czwartek, 12 września 2013

Rozdział 120


"Jest gum­ka do zma­zywa­nia ołówka, jest ko­rek­tor do za­mazy­wania tuszu długo­pisa, jest gąbka do wy­ciera­nia kre­dy... A jest ja­kiś przyrząd do zma­zania, za­maza­nia bądź wy­tar­cia wyb­ra­nych myśli z głowy?"


  -Dokończ!-nakazuję.
  -Nie...nic....ja muszę już chyba kończyć.
  -Misiek! Ani mi się waż teraz rozłączać! O co chodzi z Zibim?! Mów!

Słyszę jak głośno wzdycha.

  -To ty naprawdę o niczym nie wiesz?-pyta.
  -A o czym niby?
  -To, że nikt z Resovii nie odezwał się do niego by przedłużyć umowę, więc wraz ze swoim managerem przeglądają oferty z zagranicy które dostał....z tego co mówił, ma dwie świetne propozycje i rozpatruje je. 

Przytrzymałam się barierki by nie przewrócić się zaraz. 

  -Skąd.....skąd...ty to wiesz?-pytam szeptem
  -W wywiadzie pomeczowym to powiedział....nic ci nie mówił?-zapytał.
  -Nie...-odpowiadam
  -Przepraszam...ja zawsze coś powiem w nieodpowiednim momencie. 
  -Dzięki, że mi powiedziałeś o tym.
  -Jeszcze raz sory...i gratulacje złota, no i do zobaczenia niedługo.
  -Pa. Pozdrów Monię.
  -Spoko.

I rozłączył się. Wsunęłam telefon do kieszeni i jeszcze raz układałam sobie w głowie to co powiedział mi Kubiak. Łzy z moich oczu popłynęły momentalnie. Nagle ktoś objął mnie od tyłu. Zacisnął mocno dłonie na talii, a brodę oparł na moim ramieniu.

  -Co tak stoisz sama tutaj?-zapytał
  -Dlaczego....dlaczego mi nie powiedziałeś?-zapytałam wpatrując się przed siebie.
  -Skarbie ale czego?
  -Tego, że nie przedłużyli z tobą kontraktu i wyjeżdżasz za granicę?

Puszcza mnie, a ja odwracam się w jego stronę. Patrzę mu w oczy. 

  -Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?!-krzyczę i płaczę. -Miałeś w ogóle zamiar mnie o tym poinformować?!
  -Oczywiście, ale nie dziś. Dzisiaj jeszcze chciałem nacieszyć się tobą i chłopakami, tą wspaniałą atmosferę.
  -W takim razie czemu powiedziałeś bym podpisała tą cholerną umowę o przedłużenie?!
  -Bo sądziłem, że zadzwonią, ale pomyliłem się. Mój menadżer nie dogadał się z nimi. Wcześniej szło dobrze, ale ostatnio popsuło się.
  -Skąd dostałeś te oferty?!-pytam i ocieram policzek.
  -Z Rosji, Turcji i Włoch.
  -Misiek mówił tylko o dwóch.
  -On ci powiedział?!-podnosi głos
  -Przez przypadek. Myślał, że wiem o tym, ale widzę że masz przede mną tajemnice!
  -Odrzuciłem tą z Rosji.-odpowiada, a ja wybucham jeszcze większym płaczem. Zbyszek podchodzi i mocno przytula mnie. Nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Całuje mnie w głowę i głaszcze po plecach.

  -Nie płacz kochanie proszę.-mówi czym wcale nie załagadza sprawy.

Wtedy też słyszymy otwieranie drzwi. Odsuwam się od Bartmana i staję tyłem do tej osoby.

  -Zbyszek szukają cię. Chcą wznieść jakiś toast i to ty masz coś powiedzieć.-mówi kobieta, a ja od razu poznaję Olę.
  -Nie może tego zrobić ktoś inny?-pyta
  -Teraz nadeszła twoja kolej.
  -Idź!-mówię
  -Nie zostawię cię samej.-odpowiada i spogląda na mnie. Nie odwracam się tylko wypowiadam.
  -Idź. Ja chcę teraz być sama.

Przez dłuższy czas stoi nieruchomo, lecz po chwili rusza i znika. Zamykam oczy i czuję jak ktoś obejmuje mnie ramieniem. Spoglądam na Olę i mocno przytulam się do niej, ponownie płacząc. 

  -Ciiii kochana. Zobaczysz wszystko ułoży się.-mówi
  -Nic się nie ułoży!-odpowiadam wściekła.
  -Wiem co czujesz.
  -Nie masz nawet pojęcia!-odrywam się od niej i siadam na krześle. Nie daje za wygraną jednak i siada naprzeciwko mnie. 

  -Mylisz się Marta...przeżywałam tak samo prawdopodobne odejście Piotrka jak ty. Gdy wyjeżdżał, albo zostawałam sama płakałam myśląc, że mogę go już więcej nie zobaczyć.
  -To nie to samo. Ty wiedziałaś przynajmniej, że Piotrek ma również nadal ofertę z Resovii i mógł przebierać między ofertami....a Zbyszek....Zbyszek nie dostał takiej możliwości.-odpowiadam, a dziewczyna podaje mi chusteczkę. 
  -Może i masz rację, ale wiedz, że gdy widziałam ile proponują mu tamci, a Asseco...to była spora różnica. Na początku chłopak sam nie wiedział. Kusiły go pieniądze, ale tu miał przyjaciół, dziewczynę, rodzinę, wszystko. Myślę, że to ten czynnik zadecydował. 
  -Ale Bartman....on...on niedługo wyjedzie do Turcji, albo Włoch, a ja nie mogę pojechać z nim, bo podpisałam dzisiaj umowę na dwa lata. Sądziłam, że po takim wspaniałym finale będą chcieli go zatrzymać.....Niemca chcą, a Zibiego już nie.
  -Może jeszcze jest szansa.-mówi i łapie mnie za dłoń.
  -Rozważa już propozycje tamtych zespołów....nie rozumiem czemu nie powiedział mi wcześniej?
  -Może dlatego. -i kiwa głową wskazując mi bawiących się siatkarzy. Spoglądam na nich uśmiechniętych. Dostrzegam także Bartmana. Jego twarz nie wydaje się być radosna jak 20 minut temu.
  -Nie chciał psuć tego sobie i tobie. Przeżywałby to, że ty wiesz i płaczesz cały czas. Jakbyś wtedy spisała się w finale? Jak on by zagrał gdyby myślami cały czas był przy tobie? Wierz mi jemu ciężko też jest, ale chce dziś się jeszcze cieszyć. Chociaż przez chwilę jeszcze czuć się Resoviakiem i szaleć po zdobyciu złota. Widziałaś jaki był szczęśliwy na rynku kiedy widział tych wszystkich ludzi? Ja zakładali mu to złoto na szyje w Kędzierzynie? Wiedział, że to jest koniec, ale na razie nie chciał o tym myśleć. Liczyło się to co jest teraz. I wiem....wiem, że chciałby abyś ty też jeszcze dziś cieszyła się tym sukcesem z nim. By tego dnia nie wspominał jako tego który spowodował u ukochanej płacz....Widzisz go?-pyta, a ja wzrokiem od razu znów go odnajduję.
  -Tak.
  -Daj mu powód do szczęścia. Chociaż na chwilę zapomnij o tym co wiesz. Udawaj szczęśliwą.... Nie dla siebie …..tylko dla niego.
  -Ola ale ja nie potrafię...gdy wiem..że on..że zaraz...że kazał mi podpisać tą cholerną umowę-i znów płaczę.
  -Trudne to jest wiem, ale może jednak niedługo odezwą się do niego.....Marta proszę cię. Pozwól mu się cieszyć jeszcze dziś tylko. Jutro będziecie się martwić o przyszłość. Jutro będziesz płakać. To jutro......a dziś. Dziś baw się i ciesz, z waszego zwycięstwa. Nie masz pojęcia jaki on musi teraz być przybity. Pokaż mu, że wyłączasz umysł na te parę godzin i nie myślisz o przeszłości, ani o przyszłości..Liczy się tylko to co jest tu i teraz. Rozumiesz?-pyta.

Ma rację. Nie chcę psuć Zbyszkowi tego dnia.

  -Tak...w takim razie chodźmy tam.-uśmiecham się i wstaję. 
  -Poczekaj chwilę.

Z torebki wyciąga podkład i poprawia mi rozmazany trochę makijaż. Rzęsy przeciąga tuszem który spłynął po moich policzkach.

  -A teraz nie możesz płakać, bo cały tusz spłynie i takie twoje okropne zdjęcie obiegnie internet.-uśmiecha się i chowa wszystko z powrotem.
  -Dobrze. To chodźmy.

Wchodzimy do środka. W tej chwili właśnie Igła wygłasza jakiś monolog. 

  -...o i oczywiście podziękowania dla naszej pani statystyk. Bez ciebie byłoby ciężko. Mieszko dzięki tobie też, ale to ona zawsze dawała nam za przeproszeniem w mordę kiedy już nie mieliśmy wiary w wygraną. Do tej pory pamiętam jej mocnego liścia gdy mnie uderzyła.-zaśmiał się i automatycznie przyłożył rękę do policzka.
  -Spoliczkowałaś mojego męża?-zapytała Iwona. Lekko się zaniepokoiłam.
  -Tak...ale....

Kobieta roześmiała się.

  -I dobrze mu tak.-odpowiada i puszcza mi oczko, ja oddycham z ulgą.
  -Iwona!...Iwona! To wcale nie było miłe. Dobrze, że nie jestem na miejscu Zbyszka, bo tyle co on dostał na otrząśnięcie się gdy mu nie szło....

Wszyscy wybuchnęli śmiechem i ja również.

  -Ale pomogło.-dodaję.
  -No...Więc zdrowie.-i wszyscy jednym łykiem wypijają z kieliszka trunek, najprawdopodobniej wódkę.
  -W takim razie ja też chcę coś powiedzieć. Igła nalej mi też.-Podchodzę do jego stolika i zabieram kieliszek. Wychodzę na środek i rozglądam się po wszystkich.

  -Chłopaki dziękuję wam za wszystko. To był wspaniały sezon. Jeszcze nie przeżyłam tylu emocji co teraz. Wiadomo, że w moim życiu prywatnym nie było dobrze, ale zapewne to wszyscy wiedzieli kiedy coś nie szło.- i usłyszałam wybuchy radości.- To miłe, że zawsze mi....nam pomagaliście. Nie mam pojęcia co bym bez was zrobiła. Dziękuję za te wszystkie treningi, mecze, zabawy, kolacje. Mój pierwszy zloty medal plus ligowy. Teraz wiem, że ten zespół...to jest część mnie i tak będzie zawsze. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiała się szybko rozstawać z wami, bo kocham was wszystkich, każdego z osobna. Uwielbiam wasze żony, dziewczyny..-słyszę chrząknięcie Ignaczak.-Tak Igła twoje dzieciaki też kocham.-i śmieje się.-Wiadomo, że za rok nie spotkamy się w tym samym składzie i to jest przykre. Z niektórymi pożegnam się teraz, a z niektórymi później. Jednak musicie wiedzieć, że gdy raz zostajesz Resoviakiem to będziesz nim na zawsze, choćby nie wiem gdzie i w jakim klubie grał. Zawsze to będzie nasz. Mowa tu między innymi o was Nikola i Maciek. Żegnacie się z drużyną z własnej lub nie własnej woli, ale wiedzcie, że drużyna nigdy nie pożegna się z wami. Nie mam pojęcia jak z resztą. O niektórych słyszałam, że odchodzą, inni jeszcze rozmawiają, niektórzy już mają podpisane kontrakty, więc nie zapomnijcie moich słów. Wy się żegnacie z drużyną, ona z wami nigdy- z policzka skapuje mi łza. Wycieram ją szybko.- Dobra koniec już tych smutnych pożegnań, bo ja i połowa zaraz się popłacze. Chłopaki dzięki za złoto, za wasze zwariowane pomysły na treningach. Jeszcze takich wariatów to nie spotkałam. 
  -Czy uważasz, że tu zachowujemy się jak wariaci? A co z reprezentacją?-dopytuje Igła.
  -Czy mogę odpowiedź zachować dla siebie?-pytam, a Kosa wybucham śmiechem
  -Nie. Odpowiedz.
  -Tam zachowujecie się gorzej niż wariaci....gorzej niż małe dzieci.-po pomieszczeniu roznosi się śmiech wszystkich.
  -My jak dzieci?-pyta.
  -A mam ci wspomnieć jak przyszedłeś do mnie i poprosiłeś, abym oznaczały ci nitką twoje skarpetki, bo potem nie masz ochoty nosić jednej Ziomka, a drugiej swojej? Bałeś się, że kolega może mieć grzybicę...I gdy powiedziałam, że dobrze, to poprosiłeś, aby był to samochód, a jak nie to ewentualnie numer 16. Pamiętasz co ci odpowiedziałam?-zapytałam
  -Tak. Że aż na takim zaawansowanym poziomie szycie to nie jesteś i ewentualnie możesz kropkę mi zrobić.
  -A ty co?-pytam
  -Że wolę krzyżyk...ale zrobiłaś ten krzyżyk chociaż powiedziałaś, że nie umiesz.
  -Czego nie robi się dla przyjaciela i najlepszego libero.

Widziałam, że poczuła się taki lepszy i wyższy przez to co powiedziałam.

  -Dziękuję.-mówi
  -Ja też......Więc skończyłam na tych pozytywnych wariatach. Nie mam pojęcia co dodać jeszcze....tylko może to, że cieszę się, że poznałam was wszystkich....a teraz pijmy, bo wódka ciepła się zrobi. Zdrowie wasze!-krzyczę i przechylam kieliszek.

Po chwili obok pojawia się Zbyszek, a muzyka zaczyna grać. Zabiera ode mnie kieliszek i zaprasza do tańca. W trakcie szepcze mi na ucho.

  -Przepraszam, za to, że nie powiedziałem ci nic.
  -Czy możemy o tym już nie rozmawiać? Dziś cieszmy się z tego zwycięstwa. Martwić będziemy się o to wszystko jutro. Bawmy się kochanie dziś jakby to miałby nasz ostatni wieczór. I jedno co ci zabraniam, to to abyś był smutny. Nie masz do tego prawa i ja także. Rozumiesz?
  -Tak. Kocham cię skarbie.
  -Ja też cię kocham- i namiętnie mnie całuje. Czuję że chce mi się płakać, ale nie mogę, bo mu obiecałam, a po drugie tusz mi się rozmaże.


Noc mija nam na wspaniałej zabawie. Mimo wszystko starałam się o tym nie myśleć i ostatni raz szaleć na parkiecie z siatkarzami. Nawet nie wiem o której skończyliśmy tańce. Zamówiliśmy taksówkę, gdyż ani ja ani Zbyszek, ani ktokolwiek inny nie był w stanie prowadzić auta. Rano mój chłopak wróci po auto. Kiedy w domu on już padł na łóżko ja jeszcze chodziłam nie mogąc zasnąć. Zagrzałam wodę i zalałam herbatę, a potem z gorącym kubkiem wyszłam na balkon. Przypatrywałam się panoramie miasta popijając ciepły płyn. W głowie wciąż miałam myśli jak to będzie wyglądać kiedy Bartman wyjedzie. Nie płakałam, bo nie miałam już na to siły. Kiedy wypiłam wszystko, weszłam z powrotem do mieszkania, odstawiłam kubek do zlewu i przebrana położyłam się obok chłopaka.

Kiedy rano się obudziłam Zbyszka nie było. Od razu zerwałam się, aby zobaczyć która jest godzina. Okazało się, że nie było wcale tak rano gdyż zegar wskazywał 13:00. W kuchni na stole znalazłam kartkę od chłopaka, że pojechał po auto. Odłożyłam ją z powrotem i poszłam wziąć prysznic. Po nim zrobiłam sobie coś do jedzenia i oglądając telewizję pochłaniałam to. Kiedy zjadłam na stoliku zauważyłam teczkę przykrytą gazetami. Strzepałam okruszki z rąk i chwyciłam za nią. Otworzyłam i gdy tylko przeczytałam początek rozpłakałam się. Przejrzałam każdą z nich bardzo dokładnie. Nie chcąc dłużej się tym katować odrzuciłam je i podciągnęłam kolana pod brodę, płacząc i spoglądając na rozrzucone kartki, a właściwie na nowe umowy Zbyszka. 

  -No i kolejny raz go tracę! Czy nigdy nie będzie nam dane cieszyć się sobą?! 

Wtedy słyszę trzask drzwi i krótkie „wróciłem” powiedziane przez chłopaka. Nie odzywam się tylko jeszcze bardziej chowam twarz między kolana. Mam nadzieję, że uda mi się opanować ten płacz który nachodzi mnie gdy uświadamiam sobie, że to może być koniec. W końcu jednak głośno wybucham. Pragnę cofnąć się do początku sezonu. Miało być tak pięknie. Wygrywamy złoto i dowiaduje się, że  Zbyszek wyjeżdża. Nie podoba mi się, że nie powiedział mi o tym wcześniej. W tym momencie czuje jak ktoś przysiada obok i obejmuje mnie mocno. Wtulam się w tors chłopaka i płacze. 
  
  -Nie pojadę nigdzie-szepcze cicho.

Gdy słyszę to odrywam się i patrzę na niego. Z jednej strony jestem szczęśliwa na myśl, że zostałby, ale z drugiej rujnuje jego marzenia.

  -Nie możesz zrezygnować z gry dla mnie.-wymawiam.....-Nie pozwalam Ci na to!  
  -To moja decyzja.....Kurczę Marta ja nie potrafię tak po prostu wyjechać i zostawić cię samą, nie chcę tego. Kocham cię strasznie!-mówi i opiera swoim czołem o moje. Po policzku płynie mu łza, a ja ścieram ją wierzchem dłoni. 
  -Widocznie nie jesteśmy dla siebie przeznaczeni. Gdyby tak było nigdy nie doszłoby do twojego wyjazdu. 
  -Nie masz nawet pojęcia jak nie chcę tam jechać. Chcę być tutaj z tobą! Nie sądziłem, że się nie odezwą. Miałem nadzieję, że zrobią to po tym jak przyczyniłem się w dużej mierze do zwycięstwa.-powiedział i zamilkł.-...wiem, że proszę o dużo, ale wyjedź razem ze mną.-nagle wypala.
  -I jak ty to sobie wyobrażasz?...Wiesz gdybym nie podpisała tej cholernej umowy to bym pojechała, bo nic mnie tutaj nie trzyma, ale sama kazałeś mi ją podpisać.-odpowiadam szlochając
  -Wiem....cholera wiem-i spuszcza wzrok. Widzę jak łzy skapują mu na ręce. Unoszę jego podbródek i znów ścieram je. Wtem nagle ktoś dzwoni do drzwi. Zbyszek idzie otworzyć, a ja doprowadzam się do porządku. Gdy wychodzę na przedpokój widzę Ignaczak. Patrzy na mnie.

  -Płakałaś?-pyta
  -Daruj sobie.....masz chwilę.-odpowiadam i wkładam sandały.
  -Poczekaj nie wychodź! -słyszę już za sobą. 

Zbiegam na dół i wychodzę na świeże powietrze. Udaję się więc do parku. Siadam na ławeczce i patrzę na ludzi. Szczęśliwa rodzinka z dwójką dzieci wyszła na spacer. Chłopak na deskorolce, dziewczyna z psem. Każdy jest szczęśliwy tylko nie ja. W oddali grupka facetów w koszulkach mistrza polski. Chyba jeszcze świętują, albo po prostu spotkali się porozmawiać. Widzę pełno par spacerujących za rękę. Oczy znów robią się szklane wiedząc, że mnie nie będzie już dane długo trzymać za rękę Zbyszka i spacerować z nim po tym samym parku, po którym chodziliśmy niespełna 2 tygodnie temu, jak tylko wróciliśmy z Kędzierzyna. Strasznie się cieszył, że udało im się przywieźć te zwycięstwo. A potem jak przegrali, jak mówiłam, że to nie jego wina, że nie skończyli tego u nas. Przez chwilę jeszcze siedzę na ławce. Przyglądam się całemu otoczeniu wokół i decyduję się w końcu ruszyć. Wstaję więc i idę przed siebie. Po drodze mijam siedzącą na ławce parę staruszków. Ten widok mnie dobija jeszcze bardziej. Nie wiem już co ze sobą zrobić. Może pójść do któregoś z chłopaków? Tylko pewnie Pit z Olą teraz świętują. Jemu przedłużyli umowę, a Zbyszkowi nie....Nie lepiej nie, bo jeszcze w przypływie jakieś złości powiem za dużo. Spoglądam na zegarek. Minęło 30 minut od mojego wyjścia z domu. Postanawiam wrócić. Gdy wchodzę do mieszkania panuje w nim cisza. Czyli, że Ignaczak już poszedł. Ściągam buty i patrzę w lustro. 

  -Musisz to zrobić!-szepczę do siebie. Wciągam powietrze i idę do salonu. Bartman siedzi na kanapie. Gdy tylko widzi mnie wstaje i podchodzi.

  -Musisz jechać! Damy jakoś radę, a jak nie....
  -To co?
  -To znaczy, że nie pasujemy do siebie i nigdy nie powinniśmy być razem.-odpowiadam.
  -Nie prawda. Jesteś miłością mojego życia i wiem, że na pewno pasujemy.....
  -Proszę cię ….byś nie patrzył ...na mnie i ...pojechał dalej się rozwijać. Ja ….także będę tu pracować.- odpowiadam i czuję ścisk w gardle. 
  -Wiem to.....ale na razie nie czas na to. Przed nami reprezentacja, Liga Światowa i Mistrzostwa Europy. Jeszcze mamy czas, by cieszyć się sobą.
  -Rozumiem....ale powoli staram się przyzwyczaić, że niedługo znikniesz na rok.-i wybucham znów płaczem. Mocno mnie przytula.
  -Kochanie są telefony, Skype, GG....będziemy cały czas w kontakcie.
  -Tylko, że ja chcę cię mieć przy sobie. Móc dotknąć, pocałować, przytulić.-mówię ciągle mając ukrytą twarz w jego klacie. 
  -Jak będzie trzeba to przylecę do ciebie.
  -Spokojnie. W razie czego na miejscu jest Ignaczak, Pit, Kosa, dalej Kubi, Monia, Wiśnia, Malwa. Jakoś wytrzymam....gorzej jeśli znajdziesz sobie kogoś.
  -Nie mów tak nawet!-zdenerwował się, bo zacisnął mocniej ramiona przyciągając mnie do siebie bardziej- Nikogo nigdy tak nie pokocham jak ciebie....Więc, albo będę z Tobą, albo sam! 
  -Przestań! Nie chcę marnować Ci życia. Wyjdzie jeszcze, że spodoba ci się tam i zostaniesz na dłużej.
  -To poczekam na ciebie.
  -Nie wiem czy to dobry pomysł...Może lepiej jakbyśmy zerwali? Przynajmniej nie miałbyś poczucia winy, że mnie zdradzasz.
  -Ty poważnie to mówisz?!-wścieka się i odsuwa mnie by móc spojrzeć w oczy. Spuszczam wzrok. -Naprawdę chcesz byśmy zerwali?!
  -Dobrze wiesz, że nie....ale próbuje czegokolwiek, by na chwilę o tym zapomnieć, by ulżyć tobie i mi. Mówię bzdury, ale gdy pomyślę, że niedługo cię stracę wiedząc, że tak naprawdę niedawno odzyskałam, to doprowadza mnie do obłędu! Dlaczego ja nie mogę być szczęśliwa?! Wszyscy mogą, ale nie ja!
  -Ze mną jesteś nieszczęśliwa?-pyta
  -Z tobą....z tobą czuję się niesamowicie. Jestem tak szczęśliwa, że nie wyobrażasz sobie nawet tego. Mimo że nie jesteśmy jakoś znów długo, bo zawsze jest coś co nam przeszkodzi, ale zawsze po tym cieszę się każdym dniem z tobą jakby miałby być ostatnim, bo wiem, że niczego nie można być pewnym. Gdy budziłam się rano uszczęśliwiała mnie nawet najdrobniejsza rzecz związana z tobą. Spacer, buziak, wspólna kolacja, twój uśmiech. To sprawiało, że byłam szczęśliwa i chciałam aby to nigdy się nie kończyło....I wiem, że jeszcze parę miesięcy spędzimy razem, ale każdy dzień to bliżej twojego wyjazdu. 
  -Nie mogę psuć tego szczęścia.
  -A ja Twoich marzeń.-odpowiadam
  -Ty jesteś moim marzeniem.
  -Nie Bartman...to siatkówka nim jest.

Nie odpowiada nic. Patrzymy na siebie. Wiem, ze może boli go to co mówię, ale mi także nie jest łatwo.  

  -Marta, bo...
  -Co Zbyszek?-zapytałam.
  -No po prostu muszę ci o czymś jeszcze powiedzieć.-dodaje, a w mojej głowie rodzą się najczarniejsze scenariusze.
  -Podjąłeś już gdzie wyjeżdżasz prawda.-stwierdzam bardziej niż pytam.
  -Tak.-odpowiada.


                                         _______________________________

Przepraszam za to, że wczoraj rozdział się nie pojawił. Mam nadzieję, że nie gniewacie się na mnie za to. Choroba jednak zrobiła swoje. 
Dziękuję przede wszystkim za te ponad 100 tysięcy wyświetleń. Jesteście kochane :) Szkoda jednak, że tak mało komentujecie. :(

Jak myślicie gdzie pojedzie Zibi?
Pozdrawiam :)

8 komentarzy:

  1. Zbysiuniuniu jednak zostanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale smutny ten rozdział dodałaś. No Zibi czy ty musisz teraz wyjeżdżać? Jak wszystko jest dobrze!? Ehhh... Wracaj do zdrowia Marheri;*
    Pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń
  3. ŁĘEEEEE niech nie wyjezdza !!!!
    :( PROSZE!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. :( Niech nie zostawia Marty... :( Przez Ciebie jest mi teraz smutno... :(
    Kocham to opowiadanie! I mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze (czyt. że Marta będzie ze Zbysiem!)
    Pozdrawiam i życzę zdrówka :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie smutny ten rozdział. Teraz będę smutać całą noc :( biedna ta nasza Martusia jest, zresztą Zbyniuniuniuniu też. Ciekawa jestem jak to teraz będzie. Gdzie pójdzie Zibi? Pewnie do Włoch, tak sądzę...
    Zdrowiej ty mój miszczu kochany, fotoszop na ciebie czeka :*
    Buziaki, malina :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zibi do Włoch, ale mam takie małe przeczucie co do tego zdania, wypowiedzianego przez Zbyszka "No po prostu muszę ci o czymś jeszcze powiedzieć", mam takie wrażenie, że On chce Jej się oświadczyć :D ale to zobaczymy jutro :D
    Rozdział bardzo smutny :( Łzy w oczach są...
    Nami się nie przejmuj kuruj się dalej :*
    Za 100 tysięcy wyświetleń nie ma co dziękować, bo są takie poryte osoby, które potrafią co 2 minuty odświeżać stronę z nadzieją na jak najszybsze przeczytanie rozdziału :D Nie żeby coś, ale jednak :D
    Buziaki :*

    Zapraszam do siebie na nowy rozdział ;)
    "Co z tego, że to mnie rani...
    ... po prostu chcę być szczęśliwa"
    [love-isnt-enough.blog.pl]
    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny cytat <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie,fajnie piszesz:-) czytam od poczatku,ale pisze dopiero teraz,bo mam nadzieje ze Zbigniewa:-D nie wyslesz za granice. Pisz dalej,bo fajnie to Ci wychodzi

    OdpowiedzUsuń