam z nim.....wszyscy zrobimy co tylko się da, aby was z powrotem połączyć, bo pasowaliście do siebie jak kudłaty i Scooby, jak Puchatek i prosiaczek, pinky i mózg, bolek i lolek po prostu. I mimo waszych charakterów uzupełnialiście się idealnie.
  -A co jak to naprawdę jest koniec......no taki prawdziwy? Przez ten cały czas kiedy szukałam dowodów to właśnie to, że jeszcze mogę z nim być dawało mi siłę. A teraz....teraz już tego nie ma.
  -Spokojnie coś zadziałamy. No bo proszę cię Marta. Kto jak nie my co?
  -Ale jeśli on...
  -Marta! Na nowo postaramy się odzyskać jego zaufanie i będzie dobrze jasne?
  -Tak.-i ocieram łzy z policzków.

Odchodzę od Krzyśka i udaję się wprost do mieszkania. Wieczorem odwiedza mnie Iwona.

  -Igła cię przysłał co nie?-pytam kiedy stawiam przed nią herbatę.
  -Nie. Sama chciałam.
  -Iwona....wiem, że cię przysłał.
  -..okej. Chciał abym przyszła, ale ja sama też tego chciałam. Martwimy się o ciebie.
  -Naprawdę niepotrzebnie. Zajmijcie się już swoim życiem. I tak za dużo zabrałam wam czasu na to, abyście mi pomagali.
  -Przestań tak mówić. Dobrze wiesz, że tak nie jest.

Zamilkłam, bo ja wiedziałam swoje, a oni swoje. Żona Krzyśka posiedziała u mnie do wieczora.

Każdy dzień wyglądał u mnie tak samo. Dom, trening, dom, trening, spać. Naprawdę nie miałam na nic już ochoty. W końcu nadszedł ważny dzień dla nas czyli ostatni mecz ze Skrą. Każdy przygotowany i skoncentrowany wyszedł na boisko. I tak też nasi wyszli na 2:0 w całym meczu. Sądziłam, że czeka nas jeszcze jeden set i sprawa załatwiona. Jednak Skra tak szybko się nie poddała i doprowadziła wpierw do stanu 2:1, a później wyrównała. Pod koniec czwartego seta nawet publiczność zamilkła. Ja również byłam zszokowana tym, ale problem polega u nich, że nie potrafią utrzymać prowadzenia i w końcu doprowadzając wszystko do tie-breaka. Wszystkie spotkania ze skrzatami były pięciosetowe. Od samego rozpoczęcia ostatniego seta publiczność stała i głośno dopingowała naszych. Teraz wiem, że ostatnie siły przeznaczyli na podniesienie chłopaków, bo w czwartym secie jakby odjęło im wiarę. Zbyszek nie grał od początku. Wchodził tylko na zmianę i to na dość krótko. W czasie przerwy Kowal nieco nawrzeszczał na chłopaków. Widziałam jak wzięli się w garść, bo wiem że chcieli to wygrać. Nawet i Zbyszek przestał dąsać się na niektórych siatkarzy i złapał Ignaczaka za koszulkę krzycząc coś do niego. Widziałam, że zależało mu na wygraniu tego. Widać, że to co powiedział Andrzej podziało, bo już na początku seta wyszli na 3:2. To była całkowicie inna drużyna. Teraz przynajmniej grali. Później nastąpiła dwupunktowa przewaga bełchatowian, ale bardzo szybko ją stracili. Takie emocje się we mnie kumulowały, że chciałam skakać i krzyczeć z chłopakami, ale musiałam robić statystyki. Cały nasz kwadrat dla rezerwowych żył i wszystko przeżywał bardzo. Resovia grała jak natchniona. Trzymali Skrę na dystans i to im się opłacało. Doprowadzili już do wyniku 11:9. Jeszcze tylko 4 punkty i jesteśmy w półfinale. Wiem, że ci siatkarze tak łatwo tego nie oddadzą. Na hali panuje wielka radość, kiedy Nowakowski zdobywa dla nas 14 punkt. Jeszcze tylko jeden. Mówię i czuję jak serce mi wali patrząc na siatkarzy. Na boisku za Tichacka wchodzi Zibi. Dobra chłopaki kończymy już to! Zagrywa Achrem. Flot w Winiara który przyjmuje nad siebie, musi dobiec do niego Woicki i jedyne co mu pozostaje to wysokie zagranie do prawego gdzie jest Atanasijevic. Ten mocno uderza przed siebie i zostaje zablokowany. I to jest koniec meczu! Wśród kibiców panuje radość jakbyśmy właśnie obronili tytuł, a my dopiero jesteśmy w półfinale. Jednak to nic. Z takiego obrotu sprawy i to jak Resovia mimo tak straconego wyniku podniosła się i zagrała do końca należy im się szacun. Obserwowałam cieszących się siatkarzy i Zbyszka ściskającego Ignaczaka. Wyglądało to jakby wybaczył mu i znów się przyjaźnili. Ciekawe czy tak jest? Może jest, a ja nic o tym nie wiem. Kowal podbiegł do mnie i Mieszka ściskając nas mocno. Jak się okazało zawodnikiem meczu został Igła. Należało mu się chociaż myślę, że i tak bardziej cieszy się ze zwycięstwa i przejścia dalej. Na hali długo jeszcze panował ten nastrój i minęło sporo czasu zanim emocje opadły. Podeszłam do chłopaków gratulując im udanego meczu. Zebrałam spokojnie swoje rzeczy i ubrałam się wychodząc z hali. Po drodze zaszłam do sklepu, aby samej uczcić te zwycięstwo. Kiedy zrobiłam zakupy i doszłam do domu, wyciągnęłam z szafki szklankę i nalałam do niej alkoholu.

  -No i jesteśmy w półfinale.-powiedziałam i uniosłam szklankę do góry upijając trochę napoju. Po tych wszystkich emocjach dość szybko usnęłam.

Kowal dał nam teraz dwa dni wolnego. Ostatniego do mojego mieszkania zawitał Ignaczak.

  -Marta ubieraj się!-mówi rozsiadając się na kanapie.
  -Nigdzie nie idę.-odpowiadam przełączając na kolejny program.
  -Właśnie, że idziesz! Rusz tę dupę i szybciutko wskakuj w coś ładnego.
  -Po co?
  -No jak to po co? Idziemy zabawić się przed treningiem i meczami.
  -Nie mam ochoty na takie coś.-mówię mu.
  -Nic mnie to nie obchodzi!-i wstaję ciągnąc mnie za rękę.-Iwona i dziewczyny też na ciebie czekają.
  -Dobrze wiesz, że nie mam chęci na takie coś.
  -Nie poznaję cię normalnie.-oznajmia mi. -Kiedyś pierwsza byłaś chętna na zabawę, a teraz?
  -Teraz się zmieniło dużo.
  -Marta wiem! Ale kurde chodź z nami!

Miałam dość jego gadania więc podniosłam się i wyszłam do sypialni. Przejrzałam wszystkie swoje rzeczy i zdecydowałam się w końcu na zwiewną szaro-białą sukienkę. Do tego czarne rajstopy, skórzana kurtka i botki. Ruszyłam z rzeczami do łazienki, aby ubrać się i pomalować. Włosy nakręciłam na lokówkę i po jakichś 45 minutach wyszłam gotowa.

  -Możemy iść.-oznajmiam Ignaczakowi i po drodze chwytam za pęk kluczy. Zamykam drzwi i wraz z nim udaję się do jego auta.
  -Ej rozchmurz się!-mówi trącając mnie ręką.
  -Nie mam ochoty na to jakoś.-odpowiadam.-Trzeba było mnie zostawić. Popsuję wam tylko wieczór.
  -Nie! Zobaczysz będzie dobrze.

Po jakichś 10 minutach stajemy pod klubem. Wraz z libero wysiadamy i od razu wchodzimy do lokalu. Z dala widzę gromadę siatkarzy siedzących przy stoliku. Ruszyliśmy w ich kierunku. Uśmiechnęłam się, bo skoro już tu jestem to nie będę się dąsać.

  -Mówiłem, że ją przywiozę.-krzyczy siadając obok Iwony.
  -Dobra, dobra. Wygrałeś! Jakiego drinka chcesz?-pyta go Piter.
  -Nie wiem. Weź mi jeszcze raz to samo.-mówi.
  -Świetnie w takim razie! Jak zawsze zakładacie się o mnie.
  -Oj Martuś....w takim razie ten drink  będzie dla ciebie.-i klepie mnie po ramieniu Igła.

Kiedy Nowakowski przynosi zamówienie libero przesuwa je w moim kierunku.

  -Dzięki.-odpowiadam i łapię za słomkę próbując tego co przyniósł środkowy. Nagle też z daleka dostrzegam dobrze znaną mi osobę. Wyglądał tak cholernie seksownie w tej koszuli i dżinsach. Widziałam, że również był bardzo zdziwiony tym, że mnie widzi. Jednak podszedł witając się z nami i siadając naprzeciwko mnie. Przyznaję, że nieco głupio się czuję tak siedząc tutaj.

  -No to co? Idziemy tańczyć!-oznajmia libero, a wszyscy przytakują na to. Kiedy przy stoliku zostaję tylko ja i Zibi domyślam się czemu zostałam tu ściągnięta. Ah ten Krzysiek! Niech ja go tylko złapie! Oboje milczeliśmy i nie wiedzieliśmy gdzie skierować wzrok. Kiedy spotkały się musiałam coś powiedzieć.

   -To co? Teraz już po złoto no nie?-pytam.
  -No raczej nie ma innej opcji. Pokonaliśmy Skrę to teraz mam nadzieję będzie już dużo łatwiej.
  -Przed nami Delecta, a potem albo ZAKSA, albo Jastrzębski.-oznajmiam mu.
  -Wiem. Zdecydowanie wolałbym się spotkać w finale z Kędzierzynem.
  -Czemu?-pytam.
  -Bo wiesz....do Jastrzębskiego mam taki sentyment...poza tym Kubi. Nie lubię patrzeć jak przegrywa, a po drugie chciałbym się odegrać za ten przegrany Puchar Polski.
  -No nieco racji w tym jest. Chciałabym zobaczyć jak skopiecie im tyłki.
  -Na pewno to zrobimy.-mówi uśmiechając się.
  -Trzymam cię za słowo.-odpowiadam.

Po chwili do stolika wracają siatkarze. Krzysiek spogląda to na mnie to na Zbyszka. Czyli ani trochę nie pomyliłam się co do tego. Wtedy didżej ogłasza zabawę karaoke. Tym razem było inaczej typowane, bo jeśli światło padło na ciebie musiałaś iść i zaśpiewać coś. Błagałam tylko by światło nie padło na mnie. Wpierw na scenę weszły dwie dziewczyny, potem jakiś chłopak i nieszczęśliwie światło wskazało na mnie. Tak bardzo nie chciałam tak iść. Niechętnie wstałam i podeszłam do mikrofonu.

  -No to zobaczymy jaką piosenkę wylosuje dla ciebie komputer kochana.-mówi, a ja obserwuję ekran. Nagle pojawia się tam tytuł utworu.
  -Czy można wylosować jeszcze raz?-pytam z nadzieją. Znałam ten utwór....nawet aż za dobrze i nie chciałam go śpiewać.
  -Nie. Uwaga zaczynamy.-mówi, a ja wzięłam głęboki wdech i gdy nadszedł czas zaczęłam śpiewać. Na początku szło dobrze. Przy refrenie było znacznie gorzej, bo rozkleiłam się i z moich oczu spływały łzy. Przez większość piosenki spoglądałam na Zbyszka tak jakby jemu dedykując ten utwór. Sam nie wytrzymał do końca tylko wyszedł. Ja dośpiewałam do końca jednak kiedy zeszłam ze sceny od razu pobiegłam do toalety. Po chwili wpadają do niej dziewczyny, przytulając mnie i pocieszając. Kiedy ogarnęłam się wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się wprost do wyjścia. Nie chciałam już tu dłużej być. Chłopaki chcieli mnie zatrzymać, ale to i tak nic nie dawało. W asyście Grześka wróciłam do siebie. Tam od razu położyłam się do łóżka i przez cały czas płacząc nie zorientowałam się nawet kiedy usnęłam.


Dni mijały dość szybko. Pojechaliśmy do Bydgoszczy na mecze z Delectą. Pierwszy z nich wygrali oni, drugi natomiast my. Wspaniale byłoby teraz zakończyć całą tą rywalizację. Stosunki w zespole były jakie były. Mieliśmy wszyscy wspólny cel więc pracowaliśmy. Ciężko było mi się bardzo pogodzić z tym, że ja i Zbyszek to już przeszłość. Pozostały nam tylko kontakty na tle sztab-zawodnik. Czasem zamieniliśmy parę słów, ale to i tak nic nie zmieniało. W międzyczasie odwiedzali mnie chłopaki, Misiek przyjechał z Moniką,nawet i Malwina która zaczęła się o mnie martwić, że nie jestem na treningach. Usiadłyśmy i opowiedziałam jej co tutaj się działo. Była zła, że jej wcześniej nie powiedziałam, ale zrozumiała, że to była moja decyzja.

  -Gdybym ja ją przecież teraz gdzieś spotkała to przysięgam, że włosów to ona by już nie miała.
  -Spokojnie.

Posiedziała jeszcze dzień, bo kolejnego musiałam wracać do treningów. Jak zwykle pomagałam, a po powrocie do domu kładłam się na łóżko i piłam coś mocniejszego.



Do pierwszego meczu zostały dwa dni. Siedzę właśnie na kanapie i wpatruje się w ścianę. Biorę butelkę Jacka Danielsa i piję alkohol wprost z gwinta. Spoglądam na zdjęcie moje i Zbyszka z gali. Wyglądaliśmy tak ładnie, a tak wtedy się nienawidziliśmy. Odkładam je i utwierdzam się w przekonaniu,że jestem beznadziejna. Jak w ogóle mogłam coś takiego zrobić? Mimo jednak,że odkryłam oszustwo tej małej zdziry to i tak nie zmieniło to nic między mną a Zbyszkiem. Nadal nie daje nam szans.

  -Kurczę tęsknię za nim.-mówię i biorę kolejny łyk.

Pierwszy raz tak jestem załamana. Nie przeżywałam nawet tak zerwania z Patrykiem. Zależy mi na  Bartmanie jak cholera. Wciąż go kocham szkoda, że nie wzajemnością. Definitywnie postanawiam z końcem sezonu odejść z zespołu i z reprezentacji. Wiem, że Zibi nie chciał tego, ale ja nie umiem.... nie umiałabym zapomnieć o nim widząc go codziennie i wiedzieć, że jestem dla niego obojętna.

  -Może do zakonu pójdę?.....tylko ja i habit?-zaśmiałam się sama z tych głupot. Wtedy też do drzwi wejściowych ktoś zapukał. Pewnie to któryś z nich znów mnie sprawdza. Ciekawe czyja kolej jest dziś? A może Iwona? Któregoś razu powiedziała, że odwiedzi mnie znów.
  -Wejść!-krzyknęłam tylko, gdyż nie miałam najmniejszej ochoty podnosić się z miejsca.


                                    _______________________________________

Przepraszam za wczoraj, ale brak weny zrobił swoje. Ten rozdział też jakoś mi nie wyszedł, ale jest. Było rozmowa,Zbyszek też chciał porozmawiać by powiedzieć, że nic między nimi już nie będzie. Jak myślicie kto przyszedł? Iwona, Igła, Grzesiu czy jeszcze ktoś inny mógł wpaść? ;)
Tak dla poprawy humoru macie przeróbkę zdjęcia :)
Zapraszam do komentowania :)

Pierwszy mecz chłopaków wygrany! Brawo! Oby tak dalej!
Pozdrawiam :*

16 komentarzy:

  1. Przeróbka zdjęcia wyszła super :]
    Szkoda, że Zbyszek zrezygnował z Marty :( Ona usycha z tęsknoty... Sądzę, że nie jest obojętna Zbyszkowi, ale jego za bardzo zabolała ta zdrada.
    Mam nadzieję, że starania Krzysia przyniosą efekty.
    Nie mam pojęcia, kto mógł przyjść. Właściwie może to być prawie każdy...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę proszę proszę no pliiiissss niech to będzie Zbysiuniuniuniuniuniu ;c Wpadnie , weźmie ją w ramiona i pocałuje jak nigdy przedtem :') Takie tam marzenia... Rozpłakałam się ... Dzięki wiesz ...

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa razy mi się wysłało to jeden skasowałam no bo to taki trochę nieprzyjemny spam... xD

      Usuń
    2. Eeee! No nie płacz. Nie chcę byś przeze mnie płakała. Kupię ci kredki i czekoladę dobra? Ale no już nie płakaj mi tu :)

      Usuń
    3. Czekoladaaaa ;3 Yey lubię kredki ;) Płaczę ze szczęścia kochana ;*

      Usuń
    4. Oczywiście po rozdziale 117 xD

      Usuń
  4. Proszę błagam niech to będzie Zibi. Niech on po tym wszystkim będzie w końcu szczęśliwy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zbyyysiu przyszedł. Bd sex a potem rozmowaa. pozdrawiam Marta

    OdpowiedzUsuń
  6. To by było jakby w odwiedziny przyszła Aśka xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyżby Zbyniuniuniuniu? Ewentualnie Aśka wpadła z "miłą" wizytą?
    W końcu ze sobą porozmawiali tylko z niezadowalającym skutkiem, a mogłoby być tak pięknie!!!
    P.S. Kto jest takim mistrzem przeróbek zdjęć? xD
    Buziaki, malina :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kto? No ja! Jestę mistrzę painta xD....a nie sory. Ten etap już za mną. Teraz jestę mistrzę fotoszopa ;P

      Usuń
    2. Tak też myślałam xD Marheri ty mistrzu fotoszopa, normalnie chyba zacznę się tak do ciebie zwracać :D

      Usuń
  8. Stawiam na Zbyszka albo Jochena, choć tli sie we mnie iskierka nadziei, że może to Patry (tak, wiem, wiem mało prawdopodobne ale stęskniłam się za nim w tym opowiadaniu) :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mysle ze Zbyszek przyszedl:d
    Smutny rozdzial ale takie tez sa potrzebne zeby potem bylo dobrze:D
    Mam nadzieje ze sie pogodza,wroca do siebie i bedzie git :d
    Buziaczki :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie to nie możliwe, że Zbyszek tak łatwo odpuszcza...przecież on taki nie jest... Mam nadzieję, że chłopaki pomogą Marcie odbudować zaufanie u Zbyszka i wrócą do siebie...
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń